O kobietach, które żałują decyzji o byciu mamą
Nie da się żyć na próbę. Są decyzje, które podejmujemy raz, a z konsekwencjami mierzymy się latami. Nie zawsze odczuwamy przy tym dumę i satysfakcję, często rozdrażnienie i potworne zmęczenie. Tak jest, gdy oceniamy naszą rolę jako matki. Bilans zysków i strat bywa przerażający, a myśli, które same płyną do głowy – zawstydzają. Tak bardzo, że nie wypowiadamy ich na głos. Nie chcemy czuć tego, co czujemy, ale nic na to nie poradzimy. Bo są wśród nas kobiety, które żałują, że zostały matkami. Nie ze względu na dzieci, ale ze względu na siebie. Wiedzą, że po prostu do tego się nie nadają. I gdyby mogły cofnąć czas…
To nie tak miało wyglądać
Zanim kobieta zajdzie w ciążę, wyobraża sobie jak to jest. W swoich marzeniach widzi brzuszek, pięknie zmienione ciało, nie myśli o wzdęciach, zaparciach, mdłościach, bolących nogach, czy rozstępach.
Wyobrażenia o tym, jak wygląda się po porodzie też są inne. Noworodek jest rumiany, ma gładką skórę, piękne małe oczki i malutkie paluszki. Smacznie śpi w kołysce, potem się budzi, gaworzy, pięknie uśmiecha i zasypia…. Tak to widzimy…W praktyce jednak bywa całkiem inaczej.
Na Fejsa trafiają zdjęcia wprost z marzeń – słodziaka, który śpi lub pięknie spogląda w obiektyw wielkimi oczami. Jest ładny wózek, idealnie dobrany kocyk, uśmiechnięci rodzice…Pomija się te momenty, które są trudne. Nie ma nic o kolkach, ząbkowaniu, brudnych pieluchach. Nie pokazuje się tych 10 godzin na dobę, gdy maluch płacze, wymachuje rękami i nóżkami. Łapie się natomiast na pamiątkę te nieliczne chwile wytchnienia. Nikt nie dzieli się informacjami o swoich chwilach wypalenia, zmęczenia (albo mało kto to robi). A szkoda. Bo nadal (mimo starań wielu) szerzy się nieprawdziwy pogląd na temat tego, jak naprawdę wygląda macierzyństwo. A nie wygląda tak, jak wielu chciałoby, żeby się prezentowało.
Później nie jest łatwiej
Zresztą problemy wcale nie kończą się, gdy dziecko jest małe i pozostaje każdego dnia bardzo angażujące czasowo. Później wcale nie jest prościej. Zgodnie z powiedzeniem małe dzieci mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot.
Z czasem pojawiają się bunty, zaczynając od dwulatka, a kończąc na buncie nastoletnim.
Rodzic słyszy, że dziecko go nienawidzi, że nie pchało się na świat, że nie chce żyć. Tak, takie skrajne komunikaty to tylko chwile, trudne, ale w codzienności mocno przytłaczające.
Pozostawiają po sobie silny ślad. Potem są wyzwania wynikające z usamodzielnieniem, z odcięciem pępowiny, przeprowadzką, pustym gniazdem, trzeba przyzwyczajać się do wszystkiego od nowa.
Nagle okazuje się, że wychowanie dziecka to bardzo wymagające i niezwykle trudne zajęcie. Nie ma nic trudniejszego na świecie. Człowiek stara się, staje na rzęsach, nie dosypia, odmawia sobie czasami wielu przyjemności, żeby wszystko jakoś poskładać, a po latach i tak nierzadko słyszy, że…był złym rodzicem. Nie ma mowy o wdzięczności, czy czymś takim.
Wpadka
Nie ma w sumie znaczenia, czy dziecko było chciane, planowane, czy była to wpadka.
Także tak zwana wpadka z czasem bywa przecież powodem radości i spełnienia. Nie ma reguły. Plany wcale niczego nie gwarantują. Nie dają 100% szczęścia. Bo rzeczywistość może być daleka od oczekiwanej.
Co do zasady wpadka jest przynajmniej na starcie trudniejsza. Wymusza odnalezienie się w nowej sytuacji dużo bardziej niż jakakolwiek inna sytuacja. Badania pokazują, że zwiększa niestety ryzyko depresji poporodowej. Może być źródłem wielu problemów z wychowaniem. Kobieta nawet w teorii niegotowa może mieć znacznie trudniej. Tak po prostu to wygląda.
Choć od razu trzeba przyjąć, że w teorii gotowość też jest niewystarczająca, bo rzeczywistość lubi się rozmijać z oczekiwaniami. Jednak to wpadka najczęściej wiąże się z niską oceną macierzyństwa. Dziecko nieplanowane najczęściej w opinii kobiet „psuje” życie, sprawia, że przyszłość jest nie taka, zabiera szanse na powodzenie, itd. Brak
kontroli nad swoim losem bywa mocno przytłaczający.
Byle, żeby było zdrowe
Kiedy kobiety są jeszcze rozczarowane macierzyństwem? O tym też się nie mówi, ale często wtedy, kiedy dziecko rodzi się chore i opieka nad nim jest dużo trudniejsza niż nad zdrowym dzieckiem.
Niekiedy przecież na świat przychodzą dzieci naprawdę ciężko chore, zmieniające życie całych rodzin, wymagające 100% opieki. Trzeba czuwać nad łóżkiem. Nie ma pomocy. Nie ma też możliwości zrelaksowania się, normalnego życia. Póki jeszcze jest rodzic, to w porządku. Można znieść naprawdę wiele. I setki przykładów na całym świecie pokazuje, że naprawdę się da. Ale gdy mama i tata (o ile mąż nie opuścił żony, bo statystyki są nieubłagane pod tym względem) wiedzą, że dziecko nigdy się nie usamodzielni i zawsze będzie potrzebowało pomocy – to zaczyna się dramat. Myślenie, co będzie z córką czy synem po mojej śmierci wcale nie pomagają przetrwać tego, co czeka rodzica niepełnosprawnego dziecka. A codzienność jest daleka od tej planowanej. I tak, to boli, ale gdy jest się szczerym ze sobą, to trzeba to po prostu przyznać.
Zresztą sam fakt urodzenia chorego dziecka to temat tabu. Chcemy wierzyć, że rodzic podoła. Najczęściej tak się dzieje, ale tylko ten, który się z tym mierzy, wie, jaką cenę musi zapłacić.
Zresztą nie musi być tak dramatycznie. Rozczarowujące jest już to, że dziecko jest po prostu inne niżby się chciało. Ma inny charakter, inny temperament. Za bardzo przypomina nielubionego członka rodziny. Powodów rozczarowania może być naprawdę wiele.
Nadpobudliwość i brak stałości w rytmie rodziny, specjalistyczna dieta dezorganizująca życie wszystkich, silne alergie, reakcje anafilaktyczne, choroby wymagające kosztownej terapii.
Każdy życzy sobie urodzenia zdrowego dziecka. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. I rzeczywistość, z którą przychodzi się mierzyć sprawia, że …chciałoby się uciec.
Koszty i stracone szanse
Rodzice żałują decyzji o posiadaniu dziecka również z innego powodu. Na przykład z powodów kosztów, które wychowanie dziecka generuje. Wystarczy urodzenie jednego dziecka, by sytuacja materialna rodziny znacznie się pogorszyła. Jakim cudem? Nawet nie chodzi o koszt pieluch, ubranek, czy wyprawki, ale o…stracone szanse na rozwój. Rodzic już nie jest w stanie oddać się pracy tak jak nie-rodzic. Decyzje trzeba podejmować ostrożniej. Mała istota wymusza jednak nieco inny tryb życia.
Choć to brzmi wyjątkowo źle, to taka jest prawda. Dzieci kosztują i to niemało. Wiele rodzin nie jest w stanie zaakceptować tego faktu, że po narodzinach dziecka na dużo mniej je stać. Narzeka się na niższy poziom życia. Nie chcemy też patrzeć, że nasze dziecko ma mniej. Nie możemy mu dać takiego życia, jakbyśmy pragnęli. Jest też
egoistyczna potrzeba zadbania o siebie. Na to też często zwyczajnie nie starcza. I tak, te przyziemne kwestie sprawiają, że człowiek żałuje, bo skoro żyje się tak trudno, to może łatwiej byłoby inaczej? Gdyby można było cofnąć czas…i np. decyzję o dziecku odłożyć?
Więcej zarobić, bardziej. lepiej się wykształcić….? Tak, takie myśli nie są wcale rzadkością. Z drugiej strony praktyka pokazuje, że chyba nigdy nie ma dobrego czasu na dziecko. Temat trudny i bardzo złożony.
Matka Polka
Są kobiety, którym się udaje. Mają wsparcie – męża, rodziny, przyjaciół. Tak to układają, że potrzeby wszystkich są zaspokojone. Ich także. Dzieci mają przestrzeń, są samodzielne, zaopiekowane, rozwijają się. Po latach trudnych początków, można odcinać kupony. Duma rośnie, wdzięczność również.
Są też takie kobiety, które mimo wielkiego zaangażowania, pracy i cierpliwości, wychowują dzieci, które są trudne, czasami bardzo trudne. Bywa, że to przejściowe, innym razem nie.
Niekiedy przyczyną są zaburzenia, innym razem nieświadome problemy matki, która wychowuje w sposób niewłaściwy, a nawet o tym nie wie. Bo najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wystarczy się starać. Czasami to naprawdę nie wystarczy!
I wtedy pojawia się rozczarowanie, tak silne, że aż boli. To jeden z powodów, dla których matki żałują. Po latach dowiadują się, że wcale nie były takie dobre, mimo że bardzo chciały, to nie wystarczyło. Ich dzieci wykrzykują im, jak bardzo zmarnowały im życie.
Mówi się o nich źle. Obwinia o wszystko. I takie matki żałują. Bo gdyby mogły zacząć jeszcze raz, z tą wiedzą, co mają dziś, podjęłyby inną decyzję. Żyłyby spokojniej, wolniej, bardziej dla siebie, mniej dla innych… Tak też bywa. Mimo że o tym się nie mówi.
Zostaw komentarz