My rządzimy światem, a nami mężczyźni?
Średnio co drugi człowiek na planecie Ziemia to kobieta, jednak w szeregach ludzi władzy ewidentnie mamy do czynienia z wysoką nadreprezentacją wyłącznie jednej płci. Kształt świata i kierunek rozwoju cywilizacji zależy przede wszystkim od mężczyzn. To oni ustanawiają prawo, nie tylko dla siebie, ale i dla nas, kobiet. Ci sami „oni” później to prawo egzekwują i wymierzają sprawiedliwość. Swoje panowanie dodatkowo umacniają jeszcze pieniędzmi, bo i one skupione są w męskich rękach. A my co?
Nie chcemy władzy, nie interesuje nas to, czy może faktycznie nie za bardzo się do tego nadajemy? Bo do jakich czasów się nie cofnąć, decydujący głos należał zawsze do facetów. My miałyśmy tylko jedno prawo – być posłuszną. I dopiero teraz idziemy po swoje, chociaż patrząc na efekty, do współrządzenia na równych zasadach droga daleka jak stąd do Księżyca.
Kobiety z dala od polityki
Panowie kobiecych pretensji o niedopuszczanie drugiej płci do rządzenia zrozumieć nie chcą. No bo co wy się tak kobitki do tej władzy wyrywacie? Źle wam pod naszą kuratelą? Macie spokojne główki, zero stresów, żadnych krwawych starć z przeciwnikami. Nie odbija wam już trochę od tego równouprawnienia? Jakby to delikatnie ująć…
Hm, męski punkt widzenia nie do końca pokrywa się z naszym, kobiecym postrzeganiem świata. Jakoś trudno sobie wyobrazić, by kobiety narzuciły sobie szereg ograniczeń ot tak, dla poprawy samopoczucia, bo lepiej na ten przykład nie mieć własnego konta w banku niż je mieć. Mężczyźni wymyślając kodeks prawny, kierowali się własnym interesem, dlatego dopiero od niedawna cieszymy się równymi prawami obywatelskimi, dostępem do edukacji czy niezależnością ekonomiczną. Wciąż jednak wiele rzeczy nam przeszkadza, a trudno je zmienić, nie będąc u władzy.
Ale tak się składa, że mimo pretensji o zmaskulinizowanie struktur rządzących, panie zdają się unikać uczestnictwa w życiu politycznym. Odsetek kobiet zasiadających w krajowych parlamentach to około 20 procent, w Europie panie stanowią mniej więcej jedną trzecią deputowanych. Najbliższe modelu 50/50 są Finlandia i Szwecja, wysoki udział kobiet w polityce obserwujemy także w Danii, Holandii, Islandii, Norwegii, Belgii, Hiszpanii i Niemczech. Co ciekawe, jedynym państwem na świecie z parlamentem zdominowanym przez kobiety była… Rwanda. Ta wysoka pozycja Rwandyjek to jednak nie efekt wyjątkowo skutecznej walki o równouprawnienie, lecz pokłosie ludobójstwa w tym kraju – zginęło tak wielu mężczyzn, że kobiety po prostu musiały przejąć część ich obowiązków na rynku pracy i w sferze publicznej.
Chciałabym, ale się boję
Skąd te niskie liczby? Jedni powiedzą, że to dlatego, iż kobiety, tak po prawdzie, polityką niespecjalnie się interesują, robią tylko wiele szumu. Ale bliżsi prawdy są raczej ci, zdaniem których skromna liczba polityczek to nic innego jak efekt męskiego szowinizmu, ponieważ panowie bardzo niechętnie dopuszczają do swoich szeregów płeć przeciwną. Pogląd, jak to kobiety są za wrażliwe, zbyt emocjonalne, za mało stanowcze, nie dość inteligentne i zdolne by zajmować się rządzeniem, nie jest wcale rzadkością. Nie mówiąc o tym, że obecność pań w polityce dodatkowo zaostrzy konkurencję, bo siłą rzeczy męskie terytorium się skurczy i przejdzie w ręce przeciwniczek w spódnicach. I dlatego właśnie, paradoksalnie, przeciwnikami polityczek są często mężczyźni wysoko postawieni, dobrze wykształceni, „postępowi”, bo dla nich kompetentna działaczka jest bezpośrednim zagrożeniem, a nie żadnym wsparciem. Swoje robią też towarzyskie przyzwyczajenia. Panowie, przebywający w swoim kręgu od lat, lepiej się znają, dlatego łatwiej im promować innych mężczyzn niż kobiety, o których kompetencjach czy doświadczeniu zawodowym nie mają pojęcia.
Komentarz ( 1 )
Jak to mówi znane powiedzenie kobieta jest szyją, facet głową. za normalnymi mężczyznami stoją kobiety, tak ten swiat jest urządzony. może minie jeszcze trochę czasu, a panie będą bardziej aktywne w polityce, bo polityka się zmieni. licze na to