„Niebo na własność” Luke Allnutt, gdy choroba odbiera wszystko
Jak opisać niewyobrażalne? Ubrać w słowa coś, co nawet trudno pojąć sercem i umysłem? Jak wykrzyczeć to uczucie niesprawiedliwości, którego doświadczają rodzice tracący jedyne, ukochane dziecko? Nie ma przecież słów, by oddać bezmiar cierpienia, rozczarowania, smutku i czarnej otchłani, która ogrania matkę czy ojca chowającego własne dziecko. Pustka i rozdzierające wnętrze nie dają spokoju, a czas nigdy w pełni nie uleczy ran. Jednak kiedy wszystko stracone, liczy się tylko miłość. I o miłości, tej prawdziwej, nie do pojęcia, przekraczającej granicę między niebem a ziemią mówi „Niebo na własność” Luke Allnutt, książka, która ma szansę zachwycić naprawdę każdego – osobę lubiącą uderzające historie, chcącą przeżyć głębokie wzruszenie, jak również tę, która poszukuje w literaturze nie tylko emocji, ale kompendium wiedzy – o psychologii, ludzkim zachowaniu, sposobach zarabiania pieniędzy na potrzebie działania, determinacji i poczuciu bezsilności.
„Niebo na własność”, czyli historia o miłości do dziecka
Jack to ukochane dziecko swoich rodziców. Długo wyczekiwane i przyjęte z wielką ulgą, że w końcu jest ktoś, kogo kocha się bezgranicznie, miłością trudną do opisania. Chłopiec w wieku 3 lat zaczyna się dziwnie zachowywać, ma problemy z równowagą, upada, wjeżdża w drzewo na rowerze, staje się rozkojarzony, wydaje się nie pamiętać o tym, co przed chwilą powiedział.
Rodzice Jacka dla tak zwanego świętego spokoju udają się do lekarza, i to co słyszą od specjalistów sprawia, że grunt usuwa się im spod nóg. Jack jest chory, poważnie chory. Ma nowotwór mózgu.
….I o znaczeniu mijającego czasu
Doświadczenie poważnej choroby zmienia niemal każdego. Sprawia, że nagle zaczynamy patrzeć na mijający czas zupełnie inaczej. Nie na jak niekończące się źródło, ale jak na linię, która ma wyraźny początek i….koniec.
Zadajemy sobie pytania – czy dobrze wykorzystałam czas, czy mogłam zrobić coś więcej, lepiej? Jeszcze bardziej dramatycznie brzmią te pytania, gdy choroba dotyka małe dziecko. Dochodzą kolejne znaki zapytania – czy jestem wystarczająco dobrą mamą/ojcem? Czy to moja wina, że moje dziecko zachorowało? Czy zrobiłam coś źle? Coś przeoczyłam? Jak to możliwe, że moje dziecko choruje? Dlaczego ono? Dlaczego spotkało to właśnie mnie?
Te pytania rodzą najbardziej skrajne emocje i myśli, o których istnieniu nie ma się pojęcia. Które sprawiają, że zaczyna się nienawidzić nie tylko chorobę dotykającą dziecko, ale samych siebie za to, że nie zna się sposobu, by sobie z nią poradzić.
Luke Allnutt przedstawia historię zmagania się z nowotworem nie pierwszy raz. W 2013 roku w opowiadaniu „Unspoken” opisał walkę z rakiem na podstawie doświadczeń swojego ojca. Nie znam tej historii. Jednak to, co stworzył w „Niebie na własność” pokazuje, że doskonale umie nakreślić bezmiar cierpienia i całe spektrum uczuć, które ono otwiera.
A także o bezsilności
Gdy choruje dziecko, a lekarze po wielu trudach, rozkładają ręce, mówiąc, że nie są w stanie zrobić nic więcej, naturalną reakcją jest niedowierzanie, szok, poczucie bezsilności i próby odnalezienia rozwiązania, którego nie dostrzegali specjaliści. Przecież musi być jakiś sposób…
Nic nie boli tak bardzo jak poddanie się i obserwowanie gasnącego życia z poczuciem, że nic nie da się zrobić. Ojciec Jacka wierzy, że znajdzie rozwiązanie, by uchronić syna. Jak wielu innych wcześniej przeczesuje internet, szuka alternatywnych metod.
Gdy ktoś traci nadzieję, jest podatny na sugestie. Nie brakuje sprzedawców wiary, mówiących, że wszystko będzie dobrze, żerujących na upadku autorytetu lekarzy, karmiących się poczuciem beznadziei i bezsilności. O tym również jest „Niebo na własność”.
Oprócz emocji, bardzo głębokich i trudnych do uniesienia, które rysowane są z wielkim uczuciem i nienachalnie, są również pytania o sens cierpienia, sposoby radzenia sobie z nim i odnajdywania nadziei, by mimo straty nie do pojęcia, nie zgubić siebie i partnera. To trudne. Jednak czy możliwe? Czy poranione dusze mogą nadal trwać razem, mimo wszystko?
„Niebo na własność” to opowieść o dość zaskakującej strukturze, która może nieco utrudniać odbiór. Rozpoczyna się od opowieści o mężczyźnie, który przegrał życie, szuka ukojenia w alkoholu i przygodnym seksie. Wkrótce dowiadujemy się, że mężczyzna ten to głęboko zraniony ojciec i mąż, który nie radzi sobie ze sobą. Prowadzenie narracji z odwołaniem do różnych etapów historii, niechronologicznie, ale według innego klucza – z jednej strony nieco utrudnia lekturę, z drugiej pozwala spojrzeć na historię z nieco innej perspektywa niż ta wyznaczana przez czas. Bo tam, gdzie zaczyna się walka o życie czas nabiera innego znaczenia.
4 komentarze
Brzmi bardzo intrygująco, chciałabym to przeczytać! tematyka trudna, bolesna, ale z psychologicznego punktu widzenia bardzo ciekawa.
Ciekawa recenzja. Myślę, że zakupię tę książkę…
Myślę, że podobałaby mi się ta książka.
Od pierwszej zapowiedzi bardzo intryguje mnie ta książka, jestem zakochana w tej okładce. Jakoś mnie magnetyzuje, mam nadzieję, że niedługo będę mogła ją przeczytać.