Główne menu

Miłość w czasach zarazy

Rozglądamy się wokół siebie, i widzimy świat zmieniający się w sposób, którego jeszcze parę tygodni temu nie byli w stanie przewidzieć nawet scenarzyści filmów futurystycznych. Niemal nic, z rzeczy które bezrefleksyjnie wydawały się oczywiste i pewne nie jest takie samo, i co więcej, nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle kiedykolwiek takie samo będzie.

Rzeczywistość zmusza nas, brutalnie i błyskawicznie, do zbiorowego i indywidualnego wyjścia ze strefy komfortu. Od nowa musimy zdefiniować kluczowe dla naszego funkcjonowania pojęcia i role; pracownika, rodzica, partnera.

Zagina się czasoprzestrzeń zacierając granicę pomiędzy tym co osobne, a co wspólne, między pracą a odpoczynkiem, zabawa a nauką, bliskością a oddaleniem.

miłość w czasach zarazy

Co w związku z tym czujemy?

Niepokój? Lęk? Irytację? Osamotnienie?

W tej nowej rzeczywistości społecznej, która dopiero się tworzy, i którą będziemy w stanie ogarnąć i zrozumieć dopiero za jakiś czas, staramy się chronić to, co dla każdego z nas najcenniejsze; zdrowie, poczucie bezpieczeństwa dzieci/starszych rodziców, miejsce pracy/stabilność finansową.

W tym katalogu rzeczy ważnych i pilnych, by o nie zadbać, często nie starcza nam już energii i zasobów, żeby pomyśleć o naszym związku. A on też się teraz, wraz z całą otaczającą nas rzeczywistością zmienia. I, o ile to tylko możliwe, warto o niego w tym trudnym czasie zadbać szczególnie.

Ustawiczna obecność

Wirus i wszystkie jego społeczne konsekwencje zmieniły naszą strukturę życia i funkcjonowania. Nagle, niemal z dnia na dzień większość zobowiązań i aktywności zewnętrznych znika – jesteśmy dla siebie w związku dostępni prawie 24 godziny na dobę.

To powoduje przede wszystkim urealnienie relacji. Trudno w takiej strukturze ustawicznej dostępności pilnować, żeby nie spadła nam maska, dusić w sobie irytację o podział obowiązków domowych, czy udawać czułość w stosunku do partnera, jeśli jesteśmy zaangażowani uczuciowo w relację równoległą.

Większość relacji dobrze funkcjonuje, dzięki temu, że partnerzy mają swoje schematy działań pozwalające na odreagowywanie trudnych emocji i „upuszczanie ciśnienia“ na zewnątrz związku. Klientki w gabinecie często opowiadają, że gdy mają poczucie, że frustracja i pretensje do partnera osiągaja poziom krytyczny, to żeby uniknąć wybuchu i konfrontacji wychodzą na wino z przyjaciółką, biorą kartę kredytową i ruszają na zakupy do centrum handlowego, wyjeżdżają na weekend ze znajomymi.

Teraz, żadna z tych strategii pozwalających na odreagowanie na zewnątrz relacji nie jest dostępna – nie ma się za czym schować, do czego uciec, nie ma się czym zasłonić. Zderzamy się z realnym związkiem, i czasem jest to dla nas zderzenie ze ścianą.

Każdy związek czeka też poszukiwanie swojej przestrzeni między bliskością a oddaleniem. Tu kluczowa jest dobra komunikacja, a w jej ramach mówienie wprost o swoich potrzebach związanych z pobyciem przez jakiś czas samemu; „mam ochotę poczytać sobie dziś popołudniu sama“, „potrzebuję na jakiś czas wyjść sam pobiegać“. Nie dlatego, że cię nie kocham albo nie lubię z tobą spędzać czasu, poprostu dlatego że czasami potrzebuję pobyć sama/sam. I to nie jest nic przeciwko tobie.

Musimy dać sobie przyzwolenie i prawo na różne struktury czasu – intensywny kontakt, wycofanie się z kontaktu, bycie samemu tak długo, jak długo ma się taką potrzebę. I dać sobie wzajemnie wyraźną (bez fochów i wchodzenia w rolę ofiary) zgodę na to, że ta potrzeba u drugiej osoby może wyglądać zupełnie inaczej niż u mnie. To, co dla jednego z nas jest wymarzonym scenariuszem na wszystkie kwarantannowe wieczory w domu – wspólne siedzienie na kanapie pod kocem z Netflixem, dla drugiego może być przepisem na koszmar, od którego będzie starał się kolejny wieczór z rzędu uciec, porządkując piwnicę.

I to jest ok. Możemy mu nawet do tego porządkowania zamówić w necie latarkę – czołówkę. 🙂

W ogóle w tym szczególnym czasie spójrzmy uważnie na potrzeby swoje i potrzeby drugiej osoby. Bądźmy dla siebie nawzajem tolerancyjni i wyrozumiali. Dopatrujmy się pozytywnych intencji, nie traćmy energii na tropienie ewentualnych złośliwości czy małostkowych reakcji, nie róbmy dramatu z niewyniesionych śmieci.

Co nam to może dać?

Wzmocnienie związku. Ten dziwny czas zawieszenia w ogóle w moim poczuciu jest dobrym momentem, żeby przyjrzeć się swojej relacji i popracować nad jej jakością.

Mamy teraz w nadmiarze to, do czego zawsze wzdychaliśmy; czas.

I czas ten możemy spożytkować na wzmocnienie związku; poznanie drugiej osoby taką, jaką jest naprawdę, a nie taką, jaką chcielibyśmy ją widzieć albo w jaką chcielibyśmy ją zmienić. Bo dobry związek jest autentyczny i realny, a niekoniecznie zawsze przyjemny.

Możemy więc wykorzystać ten dziwny czas np. na zmianę wzorców i stylów naszego kłócenia się. Pogadać o tym, co w naszych kłótniach jest z naszych rodziców, a ile z naszych strachów z dzieciństwa, a ile z naszych niezrealizowanych marzeń i planów?

I nie, obalając powszechnie funkcjonujące mity – to nie kłótnie niszczą związek ale pogarda, lekceważenie i obojętność. Kłóćmy się więc do woli, ale z empatią, i zrozumieniem potrzeb drugiej osoby.

W wielu domach zarysował się w ostatnich dniach konflikt na tle tego, jak realnym zagrożeniem dla nas konkretnie jest wirus i jakie działania w związku z tym powinniśmy/nie powinniśmy podejmować. Klientki w trakcie sesji on-line mówią często o braku zrozumienia ze strony partnera dla ich lęków i obaw, które manifestują się np. gromadzeniem wszelkiego rodzaju zapasów żywności i środków higieny. Ich działania są często lekceważone, lub nawet wzbudzają irytację jako nieadekwatne i nadmiarowe.

Jak więc rozmawiać, gdy jedno z nas się boi, a drugie nie? Najprościej – chcę cię zrozumieć, i poznać twoją perspektywę, chcę żebyś posłuchał/ posłuchała mojej perspektywy może ona coś ci da, coś wniesie. Jest ok, kiedy się boisz, ale ja też jestem ok, że się nie boję – wymieniamy się wtedy sposobami widzenia świata i dajemy sobie wzajemnie akceptację w rozmowie.

I na koniec – choć to może najistotniejsze – zadbajmy o intymność w związku. Nie tylko tą fizyczną, ale też emocjonalną. Mówmy o sobie i o nas, nie oceniając i nie wchodząc w rolę ratownika czy ofiary. Dawajmy sobie wzajemnie wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To najsolidniejsza barka.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>