Mężczyzna, który otrze Twoje łzy…Do wynajęcia!
7900 jenów, czyli około 65 $ kosztuje usługa wynajęcia przystojnego mężczyzny, który otrze Twoje łzy, posłuży silnym ramieniem i sprawi, że w trudnych chwilach nie będziesz czuć się sama. To nie żart, ale oferta japońskiej firmy, mającej swoją siedzibę w Tokio, która idzie z duchem czasu i odpowiada na potrzeby kobiet, chcących mieć obok siebie kogoś, kto je przytuli, będzie wsparciem podczas oglądania wzruszającego filmu, pocieszy jak prawdziwy, oddany przyjaciel w trudnym momencie życia.

źródło:http://www.libre-pub.co.jp/ikemeso/ – Agencja płaczących modeli
„Wspólne płakanie” to kolejna opcja dostępna w sprzedaży w Japonii, obok seksu za pieniądze, przytulania, funkcji reprezentacyjnej na rodzinnych spotkaniach, czy sprzątania mieszkania przez przystojnego mężczyznę.
To kolejny pomysł Hiroki Terai, japońskiego biznesmena, który świetnie zarobił na oferowaniu usług przygotowania imprez z powodu rozwodu lub zakończenia długoletniego związku. W 2013 roku zasłynął z przygotowania seansu filmowego, na którym połączone ze sobą za sprawą pieniędzy pary mogły płakać razem, znajdując w sobie oparcie. Teraz opcja wynajęcia mężczyzny, który otrze kobiece łzy, jest dostępna w standardzie w ofercie japońskiego przedsiębiorstwa.
Około jedna trzecia gospodarstw domowych w Japonii liczy tylko jedną osobę. W 2035 roku, według prognoz, osoby samotne będą prawdopodobnie stanowić prawie 40% japońskich gospodarstw domowych. W Japonii wskaźnik rozwodów stale idzie w górę ,a liczba zawieranych małżeństw ciągle spada. Specjaliści wskazują, że te dane dają spore szanse powodzenia ofercie „wynajmowania plączących mężczyzn”.
7 komentarzy
Wolałabym kupić sobie psa lub kota, byliby że mną codziennie na dobre i na złe no i miłość z ich strony byłaby bezwarunkowa ( ewentualnie za karmę :-D)
dobre, ale drogie…:P
Nie widzę w tym nic gorszącego. Gorsze rzeczy ludzie kupują za pieniądze.
Made in Japan 🙂 nad polską wersją mogłabym się zastanowić 🙂
To ja wole pieska Haha 🙂
Mam takiego za darmo
Przystojni w Tokio? No way…