Teoria o stajennym. Każda ją zna z autopsji. List Czytelniczki
Teoria jest zainspirowana pewnym magicznym obrazkiem, który znalazłam w Internecie po kolejnym nieudanym związku.
Ten obrazek idealnie trafia w punkt. W moim przypadku On wydawał się księciem. Znalazłam (a przynajmniej jak czas pokazał tak mi się tylko wydawało) pełnię szczęścia. Wszystko układało się idealnie dopóki z dnia na dzień mnie nie zostawił. I tak oto skończyła się bajka, a jej zakończenie to „żyli krótko i szczęśliwie”.
Po rozmowach z wieloma moimi koleżankami okazuje się, że każda z nas ma historię, która wymagałaby opowiedzenia. A dlaczego? Bo na drodze każdej z nas stanął stajenny. Definicja, jaką należałoby przyjąć brzmiałaby: stajenny to taki gość, który pojawia się w Twoim życiu, mami Cię wizją wiecznego szczęścia, obiecując wiele-nie robiąc właściwie nic, nagle Cię zostawia bez podania przyczyny, zostawiając po sobie smród i milion pytań w Twojej głowie bez odpowiedzi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że spada Twoje poczucie wartości, czujesz się beznadziejną osobą, czepliwą babą, która go unieszczęśliwiła. A przecież ja tylko chciałam, żeby zamiast kolejnego zarzuconego na sztandze kilograma, poszedł ze mną na spacer. Widocznie to było zbyt wielkie poświęcenie z jego strony. Cóż … może zatem i dobrze się stało.
Ale wracając do teorii. Fakt jest taki, że ten „mój” był stajennym. Mam 32 lata, jestem zaradną, niezależną singielką. Są dni kiedy mi z tym dobrze, ale są też takie kiedy płaczę. Płacz zamienia się czasami (czytaj: przed okresem) w histerię, ale potem się ogarniam. I myślę: „Dobra Stara teraz nie ma żartów. Przyszedł czas kiedy trzeba biegiem przez tą stajnię”. Biegiem w stronę księcia, bo przecież On gdzieś tam czeka przy tym swoim koniu. Nie odjedzie dopóki nie dobiegnę. A jak mnie ktoś zatrzyma znowu, to bidulek będzie czekał w nieskończoność, a nie daj Boże, żeby jakaś inna dobiegła przede mną. I od ponad pół roku biegnę. Biegnę przez tą stajnię – jeszcze do księcia nie dobiegłam, ale wciąż mam nadzieję, że już za chwilę momencik czeka mnie ta ostatnia prosta.
I wtedy następuje zwrot w całej mojej teorii. Rozmowa z szefem. Przedstawiam mu teorię o stajennych. o moim heroicznym biegu i odpowiedź, jaką otrzymuje powala mnie z nóg na kolejne dni. „A po co Pani w ogóle wchodzi do tej stajni? Przecież książę na pewno tam nie wchodzi”. Tadam! Takie proste.
Zmieniam nastawienie. Nie biegnę dalej. Omijam stajnię szerokim łukiem!
I to samo chciałabym przekazać kobietom w podobnej sytuacji: Dziewczyny! Omijajcie stajnię! Wyjdźcie z niej, rozejrzyjcie się, a ON gdzieś tam na pewno jest. I pewnie wcale nie trzeba biec. Wystarczy na luzie przejść się spacerkiem.
Pozdrawiam,
S.
15 komentarzy
A ja szukam pokojówki, a trafiam na same księżniczki.
Hahahah. ;D
Może dlatego, że żadna kobieta raczej nie marzyła o byciu pokojówką, tylko o zostaniu księżniczką, ale powodzenia, bo ostatecznie w życiu i tak kobietom głównie przypada ta druga rola…
warto przeczytać 🙂 czasami na oczywiste rozwiązania najtrudniej wpaść
Mam wlasna stadnine, bo na ksiecia sie nie doczekalam
Trafiony zatopiony…
Ostatnio zastanawiałam się, dlaczego znające swoją wartość kobiety wiążą się z brzydko mówiąc ,,pierwszym, który zaszczyci ich swoją uwagą/zainteresowaniem”, który powie im coś miłego, i one choć pewne wątpliwości ulegną i zapiszą się na taką bliższą relację, na związek z kimś, kto do nich nie pasuje, kto się bardzo różni – tutaj chyba właśnie dobra jest ta historia ze stajennym. Książę to tylko metafora, jak dla mnie.
boją się samotności?
Cudowna puenta 🙂
Hehehe dobrze szef powiedział, choć mi czytając nasuwało się co innego na myśli. A to, że książę jest jest tylko metaforą. W rzeczywistości go nie ma. Każdy ma wady i zalety, i aby wiedzieć, że książę jest księciem należy zaakceptować jego wady… polecam „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” Stary poradnik, ale wiele trafnych uwag
Witaj!
Też zgadzam się, że końcówka notki najlepsza. Choć zapisuję się do kategorii ,,płeć brzydsza”. 😉
Dzięki za uznanie. Kaszuby to na pewno ciekawy rejon Polski, choć nie zawsze poznany dobrze. Ja poznałem ten region na razie po powierzchni raczej.
Pozdrawiam!
KOlejny tekst, który nic po sobie nie pozostawił…
Mimi, w jakim sensie? Napiszesz więcej?
O kurczę 🙂 nie da się ukryć, że to wspaniałe porównanie. Zdecydowanie stajenny!
Tekst dający do myślenia 🙂
Za miłością nie ma co biegać, ona przychodzi sama, zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie 🙂
To prawda. Miłość uderza w dziwnych momentach, często w ogóle nieoczekiwana