Samotna w małżeństwie
Samotność we dwoje
Nie trzeba być oddzieloną od partnera o setki tysiące kilometrów, by czuć się samotną. Problem często zaczyna się w tym samym domu, w którym każdego dnia siadamy na tej samej kanapie, jemy przy tym samym stole i śpimy w tym samym łóżku.
Samotności we dwoje to forma porzucenia, która jest najgorsza, dołuje i odbiera wszelkie chęci do życia, w tym przede wszystkim nadzieję. Gdy jesteśmy bowiem singlami, nie mamy partnera, możemy dążyć do tego, żeby kogoś poznać. Gdy mamy małżonka, nasza sytuacja wydaje się dużo gorsza i mniej optymistyczna. Mamy poczucie zatrzaśnięcia w pułapce. Przecież nie tak to miało wszystko wyglądać!
Samotność w związku to proces, który postępuje systematycznie z roku na rok. Z czasem rozmowy o marzeniach, planach, pragnieniach, najgłębszych problemach zmieniają się w dyskusje o tym, co należy kupić, kto ma odebrać dzieci, co wybrać dla teściowej na urodziny. Zamykamy się w swoich światach – jedno ogląda telewizję, drugie siedzi przed komputerem, nawet już razem nie kładziemy się spać, tylko mijamy się każdego dnia, żyjąc o innych porach, godzinach, inaczej. Najważniejsze rzeczy omawiamy z kim innym. Oddalamy się od siebie. Stajemy się sobie obcy.
To nam nie pasuje, jednak na ironię trwamy w tym zaklętym związku z obawy przed samotnością. Z czasem wszystkie obszary, które dotąd nas łączyły, zanikają. Tak jak mięśnie, które nieużywane zanikają.
I w tym jest właśnie problem – badania pokazują, że samotność we dwoje zaczyna się u partnerów, którzy nie spędzają ze sobą czasu, zaniedbują związek, zatracają się w czymś innym. Nagle coś staje się ważniejsze i lawina kłopotów rusza…Im dłużej to trwa, tym jest trudniej.
Komu najbardziej zagraża poczucie samotności w związku?
- rodzicom małych dzieci,
- partnerom narażonym na pracoholizm,
- osobom niepotrafiącym skutecznie się komunikować,
- osobom bojącym się być ze sobą w obawie przed odrzuceniem.
Samotność po 30 – co robić?
Jak zawalczyć o swoje szczęście?
- zadaj sobie pytanie – jaka jest prawdziwa przyczyna osamotnienia? Czy rzeczywiście chodzi o problem związku czy może uczucie niespełnienia odczuwane na innym polu?
- unikaj obwiniania partnera i siebie – bądź konstruktywna, wyraź swoje emocje w pierwszej osobie, postarajcie się znaleźć rozwiązanie swoich problemów. Więcej.
- odciąż partnera – nie wymagaj, by ON był idealnym pracownikiem, rodzicem, kochankiem, przyjacielem. Rozwiń skrzydła, daj szansę innym osobom, nie pokładaj wszystkich nadziei w nim.
- podejmij inicjatywę – powiesz, że zawsze to on może zacząć, jednak problem jest taki, że on może nie mieć na tyle odwagi, dobrej woli a nawet chęci. Czekając na jego krok, zwyczajnie możesz się nie doczekać, a jeśli chcesz zmienić swoje życie, musisz działać. Oczywiście jeśli ci zależy…Nie licz na to, że jedna rozmowa coś zmieni. Najpewniej tak się nie stanie, jednak pierwszy krok da szansę na zmianę. Da nadzieję.
- twórz wspólne doświadczenia, zapewnij wam wspomnienia – to, co łączy ludzi najbardziej to wspólne doświadczenia oraz wspomnienia. Choć to banał – są one zwyczajnie najcenniejsze. Zacznij od drobnostek – wspólnego spaceru, gotowania obiadu lub od aktywności, która nie będzie wymagała od Was zbyt wiele – na przykład wspólnego koncertu,
- postaraj się spojrzeć na świat jego oczami – przyjmowanie perspektywy drugiej osoby nie jest proste, ale naprawdę pomaga. Pozwala nam zrozumieć partnera, a to ma zwyczajnie sens. Jeśli zyskasz więcej zrozumienia, znajdziesz w sobie więcej sympatii.
174 komentarze
Mąż w grudniu ma zawsze więcej pracy. Teraz wraca o 22, albo jeszcze później. Praktycznie od pn do pt nie ma go w domu. Przychodzi, zje coś i idzie spać. Wiem, że to przejściowe, ale jest trudno. Gdyby miało być tak cały czas – chyba bym oszalała.
A dzieciaki ostatnio dzień w dzień pytają się „Kiedy będzie tata?” Eh… Dobrze, że jutro sobota:)
Tak, jeśli sytuacja jest przejściowa…to generalnie wyczekujemy końca.
Gorzej, gdy tak jest ciągle. I nie wiadomo, kiedy w końcu będzie lepiej…
Ech… Mój mąż uważa się za księcia z bajki, który jest ideałem chodzący, mega przystojniakiem(110kg) i najmadrzejszym na świecie. (tylko jego zdanie i rację się liczą). Gdy próbuję rozmawiać on od razu rozmowę ucina (sama spłac kredyt, bądź miła, przestań się czepiać, daj mi zrobić, kur… Gdzie jest to tamto siamto, podaj mi to tamto… Czemu w domu jest taki pier…(mimo że jest porządek mamy 2 dzieci 4 lata i 8 mcy), naszykuje mi ubranie, gdzie jest śniadanie, przez ciebie się spóźnię, weź te dzieci, nie będę się z nimi bawił.. I tak można wymieniać w kółko).. Czuję się jak służąca, sprzątaczka, kucharka a nie żona… Traktuje mnie przedmiotowo i myśli że jestem
na pstryknieciepalcami… On ochotę na seks ma raz na 4 miesiące albo rzadziej.. Ja już nawet tego nie chce bo czuje się strasznie wykorzystywana.. Wszystko zrzuca na mnie.. Dosłownie wszystko nie wiem co robic
Przykro mi. Jakbym słyszała siebie sprzed lat. Identyczne teksty mówił mój mąż. Zachowanie podobne. Jestem po rozwodzie 3 lata.
Powodem była kochanką. Romans trwał, ja go draznilam swoją obecnością. Wydało się przez przypadek, od razu po wydaniu złożył pozew o rozwód. Uznano wyłączną jego winę. Dyskretnie podkreślam dyskretnie upewnij się czy kogoś nie ma. Niepopelniajmojego błędu i nie denerwuj się, nie krzycz. To odpycha męża jeszcze bardziej. Mi pomogły rekolekcje i modlitwa za męża.
Widzę ze to tak jak u mnie.
Wszystko moja wina. Zwrócę uwagę bądź co gorsza powiem co mi nie pasuje to wiecznie ja narzekam. Jemu nic nie przeszkadza. Proszę o wspólny czas … zmęczony jestem nie możesz zrozumiec. I wiecznie trzeba z Tobą siedzieć ? Ciebie trzeba niańczyć ?
Chce gdzieś wyjść razem.. to mnie zapros ja za Wszsytko będę płacił ?
Upominek bez okazji ( bez wymagań chociaż głupia czekoladka kupiona od sienie? Nie zasłużyłaś bo się czepiasz.
I co teraz ? Siedzę z dzieckiem 24h
On po pracy zmęczony, to się nie zajmie.
Wiec kto to robi ???
Ale jak pojechać do garażu robić samochód to po pracy odrazu do nocy można. Przecież nie robię tego dla siebie!
Oj można by przykładów pisać multum.
I co w takiej sytuacji zrobić ? Pierwszy raz się odważyłam napisać 🙁
Pewnie i tak ktoś napisze, ze nie mam serca, ale powiem tak: postawić ultimatum. A nuż zaskoczy i się zmieni.
Ale słabo wierzę w takie rzeczy, więc polecam w międzyczasie pracować na niezależność: zarabiać na siebie, wydawać na siebie, odpoczywać ze sobą i polubić własne towarzystwo. Dzieci dorastają, mężczyźni prawie w każdym związku robią się obojętni, a ludzie są z natury zawodni, więc tak naprawdę najłatwiej jest tym, którzy lubią samotność i umieją ją ograć. Zdecydowanie polecam znalezienie sobie celu związanego tylko z Tobą (np. zdobyć nową umiejętność, przyjąć jakieś zlecenie, prowadzić bloga, zacząć działalność gospodarczą) i dążenie do niego. To zajmie myśli, ale też dowartościuje. Zawsze lepiej inwestować w siebie niż w kogoś, bo to po prostu bardziej się opłaca.
Jo współczuję…Faceci to dranie…Pani autorka Dorota , pięknie pisze pewnie ma piękne życie i cudownego męża. Najedzony głodnego nie zrozumie. Sama tkwie w takim marazmie. Na zewnątrz cudowny mąż i ojciec. A matka jest powietrzem. Umieram z braku czułości i miłości. A on potrafi w środku nocy kopnąć, zepchnąć bo za blizko śpię… Dzieci, kredyt, przerwa w pracy. Mam depresję, brak mi sił, nienawidzę życia. Jak to zakończyć pani Doroto??
Jo mam to samo. Nie dawno był cholernie zazdrosny bo zaczęłam pisać i rozmawiać z nowo poznany kolegą i myślałam że wszystko się zmieni. Fakt zmieniło się kazał mi zerwać z nim kontakt i pokazać mu że go kocham i że chce walczyć o nasze małżeństwo a sam dalej chodzi obojętnie, zero pocałunków i jakiegokolwiek przytulania. Znowu się czuję samotna
Ultimatum nic nie daje.. Jest coraz gorzej szukam rozwiązania jak zarobić pieniądze by spłacić kredyty i od tego człowieka ucuec 🙁
Za i przeciw analizuj cos tamtym ucielo przepraszam za zbyt oficjalne przeklenstwa ale ten temat tak dziala
Och… jak u mnie ale zaczełam go gnać do zmywania garów itp przeciez to nie tylko moje dzieci a mamy 3… jest po kim sprzatac i jasno powiedziałam ze mam dość i jak tak bedzie chce rozwodu zawsze jak zrobie mu raban na chwile jest ok… tylko szczerze to wole jak jest w pracy dłużej nawet dzieci sa grzeczniejsze bo tata na wszystko nie pozwala… nie jest łatwo ale trzeba walczyć o swoje bo inaczej bedziemy tylko pionkami w ich grze faceci tak maja po kilkunastu latach razem. . .
Mój mąż ma 45 lat w tamtym roku zaczą studia…I w tamtym roku wszystko się zmieniło…na jego kierunku jest jednym z 6 facetów na roku,reszta same kobiety młode ładne, a niektóre i w jego wieku. Zmienil się nie do poznania,jego system wartości to szkołą koleżanki A później ja . Gdy mu to mówię złości się i twierdzi iż to ja sobie szukam problemu. Na jego koleżanki złego słowa powiedzieć nie mogę. Czesto sie złośći w stosunku do mnie, to co kiedys mu nie przeszkadzalo teraz go drazni. Okazuje mniej czulosci,malo sypiamy ze soba.Chwilami już nie mam sił.wiem że za 2 lata skończy studia,ale wiem też że nigdy już nie będzie tak samo.
Mój mąż tez mnie tak traktował. Ale teraz znalazłam siłę i odchodzę. Nikt kto cię kocha nie będzie cię tak poniżał. Brak szacunku oznacza brak miłości. Mój mąż to narcyz. Ale potrzebowałam 22 lat temu do tego dojrzeć i go zostawić. Jeszcze długa droga przede mną ale dam radę. Mam dwójkę dzieci które też cieszą się ( wiem, brzmi okropnie) że odeszłam. Nikomu się życzę takiego ” miłości” . Odchodząc o męża powiedziałam że ja tak naprawdę się z nim nie rozwodzę bo my nigdy nie byłoby małżeństwem a już na pewno nie partnerami. Tylko ja byłam sprzątaczka, kucharka i opiekunka dla dzieci. Sex prawie wcale ..bo to trzeba sobie zasłużyć. Więc ja składam wymówienie i odchodzę. Polecam każdemu poczytać o osobowości narcystycznej żeby zrozumieć temat.
Witam serdecznie. Mam wielki problem. Na początku chce powiedzieć że jestem mężczyzna 34lata moja żona 31 lat. Jesteśmy rok po ślubie. razem około 2lat. Żona zmieniła pracę na lepiej płatna pracuje na nocki ja na dniowki ciągle się mijamy ciągle nowi znajomi na fb. Nie rozmawiamy już razem. Jest tylko wymiana zdań. Nie opowiada mi co u niej. Nie robimy razem nic. Sex to co podtrzymuje związek jest już mi prawie obcy. Może raz na 3tyg. Mamy swoje 30 minut. Czuję się samotny ja chcę miłości ale ona.. Nie wiem już czy chce mnie. Pomocy Adrian.
Jeśli ona pracuje na nocki, to odsypia w dzień. Ty robisz dniówki, więc chyba jesteś w domu przed jej wyjściem do pracy? Zaplanuj randkę, zorganizuj wspólne wyjście od A do Z. P.s. seks nie podtrzymuje związku, a przynajmniej nie powinien. Seks jest naturalnym elementem bliskiej relacji.
Identyfikuje się z tym postem w 100%. Mąż oddany tylko pracy. Nie da sie iczego zmienić , kazda rozmowa jest urywana, wkurza się jak mowie ze mi ciężko, ze nie daje rady. Rozmowy miedzy nami sa na poziomie zakupów. Nie laczy nas prawie nic. Proszę zeby tyle nie pracowal ale to jest jego życie. Tylko to się dla niego liczy. Jak czytam komentarze to az mni3 wszystko w środku boli. Dlaczego? Dlaczego ludzie tak się krzywdzą, krzywdzą dzieci? Przepraszam ale glownie problem leży w niedojrzałych gnojach. Mam awersje do wszystkich facetów! Strasznie cierpie i mam poczucie, ze zmarnowalam sobie życie i nic dobrego juz mnie nie czeka. Tak bardzo ciężko!
Ja nie szukam już pomocy, jak ratować małżeństwo, już tyle lat szukałam, prosiłam, umawiałam się z Nim na coś, zapisałam nas do pewnego zgromadzenia, bo wierzyłam, że Bóg nas uratuje. Niestety, mój mąż nigdy nie lubił podejmować wysiłku, taki już jest. Już chyba się z tym pogodziłam, że nic nie jest warte Jego wysiłku, zawsze wszystko próbuje przeczekać, byle nie musieć się starać, zmieniać,nie na dłużej, może na chwilę,póki starczy Mu ochoty. A jest bardzo cierpliwy, albo raczej obojętny. To chyba najgorsze cecha. Czuję już tylko ogromny żal. Nie bardzo wiem, gdzie jest moje miejsce i co mogę ze sobą zrobić. Są dzieci, dla których bardzo próbuję się starać tworzyć normalną rodzinę ,ale często to nie wychodzi. Czy można tworzyć rodzinę będąc dla siebie obcym ludźmi? Moja wiara zaczęła mi nawet ciążyć, bo co teraz? Już nigdy nie będę kochana, nie pokocham? Mam czekać aż dzieci dorosną, a potem iść do klasztoru? Chętnie poszłabym już dzisiaj, żeby nie czekać na Jego łaskę, na spojrzenie, na przytulenie. Szukam odpowiedzi, co mam że sobą teraz zrobić i jak nie skrzywdzić dzieci?
Jestem ciekawa jak dalej potoczyły się wasze losy? Mam podobną sytuację i rozważam rozstanie .
No przeważnie jak kobieta nie daje uwagi mężowi to zły znak przeważnie jest na odwrót, jestem mężatką 14 lat różnie było i czasem brakowalo siły lub czasu na sex ale tylko momentami jak było dużo bo pracy mamy 3 dzieci. Jesli nie rozmawiacie to chyba najwyższa pora bo albo kogoś ma albo to koniec związku trzeba rozmawiać…..
Rzadkość chyba u facetów, tak się wywnętrzać na forum. Ale skoro tu piszesz to jest szansa, że także umiesz rozmawiać i właśnie tego potrzeba Twojemu małżeństwu- rozmowy. Zazdroszczę, bo mój mąż akurat rozmawiać nienawidzi, a i ja po tylu latach niestety już na samą myśl o tym, że miałabym Go o nią prosić to mi się wnętrzności przewracają. Równia pochyła.
U mnie nic się nie zmiemilo, a jest gorzej.. Obraża moja rodzinę, a swoją idealizuje… Mówi, że ja jako żona mam przywileje żeby jeździć jego autem z dziećmi, a obce osoby nie mają prawa nim jeździć (myślał tu o moim bracie i msmie) aż mnie zatkało jak to usłyszałam… Jak mu mówię że źle mówi to on mówi, że nie prawda i że on ma rację.. Ze moja rodzina to pier***** lenie i inne mile słówka, a jego rjdzina jest cacy… Ja nie mam pieniędzy żeby splacic dwa kredyty.. Szukam rozwiązania żeby zarobić pieniądze i od niego uciec…
Witam, czy coś zmieniło się u ciebie ? Zaciekawił mnie twój komentarz , ponieważ mój mąż również obraza bliskie mi osoby, mamę , brata a nawet tatę który już nie żyje……
Mam już dość , jestem z nim 22 lata , 17 po ślubie i miarka chyba się przebrała
Podaj jakis kontakt napisze moj mail horbek@interia.pl czekam
Chciałabym mieć siłę odejść od człowieka który jest mężem i ojcem dwojga naszych dzieci. Cały czas mam nadzieję że obudze się I będzie przy mnie ten facet co 10lat temu. Mąż ma prawdopodobnie te same myśli. Zgubiliśmy się jak urodziła się córka 7lat temu. Walczyłam. Terapia newet była. Nowy Dom pomyślałam może coś zmiani. Zmienił – mamy kredyt:) w tym roku urodził się syn. Ma 3 miesiace. Mialam nadzieje że się zmieni to nasze słabe bycie. Niestety nadal kłótnie. Dzisiaj go uderzyłam z tej bezsilności. Jestem powietrzem dla niego. Spi oddzielnie. Nie pomaga mi w nocy przy dziecku. Dobrze że córke odprowadza do szkoly. Córka mi wiecej pomaga jak wraca. U niego nawet syn płacze. Wychodzi i przychodzi z pracy bez żegnania się i witania. Rzuci czasami cześć. Z córką się wita i żegna. My z synem powietrze. Czasami napisze sms z pracy ale to ja częściej się odzywam. Syn jest chory. Ma problemy z brzuchem, i inne ktore będzie trzeba operować. Czasami w nocy budzi się co godzinę. W ciągu dnia tez noszenie na zmiane z karmieniem. Jestem zmęczona. Już nie proszę aby został z sybem bo jam wracalam to syn był wymęczony płaczem.
Mąż pali, coraz częściej sięga po alkohol. Właściwie gdyby nie awantury to pewnie piłby.więcej. Od tego strasznie chrapie więc ma argument aby nie spać ze mną bo mnie budził. Wczesniej chrapał mniej a teraz wrócił do papierosów i nie da sie wytrzymać. Przy tym śnierdzi mu strasznie z buzi. Myśle że to robi specjalnie aby spać oddzielnie. Syn go nie budzi! Już nie mam sily. Kolejny raz to ja wychowuje sama. Jem, ide do toalety z dzieckiem na reku. On nawet nie zaproponuje, że weźmie Syna i „zjedz spokojnie”. Rano jak slyszy , że mały się budzi a ja jestem np pod prysznicem to szybko wychodzi więc ja zostaje z placzacym maluchem i mokrą glową, bo nawet nie mam jak wysuszyć.
Z córką się kloci czasami na zasadzie aby jego było na wierzchu co powoduje, że ona placze i ja muszę córkę uspokajać. Chory ten układ
Dodam że Maz byl dwa razy w relacjach z innymi kobietami. Jedną poznał przez portal randkowy gdzie zalogował się jako facet sam wychowujacy córke. A drugi raz w pracy. Ten ostatni był poważny bo się zakochał. Kobieta też mężatka z dwojgiem dzieci. Obydwoje mieli w planach rozbić rodziny. O tych romansach dowiedzialam sie przypadkiem. Wybaczyłam bo twierdził, że nie zdradził. Chyba chcialam uwierzyć bo nie wiem czy to prawda! Jestem a now nie chce z nim być. Nie mialam normalnej rodziny. Wychowywała mnie prababcia. Mamę zostawił mój biologiczny ojciec jak była ze mną w ciąży. Poznala pozniej innego faceta i mieszkala z nim beze mnie. Ja mieszkałam z prababcią a pozniej z matką tego faceta. Mama zaczęła pić przez niego. Dostała padaczki. Teraz już nie pije. Ten facet w tym roku zmarł, nowotwór krtani. Ostatni rok to była męczarnia dla mamy. Dopiero teraz mam mamę. Wcześniej był tylko on a ja z boku. Jestem też po rozwodzie z pierwszym mężem. Nie bylo dzieci a slub wzielismy mlodo. Nie wyszło. Dlatego jam poznałam obecnego to wierzyłam że będę miała normalną rodzine. Niestety nie wychodzi. Chciałabym aby dzieci rosły w domu gdzie jest miłość, szacunek a nie kłótnie, płacz, krzyk. Co mam robić. Nie umiem odejść. I nie umiem tak żyć.
Agnieszko w którym miejscu teraz jestes? Jak wyglada twoje życie ?
Wszystko sprowadza sie do zarobku. gdyby miał możliwość pracy na pol etatu, zostalby oskarzony o nierobstwo i o to ze nie zaradny bo za malo zarobi i co to za facet bez jaj, skoro rodziny nie potrafi utrzymac. zgodnie z pogladem na rownouprawnienie podzial obowiazkow w rodzinie jest taki sam, jednak kobieta potrafi zameczyc meza psychicznie, bo przeciez to ona jest najwazniejsza w rodzinie, a facet jak niegospodarny (to sarkazm) to trzeba polozyc raczki na budzecie. kto ma mozg niech mysli
U mnie wydawało by się że jest wszystko w porządku. Wzorowe małżeństwo z krótkim stażem. Jednak od samego początku czuję że się zatracam w tym. Tak jakby mąż próbował mnie zmienić albo nie akceptował mnie. Możliwe że po prostu ja nie potrafię się w tym odnaleźć ale jestem bardzo stała w uczuciach. Gdy z nim zamieszkałam pojawiło się w moim życiu multum problemów, nie czuje się spełniona nie czuje się w pełni sobą. Jakby jego osoba przytłaczała moją albo moja osoba była słaba by z nim dalej być…..mam wrażenie że ten negatywny wydźwięk mojego związku ma wiązek z jakąś jego grą……której nie rozumiem i nie potrafię się w niej odnaleźć….nie wiem jak długo wytrzymam bo mąż jest cudowny czuły kochający….tylko że ja gdy jestem sama zalewam się każdego dnia łzami…..czuje jedynie smutek…… pustkę……bezsens. Moje małżeństwo nie dodaje mi skrzydeł tylko je podcina…..możliwe że to moja wina bo ciągle czuję jakby dawne sytuację w moim życiu ciągle miały miejsce. Dawne związki z byłymi partnerami jakby ciągle do mnie wracały nie potrafię się od tego uwolnić….uważam że zapomniałam już o przeszłości….ale nie potrafię jakby się od niej oderwać jakby coś trzymało mnie w niej na siłę. Od samego początku czuję, że mój mąż chce być ze mną i żyć normalnie….ale jakoś czuję się przy nim zbyt mała i słaba by dalej to ciągnąć……proszę o radę jak sobie pomóc? I czy rozstanie to jedyna logiczna droga do szczęścia?
Czesc! roztsanie to nie wyjscie, bo problem bedzie powracal z kolejnymi partnerami i sie poglebial. problemem jest twoja pzreszlosc i to, co sie w niej wydarzylo – jestes z mezem i wracaja kalki z przeszlosci, ktore nie daja ci spokoju, bo to, co juz znasz, probujesz wpasowac w obecne zycie i to cie niszczy. najlepsza bylaby terapia szokowa, tzn. maz grazacy ci, ze albo sie ogarniesz, albo z wami koniec 😉 czasami tylko to dziala. inne wyjscie – terapia i ktos, kto pomoze ci rozstac sie z demonami raz na zawsze. musisz zrozumiec, ze nowy maz to nowy czlowiek i nowa przygoda – a nie te bagienka w ktorym bylas wczesniej. to jedyny sposob, zeby nie popelnic tych samych bledow
Jestem ponad rok po ślubie i niestety sytuacja podobna… samotność, gdy się poznaliśmy było jak w bajce poświęcał mi dużo czasu, wydawało mi się że mnie kocha dziś wiem że to była tylko przykrywka , dwa miesiące po ślubie okazało się że ma konta na GG i fotka gdzie regularnie pisał z dziewczynami w tym z jedną którą znam osobiście, wyszło że robił to jeszcze przed małżeństwem, zaczęłam się bardziej starać ale później zaś kolejne zdrady a na domiar złego okazało się że on i jego rodzina ukryła przed mną fakt że ma długi i ich nie spłaca, przyszło mi na myśl że jest ze mną tylko bo jest mu wygodnie , odziedziczyłam po zmarłym ojcu firmę i kilka innych rzeczy, on zawsze pomimo że pracuje nie ma pieniędzy, zdążyło się kilka razy że wyciągnął mi pieniądze przeznaczone na rachunki. Czuję się jak zero , poprzedni związek wyglądał podobnie tylko kasa, teraz spędzam samotne wieczory, on wiecznie znika, śpi sam , wogóle go nie interesuję, myślę że zaś ma jakieś panienki już nie mam siły chciałbym umrzeć bo wstyd mi że byłam taka głupia że wierzyłam w miłość , wstyd mi komukolwiek powiedzieć , moja rodzina nie wie , tylko moja przyjaciółka zna część prawdy.
Ciągle słyszę i czytam to Ty usiądź i rozmawiaj ,a co jeżeli już wyczerpałaś wszystkie argumenty? Co jeśli nie pomagają prośby, tłumaczenia i groźby, co jeśli uswiadamiasz sobie że od początku małżeństwa jesteś oklamywana…na nic się zdają rozmowy bo kończy się tym co chce usłyszeć a później dalej to samo … mam dość tłumaczeń i wszystkiego
Tak czytam czytam komentarze i nie wierzę.
Wszystko wina faceta.
To co powiecie drogie Panie na to.
Wstaje rano jak mam na 7 to zaprowadam córki do przedszkola i szkoły. Jak mam na 3 do pracy to odbieram córki 15 i 16 sta.
W między czasie zakupy gotuje obiad sprzątanie lekcje z córką. W pon dodatkowo zawożę córkę logopeda sensoryczne fizjoterapia. Sobota mycie łazienki.
A żona twierdzi że chce ją zajechać że nic nie robię. Jeśli chodzi o zbliżenie to po wielkiej awanturze. Mieć raczej nikogo nie ma wyszło by to. Ja swoje potrzeby mam ale postanowiłem odpuścić sobie zbliżenia po awanturach.
Ale widzę że to tylko faceci są źli
Wszystko jasne kobiety chcą by się nimi interesować jak tatuś córunią a mąż to nie tata boże jeszcze kłaść się o tej samej porze spać .Co Ci jest ? -domyśl się- kobieta nie doceniona .Facet to także żywa istota z marzeniami planami do spełnienia nie koniecznie związane z wychowywaniem dzieci .bo co to grzech .ale nie traci energii na coś nie istotnego .i to nie prawda ze facet nie zauważa wielu sygnałów .wręcz przeciwnie widzi ale nie reaguje bo to nie istotne wiele kobiet manipuluje sytuacyjne słownie itp a facet popatrzył na swoją wybrankę i milczy bo to nie uatirne
Mylisz się – partner to nie ojciec. I odwrotnie – nie można matkować facetowi. To niestety jeden z głównych błędów nas – kobiet.
Artykuł ten pokazuje, że warto poruszyć jeszcze ten problem. I wiele innych.
Napisze szczerze albo dasz wiare albo nie pracuje sam mamy 3 dzieci staram sie aby mieli wszystko a czesto slysze bo ty nic nie robisz. Czesto moj czas pracy to 22 / 24 h. Mimo to jak mam wolne tzn 2-3 dni w tygodniu to tylko slysze ty nic nie robisz. Czas wolny staram sie spedzac z rodzina nie mam kolegow jedyne wyjscie na piwo to tylko z zona ktore musi byc zakonczone dyskoteka. Nie ma idealnych kobiet ani mezczyzn kazdy ma swoje wady. Wy widzicie tylko to ze kobieta sie stara i robi wszystko dla faceta. Tez potrafie gotowac ( nie jedna Pania bym zawstydzil) pralka czy mop nie ma przede mna tajemnic a jezeli chodzi o dzieci to potrafie sie nimi zajac ( zona byla 4 tyg. w szpitalu a ja zostalem sam z 20 miesiecznym synem i 6 miesieczna corka ) i musialem dac rade. Wszystko jest zalezne w jakiej sytuacji sie znajdujemy. Teraz po 10 latach robie za bankomat i wibrator raz w miesiacu. Masz jakas zlota mysl na to?
Nie nie mam złotej myśli. Jedynie taką, że ludzie traktują nas tak, jak na to pozwalamy. Jeśli nie możesz czegoś znieść, zmień to.
Gdzieś ty się uchwał? Podaj namiar na siebie zrobimy podmianke
Ile osob tyle sutuacji. Nie ma zlotego srodka na wszystko. Kazdy problem jest inny i nie mozna go porownywac z innymi. Szukalem forum dla osob takich jak ja czy te ktore pisaly. Tego brakuje. Wielu ludzi chcialoby porozmawiac o tym co ich boli co czuja ale nie maja gdzie. Blog to nie to samo moze jakis czat dla takich osob. Zeby kazdy mog sie wypowiedziec i znalec kogos kto ma podobne problemy.
Samotnosc jest okroppna … gdy ludzie sa blisko, a ich nie ma wszystkko traci sens. Bankomat wyplaca kase dopoki jest na koncie. Co zrobi ktos, gdy konto beedzie puste?
W naszym związku jest tak już od przeszło roku. I mimo próby rozmów nic się nie zmienia. Jestem już strasznie zmęczona i nie widzę wyjścia z tej sytuacji. Mąż twierdzi że jest ok a ja przesadzam…. Nie mam sił i chyba ochoty aby dalej w tym trwać….
Pozostaje jeszcze terapia małżeńska.
Wspólne pójście do psychologa.
HHHMM nie chce tutaj polemizowac,ani nikomu mowic co ma robic kazdy ma swoja osobowosc i wlasnie od tego zalezy jak bedzie dalej postepowal.Ja jedynie moge wypowiedziec sie.Moim zdaniem po pierwsze szczera rozmowa,a po drugie jesli pieniadz jestduzo wazniejszy od rodziny i spedzenia z nia czasu to jest wlasnie ten moment,aby sie dobrze zastanowic.Wiem,ze pieniadze sa wazne bo jedynie glupiec powie ze nie,ale nie najwazniejsze.Tak ,ze trzeba jednak gleboko zastanowic sie nad decyzjami.Nie warto swego szczescia zamieniac na pieniadze.Gwarantuje to jest szczescie na chwile.
Chętnie się spotkam
Znam ten problem od podszewski.Na poczatku, kilka lat temu nie umialam go nazwac.
Teraz juz wiem co to jest.
Chodzimy na terapie od ponad roku.
Niestety nie jest nic lepiej…To przerazajace jak trudno dotrzec do 2 czlowieka,ktorego kiedys sie kochala. i nadal chyba kocha, choc gdy sie cierpi lepiej sie tej milosci przed samym soba wyprzec..
Wczoraj poprosilam o rozwod..Atmosfera jest straszna.Ale nie zniose juz tego dluzej.Nie chce szukac winnego.
Jednak ten brak nadzieji, rozpacz, ciagla samotnosc …sa dla mnie nie do przeskoczenia..Na 13 lat zwiazku, 11 lat to lata samotne…
Aniu, przykro mi…:(
Naprawdę nie ma już szansy?
Ja jestem jednak z tych fajterek, co by walczyły do upadłego.
Zdaję sobie jednak sprawę, że możesz już nie mieć siły…
Drogie dziewczyny. Większych głupot dawno nie czytałem. Jeśli nie wiecie o co chodzi to napiszę Wam to otwarcie: Wszystko co tutaj przeczytałem to tylko 1 problem. Pracujący facet! Bo oczywiście jeśli on zdaje sobie sprawę z posiadania rodziny i robi wszystko żeby zapewnić jej warunki do życia (czyli pracuje na rodzinę) a Wy macie problem to odejdźcie od swoich facetów bo macie z Nimi za dobrze i poprzewracało Wam się już w głowach. Gwarantuję Wam, że znajdą sobie kobiety które to docenią.
Napiszę to jeszcze raz żebyście zrozumiały: to Wam się wydaje że się oddalacie od siebie bo facet nawet o tym nie pomyśli bo myśli jak by tu zapewnić rodzinie przyzwoite życie.
Drogi Komunisto,
myślisz, że jedyne, o czym kobieta marzy to facet, który ją utrzyma?
Zatem mylisz się…
Kobiety dzisiaj najczęściej zarabiają i same (oj jakie to dziwne) utrzymują w dużym stopniu rodzinę, a coraz częściej zarabiają więcej niż ich partner.
Ale to akurat mało istotne.
Nie w tym rzecz, kto ile zarabia, ale jakim jest człowiekiem. Mało odkrywcze, prawda?
Można przynosić do domu spore sumy, ale być nieobecnym, jak również robić karierę, ale dbać o rodzinę – tak, że pewne wyrzeczenia związane z koniecznością spędzania długich godzin w pracy są akceptowane przez wszystkich jej członków. Żona/dzieci tęsknią, ale wiedzą, że przyjdzie weekend/środa/wtorek i on będzie w domu, obecny w 100%, a nie myślami gdzie indziej.
Naprawdę przeciętnej kobiecie nie chodzi o kolię z brylantami, ale o godzinę każdego dnia, kiedy On poświęci jej uwagę. Wysłucha jej, przytuli, zaproponuje wspólne wyjście od czasu do czasu. Chodzi o czas, kiedy ONI są dla siebie, dostępni, otwarci na wspólne bycie razem. Serio, nie potrzeba wiele…
Przeciętnej kobiecie……………………..a są takie???? Przecież wszystkie są nieprzeciętne.
Łapiesz za słówka…nie komentując meritum
g… prawda. zbudowałyście (zbudowaliśmy) społeczeństwo w którym to facet jest tym obciążony, to na nim się psy wiesza gdy coś jest nie tak, to od niego się oczekuje. To on się męczy z depresją, a jak tylko powie o problemie to słyszy „przesadzasz”, „znowu masz problemy”, „znowu ci coś niepasuje”, itd. W międzyczasie – wybuduj dom, kup nowe meble, kup inne auto bo psiapsiółka z facetem jeżdżą suvem, Irena była na Majorce też musimy. Facet nie śpi po nocach, bo jak się tylko noga pośliźnie to leży. Do tego zapominacie, że ludzie mają hobby, zainteresowania, potrzeby. To was nie obchodzi, musicie spędzać cały czas razem leżąc na kanapie i patrząc w sufit, albo łażąc jak zombie w kółko parku.
Pieniądz nie jest najważniejszy, ale jak go brakuje to wszystko się zupełnie wali.
Poza tym spora część kobiet które znam celowo złapała faceta na dziecko, o tym też się nie mówi. Wystarczy tylko dobrze was winem upoić a się języki rozwiązują, szczególnie u waszych przyjaciółek.
Co za egoistyczne podejście!Jestem kobietą i pracuję więcej niż 50h tygodniowo,mając małe dziecko,żeby zadowolić męża (któremu forsa wydaje się być najcenniejszą rzeczą na świecie samą w sobie) mam jeszcze każdego dnia obowiązki domowe i nie myślę o głupota, gdy ja np.w kuchni gotuję mój szanowny mąż spędza czas na portalach randkowych i ma gdzieś moje uczucia i dobro naszej rodziny.Przepraszam,czuję się nie doceniona ,jestem niebrzydka,wykształcona,dbam o dom jak mogę. Dla mnie więc krytyka a dla innych adoracja.Jestem rozczarowana małżeństwem.
Ola, wcale się nie dziwię, jeśli to tak wygląda…
Podziwiam cie Ola.
Moja żona za granica ja trzymam dom to jest 2 dzieci od 15 lat tak sprzątam piorę gotuję i dookoła domu ogarniam a jak żona wraca do domu to tego nie docenia. Jeszcze pracuję 56 godzin tygodniowo. mam nadzieję ze pierwszy zejdę z tego świata może wtedy to doceni
Właśnie chodzi o ten czas …..Jeśli nie chce się go spędzać razem ,jeśli żadne z nas nie czuje potrzeby by porozmawiać…..A już nie wspomnę o jakimś zbliżeniu …..to co to oznacza ???- jesteśmy 18 lat razem , a żyjemy jak obcy ludzie, jestem powietrzem dla swojego męża ,zawsze tak było ,tylko ja głupia się łudziĺam że kiedyś to się zmieni…..niestety nie zmieniło się….jestem matką jego dzieci nikim więcej….Acha….jeszcze sprzątaczką ,kucharską, praczką …nigdzie nie wychodzimy razem ….nie spędzamy ze sobą czasu ,nie rozmawiamy, nie mamy wspólnych planów….porażka…..czuję że rozwód były by najlepszym wyjściem….oboje się męczymy…wiele razy mi to powiedział…w każdy weekend pije ,a ja sama …..ciągle sama ….nawet rodzina moja ciągle mi powtarza bym zakończyła to jałowe małżeństwo….nadmienię że nie śpimy razem od 2.5 roku …..
Niestety są to poglądy Piaseckiego z PiS ja kochany pracuje tak samo jak ty i mój mąż i mam też swoje marzenia nie tylko związane z rodzicielstwem i także mam do nich prawo. A nawet jeśli kobieta nie pracuje w firmie a w domu, gdzie ja jestem tu i tu, to i tak pracuje w domu, pierze ci brudne gacie i skarpety, sprząta cały dom, robi lekcje z twoimi także dziećmi, jeździ po zakupy radzi sobie sama, gdyby się z tobą rozstala dostała by alimenty może miałaby mniejsze mieszkanie ale za to ile do sprzątania prania mniej i święty spokój. Może jakiś facet dochodzący który chętnie by pomagał. A Ty co byś miał? Spotkania z dziećmi raz na dwa tyg pranie samodzielne albo przeprosiny z mamusia, kata do którego się wraca, ale takie domowe ognisko tworzy kochającą kobieta i koło się kręci. Partnerstwo mówi drogi chyba do tego jeszcze nie dojrzałes. Doceń żonę bo życie płata różne figle i może być za późno.
Jeżeli tobie się wydaje ze będąc mężem/ojcem twoim jedynym obowiązkiem jest praca zarobkowa to w takim razie TY masz problem , a nie kobiety. I jasne znajdziesz taka co to doceni. Taką z patologicznego środowiska, która w zyciu faceta pracującego nie miała . I będzie WOW – wspaniały bo pracuje i nie bije.
Miałem partnerkę która pokrótce zkwitowała swoje zachowanie .W jednej chwili ze wspomnień o ojcu myśli przeszły przez szereg wspomnień związanymi z wydarzeniami związanymi z nim i nie tylko z nim ale także tak łączyła wydażenia któreych nie było po przez szereg nie związanych z ojcem .Powiedziała że to haos i sama nie mogła tych myśli poukładać i dzieje się to tak szybko .Piszę o tym bo jako facet potrafię przeanalizować i ukierunkować swoje reakcje i jest to dla mnie nie jasne .
Nie bardzo rozumiem…niestety
Czegoś Ty sie najadł?
U mnie od dłuższego czasu jest zle a nawet bardzo zle. Czuję się bardzo samotna. Teraz to już kwestia tygodni może mięsiecy żeby się zebrać w sobie i podjąć decyzje o odejściu. Walczyłam, pomimo głęboko skrywanych pragnień na zew pokazywałam że jest ok, że jestem szczęśliwa a wew wszystko we mnie krzyczało. Nauczylam sie glosno mówić czego bym oczekiwała, podkreslalam ze lubie kwiaty, czasem wyjscia do kina czy zwykle przyjscie i rozmowa co u mnie, jak mi minal dzien. Nic z tego – pogadac sobie moge. Moj maz jest pedantem wiec najwazniejszy jest porządek. Non stop mnie krytykuje a zaznaczam nie jestem balaganiazem. Zblizaja sie Swieta i chcialam aby rodzina przyszla do nas. Byla awantura ze on sobie nie zyczy bo bedzie musial sprzatac i ze nikt nie szanuje tego co robi w domu….nikt nas nie odwiedza bo on nie pozwala. Czy moze byc gorzej? Ja juz nie daję rady. Mam dość udawania, ciszy,braku czułości i wiecznch pretensji, krytyki. Czuje sie jak więzień.
Magdo, rzeczywiście wygląda to niefajnie…Czy może być gorzej? Obawiam się, że tak. Trzymam kciuki, żeby Mąż się opamiętał
U mnie jest podobnie, mąż nie znosi bałaganu , tylko że to ja wyjeżdżam z domu o 8 rano i wracam po 19stej. Po powrocie muszę wszystko ogarnąć na 80 metrach. I czasem strajkuję np. naczynia zostawiam w zlewie , aż po kilku dniach skończą się wszystkie czyste i i tak ja muszę je pomyć. Mam pracę biurową , on fizyczną , więc uważa, że dom ogarniam ja. Bardzo Go kocham ale w ogóle się nie dogadujemy. Kasę każdy trzyma swoją , On rachunki, ja całą resztę ( dużo więcej niż opłaty). Nawet córkę ja utrzymuję, tak jakby Ona nie była jego, choć wiem ,że ją kocha. Mam dosyć takiego braku porozumienia.
Bo samotnym można być żyjąc samemu i żyjąc z kimś pod jednym dachem. Samotny może być nastolatek w nowej szkole, studentka w obcym mieście. samotna jest panna po 30 stce i mężatka, której nie układa się w małżeństwie. W końcu samotnym można zostać na starość, gdy straci się żonę lub męża, a dzieci się wyprowadzą w świat. Ile ludzi tyle rodzajów samotności. Teraz zbliżają się Święta, więc ci bardziej wrażliwi tym dotkliwiej odczują swój stan bycia samemu.
http://kielcemoje.blogspot.com/2015/12/rodzaje-samotnosci.html
Lucjo, święta prawda. 🙂
Mój mąż psychicznie rozwiódł się ze mną wiele lat temu. Niby jest w domu, ale ciągle skupiony na sobie, milczący, nieobecny. Kiedyś zajmował się chociaż dziećmi, ale ostatnio nawet od nich się odciął psychicznie. Nigdy nie zapyta co u nich słychać, jak w szkole…. nasz córki są jeszcze małe (9 i 6 lat) dlatego walczą zaciekle o jego uwagę, jednak on jest wciąż zbyt zmęczony, zbyt wkurzony. Jak już coś z nimi robi to z telefonem w ręku i wciąż pochłonięty swoim światem. Na mnie nie zwraca uwagi wcale, 2,5 roku temu zrezygnował z sexu. Stał się całkiem obcy. Nie twierdzę, ze nie ma w tym mojej winy, bo ja zapędzona w kozi róg nie umiem mówić do niego bez pretensji i żalu. I tak trwamy w milczeniu – nie chcę się kłócić to po prostu się nie odzywam i cierpię po cichu. Niestety jak już zbyt wiele dla mnie tej ciszy – wybucham. Na terapię małżeńską już chodziliśmy jak byłam w ciąży z pierwszą córką – niestety pomogło na parę miesięcy i nic. Trwam w tym, choć mam wrażenie, że duszę się, że codziennie umieram od nowa. Pewnie powinnam odejść, jednak boję się tego, że córki będą cierpiały…. i tak mija mi dzień za dniem… od 9 lat…. Nie wiem gdzie szukać, pomocy, co robić…..
Samotna, rzeczywiście nie wygląda to dobrze. Przykro mi. Też mam dwie córki (prawie 5 lat i 2,5) i rozumiem, dlaczego tkwisz w takiej sytuacji. Nie wiem czy mogę doradzać, ale ja bym poszła do psychologa…na początek sama. A potem mam nadzieję ewentualnie razem.
Sytuacja jest dla mnie niezwykle trudna. Na psychologa niestety brak mi pieniędzy, ale może w końcu będę musiała to przemyśleć. Co raz trudniej wytrzymać to wszystko. Dzięki.
Samotna, są też bezpłatne numery telefonów, poradni psychologicznych, może warto?
Jest nas więcej, mam wrażenie jakbym czytała o sobie.
Boże, jakbym to ja pisała.wszystko się zgadza.
to zastanów się i to szybko bo ja po 30 latach małżeństwa nadal samotna dwie córki po studiach mężatki na swoim a ja zostałam sama choć niby mam męża który jest cały czas zajęty swoimi sprawami na wycieczki z dziećmi jeżdziłam sama nawet na rocznicę ślubu dostaliśmy wyjazd na wczasy musiałam pojechać z koleżanką bo on nigdy nie miał czasu spędzać ze mną wszystko było ważne tylko nie ja do lekarza sama na zakupy sama żadnego wsparcia moje prośby i łzy nie robiły na nim wrażenia mogła płakać cały dzień nawet nie zapytał dlaczego nie jeżdżę już z nim autem bo mnie straszy że nas rozwali i przyspiesza boję się mam emeryturę ale dorabiam jestem niezależna i tak mowi mi że inne kobiety to są zaradne teraz na stare lata siedzę w wekend sama bo on na ryby jeżdzi na noc wraca zadowolony jakby nigdy nic wybudowaliśmy piękny dom ja sprzedałam swoje mieszkanie w centrum miasta teraz baaaaardzo żałuję bo już by mnie tu z nim nie było tak że czas pomyśleć o sobie dzieci ułożą swoje życieja też wychowałam starszą córkę sama dałam radę choć nic wtedy nie miałam doszłam do wszystkiego sama i teraz jak wspominam że kiedyś się śmiałam potrafiłam się cieszyć życiem to teraz jestem zrujnowana psychicznie proszę się zastanowić przemyśleć czy warto się poświęcać
…a może wystarczyłoby przytulic się do milczacego męża i posiedzieć z nim w milczeniu … naprawdę faceci tez maja duszę … to nie automat
Jak się przytule do milczącego meza to mnie odpycha, jak go pogłaszczę po glowie to odsuwa się i mowi „zostaw”….więcej tego nie zrobie:(
Droga Samotna,
Jest taka wspólnota dla trudnych malzenstw, nazywa sie Sychar. Warto zajrzec na ich strone internetowa. Sa tez spotkania w roznych stronach Polski. Goraco pozdrawiam
Dziękuje za podpowiedź, na pewno zaraz tam zajrzę.
Dziś mija drugi dzień świąt w samotności, mąż za ścianą, nasze małżeństwo zniszczył męża alkoholizm. Cierpię, kocham i nie mam siły odejść.
Ech…Basiu, mąż ciągle pije?
Witajcie , jestem 10 lat po ślubie, wpadliśmy, rodzice namawiali na ślub. Dwojka dzieci oboje pracujemy. Mąż pd początku każe dawać 50 proc na wszystko dom , wyżywienie, wakacje jak mnie na coś nie stać w przeszłości brałam pożyczki, bo straszył mnie ze pojedzie z dziećmi beze mnie. Idzie do sklepu muszę oddać za cole, mleko itd . Wyzywa od grubasów choć nie jestem otyła. Seks raz w tyg po winie . Ma dla mnie 3 wieczoru w tyg resztę czasu dla siebie zamknięty, jak wejdę zapukam każe wypierdalać. Córka zachoruje a ja mam dużo pracy – jestem na etapie on ma firme , szantazuje że zglosi że zaniedbuje córkę, jak nie pójdę. Kiedyś uderzył mnie założyłam mu niebieska kartę, była terapia , ale nie stać mnie na płacenie 250 zł dwa razy w msc bo takiego wybrał. Czuję się sama , poniżana, niechciana , w pracy nie daje z siebie wszystkiego bo chodzę nieprzytomna.. kiedy jestem w delegacji często nie odbiera telefonu ode mię. Dzieciom mówi b przykre rzeczy o mnie. Jest miły jedynie w pt jak wypije Piwo. Na co dzień ignoruje mnie nosząc słuchawki od iPhone na uszach i gwiżdżąc, nawet gdybym skomlala nie spojrzy olewa..
Żadna to pociecha, ale takich samotnych dusz w związkach jest całe mnóstwo… Samotność we dwoje: http://mysliniepokoje.blogspot.com/2015/11/samotnosc-we-dwoje.html
Witam, jestem żoną od 12 lat, od ok.8 powoli wygasa z mojego małżeństwa wszystko co dobre, namiętne i twórcze…nie mam sił walczyć.jestem z nim dla dzieci i chyba tak zostanie.nie chcę się mu narzucać, już tyle razy podejmowałam inicjatywę i nic.chwilami mam ochotę zniknąć…
Moj maz przebywa w Polsce. Ja razem z dzieckiem w UK. Przed świętami stracił pracę i był tak tym rozgoryczony, że w Wigilię nawet nie zadzwonił. Spędziłam święta samotnie i od tego czasu nie mogę mężowi tego wybaczyć. Czuję, że od narodzin dziecka poświęciłam się rodzinie a teraz odczuwam ogromną samotność w zwiazku.
Mała, pewnie było mu głupio i szalenie przykro. Prawda, że to nie rozwiązanie odcinanie się i nieodzywanie…nie jest nawet stwierdzeniem, że „faceci tak mają”, że w przypadku problemu zamykają się w sobie i trudno dostać się do nich przez ich gruby pancerz.
Hej jestem żoną od 6 lat mam 2 letnią córeczkę która jest całym moim życiem i słońcem. Co z tego że mam męża jak czuje się strasznie samotnie. Wszyscy i wszystko jest ważniejsze. Na początku było ok ale zaraz jak zaszłam w ciąże co dzień było tylko gorzej tak jest i teraz. A od kiedy urodziła się Nadia już często jest źle. Obydwoje pracujemy po 8 godzin. Kiedy wracamy do domu on mam zawsze swoje sprawy i nigdy nie zajmuje się dzieckiem jeśli już to wiecznie wypomina że na chwilę się nią zajął i docinek że sobie nie radze. Na każdym kroku, że sobie nie radze a on jest zmęczony po pracy i ma swoje sprawy. O bliskości też nie mam mowy bo od kiedy zaszłam w ciąże nic nie było a to już 3 lata. Nie wiem jak mam do niego dotrzeć i jak z nim rozmawiać nic do niego nie dociera. A najgorsze jest to że mała chce do taty woła o on że nie ma sił i czasu i wychodzi. Weekendy zawsze woki spędzać – jeździć do swojej babci 40 km i niż z nami.
Co zrobić pomóżcie zostawić go a co małą nie będzie mieć ojca i tylko to wstrzymuje mnie przed rozwodem.
Nadia, terapia? Pójdzie do psychologa, są na to szanse?
A może zostawisz mi namiary do siebie jak chcesz , na pierwszy raz może być e-mail ok .
Albo ja ci zostawię swój e-mail . Oto on juciek_1970@wp.l
Ten komentarz był do Nadii bez tytułu
Nie wiem kiedy powstał mór miedzy nami. Przed ślubem byliśmy sobie bliscy, pielni ognia, namiętności, otwarci, rozmawialiśmy godzinami i dobrze czuliśmy sie w swoim towarzystwie. Z roku na rok te wspomnienia bledną coraz bardziej. Nie zostało nic poza rozmowami o zakupach. Z miesiąc temu żona poprosiła mnie bym przestał być taki przytulaśny bo to ją denerwuje. Zawsze lubiłem bliskość, zakradać sie do zony gdy myje naczynia i objąć, uszczypnąć w ucho, pocałować w szyje. Teraz jej to przeszkadza. Sex tez odnajduje już tylko we wspomnieniach. Kiedyś kochaliśmy sie codziennie, gdy tylko dzieci poszły spać. Jakiś czas temu stwierdziła ze w tygodniu jest zmęczona i prosi o erotyczne weekendy, żebyśmy nabrali większej ochoty. Pomysł bym ciekawy tylko ze ostatnio w weekendy boli ja głowa.
Czasem słucham jak rozmawia z przyjaciółkami przez telefon i zastanawiam sie dlaczego nie chce już prowadzić takich rozmów ze mną. Ma im tyle do powiedzenia. Niby nic sie nie zmieniło. Jestem tym samym mną. Wciąż dbam o swój wygląd, spędzam czas z dziećmi, nie chodzę po barach, interesuje sie światem, kulturą, nauką.
Próbowałem o tym rozmawiać, o samotności, o problemach. Nic to nie dało. Od zeszłego tygodnia zdecydowałem sie znaleść kochankę. Kogoś bliskiego, do pogadania i przyjemności. Nigdy nie myślałem ze do tego dojdzie. Jesteśmy po ślubie 5 lat… A nigdy nie czułem die bardziej samotny. Wyć mi sie chce
Nie oczekuje rad. Po prostu chciałem o tym napisać.
Krzysiek i to jest rozwiązanie – poszukać sobie kochanki?
Mam dosłownie te same problemy i tą samą cheć.
i jak znalazłeś? 🙂
Witaj Doroto, witajcie Pozostali,
Czytając Wasze wpisy miałem mieszane uczucia. Z jednej strony – straszny smutek, bo nie jest miło wiedzieć, że komuś jest źle. Ale też jakieś, hm, pocieszenie w tym, że nie ja jeden mam problem. A skoro nie ja jeden, to oznacza, że jest szansa na to, że ktoś już temu zaradził, prawda?
Krótko o mojej sytuacji… to ja jestem ten typ, o którym pisze Nadia. No, może bez tych niemiłych docinek, ale to ja jestem tym, który się odsuwa. Nie chcę mieć zbyt wiele do czynienia z dzieckiem (kilka miesięcy), z żoną w zasadzie żyję jak ze współlokatorką czy siostrą, i tylko w takim zakresie mi na niej zależy. Każde z nas ma swoje sprawy, łącznikiem jest dom, zakupy, etc. Dziecko mniej, bo jak mówiłem – nie angażuję się zbytnio. To ja unikam seksu, nie wykazuję zainteresowania, nie chcę spędzać razem czasu.
Kawał ze mnie #$%, prawda?
To cofnę się kilka lat. Mam motywację do życia, mam chęci i plany. Wizje, gdzie pojedziemy na wakacje, książek, które przeczytam, koncertów, na które ją zabiorę. Wspólnego domu.
Ale nie wyjeżdżaj sam, nie idź na koncert sam, nie spotykaj się ze znajomymi beze mnie. Wracaj po pracy do domu.
Chcesz na koncert? ile ty masz lat? do kina? na taki film gdzie się strzelają? chyba żartujesz…
A potem było ciekawiej. Wiadomo, że życie to i sukcesy, i porażki. I dobrze jest mieć kogoś, z kim się podzielisz tym dobrym oraz kto będzie wspierał w tym złym. Ale okazuje się, że „czym ty się cieszysz? to głupie” oraz „nie udało się? bo ty zawsze/ ty nigdy i sam jesteś sobie winien”.
No to nie dzielę się dobrem ani złem. Nie spotykam się z nikim, bo już nie mam z kim. Tylko przynoszę pieniążki na dom. I tak sobie żyję, sam. Ze swoimi marzeniami, coraz odleglejszymi, ze swoimi potrzebami, których raczej nie zrealizuję.
I nie chcę tego ratować. Nie chcę terapii, nie chcę rozmów. W końcu jestem ten zły.
Rozumiem Krzyśka. Tak, znaleźć sobie kogoś, kto wypełni lukę. Seks? Owszem, ale to chyba za mało. To wspólne spojrzenie na świat, albo odwrotnie – różne, ale z dyskusją na ten temat, ta intymność rozumiana jako wzajemne zrozumienie i akceptacja. O, ale wtedy to dopiero będę ten najgorszy!
No i nie wiem, co zrobić, też czuję, że utknąłem. W zasadzie piszę to wszystko tutaj dlatego, że nie mam nikogo, komu mógłbym to powiedzieć. I po prostu jest mi z tym źle.
Bądźcie zdrowi, dobrzy ludzie.
Ursus, cześć, tak sobie myślę…Gdy ona tak zabraniała, obrzydzała wszystkie wyjścia parę lat temu, to Ty po prostu na to się godziłeś? Nie rozmawiałeś? Nie próbowałeś tego zmienić? Jak już wyszła to nadal kręciła nosem?
Cześć Ursus, tak czytam i zastanawiam się jak ja zachowuję się i jak zachowywałam się w stosunku do swojego męża i czy on odczuwa to w ten sam sposób co Ty. Osobiście uważam, że wszystkie problemy w związku są wynikiem braku komunikacji, rozmowy i braku wspólnych zainteresowań i pasji. Opowiem Ci podobną historię tylko z perspektywy mojej – kobiety.
Jestem w małżeństwie 16 lat i większość tego stażu to życie każdego z Nas w samotności. Moje życie to praca, dzieci i dom, a jego praca, hobby i przyjemności (do domu przynosi tylko pieniądze, żeby nie było ja również je przynoszę).
Ale …cofnę się kilka a nawet kilkanaście lat. Jeździłam z moim mężem na mecze na imprezy i wszędzie gdzie mnie zapraszał i co proponował, byłam szaleńczo zakochana i robiłam wszystko, żeby być z nim i przebywać tam gdzie on, a może po części też dlatego żeby go „pilnować”, wiedzieć co robi i z kim Nie zawsze jednak czułam się tam dobrze, on lubił sobie wypić, ja oczywiście kierowca, patrzyłam jak komplementuje inne kobiety, flirtuje,(kiedy ja pytam czy dobrze wyglądam mówił „przecież masz lustro”) ja trochę z boku , trzeźwa nie bawiłam się tak dobrze jak on, często miałam pretensje i jak większość kobiet reagowałam emocjonalnie, ale to był jego świat on to lubił, więc mu wiernie towarzyszyłam. Wakacje w super hotelu bo…..on tego chciał. Po jakimś czasie ja proponuję chodź spędzimy razem czas pojedźmy w góry, na wakacje pod namiot nad jezioro, chodźmy pieszo na pielgrzymkę do Częstochowy, zapiszmy się na kurs tańca …..lubię naturę, fajne przygody,robić czasami szalone rzeczy …..życie nie toczy się tylko wokół pieniędzy i luksusów. odważyłam się powiedzieć o tym co ja lubię i…… słyszę…..chora jesteś!! będę łaził po górach!! oszalałaś NAMIOT!! przecież potrafię tańczyć itp. Więc zaczęłam zachowywać się podobnie…. na imprezę !!! głupi jesteś!! mam siedzieć i patrzeć jak się bawisz !! na mecz nie interesuje mnie !!! itp i się zaczęło …..ciche dni, ciągłe dogryzanie, oddalanie się od siebie, a dziś …..to już nieszczęście i ciągła samotność nie tylko moja ale wiem, że jego też.
Każda kobieta jak urodzi dziecko to ono staje się dla niej wartością nadrzędną, martwi się o nie, przeżywa każdy płacz, każde niepowodzenie i to są dla niej najistotniejsze PROBLEMY i chciała by żeby jej mąż też czasami jej wysłuchał i się tym zainteresował, ale …… mój przynajmniej twierdził, że jakie baba ma problemy, siedzi w domu i nic nie robi same przyjemności….. i cały czas tylko jego praca, jego problemy i wymagania WSPIERAJ MNIE!!! POMÓŻ!! BĄDŹ DOBRĄ ŻONĄ!!, więc ……jestem , nie martw się wszystko się ułoży, dasz radę, ….prasuję koszule, robię kanapki, radzę sobie ze swoimi problemami sama, jakoś daję radę, …… ale ….wracam do pracy, moje problemy, moje wymagania nie ma bo przecież JAKIE TY MOŻESZ MIEĆ PROBLEMY KOBIETO!!!,nawet nie słucha co mu opowiadam więc pracuję , wracam pranie, sprzątanie, gotowanie, dzieci i ciągle mamo to, mamo tamto. Idę do męża potrzebuję go pomóż w domu, wysłuchaj, przytul, przynieś kwiatka, doceń, dowartościuj i słyszę PRZESTAŃ NARZEKAĆ, po co kwiaty, dobre słowa, przecież jak bym cię nie chciał to bym z Tobą nie był…..to powinno mi wystarczyć, że ze mną jest, ale niestety dla mnie to nie wystarcza. Więc zaczynam postępować tak jak on, nie słucham jego problemów, nie wspieram przecież powinno mu wystarczyć, że z nim jestem.
Całe życie w związku słyszałam, po co Ci szkoła, po co prawo jazdy, po co praca, to nie tak, to robisz źle, jesteś głupia, gdyby nie ja byłabyś zerem ….nikim:(ciągła krytyka i wyrzuty…… zaczynam w to wierzyć i zamykam się w sobie, jestem samotna i nie mam przyjaciół bo kiedyś tak go kochałam, że poświęciłam wszystkich, żeby być z nim. Zastanawiam się tylko czy warto było walczyć o realizację swoich celów, o samodzielność i niezależność skoro i tak jestem nieszczęśliwa.
dziś żyję tylko dla dzieci, jestem kłębkiem nerwów, kiedy jest w domu wychodzę do innego pokoju, bo boję się, że powiem coś nie tak i usłyszę jaka to jestem tępa…..nie chcę już tego słuchać. Nie interesuje się nawet co się dzieje w życiu naszych dzieci. żyje tylko swoim życiem. Ciekawe dla kogo będę żyła jak dzieci odejdą z domu ??
mam dwóch braci i nauczona byłam dzielić się, pomagać i wspierać, mój mąż niestety jest jedynakiem i wychowany był, że jemu się wszystko należy, i to on jest najważniejszy
Reasumując owszem doszłam do wniosku, że zachowuję się podobnie jak Twoja żona, a dlaczego ???? zastanawiałeś się dlaczego Twoja żona się tak zachowuje ???
Nie znam Cię , ale wierzę, że jak tylko będziesz chciał to możesz zmienić swoją sytuację z żoną. Poważna, szczera rozmowa o swoich oczekiwaniach i uczuciach potrafi pomóc, pod warunkiem, że obydwoje chcecie to zmienić. Mi nie udaje się rozmawiać bo mój mąż tego nie chce…..TAK JAK TY. Pozdrawiam
jakbym czytała o swoim życiu ….. mój mąż ostatnio nawet nie powiedział mi że jego ojciec jest chory….. gdy zapytałam dlaczego stwierdził że to sprawa JEGO rodziny ….przestałam pytać o cokolwiek, ale też i mówić cokolwiek (przecież nie jesteśmy rodziną). Gdy przestałam pytać miał pretensje, że się nie interesuję jego chorym ojcem i koło się zamyka. kiedyś jego brat straszył ich że się zabije – zaproponowałam żeby przyjechał do nas (inne miasto) i żeby tutaj poszedł do psychologa – mąż się obraził, że chcę z brata zrobić wariata, tydzień później z teściową wymyślili żebym załatwiła z moim kuzynem żeby mu załatwił pracę za granicą, gdy odparłam, że nie bo jak można wysłać komuś na głowę chłopaka bez znajomości języka (zwłaszcza że szwagier 20 lat a matka mu dalej kanapki robiła), straszącego samobójstwem oczywiście się obrazili. Wcześniej mówiłam mu o wszystkim, wszystko wykorzystywała potem teściowa. po śmierci moich rodziców zrobili sobie zebranie: teściowa, mąż i sąsiadka teściowej (TAK sąsiadka!) i zaczęli mnie przekonywać, że powinnam pozwać siostrę żeby ją wydziedziczyć z jej połowy spadku bo rodzice powinni wszystko dać nam (tj mi i mężowi). Rozmowa była długa, a ponieważ do zgromadzenia nie docierały moje argumenty typu że to wszystko było moich rodziców i jak chcieli mogli to dać byle komu i nic im do tego, że ja ich szanuję za to, że nauczyli mnie nie być roszczeniową i pracować na to co mam itp. że wystarczy że utrzymywali jej syna jak u nas mieszkał i powinna być im już za to wdzięczna a nie roszczyć sobie prawo do czegokolwiek zwłaszcza że ona nic mu nie dała…. usłyszałam, że przez moją postawę mój mąż musi ciężko pracować, potem zostałam jeszcze oskarżona przez męża o zrobienie przykrości mamusi (nadmienię że ja też ciężko pracuję i gdy on wcześniej rzucał mi hasłami, że do tej czy tamtej pracy nie pójdzie bo ma większe ambicje – ja pracowałam w markecie żeby on mógł robić sobie karierę). Mamy to samo wykształcenie i doświadczenie wiec prosiłam żebyśmy szukali pracy gdzieś indziej tak żebym ja też miała szansę pracować w zawodzie – usłyszałam że głupio mu powiedzieć szefowi, że chce się przenieść). parę miesięcy temu nie wytrzymałam powiedziałam że jak tak dalej będzie to chcę rozwodu, powiedział że mi nie da i że proponuje żebyśmy udawali żeby inni się nie dowiedzieli. INNI nie dziecko, nie bo mnie kocha – on nie da mi rozwodu bo inni się dowiedzą. Nie wiem co mam robić. Niestety obecnie pracujemy w tym samym miejscu i rozwód z nim skończy się pośrednio utratą pracy (ze względu na atmosferę) a tym samym stracę dziecko zwłaszcza że on ma matkę która mimo iż mieszka daleko w sądzie powie co trzeba, a ja nie mam nikogo. Ratowałam a raczej próbowałam ratować to wszystko kilka lat, ale teraz nie mam już ani siły ani ochoty. Zaczęłam traktować go tak jak on mnie. Jak pustkę…….Byłam po prostu głupia bo wierzyłam, że on chce stworzyć rodzinę a nie pozory rodziny…. Całe lata wspierałam go mówiłam, że stać go na więcej żeby próbował i słyszałam że wymagam od niego za dużo, poświęcałam moją rodzinę i moje życie dla jego kariery, a gdy on już się rozwinął na tyle i powiedziałam, że teraz moja kolej usłyszałam, że nie dam sobie rady…żebym nic nie zmieniała bo zostanę z niczym, że mam za duże wymagania od życia. Gdy udało mi się dostać do firmy w której on pracuje samej – bo on nawet nie poinformował mnie, że miejsca się zwalniają (niestety moje wykształcenie zawęża możliwości) wciąż słyszę jak przy innych mówi, że on zrobiłby to czy tamto w pięć minut, a mi to zajmuje tyle czasu itp. (a parę razy robił to co ja i jakoś nie zdążył w pięć minut).
teraz myślę że tak naprawdę mężowi nigdy nie zależało na byciu z kimś ..jemu zależało na pokazaniu że jest z kimś. Miał ojca pijaka, dodatkowo chorego psychicznie (co przede mną ukrywali). Gdy się poznaliśmy nie miał nic….. wtedy uważałam, że to nawet dobrze bo do wszystkiego dojdziemy razem…potem okazało się jednak że on liczył na to, że ja zapewnię mu łatwiejszy start (mimo że wyraźnie mówiłam mu, że to co jest moich rodziców jest moich rodziców nie moje)…. myślał, że pomogę mu w stworzeniu wizerunku, że pokaże mamusi jaki to on normalny i jak to na ludzi wyszedł….a ja byłam dla niego narzędziem.
Ile razy próbowałam z nim rozmawiać słyszałam że go niszczę itp. były płacze wychodzenie z domu (jego) a na następny dzień jakby dnia poprzedniego nie było …zero oznak, że rozmowa miała miejsce, znowu udawanie normalnego dnia… tylko że ja tak nie potrafię i nie chcę….
kiedyś po prostu od niego odejdę i jestem pewna że będzie najbardziej zaskoczonym człowiekiem na ziemi…. chyba to jest w tym wszystkim najgorsze…
URSUS powiem ci jedno – nie można być z kimś jeśli on tego nie chce, nie można wejść do czyjegoś świata jeśli on cie do niego nie wpuści. Nie można wymagać by ktoś ci ufał i traktował cię jako swój świat jeśli on nie jest częścią twojego świata.
Ursus, podobnie jak u mnie, chciałem zerwać po 4 latach związku. Jak tylko to wyczuła w magiczny sposób zostałem tatą. Unikałem seksu jak ognia, unikałem spotkań i spędzania czasu razem. Teraz budzę się z bólem brzucha, patrzę na nią i mnie skręca, nie mam dokąd uciec, gdzie się schować, nie umiem zostawić dziecka samego. Mamy inne potrzeby, inne wizje życia, inne plany. Mam swoją pracę która jest wymagająca i którą bardzo lubię – co oczywiście nagle po porodzie stało się wielkim problemem, przez 4 lata wcześniej było ok.
Nie mam zielonego pojęcia jak to odkręcić.
To działa bardzo subtelnie. Pomału, metodycznie. A kiedy człowiek kocha, to odpuszcza, w imię przyjemności tej drugiej strony. Jestem pewny, że sama to znasz. Odpuszczasz raz, drugi… dziesiąty. Tak, godziłem się. Podobno w związkach liczą się kompromisy.. o, ja naiwny.
Teraz już się nie godzę na rzeczy, które mi nie pasują. I zawsze jest z tego awantura.
Czasami, jak o tym pomyślę, to nawet śmiać mi się chce z tej sytuacji. Tak przez łzy.
Ursus, wybacz, ale nie pasuje mi to…naprawdę nie potrafię pojąć, dlaczego nie broniłeś siebie…teraz też jest czas, by coś zmienić.
Jeśli zależy Ci na drugiej osobie, to nie myśli się zbytnio o sobie. To nie jest coś, co się rozumie, to po prostu.. jest.
A teraz niby człowiek stara się coś zmienić, ale tak jakoś… nie ma już tego wewnętrznego przekonania. Bo skoro wszystko się poświęciło, dokoła nie ma już nikogo, dla kogo chcesz się starać to… po co się starać? Mogę nauczyć się hiszpańskiego czy wyjechać w podróż daleko gdzieś, ale ciągle będę z tym wszystkim sam. Nikogo, komu mogę powiedzieć, że ta piosenka mi się podoba, że nie zgadzam się z manichejczykami, albo że w tym ciuchu działa na mnie bardzo pobudzająco. Równie dobrze można wpełznąć pod kołdrę i na tym zakończyć dzień.
Co najwyżej można komuś w czymś pomóc, powiedzieć dobre słowo. Żeby komuś innemu przynajmniej zrobiło się dobrze, na chwilę.
Ursus i tu się z Tobą zgadzam, tak człowiek postępuje jak kocha drugą połowę , poświęca się drugiej połowie w imię przyjemności tej drugiej strony . Po latach zastanawiasz się gdzie jestem Ja, gdzie moje przyjemności radości i tylko pustka ,patrzysz na pary, gdy idą razem i im błogo zazdrościsz .W moim przypadku była historia bardziej opłakana.Lecz następuje przebudzenie i chcę zmienić swoje życie , jeśli samotna to w pełni tego słowa znaczeniu , bo inaczej to wykańczanie psychiczne .Tylko modlitwa przy zdrowych zmysłach trzyma dodaje siły .
Cześć. U mnie to jest tak ,że oboje już tylko dryfujemy w naszym małżeństwie .Przez wszystkie lata próbowałam mężowi uświadomić że nie zostawia się takich spraw własnemu biegowi.Zawsze ja mówiłam on milczał, nigdy nie miał nic do powiedzenia jeśli chodziło o nasze życie.Rozmawiał dużo ale o sprawach codziennych o ,,zakupach”.Jeśli chodzi o okazywanie uczuć i czułości ,ma z tym problem. Nie pamiętam kiedy mnie pocałował ot tak bez powodu.Obejmie mnie tylko wtedy kiedy ja to zrobię pierwsza a on niemal chodzi po ścianach byle mnie nie dotknąć.Mówi ,że kocha ale tego nie widać .Ja tego nie czuje bo nie okazuje mi żadnego zainteresowania.Nie pyta ,nie prosi,nie obchodzi go co czuję.Nie wiem co on czuje ,bo mi tego nie mówi.Na pytania o nasz związek też nie ma nic do powiedzenia.Ja przestałam już inicjować wszelkie gesty czułości i widze że jemu to nie przeszkadza.Czy nie mam prawa i nie zasługuje na jego uwagę?
Sama, oczywiście, że zasługujesz. Każdy zasługuje na miłość i akceptację. Uwaga jest nam potrzebna, zainteresowanie też. To, co piszesz jest szalenie smutne i przygnębiające…Próbowałaś terapii małżeńskiej, wizyty u psychologa?
Ja również mam problem – czuję się samotna. To trwa od 23 lat! Zaczęłam odczuwać samotność, gdy nagle umarła moja mama, która mnie samotnie wychowywała. Od śmierci mamy mieszkałam sama w mieszkaniu po Niej. Tęskniłam. Wieczorami i nocami często płakałam. Kontynuowałam naukę w szkole pomaturalnej i do dziś nie wiem jak ja wtedy funkcjonowałam. Jestem skrytą osobą i nie wyżalałam się nikomu. Dwa lata później wyszłam za mąż. Z moim mężem spotykałam się cztery lata i wydawał się najodpowiedniejszą partią, bo m.in.: starszy od mnie o 4 lata, pracował, planował nasze wspólne życie, kupował różne rzeczy do swojego przyszłego domu, szanował rodziców, miał odpowiednie podejście do dzieci swoich sióstr, był szczery, opiekuńczy. Niestety – do czego nie przykładałam zbytniej uwagi – lubił umawiać się z kolegami na piwo. Pracował co trzecią dobę. Wtedy był trzeźwy. W pozostałe dni tylko do popołudnia. Chełpił się tym, że może wypić beczkę piwa i świadomie wróci do domu, a inni ,,zaliczą zgon”. Nigdy nie wiedziałam jak dużo wypił, bo 2 piwa, 6 czy jakaś wódka, nie robiły różnicy w zachowaniu. Tak było kiedyś. Z biegiem lat to się zmieniało. Koledzy również. Czas dla mnie i dla naszej córki ( obecnie 19 – letniej) był zawsze bardzo ograniczony lub go nie było wcale. Skończyłam studia zaocznie, dwa kierunki. Poza tym liczne kursy, szkoły językowe. Uciekałam w naukę, pracę, wychowywanie córki. Nie umiał mnie przytulać, spał osobno, a czasami przychodził uprawiać seks. Do tego dołączyły awantury. Nie obchodziła go trzęsąca się za ścianą córka. Gdy zażądałam rozwodu, powiedział, że się nie wyprowadzi. Ja nie chcę z nim mieszkać po rozwodzie. Córka chce studiować medycynę, a wiem, że nie będzie mnie stać w tym samym czasie spłacać go i płacić za utrzymanie córki na studiach. Chcę jej zapewnić wszystko czego potrzebuje. Żal mi serce ściska, że nasze jedyne dziecko i żadnego zainteresowania ze strony ojca. Starałam się, żeby córka miała ojca, którego ja nie miałam. Wiem, że to złe małżeństwo i nic z niego nie będzie, ale czuję się jak w potrzasku.
U mnie dokładnie to samo. Jestem samotna z małymi dziećmi. Mój dzień zaczynam o 5 rano, odprowadzam dzieci, idę do pracy, wracam po dzieci i jestem w domu o 17. Mój mąż wraca około 18.20 bo potrafi Zaspac do pracy na 9. Po przyjściu coś musi zjeść i nadchodzi czas kąpieli. Ja około 21, po zrobieniu tego co w domu konieczne idę spać bo nie mam siły. Wszystko jest na mojej głowie. A on milczy. Kiedy wybucham bo mam dość obowiązków i samotności obraża się na mnie bo „tylko się wydzieram” – tylko, że kiedy mówię on milczy. Patrząc na mnie albo nie odrywając wzroku od komputera. Mówi ze jest taki bo kiedyś byłam bezproblemowa. Ale teraz są problemy i obowiązki. Nie byłam nigdzie poza pracą i sklepem 2 lata. On zawsze ma sprawy a potrafił i raz nie wrócić jak się umówiłam koleżanką. Nie miałam z kim zostawić dzieci. Innymi razy spytał córkę czy chce iść ze mną. To chyba jasne ze chciala. Wykolegowal mnie na pieniądze. Ja założyłam konto pod kredyt gdzie spływa moja wyplata. Cała idzie na ratę ani nawet czasem brakuje a on ma osobne konto do którego nie mam dostępu. Nie myślałam że mnie tak oszuka. Wydziela mi pieniądze. Nie mam już siły. Żyć mi się nie chce zwłaszcza ze jego cieszy ze jest jak jest. Jeszcze 6 lat… kredytu.
Mucha, to nie wygląda dobrze, a szczerze mówiąc…nie wyobrażam sobie co musisz czuć.
Krzysztof….przykro to czytać, kiedy mój mąż nawet przez moment tak nie pomyśli. A jednak mam wrażenie, że gdybyś był w związku wiele lat to już byś tak nie pisał. Mój mąż też kiedyś mówił inaczej, w ogóle mówił!, rozmawialiśmy godzinami, całymi nocami gadaliśmy. Powoli rozmawialiśmy coraz mniej, wiadomo, kłótnie były, ale On zawsze mówił: „mamy chwilowy kryzys”, „przecież nie jest tak źle”, ” jak zwykle przesadzasz”……nie docierało do Niego nigdy, kiedy mówiłam, że jest źle, że bardzo źle, że jak może tego nie widzieć? Mówiłam Mu, że przyjdzie kiedyś czas, że ja też zrobię się obojętna jak On,przestanę rozmawiać. Wtedy On powiedział, że nigdy tak się nie stanie, bo ja jestem inna niż On. Pamiętam czas, po wielu, wielu latach, kiedy przestałam prosić o rozmowy. To było na początku tego roku, nie myślałam,że tak długo wytrzymam, ale nawet się nie staram, po prostu mam wewnętrzną blolokadę, proszenie o rozmowę byłoby dzisiaj dla mnie upokorzeniem. Kilka dni temu minęło 7 lat od naszego ślubu. To była najgorsza rocznica w moim życiu, nie chcę pamiętać tego dnia. Ten dzień jakby dał mi w twarz mówiąc: „czego się, idiotko, spodziewałaś? Czego ciągle od Niego chcesz, przecież jest dobrym ojcem, zarabia, nie zdradza Cię!” Coraz bardziej odpuszczam, nie proponuję wspólnych wyjść, nie zaapraszam Go na wspólne wieczory, a On przecież nigdy tego nie robił to kto miałby teraz o to zadbać? Jest dobrym człowiekiem, pamiętam, jak jako młoda dziewczyna modliłam się do Boga, żeby dał mi takiego męża, jak On. Ale życie z kimś dobrym ale obojętnym jest bardzo…….skomplikowane. Zawsze wychodzisz na jędzę. I to nie podlega dyskusji-jesteś jędzą, wariatką, nie potrafisz niczego docenić, w d…. Ci się przewraca, zdziwiasz. Jesteś jędzą. Biedny facet. Chciałabym Go od siebie uwolnić, ale najważniejsze są dla mnie nasze córeczki i nigdy nie rozbiję Im rodziny. Trzeba będzie dalej udawać,w końcu odpuszczę, sama do Niego przyjdę, przytulę Go, przestanę płakać po nocach i przy każdej okazji- przecież On i tak na to nie reaguje, chiciaż słyszy, widzi, siedzi obok…..to nie przeszkadza Mu spokojnie zasnąć. Czuję się jakbym miała z 60 lat, jakby miał mnie za starą, brzydką, zmęczoną żonę, której nigdy nawet nie chciał. Znów to uczucie- doskonale je pamiętam. Wtedy też nie walczył, pozwolił odejść, a gdy po 2 latach zrozumiałam, że nie mogę bez Niego żyć powiedział mi tylko, że On się nie zmieni, że taki już jest. Bardzo wygodne to. Dotrzymał słowa. Przyjdą lepsze dni, kiedy stłamszę w sobie te wszystkie swoje pragnienia, które za jakiś czas znów wywołają burze, które On wytrwale oleje, przeczeka, czasem wrzaśnie.
Każą mówić do facetów wprost. Komunikować swoje potrzeby, bo facet się nie domyśli. Powiem Wam: guzik prawda! Jak się nie chce dowiedzieć to gadanie i tak nic nie da.
Kiedyś próbowałam każdego sposobu, myślałam-przecież On też chce mieć szczęśliwe życie, trzeba Mu tylko zakomunikować, wyciągnąć do Niego rękę, a będzie dobrze. I zawsze ja przychodziłam, przytulałam się. 7 lat………. 17 razem……… Dziś nawet jak mam sposób to przypominam sobie zaraz, że nie ma takiego sposobu, żeby On się nad czymś zastanowił, zrozumiał, bo Jemu zwyczajnie nie chce się rozumieć. I robię coraz mniej. Jemu to wisi, ale powie, że nie wisi. Powtarza tylko moje slowa tylko zaprzeczając. Zero wyjaśnień, zero sensownej rozmowy. I to ciągłe „nie wiem”, „nie wiem, co Ci miałbym Ci powiedzieć”, „Mam w głowie pustkę”. Czekam nic nie mówiąc, żeby On mógł zebrać myśli…………ta cisza wierci mi dziurę w głowie, wybucham, odpowiedź i tak nigdy nie nadejdzie. Dzisiaj modlę się o taką obojętność, żebym mogła jakoś funkcjonować, spać w nocy i nie gardzić sobą,że poszłam z Nim do łóżka z tej samotności, a On ciągle ma mnie gdzieś, bo to przecież nic nie zmienia. Za każdym razem obiecuję sobie, że nigdy więcej, ale potem znów mi się wydaje, że jest dobrze. Nie mam siły na takie ciągłe powtórki, zawsze ten sam schemat.
Jesteście samotne bo tak chcecie nie szukacie facetów którzy mogą was kochać co innego można wam dać rodzicie. karmicie i dajecie nam wszystko co złe wasze chormony chciałbym mieć jedną jedyną taką wiedzme kochał bym ją ponad wszystko nie jestem brzydki ale samotny wy kobiety macie coś w sobie takiego jak narkotyk dla każdego faceta jeżeli oni tego nie umieją zaóważyć to są pierdołami albo nie traktujcie ich jako faceci bo nie mają prawa do tego słowa was czeba wielbić dla was są diamenty i złoto dla nas brud i trochę smrodu kocham was wszystkie za to że jesteście takie piękne dajecie nam codziennie siłe abyśmy sprawiali cuda z waszym ciałem….
Patrzę codziennie w lustro z nadzieją, że coś się zmieni. Widzę, że jestem zniszczona na twarzy. Chyba grymas smutku na stałe wymalował moją twarz…. I nie mogę mieć pretensji do swojego męża, a jednocześnie druga cząstka mnie krzyczy, że mogę. Jesteśmy razem od 10 lat, 4 lata po ślubie. Zawsze czekałam na spełnienie jego obietnic. Karmił mnie nimi, a ja ciągle wierzyłam, czekałam…. Najpierw czekałam na zaręczyny – dał mi pierścionek od tak sobie wysiadając z samochodu (wypominał, że był drogi – żenada, bo nie był). Później aż szanowny Pan zechce dziecka, nic nie mówił, więc sama sie zapytałam – postawiłam delikatne ultimatum- niby chciał. Potem wyjechał za granicę. Najpierw obiecał, że pod koniec ciąży będę już z nim (musi znaleźć mieszkanie), zostałam sama i urodziłam sama, potem obiecywał, że jeszcze miesiąc i już znajdzie mieszkanie i tak miesiące mijają, odchowałam sama niemowlaka i czekam. Gdy się burzę to słyszę, że nie jest łatwo, że pracuje, że już ma ….. i tak to ja jestem zła bo coś od niego chce. Przy rodzinie się wstydzę, znajomi od urodzenia się dziecka nie kontaktują się ze mną bo i tak jak chce sie spotkać to tylko razem z małym bo nie mam nikogo do pomocy nawet na 15 minut. Kocham dzidzie ale ból wynikający z tego, że zdałam sobię sprawę, że jestem naiwną idiotką mnie niszczy. Wiem, że nie powinnam z nim brać ślubu ale wiara zaślepiła mnie zupełnie (na pewno moje złudzenia, że będzie super- nigdy nie było) Ludzie mnie niszczą dookoła pytając się czemu nie wyjechałam….. Rodzina, że wyglądam na zaniedbaną – a ja nawet nie mam jak iść do łazienki bo jak mała się obudzi to co… Nie wiem co mam zrobić, dalej czekać?
Lata jak one szybko mijaja….to juz 14 lat a z kazdym dniem coraz bardziej nienawidze mojego meza…..mogabym odejsc le sa przeciez dzieci…chociaz i ine chyba zaczynaja dostrzegac ze ich ojciec nie jest takim tata jakim byc powinien….Samotnosc trwa id dnia kiedy przeprowadzilam sie na wies-nie znam nikogo, nie mam sie do kogo odezwac przez 5 lat -maz owszem bywa ale tylko wieczorem i wiecznie zmeczony…proby bliskosci sa glownie z jego strony i wtedy pitrafi byc mily ale tuz po sexie jego p nieodlaczne „zamknij sie „dosiega mnie codziennie gdy probuje powiedziec o samotnosci…Mimo t o od czasu do czasu gdzies podrozujemy pokazac swiat corce -rzadko bo rzadko ale tlumaczy to tym ze nigdy szef nie chce dac urlopu.Mamy ogromnzialke porosnieta pokrzywami bo mimo zakupionego sprzetu maz nie ma czasu kosic, ah ten szef ciagle kaze pracować za marne pieniadze.Pojawia sie pomysl by otworzyc cos wlasnego -wtedy bede panem mojego czasu mowi moj maz, pojedziemy na wakache, pojdziemy doaquaparku…dzieci z zachwytem sluchaja tatusia i tak mija polbroku a nnigdzie z tata nie wyszly no chyba ze niemal na kolanach wyblagaly plac zabaw, na wakacjach nie bylismy nigdy, pieniedzy nam nie brakuje a wyjazd do lekarza to problem bo on musi pracowac choviaz jest panem sswojego czasu i dostaje pieniadze za calosc a nie za godziny pracy. Probowalam rozmawiac bysmy razem gdzies jak pelna rodzina wyszli, spedzili wspolnie czas, porozmawiali, wyjachali gdzies chociaz na dzien i slysze „zamknij sie, nienormalna jestesprzeciez pracuje”Teraz sama jezdze z dziecmi gdziekolwiek byleby nie spedzily wakacji w domu przed telewizorem…moga biegac jeszcze po dworze ale pokrzywy sa tak wysokie ze wstydzimy sie sąsiadówjak wygkada nasz dom, w srodku tez jest ruina ale maz ktory remontuje innym domy swojego walacego sie nie zauwaza…”Owszem moglabym wszystko sama -kisic, malowac, remontowac ale brakuje mi doby bo w dnie zajmuje sie dziecmi, sprzatam, gotuje, pobje organizowac czas a zaraz po 19, 00 biegne na noke do pracy bo przeciez maz ciagle musi inwestowac w firne a na utrzymanie nas i dzieci juz mu nie starcza…nie sypiam, nue mam do kogo sie odezwac poza dziecmi a gdy probuje do meza po jego standardowym zamknij sie milcze i umieram gdzies w srodku zostaje tylko ogromba puska izal ze zmarnowalam swoje zycie
Sorry że to napiszę, ale jesteście głupie że trwacie w związkach które was unieszczęśliwiają. Dzieci to tylko wymówka, jaki przykład małżeństwa pokazujecie dzieciom?? Chcecie żeby miały tak samo smutne życie jak wy?? Życie jest tylko jedno, warto się odważyc na jego zmianę. Ja tak zrobiłam, tez byłam samotna w małżeństwie, w końcu powiedziałam dosyć, zabrałam dzieciaki(8 i 13 lat) i odeszłam od męża. Powiem wam że nie czuję różnicy, czy jestem z nim czy bez niego, nie tęsknię za nim, ano za tym związkiem bo związek był pusty. Czuję się dużo lepiej że go nie ma obok, że nie patrzę na jego pusty wyraz twarzy, wstaję rano z uśmiechem i z poczuciem dumy że zrobiłam ten odważny krok. Dzieci też nie odczuły zbytnio braku jego obecności bo go wcześniej też niewiele było w ich życiu. Odwagi dziewczyny, walczcie o swoje szczęście.
Beato, może głupie, może naiwne, może brakuje siły, determinacji? Może potrzeba dojrzeć do odpowiedniego momentu, by się rozstać? Życie chyba nie jest tak proste…
Tak wiem że to nie jest proste, ja też musiałam dojrzeć do tej decyzji, ale są kobiety które nigdy nie dojrzewają albo robią to zbyt późno
Czy tutaj ktoś jeszcze zagląda?????????? przeczytałam wszystkie posty i bym chciała pogadać ale nie wiem czy ktoś tutaj zagląda.
Marto, tak zagląda 🙂
Cierpliwie czekalam na poswiecenie mi i dzieciom uwagi meza/ojca ale nie potrafil tego wykorzystac. Odsunal sie bo praca byla.najważniejsza i zajmowala sporo czasu w ciagu doby choc byl panem swojego losu i sam ustalam sobie grafik. Czekalam wiernie i cierpliwie i wreszcie doczekalam momentu kiedy sie nacpal i zostawil syna w lesie bo zapomnial ze wzial dzieciaka na wycieczke rowerowa. Czara goryczy sie przelala i trwalo rok zanim sprzedalismy dom i wyprowadzilismy sie do innego miasta ale juz osobno. Odzylam i jestem szczęśliwa w swej małŻeńskiej samotnosci bo wiem ze moge wiele zdzialac tylko trzeba chciec. Nie zaluje swej decyzji i ciesze sie ze dalam rade. Dzieci zbytnio nie odczuly braKu ojca bo i tak nigdy go nie bylo. Kocham moje dzieci i to wlasnie dla ich dobra to zrobilam zeby czuly sie bezpieczne. Niema co sie meczyc gdy wszystko umarlo. Trzeba zyc i byc szczesliwym. To tak w skrocie bo historia dluga i ciekawa
An, bardzo przykra historia…Wszystko na to wskazuje, że Twój były mąż był strasznie zagubiony, nie radził sobie z presją, pracą, życiem…
20% to jednak bardzo dużo…Czyli co piąta kobieta czuje się w związku samotna… Dobrze, że mnie to nie dotknęło… Ale wydaje mi się, że jest to bardzo trudna sytuacja, być z kimś w związku, a jednak jakby w nim nie być. Są dwie oddzielne osoby, które żyją obok siebie, a nie razem. Znam takie sytuacje, raczej nigdy nie kończy się to dobrze. Zastanawiam się z czego to wynika. Wydaje mi się, że z braku dopasowania do siebie, dwie osoby są różne od siebie i nie potrafią się dogadać między sobą. Nie potrafią rozwijać swojego związku, tylko każdy stara się przeciągnąć drugą stronę na swoją stronę. Ta kwestia właśnie chyba najbardziej podoba mi się na mydwoje, ponieważ szukam tam faceta, który będzie dopasowany do mnie, pod różnymi względami, ale to mi pozwoli uniknąć takiej sytuacji, kiedy dwie osoby żyją razem, ale obok siebie. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, widzę to po znajomych, że po prostu jest totalna obojętność i równie dobrze mogliby być sami. Dlatego najważniejszą kwestią przy wchodzeniu w nowy związek jest dopasowanie, na to trzeba na pewno zwracać szczególną uwagę.
Przeczytałam całość. Jestem w takim związku, codziennie tracę te resztki sił, które jeszcze mi zostały… Czuję się jak zombie…
To straszne… Kilke razy chciałam odejść, on płacze, obiecuje i nic się nie zmienia…
Kasiu nic się nie zmieni… Nie wierz w to! Ja żyję w takim związku 19 lat i uwierz mi że nie warto! Takim życiem niszczymy tylko siebie! A życie jest zbyt krótkie by żyć dla kogoś!!!!
Mam 41 lat moj mąż 50. Jestem z nim od 16-stego roku życia. Mamy dorosłego syna. Jest moim przyjacielem, mamy wspólne zainteresowania i… tu by się skończyło. Przeżyłam kilka zdrad pomimo że ja o sex muszę się domagać a nic mi nie brakuje wręcz na brak adoratorów nigdy nie narzekałam. Przez pół życia zarabiałam więcej od niego teraz gdy siedzę w domu i zarabiam-mniej jest problem. Nic nie robię podobno.Jest odwiecznym pesymistą. Każda próba rozmowy kończy się atakiem . Nie mam już sił i moja cierpliwość też się już skończyła.
Szukałam forum ,gdzie ktoś pisałby o tymże chce umrzeć.Chce odejść.Tak jak ja.Nie mam już siły.Nie mam nikogo , z kim mogłabym porozmawiać.Straciłam pracę,mam męża,który zrobił straszne długi,komorników,kredyt,2 dzieci,ciągłe kłótnie.Moje odejście jest bliskie.Życie nie ma sensu,dla mnie,boję sie tylko o dzieci.W perespektywie życie na ulicy,nic więcej.Nie chce ,wolę odejśc i już nic nie czuć.Tylko trochę sie boje bólu….
Niewidoczna, z drżeniem serca przeczytałam Twój komentarz. To, jak patrzysz na świat obecnie nie oznacza, że tak będzie zawsze…Daj sobie i dzieciom szansę. Możesz rozmawiać, np. ze mną.
Nie masz przyjaciół, czy rodziny, do których mogłabyś odejść od takiego męża?
Niewidoczna, warto jeszcze żyć dla siebie i dzieci. Warto.
Ja od 10 lat w związku a od 5 lat samotna. po urodzeniu 1 dziecka nasze drogi się rozeszły. Na chwilę było normalnie i teraz znów to samo- urodziłam drugie dziecko. Jesteśmy po ślubie. Żałuję tego ślubu bo trudniej będzie odejść. A mam takie myśli aby zostawić go. Nie mamy wspólnych tematów, zainteresowań. Nic nas nie łączy. Wiem, że on ma w pracy ciekawsze osoby niż ja..wielokrotnie mi to zarzucił, ze z tamtymi przynajmniej jest o czym porozmawiac. A ja…taka kura domowa…matka 2 dzieci, dom ogarniam. Tylko do porodu też pracowalam, też zarabiam i też mam swoje pasje..ale na nic czasu. Ogarniam dom i dzieci jak najlepiej potrafię ale tego związku nie potrafię. Chcę bliskości ale z nim nue potrafię. Czuję ze go nienawidzę. On czesto wychodzi wieczorami, podejrzewam ze z kolezanką. A ja sama z dziecmi…i płaczę. Z rana bede czekac na jego ruch, moze mnie przytuli lub powie miłe słowa..pewnie nic z tego. A we mnie znów będą narastać emocje i wybuchnę… i znow awantura. I tak w kółko. Czasem mam wizje ze lepiej by bylo abym znikła…wyobrażam sobie jak to robię…i wtedy łzy napływają do oczu, bo dzieci..staraszy 5 latek jest silnie ze mną związany…boi się czy wrócę..kiedy wychodzę do sklepu..
Czuję ze jestem w potrzasku. Nie wiem czy psycholog tu pomoże.
Jutro mam rocznicę ślubu.Katastrofa.Dwie już przeszły bez echa.Dzień jak co dzień.Kiedyś było inaczej.Teraz jest suka,szmata,k…..
Długi i niezapłacone rachunki.Ale jutro mam rozmowę o pracę,trzymajcie za mnie kciuki.Jak nie wyjdzie to sie pożegnam.Wtedy już dosyć.Chcę trzasnąć drzwiami …Wreszcie.Nie tylko dom ,pranie ,sprzątanie ,dzieci,długi ,komornik,beznadziejny mąż,który mnie poniża.Choć sam nie miał długo pracy i stracił wszystko co mieliśmy nie wiem na co.Teraz robi byle co,nie wiem za ile.Nic więcej,w domu nigdy w niczym nie pomagał.Codziennie tylko chlanie piwa,po pracy i leżenie.A ja zastanawiam się jak spłacić te długi.Gdybym mogła ,tobym chciała z dziećmi zamieszkać osobno,ale kredyt zabójca i nie jest to łatwe,z reszta nie stać mnie na nic.Teraz tylko praca na zlecenie,ale może jutro…….jutro…..
Niewidoczna, bardzo mocno trzymam kciuki za rozmowę o pracę.
To takie przyjemne,że moge z Tobą porozzmawiać.Że nie pisze do ściany.Taką ścianą jest mój mąż.Wiesz nawet już nie płakałam, że nie zrobił nic w tą dzsiejszą rocznicę.18 lat z tego może 3 warte wspomnień.Reszta wegetacja.Myślę o rozwodzie.Coraz częściej.W poniedziałek mam dzień próbny w pracy.Od tego wszystko zależy.Skupiam sie na tym.Z jednej strony to dla mnie priorytet.Z drugiej nie zabiore dzieci nigdzie nawet do babci bo praca.Ale to najważniejsze.Teraz.
Niewidoczna, super, że będzie dzień próbny.Dzieci są ważne, sama jestem mamą, ale, żeby zadbać o nie, musisz pomyśleć o sobie. Nie ma innej drogi.
Iza dziękuje za to ,co napisałaś.Odezwij sie także.Dorotko dzięki za kciuki.
Zaglądam,ale nikt nie pisze…Jakiś taki smutek mnie dopadł.Koniec szkoły, dzieci się nudzą.Deszcz.Ból głowi i serca….Ale głowy chyba od ciśnienia.A serca od życia.
Nie dostałam pracy.Wszędzie tylko po znajomości.Znowu nic.Tu też echo.Kolejny kop.Teraz to koniec.To mój ostatni wpis.Życie jest do d.Możecie już nie pisać.
A o czym chciałabyś pogadać?
Niewidoczna, czytamy, nie piszesz do ściany…
Nie mam nikogo.Oprócz dzieci.Cudownych.Mądrych.Żyję tylko bo one są.Nie mam dokąd odejść.Choć chciałabym.Nie mam na tyle odwagi żeby odejść tam , gdzie już nic nie muszę, gdzie już wszystko jedno.Choć może to nie odwaga a tchórzostwo.Żyje.Tkwie w tym bagnie.Po uszy.I rzygać mi sie chce.Poważnie to miałam wczoraj atak kolki nerkowej.Straszny ból.Zażyłam dorete z tramadolem wymioty.Masakra.Kto nie miał kolki to gorsze niż ciężki poród.Byłam oczywiście sama z dziećmi w domu.Potem cały dzień spałam.Nie jadłam bo niedobrze po tym.Głowa pęka, ale ból uśmierzony.To taka ukryta bomba-kamień w nerce.Za mały żeby usunąć ,ale daje znać że jest.Jeszcze teraz czuje to.Boli,ale mniej.A jutro co będzie jutro….
Jednak pisałam do ściany.
Znikąd pomocy.Upokorzenie.Beznadzieja.Niemoc.
Możesz wyjechać do większego miasta, typu Warszawa. Tu łatwo znaleźć pracę. Na początek załatw sobie dom samotnej matki albo hostel przy ośrodku interwencji kryzysowej. Tam otrzymacie pomoc. Staniesz na nogi i znajdziesz pracę, przedszkole dla dzieci.
Samotną w małżeństwie można być również nawet w takim małżeństwie, gdzie z pozoru wszystko jest super, oboje mają dobrą pracę, ładne mieszkanie… wydawać by się mogło, że cudowne małżeństwo, wspaniała rodzina. Jednak psychicznie wysiadam i czuję, że zaraz się uduszę…
Dokładnie Giga…ktoś kto patrzy na moje małżeństwo, myśli że mam tak cudownie, mąż mnie utrzymuje, a ja tylko zajmuje sie domem, obiadkami… Przed ślubem pracowałam, zaraz po studiach, później był ślub, wyjechaliśmy za granicę, po powrocie, zamieszkaliśmy w dużym mieście, jego rodzinnym, a dla mnie nowym, niepoznanym, trochę przerażającym (pochodzę z małej wioski). Mąż stwierdził, że po co mam pracować, skoro wiele nam nie trzeba, a na tyle ile nam potrzeba to on zarabia…Zamknął mnie w złotej klatce, nigdzie nie wychodzę, nie mam znajomych, wstaje rano, robie kanapeczki do pracy, później pójde po coś na obiad, robie obiad, on wraca o 18 i…siadamy każde przed swoim komputerem czy tabletem, rzadko rozmawiamy, bo on nie chce rozmawiać o pracy, a ja swój dzień streszczam w jednym zdaniu prostym. Nigdzie nie wychodzimy, on jest samotnikiem, z nikim nie utrzymuje kontaktu, ani z kolegami z pracy a innych znajomych po prostu nie posiada. Po prostu dopadła nas ogromna monotonia, rutyna i mam wrażenie że starość, a mamy dopiero po 30 lat. Moja rodzina mówi, że mam cudownego męża, nie pije, nie bije, tak mi dobrze, ze nie musze pracować…hmm…tylko do czego to wszystko zmierza?? to taka wegetacja i czekanie na starość i na śmierć…
Któregoś razu, załozyłam konto na portalu randkowym, tak by z kimś pogadać, by znów poczuć się kobietą. Poznałam chłopaka, kawalera, nie powiedziałam mu, że mam męża. Zaczęliśmy się spotykać, niewinne wyjścia na kawe czy do teatru, cudowny gość, zawsze zauważył nową fryzurę, nowy zapach perfum, a po smsie poznawał że mam zły humor…zakochał się we mnie chyba od pierwszego spojrzenia. Ja też się w nim zakochałam, w jego gestach, słowach, dotyku…ale niestety, nie potrafiłam zostawić męża, ma słabą psychikę, bałam się że coś sobie zrobi, zresztą i moja rodzina i jego spaliłaby mnie na stosie…Zerwałam tamtą znajomość, i teraz cierpię jeszcze bardziej, samotność wróciła, kocham tamtego faceta, wiem, ze z kimś już jest, widuje ich czasem, a ja wróciłam do swojej złotej klatki…
Jestesmy małżeństwem 10 lat od 2 lat nie układa się między nami mąż przepadł w grę na tel do tego stopnia ze od ładowania tel do kolejnego ładowania nie poświęca swojego czasu dla rodziny mamy 5 latke która pragnie rodzeństwo a Maz mówi że jeszcze czas oboje mamy po 35 lat więc najmłodsi nie jesteśmy… Obydwoje pracujemy na inne zmiany gdyby chciał moglibyśmy spędzać więcej czasu ze sobą a on najwyraźniej nie chce rozmowa nic nie daje pytanie czy jest sens w tym trwać?? czuję się potrzebna do sprzątania gotowania… nie interesuje się moimi potrzebami niewiem co robić mam ochotę rzucić to wszystko zazdroszczę szczęśliwym małżeństwom
Bardzo ciekawy i potrzebny artykuł. To straszne, że ludzie tak często nie potrafią docenić miłości i drugiej osoby, która trwa przy nich. Tak jakby myśleli, że coś , co dane zostało raz, jest dane na wieki.
morał z tego taki: Kawy nie doprawiamy cukrem, a miłości małżeństwem
I czemu aż tyle kobiet tkwi w miejscu, w którym jest im tak źle? 🙁 Tak, wiem, łatwo powiedzieć, no ale mimo wszystko…
Dziękuję bardzo za artykuł, czasami nie zdajemy sobie sprawy z tak poważnych rzeczy…A mianowicie jeśli tej miłości w tym małżeństwie brakuje to jest to też jak jedzenie bez smaku…
czasem nie chce się nawet jeść…
Przykre, ale z pewnością prawdziwe niestety
Jedna z najgorszych form samotności…znam z autopsji…nie można tak przeżyć własnego życia.
Niestety ja również. Ostatnio mój mąż nie potrafił nawet odpowiedzieć: jaką kawę lubię pić lub jaki jest mój ulubiony kwiatek i co mi sprawia przyjemność? I to wszystko po 20 latach wspólnego życia
Mądry artykuł
A myślałam , że jestem dziwna
Myślę, że tak dzieje się nawet w nie-małżeństwach , które ze sobą mieszają. Przychodzi codzienność, problemy, zmęczenie, pożądanie przemija i zostają kłótnie, wieczne pretensje do siebie o wszystko, obie strony zbyt wiele oczekują a zbyt mało dają od siebie. Razem źle, osobno jeszcze gorzej i zaczynasz się zastanawiać o co w ogóle chodzi w tych związkach i czy oby miłość aż po grób istnieje i czy tak właśnie wygląda :p Myślę, że niestety nasze oczekiwania co do związków mijają się często z rzeczywistością no i niestety jest jak jest Może to obecne czasy tak działają, że rozwody coraz modniejsze, a może spora część związków od zawsze tak wyglądała ale kiedyś się o tym nie mówiło głośno? Ciężko stwierdzić
To juz nawet naukowcy sie za to wzięli a myślałam ze tylko ja tak mam…
Bardzo przykre ale ja też to mam..niestety kiedyś ludzie naprawiali jak coś się Psuło a teraz no cóż lepiej wrzucić do kosza..
Świetny artykuł ,znam to z autopsji ..
Najgorsza jest samotność we dwoje
Nad szczęściem małżeńskim trzeba pracować. Samo się nie zrobi.
No to skoro im tak żle i takie są samotne to gdzie leży problem? Rozstać się i tyle. Mamy tylko jedno życie- po co się męczyć?
Niestety a życie ma się tylko jedno i chce się być szczęśliwym
a ja się z tym zgodzę, smutne ale prawdziwie, ciagle tlko praca, dom i tak w kółko, szara rzeczywistość, życie jak w bajce nie istnieje
Życie…..
Bo w związku wóz ciągnie się razem. Dla jednej osoby jest za ciężki. Niestety w wielu związkach tak nie jest. Kiedy na świat przychodzą dzieci obowiązki spadają na kobiety, która również musi pracować zawodowo, prowadzić dom a mąż zawiedziony że żona o nim zapomina. Na Boga to skąd ona ma mieć na wszystko czas i siły. W takich związkach miłość na pewno nie przetrwa. Kobieta z czasem się wypala i ma wszystkiego dość. Jeżeli chcemy utrzymać związek to należy obowiązkami się dzielić i pomagać kobiecie a nie tylko wymagać.
To już lepiej być samotnym w pojedynkę niż w małżeństwie i jeszcze mieć masę obowiązków
Najbardziej wkurzaja mnie takie Dorotki jak piszą ” to skoro im tak żle to gdzie leży problem,rostać się i tyle”. A no problem KOBIETO nie masz osoby która z toba porozmawia ,nie masz matki ,ojca,brata ani siostr.Dwadzieścia lat temu przyjechałaś do męża z innego miasta więc dobrzy znajomi stali się już dalekim znajomymi, pilnujesz się na każdym kroku bo teściowa ma cię na oku i tylko patrzy kiedy popełnisz najmniejszy błąd aby cię zniszczyć psychicznie i wsadzić do psychiatryka a dziecko zabrać, kiedy nie masz kasy aby odejść i zacząć od nowa to gdzie iść co robić, No co Madralo.!!!Mam dość swojego życia i nie mam ani sił ani ochoty by coś z nim zrobić . Dziecko już odchowane za 3 miesiące ma 18-stke więc moje myśli są coraz ciemniejsze . Nie widzę sęsu życia,wszystko jest takie „chore”. Czasami myślę że może mężowi się coś prędzej przydarzy bo zasłużył sobie za to jak mnie zranił 17 lat temu.
Straszne! Nigdy nawet bym nie podejrzewała że to możliwe a jednak sama żyję w ten sposób☹ pozdrawiam!
I mamy Nowy Rok…pewnie nastepny z serii i co dalej już wiem że nie bedzie dobry.
Wbrew pozorom rozstanie nie jest łatwe. Wiem coś o tym, bo od 2 lat jestem szczęśliwą rozwódką. W małżeństwie strasznie się męczyłam, nie dawała rady. Ciągle samotna, bo on wolał tv i komputer od mojego towarzystwa. Dziecko też miał w głębokim poważaniu… nawet się nie zainteresował, jak mała płakała w łóżeczku. W końcu poszedł na bezrobocie i musiałam utrzymywać jego, dom, malutką i siebie. On siedział non stop w domu, a jak byłam w pracy to nawet nie raczył nic posprzątać… nic nie robił, dosłownie i zawsze mówił, że to obowiązek kobiety. Powiedziałam w końcu dość. Długo szukałam ale znalazłam w końcu naprawdę dobrego adwokata. Dzięki niemu udało mi się rozwieść i udowodnić wyłączną winę męża. Gdyby ktoś potrzebował godnego zaufania prawnika zostawiam namiar: Kancelaria Adwokacka Piotr Nawocki, ul. Brukowa 6/8 Łódź, tel. 692-975-652
a mój anioł gotuje, robi zakupy, posprząta, popierze, ALE siedzi na kompie z kieliszkiem do 3 rano dla relaksu, czyli budzi mnie muzyką, filmami itp, wstaje ok 10 drze się o nie wiadomo co, nie chodzi do roboty, bo płaci za siebie z jego oszczędności, nie mam prawa zapytać skąd je ma, co zamierza ani w ogóle się do niego odzywać, jest chamski, opryskliwy, złośliwy, śmierdzi choć się myje! nie stuka mnie, nie przytula, nie całuje, nie chce dzieci, tylko mówi o wakacjach, samotnych wyjazdach, dyskotekach, jakim to on nie jest mężczyzną (60 kg wagi, niuniuś jedynak), nie wiem czemu nagle zaczął być taki chamski, szantażuje mnie, straszy rozwodem, wymaga ode mnie a sam niczego nie daje, jest starszy ode mnie ja mam 30 lat a on 50, jak miał 40 był fajny, ale coraz bardziej mu odbija
Już wkrótce będzie 25 lat jak jestem mężatką i czasami myślę że to już koniec mojego związku. Nie chcę rozwodu, bardzo kocham mojego męża, ale bardzo boję się być sama chociaż i tak bardzo często czuję się samotna. Wiele razy mówiłam mężowi, że traktuje mnie jak powietrze. On dla wszystkich ma czas, rozmawia godzinami przez telefon, fb i inne komunikatory, gorące linie zeznajomymi bo są do obgadania jakieś tematy. Mam dość, chce mi się wyć, krzyczeć i tupać nogami!!! Bardzo się staram być dla niego atrakcyjna, ale na nie wiele się to zdaje. Myślę że ma kryzys wieku średniego i zaczął oglądać się za innymi kobietami. Wielokrotnie rozmawia w ciągu dnia z moją koleżanką, myślę, że coś jest na rzeczy. To się czuje. Staram się utrzymać bliskość w sypialni, ale jest to moja inicjatywa i widzę, że go nie kręcę. Co mogę jeszcze zrobić, żeby zwrócić jego uwagę. Pomocy, bo we wrześniu nie będzie naszej 25 rocznicy ślubu!!!
Jestem w malzenstwie 11 lat z mezem znam sie od 15 lat mamy dwojke dzieci, mieszkamy za granica. Od dluzszego czasu niemam juz sily rozmawiac z mezem o tym co sie dzieje miedzy nami .o kltotniach w ktorych maz mnke obraza twierdzi ze nic nie robie caly dzien nic noe robie dla niego. On przestal roboc co kolwiek dla mnie bo jak twierdzi nie misi bo on pracuje i to powinno ni wystarczyc. Czesto slisze ze jestem do niczego jestem glupia zle wychowuje dzieci. Czesto nowi do mnie zamknij sie. Byla opcja zeby wrocic do kraju ale maz podja decyzje ze nie wracamy a ni bardzo brakuje mojej rodziny. Niechce nawet slyszec tematu o powrocie do polski. Ostatnio powiedzialam nu ze niechce mi sie zyc to sie obrazil i poszedl spac o godz 16 niemam sily jestem zmeczona zyciem
Edyta jeśli chcesz pogadać o typie narcyza manipulanta ,który sie obraża to ja tak mam miałam…..nic nie pomoże tylko sąd ja już to robie.Niebieska karta………przemoc psychiczna….przechodze tą drogę.Jestem ofiarą z dziećmi a musze chodzić opowiadać a on wciąż bezkarny.System jest beznadziejny.Sprawca w domu.Wniosłam o alimenty.Mam rozprawe.Sprawca wściekły.Wyzywa.Dręczy.Masakra.
Jestesmy razem kilka lat. Bezskutecznie staramy się o dziecko. Mąż ma dziecko z poprzedniego związku z którym się widuje. Niedawno przeprowadziliśmy się do upragnionego domu. Wyrwalam się z domu gdzie rządził mój ojciec. Chciałam odpocząć zająć się nami, staraniem o dziecko A on ciągle widzi tylko dziecko z poprzedniego związku. Przedkłada spotkania z nim nad nasze wspólne zycie. Kiedyś aż tak nie było teraz kiedy nie musimy brać dziecka na weekend do jego rodziców tylko mamy gdzie to on tylko myśli o tym żeby z nim się spotkać albo zaprosić swoja rodzine. Dużo pracuje, chciałabym spedzac czas w domu w weekend sama z mężem, rozumiem że ma dziecko, ale jesteśmy też my i mamy mieć przecież swoje…A dla niego ważniejsza jest przeszłość i jego świat życie i rodzina. A gdzie teraz jestem ja?
Witam mam 38 lat w małżeństwie od 20 jestem mamą babcią i chyba żoną w tej kolejności. Całuję się bardzo samotna i odtrącona. Mąż mnie ignoruje dzieci widzą jak jestem im potrzebna. Wszystko zaczęło się psuć już op ślubie córki 2lata temu zaczoł żyć po swojemu myślałam że dopadł go kryzys wieku średniego. Zaczął się odchudzać kupować ruzne gadżety, które jak twierdził miały go odmładzać. Powiedziałam mu że dla mnie to i bez tych gadżetów jest młody ale usluszalam,, nie robię tego dla ciebie tylko dla siebie,, dobra jak ma mu to pomuc ok. Rok temu to już
Przeszedł samego siebie. Jechaliśmy z rodziną nad wodę on cały czas w telefonie siedział nie zwracałam zbytnio na to uwagi,ale po powrocie nadal to robił i był podpity i czujność stracił bo ja już miałam spać to przez ramię mu zerknęłam i okazało się z3 pisze z jakąś inną kobietą. Wpadłam w złość upilam się choć bardzo stronie od alkoholu. On twierdzi że to koleżanka z pracy. Wszystko może bym zniosła i uwierzyła. Ale fakt że był z rodziną a pisał z tą kobietą było i nadal jest bolesne. Udobruchal mnie na pewien czas, dopuki sytuacja się nie powturzyła. Przestał się mną interesować od ładnych paru miesięcy już nie śpimy w jednym łóżku. Nie można mu nic powiedzieć ani zwrócić uwagi bo się czepiam, wszystko to moja wina. Mnie obarcza za jak on to nazywa kryzys. Nie tak wyobrażałam sobie życie gdy dzieci dorosną kiedyś potrafiliśmy rozmawiać całymi nocami, byliśmy zgodni prawie we wszystkim
W moim przypadku jest podobnie .Rok temu rozstliśmy ,się po miesiącu wprowadził się spowrotem bo ja głupia wierzyłam w jego zapewnienia, że się zmieni .w tej chwili wszystko wróciło do rutyny posprzątaj ,ugotuj upierz ,pomóż dzieciom przy lekcjach ,itp. Ja mam momętami dosyć ,nie wytrzymuje tego ,płaci tylko rachunki na dzieci nie daje nic mimo bardzo dobrych zarobków ,wyżywienie ,remąty w domu , ubrania wszystko na mojej głowie . Po ostatniej kłótni ,jak mu zarzuciłam że ma kogoś na boku powiedział że mam chorą głowę .A on telefon chowa przedemną nawet kąpać idzie się z nim . Znika w ciągu dnia na kilka godzin co dziennie . co ja mam zobić ?
Chyba dopiero dziś po 15 latach małżeństwa zrozumiałam i odważyłam się napisać że jestem samotna w moim małżeństwie. Mąż od zawsze twierdził kiedy tylko chciałam porozmawiać, spędzić czas razem ze jest zmeczony po pracy, że wymyślam problem tam gdzie ho nie ma. Zawsze albo większość star łam się za, swoje, chciałam podtrzymać atmosferę w naszym związku, myślałam jakie niespodzianki sprawia mu radość,robiłam wszystko żeby poświęcił mi swój czas. Od zawsze był impulsywny i szybko się denerwował i często padały wobec mnie przykre słowa, obrażał mnie i zdania na dzien niszczył psychicznie. Nie widziałam tego – być może, chociaż bardziej chyba nie chciałam tego zauważyć. Łudziłam się że wszystko będzie inaczej, usprawiedliwiałam go ze zmęczony ze ma zły dzień, czasami obchodziłam się z nim jak z jajkiem żeby tylko było dobrze. Gdzieś popełniłam błąd bo wiem że to też ja zawiniłam oddalając się od niego, nie śpimy w jednym łóżku od bardzo dawna, sex był zawsze dla nas ważny, ale większość to z mojej ingerencji. Jakoś to tolerowałam, ale teraz zmieniło się na duxo gorzej, może raz w miesiącu… Czuję się upokorzona….
Mamy dzieci które patrzą jak żyjemy obok siebie, wymieniając że sobą informacje dotyczące spraw codziennych, dzieci ale nie ma w tym wszystkim nas. A jeśli już się znajdziemy to mąż, szybko się irytuje i wyzywa mnie od nieudaczników, debili,…
. Itp. Najbardziej boli mnie ze syn zaczął coraz częściej te odżywki używać i padają te słowa, do mnie i tkwią w głowie Ty nieudaczniku….
piszecie jacy to faceci sa samolubni napewno jest to prawda .Ale co ma zrobić facet z prawie 30 letnim stażem gdy jemu sie rozpada swiat żona ma inny pogląd na nasze małzeństwo jest coraz gorzej nierozmawiamy od miesiecy z córka nierozmawia od ponat roku.Niemamy wspulnych zainteresowan ma swoj wyimaginowany świat i choroby 10 lekarzy do kturych ciagle chodzi to jest moje piekło .