Główne menu

Czy miłość powinna być bezwarunkowa?

Miłość powinna być bezinteresowna. Na dobre i na złe. Chce się po prostu mieć pewność, że w godzinie próby ukochana osoba nie odwróci się plecami, ale ściśnie za rękę i pociągnie do góry. Wybaczy niedoskonałości, a nawet je polubi. I nie będzie wymagać nie wiadomo czego.

Ale czy to oznacza, że nie powinna wymagać w ogóle? Bardzo często się przecież mówi, że ta prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. Polega na całkowitej akceptacji, staniu za sobą murem, żeby nie wiem co. Tu nie ma miejsca na oczekiwania, roszczenia, pretensje. Dajesz z siebie wszystko, a dobro do ciebie wraca. Czy aby na pewno?

Miłość zniesie wszystko?

To wspaniałe mieć u boku faceta, który kocha nie tylko wersję w szpilkach i czerwonej sukience, ale i tą z zakatarzonym nosem albo właśnie wyrzuconą z pracy. Po prostu akceptuje cię taką, jaka jesteś, w szczytowej formie i w życiowym dołku. Nie ocenia, nie wyśmiewa, nie wytyka palcem. Wspiera i rozumie. Właśnie tak poznaje się prawdziwą wartość miłości – czy ogranicza się ona wyłącznie do przyjemnych, beztroskich randek, czy obejmuje także mniej przyjemne wydarzenia. Bo szczerze kochający się ludzie potrafią przezwyciężyć nawet te najstraszniejsze kryzysy i tylko ich to jeszcze bardziej zbliża do siebie.

A co jeśli te kryzysy dotyczą zachowań pomiędzy partnerami? Mówiąc o bezwarunkowej miłości zwykle ma się na myśli irytujące, ale w gruncie rzeczy mało istotne wady, jak legendarne rozrzucanie skarpetek. I co ciekawe, często właśnie takie głupoty potrafią zniszczyć związek, bo z jakiegoś powodu przywiązuje się do nich ogromną wagę. Jednocześnie przymyka się oczy na rzeczy naprawdę straszne, w imię prawdziwej, pełnej miłości, co to wybacza wszystko. Tkwiąc w związku toksycznym, złym, który z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego.

 

Zapomina się o różnicy pomiędzy ‘cokolwiek się stanie’ a ‘cokolwiek mi zrobisz’. Niby to samo, a okoliczności zupełnie inne. W dobrym związku ludzie się wspierają bez względu na okoliczności, czy to choroba, bankructwo, śmierć w rodzinie, poważne kłopoty w pracy. Są to jednak kopniaki z zewnątrz, a nie krzywda czyniona sobie wzajemnie. Bo czy rzeczywiście powinno się w ramach miłości wybaczyć podłą zdradę, bicie, psychiczne dręczenie? Nawet w największej miłości są sprawy, których nie powinno puszczać się płazem.

Sercu nie rozkażesz…

Niektórzy ludzie latami tkwią w patologicznych związkach ‘z miłości’, choć partner zdradza, kłamie, używa pięści, traktuje drugą osobę jak śmiecia. No ale przecież nie odejdę, miało być na zawsze, co to za uczucie, jeśli przy pierwszych trudnościach ucieka się gdzie pieprz rośnie. Podłości puszcza się w niepamięć, w końcu miłość czasem boli i wymaga ofiary. Może i stawia się jakieś ultimatum, ale wiadomo, że to tylko tak dla picu, te słowa nic nie znaczą, za każdym razem jest wybaczenie, bo miłość. Miłość ślepa i głucha.

Bezwarunkowe kochanie może się po prostu przerodzić w związek bez żadnych wymagań, żadnych granic. A to nic dobrego. Bo skoro mogę wszystko, czemu z tego nie skorzystać? Druga osoba wcale nie musi być potworem, jedynie korzysta z okazji. Niestety, ale ludzie tacy właśnie są. Jeśli wiąże się swój los z osobą, która wyłącznie daje i zadowala się okruszkami rzuconymi z łaski, związek dokładnie tak będzie wyglądał. Może nie od razu, ale to kwestia czasu – ciężko nie ulec pokusie, że jest się panem czyjegoś losu. Taka uległość prowadzi do utraty szacunku, a jak się kogoś nie szanuje i ma się świadomość druzgocącej przewagi, łatwo domyślić się ciągu dalszego.

Dlatego granice w zdrowym związku są zawsze potrzebne. Granice, a nie stawianie roszczeń czy szantażowanie. Nie chodzi przecież o mówienie ‘pokocham cię, gdy będziesz jeździć drogim autem, i przestanę kochać, jeśli przytyjesz pięć kilo’. Raczej o rozumienie, że drugi człowiek ma swoją godność, i jeśli się ją podepcze, to można od razu pakować walizki.

Kochanie to za mało

O ile bowiem nad swoimi uczuciami nie ma się kontroli, to nad własnymi uczynkami jak najbardziej tak. Dzieci też kocha się bezgranicznie, nie da się ich wyrzucić z serca nawet gdy błądzą, grzeszą i doprowadzają do łez. Mądry rodzic wie jednak, że kochać dziecko bezwarunkowo to jedno, a dobrze je wychować to drugie. Więc narzuca dziecku pewną dyscyplinę, dla jego własnego dobra, by nie wyrosło na potwora albo kompletnie niezaradną fujarę. Dlaczego z partnerem miałoby być inaczej? Można kogoś kochać do szaleństwa i mimo to umieć powiedzieć ‘stop’, gdy jest to konieczne. Dla swojego i jego dobra.

Związek zawsze wymaga dobrej współpracy, zaangażowania, odpowiedzialności. Raczej nie da się tego osiągnąć wyłącznie dzięki niczym nieskrępowanej miłości. Lub inaczej – nie da się, gdy równowaga zostanie zaburzona i jedna strona będzie tylko dawać, a druga tylko brać. Tak bowiem bezwarunkowa miłość najczęściej się kończy.

Kochanie kogoś ‘bez względu na wszystko’ jest często błędnie pojmowaną lojalnością. To prawda, w związku nie należy być wyrachowanym, ale to też nie znaczy, że o swoich potrzebach całkowicie powinno się zapomnieć, licząc co najwyżej, że druga strona się domyśli albo pogryzą ją wyrzuty sumienia. Jeśli nie określi się jasno zasad dla wspólnego życia, ktoś komuś wreszcie wejdzie na głowę. Nie będzie się do niczego poczuwał. Na wszystko będzie mieć wygodną wymówkę – no ale jak to, już mnie nie kochasz, pozwolisz by taka bzdura nas poróżniła?

Bo miło jest myśleć, że wystarczy się kochać i reszta sama się ułoży, tylko praktyka pokazuje, że to się wcale tak gładko nie układa. Choćby dlatego, że szaleńcza miłość z czasem się wypala, a wspólne życie wymaga podejmowania ważnych decyzji. I tak jak nie napełni się garnka słodkimi pocałunkami, tak też nie da się żyć długo i szczęśliwie, nie pracując nad swoim związkiem.

Już mi się nie chce

Bezwarunkowa miłość nie musi być oczywiście od razu skrajnie patologiczna, nie da się jednak ukryć, że takie podejście zachęca do obniżania standardów. Łatwo zapomnieć, o co chodzi w tym ‘akceptuj mnie, jaką jestem’, że to już nie podziw dla czyjejś unikalności, ale przyzwolenie na pójście po linii najmniejszego oporu. Taka wymówka, by się nie starać, bo niby po co, przecież nie kochamy się ‘za coś’, no nie?

I tak partnerzy się rozleniwiają. Skoro nie trzeba nad niczym pracować, nie ma motywacji dla większego wysiłku. Nie myśli się już o dalszym rozwoju, zaniedbuje się wygląd, nie próbuje się nawet jakoś urozmaicić związku, dodać mu pikanterii. Nie ma żadnych starań, by wydać się swojej połówce jeszcze bardziej atrakcyjną osobą. Zresztą, ta połówka też coraz dalej od ideału, w końcu wychodzi z podobnego założenia. Zapomina się jakby, że nawet małżeństwo nie jest dane raz na zawsze i jeśli pozwoli się sobie zgnuśnieć, to któregoś dnia z wielkiej miłości zostaną tylko prochy.

I znowu, to nie chodzi o to, by stawać na rzęsach i wcielać się w rolę wymyślonego ideału, robić coś wbrew sobie, bo druga osoba ma takiego focha. Po prostu, bezwarunkowa miłość nie powinna być pretekstem do osiadania na laurach i oczekiwania, że partner będzie z zachwytem adorował kogoś, kto nawet nie próbuje stać się lepszym, ciekawszym człowiekiem.

Ty mnie, a ja tobie

Choć miłość bezwarunkowa wydaje się taka piękna i wzniosła, jest wielce prawdopodobne, że będzie ona zwyczajnie niezdrowa. Właśnie dlatego, że może odbierać zdolność do trzeźwego osądu sytuacji albo zachęci do ignorowania niepokojących sygnałów. Popularna wizja miłości jest tak wyidealizowana, że zupełnie zapomina się o jej ciemnych stronach albo pokazuje się, że wystarczy kochać jeszcze mocniej, a nieszczęścia odejdą precz. Jest albo wstrętny egoizm, który uniemożliwia stworzenie związku, albo pełne poświęcenie, bez miejsca na własne pragnienia.

Nie wszyscy zresztą w bezwarunkową miłość wierzą, bo natura ludzka jest taka, że zawsze chce się czegoś dla siebie, a jeśli jest inaczej, to chyba nie jest to normalna miłość, ale coś na kształt masochizmu. Tak czy inaczej, bezwarunkowa miłość musi iść w parze z jakąś wymiennością. Dopóki tylko jedna osoba kocha bezgranicznie, nie ma mowy o silnej, prawdziwej więzi, jest tylko chore poświęcenie i samolubne wyzyskiwanie.

Nie ma się też co łudzić, że bezwarunkowym kochaniem da się kogoś ‘naprawić’, na co nieszczęśliwie zakochane osoby tak często mają nadzieję. Wręcz przeciwnie, ten brak warunków tylko utwierdza drugą stronę w przekonaniu, że nie ma sensu zbaczać z raz obranej drogi, bo cokolwiek się stanie, ta wierna żona, czy też wierny mąż, będą tkwić na posterunku, wyciągną z największego bagna. Z nadzieją, że kiedyś wreszcie otrzymają upragnioną zapłatę i zaznają prawdziwego szczęścia.

To szczęście przyjdzie jednak dopiero wtedy, gdy zmieni się taktykę. Z czymkolwiek związek musi się mierzyć, nie dojdzie się do celu bez zasady wzajemności. Bo w związku obie strony powinny być szczęśliwe, a to siłą rzeczy zakłada pewną warunkowość. Jest tylko kwestia tego, co to za warunki.

    8 komentarzy

  • Słońce

    Miłość to jedno, a relacja to drugie. Można kogoś kochać, ale nie móc z nim być, tak po prostu. Czasem z miłości najlepiej jest pozwolić komuś pójść w swoją stronę. Na przykład wtedy, kiedy nie potrafi uszanować naszych granic ani w ogóle nas.

  • Iwona

    Twardowski pisał „Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko”. Nie, nie kocha się pomimo wszystko. Trochę pracuję z ofiarami przemocy, współuzależnionymi i cierpiącymi kobietami. Uważam, że związek miłosny powinien mieć zasady i warunki. Koniec.

  • Piotr

    Jasne dziecko bezwarunkowo. Cóż za pieprzenie stąd związki się rozpadają… A jak dziecko Ci wyrośnie na bandytę i da Ci w pysk nadal będziesz kochać bezwarunkowo. Partner jest najważniejszy a potem dzieci. Co do kochania, jak coś się pieprzy należy się dowiedzieć co i czemu a nie przechodzić do ataku. Ofiary przemocy w wielu przypadkach okazało się, że nie są ofiarami tylko katami oprawcami. Jeśli kobieta słabsza fizycznie będzie wykańczać mężczyznę, który dba o rodzinę wiecznie lamentując, unikając sexu i normalności i robiąc awantury bo np. jest dzieckiem DDA to w końcu nawet jeśli facetowi super zależy na rodzinie on pęknie i jej przywali i ona powie, że jest ofiarą. Różnych ludzi znam, ale widziałem już taką ofiarę co to mężowi kartę niebieską założyła, 2 wyroki za znęcanie a to ona prała go całe życie i w końcu wyszło to po 20 latach. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jak ludzie sie poznają jest ok, czasem później bawią się w sędziów – oceniają partnerów za przeszłość, błędy teraźniejszości, pokazują własne oblicze i nie dadzą się przekonać do pracy nad sobą. Najlepiej byłoby odejsc jednak czesto ludzie tak sie angazuja ze nie potrafią i zaczynają sami świrować a potem znęcać się jesli są silniejscy na swoim oprawcy, który mówi, że jest ofiarą… No różnie bywa. Jak ma być na dobre i złe, to się walczy jak jest źle a nie po 2 tygodniach rezygnuje… Wina lezy po srodku…

  • Marcin

    Pani Edyto,

    nie jestem w stanie sobie wyobrazić lepiej złożonego tekstu. Wartość merytoryczna, która sama w sobie jest bezcenna, jest przekazana w świetny sposób – tak jakby prowadziła Pani dialog z czytelnikiem, jak również sama ze sobą.

  • Lena

    Od dawna czegoś takiego szukałam – bardzo DZIĘKUJĘ za ten tekst!

  • Monika

    Oczywiscie że tak ! W przeciwnym razie nie ma mowy o jakiejkolwiek „miłosci ” …albo się kogos kocha na 100 % , na dobre i na złe, albo wcale! Bo w milosci nie ma półśrodków …

  • Małgorzata

    Wszechświat wypełnia potężna mądrość, ale na ziemskim padole wszyscy czekają na miłość, zachwyty, aplauzy z tamtej strony.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>