Pułapki zdrowego stylu życia. Znasz je aż za bardzo?
Otyłość można już nazwać plagą współczesnego, wysoko rozwiniętego świata. Siedząca praca, wszędzie autem, gotowe jedzenie przywożone prosto do domu, budki z kebabem tuż pod biurem, przepyszne batoniki przy kasie, energetyk na zwiększenie wydajności – wszystko to składa się na coraz większe problemy z utrzymaniem zdrowej wagi.
Rośnie świadomość, że postęp, i idąca za nim wielka wygoda, ma też ciemne strony. Czasem za ten komfort płaci się po prostu zdrowiem, dlatego trzeba dbać o formę, jeść zdrowo, stawiać na eko. Tyle że zadziwiająco często te działania nie mają nic wspólnego ze zdrowiem – masz mieć po prostu szczupłą sylwetkę, jak gdyby szczupłość z automatu oznaczała doskonałą formę.
Niezdrowa przesada
Nie da się być zbyt zdrowym, da się za to pójść za daleko w dbaniu o własny dobrostan. Obsesja na punkcie dobrej formy często dotyka osoby, które wcześniej mocno sobie pobłażały, ale nagle postanowiły wziąć się za siebie i teraz za wszelką cenę próbują dosięgnąć ideału. We wszystkim liczą kalorie, wiedzą wszystko o prawidłowym odżywianiu, starannie komponują swoje posiłki i nie ma tu żadnych odstępstw, nieważne, czy to święta, czy urodzinowy grill u znajomych – kiełbaski nie zjedzą, serniczka nie skosztują, a do picia tylko zielona herbata bez cukru.
I oczywiście ćwiczą, bo ruch to zdrowie. Trening rozpisany na każdy dzień tygodnia, do tego apka licząca kroki, co godzina przypomnienie, żeby wstać od biurka i wykonać kilka ćwiczeń rozciągających. Przysiady podczas mycia zębów i wymachy nogą, kiedy miesza się w garnku sos. Specjalny materac, specjalna poduszka. Drogi rower. Ekologiczne, wegańskie kosmetyki.
Co w tym złego? Niby nic, gdzieś umyka jednak, po co w ogóle się to wszystko robi. Dążenie do bycia fit determinuje całe życie, temu podporządkowana jest codzienna rutyna. Nie można sobie wyobrazić dnia bez treningu, małe ciasteczko do kawy z przyjaciółką wywołuje ogromne wyrzuty sumienia i od razu trzeba wskoczyć na bieżnię odpracować grzechy. Popada się w skrajność, co mocno rzutuje także na zdrowie psychiczne. Nie odczuwa się już żadnej satysfakcji, zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna stają się nałogiem, ciągłym wyścigiem ze sobą.
Co gorsza, nie zawsze idzie za tym autentyczna wiedza na tematy związane ze zdrowiem. Czasami to tylko bazowanie na mitach w rodzaju „nie jedz kolacji” albo „za wszelką cenę unikaj tłuszczu”. Nie umie się wykonywać poprawnie najprostszych ćwiczeń typu przysiady i zupełnie ignoruje się czas potrzebny do regeneracji organizmu, zakładając, że im więcej tym lepiej, nie ma się co oszczędzać.
Tak się starasz, że aż sobie szkodzisz
Obsesja na punkcie zdrowia doprowadzić może do ortoreksji – to patologiczne kontrolowanie jakości pożywienia. Każda spożywana rzecz musi być zdrowa, o określonych parametrach, eko i tak dalej – nic, co mogłoby zaszkodzić, nie ma prawa wylądować na talerzu. Ortoreksja to znacznie więcej niż dbanie o własny organizm. Pączek to nie jest nic zdrowego, ale jeden od święta nie doprowadzi do przedwczesnego zgonu, jednak właśnie dla ortorektyka to zbrodnia na ciele i lepiej nie pójść na spotkanie ze znajomymi niż się narazić na lekkomyślne spożycie karpatki i garstki chipsów.
Z aktywnością fizyczną tak samo można przesadzić. Trzeba się ruszać, ale głównym doradcą musi być tutaj zdrowy rozsądek. Zbyt intensywne i zbyt częste ćwiczenia nie dają spodziewanych efektów, tylko prowadzą do kontuzji, człowiek czuje się po nich coraz bardziej znużony, obolały, nie czerpie z treningów żadnej radości.
Nadmierne zaangażowanie w sporty ekstremalne i wytrzymałościowe wcale nie chroni przed chorobami cywilizacyjnymi, może wręcz zwiększyć ryzyko ich wystąpienia, zwłaszcza gdy chodzi o schorzenia układu krążenia. Po drugie, taki styl życia jest niezwykle wyczerpujący i w pewnym wieku po prostu trzeba odpuścić, organizm nie daje rady – zauważono, że często te lubiące adrenalinę, bardzo aktywne w młodości osoby na starość zupełnie sobie odpuszczają jakikolwiek ruch, wychodząc z założenia, że kilka dekad wcześniej wypracowały formę na zapas. A to niestety tak nie działa.
Skąd się bierze obsesja na punkcie zdrowia?
No właśnie, sęk w tym, że nie bardzo chodzi tu o zdrowie. W bardzo wielu przypadkach celem jest szczupła sylwetka. Bo szczupła, to wiadomo, że zdrowa. Ale tak naprawdę, bo szczupła jest atrakcyjna. Mocno utożsamia się dbanie o siebie właśnie ze szczupłością. Jak masz smukłą figurę, to na pewno nic ci nie dolega. Widać, że coś robisz ze sobą. Że nie jesteś leniem, myślisz o przyszłości i nie szukasz wymówek.
Krytyka osób otyłych czy z nadwagą bardzo często podszyta jest „troską” o zdrowie. Troska sprowadza się do „schudnij” oraz szeregu epitetów. Mało kto udziela faktycznie jakiejś sensownej rady, to głównie wyzywanie od loch, spaślaków, kaszalotów, i nie oszukujmy się, tym zatroskanym dokładnie o to chodzi, żeby tłuściochowi dowalić. Bo osoba gruba doskonale wie, że jest gruba, a słysząc zewsząd, jaką to jest obleśną świnią wcale nie czuje się bardziej zmotywowana do działania.
I jeśli ktoś już zdecyduje się na walkę z nadwagą, to chce schudnąć szybko i skutecznie. Schudnąć na maksa, wszak nigdy nie jest się za bogatym i za szczupłym. Diety są katorżnicze, ćwiczenia tylko dodatkowo obciążają wymizerowany głodowaniem organizm. Ale jak ktoś się zaweźmie, to nie potrafi przestać, bo nie chce znowu słyszeć docinków o tuszy i zaniedbaniu. Nawet te normalnie wyglądające dziewczyny są wyśmiewane za bycie grubaskami, ich zdjęcia krążą po necie z komentarzami, że gdyby loszka zrzuciła kilka kilo to byłaby niczego sobie. Ciągle podkreśla się „dbanie o siebie”, choć tu chodzi wyłącznie o czyjeś preferencje estetyczne – nie ma nawet porównania, o ile rzadziej zwraca się uwagę na czyjeś picie alkoholu, palenie czy robienie ryzykownych rzeczy. Troska dziwnym trafem uaktywnia się przede wszystkim przy wyższym BMI.
Ile kosztuje doskonały wygląd?
Zdrowy styl życia to mniejsze ryzyko chorób, dobra forma i dobre samopoczucie – dokładnie to jest celem, robisz te wszystkie rzeczy by unikać lekarzy, bólu, zniedołężnienia. Sprowadzanie zdrowia i dbania o siebie niemal wyłącznie do szczupłej sylwetki bynajmniej nie gwarantuje podobnych efektów. Możesz się prowadzić naprawdę zdrowo, jeśli jednak twoja waga będzie powyżej akceptowalnej normy, usłyszysz, że się zapuściłaś i kisisz tyłek przed telewizorem, choć to nie ma nic wspólnego z prawdą. Za to gdy schudniesz, to nieważne, czy w niezdrowy sposób, grunt, że już nie szpecą cię drobne wałeczki na boczkach.
Atrakcyjna, szczupła, ładnie wyrzeźbiona sylwetka oczywiście nie zawsze wiąże się z patologicznymi działaniami, jednak sporo osób tak właśnie dorobiło się boskiego ciała wzbudzającego zachwyt i zazdrość. Wyglądają doskonale, po prostu wow, ale ich stan zdrowia jest bardzo daleki od idealnego. Są na zbyt radykalnych dietach, ćwiczą ponad miarę, i cały dzień obraca się wokół pracy nad sylwetką – nie ma czasu na spotkania ze znajomymi i nie wolno oddać się żadnej grzesznej przyjemności, bo to może zniweczyć osiągnięte efekty.
Nie dość, że takie osoby wcale nie są zdrowe, to jeszcze czują się strasznie nieszczęśliwe. Często doświadczają stanów lękowych, rozwija się u nich depresja, mają skłonność do używek. Otoczenie nie widzi, z czym wiąże się dojście do idealnego ciała, jakim to okupione jest cierpieniem. Dostrzegają tylko to ciało, są nim zachwyceni, pragną tego samego dla siebie. I są bezlitośni, kiedy ideał się „zapuści”.
Mocniej, mocniej, mocniej
Ciśnienie na bycie fit nierzadko prowokuje do rzucenia się na głęboką wodę. Daje to szybkie wyniki, a chociaż boli, wielu zaciska zęby i ciągnie dalej, bo słyszą, jak świetnie wyglądają, widzą, jak nagle zaczyna się ich poważnie traktować. Jak coś zaczęli znaczyć, inaczej niż wieloryby przeglądające Netflixa.
Są tymi zadbanymi, mimo że każdego dnia towarzyszy im ból, głód i psychiczny dyskomfort. Boją się odpuścić choćby na jeden dzień i tak naprawdę już nie mają nad tym procesem kontroli. Zasuwają, bo muszą. To ich obowiązek. A najsmutniejsze jest to, że w wielu przypadkach i tak nie są w stanie osiągnąć upragnionego celu – idealne ciała są zwykle poza zasięgiem przeciętnego zjadacza chleba, który nie ma czasu i środków na wielogodzinną pracę nad sobą. Ktoś mający doskonały wygląd nierzadko tym właśnie zarabia na życie, dlatego może przez pół dnia ćwiczyć i potem skrupulatnie przygotowywać odpowiednio zbilansowane posiłki. Co zresztą też wcale nie jest gwarancją, że zostaje okazem zdrowia.
Coraz częściej za „zdrową”, szczupłą sylwetkę płaci się zaburzeniami odżywiania. Najpowszechniejsza jest anoreksja oraz bulimia, dotykające głównie nastolatki oraz młode kobiety, co dobitnie pokazuje, że presja na wygląd wcale nie idzie w parze z dbaniem o siebie – chodzi o akceptację otoczenia i bycie ładną. Nie zawsze diagnozowana jest któraś z tych chorób, czasami to „tylko” niezdrowe nawyki, dzięki którym udaje się utrzymać wymarzoną szczupłość.
Znany jest także problem skinny fat – chodzi o osoby, które są bardzo szczupłe, ale ich ciało nie wygląda najlepiej, bo mimo niskiej wagi mają dużą tkankę tłuszczową. Do skinny fat można dojść intensywnie się odchudzając i zarazem unikając ćwiczeń, bo jest paniczny strach przed muskularną, czyli grubą sylwetką, dlatego to głównie problem kobiet. U mężczyzn z kolei kompleksy wywołuje skromna muskulatura, więc żeby nadrobić te braki pakuje się na siłowni ponad miarę, nierzadko wspomagając nielegalnymi substancjami.
Szczupłość nie jest gwarancją zdrowia
Z dbania o siebie niektórzy uczynili reżim nie do przejścia, a dążenie do nieosiągalnych standardów piękna sprawiło, że z pozornie zdrowych rzeczy organizm nie wyciąga prawie żadnych profitów. Trzeba patrzeć na to, co się je, ale życie na dwóch listkach sałaty i beztłuszczowym jogurcie nie jest żadną zdrową dietą. Ruch to zdrowie, lecz na pewno nie da się tego powiedzieć o treningu przypominającym tortury. Ale tak się utarło, że musisz ciężko zapracować na dobry wygląd. Problem w tym, że jeśli po wysiłku musisz jechać na tabletkach przeciwbólowych, to dbasz jedynie o to by się wpisać w urodowe kanony, a nie o serce czy mocne stawy.
Otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia rozlicznych chorób, ale samo zrzucenie nadprogramowych kilogramów to za mało, jeśli zrobi się to w nieprzemyślany, niezdrowy sposób. Okazuje się też, że nie sama waga jest tak ryzykowna, ile rozmieszczenie tłuszczu – można ważyć w normie, ale gdy tłuszcz koncentruje się na brzuchu, to znacznie groźniejsze niż wyższa masa ciała, ale w parze z proporcjonalną sylwetką.
Z drugiej strony, bycie szczupłym może być mylące w kwestiach zdrowia – jest wiele osób o prawidłowym BMI, jednak ich wyniki są fatalne, mają za wysoki cukier, cholesterol, nadciśnienie, podwyższone trójglicerydy. Niedowaga wywołuje całą masę schorzeń i nie są one wcale mniej groźne niż te towarzyszące nadwadze. Szczupła osoba, która pali, pije, nie dosypia, dzień w dzień zamawia pizzę, bo ma świetną przemianę materii, będzie w gorszym stanie od kogoś ważącego 15 kilo więcej, za to prowadzącego się naprawdę zdrowo. No ale to właśnie o tej pierwszej większość powie, że jest zadbana i pewnie zdrowa.
Zostaw komentarz