Podczas rozwodu rozpada się wizja…nie tylko Twojego związku, ale też…
Rozwód to jeden z bardziej traumatycznych momentów w życiu. Nawet jeśli jest wyczekany, po latach, jak zerwanie metalowych łańcuchów, uwolnienie się i odnalezienie w końcu upragnionego spokoju. Nawet wtedy. Zawsze bowiem wiąże się z uczuciem życiowej porażki, niespełnienia. Rozpada się nie tylko wizja naszego małżeństwa, ale także…nas samych.
Nikt tego nie planował
Choć coraz częściej młode osoby planujące ślub, biorą pod uwagę rozwód (mówią, że gdy im nie wyjdzie, to najwyżej się rozejdą), to nikt chyba na serio tego nie bierze pod uwagę. Po prostu tego nie chce. Każdy wierzy, że będzie inaczej, że się uda. Gdy ona zakłada ukochanemu obrączkę, wie, że będzie to dla niej najbliższa osoba do końca dni. Przyjaciel, partner, osoba wspierająca, na dobre i na złe. Oczami wyobraźni widzi się, jak razem kroczą przytuleni, wpatrzeni w siebie, dobrzy dla siebie i świata. Spełnieni.
I gdy, mimo starań i marzeń, nie udaje się, dochodzi do niej do niego z całą mocą, że nic z tego nie będzie, to jest to dramat. Według psychologów, przeżywany równie silnie, jak śmierć bliskiej osoby. W przypadku rozwodu nie chowamy bliskiej osoby, ale…swoje marzenia, wizję siebie. Musimy odrodzić się na nowo. A to bolesny proces.
Śmierć naszych marzeń
Rozwód to chwila rozczarowania, bólu i ogromnego smutku. Jest też złość. To moment, kiedy rozsypuje się nie tylko nasza przyszłość, wizja, jaką miałyśmy w głowie, ale też nasza przeszłość. Jak to możliwe?
Zaczynamy patrzeć na to, co minęło inaczej. O ile dotąd jakoś funkcjonowałyśmy, bywało lepiej i gorzej, to od momentu podjęcia decyzji o rozwodzie, przeszłość jawi się w złych barwach – pełnych napięcia i niepokoju. Widzimy więcej tego przykrego, czarnego niż miłego i optymistycznego. Umiera w nas również cząstka nas samych. Ja jako żona tego człowieka, ja jako osoba, która wierzyła, że byliśmy sobie pisani. Pytamy, kim byłam? Kim jestem? Kim jest ta osoba, która była moim mężem? Czy ja rzeczywiście ją znałam?
Umiera pewna forma wspomnień, którą ona nosiła w sobie. Czasami jest to tak bolesny proces, że po jego zakończeniu nigdy nie chce się wracać do tego, co minęło. Nie ma możliwości, by obejrzeć wspólne zdjęcia, czy płytę video z wesela. To za bardzo boli, uderza, roztraja. Nie można patrzeć, bo się nie wierzy, jak mogło się być taką…głupią, tak popełnić błąd…lub inaczej, nie zauważyć, że dzieje się źle i zapobiec problemom. Przeszłość uwieczniona na nagraniach zbyt mocno przypomina o tym, o czym się marzyło, a co się nie udało.
Rozwód to moment śmierci związku. Nie dość, że same jako żony tego człowieka przestajemy istnieć, a z tym też trzeba sobie poradzić, to jeszcze tracimy nasze marzenia o wspólnym życiu. Pozbywamy się złudzeń. I zaczynamy patrzeć na świat z wielkim dystansem.
Upada nasza wizja
W małżeństwie czujemy się (przynajmniej przez moment, bo z jakiegoś powodu przecież bierzemy ślub) szczęśliwe, spełnione, bezpieczne.
Rozwód odbiera nam to. Już nie jesteśmy żonami. A przecież przez lata byłyśmy. Tracimy w ten sposób część siebie. Musimy znowu w głowie ułożyć sobie to wszystko na nowo. Singielka, tak się teraz to mówi. Jestem singielką. Często po wielu latach…Początkowo to szok i niedowierzanie. I próba odnalezienia się w nowej sytuacji.
Gdy rozwód poprzedzony jest zdradą, czy tą w klasycznej odsłonie, czy w innej, czujemy się oszukane. Przeszłość nie jest taka, jak nam się wydawała. Być może czujemy się jak największe naiwniaczki. Wybrałyśmy nie tę osobę, którą powinnyśmy. Dlaczego?
Teraźniejszość to chaos, a przyszłość wielka niewiadoma.
Potrzeba wiele siły, determinacji…i czasu, by odbudować siebie, swoje życie na nowo. By znowu poczuć się kobietą, z czasem brać pod uwagę to, że można być czyjąś partnerką, być może jeszcze żoną. Wierzyć, że życie może być piękne, że nie każdy mężczyzna jest taki sam.
Jak przetrwać ten trudny czas? Na pewno nie starać się go skrócić na siłę. Przeżyć każdy moment. Mieć obok siebie bliskich. Skorzystać z pomocy psychologa. I mieć świadomość, że to minie. Choć teraz może wydawać się, że źle będzie zawsze.
Komentarz ( 1 )
Nigdy nie miałam męża, więc nie potrafię się odnieść obiektywnie,ale wydaje mi się, że każde rozstanie – nawet w związku nieformalnym – wiąże się z podobnymi emocjami i odczuciami. I podobną żałoba.