Mężczyzna nie chce „pomagać w domu”? 5 rzeczy, o których pamiętają „leniwe” kobiety
Od lat słyszy się te same dyskusje o mężczyznach, którzy nie poczuwają się do obowiązku wspierania swoich kobiet w prowadzeniu domu. Nie sprzątają, nie zmywają, ba nawet nie potrafią wstawić szklanki do zmywarki, odstawić rzeczy na swoje miejsce. Dlaczego? Bo nie. Po co? Skoro ich druga połówka zrobi wszystko „lepiej” i to jeszcze w ekspresowym tempie.
Niezależnie od tego, czy kobieta sama pracuje zawodowo czy też nie, prowadzenie domu jest zazwyczaj po jej stronie. Tak, zgadza się, są kobiety, które to lubią i nie protestują. Ale umówmy się – większość z nas chciałaby większej „pomocy” w domu, większego zaangażowania. To właśnie brak wsparcia mężczyzn w domowych obowiązkach stanowi jeden z częstszych powodów kłótni w związku. Postawione pod ścianą narzekamy, ględzimy, marudzimy, upominamy, prosimy, a nawet błagamy… Efekt?
Żaden.
Dlatego bezsilne wzruszamy ramionami i bierzemy się za „robotę”. Samo się przecież nie zrobi… I w ten sposób popełniamy ten sam błąd od wieków.
A co na to mężczyźni?
Wiadomo, wykorzystują sytuację. Przecież nie są głupi…swoje dziewczyny, narzeczone, żony traktują jak całodobowe służące, które bez mrugnięcia okiem zrobią wszystko, by w domu było przyjemnie. Ponieważ „lepiej się na tym znają”, są „do tych celów stworzone”, niezastąpione. A skoro ma się obok siebie takie genialne istoty, to po co się starać?
Mężczyzna nie musi pomagać, czyli problem ze słowami
Skąd przeświadczenie, że mężczyzna ma pomagać w domu?
Co to w ogóle znaczy pomagać? Słyszeliście kiedyś o kobiecie, która pomaga w domu?
Ja nie…
To tak jakby powiedzieć, że mężczyzna ma asystować, być obok, czyli podtrzymywać rurę od odkurzacza, gdy kobieta sprząta lub wysilić się i podnieść stopy, zamknąć okno w drugim pokoju, by nie było przeciągu, gdy ona zmywa, wrzucić skarpetki do kosza w stylu Jordana z zadowoleniem, że udało się trafić.
Mężczyzna wcale nie ma pomagać, on ma uczestniczyć w obowiązkach domowych po równo lub miej więcej 50% na 50%. Dlaczego aż tyle?
A dlaczego nie? Na jakiej podstawie ma być z obowiązków domowych zwolniony?
Bo pracuje i nie ma czasu? A kobieta nie pracuje zawodowo? Często równie intensywnie, co mężczyzna.
Bo mężczyzna nie umie? No to niech się nauczy. Ma dwie ręce, nogi…głowę.
Problem w tym, że wiele kobiet nie chce, by mężczyzna zaczął się uczyć. Nie mają cierpliwości lub serca. Bo są…głupie i sądzą, że on ma prawo być zmęczony, a ona nie. Bo mężczyznom trzeba dogadzać, trzeba o nich dbać. Bo jak będę zbyt ostra, zbyt wymagająca, to on sobie gdzieś pójdzie. Lepiej niech widzi, że ja umiem, potrafię, że jestem zaradna, doskonała i ze wszystkim sobie poradzę.
Problem w tym, że…rzadko poświęcające się służące ktokolwiek docenia. Bo skoro „robota w domu” to kobiecy obowiązek, to po co dziękować?
Lepiej być „leniwą”, czyli dbać o siebie. Serio. To początkowo może być trudne, ale na dłuższą metę bardziej się opłaca.
Zacznij od początku
Kobiety popełniają beznadziejnie głupi błąd. Na początku związku starają się aż za bardzo. Robią wszystko, byle on tylko był zadowolony. Przyzwyczajają mężczyznę do luksusów, nie wymagają żadnego zaangażowania, a potem po kilku miesiącach życia pod jednym dachem, starają się wymusić zmianę zachowania, dojrzewają do tego, by wprowadzić nowe zasady.
Błąd.
Czego nie ustali się od początku, czego nie wypracuje się na wstępie, tego trudno wymagać później. Bo zwyczajnie pojawia się bunt. No jak to tak, wcześniej nie musiałem, a teraz muszę? Co się zmieniło?
Dlatego już od pierwszych dni, od początku wymagaj partnerskiego podejścia do obowiązków. Nie zwalniaj mężczyzny z pewnych zadań tylko po to, by mu się przypodobać. To nieprawda, że kobieta jest lepsza w sprzątaniu, praniu i gotowaniu. Mężczyzna może robić to wszystko równie dobrze.
Walka podjazdowa
Drugi błąd to walka podjazdowa, czyli brak konsekwencji.
Przeciętna kobieta prowadząca dom robi to z większym lub mniejszym zaangażowaniem aż do momentu, kiedy ma dość. Wtedy niczym armata wyrzuca z siebie całą frustrację, narzeka, ale jednocześnie niedługo potem resetuje się i zaczyna wszystko od nowa. Bo ktoś to wszystko musi zrobić. Na zasadzie ponarzekałam sobie, to teraz czas wrócić do pracy, bo w zlewie naczynia, w szafie brakuje czystych majtek….
Niestety taka walka podjazdowa nie jest skuteczna, przeciwnie – utwierdza mężczyznę w przekonaniu, że nie ma sensu jej brać na poważnie.Facet szybko się uczy. Wie, że ona poględzi, ale że jej minie i wszystko wróci do normy.
Tymczasem trzeba działać z myślą o dłuższej perspektywie czasowej, wytrzymując, nawet jeśli będzie trzeba, kilka dni w brudnym i zapuszczonym mieszkaniu wszystko dla dobra sprawy. Jeśli on wie, że kobieta skapituluje i w końcu posprząta, wymuszenie na nim „pomoc w domu” może być niemożliwe. Jeśli jednak kobieta pokaże mężczyźnie, że mówi na serio, reakcja pojawi się prędzej czy później. Kwestia charakterów…i tego kto jest bardziej odporny….
Nie bądź idealna, ale precyzyjna
Trudno dorównać ideałowi. Dlatego zejdź z podium, odpuść, obniż nieco standardy i daj jemu szansę. Pokaż, że sobie nie radzisz, że potrzebujesz pomocy, że zwyczajnie tak dalej być nie może.
Gdy on zacznie działać, milcz. Nie krytykuj i nie patrz mu na ręce. Daj możliwość się wykazać. Być może nie od razu wszystko będzie zrobione wystarczająco dobrze, ale trening czyni mistrza. Nie traktuj też mężczyznę jak dziecka. Pochwal i powiedz o tym, co warto byłoby poprawić. To uczciwe, prawda?
Postaraj się być również precyzyjna i gdy mówisz o odkurzaniu mieszkania, zaznacz, że chodzi również o posprzątanie pod stołami, za kanapą i za drzwiami. Serio on da radę to ogarnąć. To nie jest wielka filozofia.
Pamiętaj o następnym pokoleniu
Jak to jest, że kobiety tak bardzo narzekają na swoich mężczyzn, a wychowują synów na wzór tatusiów-paniczów? Wyręczają, rozpieszczają, nie wymagają absolutnie niczego, podstawiają wszystko pod nos i cieszą się, że tak genialnie sobie z tym wszystkim same radzą…a synuś jest idealnie „zaopiekowany”.
Nie są w stanie nawet wyobrazić sobie, że mogłoby być inaczej…że ich kochany synuś mógłby pobrudzić sobie ręce pracą.
Gdy słyszą, że już dorosły przykładowy Tomuś „robi w domu na równi z żoną”, dostają białej gorączki i irytują się, przeświadczone, że przecież nie do tego wychowywały swoje dziecko. Jak to ich syn na szmacie do podłogi, ścierający kurze, a ona to niby co, królewna piłuje paznokcie w tym czasie? Nie, tak być nie może!
Coś w tym jest prawda?
Dziwnym trafem narzekające żony bardzo szybko zamieniają się w nadopiekuńcze matki i wymagające nie od synów, ale od synowych…teściowe.
To trochę dziwne, bo chcemy pomocy od swojego mężczyzny, ale syna nie damy „ruszyć”, żeby przypadkiem nie zmęczył się biedaczek. Natomiast córki „ciśniemy”, żeby sobie w życiu poradziły. Rozdwojenie jaźni? Gdzie w tym konsekwencja i kobieca solidarność?
Może warto zacząć od początku i wychowywać synów tak, jakbyśmy chciały, by wychowani byli nasi mężowie?
75 komentarzy
Świetny wpis 🙂 Ja mam to szczęście, że maż dobrowolnie i w domu pomaga 🙂 Od zawsze, wstawał nawet w nocy do córki i nigdy mi tego nie wyrzucał 🙂
Jak ja nie huknę,to się śmierdzący leń za nic nie weźmie.Proszę,rozmawiam nic prócz podniesienir głosu nie działa.”Ty tylko zajmujesz się dziećmi” i mam ochotę przywalić w ten głupi pysk.Sprzątaczka,niania,kucharka,panna lekkich obyczjów,nauczycielka,zabawiaczka,sekretarka,księgowa ku*** wciaż za mało!!! Nie tykam strony jego łóżka bo sobie tego nienie życzy a tam jest wszystko po śmieci,butelki,elektonika,ciuchy,skarpetki,gacie no wszystko! Gdy mówie że ma to posprzątać,słysze że to jegonie artystyczny burdel, i nie powinno mnie to interesować.Zbiera śmieci zawając całe mieszkanie,nie potrafi wypełnić dokumentów,napisać cv,wyrzucic nawet głupiego papierka.Nie.ma ochoty uczestniczyć w opiecę nad naszymi małymi dziećmi bo go to nudzi.W końcu wybucham i mówię że jak nie wydorośleje i będzie bardziej odpiedzialny to go zostawię.Tylko że to działa na kilka dni i znowu to samo.Tak jestem głupia że z nim jestem,ale dzieci są już na świecie i staram się to jakoś trzymać razem ze względu na nie.Partner nigdy nie miał ojca,jego biologiczny ojciec się go wyparł a jego matka zamiast udowodnić że to jego syn i pójść do sądu, olała i stwierdziła że sama sobie poradzi mając 19 lat. I TAK WŁAŚNIE ZŁE DECYZJĘ RODZICÓW I ICH WYCHOWANIE LUB JEGO BRAK POWODUJĄ BRAKI W ICH DOROSŁYM ŻYCIU.Wiem że to nie do końca jego wina ale na miłość boską,jeżeli czegoś nie miałeś to starasz się żeby twoje dzieci to miały…
Ja bym się z Toba chyba zaprzyjaźniła. Mam ten sam problem, albo nawet gorszy :)))
Widziecie drogie Panie ja miałam pomocnego męża ale jak urodziłam drugie dziecko to mu się odechciało i teraz tylko śpi na kanapie nie wiem jak przywrócić dawny stan
I mogę przybić z Wami piątkę
Jestem mężczyzną i u mnie sytuacja jest odwrotna. Mam żonę która z początku pokazała że wszystko potrafi i ma chęci. Oboje pracowaliśmy i znajdowaliśmy chwile czasu na ogarnięcie mieszkania. Mieszkałem kiedyś z dziewczyną, która tylko leżała i pachniała, nie tykała się żadnej pracy zawodowej jaki tej w domu, a o obiedzie wracając po pracy można było zapomnieć…. Także wymiksowałem się szybko z takiego układu.
Teraz jestem już kilka lat po ślubie. Dzieci narazie nie mamy, ale i tak jest sporo obowiązków. Żona pracuje 8 h za biurkiem i jest strasznie zmęczona i nie tyka się prac domowych. Wstawia i wiesza pranie, czasem wyciągnie czyste naczynia ze zmywarki. Ja pracuję ciężko fizycznie 10-12h, mniej nie mogę bo grozi mi rozwodem i że mnie wyrzuci z mieszkania (wynajmowanego) i puści w skarpetach, zabierze samochody etc. Zarabiam 2 x więcej niż ona plus nadgodziny, bo zbieramy na własne mieszkanie. Gdy wracam nie mam już sił na jakieś pracę typu sprzątanie itd. Mamy psa którego trzeba wyprowadzać, czesać, czasem umyć. Robię to ja, choć pies jest jej. Chciała rasowego to kupiliśmy, pozostawia on masę sierści, sprzątanie tego to jest udręka. Wszystko w mieszkaniu pokrywają kłaki tego psa. Ona nie może tego sprzątać bo ma alergię i wmawia mi że dostanie ataku i się udusi. Ogólnie jek się sprzeciwiam i mam w dupie ten syf i obowiązki, które wykonuje tylko ja, mam awantury. Sąsiedzi myślą, że jesteśmy jakaś patologia, jeszcze grozi mi policja wmawia że ma siniaki itd. Ta idiotka z nerwów potrafi zniszczyć rożne rzeczy w mieszkaniu i obarczać mnie wina za uszkodzenia. Ogólnie jej matka zachowuje się podobnie leży całymi dniami, jest hipochondrykiem i wymyśla sobie choroby. Teść musi latać na zakupy, chodzić do pracy mimo ze był policjantem i ma już emeryturę. Mieszkania nie ogarnia bo ma już dość. Człowiek ten nawet nie może się w spokoju piwa napić, bo zaraz awantury.
Ja nie mam żadnych używek, ale wydać nie mogę choć kilka stówek na sprzęt sportowy czy poprostu na przyjemności. Ale te dwie pijawki na szmaty rozpieprzaja wypłaty. Na sklepach czują się jak ryby w wodzie. Choroby odchodzą a siły wracają. Jak po wypiciu redbulla latają jak pojeb…
Czasem tęsknię za czasami gdy pracowałem za granicą. Byłem sam, robiłem co chciałem, miałem porządek, pieniądze i czas na hobby. Nie miałem jedynie kogoś bliskiego przy sobie choć teraz wcale nie jest lepiej bo ta się zachowuję ja pijawka i nie mamy już o czym rozmawiać. Z jej strony to tylko rozkazy
U mnie to samo. Tylko że nic już nie działa. Nawet krzyki. Siedzi i patrzy w komputer. Długo już nie wytrzymam. Rozejdziemy się
Na dluzej czlowiek juz naprawde traci sile i checi do zwyklych codziennych obowiazkow…..majac obok siebie kogos kogo trzeba prosic juz nie o pomoc w domu bo w koncu jest podzial, Ja w domu z dziecmi On pracuje, ale przypominac o zwyklym zainteresowaniu dzieci typu jak w szkole, jak sie czujesz, co ci jest itp,On oczywiscie nie wie o co chodzi, z czym problem….wiadomo, a dla mnie to jakies zalosne zebranie o rzeczy ktore samoistnie z siebie powinny byc. Byc na takiej łasce to lepiej byc samemu niz czuc sie ciezarem 🙁
Dosadny tekst.
Ja ostatnio swojemu Mężowi powiedziałam że mam dość wszystkiego robienia w domu. Nie mieszkam w nim sama żebym wszystko miała na swojej głowie. Czasy gdy kobiety zasuwały w domu ze wszystkim się skończyły. Bo wtedy najczęściej facet od samego rana zapierdzielał w polu i przy gospodarce.
Więc albo jest związek partnerski i oboje mamy na sobie obowiązki domowe albo jest koniec.
I wygrałam.
Więc wystarczy postawić tylko na swoim i skutecznie do tego dążyć . Nie robi prania to nie prać jego rzeczy , braknie mu czystych ubrań to szybko nauczy się puszczać pranie. Nie robi nic a nic przy obiedzie to nie jje.
Żona czy tylko partnerka to nie służąca , a jak chce być księciem to czekam na diamęty…
Normalnie jakbys pisala o moim facecie :-D… Pracuje sezonowo … od pazdzirnika do marca siedzi na kanapie i ziewa… porsze go zeby ogarnal lodowke i posparztal w kuchni to focha takiego strzela… ze az mam ochote wyjsc z domu i juz tam nie wracac. Wlasnie umyla burdny piekarnik, bo nie moglam sie doprosic zeby go wyczycil ( sam przygotowuje posilki , wiec to po jego kucharzeniu jest brudno ) . Nawet kumpela kiedys go widzila w akcji i mowi do mnie ” Ty masz cierpliwosc, bo ja bym go wyrzucila z domu za ten balagan co robi przy przygotowywaniu posilkow . Te jego gotowanie nie jest nic warte, skoro po nim sprzatasz 2 godziny :” Dlatego zapisalam sie na kitesurfing i pojechalam 100 km dalej na spot zostawiajac go z brudnym piekarnikiem 😀 Teraz wyslylam mu zdjecie umytego piekarnika z podpisem ” moja praca kosztuje 500 zl i tu nr konta ” .
Rzuć go, od razu będzie lepiej.
Wielu mężczyzn nie pomaga, bo kobiety jedynie delikatnie im to sugerują. A tu trzeba prosto z mostu: nie dość, że powiedzieć jasno, co ma robić (i kiedy!), to jeszcze przypominać. No i być wytrwałą, a nie, że jak nie posprząta to kobieta go wyręczy… O nie. Ja nie znam tego problemu na szczęście. Mój tata to pedant i może nie sprząta najczęściej, ale jak już sprząta to każdy zakamarek. Na chłopaka też nie mam co narzekać – on z kolei może też nie systematyczny, ale za to ma niezwykłą umiejętność – sprząta piorunem i to o dziwo – całkiem nieźle 😉 Pozdrawiam poniedziałkowo 🙂
Ależ to prawdziwe!!! Aż chce sie krzyże podczas czytania. 😀
no lasce tez jak sie czegos nie powie to sie nie domysli, facet lubi konkretnie i na temat, a nie domyslac sie, jak sie chce to chce, a jak nie to po co sobie gitare zawracac jak cos jest nieistotne
Ja często robię, coś gorzej, jak mój mąż On szybciej sprząta, choć mniej dokładnie, ale coś za coś. Jest lepszym kucharzem, jak ja, lepiej doprawia, ja robię za kuchcika i obrabiam składniki W pewnym sensie zamieniłam role w małżeństwie, prym wiedzie mąż Oczywiście staramy się tworzyć partnerski układ.
Czuwając o 1 w nocy przy chorym synku, wnikliwie przeczyrałem cały artykuł i stwierdzam że muszę wziąć się za moją królewne bo ją chyba za bardzo rozpieściłem czas na bunt
Popieram. Ponosimy konsekwencje braku wychowania i obowiązków w dzieciństwie… Raczej wymagań.
Tak masz racje, aby zacząć od początków. Wiem jak to wyglądało kiedy byłam z bratem dziećmi. Chciałabym to jakoś poprawić przy kolejnym pokoleniu. Ale czy nie popełnię innych błędów? Co do mojego męża… on właśnie pomaga. Choć rozdzielamy pracę po 50% to jest to jednak jego pomoc, a nie praca, tylko dlatego, ze jest kilka rzeczy, których nie zrobi i już. Np nie zetrze kurzy. A ja, choć pomoc mam, coraz częściej czuję się kurą domową. Planuję już pomału bunt 😉
U mnie tak było, gdy panowie chcieli się mną wyręczać w prasowaniu.
– Wyprasuj!
– Jeszcze czego, mężczyzna powinien umieść wyprasować koszulę.
– Ale ja nie umiem!
– Pokażę ci jak.
– Ale nie będzie tak dobrze wyprasowana, jak wtedy, gdy ty to robisz.
– Praktyka czyni mistrzem.
uważam, że kobiety są takie z natury, że starają się za bardzo… od samego początku chcą wszystko same robić! nie dopuszczają mężczyzny ani do prania, ani do gotowania czy sprzątania… niestety drogie panie, dużo w tym naszej winy. mężczyzna później nie pomaga, bo po pierwsze – my o to nie prosimy, a po drugie – widzi, że same świetnie sobie ze wszystkim radzimy…:) pozdrawiam ciepło!
Ja często robię, coś gorzej, jak mój mąż On szybciej sprząta, choć mniej dokładnie, ale coś za coś. Jest lepszym kucharzem, jak ja, lepiej doprawia, ja robię za kuchcika i obrabiam składniki W pewnym sensie zamieniłam role w małżeństwie, prym wiedzie mąż Oczywiście staramy się tworzyć partnerski układ.
oj skąd ja to znam? z domu rodzinnego: ja mam się uczyć, być trusią, ładną, zadbaną, umieć sprzątać i gotować. i tak do dziś…
– czekam na męża (rozmowa z moją osobistą mamą), przyjedzie to zrobi naleśniki,
– czemu czekasz, sama nie umiesz?
– nie aż tak dobrze, a on robi je idealnie.
– to się naucz, nie będziesz czekać.
na nic tłumaczenia: czekam bo mogę i chcę. skoro ja robię super-zupy to czemu on nie może raz stanąć nad patelnią? niech poczuje się wyjątkowym naleśnikarzem, że dla mnie smaży, że jest w tym niezastąpiony. a ja uwielbiam naleśniki, to danie na które mogę poczekać i chcę być obsłużona.
potem przeglądam CV ludzi aplikujących:
ona: 2 kierunki studiów, 1 jęz. perfekt, drugi podstawowy, 3 kursy, wolontariat, prawo jazdy obowiązkowo, 2 etaty do tej pory, ale w jednej branży, największy sukces – napisanie projektu celem pozyskania środków z UE (z sukcesem). znaczy widać dziewczyna myśli co robi.
on (ten sam wiek): ukończone studia, jeż. ang. podstawowy, prawo jazdy? zapomnij! największe osiągnięcie: udział w konkursie recytatorskim…w szkole średniej.
i to na tyle.
Mężczyzna nie pomaga. On sprząta dom, w którym mieszka. Takie jest moje zdanie 🙂
Byłam kiedyś na zajęciach, na których psycholog tłumaczyła właśnie zasadę „zagarniania”. To znaczy jedna strona zagarnia obowiązki, bo wydaje jej się, że w ten sposób pokaże drugiej, jak się stara i że ta powinna w ten sposób poczuć się, by ją odciążyć. Ale działa to dokładnie odwrotnie. Skoro chcesz tyle robić – to rób! I zapętla się w swojej bierności, tak jak tamta w przepracowaniu.
W moim domu jest 4 dorosłych mężczyzn. Moja mama całe życie była właśnie taką kobietą – „Chciałabym, by mi pomagali, ale nie chcą to robię sama. Może jak zobaczą, jak mi ciężko i jak się staram, to zaczną pomagać”. BŁĄD! Po co mają to robić, skoro robi to kobieta? I tak zawsze usłyszą „źle to robisz”, „jak widzę, jak to robisz, to wolę sama zrobić” DUŻY BŁĄD. Ja osobiście mam status „leniwa-bałaganiara” w oczach mojej mamy i babci, bo po prostu nie mam wewnętrznego przymusu „ktoś musi to zrobić”. Jeśli panowie nie poczuwają się, by wykonać swoją część obowiązków, ja tym bardziej nie mam zamiaru tego robić. Gdy słyszę „ale tu bałagan, jak mama/Magda (gdy mówi mój ojciec) zajmuje się domem to jest czysto. Gdy tylko ty się tym zajmujesz, od razu jest 2x większy bałagan”. HA-HA-HA.
Mam to szczęście, że mój partner uważa za naturalny obowiązek, że ma swoją część obowiązków domowych. Osobiście nie znoszę zmywać i odkurzać, więc on to robi. Ja gotuję i piorę. Ale pranie powieszamy na zmianę, śmieci wynosimy na zmianę itd.
Normalnym też w naszym związku jest, że gdy jedno nie miało pracy zawodowej, to drugie przejmowało większość prac domowych, a to pierwsze wówczas dopiero pomagało. Nie miało znaczenia, czy to on nie miał pracy, czy ja. Zasada obowiązywała oboje.
A nie jest w tym wszystkim najgorsze że właśnie matki tak wychowują swoje córki żeby takie były? Większość kobiet powiela schemat wyniesiony z domu również dlatego żeby ich własną matka była z nich zadowolona… Te same matki wychowują swoich synów na królewiczów , których kobiety takie jak one same i ich córki potem obsługują…
Właśnie tak. Same to robimy. Moi synowie są jeszcze mali, ale nie wyobrażam sobie wypuścić ich w świat bez solidnej umiejętności sprzątania i gotowania.
Ja właśnie się obudziłam z tego letargu ale jest cholernie trudno. Wszyscy myślą że mi odbiło i jeszcze się obrażają. Ale musze być twarda i to przejść.
Problem w tym, że to mamusie wychowują tak swoich synkow. Mamusia dla synusia wszystko zrobi, to dlaczego kobieta nie ma tego robić..? Tu jest niestety pies pogrzebany, a nie w tym że z wychowania jakie zrobiły mamy wzielysmy to co najlepsze czyli zaradność.
Mnie nie chodzi o samą zaradność ale wymaganie tej zaradności od swoich córek bo inaczej to ujma i wstyd dla matki, że córkę źle wychowała. I wtedy dobrze wychowana i zaradna kobieta staje na głowie żeby dogodzić zarówno swojemu mężczyźnie jak i swojej matce. I koło się zamyka.
Musze przyznać ze jednak mam dobrze w domu.Moj partner właściwie wszystko robi w domu.Troszke czasu na to potrzebował aby się przyzwyczaic w tym czasie zaczęłam pracować na pełen etat.W sobotę czy niedziele gdzie ja bywam w pracy mam zawsze ciepły obiad na stole i posprzatane w domu czasem zrobi pranie do tego a już o prasowaniu mogę zapomnieć (niestety robi to lepiej ode mnie)Są tez takie dni ze się zamieniamy rolami nie musze mu usługiwać.Najlepsze co mi się podoba to jak moja córkę bierze na kolana po kąpieli i suszy jej włosy.Gdzie ja znajdę lepszego partnera na męża
Tekst przepiękny
Dzięki 🙂
Pamiętam…jak było w moim malzenstwie. Dopoki dziecko było małe, nie pracowalam, zajmowałam sie z poswięceniem dzieckiem, domem,wszelkimi obowiązkami, on wracal, jadl, spał, potem gdzies wychodził, nie pomagal nic. Potem dziecko do przedszkola, to ja do pracy…skonczylo sie tym,ze padlam na nerwice i depresje z przemeczenia, bo nie było 50 na 50 we dwoje. Ja miałam prace, dziecko,dom,obowiązki,3 zmiany w pracy i niezadowolenie meza, ktory pracowal, wracał, jadł, spał, a potem gdzies wychodził. Polska i stereotypy. Szkoda,ze nie moge byc na czarnym protescie jutro z kobietami 🙁 serduchem bede z nimi….ps, jestem juz po rozwodzie, jakby co 😉 kobietki, nie dajmy sie,
Kurcze, jak ja zazdroszczę kobietom, których partnerzy robią cokolwiek w domu. Mój nie tknie ręką nic. Próbowałam z tym walczyć krzykiem, prośbą, groźbą. Nie sprzątałam w domu przez kilka tygodni, żeby wreszcie on się wziął. Woekami od śmieci zastawione pół balkonu i kuchnia i nic. W końcu pojawiła się u nas „ukochana” teściowa i szybko przywołała do porządku mnie. Oczywiście, rozniosła po całej rodzinie, że jestem leniem i jej kochany synek w końcu zachoruje. Nie idzie tutaj nic wprowadzić, czy zmienić, bo ciągle wtrącają się jego rodzice. A dziś? Od piątku jestem chora. Zatoki strasznie mnie bolą i do tego gorączka. Wstałam o 5:30 żeby iść osobiście się zarejestrować. Wychodziłam to on jeszcze spał. Ja z kolei byłam w takim stanie, że zasnęłam czekając na lekarza. Mężowie moich koleżanek z pracy zawożą je do lekarzy. Ja dylam zawsze sama bez względu na stan. Po powrocie zastałam w kuchni syf po jego śniadaniu. Chora nie chora, posprząta, a jak nie, to wkroczy jego mamusia. Położyłam się do łóżka, a gorączka sobie rosła. Ciężko mi było wstać nawet zrobić sobie herbate. Godzina 15:00, właśnie kończy pracę, za pół godziny powinien być, poczekam, poda mi. Godzina 16:45 jego nie ma. Pojechał naprawiać rodzicom bramke z płotu. Napisałam mu parę gorzkich słów, że nigdy nie mam od niego pomocy. Pojawił się za pół godziny z krzykiem, że on nie pozwoli po sobie jeździć. Jeżeli zrobienie komuś herbaty to dla niego jeżdżenie to ja wysiadam.
Ja z zapaleniem płuc musiałam w zeszłym roku biegać do przedszkola z córką i spowrotem, a panicz nie mógł chociaż miał popołudniową zmianę i po odebraniu jej miałby jeszcze spokojnie 40minut do wyjścia. Poszedł po nią raz jak moja mama przyjechała żeby mnie trochę odciążyć…
🙁
Świetne ujęcie tematy, ukłony dla autorki.
Tak właśnie jest, ja zatracam się w przepracowaniu, a on w lenistwie. „Ale przecież Ty to lubisz, Ty umiesz lepiej” – i ja to łykałam! Chwila frustracji, wybuch i znowu powrót do normalności, czyli ja jeżdżę na szmacie, a on leży i ogląda seriale. Lubie spędzać czas z miłej i czystej przestrzeni, on z kolei twierdzi, że nie… Ciekawe jak długo by wytrzymał beze mnie. Twierdzi, że radził sobie 30 lat i tragedii by nie było. No cóż, wyhodowałam sobie żmije i teraz sama muszę ją oswoić.
Jeśli od początku nie będziesz dla niego służącą to już wygrywasz…jeśli od początku dasz mu zajmować się dzieckiem tak samo jak Ty to robisz to również wygrywasz….nie mogę wyjść z podziwu dlaczego inne kobiety tak uwielbiają służyć swoim mężom/partnerom. Ja jestem przeszczęśliwa, że mam tak fantastyczne relacje w związku, totalnie partnerskie. Wydaje mi się jednak, że w tym wszystkim jest też mega zasługa mojej teściowej, która w domu robiła tyle samo co reszta domowników – każdy miał swoje obowiązki, tyle samo co ona robił jej mąż, potem dzieci…dzięki temu mój partner wyniósł z domu taki wzór, gdzie kobieta była szanowana i mam nadzieję, że teraz moja córka będzie miał dobry przykład tego jak nigdy nie zostać czyjąkolwiek służącą, bo nikt na to nie zasługuje. Szanujcie się dziewczyny, skoro Ty mu dzisiaj zrobiłaś kolację to dlaczego on nie może jej Tobie zrobić jutro?
Właśnie dlatego nie odczułam różnicy miedzy byciem mężatka a rozwódka. Faktycznie musiałam być idiotka
To ja mam męża z kosmosu…nigdy nie musiałam mówić prosić by POMÓGŁ wszystko jakoś płynnie się dzieje nie ma problemu z odprowadzeniem do żłobka zakupami praniem sprzątaniem ugotowaniem UWAGA całego obiadu 😉 umyciem podług itd… I tak sobie to czytam i jakoś stwierdzam z dumą że jestem szcxesciara 🙂 czasem tylko pisze listę zakupów a tak to jakoś wszystkiego jest tak po prostu bez proszenia pokazywania uczenia po prostu to TEZ męża dom żona dziecko i się nami i domem opiekuje dba dla mnie to jest oczywiste.
Moim zdaniem ze strony meszczyzny jest:czym mniej sie brudu robi tym mniej trzeba spszatac.Pozatym kazdy rozsadny mezczyzna dba o swoja milosc i jego otoczenie.Spotkalem sie raz z takim przypadkiem ze trzeba bylo kobiecie pomoc wlonczyc swialo bo miala zrobione Ackrylowe paznokcie ktore jej przeszkadzaly co kolwiek dotknac.Mysle ze jako jeden team z planem prowadzenia stylu zycia jest najlepszym wykluczeniem z takich problemikow…
To wynosi się z domu.Niestety…moja teściowa nie goniła do roboty swojego męża,ani swojego syna.Ja teraz dla tego syna jestem sprzątaczką.Jak nie zrobię to obrosnę brudem.Próbowałam walczyć,nauczyć,przestało mi zależeć….bo ile można:(
Ależ jaka to prawda!!:)… A teraz weź i wprowadź w życie!!
Powodzenia kobietki w tym zamiarze
I jeszcze czasem jest tak, że kobiety lubią czuć się niezastąpione, lubią być najlepsze na swoim stanowisku opiekuna domu.
Panowie stają się tylko asystą. Traktowani jako zastępstwo w chwilach kryzysu, w efekcie, kiedy przychodzi kryzys (bo choroba, bo ciąża, cokolwiek), to nic nie potrafią sami zrobić bez instrukcji (a wydawanie instrukcji mężczyźnie to temat na pracę magisterską), a jeśli tych instrukcji nie rozumieją, to kobiety odpuszczają i wolą zrobić to same.
Cieszę się, że moja mama pokazała mi, że nie muszę w domu robić nic więcej, niż moi bracia.
Tu apel do kobiet które mają małych chłopców -jest jeszcze czas abyście wychowały ich na wspaniałych mężczyzn
A gdzie jest ojciec? Tylko matka wychowuje dzieci? I zawsze wina spadnie na kobiety… Ludzie otrzasnijcie sie, jest XXI wiek! POMAGANIE w zajmowaniu sie domem nie powinno miec miejsca. Skoro to twoj dom, twoja rodzina i twoje dzieci to zajmuj sie tym. Nie wazne czy jestes kobieta czy mezczyzna.
Ja mam to szczęście, że mój mężczyzna jest chętny do dbania o dom. Rozdzieliliśmy obowiązki pomiędzy naszą dwójkę i każde dba, żeby jego zadania zostały wypełnione.
Mój mąż w miarę możliwości uczestniczy w obowiązkach jakie czekają na nas w domu:) Dużo pracuje, ale kiedy już jest na miejscu stara się ogarnąć wiele rzeczy 🙂
To prawda, na początku kobiety starają się za bardzo, zbyt wiele biorą na siebie, bo szybciej, łatwiej, staranniej. Przyzwyczajamy, a później, kiedy chcemy odsapnąć, okazuje się, że trudno podzielić się sprawiedliwie obowiązkami, wyegzekwować ich realizację.
Baaardzo przydatny i pomocny artykuł 🙂
Ja akurat jestem jeszcze 2 miesiące przed zamieszkaniem razem z narzeczonym, więc jak najbardziej w porę 😀
moja mama tak nas wychowała, że brat nic nie musi robić w domu, a jak weźmie się za odkurzanie albo stracie kurzu raz na ruski rok to później jest cały dzień gadania, że jak to on sprzątał? przecież ja to powinnam zrobić? nie wstyd mi, że brat sprząta? Za to ja powinnam sprzątać po wszystkich bez najmniejszego sprzeciwu, nawet jeśli wracam po całym dniu zmęczona to powinnam jeszcze posprzątać po tych, którzy byli w domu
U mnie już za późno 20 lat po ślubie, a teraz jak krzykiem oznajmiam że w niczym mi nie pomaga to on na ten temat ma swoje zdanie…chodzi o to ze mamy 18-tą letnią córkę i ze to jej obowiązki a nie jego….dziziaj aż gardło zdarłam….
Idealny wpis dot. instrukcji obsługi mężczyzny. Zapewne wiele Twoich czytelniczek wypróbuje te zasady na swoich Panach;-)
Rzeczowy i przydatny wpis! Wiele z nas popełnia ten błąd, że od samego początku robimy zbyt dużo, wyręczając faceta w pracach domowych, a później mamy do siebie pretensje, że on nic nie robi.
Obowiązki domowe dotyczą obydwojga partnerów, dlatego warto zadbać o ustalenie zasad od samego początku i być konsekwentnym. To wiele ułatwia na późniejszym etapie.
W pełni się z Tobą zgadzam! Mężczyzna nie ma w domu pomagać tylko też się nim zajmować. Przecież on też tu mieszka. Niestety nie zawsze tak to wygląda.
Jak słyszę o czymś takim jak „pomaganie w domu”, to mnie normalnie krew zalewa. Skoro razem mieszkamy, razem na ten dom zarabiamy, to również i razem go prowadzimy. Nie zmienia to jednak faktu, że kobiety same sobie w kolaną strzelają, a potem narzekają – a człowiek to istota taka, że szybko do wygodnego się przyzwyczaja.
Przystojny ten pan ze zdjęcia. 🙂 Ja w domu na ogół robię wszystko sama, gdyż mojego męża nieustannie nie ma. Ale lubię wszystko sama robić, bo wiem, że jest zrobione precyzyjnie 🙂
Poczekaj kiedyś Co się znudzi
Rzadko słyszę taki mądre słowa, niestety. Choć czuję jakbym czytała swoje własne 😀 Nienawidzę tego „pomagania”. Mam to gdzieś, w takim razie mój mąż sprząta, prasuje i gotuje, a ja mu pomagam. Ciekawe jakby inni ludzie to odbierali. Sorry, ale dla mnie nigdy świat nie dzielił się na mężczyzn i kobiety predestynowanych do innych celów, tylko świat składa się z ludzi. I każdy potrafi wokół siebie ogarnąć, bez wyjątków!
Jestem zdania, że kobiety trochę same są sobie winne, bo w pewien sposób właśnie uczą faceta, że one wszystko w domu zrobią. Jak za faceta matka wszystko robiła, to potem on chce, żeby żona postępowała tak samo.
haha genialne
Kiedyś podjęłam próbę nauczenia panów, żeby kibel traktowali inaczej 🙂 wysprzątałam sobie kibelek na pieterku, a im zostawiłam drugi na parterze. Powiedziałam, jak siusiacie na stojaco to sobie to sprzatajcie 🙂 Po 3 tygodniach posprzatałam ten kibelek ja, bo zapach dochodził do kuchni 😀 a tam spędzam dużo czasu. Przegrałam 😀
Oj niedobrze, niedobrze…mogłaś tego nie pisać 😉
Fajny artykuł, ale niestety są w nim oklepane i nieprawdziwe rady. Próbowałam je wszystkie stosować od dawna.. i… bezskutecznie. Według matki mojego męża sprzątanie należy do kobiety.. więc ja nie mam szans tego zmienić. Próbowałam naprawdę wszystkiego. A porada, że kilka dni będzie bałagan i mąż w końcu posprząta lub chociaż „pomoże” się nie sprawdza… próbowałam przetrzymać ten okres ale po miesiącu nie dałam rady i myślę, że gdybym nie posprzątała do SANEPID mógłby wyeksmitować nas z bloku. Także, podsumowując łatwo pisać takie idealistyczne artykuły… gorzej z konfrontowaniem tych rad w realu 🙂 Pozdrawiam 🙂
U nas jest prosty układ. Mąż sprząta po sobie. Nie wymagam żeby odkurzał/zmywał podłogi/sprzątał łazienkę- to należy do mnie. Do niego należy podwórko i garaż, wszystkie naprawy, przedłużanie umów na internety, enki etc. W zimie pomaga w domu zawsze jak tylko poproszę. Mamy dzieciaki i każdy jest opiekunem w pełnym wymiarze. Zasady zostały ustalone na początku i nigdy nie wyręczałam męża (nie wynosiłam skarpetek/pustego talerza z lodówki/nie wyrzucałam za niego papierka, który leżał tuż nad koszem… tylko łaziłam i upominałam).
Patrycjo, bardzo mądre podejście 🙂 Dzięki, że o nim napisałaś 🙂
To jest bardzo dobry artykuł.
Mój facet zawsze ma na pierwszym miejscu pracę i pomoc mamusi.A ja?dwoje,czasem troje dzieci ma karku cały dom,remonty, naprawianie itd…. A do niego nic nie dociera.
Podoba mi się co napisałaś o wychowaniu. To prawda. Mój 14 letni syn nie potrafi nic dobrze zrobić bo ja co niczego nie nauczyłam.może wzoruje się na tatusiu? „Dlaczego on ma zrobić jak ja to zrobię za niego.zrobi dopiero jak mnie obok nie bedzie” to słowa mojego syna.
A ja już nie daje rady.
.od córki zaś wymagam dużo.masz rację we wszystkim co piszesz.pozdrawiam serdecznie
Mimi, dziękuję za miłe słowa 🙂 Trzymam kciuki za zmiany. Wprowadź je w życie. Już teraz! 🙂
Bardzo dobry artykuł punktujący sedno problemu. Jeżeli kobieta nie chce narzekać na mężczyznę, to niech wychowa własnego syna na takiego jakiego męża sama chciałaby mieć. Może nie rozwiąże to problemu jej, ale przynajmniej taki sam problem córki pewnej matki. Tylko, że to musi być zjawiskiem społecznym, a nie jednorazowym wybrykiem.
Narzekasz na męża – to pretensje do teściowej za to jakiego knura wzięła sobie na męża i jaki przykład miał jej syn…
moj narzeczony zanim zamieszkaliśmy razem był strasznym pedantem i pomagał mi często ze wszystkim. Odkąd mieszkamy razem to twierdzi, że sprzątanie, gotowanie i zajmowanie się naszą córką to moja rola. Nie rozumiem dlaczego kiedyś potrafił robić wszystko a teraz przestał. Wszystkie rozmowy kończą się awanturami. A ja już mam serdecznie dość usługiwania. Nie taki był deal kiedy zgodziłam się być jego żoną. Wydawało mi się, że problemy o których piszecie nie beda moim udziałem, bo wychowal się bez ojca a więc był przyzwyczajony pomagać swojej matce. Nie mam już pomysłu jak wrócić do tego co było.
,,Mężczyzna wcale nie ma pomagać, on ma uczestniczyć w obowiązkach domowych po równo lub miej więcej 50% na 50%. Dlaczego aż tyle?A dlaczego nie? Na jakiej podstawie ma być z obowiązków domowych zwolniony?”
Dlaczego by nie rozciągnąć tej sprawiedliwości na inne sfery? Np. finansową i każdy z małżonków wpłaca na wspólne konto tę samą kwotę na wspólne wydatki ? Czy tego też jest Pani zdecydowaną zwolenniczką?
A tak przy okazji, ciągle się słyszy o tym że kobiety wszystko w domach robią a facet tylko z pilotem w ręce. Czy ktoś zaobserwował taki model w małżeństwach 25-40 lat? Bo ja jakoś nigdy… to jakiś wygodny konstrukt o którym wszyscy opowiadają a nikt nie widział, tzn widział w pokoleniu naszych rodziców ale tego już nie ma. Obowiązki domowe raczej odbywają się według dwóch zasad: 1) w końcu jesteś mężczyzną 2) nie jestem twoją sprzątaczką ;P
Stare chińskie przysłowie mówi: „Jeśli mężczyzna sprząta w domu to znaczy,że spodziewa się gościa”
Jaki jest małżeństwo, które mamy obowiązki w domu? Jesteśmy małżeństwie od 14 lat. Czasem mąż źle mnie stratował i czasem dobrze. Ponieważ, że my nie słyszymy dobrze, My się umawialiśmy wcześniej że chcemy być w domu o godzinie 16:00, żeby pomógł szybciej zrobi obiad i później obowiązek domu i inne. Potem czas dla siebie. Mamy dzieci, psa i 2 koty. Mąż pracuję do późna, żona też pracuję ale nie do późna. Jestem w domu. Robiłam obiad. Minęła 17:00. Dzieci są głodne, więc nie czekałam na niego. Później mąż przyszedł. Pytałam: Co się stało „dlaczego tak późno”? Odpowiedział „przecież wiesz jaki mam prace, a po zatem pieniędzy nam trzeba”. No tak wiem ale nam brakuje ciebie. Mąż powiedział „ty się zajmij obowiązki w domu i dzieci, a mąż później wróci domu”. Milczałam. Zastanawiałam czy mogę powiedzieć do męża, żeby przestał pali papierosy i być z nami!? Kiedyś to mówiłam raz, żeby wyrzucił palenie. Jaki on był zły i później mnie poniżał. Rozmawiałam z mamą na temat. Nic nie powiedziała o radę. Tylko powiedziała przysięgłaś w kościele „zdrowiu i chorobie…” . I co dalej?