Jak skutecznie ratować swoje życie seksualne?
Pierwsza faza związku to najczęściej silna erotyczna fascynacja. Z łóżka najchętniej nie wychodziłoby się wcale, jest chęć na eksperymenty i wzajemne poznawanie swoich ciał. Z czasem euforia gaśnie, seks wciąż jest fajny, ale już bardziej przewidywalny, aż w końcu staje się rutyną i w sumie to można mówić o wielkim szczęściu, jeśli do zbliżenia w ogóle dochodzi.
Pewnie, że po iluś wspólnie spędzonych latach klimat musi się leciutko ochłodzić, inaczej człowiek by zwariował od nadmiaru wrażeń, tyle że zamiast przyjemnej stabilizacji często pojawia się zimna obojętność. Łóżko staje się meblem wyłącznie do spania. A kiedy próbuje się wskrzesić dawny ogień, jakoś to wszystko koślawo wychodzi. Nowości? Urozmaicenia? Na papierze wydaje się to takie proste i oczywiste, w rzeczywistości wcale nie tak łatwo o szczęśliwy finał.
Co chce się uratować?
Szara codzienność bardzo skutecznie gasi pożądanie. Kiedyś każdą wolną chwilę przeznaczało się na gorące zabawy, dzisiaj w cenie jest raczej drzemka albo po prostu chwila świętego spokoju. Seks jest trochę na odczepnego, nieco mechaniczny, z imitacją gry wstępnej i nadzieją, że druga strona szybko dojdzie, by nie trzeba było się męczyć. Nie to, że łóżkowe igraszki przestały być interesujące. To życiowy partner wydaje się problemem – nie podnieca, stał się zbyt swojski, a przez to jakiś odległy, i tak jak kiedyś mógł nosić na rękach, tak teraz pięć minut na misjonarza to szczyt jego możliwości. W kobiecie też coraz mniej zalotności, a więcej zrzędliwości. Lecz jeśli sprawy nie zaszły aż tak daleko, że chce się już tylko szukać winnego rozpadu, zaczyna się kombinowanie, jak wrócić do starych, dobrych czasów. Jak znowu cieszyć się seksem?
Najczęstsza porada? Wprowadź do sypialni coś nowego. Pomyśl o urozmaiceniu waszego życia seksualnego. Nowa pozycja, erotyczny gadżet, przeźroczysta bielizna, świńskie pogaduszki, nagie fotki, odgrywanie scenek… Każdy pomysł wydaje się dobry, jeśli tylko przełamie rutynę, pokaże kochanków z zupełnie innej strony – to ważne, bo kiedy ludzie się sobie opatrzyli, to mniej rzeczy wywołuje ekscytację, nie wystarczy już tylko sama obecność, a nowości w łóżku zaskakują, intrygują, kuszą tajemnicą, mamy więc niezbędne składniki pożądania.
I to oczywiście jak najbardziej trafna rada, te urozmaicenia i nowości, jeśli się pamięta o celu swoich starań – chodzi przecież nie tylko o samą seksualną satysfakcję, ale też o odbudowanie bliskości i intymności, a to nierzadko gdzieś podczas przygotowań do ‘wielkiego zbliżenia’ umyka. Jest obsesyjne skupianie się na zabawkach, kopiowaniu filmowych scenariuszy, afrodyzjakach, przymierzaniu koronkowych halek, byle tylko zrobić coś super-niezwykłego, a nie po prostu starać się odzyskać dawną magię. Bo jak się okazuje, jej powrót niekoniecznie wymaga skomplikowanych wygibasów i ciuszków za połowę wypłaty.
Kiedy ludzie będący w związku oddalają się od siebie, to zwykle pojawia się przekonanie o własnej nieatrakcyjności. Zdrady często biorą się z tego, że ktoś docenił, popatrzył z błyskiem w oku, aż go skręcało z podniecenia. W związku, w którym seks szwankuje, nie ma tej iskry, są kompleksy. Kobiety wstydzą się niechcianego tłuszczyku i tego, że grawitacja robi swoje, a i faceci widzą, że daleko im do naoliwionych gladiatorów z reklamy bielizny. Dlatego często, zamiast magicznych sztuczek z jadalnymi majtkami, dużo skuteczniejsze okazują się proste, pełne szczerego uczucia słowa, zapewnienia, że wciąż jest się tą najwspanialszą, najseksowniejszą, najpiękniejszą istotą na świecie – po takich słowach scenariusz na pikantną zabawę sam przychodzi do głowy, zupełnie spontanicznie.
Dla ciebie, ale i dla mnie
Wystarczy poprzeglądać fora dotyczące seksu w związkach, by się przekonać, że podtrzymanie ognia w sypialni jest dla wielu par potężnym wyzwaniem. Nawet nie dlatego, że się nie chce, bo czasami problemem jest raczej nadgorliwość, jak gdyby zbyt mocno do serca wzięło się sobie przykazanie o konieczności pracy nad związkiem. Osoba inicjująca łóżkową rewolucję myśli niemal wyłącznie o tym, jak skutecznie podniecić partnera, przez co to dalej wygląda jak odbębnianie obowiązku małżeńskiego, tyle że w innej scenerii.
Nic dziwnego, że tak często próby ponownego zbliżenia się do siebie nie wypalają. Ktoś się stara, ale nie do końca ma do tego serce, więc siłą rzeczy jest w tym mało przekonujący. Nie cieszy się swoim pomysłem, jedynie wyczekuje reakcji partnera. Zastanawia się, czy dobrze wygląda, czy poprawnie to robi i czy przypadkiem nie jest to coś żenującego. I tak mocno się stara, że przestaje być sobą, a przecież w całej tej zabawie chodzi właśnie o pokazanie siebie i tego, co jeszcze ma się w zanadrzu. Miało być seksownie, tajemniczo i uwodzicielsko, a wyszło jakoś niezdarnie.
Do seksualnych nowinek często mamy podejście ‘nie bo nie’ i dobrze jest się wtedy zastanowić, skąd ten opór i że może warto jednak spróbować się przełamać. Jeśli jednak pewne rzeczy kompletnie mnie nie rajcują, jaki sens je proponować drugiej osobie, i to jeszcze dając do zrozumienia, że mi strasznie się podobają – będę się zmuszać przez kolejne lata, jeśli partner uzna, że to świetne rozwiązanie? No chyba nie na tym polega ratowanie swojego związku.
Co nas kręci?
Zresztą błędem jest w ogóle zakładanie, że partner na pewno się ucieszy z każdej sprośnej propozycji. Popularne porady seksualne nie są z gruntu złe, trzeba tylko wiedzieć, jak je zaadaptować na własne potrzeby i nie przyjmować w ciemno, że skoro u jednych to działa, to u nas na pewno też. Bo jedni lubią czarne, lateksowe stringi, żeby było wyuzdanie, a innych kręci biała, jedwabna haleczka, żeby było bardzo niewinnie. Nie każdy lubi zabawy z pejczykiem i nie każdego podnieca dreszcz emocji związany z uprawianiem seksu w miejscach publicznych. Setka zapachowych świeczek fajnie wygląda na romantycznej komedii, w pokoiku 3 na 3 metry raczej budzi przerażenie, że firanki się zajmą i kto to potem będzie gasił.
Co gorsza, nawet gdy rodzaj zaproponowanej zabawy wcale nie przypadł drugiej stronie do gustu, nie powie ona złego słowa, że seks owszem, chętnie, ale inaczej. No jak to, teraz? Kiedy pojednanie jest jeszcze takie kruche? Żeby zupełnie do siebie zrazić? Za nic w życiu, będzie się udawać, że fantastycznie, on/ona tak się stara, nie wolno tego popsuć. Przyjmuje się te starania z dużą wdzięcznością, bo oddalenie mocno doskwierało. Więc niby bliskość wraca, lecz w średnio atrakcyjnej formie i kto wie, może ta stara rutyna nie była aż tak zła.
Jeszcze gorzej, gdy w próbach odzyskania dawnej namiętności dopatruje się drugiego dnia, i to oczywiście tego najbardziej czarnego. Po co kupiła ten wibrator? Mój jej nie wystarcza, jest za mały, nie dość twardy? Dlaczego podarował mi to egzotyczne przebranko? Znaczy chce myśleć, że kocha się z inną, taka niby nie-zdrada, ale widać, że to nie ja go podniecam, pewnie będzie sobie wyobrażał jakąś piękność o nieskazitelnej skórze. Nie rozumie się swoich wzajemnych fantazji, zwłaszcza gdy spadają one nagle, jak bomba. Z licznych porad seksualnych można bowiem odnieść wrażenie, że im bardziej hardkorowo, tym lepiej, podczas gdy większość ludzi na takie niespodzianki reaguje dość nerwowo. Znacznie lepsze od wielkich rewolucji są małe, lecz zauważalne zmiany, no choćby seks w ciągu dnia, a nie jak zawsze po 22-giej, tak na początek. Coś radykalnego może przerazić, zmrozić, wydać się zbyt dziwaczne, niesmaczne nawet. A mogłoby być zupełnie inaczej, gdyby przed podjęciem tych kroków po prostu się ze sobą pogadało.
Powiedz, jak mnie pragniesz
To najbardziej oklepana rada, tak oczywista, że aż głupio o niej wspominać, i pewnie dlatego wiecznie się ją ignoruje. Niemal każdy łóżkowy kłopot bierze się z niedomówień i braku szczerości, późniejsze ochłodzenie wzajemnych stosunków też skuteczniej dałoby się naprawić, gdyby wyznało się otwarcie co i jak. Tylko… jak o tym seksie mówić? Pod tym względem nasz język jest bardzo ubogi i mimo tego, że para zna się jak łyse konie, nagle ciężko jest powiedzieć na głos, o czym tak naprawdę się marzy. Mówić jak w książkach? A może dosadnie? No bo przecież nie zwrotami medycznymi, to już zupełnie dobije ledwo tlące się pożądanie.
I co mówić? Bo w wielu przypadkach, gdy już do rozmowy dochodzi, to robi się z tego festiwal pretensji i wymówek, stawia się roszczenia, nie ma normalnego dialogu. Jak zacząć temat, jak powiedzieć, że seksu jest za mało i jest on nudny, że w obecnej formie zwyczajnie nie wystarcza? Może ona odbierze to jako odrzucenie, że jest brzydka czy coś w tym stylu, może to ugodzi w jego męskość i jeszcze bardziej się zamknie w sobie? Jak wytłumaczyć, skąd nagle ta potrzeba zmiany?
Zbyt często się też zapomina, że w związku seks to coś więcej niż samo pójście do łóżka. O temperaturze we wspólnej sypialni decyduje wszystko, co miało miejsce przed wejściem do niej, trudno zatem oczekiwać wielkiej namiętności, jeśli szczytem czułości jest powiedzenie ‘smacznego’ przed obiadem. Ratowanie seksualnego pożycia zaczyna się w dzień, kolejna stara prawda, bardzo ważna, i to wcale nie tylko w odniesieniu do kobiet. Utarło się, że to kobieta wymaga wielogodzinnego wstępu, zabiegów i starania, co oczywiście jest prawdą, ale i mężczyzna potrzebuje do szczęścia czegoś więcej niż zadarcie nocnej koszuli, bo może i łatwiej jest mu oddzielić przyziemne, rodzinne sprawy od seksu, ale to nie znaczy, że nie chce poczuć się w ciągu dnia kochany, potrzebny i doceniany. Nic dziwnego, że gdy para nie okazuje sobie troski i czułości, tłumacząc to codziennym zabieganiem, to wieczorem ona ma migrenę, a on jest śmiertelnie zmęczony. A tego nie uleczy żadna, nawet najbardziej wymyślna łóżkowa pozycja.
2 komentarze
„I co mówić? Bo w wielu przypadkach, gdy już do rozmowy dochodzi, to robi się z tego festiwal pretensji i wymówek, stawia się roszczenia, nie ma normalnego dialogu. Jak zacząć temat, jak powiedzieć, że seksu jest za mało i jest on nudny, że w obecnej formie zwyczajnie nie wystarcza?” – pewnie i w tej delikatnej sferze warto jest zastosować metodę kanapki, tzn. pochwała – krytyka – pochwała.
Powiem wam, że mi libido wzrosło po herbaya maca. Wprowadziłam afrodyzjak, kupiłam piękną i elegancką bieliznę, zainwestowałam w spa i czuję się cudownie. Wydaje mi się, że odkryłam samą siebie na nowo.