Jak przestać się przejmować? Dlaczego trzeba zaakceptować czarne myśli?
Sztuka olewania to umiejętność, którą nabywamy wraz z wiekiem. Z czasem uodporniamy się, łapiemy dystans. Stajemy się mniej wrażliwe, przywdziewamy pancerz, który chroni nas przed ciosami. Mówimy mniej, częściej się w milczeniu uśmiechamy, oszczędzamy siły na bezsensowne spory. Wiemy, że już nie warto, że to nic nie zmieni, bo nie da się nikogo uszczęśliwić na siłę… Zaczynamy szanować swój dobry humor, zdrowie, mniej się wychylamy, bardziej ważymy słowa i gesty. Mówią, że dojrzewamy…Tylko do czego? Do obojętności? Do wyprania się z emocji? A może wtapiamy się w tłum?
I jakie są tego skutki? Natrętne myśli znikają?
Niestety nie. Przychodzą, gdy wokół nas robi się cicho, pusto i spokojnie…
Poza luzaka jest odpowiedzią na wszelkie problemy?
Też nie.
Bo tak naprawdę nie umiemy wyluzować przed samymi sobą. Przejmujemy się, nawet jeśli się same do tego nie przyznajemy. Zbyt często mamy poczucie utraty sensu życia, gubienia radości.
Skąd te coraz powszechniejsze ataki paniki? Ucieczka w używki, alkohol, narkotyki, picie „na wysokim poziomie”, bo to przecież nie nałóg (prawda?) wypić kilka lampek winka po kolacji, by wyciszyć natrętne myśli, które mają gdzieś nasze postanowienie, żeby się nie przejmować?
Dzisiaj nie ceni się ludzi, którzy za mocno przeżywają, zadają za dużo pytań. Oni stanowią problem, bo przypominają innym o tym, o czym reszta nie chce pamiętać. Rozsądnie jest przecież nie roztrząsać tego, co powoduje ból. Dlatego tak wiele z nas uśmiecha się, pasuje, zmienia w pogodzone ze wszystkim jednostki. Nawet gdy narzekamy, to tak naprawdę nie mówimy o tym, co naprawdę boli.
Po co nam ten luz?
Z prostego powodu, by przetrwać te wszystkie ciężkie doświadczenia, z którymi z miękkim tyłkiem trudno byłoby sobie poradzić. Pokazanie światu, że nic mnie to nie interesuje, że tak naprawdę mam to w czterech literach, to wysyłanie prostego komunikatu- jestem twarda, nawet nie próbuj mnie złamać, bo Ci się nie uda. Mówię tak, choć często sama w to nie wierzę, ale im częściej będę to powtarzać, tym większa szansa, że taka się stanę. Skutek jest taki, że większość nawet nie próbuje „twardej sztuki doświadczać”. Ot, idealny sposób na kamuflaż, ukrycia tego, co najdelikatniejsze w nas samych.
Jednak poza to otoczka. Czasami tak skuteczna, że rzeczywiście stajemy się szalenie odporne. Częściej jednak nie ma wpływu na nasze wnętrze.
W środku często pozostajemy wrażliwe. Zewnętrznie nigdy w życiu tego nie okażemy, przywdziewamy poważną minę i przeczymy, śmiejąc się innym w twarz. Tego, co jest w środku nie udaje się jednak oszukać, właśnie tam kumulują się emocje, które napływają niczym fale w formie natrętnych myśli, które sprawiają, że przejmujemy się, martwimy i nie umiemy odpuścić.
A po co nam przejmowanie się?
Dążenie do pełnej wolności, bez odpowiedzialności nie jest dobre. Postawa „nic mnie to nie obchodzi” również. Dlaczego? Bo to kłamstwo, oszukiwanie samej siebie. A do tego poza pod każdym względem niekorzystna dla nas samych.
Dlatego analizujmy, angażujmy się, martwmy się, ale…z głową.
Martwienie się, czy inaczej refleksja nad sobą samą i światem pozwala nam przewidywać trudności i chronić się przed niekorzystnym działaniem.W czym zatem problem? Czemu tego tak bardzo nie lubimy?
Niestety od martwienia się łatwo do zamartwiania, a stąd bardzo prosto do lęków i niekorzystnego oddziaływania na nasze zdrowie i samopoczucie. Konkrety? Gorsza jakość snu, problemy z funkcjonowaniem układu odporności a nawet większa podatność na choroby śmiertelne. Innymi słowy ciągłe gonitwy myśli i zamartwianie się, jeśli zdarza się zbyt często, może nas zabić.
Dlatego jak zwykle kluczem do sukcesu jest złoty środek.
Jak naprawdę przestać się przejmować?
Nie wystarczy powiedzieć sobie przestań się martwić. To nie działa.
Zgodnie z zasadą złotego środka: nie udajemy osoby, która niczym się nie przejmuje, a na pewno nie przed samą sobą. Nie frustrujemy się z powodu, że nie umiemy odpuścić po całej linii, że nie jesteśmy wystarczająco wyluzowane. Przejmujmy się, ale w kontrolowany sposób, na przykład wyznaczając sobie każdego dnia pół godziny na zamartwianie się, rozważanie, analizowanie.
To ważne, by wyznaczyć ściśle określony czas, by uciąć gonitwę złych myśli, żeby uwierzyć, że można przejąć kontrolę nad złymi myślami.
Dlaczego to tak istotne, by nie udawać, że nic nas to nie interesuje?
Badanie opublikowane w 2005 roku w „Behavior Research and Therapy” pokazało, że odsuwanie od siebie złych myśli nie uwalnia nas od nich. Osoby, które tak czynią, są bardziej dotknięci przez negatywne emocje. Im bardziej z nimi walczą, im bardziej ich do siebie nie dopuszczają, tym bardziej one nabierają na sile. Osoby, które akceptują swoje myśli, są mniej narażone na depresję, lęki i różnego typu obsesje.
Inne badanie, którego wyniki zostały opublikowane w 2011 roku w „Science in Science” dowodzą, że bardzo dobre efekty w terapii nadmiernego przejmowania się przynosi spisywanie swoich myśli na papier.
Co jeszcze może pomóc? Jednym medytacja, innym ćwiczenia, podczas których wydziela się serotonina, która pozwala zachować wewnętrzny spokój i odgonić czarne myśli a dodatkowo dobrze radzi sobie ze stresem antyoksydacyjnym.
Pozory obojętności
Żyjemy pozorami. Powłoka pod tytułem „mam to gdzieś”, którą zakładamy, gdy wychodzimy z domu – to uniwersalny strój. Zasuwamy ją niczym szczelny skafander i nawet nam się udaje pod nią schronić. Przez wiele godzin, w pracy, poza domem. I to dobrze, bo nie sposób się przejmować wszystkim, biorąc życie całkiem na serio.
Jednak przychodzi czas powrotu do domu, w którym czujemy się bezpiecznie. I zaczyna się dramat, bo okazuje się, że emocje dochodzą do głosu i proszą się o uwagę, a my nie umiemy sobie z nimi poradzić…Wszystko wraca i to ze skondensowaną siłą. Dlatego warto poświęcić temu, co się w nas dzieje uwagę, zamiast próbować na siłę zagłuszyć emocje, sięgając po – alkohol, zajadanie stresów, seks, odmóżdżający serial... Lepszym pomysłem jest przyznanie się do często wstydliwych myśli i rozpracowanie ich. Bo każda czarna myśl, nawet przesadna, pojawia się z jakiegoś powodu…Mówi nam o tym, co dla nas tak naprawdę jest ważne.
Jak przestać się martwić o przyszłość? Zadaj sobie te pytania. Kliknij
30 komentarzy
Wydaje mi się, że trzeba czasem wielu lat, by wykształcić w sobie takie granice, by zamartwianie się różnymi rzeczami nie przerodziło się w jakiś problem większy.
U kurka. Takie różnice w diagnozach to coś koszmarnego. Ważne jest, to, że zmierza wszystko ku lepszemu.
Pozdrawiam!
Najtrudniejsze jest zanlezienie środka 🙂 Za bardzo luzować się nie da i nie powinno, bo smutek i przejmowanie się wróci i zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie 🙁
Ach ten złoty środek…
Jakbym o sobie czytała. Niestety gdyby nie ta „skorupa” to byśmy chodzili z depresją, albo byli wykorzystani i kopani przez innych. Taka prawda.
Ja w teorii jestem ekspertem. W praktyce? Żenada goni zenadę, nie uczę się na błędach i mam dość już wszystkiego i wszystkich
Ja taka przejmujaca sie bylam zaczym zostalam mama, macierzynstwo mnie odmienilo.Przykrosci innych ludzi olewam I jestem zdania ze zawsze jest jakies wyjscie
Proponuję przeczytać książkę Napoleona Hilla „Przechytrzyć diabła „. Zaskakujące jest to, ile można dowiedzieć się o sobie z lektury napisanej w 1938 roku. Jednak świadomość siebie i radzenie sobie z każdą sytuacją w spokoju i zgodą ze sobą nie musi być nakladaną maską 🙂 Polecam
Jakbym czytała o sobie, to rozważanie jaką postawę przyjąć by osiągnąć wewnętrzna równowagę i zadowolenie. Pierwsza refleksja to, że widać ze nie tylko ja mam takie dylematy. Życzę sobie i Wam drogie kobitki znalezienia tego złotego środka
Ohh…skąd ja to znam… Żeby tak można było wyłączyć umysł, to byłoby super i raz na jakiś czas na pewno by się przydało.
dokładnie..uodpornianie sie na wszystko co złe przychodzi..gdy wciaz pod górke..
Całkiem ciekawe ujęcie tematu…przeczytałam z przyjemnością….
Całkiem ciekawy tekst.. Z resztą nie pierwszy u Was.
Cała prawda o nas. Naprawdę fajny I madry artykul.
Bylby to dar nie przejmowac się…hmmm
Dobry wart przeczytania tekst
Być jak scarlett o’hara..
Ja mam wrażenie, że mnie wykańcza rodzina (rodzice, dziadek i rodzeństwo). Wszyscy z siebie wszystko wyrzucają bo jestem ich ” uchem”. Mama nie raz powiedziała, że gdyby była młoda drugi raz to nie chciałaby dzieci. Ojciec kiedyś powiedział, że nie nawidzi mnie jak psa ( w szkole chciałam jechac na wycieczkę), brat zawsze wyzywał mnie od ” głupich baranów”, a mama ciągle mi wytyka, że jestem ” Zosia samosia” lub zwraca uwagę, że zmywam źle naczynia. Gdy się bronię to zawsze słyszę , że pozjadałam wszystkie rozumy itd. Ciężko wszystko opisać. Dziadek mówi, że jestem głupia jak matka. Generalnie rodzina bez miłości i szacunku do siebie. A ja ich kocham i cierpię psychiczne katusze. Z powodu stresu i ciągłego napięcia mam nawracający nieżyt żołądka i dwunastnicy, problem z mięśniami i okropne problemy ze snem. Jak przestać się wszystkim przejmować?
Dobry tekst
Jak zwykle trafnie ujęte
dobry tekst..
Świetny artykuł
Dobry tekst.ja m duzy probl z zamsrtwianiem.
Ja mam tak mniej wiecej od podstawówki podeszłam co cie nie zabije to cię wzmocni. Nigdy nie byłam akceptowana bo byłam sobą
Zanim powiesz do kogoś coś takiego musisz być w 100% pewna że go nie skrzywdzisz. Tak łatwo jest coś „odpalic” bez zastanowienia 🙁 ja nigdy nie powiem tak do kogoś. A wiesz Czemu? Bo dobrze wiem jak to jest gdy jakieś wydarzenie zabije jakas cześć w środku na zawsze a wzmocnienie to zupełnie inna sprawa. Z czasem albo siedzisz z bólem w sercu albo wstajesz i idziesz do przodu. I czemu nie byłaś akceptowana? Krytyka jest na porządku dziennym, takie jest zycie niestety. Wszak uczymy się na błędach
Ja od niedawna mam tak że uważam, że z każdej sytuacji czy problemu jest jakieś wyjście, lepsze czy gorsze ale jest, i na tym trzeba się skupić. A jak nie możemy zmienić sytuacji, jest niezależna od nas, to nie warto się tym przejmować bo to i tak nic nie zmieni. Niestety przez to jestem postrzegana jako niefrasobliwa, nie przejmująca się niczym, nieodpowiedzialna i niepoważnie traktująca życie. Ale dobrze mi z tym i nie zamierzam tego zmieniać.
Tez staram.sie tak myśleć. Jednak jeśli mi na czymś baaardzo zależy to wtedy się przejmuje i tez staram się znaleźć wyjście choć nie jest ono szukane na luzie….
No nie jest szukane na luzie, też się przejmuję ale zawsze sie staram znaleźć szybko rozwiązanie a nie się tylko zamartwiać ukazując to wszystkim dookoła
Prawdziwe i całkiem znajome (pomijając używki)….
A ja czarnym myślom mówię „nie” ! 🙂 Zawsze skupiam się na pozytywach i jasnych stronach i tak jest o wiele łatwiej w życiu 🙂
Ja mam z tym wieki problem …
Czuję ,że jestem odpowiedzialna za wszystko i tak naprawdę jest … ale po mału zaczynam to zmieniać … a przynajmniej się staram .
Bardzo chciałabym być osobą „olewającą” -marzę o tym ….