Czy miłością można wszystko usprawiedliwić?
Miłość uskrzydla. Dzięki niej jesteśmy w stanie góry przenosić i w ogóle to nie ma takiej rzeczy, która byłaby dla zakochanych niewykonalna. Nie ma przeszkody, której nie dałoby się w imię miłości przezwyciężyć. To dzięki niej chce się być lepszym człowiekiem. Po prostu trudno o skuteczniejszy dopalacz, większą inspirację.
Ale miłość ma też swoją mroczną stronę. Strumień pozytywnej energii nagle zaczyna płynąć w jakimś dziwnym kierunku, docierając do budzących niepokój obszarów. To ‘wszystko dla miłości’ nie jest już żadną radosną euforią, jest zwyczajnie złe, choć pozornie wciąż jeszcze nosi znamiona głębokiego uczucia. Bo tak, uczynek sam w sobie niewątpliwie godny potępienia, ale przecież popełniony w imię najszlachetniejszego uczucia, a czyż cel nie uświęca środków? Zwłaszcza taki cel jak miłość. No to chyba rozgrzeszenie w takim przypadku jest oczywistą oczywistością?
Prawdziwe szaleństwo
Miłość ma niebywałą moc. Pełno jest historii o tym, jak z powodu silnego uczucia ludzie przezwyciężali choroby, dramaty i wszelkie możliwe klęski urodzaju. Dawali radę, bo napędzała ich myśl, że czeka na nich ktoś bardzo ważny, ukochany, jedyny. Dzięki miłości znajduje się w sobie niewyczerpane pokłady energii i nigdy nie traci nadziei. No po prostu, siedem gór, siedem mórz czy co tam jeszcze stanie na drodze – to igraszka. Z prawdziwą miłością nie ma szans.
Co jednak, gdy konwencjonalne metody usuwania kłód z drogi do miłosnego szczęścia nie wystarczają? Jak to mówią, w miłości i na wojnie wszelkie chwyty dozwolone. I nie brak osób, które traktują to bardzo serio. I bardzo dosłownie. Można grać fair, ale nie trzeba, więc gdy nie da się subtelnie, to się wjeżdża buldożerem. Nie ma co przebierać w środkach, ukochana osoba jest tak cenną nagrodą, że wolno więcej. I każdy to powinien zrozumieć. Bo kiedy tego szczęścia z drugą osobą pragnie się naprawdę mocno, etyka, moralność i przyzwoitość schodzą na dalszy plan. Porażka w ogóle nie wchodzi w grę. Nie da się po dobroci? Będzie podstępem. Albo siłą. Wszak gdy czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można.
Dopóki to szaleństwo mieści się jeszcze w ogólnie akceptowalnych normach – jest ok, no uczucia, na to nic nie poradzisz, kto nigdy głupstwa z miłości nie popełnił, niech pierwszy rzuci kamieniem. Czy jednak absolutnie wszystko można usprawiedliwić prostym ‘to z miłości’? Alex Forrest też strasznie kochała, co doprowadziło do pocięcia nadgarstków, ugotowania króliczka i ostatecznie walki na noże. Ok, to tylko film, niemniej w realu również dochodzi do sytuacji mrożących krew w żyłach. I niezwykle trudno jest je uznać za zwyczajną konsekwencję głębokich uczuć.
Kochanie na siłę
Toksyczne, nieudane związki idealnie pokazują, do czego ludzie są w stanie się posunąć, byle nie stracić ukochanej osoby. Złe zachowania napędza strach, że upragniona, wyśniona dziewczyna czy chłopak odejdzie i znajdzie kogoś, kto da więcej. W związku z czym należy kochać tak szczodrze, tak intensywnie, aż ta druga strona pojmie, że za miedzą szczęścia nie znajdzie. Zaczyna się niewinnie. Od zazdrości, które mile łechce ego, ale z czasem staje się nieznośnie męcząca. Te pretensje, wyrzuty, bez żadnego uzasadnienia. Piekielne sceny zazdrości i potem gorliwe przepraszanie za swoje wybuchy. Wreszcie próba przejęcia kontroli nad czyimś życiem, decydowanie, w co wolno się ubrać, na kogo patrzeć i z kim rozmawiać. Coś nie tak i od razu wymówka: ach, jak ty mnie ranisz!
Jest i prewencja, ot tak, na wszelki wypadek, żeby odciąć od ewentualnych pokus. W końcu nasza miłość taka cenna i wyjątkowa, należy ją chronić niczym klejnoty koronne. Tyle że to nie takie zwykłe dbanie o uczucia, a męcząca zaborczość. Emocjonalne szantaże. Osaczanie. Wreszcie całkowita izolacja od świata zewnętrznego, włącznie z nastawianiem przeciwko rodzinie i przyjaciołom. Cały czas, oczywiście, dla dobra związku, bo ludzie jak wilki tylko czekają na potknięcie kochanków. Ludzie ci zresztą przydają się, by ‘wzmocnić’ siłę argumentów i utrwalić miłosną więź. Wiadomo, jak się partnera oczerni przed znajomymi, pokaże swoje zapłakane oblicze i zranione serce, jeszcze z krwawiącą raną na wierzchu, zyska się przychylność i sojuszników w walce o słuszną sprawę. Ich współczucie jeszcze bardziej wbije w poczucie winy ‘oprawcę’, któremu już nie przemknie przez głowę myśl o rozstaniu, przecież nie będzie chciał wyjść na skończone bydlę. Tak, cel istotnie uświęca środki.
Nie możesz mnie skrzywdzić
Miłość zawsze jakoś tam wiąże się z poświęceniem dla drugiej osoby, w normalnych układach jest to jednak, można by rzec, ofiara dobrowolna. W sumie to nawet żadne poświęcenie, po prostu się tego chce, wypływa to szczerze z głębi serca. Tyle że czasami tego czegoś chce tylko jedna strona i to chce tak mocno, że nie cofnie się przed przymuszeniem. Rzecz jasna, takim w białych rękawiczkach, żeby nie było, że to egoizm czy coś w tym stylu. Nie, to znowu walka o miłość i wspólną świetlaną przyszłość, przecież robię to dla ciebie, robię to dla nas. Może ty jeszcze tego nie czujesz, ale ja ci udowodnię, że to się wkrótce zmieni, zrozumiesz sens tych działań. A że emocjami zaskakująco łatwo się manipuluje, człowiek tańczy jak mu zagrają, choć wcale nie ma na to ochoty.
Pewnie, można się zbuntować, ale wiadomo, co się wtedy usłyszy. Co to, dla mnie tego nie zrobisz? Nie zależy ci? Udowodnij, że jest inaczej. Znaczy, nie kochasz mnie? Tak, nie kochasz, wszystko jasne, gdyby to była miłość, nie byłoby żadnej takiej wątpliwości. Nie, nie gniewam się, widzę jednak, że dla ciebie to tylko zabawa, nic poważnego, to tylko z mojej strony te poświęcenia… I tak dalej, klasyczna gra na uczuciach. Ktoś wygląda jak zbity psiak, lecz w rzeczywistości to bezwzględny pitbull, który zaatakuje, jeśli tylko nie zachowasz się ‘właściwie’. I nie będzie to przyjemne starcie.
Z nikim nie będzie ci lepiej
Choć bywa, że to przymuszanie do własnej wersji związku na pozór wygląda jak sielanka. Ukochaną osobę próbuje się na wszelkie sposoby od siebie uzależnić, ukraść jej własne życie. Pod płaszczykiem troski, co chętnie stosują mężczyźni, zabraniający swoim żonom pracy zawodowej (ja sam zarobię, po co masz tak tyrać), studiowania (poczytać możesz sobie w domu, a w kablówce jest Discovery) czy działalności społecznej (masz dom, to nasz priorytet, własne dzieci są chyba ważniejsze?). Zabrania się czegokolwiek, poza służeniem miłości. Cała reszta odciąga od związku, jątrzy, kradnie czas, jest więc zupełnie niepotrzebna, mamy siebie. Nie ma się o co dąsać, robię to, byś czuła, że jesteś naprawdę moja. Tylko moja. Tego właśnie pragną dziewczyny.
Robią to także kobiety. Specjalnie zachodzą w ciążę i poświęcają się totalnie tworzeniu czegoś, czego ten facet wcale nie pragnął. Skoro jednak nie powiedział stanowczo ‘nie’, to znaczy, że jest tylko wahający się i teraz wystarczy go delikatnie popchnąć we właściwym kierunku. Coś tam furczy pod nosem? No niewdzięcznik! Miłość mu przeszkadza?!
Kiedy zaś subtelne sztuczki zawiodą, wyciąga się najcięższe armaty. Można poudawać ciężką chorobę, zasymulować rodzinne kłopoty czy utratę pracy. Co bardziej zdesperowani inscenizują nawet próby samobójcze. Nikt przyzwoity nie odwróci się przecież wtedy plecami, a takie doświadczenie umacnia więzi i może wreszcie ten ktoś zrozumie, że to jest właśnie TO i nie warto się dalej bronić. A jak kto oporny i dalej nie chce przyjąć do wiadomości prostego faktu, żeśmy sobie przeznaczeni, jest doskonały materiał do dalszej rozgrywki. Widzisz, to przez ciebie te szramy na nadgarstkach. To przez ciebie jestem dzisiaj w takim szambie. Z mojej strony nigdy coś takiego by cię nie spotkało. Nigdy, bo ja wiem, czym jest prawdziwa miłość. Jeszcze kiedyś pożałujesz, że w porę nie naszła cię właściwa refleksja.
Tak bardzo, że aż boli
Miłością nader chętnie usprawiedliwia się przeróżne akty przemocy. Głupieję, ale to z nadmiaru uczuć, to ty mnie doprowadzasz do takiego szaleństwa. Prawda, uderzenie pięścią było błędem, gdybyś jednak nie dawała mi powodu… Wiem, rzucanie garnkiem z gorącą zupą to głupi pomysł, ale gdybyś mnie nie wnerwił… Po prostu tak mi na tobie zależy, że odbiera mi rozum. To wytłumaczenie chętnie stosują także same ofiary, tłumacząc innym i chyba przede wszystkim sobie, że uderzył, bo był zazdrosny, a jest zazdrosny, bo tak szaleńczo kocha. Poza tym to było tylko raz i wcale nie tak mocno, każdemu się zdarza. A te wyzwiska, to tylko słowa, nie przesadzajmy, w emocjach ludzie mieszają się z błotem, nic strasznego, naprawdę. I żadna próba zastraszania, najwyraźniej nigdy nikogo nie kochaliście, to was takie rzeczy zdumiewają.
Agresor tak właśnie rozumuje: poniosło mnie, lecz to z miłości, bo nie mogę znieść myśli, że on/ona z kimś innym, że chce odejść, że ma inne pragnienia, że nie czuje tego samego. Wszelkie odstępstwa od wytycznych idealnego związku przyjmuje się wybuchem, i to gwałtownym bardzo, są krzyki, wyzwiska, popychanie, bicie, demolka mieszkania. Złe to, wyjątkowo złe, ale serce nie sługa, podpowiada straszne rozwiązania, bo stawka jest zbyt wysoka, by tak łatwo odpuścić. W efekcie ta druga osoba nie czuje żadnej wielkiej miłości, a jedynie przejmujący strach. Strach, że te chore uczucia popchną do czegoś wyjątkowo okropnego.
Tak się zresztą nierzadko dzieje, gdy absolutnie nie ma zgody na rozstanie. Są dziesiątki nachalnych telefonów, wystawanie pod oknami, nachodzenie w pracy, angażowanie osób trzecich. Jest żebranie o uczucia i odwetowe poniżanie. Publiczne sceny, by każdy wyrobił sobie zdanie, kto ofiara, a kto kat. Okrucieństwo przeplata się z wybuchami czułości. I zero akceptacji dla argumentów drugiej strony – z prawdziwej miłości się nie rezygnuje, a ty wreszcie musisz zrozumieć, że to jest dokładnie to uczucie.
Zbrodnia i kara
Szczególnie drażliwą kwestią są reakcje zakochanych na zdradę partnera. Czy wolno niewiernemu mężowi urządzić piekło na ziemi za chwilę słabości i poprosić kuzynów o krwawą interwencję? Czy wolno uderzyć żonę, bo oddała się innemu? Zdrada to w końcu jedna z największych podłości, jakie zakochani mogą sobie wyrządzić, no więc jak, tak puścić to płazem? Pewnie nie, pytanie tylko, czy wymierzanie kary nie jest zbyt daleko posuniętym przekraczaniem granic. Można zrozumieć, że wściekły facet uderzy rywala w twarz, ale gdy z tej złości zakatuje go niemal na śmierć, wydaje się to już przesadą.
A jak dojdzie do rozwiązania ostatecznego? Zabójstwa z miłości to nie tylko filmowy scenariusz. Nieporozumienia rodzinne to główny motyw popełnianych morderstw i choć nie zawsze chodzi tu o nieszczęśliwą miłość, niepowodzenie w sprawach sercowych potrafi popchnąć do najcięższej zbrodni. I okazuje się, że zabicie niewiernej żony czy męża nie spotyka się wcale z aż tak wielkim potępieniem. To nie brutalny mord dla dwustu złotych czy głupie porachunki przy wódce. To miłosny afekt, który każdy jest w stanie zrozumieć. Nie że pochwala i sam by tak mógł, ale jest pewna doza współczucia i litości dla nieszczęśliwego człowieka, któremu miłość kompletnie nie wyszła.
Na wcale niemałe zrozumienie liczyć też mogą osoby, które popełniły przestępstwo, by zdobyć miłość swojego obiektu westchnień. Na przykład defraudując pieniądze firmy, by zaspokoić finansowe roszczenia kochanka. Dając fałszywe alibi, żeby uratować przed więzieniem. Kłamiąc, oszukując, oczerniając wyimaginowanych wrogów. Robi się wszystko, co pomoże zdobyć uznanie w jego lub jej oczach, bez względu na koszty i krzywdę innych ludzi. Bo one nie mają znaczenia.
Mniej wyrozumiałości jest natomiast przy rozbijaniu starych związków. Kiedy małżeństwo przestaje być spektaklem dwóch aktorów i na scenę wkracza ktoś trzeci, trudno uznać jego roszczenia do miłości. Jakim prawem niszczy cudze szczęście? I co z tego, że tamta miłość już wygasła, a nowe uczucie jest silniejsze, prawdziwsze? Budowanie związku na gruzach poprzedniego budzi raczej negatywne uczucia i mało kogo obchodzą szczere emocje rozdartych kochanków.
(Nie)prawdziwa miłość
Szczęśliwie te największe występki popełniane w imię miłości to margines i patologia, większość ludzi potrafi mimo wszystko nad gwałtownymi emocjami zapanować. Co jednak nie znaczy, że nie przekraczamy granic zasłaniając się wielkim uczuciem, czyniąc z niego wygodną wymówkę dla niegodnych postępków. To takie piękne wytłumaczenie: odbiła mi szajba, ale to z miłości. Wiadomo, że spora grupa świadków pokiwa wtedy głową ze zrozumieniem i powstrzyma się od surowej krytyki.
Miłością usprawiedliwiamy na przykład brak szacunku, bo on/ona coś tam, a krzywdy nie powinno się chować w sobie, prawda? Więc popełnia się przeróżne podłostki, by jasno dać do zrozumienia, kto w tym stadzie przewodzi. Takie niby nic, a boli. Bo miało boleć, taka jest przecież miłość. Uczucia są wymówką dla zaniedbań, zdrady, lekceważenia, kłamstwa, agresji, tłamszenia drugiej osoby, to przecież z rozpaczy, zranienia i w ogóle to twoja wina. ‘Kocham cię’ powinno zakończyć każdą dyskusję, no bo co tu jeszcze dodawać? Prawdziwa miłość powinna wybaczyć wszystko. Tylko czy z prawdziwej miłości robi się rzeczy, które non stop tego wybaczenia wymagają?
O autorze Edyta
Liczba wpisów : 556Poskromiona złośnica. Zafascynowana losami kobiet na przestrzeni wieków. Nie wyobrażam sobie życia bez książek, przyjaciół, zimy i owoców. Zjadam pączki bez wyrzutów sumienia. Numerologiczna szóstka, którą matematycy nazywają liczbą doskonałą.
Komentarz ( 1 )
Moim zdaniem nie można wszystkiego usprawiedliwiać miłością, tylko trudno jest po prostu postawić się osobie, którą się kocha, choć to nie znaczy, że się nie powinno tego zrobić…dla własnego dobra. Jest piosenka, w której padają słowa ,,miłość ci wszystko wybaczy, miłość tak pięknie tłumaczy…”, czy jakoś tak. A może właśnie nie powinna wszystkiego wybaczać, albo to wybaczenie powinno nadejść razem z końcem związku.