„Pora na przyszłość”, czyli czy dzieci powinny pomagać starzejącym się rodzicom?
Dzieci mają moralny obowiązek pomagać rodzicom. Mama i tata wychowali, dlatego na starość należy się im dobre serce i przysłowiowa szklanka wody. Tak mówią.
Jednak czy zawsze jest to takie oczywiste?
„Pora na przyszłość” (czwarty tom serii „Babski wieczór”) to przejmująca powieść Eweliny Miśkiewicz poświęcona tabu. Dotyka tezy, o której się szczerze nie mówi, bo na wstępie wszystko wydaje się być jasne. Nie ma pola do dyskusji, bo oczywistym jest, że dzieci powinny opiekować się rodzicami na starość. Tak ma być i kopka. Jednak czy rzeczywiście? Kiedy to obowiązek a kiedy dobra wola? I czy można potępiać dorosłe dziecko, które decyduje się ograniczyć swoją pomoc? Czy są sytuacje, kiedy wręcz trzeba odciąć się od rodziców?
Pytania…
Na ile dorosłe dzieci powinny pomagać rodzicom? Czy jest to ich obowiązek?
Co jeśli małe dziecko nie mogło liczyć na miłość i zaangażowanie rodziców, a od dorosłej osoby, po latach wymaga się pełnego oddania?
Czy dorosła córka powinna pomagać, jeśli jako dziecko zawsze czuła się gorsza? Musiała żebrać o uwagę i niewiele zmieniło się aż do teraz? Jako dorosła kobieta ciągle łudzi się, że w końcu zasłuży na dobre traktowanie?
Czy rodzicom po prostu trzeba pomagać, nie patrząc na to, jak traktowali i nadal traktują swoje dziecko? A może wcale nie powinno się tego robić?
Można uznać, że każdy jest kowalem własnego losu i co zasieje to i zbierze? Skoro rodzic nie szanował dziecka i nie wyciągnął dobrych wniosków przez laty, to może powinien teraz ponieść tego konsekwencje?
Czy pomagać rodzicom?
Anka, główna bohaterka powieści, z jednej strony czuje się zobowiązana, a z drugiej chce w końcu zadbać o siebie.
Jeśli wybierze pierwszą potrzebę i zacznie aktywnie pomagać rodzicom – przekreśli szansę na szczęście. Gdy pójdzie drugą drogą i postawi na wolność, będzie zmuszona mierzyć się z wyrzutami sumienia.
Jaką decyzję podejmie główna bohaterka powieści?
To zależy, jaką pomoc mamy na myśli
Gdy mamy możliwości i warunki, warto wspierać, to oczywiste. Z drugiej strony prawdą jest, że pomagać można na wiele sposobów.
Można odwiedzać rodziców i zapewniać wsparcie w drobnych obowiązkach, robić zakupy, pomagać opłacać rachunki, sprzątać, czy pomagać podczas remontu. Taka pomoc wydaje się naturalna i raczej nikt nie zastanawia się, czy dziecko powinno jej udzielać.
Czasami jednak pomoc wykracza poza drobne przysługi. W przypadku głównej bohaterki powieści jest ona na tyle angażująca, że utrudnia normalne codzienne funkcjonowanie. W grę wchodzi spłacanie długu ojca. Dziewczyna musi się podjąć tego wyzwania, w przeciwnym razie rodzice stracą dach nad głową. Poważna sprawa.
Bohaterka musi przeorganizować całe swoje dotychczasowe życie, zatrudnić się w miejscu, w którym godzi się na gorszą pensję, spłacać nie swoje zobowiązania, a do tego mierzyć się z poczuciem niezrozumienia, w praktyce z szantażem emocjonalnym i manipulacją.
Chcę w końcu żyć
Głowna bohaterka pochodzi z trudnego domu. Zawsze czuła, że coś jest nie tak, wielokrotnie słyszała, że to jej wina. Bo gdyby nie ona, życie byłoby prostsze. Nikt nie powinien się z tym mierzyć. Nawet jako dorosłe kobiety nie jesteśmy gotowe, by usłyszeć, że lepiej, żebyśmy się nie urodziły.
Pomoc rodzicom, którzy nie dali nam tego, na co jako dzieci po prostu zasługiwałyśmy, jest dramatycznie trudna. Z jednej strony serce mówi, że nie można zostawić mamy czy taty w potrzebie, z drugiej rozum podpowiada, że to droga donikąd, że trzeba też myśleć o sobie.
Jak zakończy się historia Anki? Wybierze własne szczęście, a może poczucie obowiązku? Czy będzie szczęśliwa, a może demony przeszłości pogrzebią szansę na lepszą przyszłość?
Książka dostępna jest w Twojej ulubionej księgarni.
Zostaw komentarz