Co musi mieć w szafie kobieta po 30? Nic nie musi
Żyjemy w świecie konsumpcji. Nikogo to już nie dziwi, że mieć wygrywa z być. A tak właściwie liczy się tylko „mieć coraz więcej”, bo jak masz mniej, to wypadasz z obiegu. A jeśli dodatkowo masz odwagę mówić, że wcale tyle nie potrzebujesz, to patrzą na Ciebie jak na kosmitkę. Wypadasz ze sztucznie kreowanych standardów. Jak to? Nie kupisz sobie supermodnych butów, skórzanej torebki od znanego projektantka czy hitu z sieciówki? Co z Tobą nie tak? Nie stać Cię czy taka skąpa jesteś?
Każda kobieta po 30 musi mieć…
Przecież każdy wie, że kobieta po 30 powinna mieć skórzaną kurkę, szpilki nude i małą czarną. Twoja szafa musi mieć te elementy, bo są niezbędne. Bez nich nie stworzysz żadnej stylizacji.
W zależności od sezonu, wmawia Ci się, że potrzebujesz sporej torebki, by za jakiś czas zmotywować Cię do zakupu małej kopertówki. Następnie w modzie jest określony kolor, dlatego warto wzbogacić szafę o modną barwę.
Co w tym złego?
Super, jeśli lubisz zabawę modą. Jeśli sprawia Ci to przyjemność. Co jeśli jednak tak się nie dzieje? Jeśli odczuwasz przymus ciągłego kupowania, bo tego wymaga współczesny świat?
Dobra wiadomość jest taka, że – nic nie musisz. Jeśli chcesz, kupuj, ale jeśli czujesz, że nie potrzebujesz, niech Cię żadne listy „must have” nie wmawiają, że jesteś gorsza, bo „każda kobieta po 30. powinna to mieć”. Nie jesteś każda, ani „wszystkie”. I co najważniejsze nie jesteś sama. Jest coraz więcej kobiet, które olewają taki styl życia, odrzucając konsumpcjonizm i poczucie, że to rzeczy i metki, które masz na sobie Cię wartościują i określają… Wolą wydać pieniądze na książki, podróże czy wypad do teatru niż na szpilki, w których ich stopy wyglądają pięknie, ale…cierpią.
Po co mi szpilki, skoro nie umiem w nich chodzić?
Każda z nas jest inna. O ile jedna uwielbia szpilki, o tyle druga tak, jak na przykład ja, lubi na nie patrzeć, gdy są na stopach, grzecznie spoczywających na kanapie. Wyglądają ślicznie, nie muszę w nich chodzić…Mogę się chwilę napatrzeć, a potem szybko je zrzucam ze stóp, bo to nie dla mnie…
Po co mi szpilki, skoro mam problem, by przejść na nich 10 metrów, a schody stanowią prawdziwe wyzwanie? Pewnie, można się nauczyć. Ale jeśli tego się chce, a nie dlatego, że inna osoba mówi Ci, że MUSISZ.
Bo nie musisz.
Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce…
Konsumpcjonizm – choroba XXI wieku
Choć coraz więcej osób skłania się ku minimalizmowi, czyli ograniczaniu niepotrzebnych przedmiotów, skupianiu się rzeczywiście na tym, co się potrzebuje, to konsumpcjonizm istnieje i ma się świetnie. Nazywany jest chorobą, która niczym najzłośliwszy wirus przenosi się z powietrzem, bardzo szybko pustosząc kolejne społeczności.
Musisz być fit
Jest coś jeszcze. Moda na bycie fit. Bardzo ważna i prozdrowotna, ale często przybierająca formę przymusi, a nie zachęty.
Jej założenia są proste: masz nosić rozmiar 34 lub ewentualnie 36, bo jeśli zakładasz 40, to na pewno jesteś gruba i nieatrakcyjna. Jakby nikt nie brał pod uwagę, że można mieć więcej ciała, jeść zdrowo i dbać o siebie, że każda sylwetka może być ładna, niezależnie od rozmiaru. Nie każda chce i może mieć figurę Chodakowskiej. I nie zawsze rozmiar powyżej 38. oznacza otyłość czy nadwagę.
Kobietom wmawia się, że muszą być idealne. Dlatego bardzo często obok mężczyzn z wyraźną ciążą spożywczą idzie kobieta żyjąca każdego dnia na listku sałaty. Ta sama, która zamiast być dumna z pierwszych zmarszczek i siwych włosów, ciesząc się, że mogła dożyć określonych lat (bo przecież nie każdemu jest to dane), jest przerażona na samą myśl, że inni zobaczą, że się starzeje.
Po co nam to?
Życie jest na to za krótkie…
10 komentarzy
Co do bycia fit, to skojarzyła mi się sytuacja z galerii handlowej. Pewne małżeństwo brało jedzenie na wagę. Facet pełen talerz, mnóstwo jedzenia – tyle na ile był głodny, a kobieta? Dosłownie łyżka ryżu i druga łyżka surówki. Wcale nie wyglądała na szczęśliwą i w pełni najedzoną. 😛 Od razu skojarzyła mi się z ofiarą tego poglądu, że trzeba być fit…
Przepiękny tekst! Dziękuję!
Oj tak, często widuję takie pary – on z brzuchem piwnym , często fleja , ona – dorosła lalka Barbie…
nawet do parku czy lasu w szpilkach i obłędnej mini…jak pani perfekcyjna, która w podobnym stroju szorowała podłogę za kanapą – do kamery 🙂
Nie lubię wmuszania schematów. Nie każdy wyglądać jak z żurnala.
Z wyżej wymienionych mam tylko szpilki nude 🙂 a tak na poważnie to ubieram się tak jak mi wygodnie i nie podążam ślep za modą. Jeśli zaś chodzi o bycie fit to staram się zdrowo odżywiać, ale to bardziej ze względów zdrowotnych i dla lepszego samopoczucia. Uwielbiam słodycze, niestety źle się po nich czuję.
Nie wiem gdzie i jak czesto komus wmawiaja ze jest gorszy bo po 30 czegos w ubiorze nie ma? Moze u 30 lat starszej cioci na imieninach. Tekst mial chyba byc motywujacy a ma negatywny wydzwiek pelen oczywistosci.
To prawda – nic nie musimy. Czy mamy 20, 30 – czy x-lat.
Ale uważam, że akurat posiadanie w szafie kilku par ubrań, dobrej jakości i właśnie z tej listy klasyków „must have” chroni przed konsumpcjonizmem i taką ciągłą pogonią za tym żeby dobrze wyglądać, bo własnie mając te cieliste szpilki, dobrą parę jeansów, białą koszulę i ramoneskę można zawsze i wszędzie dobrze wyglądać.
Ale ogólnie to uważam, że każdy niech sobie tworzy taką szafę jaką chce i nosi to na co ma ochotę;).
Zgadzam się w zupełności, nic nie muszę. A jak się komuś nie podoba to niech spada. Szkoda że to oświecenie przyszło do mnie dopiero po 30-stce. O ile łatwiejsze było by moje życie, gdybym w ten sposób myślała mając 20 lat. Z drugiej strony mogło być gorzej i mogłam zmądrzeć po 40-stce, albo wcale ☺️.
Co ludzie z tym rozmiarem 38 i 40…. Przeciez to normalne rozmiary, dla szczuplych kobiet. 34 i ponizej to juz malo… Nosze 40 spodnie i 38 gore i jestem o.k. Mam ponad 165 cm i jestem dorosla.
Myślę, że mieszkając w mieście jest dużo łatwiej dać się porwać takiej presji dzisiejszego świata. U mnie na Szczycie nic nie muszę… chociaż, nie – muszę mieć śniegowce i ciepłą czapkę, bo bez tego nie przetrwałabym naszych srogich górskich zim 😉