Nowe oblicze rodziny – komu przeszkadzają zmiany?
Tak, świat stanął na głowie, wszystko się poprzewracało góra-dół. Autorytety upadają, dzieci rządzą rodzicami, pracownicy szefami, trzeba się zacząć więcej starać. Władza, bo starszy, bo mądrzejszy, bo silniejszy, powoli zanika. I na szczęście! Jedyną pewnością dzisiaj jest zmiana i dostosowywanie się do niej. Rewolucja pokoleniowa trwa i ma się dobrze.
Zmiany, idą zmiany
To nie koniec świata, nie ma się czego obawiać. To tylko naturalna kolej rzeczy. Człowiek rozwija się, czyta, uczy, jest bardziej świadomy świata i relacji z ludźmi. Nie skupiamy się już tylko na ognisku domowym, wychodzimy naprzeciw wyzwaniom.
Kobiety wyszły z kuchni i z domu do pracy. Dzieci wyszły do przedszkola i do szkoły, a zaraz wyjdą z domu i założą własne rodziny. Mężowie starają się jak mogą, bądź nie, dogodzić podniesionej coraz wyżej poprzeczce. Już nie wystarczy być mężczyzną, co jeszcze niedawno oznaczało władzę i autorytet. Dziś trzeba się bardziej postarać.
Oczywiście są ludzie oporni na jakiekolwiek zmiany, dla których tradycja – Bóg, honor, ojczyzna – to cel życia. I chwała im! Tradycja nie jest zła i jest potrzebna, ale świat się zmienia, więc nie wszystko jest dzisiaj aktualne. Trzeba umieć podążać za tymi zmianami, rozsądnie i trzymając się zasad tolerancji, empatii, solidarności i etycznego życia wobec siebie i innych.
Nie papugować każdej nowości z Zachodu, która dla nas wydaje się atrakcyjna. Przyglądać się temu, wyciągnąć co najlepsze i zrobić krok w tył, jeśli jest złe.
Rodzina inaczej
Komórka zwana rodziną istnieje nadal, tylko przeszła, nieuniknioną w czasie, rewolucję.
Rodzina dzisiaj to już nie nawet 2+2, to często 1+0 lub 2+0, 2+kot/pies, ewentualnie 2+1, no chyba, że wierzymy w potęgę 500+ to schemat 2+2 może mieć tendencję wzrostową. Bez obrazy dla rodzin wielodzietnych, które z szacunkiem podziwiam za wytrwałość i poświęcenie.
Rodzina dzisiaj to niekoniecznie pokrewieństwo krwi, ale też dalsze osoby włączone do naszego, codziennego życia: znajomi, przyjaciele. Z doświadczenia, czasami bardziej podnoszący na duchu i wierzący w nasze możliwości niż najbliżsi rodzice, wujkowie, partner.
Rodzina dzisiaj to wybór, a nie nakaz. Coraz więcej singli, coraz więcej nieformalnych związków. Coraz mniej dzieci, coraz więcej kotów, czasami pies, bo to już wymaga większego poświęcenia. Nasz wybór. Róbmy to, co sprawia nam szczęście i nie krzywdzi innych, a będzie cudownie.
Hasło: „Siła w rodzinie” – nadal aktualne!
Dzieci nie ryby, głos mają
Decyzja o posiadaniu dziecka, bądź dzieci dzisiaj jest na wagę złota. Młodzi dorośli, obserwując znajomych rodziców w podobnym wieku, widzą, ile to wymaga poświęcenia, pokładów cierpliwości i wielkiej odpowiedzialności, takiej już na zawsze. Dlatego – czekają na ostatni moment lub decydują się na życie tylko we dwoje.
Nie mi to oceniać, choć jestem mamą i mimo tej najcięższej pracy świata, jakim jest rodzicielstwo, umarłabym chyba z nudów, będąc cały czas na etapie zakochania we dwoje. Jestem typem potrzebującym ciągle nowych wyzwań i zmian, a decyzja o posiadaniu dziecka do takich należała. Tego jednoczesnego szczęścia i wyczerpania nie da się opisać słowami.
Świadomość to dziś ważne słowo w byciu rodzicem. Nie traktujemy, albo choć staramy się nie traktować swoich pociech z góry, nie dając im szans na rozmowę i wysłuchanie ich zdania. Szacunek to słowo klucz w każdej relacji, również tej rodzice-dzieci. To ważne i to dobry efekt zmiany, która nastąpiła w dzisiejszej rodzinie.
Pamiętajmy, że dając dzieciom wolność wyboru, uczymy je odpowiedzialności i pewności siebie, a to zaprocentuje w ich dorosłości. Oczywiście z umiarem i w decydowaniu o sprawach zgodnie z wiekiem dziecka. Bo stawiając kilkulatka przed pytaniem typu: czy mama i tata powinny się rozstać? – to jest to zdecydowanie za duży ciężar i przerzucanie całej odpowiedzialności na dziecko.
Pamiętajmy też, przy tym wszystkim, o granicach i o zasadach współżycia, które sprawiają, że dzieci czują się bezpiecznie. Dzieci kochają przewidywalność sytuacji, a naszym obowiązkiem rodzica jest być tym najważniejszym drogowskazem.
Żeby się nie pogubić w tym wszystkim
Autorytety upadają, role zamieniają się miejscami. W idealnym świecie panuje partnerstwo, traktowanie się na równi i ze wzajemnym szacunkiem. Ale taki świat niestety jeszcze nie istnieje.
Łatwo się pogubić. Dlatego warto w takich momentach korzystać ze wzorów do naśladowania i trzymać się ogólnych wartości w byciu dobrym człowiekiem. Autorytetem może być ceniona za mądrość osoba publiczna, może to być też i książka nawiązująca do naszej sytuacji i pomagająca nam rozwiązać problem. Szukajmy, czytajmy, słuchajmy, wyciągajmy wnioski.
Nowe oblicze rodziny dzisiaj może być już jutro nieaktualne. Zmiana ma to do siebie, że następuje i nie zatrzymuje się. Tak samo jako rosną dzieci, tak samo rozwija się świat i my z nim związani. Proces. Progres. Dostosujmy się.
10 komentarzy
Zmiany są bardzo duże i całe szczęście! Szkoda tylko, że tyle osób (w szczególności starsze pokolenie) nie może ich zaakceptować.
To prawda, ważne by sie pogubić, bo jednak wzorce czerpiemy głównie z domu, ale pewne wartości są niezmienne i tego sie trzymajmy. Jeśli członkowie rodziny są szczęśliwi, dbają o siebie i rozwijają się, to jakie znaczenie czy w rodzinie tradycyjnej czy po zmianach?
Żeby to wszystko było takie proste to większość rodzin była by dość spora! Ciężko młodym ludziom zarobić na dziecko i może dlatego decydują się na kota? Zresztą nie mi oceniać, bo sama od kota zaczęłam! 😀 Powiem tylko tyle w temacie powiększania rodziny: wszystko w swoim czasie! Bez wariactw, poganiania i wszystko po kolei. 🙂
Ja jestem za tradycyjnym modelem rodziny, bo ogólnie jestem tradycjonalistką i cieszę się, że tu, gdzie mieszkam, ten tradycyjny model rodziny jest mocno zakorzeniony 🙂
Ponieważ obecnie mamy wybór, zdecydowaliśmy się z mężem dzieci nie mieć i koniec. Może będę żałowała pewnego dnia, nie wiem. Ale zrobiłam to z pełną świadomością i po dogłębnej analizie. I wcale nie chodzi o to, żeby być wpatrzonym w tę drugą osobę tylko i wyłącznie. Można robić wiele innych rzeczy w życiu….
Co do rodzicielstwa. Cóż.. Moi rodzice mając nas byli bardzo młodzi. Ojciec był niestety dość agresywny. Nie było może u mnie w domu przemocy jako takiej, ale udzielenie głosu w jakiejkolwiek sprawie nie raz kończyło się krzykiem albo nawet rąbnięciem mnie. Zdarzyło się też, że koleżanki nie chciały mnie odwiedzać przez jakiś 'odpał’ taty. Teraz jest trochę innym człowiekiem, ale na ojca moim zdaniem się nie nadawał… Może bym była taką samą matką? Lepiej nie sprawdzać.
Mam bardzo złe zdanie o tradycji, a już tym bardziej rodzinnej, gdyż jeszcze nie tak dawno ta tradycja miała charakter patriarchalny, gdzie pan mąż był panem i władcą.
Dzisiejszym modelem rodziny nie tyle rządzi nasze chciejstwo ile warunki ekonomiczne i zdrowotne. Te warunki nie zawsze pozwalają na gromadkę dzieci, a poprawa warunków zdrowia gwarantuje, że nawet to jedno ciągłość rodu. Tyle, że dziś program 500 plus w tej dowolności w tym układzie burzy. Bo zdajesz się zapominać, że jest jeszcze układ 1 + 1, niemal totalnie wykluczony z tego programu. Piszesz też o wyborze, a przecież nie wszystko od nas zależy. Ale mimo wszystko ten wybór we mnie rodzi pytania: czy ma być dostosowaniem? Do czego?
Pozdrawiam.
Świetnie napisany tekst. Miło słyszeć o autorytetach i wzorach do naśladowania. To prawda, warto zawsze szukać wokół siebie takie jednostki i powielać dobre cechy/uczynki/przykłady. W rodzinie, w prawdziwych cennych wartościach wszak siła i nadzieja. Pozdrawiam. 🙂
Zmiany bywają lepsze lub gorsze. Ludzie świadomi wiedzą na co się zdecydować, a na co nie. Wiedzą, że dziecko trzeba mieć za co utrzymać, a jeśli ich na nie nie stać, no to go nie mają, choć może by chcieli. Niełatwo żyć w tym świecie. Te wszystkie nowe technologie też sprawiają, że ludzie się od siebie oddalają, że nie potrafią ze sobą rozmawiać, więc jak tu się dobrać i coś stworzyć?
Ze zmianami bywa różnie, raz są lepsze, raz gorsze, ale chyba najlepiej patrzeć na ich rezultaty – bo to jednak to jest najważniejsze. Dobrze powiedziane, że rodzina to wybór, a nie nakaz. Sama nie planuję zakładać rodziny, dopóki nie skończę studiów i nie będę miała dobrych warunków materialnych, bo jak mam wychować dziecko, kiedy nawet nie będę w stanie go utrzymać?
Na razie funkcjonuję na modelu 2+kot 😛
„umarłabym chyba z nudów” – to jest sedno zasięgu horyzontu myślowego kobiety. Są ludzie, którzy od czasów wczesnego dzieciństwa nie pamiętają uczucia nudy. Kobiety po skończeniu 16 lat nudzą się masowo. A poważne badania naukowe dowodzą, że właśnie w tym wieku zainteresowanie kobiet światem, nauką i ogólna ciekawość spadają lawinowo (niezależnie od społeczeństwa z jakiego się wywodzą). I jak to wytłumaczyć inaczej niż myślenie tylko jedną częścią ciała, która akurat wtedy zaczyna wyraźniej dawać o sobie znać…?
A mówi się, że to mężczyźni mają problem. 🙂