Męska zazdrość – gdy on zazdrości Tobie sukcesów
Mężczyzna zazdrosny o kobietę? Żadna sensacja. Mężczyzna zazdrości kobiecie? O, to już zaskakujące. Czego bowiem faceci, tak często przekonani o wyższości własnej płci, mieliby zazdrościć swoim partnerkom? No chyba tylko tego, że w sobotni wieczór, w klubie, dziewczyna ma dużo większe szanse na darmowe drinki.
W prawdziwej zazdrości nie chodzi jednak wcale o randkowe profity. Mężczyzn coraz bardziej irytuje fakt, że kobiety stają się samodzielne i całkiem nieźle w tej niezależności się odnajdują. Czasami idzie im nawet lepiej niż facetom i to właśnie budzi potwora o zielonych oczach – sukces partnerki cieszy, ale nie wtedy, gdy zagraża własnej pozycji.
Kobiety tego nie robią, męska zazdrość
Kobiety mogły być dobrymi żonami i matkami, mogły spełniać się w dobroczynności, ale poza tym zamkniętym, babskim światem miały niewielkie pole do popisu. W prawdziwym świecie wykazywali się niemal wyłącznie mężczyźni, nic dziwnego zatem, że tak wielka ich część do tej pory nie uważa kobiet za godnych rywali. I dlatego też kobiece osiągnięcia inne niż macierzyństwo czy gotowanie zbywane są wzruszeniem ramion, a jeśli te sukcesy są dziełem życiowej partnerki, bardzo często budzą wrogie uczucia.
Mężczyźni mogą się czuć niegodni kobiety, jeśli widzą, że jest ona z innej ligi, ale według tych kobiecych kryteriów. Jesteś taka piękna, taka wrażliwa i czuła, pełna dobroci, zupełnie na to nie zasługuję – tak, to jeszcze może przejść przez gardło. Gdy jednak kobieta wybija się ponad przeciętność na zupełnie innych, bardziej męskich polach, tylko nieliczni potrafią wziąć to na klatę.
Niezwykle ciężko jest pogodzić się mężczyźnie z faktem, że interesująca go kobieta zarabia więcej, jeździ droższym autem, ma wyższe stanowisko, jest inteligentniejsza, zna się lepiej na fizyce albo historii wojskowości. Przygotowania do maratonu, znajomość sztuki walki, fajne i wpływowe przyjaźnie, samodzielna wymiana koła i montaż karnisza to kolejne ciosy w męską ambicję. Słowem, każda rzecz budująca wyższy status społeczny i zwiększająca kobiecą niezależność jest postrzegana jako zagrożenie, zwłaszcza gdy mężczyzna sam czuje, że do ideału to mu bardzo daleko.
Przyznać trzeba, że część kobiet rozumuje podobnie. Własne dojście na szczyt raduje, ale gdzieś tam w głowie rodzi się rozczarowanie, że życiowy partner nie dotrzymuje kroku. To zaś może w końcu doprowadzić do rozstania, bo jakoś tak wydaje się to bardziej normalne, że w związku właśnie mężczyzna ma być mądrzejszy, bogatszy i na wyższej pozycji.
Zwycięzcą ma być mężczyzna
Awersję do kobiet sukcesu mają głównie mężczyźni bardzo przeciętni, bez własnych osiągnięć, za to z licznymi kompleksami. ‘Samowolka’ kobiet budzi w nich agresję, ponieważ wytrąca im z ręki w zasadzie jedyny argument przemawiający za tym, by mieć w związku wyższy status – mężczyzna jest lepszy bo tak, a kobieta to tylko kobieta. Stłumienie kobiecej ambicji pozwala zachować ten wygodny stan, panna nie ma się jak wykazać, zatem facet może chełpić się swoją wyższością.
Ale to wcale nie tak, że sukcesami kobiet zagrożeni czują się wyłącznie życiowi nieudacznicy. Źle to działa także na mężczyzn, którym teoretycznie niczego nie brakuje, też mają ciekawe życiorysy, oryginalne hobby, zawodowe osiągnięcia. A jednak. Podziwiają swoje partnerki, ale tylko do pewnego momentu. Właśnie tego, w którym kobiecy sukces zaczyna przebijać ten męski.
Dlaczego ich tak to boli?
Od dawien dawna panowie walczyli o względy pań, ale nie rywalizowali z nimi. Męska dominacja była z urzędu. Facet mógł się wykazywać, demonstrować swoją przewagę, ale tylko w starciach z innymi facetami. I do tej pory większość mężczyzn nie widzi w kobiecie równego sobie przeciwnika, tylko jakąś upokarzającą przeszkodę. Przegrać z innym mężczyzną – boli, ale takie życie, czasami trafia się po prostu na mocniejszych rywali. Jednak przegrać z kobietą… Trudno o większy wstyd, to jak być mistrzem wagi ciężkiej i dać się obić cherlaczkowi w okularkach. Kobieta po prostu nie ma prawa być od faceta lepsza.
To burzy naturalny porządek
I nawet nie powinna. Bo jak zawsze, gdy mężczyznom to wygodne, pojawia się nieśmiertelny argument o naturze. Kobiecie jest do twarzy z uległością, a nie parciem na szkło, może się spełniać w tych rzeczach, do których natura ją powołała. I na nic tłumaczenia, że od czasów jaskini ludzkość zmieniła się przeogromnie, akurat pozycja kobiet ma być taka, jak u patriarchalnych praprzodków.
Trzymanie się tego podziału ról sprawia, że kobieta często musi wybierać – albo sukcesy, albo szczęście w miłości. Mężczyźni bowiem patrzą na osiągnięcia swoich partnerek zupełnie inaczej niż one – dla kobiety sukces jej męża to zazwyczaj powód do radości, dla mężczyzny sukces żony to w wielu przypadkach jego osobista porażka. Nieważne, że nie konkurował z nią osobiście, wystarczy, że jej coś super wyszło, a jemu nie, by samoocena poważnie ucierpiała.
To świetnie pokazuje, jaką rzeczywistą wartość mają słowa o równouprawnieniu i szacunku do kobiet. Dziewczyny są fajne, nikt im już niczego nie zabrania i tak dalej, ale gdy przychodzi co do czego, to mężczyzna jest drugi po Bogu i żadna baba tego nie zmieni. Ona chce dorównać facetom? Nie w naszym wszechświecie. Wygrywa? Pewnie otacza się męskimi pipkami, z prawdziwymi samcami nie miałaby szans, ale jak równa do patałachów, to może się jej wydawać, że w czymś się wybiła. Taka ideologia ‘czarodziejskiej różdżki’ – masz penisa, jesteś zawsze wybitniejszy od tych, którzy go nie mają.
Ciężko się z tym pogodzić
Stąd właśnie tendencja do deprecjonowania kobiecych osiągnięć. Awans w pracy to zasługa parytetów, seksu z szefem, politycznej poprawności, rzadko kiedy talentu. Wygrana w konkursie – to samo. Kobiecie coś się udało, bo mężczyźni musieli jej ustąpić, żeby nie było, że seksizm i wyzysk. Złego słowa na księżniczki powiedzieć nie można, gdyby musiały walczyć o swoje jak mężczyźni, nie zdobyłyby nawet połowy tego, co mają dzięki męskiej uprzejmości. Ok, jest wybitną matematyczką, ale dać ją do kopalni i zaraz wyjdzie ile warta jest ta ‘babska siła’. Sukces bywa nawet argumentem w kłótni, na zasadzie: zrobiłaś doktorat, taka jesteś mądra, to sobie sama maluj ściany.
Zazdrosny mężczyzna
Zazdrosny mężczyzna nierzadko ostentacyjnie ignoruje sprawy swojej partnerki, wręcz utrudnia jej życie, skarżąc się na jej służbowe wyjazdy (pewnie mnie zdradzasz), odmawiając swojego towarzystwa na ważnych służbowych imprezach (twoi współpracownicy to idioci), kręcąc nosem na nadgodziny czy wyjścia z przyjaciółmi (musiałem sam jeść kolację). Wzbudza w niej poczucie winy, zarzucając egoizm i brak prawdziwych uczuć, skoro wiecznie coś jest ważniejsze od związku.
Jednocześnie stara się pokazać, że on wcale nie jest gorszy. Kiedy tylko kobieta powie coś o swojej pracy, podwyżce albo życiówce na 10 km, jej partner zaraz przypomni własne osiągnięcia, a choćby te sprzed pięciu lat, sukces to sukces, zawsze się liczy. I tak próbuje poprowadzić rozmowę, by ostatecznie kobieta obdarzyła go komplementem i przyznała, jaki to z niego super gość.
Jestem lepsza, ale tego nie powiem
To bardzo popularna metoda na załagodzenie konfliktu, danie do zrozumienia, że kariera, zarobki i fascynujący przyjaciele w żadnym razie nie przyćmiewają mężczyzny, on wciąż jest bardzo, bardzo ważny. Metoda skądinąd słuszna, ponieważ kobietom zdarza się niekiedy w tak dobitny sposób demonstrować swoją przewagę na jakimś polu, że ich partnerzy czują się naprawdę paskudnie. Mają wrażenie, że są zupełnie zbędni – skoro ona jest taka świetna, ze wszystkim sobie doskonale radzi, to po co jej związek? Żeby mieć pachołka? Kobiety też nie lubią, gdy faceci prężą muskuły i wyliczają, w czym przewyższają płeć przeciwną. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.
Mężczyźni i tak często nie radzą sobie w nowej rzeczywistości, mają kryzys tożsamości, nie przyzwyczaili się jeszcze do tego, że coraz mniej obszarów jest wyłącznie męskich, a obecność kobiet na tych polach może w zaskakujący sposób zmienić układ sił. To normalne, że taki zagubiony facet chciałby usłyszeć od partnerki nie tylko opowieści o jej własnych sukcesach, ale też coś miłego dla siebie. Zobaczyć, że jest dla niej w pełni wartościowym mężczyzną.
Rozwiązanie jest bardzo łatwe – warto dać się wykazać partnerowi, pozwolić mu pobłyszczeć, niech zbuduje na tym większą pewność siebie. W końcu ludzie, którzy naprawdę się kochają, nie pozwalają, by druga połówka czuła się gorsza.
A kto doceni mnie?
Z drugiej strony, niemal każda taka rada koncentruje się na samopoczuciu zazdrosnego mężczyzny. W tym przypadku zazdrosnego bez powodu, bo nie boli go jakaś kobieca podłość, a jedynie to, że jej się coś w życiu udało, a jemu nieco mniej. Dlaczego kobieta musi za to przepraszać i ratować męską dumę przed cierpieniem? Mężczyźni jakoś nie czują się skrępowani manifestacją własnej przewagi, nie zastanawiają się, czy kobiecie jest przykro, kiedy oni się chełpią swoją siłą, pieniędzmi i pozycją. A tu nagle stają się tacy wrażliwi. Obraza majestatu, bo partnerka miała czelność wspiąć się trochę wyżej. Tak faceta upokorzyć!
Prawie wszystkie taktyki mające na celu ratowanie związku, w którym kobieta osiąga wysoką pozycję, sprowadzają się do pielęgnacji komfortu faceta. Ustąp, żeby jemu było dobrze, nawet gdy to kosztem siebie. Nie epatuj swoimi sukcesami. Nie prowokuj do zazdrości, udaj głupszą. Chwal go ile możesz. A gdzie w tym miejsce na kobiece ego? Ono już nie zasługuje na dopieszczenie? Nie mówiąc już o tym, że to notoryczne umniejszanie kobiecych osiągnięć tylko utwierdza mężczyzn w przekonaniu, że płeć przeciwną biją na głowę.
Umniejszanie kobiecych osiągnięć
Oczywiście, że nikt nie lubi przemądrzałych samochwał, choć tak się składa, że męskich przechwałek aż tak mocno się nie krytykuje, no ale one są przecież ‘naturalne’. Dlatego kobiety rzadko kiedy czują się sukcesem męża zagrożone, wręcz przeciwnie, widzą w tym szansę także dla siebie i zdecydowanie częściej dopingują partnera w jego dążeniach.
Trudno orzec, ile w tym prawdziwej natury, a ile po prostu przyzwyczajenia, bo lata wdrażania do uległości wobec mężczyzn robią swoje. Wciąż się uczy dziewczynki, by hamowały własne ambicje dla dobra związku, może więc czas najwyższy, aby zacząć uczyć chłopców, że przewaga kobiety to żaden koniec świata i wstyd na całe życie? Wszystkim byłoby dużo łatwiej, gdyby panowie dostrzegli w sukcesach partnerki punkty także dla siebie – patrzcie, tyle osiągnęła, a jest właśnie ze mną. Tymczasem ciągle się im wmawia, że to jakiś afront. A przecież dobro związku nie powinno oznaczać, że spełniony jest tylko mężczyzna.
19 komentarzy
W związku, gdzie panuje także przyjaźń nie ma mowy o takiej zazdrości, powinniśmy się wspierać we wszystkim, myślę, że czasami problemem mogą być zarobki, mężczyzna czuje sie zawstydzony gdy kobieta zarabia więcej…
Może i przyjaźń ale facet to facet i pewnych zachowań się nie zmieni
O tak! Znane to jak świat stary! Kiedy ja studiowałam molekularną biologię to był popularny kierunek wśród płci żeńskiej. W grupie było zaledwie kilka chłopaków. Kiedy zaczęłam pracę wszyscy szefowie byli praktycznie mężczyznami. Teraz trochę się to zmieniło ale wciąż daleko do gender równowagi.
Ach te męskie ego… Fajny tekst! 😀
„Prawie wszystkie taktyki mające na celu ratowanie związku, w którym kobieta osiąga wysoką pozycję, sprowadzają się do pielęgnacji komfortu faceta. Ustąp, żeby jemu było dobrze, nawet gdy to kosztem siebie. Nie epatuj swoimi sukcesami. Nie prowokuj do zazdrości, udaj głupszą. Chwal go ile możesz. A gdzie w tym miejsce na kobiece ego? Ono już nie zasługuje na dopieszczenie? Nie mówiąc już o tym, że to notoryczne umniejszanie kobiecych osiągnięć tylko utwierdza mężczyzn w przekonaniu, że płeć przeciwną biją na głowę”
O, TO, TO! A zakończenie też świetne! W ogóle cały tekst uważam za bardzo wartościowy. Przydałoby się go podlinkować tu i ówdzie w sieci. Ale chociaż wszystko rzeczowo, zwięźle i prosto wyjaśnione, to i tak zapewne wywołaby niezłą burzę. Zwłaszcza w niektórych kręgach.
Trudny temat… niekoniecznie musi istnieć w związku ale np. w pracy, w rodzinie. Mam nadzieję, że wśród obecnych maluchów te stereotypy tracą już nieco na sile…
Znam taki przypadek. Mój kuzyn był tak zazdrosny o sukcesy swojej żony że znęcał się nad nią. Na szczęście zostawiła go w cholerę i żyje sobie dobrze, a on… no cóż… udaje
Bardzo dobrą decyzję podjęła…a kuzyn…do poprawki.
Niestety najgorsze co może być w związku to różnice w ambicjach co do celów życiowych…i czasem, nawet z wielkim żalem trzeba się rozstać z kimś, kto ciągnie do tyłu i nie daje się rozwijać…
Na sali sądowej w czasie rozwodu mój ówczesny jeszcze mąż powiedział – bo żona się chciała rozwijać, a ja to stopowałem. Drugi mąż robi mi kanapki i donosi kawę, gdy w nocy domykam projekty. Przysyła kwiaty do pracy, gdy mam ważne spotkania i prezentacje
W jakim wieku wyszlas za maz ponownie? długo szukalas drugiego meza? gdzie sie poznaliscie? dlugo jestescie razem? moj maz jest zazdrosny o mnie i tez o moje pieniadze… mam nadzieje ze to sie kiedys skonczy…
Rywalizacja w zwiazku jest mega slaba
Mądry facet będzie wspierał A głupi zazdrościl
Znam parę, która ma podobny problem. Ona twarda, zaradna, samodzielna kobieta sukcesu, dla której praca to pasja i pasja to praca, a on jej zazdrości, że umie to połaczyć i świetnie sobie radzi!
Przede wszystkim faceci się boją silnych kobiet…
Jak ognia haha. Jak jest miła i uczynna spoko, zbyt nie zależna oo to już przesadza…
No tak… teraz już rozumiem, dlaczego, gdy dostałam propozycję doktoratu, usłyszałam od męża „jak chcesz, to sobie rób doktorat, ale ja ciebie wspierać nie będę”..
O rzesz…:( Przykre to
Jak ja robiłam doktorat, to przez 3 lata ani mąż, ani nikt z jego rodziny nie zadał nawet pytania na jaki temat, albo jak mi idzie itp. Był to temat wysoce wrażliwy. A jak zdawałam egzaminy, a dziecko się rozchorowało, to nagle wymyślił, że jedzie w „delegację”. Oczywiście była to ściema, żeby mi pokrzyżować szyki i utrudnić wszystko . Ostatecznie pojechałam na ten egzamin z wymiotującym w aucie dzieckiem, które zostawiłam u mamy (ta wzięła go na dyżur pediatryczny), a po zdaniu egzaminu (na 5), wpadłam z hukiem do przychodni, żeby ogarnąć dziecko. No rozdwoić się nie dałam rady.
To jedna z historyjek. Małżeństwo nie przetrwało rzecz jasna.
Jak teraz o tym myślę, to nawet z grzeczności, tak pro forma zapytałabym – będąc w podobnej sytuacji, co to za obszar badań chociaż, żeby to jakoś wyglądało po ludzku, nawet dla zachowania resztek przyzwoitości. Jak wielka musiała być zazdrość i wrogość? No bo, jak to tak? Dzidziusiem nie miał się kto zajmować, a on odpowiedzialności bał się jak ognia….