Pretensje do rodziców – czy mamy prawo je czuć?
Rodzice nie są idealni. I to akurat zrozumiałe, bo nikt nie jest nieomylny. To tylko ludzie.
Choć dowiadujemy się o tym po czasie…
Gdy jesteśmy dziećmi, postrzegamy rodziców jak Aniołów, istoty niepowtarzalne, kochane w taki sposób, że wskoczyłoby się bez zastanowienia za nimi w ogień. Jednak wpatrzenie w mamę i tatę jak w obrazek nie trwa wieczne, jest charakterystyczne dla wczesnych lat dzieciństwa. Z czasem stajemy się krytyczne, odkrywamy z przerażeniem, że rodzice popełniają błędy. I w tym momencie dużo zależy od nich samych – czy potrafią przyznać się do tego, że nie zawsze postępują właściwie, dając nam prawo do przykrych emocji, rozczarowania, gniewu, poczucia niesprawiedliwości, czy może utrzymują, że są nieomylni, wmawiają nam, że przesadzamy, że przecież nic się nie stało, wymuszając zepchnięcie emocji do podświadomości.
Przychodzi jednak taki moment w życiu, że dawne uczucia nieoczekiwanie się budzą. Najczęściej przełomem jest chwila, kiedy sami stajemy się rodzicami. Wtedy albo zaczynamy rozumieć własną mamę czy tatę, albo mamy…. pretensje. Emocje, których nie mogłyśmy wyrazić w przeszłości, zaczynają się z nas wylewać…i nierzadko cierpią na tym najbardziej niewinne osoby, te, które kochamy nad życie – nasze własne dzieci. Bo nieświadomie popełniamy te same błędy, co nasi rodzice. Reagujemy automatycznie, tak, jak zapamiętałyśmy to z dzieciństwa. Nie wiemy, na co się wściekamy, dlaczego krzyczymy, dlaczego mamy problem z bezwarunkowym zaakceptowaniem własnej córki czy syna.
Dlatego tak ważne jest, by poradzić sobie z przeszłością, zanim same staniemy się mami.
Wkurzone trzydziestoletnie…
Co ciekawe okazuje się, że nikt nie jest tak wkurzony na własnych rodziców jak obecne pokolenie kobiet 30+, które rzadko w dzieciństwie doświadczyło pełnej akceptacji i mądrej miłości. Większość z nas słyszała, że złość w piękności szkodzi. Dlatego zamiast się denerwować, płakałyśmy. I byłyśmy nazywane histeryczkami. Większość nie miała prawa do własnych poglądów, liczyło się posłuszeństwo sterowane poczuciem strachu…Uczono nas być grzecznymi i nie sprawiać problemu. Za wszelką cenę. Nie patrząc na koszty.
Nie będę taka jak mama
W naszej kulturze panuje opinia, że o rodzicach należy mówić dobrze i należy im się wdzięczność. To prawda.
Nie zmienia to jednak faktu, że można czuć wielką wdzięczność do rodziców i jednocześnie mieć do nich żal.
To, że doceniamy to, co zrobili nasi rodzice, którzy wychowywali nas w trudnych czasach, nie zmienia faktu, że mamy przecież prawo do oceny ich postępowania, do odczuwania przykrych emocji, do rozgoryczenia i żalu. Mamy prawo do pretensji. Nawet jeśli w Polsce to temat tabu.
Te trudne emocje, z rozczarowaniem na czele, pojawiają się pośrednio w stwierdzeniach „Nie będę taka jak mama”. Nie chcę być taka sama. Zrobię to inaczej, lepiej, po swojemu. Bo jeszcze pamiętam, jak to jest i nie chcę, żeby moje dziecko przeżywało to samo.
Problem w tym, że nawet jeśli nie chcesz postępować tak, jak własna mama, to często reagujesz w podobny sposób. Bardzo szybko z przerażeniem odkrywasz, że nawet myślisz podobnie. Słyszysz gdzieś wgłębi jej głos i wypowiadasz podobne słowa, te, których nienawidziłaś jako dziecko…
Dlaczego tak się dzieje?
Gdy stajesz się mamą
Nasz stosunek do własnych rodziców zmienia się, gdy same stajemy się mamami. Urodzenie własnego dziecka reaktywuje bardzo często dawne rany, zwłaszcza te, których doświadczyliśmy jako małe dzieci i których nie chcemy pamiętać.
Jako małe dzieci staramy się usunąć z pamięci przykre wydarzenia. Część z nich przechodzi do podświadomości. Nawet jako kilkulatkowie, gdy czujemy, że coś jest nie tak, nie dopuszczamy tego do siebie, bo jesteśmy zależne od rodziców i kochamy ich nad życie. Przecież jaka by nie była mama….to jest moja mama. Działa tu w gruncie rzeczy dobry mechanizm obronny, który ma chronić nas przed skutkami przemocy fizycznej i psychicznej, zaniedbywaniami…Mechanizm ten ma jednak pewne skutki uboczne. Działa do czasu…
Urodzenie własnego dziecka często reaktywuje emocje z przeszłości. Uwalnia trudne uczucia, które nierzadko prowadzą nas na tę samą drogę, co naszych rodziców w przeszłości.
W ten sposób z pokolenia na pokolenia dziedziczone są te same problemy, przekazywana jest tak zwana „nie-miłość”, ujawniająca się w braku umiejętności mądrego okazywania uczuć własnym dzieciom. W takim układzie nasi rodzice nie dają nam mądrej miłości, bo sami jej nie otrzymali. Nie kochają nas dojrzale, bo sami w dzieciństwie nie byli w ten sposób kochani.
A my powtarzamy te same błędy.
Trzeba być bardzo świadomą tego procesu, by móc uniknąć przykrych skutków tego mechanizmu, przekazywania nie-miłości z pokolenia na pokolenia.
Żeby wybaczyć, trzeba najpierw oskarżyć. Niekoniecznie personalnie, kontaktując się z rodzicem twarzą w twarz (to bardzo indywidualna sprawa), ale w pracy samej ze sobą, kiedy damy dość do głosu emocjom z przeszłością. Oddając im głos, zyskujemy przestrzeń do budowania nowej rzeczywistości tu i teraz.
Racjonalizowanie i uwalnianie emocji
Ważne jest, by sobie uzmysłowić, że mamy prawo odczuwać złość i pretensje do rodziców. By sobie z tymi emocjami poradzić, potrzeba czasu.
Po pierwsze konieczne jest zrozumienie, dlaczego rodzic zachowywał się w dany sposób, czyli uświadomienie sobie, że najpewniej robił wszystko, co w jego mocy. Starał się, jak mógł.
Jednak to nie wystarczy. Po drugie, oprócz racjonalizowania, niezbędne jest uwolnienie emocji z przyszłości. To, że rodzic się starał, że kochał, nawet w bardzo niedoskonały sposób, nie zmienia faktu, że dziecko mogło cierpieć.
Jako rodzic masz przecież świadomość, że wychowywanie dziecka jest trudne, że na drodze tej popełnia się mnóstwo błędów. Jednak świadomość ta nie ma wpływu na emocje. To, że powiesz sobie, nie bądź rozgoryczona, nie sprawi, że staniesz się pogodna. Przecież to tak nie działa…
Wewnętrzne dziecko w Tobie, które nie zaznało sprawiedliwości, będzie czuło ból. Jakkolwiek przekonująco będziesz sobie tłumaczyć sytuację, jak wiele argumentów znajdziesz za tezą, że rodzice przecież się starali, emocje nie znikają tak po prostu. One są tworem serca a nie rozumu. Je trzeba przytulić, zrozumieć i zaakceptować, a nie im zaprzeczać.
Musisz posłuchać dziecka tkwiącego w Tobie, by uwolnić emocje, co do których przeżywania nie miałaś przyzwolenia w przeszłości. To bardzo ważne, bo jeśli nie przejdziesz tego procesu, rany z własnego dzieciństwa będą reaktywowane poprzez zachowania Twoich dzieci. Będziesz patrzeć na swoje dzieci przez pryzmat własnego dzieciństwa, co wymusi na Tobie automatyczne reakcje, za które będziesz się później wstydzić.
U wielu osób proces uwalniania emocji wymaga oczyszczenia ciała. I jest niezwykle bolesny.
Pozwolenie sobie na płacz, na drżenie mięśni, na poczucie dojmującej pustki i wewnętrznego bólu. W takim wydaniu, którego nierzadko się boimy, którego nie chcemy poczuć. Trzeba dać sobie szansę, by poczuć swój gniew i żal do końca, by opłakać własne straty, wyobrażenie dzieciństwa, którego nigdy nie mieliśmy. Celem nie jest szybkie otrząśnięcie, ale przeżycie emocji w taki sposób, żeby się z nimi uporać.
To naprawdę jedyna droga, by obdarzyć własne dzieci dojrzałą i bezwarunkową miłością.
7 komentarzy
bardzo dobry artykul
Nie jestem jeszcze mamą, ale do własnych rodziców mam żal z różnych powodów… Mam nadzieję, że ja jednak będę inną mamą.
Mam do dwoich rodziców żal z wielu powodów, ale obecnie moje podejście do tego tematau jest inne niż kiedyś. Gdy zaślepia nas gniew, nie potrafimy spojrzeć na sytuację cudzymi oczami. Wierzę, że rodzice chcieli mi przekazać to, co najlepsze i zrobili to w taki sposób, w jaki umieli. Wychowywali się w zupełnie innych czasach. Teraz pewne rzeczy rozumiem, dlatego wybaczyłam i mam z nimi naprawdę świetny kontakt.
Z żalu do rodziców już się raczej wyleczyłam, ale nie ukrywam, że pomagał mi w tym psycholog. Jedną z metod zaproponowaną przez niego, która bardzo mi pomogła, było wyszukanie jak największej liczby plusów swoich rodzicó, które przecież na co dzień zasłaniane są przez minusy. Nikt nie jest idealny, jednemu rodzicielstwo wychodzi lepiej, innemu gorzej, nie możemy mając -dzieści lat ciągle żyć przeszłością, trzeba przejąć odpowiedzialność za własne życie, a nie mówić „nic mi się nie udaje, bo miałam podłe dzieciństwo”, dopóki nie odpuścimy rodzicom, nie ruszymy w rozwoju. Dla mnie ważne było, by wychowując własne dzieci, robić to z empatią, a nie odwzorowując zachowania moich rodziców. Tak więc jest to trudne do osiągnięcia (zapomnieć, wybaczyć), ale co, co jest trwałe i solidne, przychodzi łatwo?
Notatka bardzo potrzebna, ponieważ nie ma szkoły dla rodziców, więc powielamy zachowania własnych rodziców, w dodatku są to ludzie z poprzedniego pokolenia. Poza tym – jak sama zauważyłaś – część rodziców nie ma dobrego kontaktu z własnymi dziećmi. Nie umieli lub nie chcieli zbudować dobrych relacji. Ale najgorsze, co może dziecku się przydarzyć, to brak rodzicielskiej miłości.
Tak sobie myślę, że rodzicom trzeba wybaczyć dla swojego dobra i spokoju ducha.
Zasyłam serdeczności
Mam żal do swoich rodziców że stawiali swoje hobby ponad mnie czyli kiedy miałam dobre wyniki w nauce i mogłam iść na studia słyszałam od nich że po co komu studia wszyscy nie mogą iść na studia.Nauczyciele widzieli we mnie potencjał ale rodzice swoje sprawy stawiali ponad moją przyszłość teraz mam małe dzieci i temat studiów odszedł w zapomnienie z wiekiem coraz trudniej studiować .Nie potrafię tego przepracować kiedy to wypominam mamie czuję się jeszcze gorzej.Swoim dzieciom tego nigdy nie zrobię.
Mam żal do swoich rodziców, że mnie zaniedbali. Narcystyczny ojciec alkocholik , awanturnik. Zazdrosny o mnie. I samotna matka po rozwodzie. Brak ciepła rodzinnego, brak podstawowej opieki, zdany na siebie.