Sposób na samotność – zacznij od tego!
Samotność może nas doświadczyć na różnych etapach życia i na wiele sposobów. Można czuć się osamotnioną w tłumie, siedząc tuż obok bliskiej osoby, na przymusowej emigracji, czy z powodu nieobecnych „przyjaciół”, którzy nie mają czasu na spotkania….Samotność dopada nas w trakcie rozpadu związku, zmiany miejsca zamieszkania, a także w małżeństwie.
Niczym zaskakującym nie jest samotność młodej mamy trzymającej w ramionach noworodka oraz zabieganej kobiety „robiącej karierę”, która ma poczucie, że nie ma absolutnie nikogo, komu może szczerze zwierzyć się z problemów, chwytając za telefon w środku nocy.
Od samotności nie chroni nas internet, długa lista znajomych, która istnieje, ale tylko w suchych liczbach bez twarzy. Uspokaja nas myśl, że otaczają nas życzliwi ludzie, jednak to tylko iluzja. Wystarczy zniknąć na kilka tygodni z popularnych portali społecznościowych, by przekonać się o tym, że nasza nieobecność nie zostanie nawet zauważona…
Samotność to w końcu stan umysłu, sprawiający, że czujemy się inne, mamy wrażenie, że nie pasujemy do zastanej rzeczywistości, że świat się pomylił…Jaki jest sposób na samotność?
Trwała samotność
Dla większości z nas poczucie osamotnienia ma bardziej lub mniej wyraźny początek i określony koniec. Zdarzają się jednak osoby, u których samotność nie jest przelotnym uczuciem. One czują się odosobnione, zmarginalizowane, wykluczone przez cały czas, nie są w stanie lub nie mogą zbudować atmosfery intymności i bliskości. Samotność sprawia wtedy niepokój, zajmuje myśli, a czasami paraliżuje i utrudnia nawiązywanie nowych kontaktów i rozwiązanie problemów. Problem nakręca się samoistnie.
Długotrwała samotność ma skutki fizyczne – może prowadzić do zaburzeń snu, problemów z zasypianiem, napadów lęku, nerwic, depresji. Człowiek jest bowiem istotą społeczną i jak tlenu potrzebuje satysfakcjonujących kontaktów z innymi osobami. Gdy ich nie ma, początkowo stara się odnaleźć spokój w zastępczych czynnościach – pracy, sporcie, przyjemności dbania o siebie – z czasem jednak niezaspokojona potrzeba kontaktów społecznych powraca z podwójną siłą i już nie daje się zagłuszyć.
Powszechny problem
Stałe poczucie samotności to problem, który ma dotyczyć około 10% społeczeństwa. Myślę jednak, że te dane są niedoszacowane…
Wiele osób zwyczajnie wstydzi się przyznać, że ich problemem jest samotność. Żyjemy bowiem w czasach, kiedy docenia się niezależność, samowystarczalność, dlatego często wymaga się od nas, by „sobie radzić w każdej, nawet bardzo trudnej sytuacji”. Osoby mówiące wprost o tym, że potrzebują innych, „że same, by zginęły” budzą zdumienie i nieufność. Kończą z łatką „niezaradnych”, a tego nikt przecież nie chce. Nie o to nam chodzi…
34 komentarze
Naprawdę współczuję samotnym ludziom. Dotychczas bywałam samotna tylko na własne życzenie – kiedy wydawało mi się, że nikt mnie nie rozumie. Nie robię jednak kariery, po prostu mam pracę, więc nie muszę się dla niej spalać więcej, niż 8 do 10 godzin dziennie, 5 razy w tygodniu. Wybrałam takie życie, może na skraju ubóstwa (według wszelkich statystyk), ale warto. Postawiłam na ludzi. Na to, żeby być wtedy, gdy mnie potrzebują. I naprawdę to nie jest tak, że ludzie nie mają dla nas czasu wtedy, kiedy my mamy problemy. Świetny artykuł, osoby, które czują się samotne, powinny wziąć go sobie do serca.
Ja też czuję się niedopasowana do rzeczywistości, właśnie przez to, że niepotrzebne mi jest wielkie auto, wczasy za granicą, nowe mieszkanie, fajny ciuch – potrzebni mi są ludzie, okazuję im to. Ale też pokazuję im, że ja mogę być dla nich użyteczna. Mówcie, co chcecie – jednym z najwspanialszych uczuć jest to, kiedy pisze do mnie ktoś i zaczyna od słów: „Wiesz, mam problem, a byłaś pierwszą osobą, o której pomyślałam”. I od razu mówię – moje rady są do dupy, w niczym nie pomagają, ale siedzę czasem w środku nocy i rozmawiam z kimś, kto akurat płacze, a potem słyszę „Dzięki” – a ja naprawdę nic nie zrobiłam. To tylko ludzie tak rozpaczliwie czasem potrzebują. Wystarczy się nie zamykać.
SAMOTNOŚĆ TO DROGA DO PIEKŁA TO bÓL TO CIERPIENIE TO POJEBANE MYŚLI W STYLU CO ZE MNĄ JEST NIE TAK TO TRUDNA DROGA KONSEKWENCJI NASZYCH CZYNÓW DZIAŁAŃ I POGLĄDÓW TO ŻYCIE MNIĘDZY NIEBIEM A PIEKŁEM CIENKA LINA DO SAMOSTRACENIA KAŻDY JEST KOWALEM SWOJEGO LOSU TO PRAWDA LECZ TA PRAWDA JEST BOLESNA I TRUDNA BY WYKUĆ SWUJ LOS PODDAJEMY SIĘ IDZIEMY NA SKRUTY IDZIEMY NA ŁATWIZNE KOMPROMIS SAMOTNOŚĆ TO KONSEKWENCJE NASZYCH DECYZJI CZASAMI DOBRYCH CZASAMI ZŁYCH JEDYNY LEK TO TRWAĆ W TYM STAWAĆ SIĘ NIEUFNYM I EGOISTYCZNYM TAKIE CZASY NIKT ZA CIEBIE NIE UMRZE WIĘC POMIMI WSZELKICH STARAŃ I TAK BĘDZIESZ SAM WALCZ O SWOJE NAWET P[RZECIWKO CAŁEMU ŚWIATU BĄĆ SAMOWYSTARVZALNY SAMOTNOŚĆ UCZY PRZETRWANIA W DZISIEJSZYCH CZASACH NIEUFAĆ BYĆ SAMEMU ŻYĆ SAMEMU IŚĆ DO CELU SAMEMU BEZ PROBLEMOWO
A ja bym tylko chciała aby mnie ktoś tak mocno przytulił aby mógł posklejać mnie każdy mój element w sensowna całość …
Właśnie przeżywam ten samotny etap. Najbliższa osoba jest daleko stąd. Zbliżają się święta, a ja nie czuję nic. Będę sama przy wigilijnym stole z rodziną męża, którego nie będzie przy tym stole. Odwiedzam najbliższych, lecz każdorazowo dają mi do zrozumienia, że przyszłam nie w porę. Raz od progu usłyszałam- czego chciałaś? Jestem bezinteresowna dla ścisłości. W moim sercu pustoszeje. Cały dzień zapełnia mi mój półtoraroczny maluszek, gdyby nie on…nie miałabym potrzeby zaczynać dnia. Pozdrawiam wszystkie samotne żony.
Sama prawda
Prawda
Trudno znaleźć lekarstwo na samotność ale wydaje mi się, że chociaż to bywa bardzo trudne to trzeba polubić siebie i wtedy inaczej patrzy i czuje się inne rzeczy , sytuacje, innych ludzi.Ja próbuje ale…opornie idzie.
zupełnie się z Tobą zgadzam
Czasmi mur jaki mamy dookoła siebie tworzy złudzenie samotnosci. A wystarczy że zaczniemy wyjmować cegły jedną po drugiej. I otworzyć się na świat. Nie wszyscy ranią i nie wszyscy sprawiają że możemy się czuć samotni.
Fajny artykuł…daje do myślenia
szacun jak zwykle…
kochane 30-to i 40-latki….jestem na pograniczu tego wieku. Widze roznice w Waszych wpisach….przestancie marudzic Jedna i Druga Emotikon kiss i stawiac Granice. Samotną jestes z wyboru. ŻYJ po prostu. To proste. Nie przejmuj się tym co mówi ktoś inny:-* dobrej nocy Kochane:-*
Jest sporo prawdy w tym artykule:-) Samotność można oswoić. Problemem jest balans pomiędzy niezależnością, a egoizmem. A plusem jest fakt, że żyjemy w czasach, w których ludzie zaczynają rozumieć, że samotność jest też czasami wyborem…
Samotność to taka straszna trwoga,ogarnia mnie,przenika mnie…
Sama prawda, skłania do zastanowienia się nad sobą i własnym życiem …. Człowiek boi się samotności i często sam się izoluje, ale dzięki takim artykułom można się ocknąć.
dzięki 🙂
Hej wszystkim. Byłem od wielu lat samotny byłem krótko z dwoma dziewczynami ale tak wyszło ze dalej byłem samotny. Ostatnio kilka miesięcy temu poznałem fajna dziewczynę przez jeden z portali internetowych i zaczęliśmy spotykać się, ale zauważywszy ze lepiej się dogadujemy jako dobrzy znajomi , przyjaciele ,niż jako przyszła para. Ale w tym sęk że ja wciąż potrzebowałem miłości. Zamówiłem w końcu rytuał powodzenia u płci przeciwnej u rytualisty perun72@interia.pl – i już po 2 miesiącach byłem w związku. Jak dotychczas jest świetnie. W końcu czuję że żyje.
Witam. No cóż mam 23 lata i jeszcze nigdy nikogo nie miałem. Owszem jest ze mną wielu znajomych, czyli kumpli a nawet przyjaciół. Niestety ile razy można mieć uciechę ze wspólnego upijania się? Wielokrotnie próbowałem i próbuję, ale na tle swojego niezbyt długiego życia zdążyłem już dostać 6 tak zwanych koszy. Zawsze słyszę, że jestem super kumpel i tyle one udają, że nic nie słyszały i myślą, że dalej będę chciał z nimi dalej zachować relację. No tak one przecież nic nie odczuły a moje zaangażowanie oraz uczucia zostały nieodwzajemnione albo odrzucone. Znasz kogoś od kilku tygodni wszystko super wspaniale, a w momencie gdy chce tylko zaprosić na kawę czy też lody nawet kino no to cóż zawsze są jakieś pseudo wymówki. A niby przed tym pytają się czy jestem sam dodają, że jestem przystojny to nie możliwe przecież jesteś taki wysoki wygadany zabawny itd. Szczerze gówno prawda bo co to za fajność skoro nikt Cię nie chce. A ja po prostu czuję się maksymalnie samotny. Po tym jak dostaję tak zwanego kosza to wyjaśniam owej kobiecie, że jest mi smutno, gdyż myślałem, że może w końcu spędzę jakoś chwilę dnia w inny sposób niż zwykle. Myślałem, że może wyjdę z kimś do kina wręczę jej kwiatka, lecz no cóż żelazko właśnie stoi na kuchence i jest zbyt mocno zajęta. Po tych wielu zawodach uczuciowych jestem skrajnie przygnębiony od jakichś dobrych 2 miesięcy. Psuje to mój cały dzień i nie pozwala się skupić na podejmowanych działaniach.
Piotrek, nie myślałeś o tym, by porozmawiać o swoim problemie z kimś zaufanym?
Jestem samotna od 19 lat. Lubię Siebie, jestem otwartą osobą. Spotykam się z ludźmi. Jednak dla mężczyzn zupełnie niewidzialna. Dlaczego? Po prostu tak jest. Samotność boli najbardziej wtedy jak robisz wszystko by z niej wyjść a mimo to nic nie działa i to jest bardzo przygnebiajace.
Doroto, a może zrób coś, żeby spojrzeć na siebie inaczej. Pokochać siebie? Naprawdę poczuć się dobrze we własnej skórze?
Nie mogę się zgodzić z niektórymi komentarzami… nie wystarczy zaakceptować siebie… ja całe życie jestem wyobcowana…samotna wśród ludzi. Nie jest to na własne życzenie. Nikt nie dzwoni, nie pisze. Zazwyczaj to ja piszę i zagaduje. Ale zawsze to ja robie pierwszy krok i na tym się kończy. Na imprezach u mnie zawsze jest dużo ludzi ale mnie nie zapraszają… Czuję się samotna w tłumie ludzi i to nie w przenośni. Byłam nawet wczoraj na corocznym spotkaniu z okazji dnia kobiet z dziewczynami które znam. Siedzialam na koncu stołu wyobcowana osamotniona. Nikt nie zwracał na mnie uwagi a gdy zagadywalam, zagadana osoba odpowiadała i zaczynała rozmawiac z kims innym. Gdy szliśmy do lokalu obok. Szłam sama… nie piszcie ze to na własne życzenie bo czasem to walka z wiatrakami nie życzę tego uczucia nikomu, tej samotności w tłumie ludzi…
Smutne. Czasem wydaje się człowiekowi że jest się jedyną samotną osobą na świecie. Że ma się dom ale nikt w nim na Ciebie nie czeka albo że wraca się do niego tak po prostu – do domu a nie do kogoś bo ten ktoś ma ważniejsze sprawy niż ja. Chodzi się ulicami zmuszając się do odnajdywania sensu życia – przekonując samego siebie do tego – wmawiając sobie i oszukując siebie że nie jest tak źle, że inni mają gorzej choć przecież mamy prawo chcieć być szczęśliwi – tak -> właśnie ja. A najgorsze że czas ucieka tak szybko, że w każdej chwili tracimy niepowtarzalne chwile w których moglibyśmy być szczęśliwi. Jestem z kobietą którą kocham na swój sposób – chyba – albo może jestem jeszcze z nią bo w jakiś sposób jestem od niej uzależniony. Boję się odejść. Bo nie wiem czy nie będzie gorzej albo czy nie zostanę sam, choć w gruncie rzeczy od dawna już jestem . A obok są ludzie którzy może też szukają a nie wiedzą o mnie. Którzy to. A ja o nich …
Dorota, nie wiem czy Cie to pocieszy, ale ja czuje dokladnie to samo. ja wykazuje inicjatywe – dzwonie, inicjuje spotkanie.. w druga strone jakos to nie dziala. czasem probuje zrozumiec dlaczego, skoro ludzie przychodza do mnie jak ich zaprosze, dlaczego ne zapraszaja mnie? dlaczego jestem niewidoczna? niepotrzebna? pozdrawiam cie serdeczne. dokladnie wiem co czujesz. Monika
dziewczyny, mam tak samo.. jakos tak odkad pamietam to czuje sie samotna.. wiem jak to jest, tak jak piszecie. do tego dochodzi jeszcze fakt, ze mieszkam za granica i nie mam grona przyjaciol, z ktorymi moglabym sie regularnie spotykac. kontakty w polsce tez sie rozjechaly. tak naprawde to nie byly szczere, jesli tak sie stalo. mam chlopaka, ale
on ma swoje grono znajomych, kumpla, z ktorym wychodzi nieraz sam. ja nie mam nikogo takiego. straszne to jest uczucie wiedzac, ze nie ma nanwet jednej osobyc z ktora mozna cos porobic..
pozdrawiam Was. moze wymienimy sie kontaktami i wspolnie bedziemy sie wspierac w samotnosci? brakuje mi tego.
dziewczyny, mam tak samo.. jakos tak odkad pamietam to czuje sie samotna.. wiem jak to jest, tak jak piszecie. do tego dochodzi jeszcze fakt, ze mieszkam za granica i nie mam grona przyjaciol, z ktorymi moglabym sie regularnie spotykac. kontakty w polsce tez sie rozjechaly. tak naprawde to nie byly szczere, jesli tak sie stalo. mam chlopaka, ale on ma swoje grono znajomych, kumpla, z ktorym wychodzi nieraz sam. ja nie mam nikogo takiego. straszne to jest uczucie wiedzac, ze nie ma nanwet jednej osobyc z ktora mozna cos porobic.. pozdrawiam Was. moze wymienimy sie kontaktami i wspolnie bedziemy sie wspierac w samotnosci? brakuje mi tego.
Mam tak samo… Wprowadziłam się 30km od swojej rodzinnej miejscowości. Na początku codziennie dojeżdżałam tam do pracy i wiele razy mówiłam swoim „przyjaciółkiom”, że przecież codziennie tam jestem więc można się spotkać choćby po pracy. Prawda jest taka, że nawet przed przeprowadzką nasze kontakty były inicjowane przeze mnie. Jak ja nie zadzwonię, czy nie napiszę SMS czy na messengerze to się żadna nie odezwie. Pewnego dnia po kolejnych kontaktach z mojej strony postanowiłam sobie, że nie odezwę się póki one się nie odezwą. Mija już ok. 3,5 roku jak nie mamy kontaktu… Niektóre to nawet już na urodziny czy święta SMS nie przyślą, więc po braku odpowiedzi na kolejne święta już się nie wygłupiałam. W międzyczasie zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko, skończyło się na like na FB, jakbym się nie pochwaliła ani by nie wiedziały. Żałosne. Moją samotność potęguje fakt, że obecnie pracuję zdalnie w domu. Na mężu mówiąc krótko liczyć nie mogę. Mam tylko dziecko. Nie mam nawet z kim zamienić kilku słów w ciągu dnia.
Właśnie dzisiaj czuje się taka samotna. Samotność towarzyszy mi od jakiegoś czasu w zasadzie od kiedy straciłam tatę- mojego przyjaciela/ pocieszyciela/ kompana do rozmów, moją bratnia duszę. Nie jestem sama, mam męża i małe córeczki. Na męża liczyć nie mogę a córki są zbyt małe aby zaspokoić moje uczucie samotności. Pociesza mnie jednak myśl, że kiedyś dorosną i będziemy sie wspierać nawzajem. Brakuje mi tego aby ktoś mnie czasami mocno przytulił, pogłaskał po głowie, wysłuchał. Potrafie sie przyznać do tego tylko anonimowo. Przecież nie mogę powiedzieć tego na głos bo jestem dorosła/jestem matką/ zajmuje stanowisko kierownicze. Wszyscy są przyzwyczajeni, że to ja „przytule” wszystkich. O moich potrzebach opowiedziałam mężowi ale stał tylko i patrzył ma mnie jak na nienormalna. Czy mnie przytulił, nie stety nie. Czasami sama zarzucam sobie jego ręce na siebie żeby mieć tą namiastkę przytulenia ale to nie to samo. Nie ufam ludziom, być może nauczyła mnie tego praca w korporacji, większości ludziom zależy tylko na taniej sensacji, zaspokojeniu swojej ciekawości, dowartosciowaniu się że jednak ktoś ma gorzej. Nie mam rodziny, rodzina męża jest bardzo za nim więc nie mam w nich wsparcia. Staram sie nie myśleć o samotności zbyt często i żyć nadzieją że może kiedyś uda mi sie stworzyć taką relacje przyjacielska z moimi dziewczynami.
Ja też się nie zgodzę z komentarzami, zaakceptuj siebie/pokochaj, a dostrzegą Cię, guzik prawda.
Ja co prawda nauczyłam się już samotności i lubię ją. Owszem czasem zdarzają się gorsze chwile(chciałoby się wypowiedzieć, to co siedzi w środku/wtulić w czyjeś ramiona), ale polubiłam samotność,bo zrozumiałam, że gorsza jest rozmowa z osobą, która kompletnie nie odbiera na tych samych falach co Ty i nijak nie zrozumie Cię. I siebie też uważam za super osobę, jak i kobietę,ale to nie zmienia faktu, że zaraz wokół pojawiają się wartościowi ludzie, mający podobne poglądy i spojrzenie na świat.
Myślę, że to w dużej mierze zależy od tego, w jakim miejscu się znajdziemy i od dobrego momentu(szczęścia) i wtedy nawiązują się samoistnie relacje.
Też miałam czas, że potrzebowałam poznać innych ludzi, bo tak fajnie by było, zapisałam się na kurs. No i co z tego?
Owszem poznałam ludzi, ale zupełnie odmiennych ode mnie mentalnie i w dłuższej relacji wychodził takie nieporozumienia. Ja mówiłam A, druga strona B, no to jakby nie patrząc ciężko z zrozumienie i nie mam na myśli, że moja racja jest najmojsza:) tylko zwykłe różnice w postrzeganiu, ot,co.
Zupelnie sie zgadzam, pokochanie siebie nic nie daje. Czasem czlowiek jest skazany na samotnosc, nie umie sie z nimi porozumiec, ckoc pragnie kontaktow z nimi.
Myślę, że to wszystko zależy od człowieka – jedni są z wyboru, drudzy są odpuścili po jakiś przeżyciach, a trzeci odpuścili. W głębi duszy każdy potrzebuje drugą osobę – można zagłuszyć puki jest się młodym pragnienie poznania drugiej osoby, która mówi tym samym językiem, ale w pewnym wieku, jak pojawią się choroby (w pewnym momencie się pojawią) człowiek docenia, że ma się tą druga osobę, która wspiera Ciebie w trudnych chwilach, a nasi najbliżsi wiecznie żyć nie będą.
Niestety 5 lat starałem się poznać kogoś – większości przypadków zostałem po prostu olany – im więcej starałem się, tym bardziej byłem olewany.
Po tych wielu przejściach dochodzę do wniosku, że czas odpuścić na chwilę – ile można. Niestety w głębi duszy, wiem, że nigdy nie przyzwyczaję się do samotności. Chciałbym wyjść z siebie i wykrzyczeć całe swoje cierpienie, a nie mogę.
Co ciekawe z wieloma rzeczami w życiu mogę sobie poradzić, ale z samotnością nie mogę – ona śmieje mi się w twarz i drwi ze mnie.
dziewczyny, mam tak samo.. jakos tak odkad pamietam to czuje sie samotna.. wiem jak to jest, tak jak piszecie. do tego dochodzi jeszcze fakt, ze mieszkam za granica i nie mam grona przyjaciol, z ktorymi moglabym sie regularnie spotykac. kontakty w polsce tez sie rozjechaly. tak naprawde to nie byly szczere, jesli tak sie stalo. mam chlopaka, ale on ma swoje grono znajomych, kumpla, z ktorym wychodzi nieraz sam. ja nie mam nikogo takiego. straszne to jest uczucie wiedzac, ze nie ma nanwet jednej osobyc z ktora mozna cos porobic.. pozdrawiam Was. moze wymienimy sie kontaktami i wspolnie bedziemy sie wspierac w samotnosci? brakuje mi tego.
Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/sposob-na-samotnosc/2/
Czytam Twój komentarz i słyszę własne myśli. Mam męża i dwujke wspaniałych dzieci. Mimo tego czasem czuje się potwornie samotna. Mam wrażenie że jedyne co mam to dzieci, że tylko dla nich jestem kimś ważnym. Nie mam przyjaciół, wszystkie przyjaźnie rozpadły się prędzej czy później. Wiem że to poniekąd moja wina, mam problem z utrzymywaniem bliskim relacji. Nie umiem zadzwonić do kogos żeby poprostu pogadac. Zawsze wydaje mi się że tylko w ten sposób komuś przeszkadzam, że nikt nie ma ochoty słuchać tego co mam do powiedzenia. Każdy ma swoje życie, a ja nie jestem na tyle interesująca żeby ktoś chciałby się że mną przyjaźnić. Mimo iż wiem jakie mam problemy, nie potrafię ich pokonać. Mój mąż pracuje czasem 7 dni w tygodniu od rana do wieczora. Od kad mamy dzieci prawie wogole nie rozmawiamy że sobą. On żyje własnym życiem a ja? Wstaje rano z myślą że gdyby nie dzieci to wogole nie miałabym po co wystawać.
A jeśli wrażenie samotności trwa przez wiekszośc życia. Człowiek jest istotą społeczną. Pragniemy przynależeć. Są ludzie bardzo popularni towarzysko, są niechciani. Może to kwestia energii wysyłąnej, odbieranej. Na pewno głupkowate porady typu ” Uśmiechnij się do lustra…” są bez sensu. Czytałąm niedawno książę , nie pamiętam dokładnie ” Dla tych co myslą za dużo” Tam odnalazłam się w jakimś stopniu. Tylko że to nie pociesza, uświadamia pewną beznadziejność położenia. Ale kontakty z ludżmi, którzy mają podobny problem uspokajają. Jeśli jest ich więcej, to już czuję się ” normalniejsza”, a to już coś. Zaakceptować samotność. Trzeba się starać. Ale nie wychodzi. Nadzieja na? Ale nie powyżej pewnego wieku. Medytacja? To modne. Ale lepszy byłby portal towarzyski , taki dla znalezienia ludzi, których łączy pewne podobieństwo?.