Główne menu

Podobieństwa czy przeciwieństwa? Jak najlepiej dobierać się w pary?

Popularny jest pogląd, jakoby przeciwieństwa się przyciągały. Nauka jednak dowodzi, że to raczej podobieństwa są gwarancją udanego związku, z czym najwyraźniej w coraz większym stopniu się zgadzamy, patrząc na popularność różnego rodzaju serwisów randkowych – obiecują one „idealne dopasowanie”, obliczone na podstawie zgodności charakterów, zainteresowań i wyznawanych wartości.

Bo mimo powtarzanych często mitów o magnetycznym przyciąganiu i podsycających namiętność kontrastach, większość szuka ludzi podobnych do siebie. Zresztą, czyż o szczęśliwej parze nie mówimy, że są jak dwie połówki jednego jabłka? Czy jednak „perfekcyjnie dobrani” znaczy „dokładnie tacy sami”?

Fascynująca zagadka

Im więcej punktów stycznych, tym łatwiej o porozumienie. Przeciwieństwa się przyciągają, ale to zazwyczaj tylko erotyczna fascynacja, coś dobrego na gorący, przelotny romans, a nie stały związek z poważnymi planami na przyszłość. Odmienność, nowość, tajemnica, ekscytacja – to podnieca, lecz podniecenie szybko mija i zostaje bardziej przyziemna rzeczywistość.

Mit o przeciwnościach łatwo podsycać, ponieważ różnice rzucają się w oczy – mamy dziewczynę-śmieszkę żyjącą z ponurakiem, no nie mieści się w głowie, że osoby o tak odmiennych temperamentach mogą się dogadywać. A dogadują się, bo mimo tego kontrastu łączy ich mnóstwo rzeczy, których postronni nie zauważają. Fajnie też wyglądają takie tarcia na ekranie, bo cóż ciekawego może zaproponować zgodna para? Ta niezgodna natomiast to niezwykle interesujące widowisko, iskry lecą, a niemożliwe staje się możliwe, aż przyjemnie popatrzeć.

Osoba z innej planety fascynuje, na jej widok uginają się nogi, i czasem takie kontrastowe pary żyją długo i szczęśliwie. Częściej jednak spotyka je rozczarowanie, bo to co na początku tak intrygowało, po pewnym czasie zaczyna irytować i zmienia się perspektywa – znika brawura, czar i nieszablonowość, zostaje niedojrzałość, głupota, szpan i pustka. Przygoda męczy, bo ileż można żyć samą przygodą.

Za dużo rozbieżności

Na dłuższą metę ufamy ludziom podobnym do nas. Gdy w grę wchodzi stabilizacja i wspólna przyszłość, ważniejsze stają się podobieństwa, zwłaszcza w obszarach drażliwych jak religia, poglądy polityczne, sposób wychowywania dzieci, czyli tam, gdzie nie widzimy zbyt dużego pola do kompromisów. Po latach ceni się przywiązanie, lojalność i solidność, oraz to, że ma się wciąż o czym rozmawiać przy porannej kawie i nie trzeba każdej sprawy szczegółowo tłumaczyć.

podobieństwa czy przeciwności

Ludzie, z którymi się zgadzamy, częściej wywołują w nas pozytywne emocje, podczas gdy przy znaczących różnicach pojawia się więcej niepewności, zagubienia, złości, niezrozumienia. Poza tym, związek to określony styl życia, krąg znajomych, rodzina, środowisko zawodowe – jakoś trzeba swoją połówkę wpasować w tę rzeczywistość. Skrajnie różne osobowości to spore utrudnienie, oczywiście do przejścia, ale niewykluczone, że dla dobra związku ktoś będzie musiał coś ważnego poświęcić, ugiąć się, zaprzedać.

Szczególnie widoczne jest to wtedy, gdy ktoś ma bardzo specyficzne upodobania, których większość nie rozumie albo jawnie nimi pogardza. Ot, choćby zagorzali miłośnicy fantastyki i przebieranek, który bez przerwy jeżdżą na zloty fanów, inwestują masę pieniędzy w stroje, gadżety, kolekcjonerskie edycje filmów czy komiksów, i bardzo poważnie podchodzą do swojej pasji – jeśli partner nie podziela tych zainteresowań, musi się wykazać sporą tolerancją i odpornością na złośliwości otoczenia, w przeciwnym razie zgrzyty są nieuniknione.

Praktyka pokazuje, że partnera raczej nie da się zmienić w tych kluczowych kwestiach – konserwatysta nie stanie się nagle lewicującym bojownikiem tylko dlatego, że jego żona angażuje się w tego typu akcje. Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że nić porozumienia nawiąże się między dwójką ludzi o zbliżonym światopoglądzie, bo nawet jeśli czyjaś odmienność wyda na pierwszy rzut oka interesująca, to wyraźne różnice w postawach przeważnie działają odpychająco.

W poszukiwaniu bratniej duszy

Oczywiście, poglądy mogą się z czasem zmienić, generalnie jednak rzadko kiedy dochodzi na tym obszarze do wielkiego przewrotu. Komu strasznie zależy, będzie próbował urobić partnera, ale wiadomo, jak zazwyczaj takie próby się kończą. Ludzie w wieloletnich związkach nie tyle upodabniają się do siebie, ile od początku mieli oni bardzo podobny punkt widzenia na ważne sprawy. Ewentualnie dopasowali się do drugiej osoby, żeby jej zaimponować, ale to dość szybko wychodzi w praniu bądź też trzeba potem całe lata męczy się odgrywając wymyśloną rolę.

Łatwiej więc od początku związać swój los z kimś, kto nie wymaga „naprawy”, bo wtedy od razu można się dogadać, przyjemnie spędzić czas, zaplanować kolejne kroki. W towarzystwie kogoś podobnego czujemy się po prostu dużo pewniej, są większe szanse, że ten ktoś nas polubi i zaakceptuje – jest przecież taki sam. A kiedy druga osoba myśli zupełnie inaczej, może się naszą odmiennością zachwycić, ale może też nasze świętości wyśmiać, okazać pogardę, ostro skrytykować. To zaś nic miłego, bo na ogół wolimy dostawać potwierdzenia, że nasze postrzeganie świata jest słuszne.

W cenie jest więc bratnia dusza. Osoba, która ma te same priorytety, więc niejako daje gwarancję, że wszystko dobrze się ułoży. Ma zbliżony gust, jeśli chodzi o rozrywkę, co zachęca do częstszych spotkań. Też nie je mięsa, czyli nie ma problemu z gotowaniem i wychodzeniem do restauracji, albo tak samo kocha piłkę nożną, dzięki czemu zrozumie, dlaczego w środowy wieczór nie planuje się generalnych porządków. Wykorzystują te pragnienia serwisy randkowe – aplikacja podrzuca profile o najwyższym współczynniku zgodności, są nawet portale zawężone do bardzo konkretnej grupy odbiorców, na przykład ludzi wierzących albo z wyższym wykształceniem, tak by użytkownicy mieli pewność, że na bank trafią na swojego.

Partner wymarzony

Czy to jednak oznacza, że ludzie muszą być jak z jednej matrycy? Aplikacja randkowa nie bierze pod uwagę niuansów, to tylko program, bezduszny, obojętny na te trudne do zdefiniowania zmienne, które decydują o tym, czy nasze serce zadrży, czy pozostanie niewzruszone. Bo podobieństwa są ważne, ale najważniejsze jest, by partner spełniał nasze oczekiwania, a to nie zawsze jest tożsame ze stuprocentowym dopasowaniem.

Co więcej, badania wykazują, że partner wcale nie musi mieć podobnej osobowości i podobnych poglądów – wystarczy, że w naszym mniemaniu tak właśnie jest. Dlatego opisując swój szczęśliwy związek, bardzo często stosujemy zamiennie stwierdzenia „jesteśmy tacy sami” i „świetnie się rozumiemy”. Dla wielu ludzi jedno wynika z drugiego, choć w rzeczywistości wcale tak nie musi być. Faktem jest za to, że satysfakcja ze związku rośnie, gdy jesteśmy przekonani o wzajemnym porozumieniu dusz.

Jeszcze inną kwestią jest obszar dopasowania. O ile poglądy warto mieć zbieżne, tak cechy charakteru decydujące o tym, jak radzimy sobie w kontaktach z innymi ludźmi, już nie muszą się tak idealnie pokrywać – przykładowo, ktoś chorobliwie nieśmiały i zamknięty w sobie może pragnąć towarzystwa partnera bardziej otwartego, a komuś wybuchowemu przyda się osoba potrafiąca zapanować nad emocjami.

Kto na tym zyskuje?

Rzecz w tym, by nie przesadzić z kontrastem i znaleźć to, co naprawdę pasuje – dobrze mieć obok kogoś odważniejszego i zaradniejszego, ale gdy ktoś nade wszystko ceni sobie spokój i wczesne chodzenie spać, zamiast nocnego marka z zamiłowaniem do ekstremalnych rozrywek będzie wolał towarzysza o spokojniejszym usposobieniu, z którym bez problemu da się zgrać grafiki.

Liczne przeciwieństwa są pretekstem do zachowania dystansu – jest bliskość, ale bez przesady, intymność dawkuje się bardzo ostrożnie. I całkiem sensownie da się ów dystans wytłumaczyć: bo to nie tak, że nie chcę spędzić wieczoru z tobą, ja tylko nie lubię maratonów filmowych, nie lubię degustacji win, nie lubię imprez z obcymi ludźmi, nie lubię jeździć na rowerze. Komu zależy na szczerym zaangażowaniu, średnio odnajdzie się w tak chłodnej atmosferze, a każdy kolejny wspólnie spędzony rok będzie pogłębiał oddalenie zamiast przybliżać dwójkę ludzi do siebie.

Ciekawym zagadnieniem jest też połączenie uległości i dominacji. Powszechnie sądzi się, że osoba, która lubi rządzić i chce być niekwestionowanym liderem w związku, niechętnie zwiąże się z partnerem o podobnych dążeniach, no chyba że uzna ciągłą walkę o przywództwo za niezwykle podniecającą. Z kolei osoba uległa nie ma nic przeciwko temu, by trafić pod kuratelę silniejszej jednostki, wręcz chce się podporządkować, widząc w tym korzyści dla siebie, mamy zatem idealny kontrast uzupełniających się przeciwności.

Okazuje się jednak, że na takich układach zyskują głównie ci z mocniejszą pozycją, podczas gdy uległość jest raczej wymuszona, w myśl zasady, że partner „właśnie to lubi” – a często „lubi”, bo nie umie się przeciwstawić. Po prostu, różnice są zdrowe wtedy, gdy związek faktycznie przynosi profity obu stronom i nikt nie czuje się wykorzystywany.

A gdzie wyzwanie?

Innymi słowy, podobieństwa pomagają w budowaniu solidnych fundamentów, a rozbieżności są po to, by wzajemnie się uzupełniać, stworzyć harmonijną całość. Jak konkretnie tego dokonać? Cóż, to zależy od oczekiwań. Ma być stabilnie i przewidywalnie? To nie z osobą, która żyje chwilą. Szalona zabawa i wyzwania? Drugi cichy domator raczej się nie sprawdzi. Związek ma być luźny, bez ciśnienia na dzieci? Nie uda się z partnerem, który pragnie rodziny. Czasem przyda się więcej różnic, a czasem najlepszą opcją będzie mentalny bliźniak.

W podobieństwach tkwi jednak pewien haczyk. Bo fajnie spędza się czas z osobą, która ma podobne doświadczenia, widzi świat w tych samych kolorach, wyznaje te same wartości, tylko czy taki związek może nas jakoś ubogacić? Czego można się nauczyć od swojej kopii? To trochę jak gadanie do lustra. Ktoś identyczny jest wygodny i bezproblemowy, ale bywa też przyczyną zastoju, nie wnosi niczego nowego, związek robi się nudny, wręcz klaustrofobiczny.

Nie mówiąc już o tym, że pełen komfort to kiepskie środowisko dla namiętności. W udanym związku obok wsparcia i bezpieczeństwa pojawia się zazwyczaj także szczypta niepewności, trochę ryzyka, coś naprawdę intensywnego. Jest napięcie, podsycane przez niewielkie, lecz dostrzegalne różnice w charakterach i podejściu do życia, z tym, że zamiast toksycznej atmosfery ciągłego sporu mamy impuls do gorącej dyskusji, innego spojrzenia na jakąś ważną sprawę, zdobywania wiedzy czy porwania się na rzeczy będące do tej pory poza zasięgiem. Partner inspiruje, i przede wszystkim rozumie, że brak jednomyślności we wszystkim to nie pretekst do konfliktu, a szansa na urozmaicenie związku.

    2 komentarze

  • jotka

    Bardzo ciekawie napisane, bo faktycznie bywa różnie. Czasami wszyscy wokół dziwią sie, że dana para tyle ze sobą wytrzymała, a teoretycznie nie powinni sie nawet spotkać. Bywa też odwrotnie, może dlatego tak trudno z propozycjami w biurach matrymonialnych?

  • Magdalena Szymańska

    My z mężem mamy duży kontrast w kilku dziedzinach życia, w innych natomiast całkowicie się zgadzamy. Na szczęście taki balans jest idealny 🙂

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>