Mam 30 lat i nikt mnie nie chce
Nazwijmy ją Kasią. Ma 30 lat. Za sobą kilka krótkotrwałych, intensywnych związków. Takich z fajerwerkami, ale bez przyszłości. Chciałaby związać się z kimś na poważnie. Jednak nie udaje się. Jest też powiedzmy Beata. Ma 30+ lat i dotąd nie miała chłopaka. Ani na chwilę, ani na dłużej. Gdy kiedyś powiedziała o tym nieopatrznie w pracy, to koleżanki zaczęły się z niej śmiać. Od tej pory patrzą na nią z rozbawieniem. Beata chciałaby kogoś poznać. Choćby na ten jeden raz. Ale nie jest, jak sama twierdzi, urodziwa. I ci, co się jej podobają, nawet na nią nie spojrzą, a z przypadkową osobą nie planuje…. Obie mówią to samo – „mam 30 lat i nikt mnie nie chce. W czym zawiniłam? I jak znaleźć miłość po 30?”
Czas na miłość?
Jedna z ludowych teorii głosi, że trudność ze znalezienia miłości po 30 wynika z przespania odpowiedniego momentu. Czas, kiedy dziewczyna powinna „poświęcić” na poznawanie ludzi, wcale nie w znaczeniu cielesnym, ale osobowościowym, charakteru, spędza ona na czymś innym.
Gdy jest w wieku 16, 17, 18 lat, czy jeszcze później jest po 20, nie poznaje chłopaków. Nie rozmawia z
kolegami, nie przyjaźni się z nimi. Im jest starsza, tym bardziej poświęca się rozrywce. Stawia na zabawę.
Często niestety taką, która jest bardzo powierzchowna. Nie sprzyja zbudowania z kimś trwałej, stabilnej relacji. Jest fajnie póki jest fajnie. Wydaje się, że tak można, a jednak po czasie okazuje się, że czegoś brakuje.
W miłości w dorosłym życiu pomagają przyjaźnie z okresu nastoletniego, rozmowy z koleżankami, kolegami, integrowanie się z rówieśnikami. Osoba, która notorycznie wybierała naukę, czy zwyczajnie samotne siedzenie w pokoju (z różnych powodów) często w przyszłości ma problem z budowaniem stabilnych i wartościowych relacji.
Na wszystko jest bowiem odpowiednia pora. W okresie nastoletnim i wczesnej dorosłości jest czas na przyjaźnie, długie rozmowy, wspólne spędzanie czasu, hobby. Na to wszystko, co niektórzy uważają za stratę czasu. A inni wprost przeciwnie, bo rozumieją, że czas z rówieśnikami buduje naszą świadomość na temat tego, z kim się najlepiej dogadujemy, co jest dla nas ważne, a co mniej. Tę lekcję trudno później odrobić.
Wszyscy normalni mężczyźni są już zajęci?
Osoby mówiące, że „mam 30 lat i nikt mnie nie chce” często zwracają uwagę na brak odpowiednich mężczyzn wokół. Narzekają, że „wszyscy normalni mężczyźni są zajęci”.
I choć to zbyt daleko idące uproszczenie, to jednak coś w tym jest. Wielu mężczyzn po 30 ma już ustabilizowaną sytuację życiową. Najczęściej mają już partnerki, niektórzy rodzinę, dzieci. Grupa, z której można wybierać potencjalnego partnera jest znacznie mniejsza niż jeszcze 10 lat temu. I to dla wielu kobiet jest problemem.
Bo znalezienie odpowiedniej osoby ogólnie jest trudne. Gdy grupa „kandydatów” się zawęża, może być to niemal niemożliwe. Statystyka nie kłamie.
Mam 30 lat i nikt mnie nie chce
Problemem jest też nastawienie oraz to, co myślimy o sobie. Niestety niskie poczucie wartości nie sprzyja budowaniu relacji. Poza tym pesymizm i przekonanie, że na pewno się nie uda – również.
Najpierw, żeby mogło się w ogóle udać, należy popracować nad tym, co myślimy o sobie i jak widzimy swoją przyszłość.
Nauka mówi, że im bardziej wartościową osobą jesteś, tym masz większą szansę poznać równie wartościową osobę. Teoria dobierania się w pary głosi bowiem, że swój ciągnie do swojego. Osoby podobne do siebie częściej budują trwałe i szczęśliwe relacje.
Zanim znajdziesz idealnego dla siebie partnera, stań się taką partnerką, jaką chciałby mieć mężczyzna z Twoich snów.
Wysokie wymagania
I tu dochodzimy wreszcie do bolesnej kwestii, tematu tabu, o którym się nie mówi lub wspomina niechętnie. Mianowicie – do tego, czego oczekujemy od siebie, a czego od innych.
Zbyt wiele kobiet zamiast rozpocząć poważną pracę nad sobą i spróbować zrekompensować swoje braki na własnym podwórku, próbuje swoje problemy przerzucić na barki innej osoby. Zamiast rozwijać się, wybierają opcję poszukiwania kogoś, kto będzie ideałem, który przyćmi jej wady. Zbyt wiele kobiet wymaga za wiele od innych, natomiast za mało od siebie.
Czasami wysokie wymagania są uzasadnione. To ta druga strona medalu. Wiele kobiet naprawdę jest perfekcjonistkami, łączy na co dzień wiele ról i wymaga równie wielkiej życiowej biegłości od mężczyzn.
Skoro wiedzą, że same dają radę, to są przekonane, że mężczyźni również powinni. Jednak takich osób
jak one jest przecież niewiele.
Im bowiem bardziej nietypowa i pod wieloma względami doskonała ona jest, tym z większym prawdopodobieństwem można nazywać ją wyjątkiem. Rodzynkiem w cieście. Trudno znaleźć kogoś równie dobrego.
Paradoksalnie kobiety stały się zakładniczkami swojego sukcesu. Ofiarami swojego rozwoju. Im
doskonalsze są, tym trudniej znaleźć im kogoś, kto by im dorównał.
Jest też tak zwana trzecia strona medalu. Natura tak to wymyśliła, że uważamy się generalnie za mądrzejszych i atrakcyjniejszych od innych. Nasz punkt widzenia jest najważniejszy. Niewiele osób umie krytycznie spojrzeć na siebie i własne postępowanie. Stąd nasz osobisty obraz potrafi być zakrzywiony, co jednak ma uzasadnienie ewolucyjne. Nie liczy się prawda, ale nasze dobre mniemanie na swój temat.
Co można byłoby polecić Kasi i Beacie?
Wróćmy jednak do Kasi i Beaty z początku naszej opowieści. Co możemy im polecić? Jak powinny się zachować?
Ich życiowe historie są różne, jednak powody ich rozczarowań podobne. Dziewczyny powinny zainwestować w siebie, w swój rozwój, dobre samopoczucie, wygląd. Mniej zwracać uwagę na poszukiwanie tego jedynego, a bardziej skupić się na tym, żeby polubić siebie i zwyczajnie zakochać się w życiu.
Podstawowym wyzwaniem może być zbudowanie takiej przestrzeni, w której dziewczyny będą czuły się dobrze, nie będą miały poczucia straty. Poczują się same ze sobą miło, odnajdą radość w świecie wewnętrznym, ale też zewnętrznym. Zaczną budować relacje, przyjaźnie, spotykać się z ludźmi. Nie będą koncentrowały się na tym jednym, ale stworzą sobie takie życie, w którym będą szczęśliwe.
W takich właśnie sytuacjach miłość po prostu przychodzi. Przychodzi do tych, którzy kochają siebie i świat.
3 komentarze
Po prostu Panie właśnie chuknęły w mur.
Były na tyle głupie że zamiast rwać męża w najlepszym wieku 20-25 lat to te czekały aż się produkt przeterminuje i będzie za stary do spożycia.
Teraz modlić się i brać co leci…
Trzeba o siebie zadbać i fizycznie i umysłowo. I przestać zajmować się nieistotnymi głupotami jak dziecko.
Miłośc nie przxyjdzie. Bo musiałyby spojrzeć na tych starszych o 10-15 lat. Żeby potrafili spełnic warunki socjo-ekonomiczo psychologiczne. Na co 30-ki odpowiedzą „fej co za dziad”. Po drugie ONI sa zwykle zajeci albo własnie uwalniaja sie z toksycznych zwiazków. I związek to ostatnie, czego potrzebują i o czym myslą. Po trzecie, olbrzymi wpływ ma manosfera, internetowa sieć tematyczna o własnie relacjach z kobietami również. I w wyniku dzielenia sie informacjami, męzczyźni dochodza do wniosku, że związek jest absolutnie wykluczony. Nigdy więcej, albo „nie wchodzę w ten system”. Wolą zachować swoje pasje, znajomości, kariery, rozwój, niż to wszystko poświęcić lub podporządkować związkowi. Mężczyźni wyszli z Matrixa, który im wmówił że związek to najwyższe dowartościowanie męzczyzny, podnosząca mu status i łechcąca ego. Nie, związek to coraz bardziej obciach. Prascujesz na to, a szacunku zadnego, przestrzeń niewielka, itd. Jeśli kobiety dalej będą tak mocno brnęły w feminizm jak obecnie, w ten mizoandryczny, głównego nurtu, roszczeniowy i prymitywny bo chamski, tym bardziej będa karmić mizoginię wsród męzczyzn. Męzczyźni dziś nazywają swoje psy lub koty „Mizogin”. To już nie jest słowo obraźliwe, to uznanie i pochwała. Koloryzuje oczywiście, ale lekko. Nikt nie wsiada do samolotu, jesli prawdopodobieństwo katostrofy wynosi 50%. A takie jest ruyzyko związku.