Główne menu

Czy pełna szczerość w związku jest dobra?

Jest takie powiedzenie: w biznesie i miłości nie obejdzie się bez szczypty kłamstwa. Rzeczywistość trzeba lekko podkręcić, dyplomatycznie coś przemilczeć, coś zasugerować, nagiąć fakty na własny użytek. To się obu stronom opłaci. Romantycy-idealiści mogą się oburzać, ale świat właśnie tak działa i te niewinne kłamstewka to naprawdę pikuś przy całej skali podłości, jaką ludzie czynią sobie wzajemnie.

pełna

Oczywiście dla związkowych ortodoksów to teoria nie do przyjęcia. Budowanie przyszłości na oszustwach? Powodzenia, zobaczymy, jak daleko na tym zajedziecie. Przecież nieuczciwość jest jak kret, co to ryje po „ogródku miłości”, niszcząc go dokumentnie, jak się go w porę nie wytępi. Zgoda, ale trzymając się tej przyrodniczej metafory – trudno liczyć na piękne plony bez dodatku nawozu. Więc może i z kłamstewkami jest podobnie? Są złe, ale jak się wie, kiedy i w jakich proporcjach, to może dzięki nim rabatki pokryją się kolorowym kwieciem?

 

Każdy oszukuje

Znacie człowieka, który nigdy nie skłamał? Dr House mawiał, że kłamią wszyscy i to powinien być punkt wyjścia dla każdej sprawy. Bo nie da się być zawsze prawdomównym, no nie da się, chyba że żyjesz w puszczy z dala od cywilizacji. A jeśli nie, to wtedy… Pies zjadł mi zeszyt z wypracowaniem. Tak, raport już gotowy. Nie wiem, skąd ta rysa na masce. Oczywiście że pamiętałem o ziemniakach! Jasne babciu, marzę o piątej dokładce. Jak Boga kocham, że nie widziałam tego znaku ograniczenia prędkości! I tak dalej, nie ma dnia po prostu, by „coś” nie zmusiło człowieka do takiej kreatywnej twórczości. Często robimy to bezwiednie, dla świętego spokoju, z przyzwyczajenia albo wyrachowania. No ok, life is brutal i nie ma się co bawić w świętych. Oszukujemy innych, bo gdyby wszyscy sobie tak tylko i wyłącznie prawdę mówili, to strach pomyśleć, czym by się to zakończyło.

W tym okropnym otoczeniu jest jednak pewna enklawa dobra i jasności. To nasz związek. Nasz azyl, w którym nie ma miejsca na krętactwa. Tego oczekujemy, wszak nie da się zbudować udanego związku na nieszczerości. Kłamstwa i kłamstewka są niczym grzyb na ścianie, jeśli się je zaszpachluje kolejnymi oszustwami, będą cały czas zatruwać otoczenie. Przypudrować to sobie można krostki na brodzie, a nie przykre kwestie, które dotyczą wspólnego życia.

Szczerość absolutna

Ludzie, którzy się kochają, nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Żadnych absolutnie, bo i po co? Bierze się kogoś z całym pakietem jego zalet i wad, a jak ktoś szuka nieskazitelnego ideału, to nie ma co sobie nim głowy zawracać. Ukrywanie czegokolwiek jest bez sensu, to godzi w jeden z fundamentów związku – zaufanie. Mam przysięgać na dobre i na złe, jak nie wiem nawet, co on robił w piątkowy wieczór? Dlaczego niechętnie mówi o byłych dziewczynach? Nie chce się przyznać, skąd ta głęboka niechęć do dziadków ze strony ojca? Ciekawe, co jeszcze tak skrzętnie przede mną ukrywa. A że ukrywa, to jak w banku.

Jak się jednak posłucha ludzi z dłuższym stażem małżeńskim, to wychodzi, że na tej bezwzględnej szczerości można się nieźle przejechać. Jasne, to podłość nie przyznać się narzeczonej, że ma się dziecko z poprzedniego związku, ale „w pierdołach” lepiej dla własnego dobra ugryźć się czasem w język. Mówią, że miłość wszystko wybaczy, lecz gdy przychodzi co do czego, owo „wszystko” ma całkiem pojemny aneks wyjątków i wykluczeń. Życie pokazuje, że prawda to piękna cnota, jednak gdy się z nią staje twarzą w twarz, to niekoniecznie jest to miłe spotkanie. Lepsza najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo? Tak mówią ci, którzy najwyraźniej nie dostali tą prawdą między oczy. Nie, nie trzeba kłamać, ale świat się nie zawali, jak się czasem kawałeczek prawdy zachowa tylko dla siebie. Ten, kto wymyślił tekścik, że milczenie jest złotem, najwyraźniej na własnej skórze poczuł, do czego prowadzą takie szczere rozmowy.

Przychodzi bowiem moment, kiedy ona w przypływie szczerości obwieszcza: drogi Romanie, przykro mi, ale twoja matka to rasowa bladź, a jeśli sądzisz, że fantastycznie zajmuje się wnukami, to najwyraźniej okulista źle ci dobrał soczewki. Wolę zjeść bycze jądra, niż jeszcze raz pojechać z nią na majówkę. On, rzecz jasna, pytany po raz tysięczny o to samo, też w końcu odpowie zgodnie z prawdą: tak Ewelino, moje koleżanki z pracy są mega seksowne i wczoraj wieczorem rozmyślałem nad kluskami, jak to by było z nimi w trójkąciku. Tak, często miewam takie fantazje. A jak koniecznie musisz wszystko wiedzieć, to w tej fioletowej kiecce wyglądasz jak Buka z Muminków. Niefajnie, co? Tu jednak bolesna jest nie tyle sama prawda, ile sposób jej wyartykułowania. Oraz cel, bo brutalna szczerość, żeby komuś dopiec, to żadna uczciwość, to zwykła chamówa. Nie tak się buduje między ludźmi zaufanie.

Cel uświęca środki

Można pójść i o krok dalej. W imię wyższego dobra zwyczajnie się kłamie. Po co? Wyobraźmy sobie Mareczka. Dzisiaj jest on fantastycznym ojcem, a jego mała księżniczka to największe szczęście. Jak się jednak wróci do początków tej historii… Cóż, dumny dziś tata na wieść o nieplanowanej ciąży Renaty myślał jedynie o tym, jak się z tego po cichu wymiksować i w głębi ducha szczerze liczył, że problem rozwiąże się gdzieś w gabinecie ginekologicznym na terenie Czech. Potem wziął swoją kruszynkę pierwszy raz na ręce i oszalał z radości, nie mogąc pojąć, że mógł tego skarbeńka nie chcieć. Tak jednak było, wcale jej nie chciał. Wtedy skłamał, że bardzo się cieszy, bo tak wypadało. Do tej pory podtrzymuje wersję, że wiadomość o dwóch kreseczkach na tym patyczku to najpiękniejsze, co w życiu usłyszał. No i co, to taka zbrodnia, że Mareczek „troszeczkę” minął się z prawdą? Serio, fajniej byłoby usłyszeć: o rany, bachor w drodze, noż k…, baby to potrafią człowiekowi spieprzyć życie?

Takie dylematy są na porządku dziennym setek par. Na hasło „kłamstwo w dobrej wierze” łatwo dostać wysypki, jednak część ludzi przyzna, że owszem, w pewnych kwestiach wolą zostać oszukani, najlepiej tak, by nigdy nie byli tej ściemy świadomi. Po co ten dodatkowy stres? Co się stało to się nie odstanie, na kij to drążyć? Znacznie przyjemniej żyć w błogiej nieświadomości, z czystą głową. Doskonałym przykładem jest tu zdrada, bodaj najczęstszy powód, dla którego oszukuje się „z miłości”. Jeden głupi skok w bok może rozwalić związek, więc cicho sza, milczymy, niech się to nigdy nie wyda. Oczy nie widzą, sercu nie żal. I znowu znajdą się tacy, dla których szczere wyznanie partnera będzie wyłącznie przykrym obciążeniem, kompletnie niepotrzebnym, za to reszta nie wyobraża sobie dalszego życia z kimś, kto nie dość, że dopuścił się zdrady, to jeszcze się do tego nie przyzna.

Pułapki dobroci

Oszustwa z miłości to nie musi być od razu największy kaliber wykroczeń. Masa ludzi pozwala sobie na celową nieszczerość, bo są oni święcie przekonani, że mówić jak jest to sobie może Max Kolonko, ale w związku ważniejsze od smutnej prawdy są czyjeś uczucia. Tyle się gada o tej empatii, no to właśnie wprowadzamy ją w życie. Empatycznie ukrywając niewygodne fakty. Kto chce słyszeć, że jest średni w łóżku? Albo że fatalnie gotuje i nie zna się na winach? Nie umie opowiadać dowcipów? E, to nic takiego, głupotki takie, może i irytują, lecz tylko człowiek bez sumienia objawiałby te niedostatki ukochanej osobie, jeszcze popadnie przez to w kompleksy. „Raz im powiesz, że coś robią źle, koniec. Od razu myślą, że wszystko robią źle. Wyciągniesz mały kamyczek, a leci cała lawina.”

Może i tak, tyle że ta lawina działa także w drugą stronę. W tym sensie, że te drobiażdżki, zasadniczo niegodne uwagi, w dłuższej perspektywie wcale nie są takie niewinne jak się wydaje. Szczególnie gdy się namnożą, bo tu marny seks, tam przesolona pomidorowa, i jeszcze to poczucie żenady za każdym razem, gdy na forum publicznym życiowy towarzysz kompromituje się głupimi anegdotkami. Każde takie wydarzenie to jednak jakieś tam rozczarowanie partnerem, a ich nadmiar raczej dobrze nie wróży przyszłości związku. „Nie powiem, bo nie chcę zrobić przykrości”. Spoko, nie mów. Gorzej, jeśli po latach tego milczenia to wreszcie zacznie męczyć, ale na wprowadzanie zmian będzie cokolwiek za późno.

Łatwe rozwiązanie

Druga rzecz, jeśli tak wiele rzeczy trzeba przemilczeć, bo współmałżonek ucierpi, to czy to nie świadczy o jakimś głębszym problemie? Raz czy dwa można jeszcze „dobre kłamstwo” zrozumieć, taki awaryjny środek zaradczy. Ale gdy trzeba kogoś ciągle tak ratować, coś dziwnego jest na rzeczy, dorośli ludzie powinni przecież posiąść umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami losu. Więc albo się kogoś traktuje pobłażliwie jak dziecko, albo ten ktoś ma ważną lekcję do przepracowania. A może po prostu te kłamstewka, plasterki na całe zło świata, to wygodna wymówka? Pudrujemy real i jest git. Kłopot z głowy, druga połówka zasypia bez chlipania w poduszkę, tak właśnie powinno być, a nie jakieś ciężkie dialogi do świtu.

Cokolwiek nie popycha do kontrolowanej nieuczciwości, zawsze jest ryzyko, że w tej dobrej wierze zwyczajnie się zagalopujemy. Najpierw to może być jedno niewinne kłamstwo, naprawdę bez złych intencji, jedynie by kogoś chronić. Ale jak to się mówi, ziarnko do ziarnka… Ktoś skłamał raz i zobaczył, że przynosi to świetne efekty, więc najpewniej skłamie po raz drugi, trzeci, dziesiąty. I nie będą to już drobne niedomówienia, lecz nieszczerość w kwestiach fundamentalnych.

Punkt widzenia

Wątpliwości budzi także sama definicja szczerości w związku. Generalnie każdy powinien mieć prawo do prywatności, tylko gdzie są jej granice? Są pary, które mówią sobie dosłownie wszystko, jak na spowiedzi, i są takie, które w posiadaniu różnych sekrecików nie widzą niczego złego. Dopóki nie są to rzeczy mające wpływ na przyszłość związku, ich wyjawienie to wyłącznie przejaw dobrej woli, tyle że dla jednych jakiś detal może być błahostką, a dla innych to czynnik decydujący.

No i jak ocenić, ile ta druga osoba powinna o mnie wiedzieć? Czy naprawdę wszystko? No na co mojemu przyszłemu mężowi wiedza, że przed nim było dwudziestu innych? Dzisiaj kocham jego, to ten jedyny i chcę się z nim zestarzeć jak na tych ckliwych teledyskach, a jak się dowie o bujnej przeszłości, to zaczną się podejrzenia, ocenianie, w gniewie mi pewnie kiedyś wytknie żem przechodzona dziwka, będzie wypytywał czy tamci mieli większego no i w ogóle, nieszczęście gotowe. Bez tej wiedzy jesteśmy szczęśliwi i mamy święty spokój. No świetnie, to z drugiej strony – a o jego takiej barwnej przeszłości nie chciałabyś dzisiaj wiedzieć? I tu pojawiają się komplikacje. Część kobiet przyzna, że nie, było minęło, ja jestem numerem jeden, reszta się nie liczy. Inne zaczną nerwowo skubać paznokcie, bo w sumie to chciałyby wiedzieć. Wszystko, ze szczegółami. Wyszumiał się, to nawet lepiej, nie będzie go przy mnie nosić. A może nie, może ma to we krwi, i ja też w końcu pójdę w odstawkę, jak te kolejne Basie i Krysie, które pewnie tak samo szaleńczo kochał. Czyli co, jego przeszłość jednak ma znaczenie, ale ta własna nie ma nic do rzeczy?

Bezwzględnej prawdy domagają się zazwyczaj ci, którzy padli ofiarą oszustw ze strony kogoś, kogo bardzo kochali. Teraz są mądrzejsi i przede wszystkim ostrożniejsi – jeśli ktoś się wykręca od szczerej odpowiedzi, musi mieć coś na sumieniu, coś niedobrego, co w niedalekiej przyszłości pewnie położy się długim cieniem na związku. Natomiast ktoś, kto na swojej uczciwości wyszedł jak Zabłocki na mydle, stoi na stanowisku, że o pewnych sprawach nie należy mówić, bo to nikomu nie służy. Jest jednak pewien szczegół – najczęściej to nie szczerość zabiła miłość, ale to, co ową szczerość wywołało. Na przykład przyznanie się do namiętnej nocy z kolegą/koleżanką z pracy.

Chcesz usłyszeć prawdę?

Jak wiadomo, są trzy prawdy: święta prawda, tyż prawda i g***o prawda. Można do kompletu dołożyć jeszcze „prawdę związkową”. Pragniemy uczciwości w związku, ale nie zawsze jesteśmy na nią gotowi. Albo inaczej – mamy nadzieję, że „prawda” będzie się pokrywać z naszymi miłymi wyobrażeniami. To proste, stuprocentowa prawdomówność jest fajna wtedy, gdy ktoś rozwiewa wątpliwości na naszą korzyść. Gdy leje nam miód na serce. Mówi to, co chcemy usłyszeć. O tak, wtedy szczerość jest najwspanialsza na świecie.

A co jeśli druga osoba potraktuje to oczekiwanie z pełną powagą i wyzna, co faktycznie jej leży na sercu? Coś, co totalnie odbiega od ułożonego w naszej głowie sympatycznego scenariusza? Jak to mówią, nie zadawaj pytań, na które nie chcesz usłyszeć szczerej odpowiedzi. No chociażby to sławetne: czy jestem gruba? „Jesteś, tak siedem kilo mniej byłoby super”. Oczywiście, właśnie na to czekają pytające.

Szczerość w związku jest o tyle trudna, że idzie za nią ogromny ładunek emocjonalny. Można zignorować nieprzychylny komentarz od obcego gościa na przystanku, ale gdy wypowie to nasz ukochany, gorzka prawda będzie tłuc się po głowie jeszcze przez wiele, wiele godzin. I niestety, nie każdy sobie z tym balastem radzi. Kiedy nam to pasuje, potrafimy gładko przełknąć kłamstwo i wręcz podświadomie go oczekujemy, byle tylko nie zmierzyć się z przykrą rzeczywistością. Prawda bywa druzgocąca, wymaga podjęcia trudnych decyzji, a nierzadko i wybaczenia. Potrafi być, no cóż, bardzo niewygodna. Żądając absolutnej szczerości warto więc wcześniej zadać sobie pytanie, czy jesteśmy na nią w ogóle gotowi.

    24 komentarze

  • Matka na Szczycie

    Różnie można patrzeć, ale dla mnie prawda jest podstawą wszystkiego, więc tak – dla mnie tylko pełna szczerość w związku ma rację bytu i p prostu trzeba odwrócić sprawę i postępować tak,by nie trzeba było niczego zatajać 🙂

  • Nianio born to be wild

    Dla mnie szczerość to podstawa związku, wolę prawdę niż fałsz bo to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi

  • LIFESTYLERKA - blog o dietetyce i zdrowym stylu życia

    Ja to mam tak, że jeśli mi na kimś zależy, to jestem szczera do bólu i oczekuje od tej osoby tego samego.

  • Rebel

    Szczerość jak najbardziej na tak, ale nie aż do bólu.

  • Arleta - schabikowo

    Myślę, że jeśli chodzi o sprawy ważne, to jak najbardziej musimy być uczciwi – bo prędzej czy później to wszystko wyjdzie. Jeśli chodzi o pierdoły – można pewne sprawy przemilczeć… Czy chciałabym wiedzieć o moim mężu absolutnie wszystko? Nie 🙂 O sprawach ważnych wiem wszystko, w niektórych sytuacjach znam go lepiej niż on sam siebie – ale są rzeczy (pierdoły), które każde z nas powinno zachować dla siebie 🙂 Poza tym, w życiu chodzi o to, aby ciągle się poznawać i odkrywać razem i w sobie wzajemnie różne rzeczy.

  • Natalia

    Ja uważam, że szczerość w związku to postawa, ale nie spowiadam się ze wszystkiego mojemu partnerowi i nie oczekuję tego samego od niego. Nie mówię tutaj o zatajaniu flirtowania z innymi facetami czy naprawdę poważnych kłamstwach, ale o sytuacjach z codziennego życia. Jestem indywidualistką i takie przyciskanie mnie do mówienia wszystkiego – nawet tego o czym nie chciałabym mówić przyczyniłoby się prędzej do rozstania, niż umocnienia związku 🙂

    Grunt to zdrowe podejście do sprawy 🙂

  • oironio

    Zgadzam się z tym artykułem, czasem lepiej nie wiedzieć, dla świętego spokoju. Jeśli wszystko dobrze się układa, nie ma po co szukać igły w stogu siana. Z kolei, gdy coś się ewidentnie sypie – wówczas myślę, że należy mimo wszystko postawić na szczerość i wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje, jakie są przyczyny.

  • Domowo158

    Znam parę, którzy niby mówili sobie wszystko. Ale po czasie wyszło, że On jest absolutnie na 'nie’ jeżeli chodzi o narkotyki, a Ona kiedyś sobie zapaliłam M. Przypadkiem ją podkablowałam, bo przecież mówią wszystkim, że mówią sobie wszystko. Nie było kłótni, choć może pogadali sobie na osobności. Do dziś są razem, ale już nie wierzę w to, że mówią sobie wszystko 😀

  • Rosaline

    U nas szczerość to podstawa i ten układ sprawdza się praktycznie od początku. Bo od kogo mam usłyszeć, że w danej sukience wyglądam jak buka jeśli nie od męża? Tak samo jak coś w łóżku jest nie tak to się mówi i pracuje nad poprawą. Dla mnie takie zatajanie może prowadzić do chwilowej ulgi, a nawet złudzenia, że wszystko jest dobrze, ale później i tak wyjdą nawet te najmniejsze sprawy, dlatego lubimy szczerość do bólu w swoich relacjach.

  • Bookendorfina Izabela Pycio

    Szczerość jak najbardziej tak, ale nie absolutna.

  • Królowa Karo

    Moja babcia zawsze mawiała, że mężczyzna może wszystko jeść, ale nie musi wszystkiego wiedzieć. I myślę, że jest to jakaś mądrość życiowa, która pozwoliła jej wytrać z dziadkiem ponad 50 lat 🙂

  • A.

    Zapewne ile związków tyle recept na ich trwałość. Jednak myślę, że mimo bycia ze sobą to każda osoba to indywidualna jednostka, która ma swoje drobne tajemnice:) Pozdrawiam

  • Mikrożycie

    Ciężki temat. Myślę, że tutaj potrzeba sporo wyczucia i dużo empatii, aby zdać sobie sprawę z tego, o czym rozmawiać z Partnerem, a o czym nie, czy jest to istotne dla Niego i dla związku itp. Znam jednak parę, która po 8 latach związku postanowiła się rozstać, bo okazało się, że oni mają kompletnie inne pomysły na dalsze życie. I to już jak dla mnie jest straszne – bo przecież można było o tym porozmawiać od razu…

  • mlodakk

    Ja nienawidzę kłamstwa , krętactwa i ukrywania . Wolę prawdę czasem bolesną i szczerość tak już po prostu mam

  • AgaGr-JANulkowo

    Również jestem zdania, że związek powinien być zbudowany na szczerości. Niby małe kłamstwa, ale nie od małych kłamstw się zaczyna. Wiadomo niema co przesadzać, ale jak raz się okłamie to dalej się to będzie robić.

  • L. B.

    Co to za związek bez szczerości? Mi bliżej do wspomnianych w tekście romantyków-idealistów, także no fakt, nie do końca w życiu codziennym jesteśmy szczerzy, czasem przemilczamy prawdę, ale nawet jeśli usłyszymy coś niezgodnego z naszymi oczekiwaniami, to trzeba to przemyśleć, a nie od razu się obrażać. Nie ma co trwać w relacjach opartych na oszustwach, są nieprawdziwe.

  • Paulina

    Ja jednak jestem za szczerością w związku. Jeśli ludzie ze sobą rozmawiają i dbają o siebie i swoje potrzeby kłamstwo nie jest potrzebne. Nawet to malutkie.

  • Żaneta

    Szczerość jest jedną z moich najważniejszych wartości, ale to prawda, że słowem możemy zranić do bólu dlatego trzeba uważać na to w jaki sposób przekazujemy informacje. Pozdrawiam 😉

  • Megly

    Według mnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Istnieją związki totalne i tam nie ma mowy o jakiś nieszczerościach. Partnerzy są przyjaciółmi, kochankami, partnerami biznesowymi, rodzicami i dzielą ze sobą niemal wszystkie możliwe role społeczne, są zespojeni nierozerwalnie. Znam takie związki. Partnerzy wiedzą o sobie wszystko, tak im dobrze i kto im zabroni? Jednak są i związki oparte na pewnej nucie niepewności, zaskoczenia, dużej indywidualności – czy zdarzają się tam kłamstwa? Nie wiem, mniemam, że tak.

  • Hrabina w kuchni

    Naprawdę dobry i ciekawy artykuł! ( Tu nie kłamię 😉 Szczerość w związku to podstawa, ale… są sprawy o które nie warto pytać, a pewne rzeczy należy zwyczajnie przemilczeć.

  • mM

    Szczerość jest podstawą związku, ale umówmy się małe kłamstewko w dobrej wierze jeszcze nie zniszczyło żadnego związku 😉

  • Maja

    Myślę, że obie strony nie muszą wiedzieć o sobie doszczętnie wszystkiego (bo przecież pewne sprawy człowiek załatwia/rozgryza w relacji z samym sobą, ot np. z Podświadomością czy też innymi słowy mówiąc z Wewnętrznym Dzieckiem). Tak samo nie widzę sensu 'spowiadać się’ partnerowi z każdej myśli, która przyjdzie mi do głowy, niekoniecznie zawsze fajnej, np o jego toksycznych rodzicach (to zresztą zupełnie nie byłoby realne, bo trzeba by całe dnie jedynie na to poświęcać). 😉 Ale tu już zahaczam o inny temat, wszak nie jesteśmy swoim umysłem ani swoimi myślami…

  • Piotr

    A Ja ,gdy nie do końca jestem szczery (mówię o małych rzeczach) to męczą mnie wyrzuty sumienia….

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>