„Ogród małych kroków” Abbi Waxman
Życia nie zmienia się od razu. Można co prawda zacząć od spektakularnej decyzji rzucenia pracy, ostentacyjnego wręczenia wypowiedzenia lub zakończenia niesatysfakcjonującego związku podczas jednej z kolejnych kłótni. Jednak szybkie życiowe cięcia nie chronią przed uczestnictwem w powolnych, żmudnych zmianach.
Budowanie od nowa lepszej rzeczywistości wymaga cierpliwości i odpowiedniego przygotowania, otwarcia się na nowe ze świeżym umysłem i ufnym, choć lękliwym sercem. Potrzeba małych kroków, z których każdy kolejny stanowi obietnicę osiągnięcia satysfakcjonującego celu. Kluczem do sukcesu jest bowiem wytrwałość i optymizm, utwierdzający w przekonaniu, że „postępuję dobrze”. A doskonały przykład, jak do tego dążyć, daje przyroda, która mimo zmiennej aury i srogiej zimy, za każdym razem budzi się do życia na nowo.
„Nadszedł czas, gdy myśl o pozostaniu ściśniętym w pąku stała się bardziej bolesna niż strach przed rozkwitaniem” Anaïs Nin
„Ogród małych kroków” Abbi Waxman to wyjątkowa książka, którą polecam na lato. Ciepła, lekka i przyjemna w lekturze, opowiadająca o codziennym życiu kobiet takich jak Ty czy ja. Jednocześnie wystarczająco angażująca i nietuzinkowa, by przynieść świetną rozrywkę bardziej wymagającym osobom.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim oryginalny pełen humoru i życiowego dystansu styl Abbi Waxman. To dość zaskakujące, bo fabuła może sprawiać wrażenie „poważnej”. To nie przeszkadza jednak Waxman, by angażować czytelnika w pełni, niejako wymuszając na nim optymizm. Czytając tę książkę, uśmiech nie schodził mi z twarzy, dawno nie miałam w ręku powieści, która pozwoliłaby mi z pełnym przekonaniem złożyć propozycję- Autorko, zaprzyjaźnimy się?
Główna bohaterka. Lily, to trzydziestoparoletnia kobieta, mama dwójki dziewczynek w wieku wczesnoszkolnym. Wdowa, tęskniąca za swoim tragicznie zmarłym mężem. Otoczona przez grupę życzliwych kobiet, przyjaciółek, które po prostu żyją – kochają, kłócą się, rozwodzą…Lily nie daje sobie szans na szczęście w miłości, pozostaje w bezpiecznej dla niej fazie uśpienia, jeszcze nieuświadomionego oczekiwania. Jako wdowa nie czuje się singielką. Bliżej jej do mężatki, która mimo upływu kilku lat, nie może pogodzić się ze śmiercią męża.
„Osiągnęłam wiek, kiedy znajome pary zaczynają się rozwodzić. Z jakiegoś powodu dzieje się to zazwyczaj, gdy dzieci kończą osiem-dziewięć lat. Oto co widzę wszędzie wokół, a czego sama nie doświadczę, jako że mój mąż był łaskaw wymeldować się z tego świata: pobieracie się, kochacie, uprawiacie mnóstwo seksu, co jakiś czas się kłócicie, ale wszystko idzie dobrze. Pojawiają się dzieci, co, jak już ustaliliśmy, wiąże się z ciężką pracą. To praca zbliża was do siebie lub od siebie oddala – jeśli macie szczęście, dzieje się to pierwsze. Mijają lata, z początku kłócicie się o to, że mało seksu, że nie spędzacie ze sobą czasu, ale potem przestaje wam brakować i jednego i drugiego i czujecie ulgę, że już za tym nie tęsknicie. Tracicie nawyk opowiadania sobie nawzajem o tym, jak minął dzień, no bo kogo to obchodzi? Usłyszawszy dobry dowcip, nie trudzicie się powtarzaniem go żonie. Kiedy przeczytacie dobrą książkę, pożyczacie ją koleżance, bo wasz mąż lubi czytać całkiem inne rzeczy. A potem bin-bang-bong wszystko się kończy. Mija trzydzieści jeden lat, trzydzieści dwa…czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, umieracie. „
Wbrew planom, a nawet nastawieniu pod tytułem „nie jestem gotowa na związek”, „kocham męża, który zginał trzy lata temu w wypadku samochodowym” Lily poznaje mężczyznę, który sprawia, że nogi się pod nią uginają. Kobieta z zaskoczeniem dostrzega reakcje własnego uśpionego ciała, sygnały, których nie wysyłało ono nawet na aranżowanych randkach i podczas prób swatania, pojawiają się teraz i stanowią powód sporego zamieszania. Zwłaszcza gdy pożądanie zaskakuje w kuchni, w domu, w którym tuż obok bawią się dzieci. Wtedy przychodzi do głosu rozsądek wraz z całym wachlarzem wątpliwości.
„Na tym polega jedyna przewaga zaawansowanego wieku nad młodością: wiesz, że to jest prawdziwe, wiesz, że pragniesz czuć tego mężczyznę w sobie, wiesz, co się wydarzy, i jest to tak samo pewne jak każda wiedza nabyta na drodze doświadczenia. „
Lily ma spore wątpliwości, na ile może zmienić swoje życie prywatne. Okazuje się, że los decyduje za nią, bo gdy ona sama rozważa, czy dać sobie szansę na miłość, zostaje zmuszona do zmiany pracy i konfrontacji z przykrą prawdą o sobie samej. Z ilustratorki w wydawnictwie przemienia się…w ogrodniczkę. Zapisuje się na kurs, na którym poznaje mnóstwo interesujących osób.
Ale o tym już sami poczytajcie, dając się zaprosić do świata roślin, uatrakcyjniającego opowieść o Lily.
Bardzo polecam!
10 komentarzy
ale super recenzja, znasz się na książkach 🙂
chetnie siegne
Spodobała mi się okładka, a Twoje zdjęcie jeszcze bardziej mnie zachęciło 🙂
Tydzień temu skończyłam 30 lat. Córka ma 7 lat z partnerem jestem 12 lat. We wrześniu powiemy sobie tak. I wiecie co? Czuje ze mimo wszystko jest tak jak powinno być. Bo mimo upływającego czasu my nadal potrafimy się rozsmieszać potrafimy robić coś razem i osobno. Myślę że to jest recepta
Ja mialamtakie szczescie ze ciagle sie kochamy. Ja mam prawie 35 lat. Pierwsze dziecko 15 drugie 13 trzecie 5 i maz mi powiedzial ze bardzo mnie kocha i jak wyzdrowieje to pomyslimy o kolejnym bobasie. Trovhe jestem w szoku ale skoro on mysli to znaczy ze planuje.
Ludzie często dojrzewają dopiero ok. 30 lat i partner wybrany koło dwudziestki może zupełnie się zmienić lub przestać nam odpowiadać…
Prawdziwe słowa. Na początku jest tak fajnie,a z biegiem lat wszystko mija. Rutyna,nuda i nic się nie chce
Z ogromną chęcią sięgnę po tę książkę
Przyznam, że okładka książki bardzo mi się podoba, zdecydowanie wpasowała się w mój gust, teraz pozostaje przekonać się, jak bardzo treść książki mnie zachwyci. 🙂
Bookendorfina
super recenzja 🙂 lubię czytać to, co piszesz o ksiazkach