Mąż, dzieci, praca, dom…a na końcu gdzieś tam ja. Ledwo się dostrzegam. A Ty się widzisz?
„Dorastając, uczymy się, że wszystko jest ważniejsze od nas: mąż, dzieci, sąsiedzi, nieznajomi, a nawet praca. (…)
American College of Cardiology w Atlancie opublikował kiedyś ważny raport, z którego wynikało, że kobiety są bardziej narażone na śmierć z powodu ataku serca niż mężczyźni – bo za późno zgłaszają się do szpitala. Zwykle zajmuje im to godzinę dłużej niż mężczyznom od chwili, gdy zauważą symptomy.
Może to zaskakiwać lekarzy i badaczy, ale nie kobiety. Kiedy facet ma bóle klatki piersiowej, dzwoni na pogotowie i jedzie do szpitala. A kobieta?
Dochodzi do wniosku, że ból może oznaczać coś poważnego, dlatego piecze lasagne, a potem robi klopsa i zapiekankę z tuńczykiem, żeby rodzina miała co jeść przez tydzień, który ona spędzi na oddziale intensywnego nadzoru kardiologicznego.
Kiedy otwiera lodówkę, żeby schować przygotowane posiłki, nie może znieść widoku spleśniałego sera żółtego i gnijących resztek, więc wyrzuca je do śmieci i myje półki. Pakuje wszystkim drugie śniadanie, zanim sama spakuje się do szpitala. A gdy zagląda do łazienki po szczoteczkę do zębów, przy okazji szoruje umywalkę, wannę i toaletę.
Przychodzi jej do głowy, że następnego dnia rodzinie zabraknie czystej bielizny, wrzuca więc do pralki białe rzeczy i składa wyjęte z suszarki ubrania. Wychodzi do szpitala, kiedy wszyscy już zjedli, odrobili lekcje i wykonali swoje obowiązki domowe.
W drodze do szpitala podwozi córkę na trening piłki nożnej, oddaje przetrzymane książki do biblioteki i zgłasza się do pomocy w przedszkolnym programie nauki czytania.
Zanim dojedzie na pogotowie, ociera się o śmierć. Ale przed oczami nie widzi scen z własnego życia, tylko te z życia swojego męża i dzieci.
Kobiety od zawsze bagatelizują własne potrzeby i ignorują swój ból. Nieustannie stosujemy wobec siebie inną miarę. Stawiamy siebie na ostatnim miejscu. Nikogo innego nie traktujemy tak fatalnie jak siebie. Regina Brett – „Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwymi”
Powyższy cytat świetnie pokazuje naszą typową kobiecą mentalność – poświęcającą, umartwiającą się i robiącą dobrą minę do złej gry. W postawie tej nie ma miejsca na osobiste potrzeby. Czas dla siebie? No to przecież jakaś kpina! Może kiedyś znajdę chwilę, ale teraz są inne ważniejsze rzeczy. Życie wypełnia: mąż, dzieci, dom, sprzątanie, gotowanie, robienie zakupów, praca zawodowa…
Gdzieś tam na horyzoncie jest ledwo dostrzegalny zarys, chyba go poznaję…. Tak niewyraźny, że trzeba przetrzeć oczy, by go dojrzeć. Z odległości trudno zobaczyć jakiekolwiek szczegóły, nie słychać też wołania, które skutecznie zostało zagłuszone i wypchnięte poza margines, w którym przypomina głuchy szept. Halo? Ale to chyba…ja?
Może spróbuję sobie coś powiedzieć? Jakież zdanie, które nie będzie zaczynać się od „mój mąż”, „dzieci…”, „praca” lub „co na obiad”. No dobra, ale przecież nie wymarzę wszystkich wokół? I kiedy mam myśleć o sobie?
Chyba tylko wtedy, kiedy śpię? Prawda?
Gdy nie myślisz o sobie…
Po latach oderwane od własnych potrzeb, mamy kłopot, by na nowo siebie poznać, zrozumieć i zaprzyjaźnić się z sobą. W konsekwencji zaczynamy siebie traktować surowiej niż kogokolwiek innego. Jak wroga.
Przeszkodą jest powszechny brak czasu. Żeby zadbać o siebie, trzeba byłoby poświęcić na to trochę energii. Tymczasem zazwyczaj po dniu pełnym trudów nam jej brakuje. Wymęczone codziennymi obowiązkami nie patrzymy dalej niż wokół siebie, a tam zawsze znajdziemy coś „ważniejszego”. Planujemy kolejny dzień, skutecznie i systematycznie ignorując własne potrzeby.
Jakie są tego skutki?
Co się dzieje, gdy ignorujesz własne potrzeby?
- Inni Cię wykorzystują, ignorują i nie szanują.
- Poświęcasz się, nakręcając spiralę pomocy, której sama nienawidzisz i której nikt nie docenia.
- Odczuwasz winę, gdy zrobisz coś dla siebie.
- Przyciągasz do siebie niewłaściwe osoby – wampirów emocjonalnych, narcyzów, toksyków.
- Czujesz się mało ważna.
- Przestajesz czerpać radość z życia tu i teraz.
To tylko niektóre zagrożenia, które wprost wynikają z ignorowania własnych potrzeb.
Chcesz poznać je wszystkie?
Nie warto…
16 komentarzy
W ten weekend poświeciłam się totalnie potrzebom swojego organizmu, który się zbuntował i połozył mnie do łóżka na dwa dni 🙂
A widzisz, „poświęciłaś się”, bo nie miałaś wyjścia.
Życzę Ci więc, aby od teraz dbanie, kochanie i opiekowanie się sobą stało się Twoim nowym codziennym nawykiem! 🙂
😉 Już jest dobrze? 🙂
Mimo, że jestem jeszcze młoda i nie założyłam rodziny, doskonale rozumiem co chciałaś pokazać 🙂 Pozdrawiam i życzę szczęścia i miłego dnia! <3
Mnie najbardziej śmieszą tzw. matki – Polki. Poświęcają się dla rodziny, a potem żalą się, że nikt ich nie docenia. Jeżeli jest im tak źle, to po co zakładały rodzinę? Trzeba mieć poczucie własnej wartości, a nie uzależniać jej od tego, czy ma się męża czy nie.
Brawo! Tak nalezy dzialac 🙂 Zgadzam sie z Toba, ze kobiety czesto sie zbyt poswiecaja, a nikt tego nawet nie docenia…
Również robię takie porządki „przy okazji”.. Idę do kuchni po wodę – a umyję sobie zlew! Idę do łazienki po gumkę do włosów – a machnę se lustro, bo jakieś przybrudzone! Dlatego mówię, że ja zawsze sobie coś znajdę do roboty, ale weekendy są dla mnie! Trzeba o siebie dbaaaaaaać! 🙂
Pozdrawiam, M.
Skąd ja to znam 😉
Hej, mam nadzieję, że wybaczysz mi dłuższą nieobecność! Zmieniam pracę i jest to moja największa rewolucja zawodowa ever! Ja uważam, że najgorszą konsekwencją zaniedbywania swoich potrzeb przez kobiety jest stanie się cierpiętnicą. Nie znoszę, nie cierpię, nienawidzę marudzenia jakie życie jest złe, bo dzieci do nakarmienia, a 'jak ja nie zrobię to nikt’. Dostaję szału po prostu, a mam w swoim otoczeniu taką kobietę, która absolutnie zapomniała o sobie i wini za to cały świat.
Iwono, wybaczam, wybaczam 🙂 Trzymam kciuki za nową pracę! 🙂
Chyba wiem, o czym piszesz…też nie znoszę narzekania. Wkurza mnie to strasznie, zwłaszcza takiego bezproduktywnego wydobywającego się z ust osób, które nie potrafią inaczej. Aż chciałoby się podejść i powiedzieć prosto z mostu – to zmień to. Nie narzekaj, ale rusz tyłek…
Jakbym czytala o sobie
Ojjj faktycznie. Pięknie to wszystko dostrzegłaś. Kobiety chyba zawsze o sobie myślą na samym końcu…
Dla mnie siłą napędową życia są moje pasje i nie wyobrażam sobie z nich rezygnować.
Mam podobnie. Trzeba mieć coś tylko swojego…pasje tu świetnie pasują
Dlatego trzeba mieć „coś” co oderwie na od ciągłych obowiązków domowych czy tych w pracy . Wyjście do kina, spotkanie z przyjaciółką, czy prowadzenie bloga 🙂
Otóż to 🙂