Po alkoholu lepiej mówimy w obcym języku. Odkrycie!
Wydawać by się mogło, że alkohol nie ułatwia komunikacji. Tak, ale tylko gdy jest pity w nadmiarze. Niewielka ilość procentów sprawia, że stajemy się śmielsze, a stres czy po prostu bariera wynikająca z mówienia w obcym języku znika. Tak twierdzą naukowcy. I potwierdza to doświadczenie wielu kobiet, i mężczyzn zresztą też.
Mów po angielsku, niemiecku, włosku..
Naukowcy z Uniwersytetu w Liverpoolu wykazali, że niskie dawki alkoholu rozluźniają język. Odkrywcy!
Zespół sprawdził, jaki wpływ miała niska ilość alkoholu na samoocenę i zdolność komunikacji. W badaniu wzięli udział niemieccy uczniowie, którzy niedawno nauczyli się komunikować po holendersku.
Uczestnicy badania zostali losowo przydzieleni do dwóch grup. Jednej podano niewielką ilość alkoholu, drugiej – napój bezalkoholowy. Dawki alkoholu różniły się, zostały dobrane do wagi uczestników badania.
Następnie osoby biorące udział w teście były proszone na krótką rozmowę z native speakerem i zostały poproszone o ocenę własnych umiejętności językowych.. Rozmowy zostały nagrane, a umiejętności badanych osób zostały ocenione przez dwóch rodzimych użytkowników języka, którzy nie wiedzieli, która z osób badanych spożywała alkohol.
Okazało się, że osoby po spożyciu alkoholu mówiły lepiej, dostały znacznie lepsze oceny od obserwatorów eksperymentu. Przede wszystkim zwrócono uwagę na lepszą wymowę niż grupa kontrolna. Co ciekawe, ocena własna badanych osób nie różniła się.
Badacze podkreślają, że korzystnie na zdolności językowe wpłynęła niewielka ilość alkoholu. Zalecają jednak ostrożność, zaobserwowany efekt wymaga dalszych badań. Dlatego rozsądne wydaje się wstrzymanie się przed stosowaniem terapii procentowej w praktyce. A może jednak nie?
3 komentarze
Ha ha, zeby opanowac język musiałabym się stale upijać 🙂 Mam jednak słabą głowę!
cos w tym jest…. a przykłady mam z życia.
Sporo wyjeżdzam na rózne budgetowe wyjazdy. Mój angielski to taki turistik inglisz -ale okazuje sie ze w czasie tych wyjazdów gadam jak należy. No moze dupy nie urywa, ale jest Ok. Wiążę to własnie z alko. Bo przecież na trzezwo nie turystikujemy. Czesto zaglądamy do sklepików i tamtejszych barów. Wszedzie pogadam, dogadam sie, czasami jakas prosta dyskusja wyjdzie, i jakoś daje rade. A po powrocie, mniejsze mam umiejetności. Chyba teoria alko i jezyk się sprawdza :-)))
cos w tym jest…. a przykłady mam z życia :-))
Sporo wyjeżdzam na rózne budgetowe wyjazdy. Mój angielski to taki turistik inglisz -ale okazuje sie ze w czasie tych wyjazdów gadam jak należy. No moze dupy nie urywa, ale jest Ok. Wiążę to własnie z alko. Bo przecież na trzezwo nie turystikujemy. Czesto zaglądamy do sklepików i tamtejszych barów. Wszedzie pogadam, dogadam sie, czasami jakas prosta dyskusja wyjdzie, i jakoś daje rade. A po powrocie, mniejsze mam umiejetności. Chyba teoria alko i jezyk się sprawdza :-)))