Co się dzieje, gdy kobieta robi pierwszy krok?
Stosunki damsko-męskie przeszły w ostatnim stuleciu prawdziwą rewolucję. Lista rzeczy, których kobiecie robić nie wypada, wyraźnie się skróciła. Rodzina, choć z oporami, odchodzi od tradycyjnych wzorców i dziś mało kogo dziwi facet z niemowlakiem w nosidełku czy kobieta kosząca trawnik. W pewnych sprawach wciąż jednak pozostajemy mentalnie w ‘starej epoce’ i wykazujemy się zaskakująco konserwatywnym podejściem.
To między innymi kwestia pierwszego kroku. Bo związki są wprawdzie coraz bardziej partnerskie, ale by do nich doszło, niezbędna jest śmiałość mężczyzny, gdyż to właśnie na nim spoczywa obowiązek zagajenia rozmowy, zaproponowania pierwszej randki, wyznania miłości, zaproszenia do sypialni i wreszcie wręczenia pierścionka. Kobieta? Oficjalnie tak, też jej wolno, tyle że bardzo skromny odsetek pań korzysta z owego przywileju, większość w tym akurat względzie zdaje się na męską inicjatywę. Skąd ta nagła niechęć do samodzielności?
Mysz nie gania za pułapką
Przez długie lata panny na wydaniu niewiele miały do powiedzenia w kwestii wyboru przyszłego małżonka. A nawet gdy mogły swobodnie rozporządzać swoją ręką, nie wypadało im afiszować się ze swoim afektem. W dobrym tonie było wyłącznie przyjmowanie zasłużonych hołdów. No, ewentualnie upuszczanie chusteczki, znaczące wachlowanie, zakulisowe intrygi, ale wszystko tak, by nikt nie pomyślał, że jej na kimś zależy. Oczywiście, że nie. Ona tylko pozwala się wielbić. I trzeba przyznać, że trochę z tego myślenia siedzi w nas do dzisiaj.
Podejść pierwsza do faceta? Można, ale po co? To urąga kobiecej godności. Wychodzenie z inicjatywą to rola faceta, kobiecie to nie przystoi. Do niej należy decyzja, czy z tej mąki chleb będzie, a nie szukanie piekarza, bez przesady. Owszem, samo stanie w kącie i wyglądanie pięknie jest przegięciem w drugą stronę, niemniej pierwszy ruch musi wyjść od faceta. Dlaczego? Bo pokazanie, że jej zależy, oznacza jedno – dziewczyna przepadła. Przegrała. Skoro on jej nie musi zdobywać, to tylko nasyci pierwszy głód i pójdzie szukać wykwintniejszego dania. I tyle zostanie z tej jej przebojowości.
To facet ma się starać i zabiegać o względy. Im trudniej, tym bardziej podsyci to jego apetyt, bowiem nic nie rozpala mężczyzn mocniej niż kobieca oziębłość. To rzucane z automatu ‘nie’, potem trochę łaskawsze, od niechcenia, ‘może’. Oni wtedy wariują. Słowem, nie żadne tam zagadywanie, branie spraw w swoje ręce. Wyłącznie udawanie, że ma się go w poważaniu, nie interesuje się nim wcale i w ogóle to z każdym, tylko nie z nim. Przetrzymać w niepewności, to go nakręci. Ach, jak to go nakręci! Mówią, że nie znoszą lodowych księżniczek, ale właśnie dla nich tracą głowy i dają się im wodzić za nosy jak dzieci.
Skoro musisz się starać…
Oczywiście, cała armia mężczyzn stanowczo temu zaprzeczy. Pierwszy krok wychodzi od dziewczyny? Wspaniale! Tylko się z tego cieszyć. Jak równouprawnienie, to równouprawnienie, na całego, a nie jedynie tam, gdzie wam się to opłaca. Zobaczcie, jak to jest po drugiej stronie, posmakujcie tego stresu. Nam to jak najbardziej na rękę. Nie każdy urodził się uwodzicielem, a zagadać do obcej kobiety to wcale nie jest bułka z masłem, zwłaszcza gdy ma się już na koncie dziesiątki odmów. Więc droga wolna, szanowne panie, podrywajcie upatrzonych panów. Ale czy ta strategia faktycznie się kobietom opłaca?
Cokolwiek się nie mówi o nowoczesnych związkach, to zawsze gdzieś tam w tle przewija się mit o mężczyźnie zdobywcy. Więc z jednej strony zachęca się do łamania konwenansów, z drugiej doradza się pielęgnowanie męskiego genu łowcy i wojownika. I jak się okazuje, na tym polu cenimy jednak tradycję, a nie nowoczesność. On kocha walczyć, no to niech sobie walczy o wymarzoną kobietę. Niech czuje, że to, co ma w bokserkach, nie zostało mu dane przez pomyłkę. Pytanie tylko – a dlaczego w tej konkretnej kwestii tak bardzo dba się o pierwotnie pojmowaną męskość? Czy to przypadkiem nie z wygody? Po części chyba tak, bo ci, którzy wychodzą z inicjatywą, częściej doświadczają porażki, jaką jest odrzucenie. Strona zdobywana takich upokorzeń znosić nie musi, a co by nie mówić, zawsze lepiej być tym, kto odmawia, niż dostać czarną polewkę.
Pierwszy krok ma fatalną renomę z jeszcze jednego powodu. Niejako udowadnia, że z atrakcyjnością danej kobiety jest chyba coś nie tak. Wszak ładne, interesujące kobiety nigdy nie narzekają na brak zainteresowania, wręcz przeciwnie, zwykle miewają przynajmniej kilku adoratorów, wystarczy dokonać selekcji i gotowe. Jeśli kobieta musi podbić do faceta pierwsza, najwyraźniej żaden z łowców nie uznał jej za zdobycz wartą trudów polowania. Uroda zresztą niewiele tu zmienia, budzi raczej dodatkowe wątpliwości – jak to, dlaczego nikt jej nie chciał, skoro nie jest wcale brzydka? Dlatego tak wiele kobiet prędzej padnie trupem niż zaczepi faceta, który wpadł im w oko.
Odwaga w cenie?
Na szczęście nie wszyscy mają tak radykalny osąd i choć kobiety wykonujące pierwszy krok wyraźnie są w mniejszości, ich działania często wzbudzają szczery entuzjazm. Są faceci, którym to niezwykle imponuje, bo doskonale wiedzą, ile odwagi trzeba mieć w sobie, by wyjść z podobną propozycją. Doceniają śmiałość, pomysłowość, podoba im się, że dziewczyna to żadna mimoza, co chce, ale zarazem i nie chce, zwariować można od tych sprzecznych sygnałów. Po prostu, kobieta, która robi pierwszy krok, uchodzi za mniej problematyczną. Wydaje się konkretna, co oznacza, że nie będzie niczym primadonna stroić fochów i wymagać nie wiadomo czego, robić jakieś testy na miłość i tym podobne. Co za miła odmiana! Nie mówiąc już o tym, jak bardzo połechtane zostało męskie ego, jak on poczuł się tym gestem wyróżniony. W żadnym razie nie odebrało to męskości, raczej na odwrót, podbudowało i ośmieliło. Teraz może góry przenosić by udowodnić, że ona lepiej trafić nie mogła.
Ale nie zawsze jest tak różowo. Wprawdzie wielu facetów deklaruje, że nie ma nic przeciwko damskiej inicjatywie i chętnie dałoby się poderwać, to gdy naprawdę ich to spotyka, nierzadko pojawiają się zupełnie inne uczucia niż zachwyt. Mężczyzna nieprzyzwyczajony do damskich zaczepek kompletnie nie wie, jak zareagować, co odpowiedzieć, przytłacza go jakaś niezrozumiała presja, nie jest nawet pewien, czy to na serio, czy może jakiś dowcip, zakład z koleżankami? Czy jej na pewno chodzi o to, co on sądzi, że ona ma na myśli? Plus najpoważniejszy problem: dziewczyna w ogóle podrywanego faceta nie kręci. Jak ją wtedy delikatnie odprawić i nie wyjść na buraka? No i bywa, że pierwszy krok ze strony kobiety interpretowany jest nie jako chęć zapoznania, lecz jako zaproszenie do szybkiego seksu – skoro ona taka nowoczesna, to pewnie nie interesują jej stałe związki, tylko gorące romanse.
Jak ci to powiedzieć…
Kłopot z pierwszym krokiem zwykle jest taki, że trudno wskazać idealną strategię. Posłużyć się wyszukaną aluzją czy mówić otwartym tekstem? Wysłać kilka dyskretnych sygnałów i czekać, aż połknie haczyk, a może zadziałać w pakiecie, podejść pierwsza, zaproponować od razu wymianę numerów i wyjście na randkę? Jak daleko wypada się posunąć?
Idealnej recepty oczywiście nie ma, bo jednego ucieszy komunikat prosto z mostu, inny będzie wolał wielopiętrowe podchody. Generalnie jednak w babskim podrywie mężczyźni cenią bardziej subtelne formy i właśnie tu kryje się źródło licznych problemów związanych z pierwszym krokiem wykonywanym przez dziewczyny. Bo do inicjującej znajomość kobiety zniechęca nie tyle fakt, iż przejęła ona męską rolę, ile to, że zbyt dosłownie ją potraktowała. Czyli? Niezbyt mile widziane są podrywy ‘bardzo po męsku’. Odstraszająca jest przede wszystkim agresja, przesadna bezpośredniość, wulgarność, nadmierna pewność siebie. Desperacka chęć poderwania kogokolwiek, byle móc zapisać na swoim koncie jakikolwiek sukcesik. Zero flirtu, zero kokieterii. W zamian za to jest nachalność, bo wiele kobiet sądzi, że jak już zdobyły się na odwagę, to muszą dopiąć swego za wszelką cenę. I nie przyjmują do wiadomości, że facet nie jest zainteresowany, będą go urabiać, aż się złamie. Na granicy stalkingu.
Innymi słowy, kobietom zdarza się robić to, za co tak ostro krytykują u męskich podrywaczy. Stają się damską wersją chojraczków mających się za mistrzów uwodzenia, podczas gdy w oczach płci przeciwnej są niesympatycznymi prymitywami. A żeby było zabawniej, nierzadko robią tak, bo są święcie przekonane o słuszności tych działań. Przecież faceci bez przerwy utyskują na kobiece niezdecydowanie, nie znoszą tej fałszywej babskiej pruderii, mają w nosie domyślanie się, chcą jasnych deklaracji. Tymczasem okazuje się, że faceci też jedno mówią, a robią drugie. Albo po prostu kompletnie inaczej pojmują kobiecą otwartość i bezkonfliktowość.
To dopiero początek zabawy
Pierwszy krok traktuje się jako błąd, bo rzekomo odbiera kobiecie jej ogromny atut – niedostępność. Tak się utarło, że kobieta musi być niedostępna, to podnosi jej wartość i zmusza faceta do większego wysiłku, dzięki czemu on będzie ją szanował. Robiąc pierwszy krok kobieta gubi swoją tajemniczość. Teraz, drogi mężczyzno, wszystko jest jasne, nie tylko się jej podobasz, ale w dodatku podobasz się tak bardzo, że dla ciebie ona gotowa jest złamać powszechnie obowiązujące zasady i narazić się na śmieszność. Wiadomo, jak się ten związek dalej potoczy, ona będzie za nim latać, on pozwoli się uwielbiać. Festiwal żenady.
Skąd jednak pewność, że właśnie tak potoczą się dalsze losy odważnej łowczyni? Przyszłości związku nie określa przecież wyłącznie sam początek znajomości, ale i następne kroki prowadzące do jej zacieśnienia. Te zaś wcale nie muszą należeć wyłącznie do kobiety, mimo że od niej wyszła inicjatywa. Bo okazanie swojego zainteresowania to jedno, a wyłożenie się na talerzu to drugie. I to tu jest pies pogrzebany. Zagadanie faceta nie jest tożsame z pełną uległością. Można go poderwać tak, by sam zechciał drążyć temat głębiej. Pierwszy krok ma być ruchem, który rozbudza apetyt, jest zachętą, impulsem. Ona podeszła pierwsza, ale nie odkryła wszystkich kart, pozostała intrygująca. I niby jest tak blisko, a jednak wcale nie ma się jej jeszcze w ręku. Mówiąc krótko, pierwszy krok nie może sugerować, że ona już zdobyta. Że taka łatwa. Jest akcja, teraz pora na stosowną reakcję drugiej strony. Nie ma? Wycofujemy się po angielsku, zamiast brnąć dalej narażając się na śmieszność.
Bo to prawda, że mężczyźni lubią to, co trudno osiągalne i najbardziej pragną kobiet, które są dla nich wyzwaniem. Gdy nie muszą się starać, tracą zapał i nie cenią swoich zdobyczy, co zresztą w drugą stronę wygląda tak samo. Zatem, gdy za pierwszym krokiem idzie drugi, trzeci, dziesiąty, i to ona inicjuje pierwszą randkę, pierwszy pocałunek, pierwszy seks, pierwszy wspólny wyjazd, zamieszkanie, nawet się mu oświadcza, ciężko to nazwać udanym związkiem. Jednakże do stanu ‘jemu chyba wcale na mnie nie zależy’ nie doprowadził pierwszy krok, lecz przyzwolenie na to, by facet nie musiał robić nic i tylko pozwalał się rozpieszczać. A taki koniec może nastąpić również wtedy, gdy dziewczyna dziesięć razy odmówi pójścia na randkę i każe czekać na seks bite dwanaście miesięcy, po czym nagle obniża standardy i nie reaguje na ewidentne przewiny faceta, bo myśli, że jak była ‘trudna’ na początku, to wystarczy. Cóż, życie pokazuje, że niestety nie wystarczy.
25 komentarzy
To prawda, że utarło się przekonanie, że mężczyzna ma się starać, a kobieta udawać, że jej to nie obchodzi. Koniec kropka. Ale wydaje mi się, że taka opcja jest po prostu bardziej romantyczna, jak z filmu. Sytuacja, kiedy to kobieta się stara jest bardziej bezpośrednia, przez co nie tak efektywna, jak bieganie z kwiatami i biletami do kina.
Zrobiłam pierwszy krok (albo i więcej, prawdziwe podchody :P) do mojego obecnego chłopaka i oboje jesteśmy teraz zadowoleni, a chłopak wydaje się chcieć „odbić” piłeczkę i cały czas się stara tak, jak miałby to robić na początku. 🙂
Pozdrawiam! 🙂
Dla mnie to głupia zabawa w ganianego i jeśli daję znać że jestem zainteresowana i słyszę że on nie to do widzenia. Nie ma drugiego kroku. Pa pa. Ja lubię konkrety. Tak albo nie.
Taki se artykul niby racja aczkolwiek czegos mi tu brakuje. Szczerosci
W tej kwestii nadal pozostaję przy tradycji. Nigdy nie zrobiłabym pierwszego kroku i nie chodzi o to, że ktoś powinien mnie wielbić, a ja będę primadonną. Chodzi o to, że to facet powinien być tym „zdobywcą”, a kobieta tajemnicą, którą będzie powoli odkrywał. Taka ze mnie romantyczka 🙂
Jeżeli uważasz, ze facet ma być „zdobywcą” godzisz się na to, że ty jesteś jego „zdobyczą”, więc nie dziw się później, ze w związku nie będziecie równi.
Raz mi się zdarzyło pierwszej wyjść z inicjatywą i mówię szczerze, że więcej tego nie powtórzę. Miałam potem do siebie pretensje, tym bardziej, że nic z tego nie wyszło. Pierwszy krok zdecydowanie powinien należeć do faceta. Niech on się wykazuje.
E tam 'powinien, powinien’. Ja jakiś czas temu definitywnie wykreśliłąm to słowo ze swojego słownika 😉
Ciekawe, czy dożyję dnia, w których szczerość będzie cenniejsza, niż tanie gierki. Szczęśliwie, są również kobiety, które nie będą odwalały maniany z udawaniem kogoś, kim się nie jest.
Ja ubolewam nad tym, że faceci niestety nie potrafią zrobić 1 kroku są nieśmiali – tak jestem z tych kobiet, które wolały być adorowane niż same starać się o mężczyznę . Wyszłam z inicjatywą i co? I nic bo nie wyszło nic z tego…
Kolejna babka ktora raz cos zrobila i zostala olana… zrob tak z 300 razy i moze wyrobisz sobie twardy charakter jak mezczyzna a nie placzesz ze nie wyszlo.
Myślę, że bardzo wiele zależy od naszego wewnętrznego nastawienia, które przede wszystkim widac. I tak jak jest kobieta, która robi pierwszy krok, ale podchodzi do tego na luzie i nie uzależnia się od faceta, to on to wyczuje i i tak będzie ją szanował, bo wie, że pierwszy krok tak naprawdę nie oznacza niczego oprócz sympatycznego zapoczątkowania znajomości, a na zaangażowanie będzie musiał sobie zasłużyć. Podobnie, jeśli kobieta udaje niedostępną, ale przy pierwszej okazji kiedy facet wykazuje inicjatywę, ona odkrywa się cała i pokazuje 100% zaangażowania, jest o wiele mniej szanowana… Tak więc, myślę, że najlepiej pracować nad własną pewnością siebie, poczucie własnej wartości i siłą charakteru, a wtedy bez względu na to, czy zrobimy pierwszy krok czy nie, będzie dało się w naswyczuć naturalność i brak negatywnego parcia na faceta.
coś z tego trzepotania rzęs i potajemnych westchnień musi w nas zostać, by nie dać się złapać pierwszemu lepszemu 😉
Trochę nie rozumiem, jaka jest w końcu konkluzja artykułu. Robić ten pierwszy krok? NIe robić? Mam wrażenie, że pełno tu krzywdzących stereotypów. Że niby kobieta, która robi pierwszy krok, jest brzydka. Ja nigdy nie narzekałam na brak adoratorów, ale kiedy znalazłam tego jedynego, wiedziałam, że to ja muszę być bardziej zdecydowaną stroną. To ja mu się oświadczyłam… Za niecałe dwa miesiące będzie nasz ślub 🙂 Pierścionki zaręczynowe nosimy… oboje.
Od tych porad a propos bycia uciekającym króliczkiem, tajemniczą Królową Lodu i Zołzą, swego czasu pękała mi dosłownie głowa. I uznałam je za prawdę ostateczną. Ciekawa jestem, jak te rady mają się do mężczyzn z innych kultur? Możnaby pomyśleć, że na całym świecie kobiety i mężczyźni są zbudowani tak samo, ale przecież tak nie jest… Mój mąż pochodzi z Indii, a tam nikt nie bawi się w kotki i myszki… Są konkrety, albo ich nie ma i już!
Dziękuje ci za te szczere słowa, to już wiem, czemu kobiety w naszym społeczeństwie są takie Z****E. Macie wyprane mozgi. do czego sie wlasnie przyznalas.
Doslownie kazda kobieta jaka po drodze spotkalem, przypominala pole minowe i aby do niej dotrzec trzeba bylo uwarzac aby sie nie narazic, tak jakby to ze jestem mezczyzna skreslalo mnie na starcie, a musialbym spelnic szereg wyrachowanych testow aby dostac sie do jej majtek… o przepraszam serca.
Wsrod polskich kobiet niestety cos takiego jak milosc juz nie istnieje, ale jest traktat, ktory mowi ze masz sie zachowywac tak jak mi sie to podoba inaczej nie dam ci D. A sex jest traktowany jako szantaz aby manipulowac mezczyznami.
To zależy od charakteru i przeznaczenia co bym nie zrobiła i tak zawsze jest źle. A teraz przede mną kolejne wzloty i upadki. odechciewa się po kolejnej porażce. Chociaż staram się być szczera przed sobą i nie krzywdzić innych to i tak nigdy nic nie wychodzi. Jestem zawsze sama . może już nie potrafię być z kimś. próbowałam wszystkiego, pierwszego kroku gdy mi ktoś mocno podobał się i niektórzy za mną latali i tak nic z tego nie wyszło nie wiem co ze mną jest.
Odwaga? Szczery entuzjazm? Bicz, please. Jak ostatnio wyznałam takowemu, że coś więcej czuję to schował głowę w piasek i jeszcze zaczął obrażać, że głupoty sobie wymyślam. Kazałam mu spadać won, bo nie mam zamiaru tracić czasu na kogoś kto jest obłudną osobą. Szkoda mi czasu na takie znajomości.
Pierwszy krok nalezy do faceta i nie dlatego że tradycja tak nakazuje. To facet zdobywa po pierwsze a jesli nie jest zainteresowany to po prostu tego nie robi. Pierwszy krok wykonałam dwa razy i dwa razy nic z tego nie wyszło. Tak jak pisały kilka postów wyżej dziewczyny, jestem tego samego zdania to facet ma zdobywac jeśli tego nie robi to po prostu nie zależy mu. Jesli nie zależy mu a kobieta wykona ten pierwszy krok to facet może udawać a ostatecznie poszuka innej bo przecież od poczatku mu nie zależało. Nie narzucajcie się bo to kobieta ma być tym czym oddycha facet a nie odwrotnie..
Jebnij sie w leb kochana : )
Niczego tak bardzo nie żałuję jak tego ,że wykonałam pierwszy krok .Jeszcze wiele lat po ,wspomnienie tamtych chwil budzi we mnie zażenowanie . Jaka szkoda ,że wtedy nie trafiłam na tego bloga. Znałam faceta od dłuższego czasu / pewnie i tak by nic z tego nie wyszło/ , nakręciłam się artykułem w Cosmopolitan jak to mężczyzni czekają na pierwszy krok ze strony kobiety. Niestety , ten nie czekał a ja na wiele lat zostałam ze swoim wstydem , upokorzeniem , poczuciem odrzucenia. Zauważyłam, że u mnie mechanizm działania jest zawsze podobny, na początku zachowuję się przyzwoicie , normalnie ,jak panienka z dobrego domu. Chłopak , mężczyzna , facet wydaje się być zainteresowany, podobam się mu , wysyła w/g mnie sygnały. Ale nic się nie dzieje , niczego nie proponuje. Pomału tracę cierpliwość, tłumaczę go / zawsze !/ że jest nieśmiały,że nie może , że jemu trudniej, że nie potrafi no i skoro się jemu podobam wykonuję jakiś głupi, narzucający się ruch.Konsekwencje są opłakane , facet ucieka / dosłownie/ , ja czuję się jak stalker i sama zostaję ze swoim wstydem. W moim przypadku kluczowe są słowa :NADINTERPRETACJA / uważam ,że się podobam /, WYRĘCZANIE / jemu trudniej , nie może/, NARZUCANIE SIĘ / bo tracę cierpliwość/ , FRUSTRACJA / bo czekam a on niczego nie proponuje , nie pisze/ oraz wieczna sinusoida i zadręczanie się czy jest zainteresowany czy też nie ? Nie polecam przejmowania inicjatywy ,delikatne sygnały TAK, jezeli mężczyzna będzie zainteresowany to przejmie inicjatywę a sprawy potoczą się błyskawicznie.
Niestety , ten nie czekał a ja na wiele lat zostałam ze swoim wstydem , upokorzeniem , poczuciem odrzucenia.
Wiesz dlaczego mezczyzni maja twarda skore? Myslisz ze sie z nia rodza? NIE! LATA odrzucen robia z nich nieczulych skurwieli, z problemami emocjonalnymi i depresja, bo takie dupy jak ty, robia dokladnie to samo, czego ty akurat nie mozesz udzwignac : )
A teraz postaw sie na miejscu faceta na tinderze. Kobieta 500 matrzy, mezczyzna 5. z Czego 1 odpisze. I przestanie odpisywac bez slowa po 2 dniach bo w jej zasiegu sie lepszy ogar pojawil… Myslisz ze mezczyzni se wybieraja kobiety? W wiekszosc zenia sie z pierwsza lepsza jaka ich zechciala. I nazywaja to mysloscia. Potem tkwia w tym zwiazku bo mezczyzna nie moze sie poddawac, nawet jak kobieta jest toksyczna.
Zatrważające, że są kobiety myślące w ten sposób. Właśnie dlatego mężczyźni odchodzą – bo mają dość niezaangażowanych, manipulanckich księżniczek, które wyznają roszczeniową postawę „zabiegaj o mnie, ja popatrzę”. Pasywność w końcu się mści, bo gdzieś tam wreszcie każdy facet napotyka szczodrą emocjonalnie, wrażliwą na jego potrzeby, nie mniej niż on gotową do zaangażowania partnerkę. I do niej odchodzi, bo relacja z kimś takim ma zupełnie inną jakość, niż z kimś, kto w wyrachowany sposób racjonuje swoje zaangażowanie. Odrębną kwestią jest pospolite próżniactwo społeczne – niektóre panie chętnie zrzucają cały trud nawiązywania relacji na facetów, a ci to w najlepszym razie tolerują, ale na pewno nie biorą za dobrą kartę. Podsumowując, w mojej ocenie tekst to fatalna promocja szkodliwych stereotypów.
Przeczytałam teraz ten tekst i zdziwiłam się mocno, że są jeszcze osoby tak myślące….Autor musi być natolatkiem albo mieć bardzo małą wiedzę i wrażliwość społeczną. Niejeden znam przypadek, że do związku doszło, ponieważ to ona zabiegała. A kobiety wyniosłe i oziębłe pozostają zwyczajnie singielkami – szczęśliwymi lub nieszczęśliwymi. Fakt, tekst jest promocją fałszywych stereotypów, I gdyby to średniowieczne myślenie wciąż funkcjonowało, to samotnych mężczyzn byłoby o połowę więcej.
Z moich doświadczeń nie wynika by był jakiś i do tego skuteczny model uwodzenia prowadzony ze strony kobiety.
Te z mniejszymi szansami zwykle starają się i robią więcej by on zagadał, zaproponował kolejne spotkanie, reagują żywo, te co są singielkami z „wyboru” (czy uznały bycie niedostępną za coś super) są już mało wylewne i trzymają w niepewności. Te drugie mają po prostu za dużo ofert i i nie chcą by byle kto ją przejrzał i zdobył – grają o wysoką stawkę, olewają kogo się da jak typowy luzak,
Każdemu podoba się inny styl i fakt, taka co niemal narzuca się nie wydaje dobrą kandydatką ale tylko dlatego bo robią to osoby mało atrakcyjne – tu jest ten sekret niż w jej nadaktywności.
Z dwojga skrajności stawiam na umiarkowane dawanie jasnych i pozytywnych sygnałów – jesteś fajny, uwodź mnie – lodowe księżniczki niech panie udają gdy napotkają cwaniaka i casanove by mu utrzeć nosa….
Jestem w szczęśliwym związku już trzeci rok, sam nie wiem kiedy to zleciało. W każdym razie to moja ukochana mnie zagadała a tydzień później zaproponowała piwko nad Wisłą i taa damm 😉 fajnie wyszło. Ja bym jej nie zaproponował spotkania, bo wtedy nie wiedziałem czy jej się podobam, choć ponoć wysyłała czytelne znaki ehh. W każdym razie teraz ją uwodzę i staram się raz w tyg. zabierać ją na randkę 😉
Dodam tylko, że moja pierwsza dziewczyna też mnie zaprosiła na romantyczny spacer i zostaliśmy parą. Mi osobiście nigdy nie wychodziło zagadywanie dziewczyn a co dopiero zaprosić na randkę…