Nie ten szczęśliwy, który ma wszystko, ale ten, który docenia, co ma. Tylko dlaczego to takie trudne?
Ludzka natura ma wiele słabości. Jedną z nich jest powszechny brak umiejętności doceniania tego, co się ma. Wydaje się, że tylko jednostki cieszą się z „tu i teraz”, zdecydowana większość radość z życia odkłada na później, wierząc, że dopiero, kiedy uda się zrealizować pewien cel, osiągnąć określony etap, wzbogacić się o pewne dobra, osiągnie się szczęście. To paradoks, który sprawia, że tracimy czas. Los czasami boleśnie nam to uświadamia, gdy zdarza się nieszczęście, w wyniku którego zauważamy, jak wiele straciliśmy i jak bardzo byliśmy szczęśliwi…przedtem. Tak jakby szczęście dostrzegało się dopiero po fakcie, kiedy się je utraci…Innymi słowy można silnie odczuć brak szczęścia, ale samo szczęście jest już trudne w uchwyceniu. Dlaczego?
Wiesz, ile tak naprawdę masz?
Wartość comiesięcznej wypłaty doceniamy, gdy tracimy pracę, przytulność mieszkania, gdy zostaniemy okradzeni lub zaleje nas sąsiad. Wartość bliskiej osoby doceniamy wtedy, kiedy jej zabraknie i uświadamiamy sobie, że nie zdążyliśmy jej powiedzieć, jak bardzo jest dla nas ważna. Na co dzień nie myślimy o tym, jak wiele posiadamy: ciepłe łóżko, pracę (bez względu na to, jak nudna jest i jak bardzo byśmy chcieli ją zmienić), konto w banku z kilkoma złotymi, rodziców, którzy nas kochają, dzieci, które nam ufają, przyjaciół, którzy ciepło o nas myślą.
Często wszystko to postrzegamy jako pewnik. Coś, co nam się należy bez dwóch zdań. Ale czy na pewno?
Czasami, żeby docenić swoje życie, trzeba otrzeć się o krańcowe doświadczenia, usłyszeć niezbyt optymistyczną diagnozę, zmierzyć się z chorobą bliskiej osoby, zobaczyć wypowiedzenie na swoim biurku, stracić rodzinne pamiątki…Poczuć, jak grunt pali się nam pod nogami…Wszystko po to, by zauważyć, że to, co odbieramy jako pewnik, wcale nie jest takie oczywiste, że dobra, które codziennie nam służą, mogą zostać nam bez uprzedzenia odebrane.
Na co dzień zapominamy, że dom, praca, przyjaciele, rodzina to nie wartości stałe, ale w swojej istocie tymczasowe. Bo tak naprawdę nic nie jest pewne i jeśli zakładamy, że mamy jeszcze czas, by nacieszyć się ukochanym, dziećmi, dobrą pracą, domem, to prawda jest taka, że to nasze dobre życzenia a nie fakty, na których można budować przyszłość.
Umiesz powiedzieć, „tak jest dobrze”?
Jako ludzie jesteśmy ambitni, lubimy ułatwiać sobie życie, dążyć do tego, by żyło nam się wygodniej. Nie ma w tym niczego złego, pod warunkiem, że w drodze do lepszego życia nie zatracamy radości z posiadania tego, co dotychczas udało się nam osiągnąć.
Teraz pomyśl – jesteś wdzięczna za to, co obecnie masz? Koncentrujesz swoje myśli na tym, co udało się osiągnąć, czy raczej ich wartość przyćmiewa Ci długa lista dóbr, do których dążysz? Tak na marginesie warto dodać, że głód, dążący do posiadania „więcej” dotyczy każdego, to właśnie on jest przyczyną przeinwestowania i bankructwa, którego doświadczają nawet wielkie gwiazdy i celebryci: Johny Deep, Tony Braxton, Mike Tyson, Elton John a z naszego rodzimego podwórka – Cezary Pazura, Kasia Cichopek, Janusz Józefowicz.
Podobno problem z docenianiem tego, co się ma zawdzięczamy ludzkiej naturze, bo bardzo szybko przyzwyczajamy się do dobrobytu i przyjmujemy go za pewnik i coś, co absolutnie będzie nam towarzyszyło zawsze. Emocje związane z nabycie nowej rzeczy są krótkotrwałe, w konsekwencji tego wymarzony model telefonu szybko przestaje cieszyć, a nowa sukienka dobrze się nosi jeden raz…Chcemy zatem kolejną nową, jeszcze lepszą rzecz, a za nią kolejną i następną.
Poza tym cokolwiek, co przychodzi łatwo, nie jest doceniane. Im więcej trudu wkładamy w zdobyciu czegoś, tym bardziej doceniamy to, co mamy. Niestety wdzięczność sama w sobie jest zazwyczaj krótkotrwała.
Po czasie do pewnych rzeczy się przyzwyczajamy i po pierwsze nie pamiętamy, jak to jest, gdy ich nie ma, po drugie już nie umiemy sobie przypomnieć, jak wiele energii włożyliśmy w to, żeby je zdobyć. W momencie, kiedy coś tracimy, nagle sytuacja się odwraca, zaczynamy dostrzegać to, jak wiele mieliśmy. I zaczynamy tęsknić…
W poszukiwaniu tego, co ważne, z dala od ideału
Moje ciało czasami czuje ból, ale nadal działa. Nie śpię najlepiej w nocy, ale obudziłam się dzisiaj rano, by przeżyć kolejny dzień. Mój portfel nie jest pełny, ale mój żołądek tak. Nie mam wszystkich rzeczy, jakie chciałabym mieć, ale mam wszystkie, których potrzebuję. Jestem wdzięczna, bo choć moje życie nie jest pod żadnym względem doskonałe, ale jest moje i mogę zdecydować, jak żyć, by robić to najlepiej jak potrafię.
To wpis z dziennika odnaleziony w internecie. Napisała go zadowolona z życia kobieta, matka, babcia, nieco schorowana, która odkryła, co w życiu jest najważniejsze: docenianie tego, co się ma – po prostu. Chodzi o to, by być, chłonąć każdą chwilę, czerpać z niej to, co najlepsze i wykorzystywać dany sobie czas najlepiej jak potrafimy.
Bo życie nie jest idealne i nigdy takie nie było i nie będzie.
Ważne, by:
- zamiast dążenia do doskonałości, która zmusza wierzyć, że tylko sukces największego kalibru może dawać szczęście, naucz się cieszyć z tego, co Tobie się udało osiągnąć. Nie musi być to najwyższy szczyt, piękne widoki roztaczają się również u podnóża gór w malowniczych dolinkach. Miej satysfakcję z każdej próby, każdego upadku i podniesienia się i stanięcia na nogi. Bądź dumna z tego, że pomimo trudnych okoliczności, nie tracisz ducha do walki i nigdy się nie poddajesz, to jest realna wartość, która naprawdę należy do Ciebie
- przejmij kontrolę nad własnym życie – ciesz się z tego, że sama jesteś panią własnego życia, to Ty decydujesz, co robisz, do czego dążysz i gdzie znajdziesz się za parę lat,
- przestań przejmować się opinią innych – nie masz kontroli nad tym, co myślą i mówią o Tobie inni, ale masz wpływ na to, jak odbierasz ich opinie. Pozwól, by inni polubili Cię taką, jaką jesteś, a nie taką, jaką chcą, żebyś się stała,
- nie narzekaj – to nie daje ani ulgi, ani nie jest w żaden sposób konstruktywne.
- nie staraj się na siłę upodobnić do innych – życie polega na tym, by być szczerą ze sobą i czuć się komfortowo we własnych butach.
Dlaczego to tak istotne, by doceniać to, co masz?
Docenianie tego, co się ma jest potężną i niedocenianą siłą, która ma realny wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie (ma moc obniżania ciśnienia krwi, obniżania poziomu hormonu stresu, wzmacnia również układ odporności). Brak wdzięczności zamyka nas w kręgu samo nakręcającej się spirali zniechęcenia, koncentrującej się na tym, czego nam jeszcze brakuje, zamiast na tym, jak możemy daną sytuację docenić. Nie mamy bowiem wpływu na to, co przynosi nam los, ale możemy decydować, jak spojrzymy na to, co się dzieje w naszym życiu.
Dobra wiadomość jest taka, że stosując powyższe praktyki i decydując się na przekwalifikowanie sposobu myślenia, można odnaleźć w sobie wewnętrzny spokój wynikający z zadowolenia i doceniania niewielkich, codziennych pozytywnych zdarzeń.
Problem z wdzięcznością jest również taki, że kojarzy się ona z biernością. Cieszenie się z tego, co się ma nie polega jednak na godzeniu się na zło, smutek i nieszczęście. Nie wiąże się również z uniknięciem przykrych odczuć. Jeśli jesteś traktowana źle, czujesz, że Twoje życie wymaga zmian, doceń to, co jest dobre i znajdź siłę, by zmienić to, czego nie możesz zaakceptować. Wdzięczność nie może być bowiem pozbawiona asertywności, nie można o tym zapominać.
29 komentarzy
Czasem mówi się: cieszmy się tym co mamy, bo inni mają gorzej. W zasadzie to prawda – zawsze znajdzie się ktoś, kto ma w życiu gorzej niż my. Z drugiej strony – ludzie dążą do tego, żeby mieć lepsze i szczęśliwsze życie. Cieszenie się tym co mamy powoduje stagnację, bo nie zmieniamy swojego życia na lepsze.
Liva, i właśnie nie i to chodzi…cieszenie się tym, co się ma, nie wyklucza rozwoju. Absolutnie nie.
Mnie bardzo pomogła w docenianiu tego, co mam idea minimalizmu. Odkąd bardziej zainteresowałam się nią i zaczęłam wdrażać w życie – żyje mi się lepiej. Mniej się stresuje, o rzeczy, które mnie nie dotyczą, a które są nam wtłopaczane do głów, jako te warunkujące szczęście.
Pozdrawiam ciepło 🙂
Bardzo trudne 🙁 Ja się uczę doceniać to co mam 🙂
Zgadzam się ze bardzo trudne Ale postaram się tego nauczyć bo czuję ze jest mi to bardzo potrzebne ☺
Monia, taka postawa pozwala na powolne zmiany w życiu 🙂
Bardzo mądry i ważny tekst! Jesteśmy tak dziwnie skonstruowani, że zakleszczamy się albo w przyszłości, albo w przeszłości, nie umiejąc dostrzec tego, co mamy teraz. Umiejętność docenienia tego, co się ma, pozwala poczuć szczęście, satysfakcję i radość. Warto każdego dnia praktykować wdzięczność, bo dzięki temu bardziej udaje nam się dostrzec to, co mamy.
Dobry artykuł. Ale co się dziwić że tak jest. Wszędzie gdzie się nie spojrzy jest tylko kult pieniądza i wyglądu. Internet zalewany jest szpanem głupich małolatów nic nie robiących a żyjących jak bogacze. A potem ludzie się zastanawiają co jest nie tak ze mną ze tak nie mam. Niestety życie weryfikuje ze to co dla nas najważniejsze nie ma ceny i nie da się kupić za żadne pieniądze ani ukryć pod drogimi ciuchami czy wycieczkami.
Najlepszy jest ten kawałek ”
„Jeśli jesteś traktowana źle, czujesz, że Twoje życie wymaga zmian, doceń to, co jest dobre i znajdź siłę, by zmienić to, czego nie możesz zaakceptować. Wdzięczność nie może być bowiem pozbawiona asertywności, nie można o tym zapominać”
Pewnych rzeczy niestety nie da się zmienić choćby się bardzo chciało.
No Jak Latka Lecą,To Bateria, Siada!! Tak To Jest!! NAJWAŻNIEJSZE na Ile Lat Się. CZUJEMY!!!
Świetnie napisany tekst. Napewno daje dużo do myślenia
dobry tekst!
Nic dodac,nic ujac
Prawdziwe.
Nic dodać nic ująć świetny tekst
W sedno!
O, już w pierwszym dziale napisane, co najlepiej powoduje, że doceniamy to, co mamy – solidny kopniak w tyłek od losu. Może dlatego nie mam problemu z cieszeniem się z tego, co mam.
Z tym, że świadomość tego, jak łatwo to stracić działa też w drugą stronę.
Nic dodac nic ujac..a i tak wszystko pzoostanie tak jak jest…co z tego ze my „czlowieki” w teorii wiemy wszystko jak praktyka wyglada zupelnie inaczej.
smutne jest to, że nie potrafimy doceniać tego, co mamy. co chwila nasi znajomi narzekają na swoje życie. aż ma się ochotę krzyknąć „masz dom, chłopaka, psa, pracę, zainteresowania, piękne życie!”… czy oni naprawdę tego nie widzą? oby nie musieli tego stracić, by się przekonać, jakie to było wartościowe.
Dokładnie, cenną i ważną umiejętnością jest dostrzeganie radości w drobiazgach każdego dnia, one są często ważniejsze nawet, niż te wielkie wydarzenia, które przychodzą tylko raz na jakiś czas.
Pewnie, że tak, bo te małe zdarzają się częściej 🙂
Ja staram się doceniać to co mam, choć czasem jest to naprawdę trudne. Ostatnio nawet cieszę się, że idę do pracy mimo nieprzespanej nocy i mrozu na dworze.
Niby wiemy, że należy doceniać to, co się ma, ale jednak często o tym zapominamy. A docenienie tego, co mamy nie zwalnia nas z drogi ku lepszemu. Myślę, że jest to trochę pułapka wdzięczności. Niby chcemy czegoś więcej, ale przekonujemy siebie za pomocą wdzięczności, że już mamy wszystko, czego nam potrzeba do szczęścia. Teoretycznie tak, ale w praktyce możemy, a nawet powinniśmy zmieniać siebie i swoje życie na lepsze. Post poleciłam u siebie.
Praktykantka, dziękuję za komentarz 🙂 I za polecenie artykułu u siebie, już lecę i zaglądam 😉
Prawda, prawda i jeszcze raz prawda… mnie doceniać życie i to co mam nauczyła przewlekła choroba. Żyję chwilą, w wieku 34 lat bez zobowiązań, z ogromną pasją ktoóra wielu może wydawać się zabawą i wieczną imprezą i hulanką. Moją pasją jest taniec i weszłam w to w 100% bo za kilka lat pozostanie mi tylko ból, kredyt i zapewne wózek inwalidzki. Nie interesują mnie opinie innych. Żyjęjak chcę. Skromnie, ale niczego mi nie brakuje. Zarabiam na pasję na 1,5 etatu. Póki mogę… cieszę się że aktualnie zycie mnie tak rozpieszcza ze moge robic co chce, jak chce i kiedy chce. Inni wola TV i lezenie na kanapie. Nie wnikam. Ja zyje na 100% i codziennie czuje wdziecznisc i dziekuje losowi ze moge sie obudzic i jeszcze ruszac.
Chyba od obu skrajności, droga złotego środka jest najlepsza, bo najbardziej harmonijna.
I jeszcze jedno apropo tych krańcowych biegunów – one mają tendencję do przeistaczania się w siebie, jak jin i yang, bo wszystko we wszechświecie wibruje, jest energią, jest w ruchu. A więc być po środku jest też jakby najbezpieczniej.
Słowem kluczem wydaje się być „wystarczająco’ – wystarczająco dobrze. Np. bycie wystarczająco dobrym rodzicem, życie wystarczająco cudownym życiem. Akurat dla mnie jako perfekcjonistki włączenie tego słowa do słownika okazało się nader pomocne, przede wszystkim przynoszące uglę i spokój wewnętrzny.