Toksyczna matka, czyli o relacji matka-córka, która niszczy wszystko
Toksyczna matka rzadko zdaje sobie sprawę ze swojej „toksyczności”. Gdy ją o to zapytać, ze zdumieniem otwiera oczy, nie wie o czym mowa. Denerwuje się lub zaczyna się tłumaczyć. Najczęściej utrzymuje, że robi wszystko, by było dobrze, niekiedy podkreśla, jak bardzo się poświęca, jak wiele daje i nic z tego nie ma. Narzeka, że zamiast wdzięczności mierzy się z niewdzięcznością…Wpada w słowotok, być może wybucha płaczem…lub się obraża.
Toksyczna matka ma szczytne zamiary, piękne wizje, kieruje się idealnymi założeniami. Chce, żeby było dobrze. Jednak jej definicja „dobra rodziny” nie zawsze jest równa z wizją dzieci a nawet męża i tego faktu nie chce lub nie umie zaakceptować.
Toksyczna matka zazwyczaj sobie nie radzi. Sama ze sobą…
Nie umiemy się dogadać…w rodzinie
Dlaczego w najbliższej rodzinie tak często nie możemy się dogadać? Wydawać by się mogło, że powinno być wprost przeciwnie. Przecież zazwyczaj się kochamy, mamy dobre chęci, zależy nam, by stosunki układały się w prawidłowy sposób.
Jasne, pojawiają się konflikty, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by były na bieżąco wyjaśniane. Szczerze i uczciwie, tak by cieszyć się pełnią relacji na linii matka-córka.
Jak jest w życiu?
Niestety okazuje się, że nawet dobre chęci i pokrewieństwo to za mało, by relacje były ciepłe. Z różnych powodów, jednym z nich są zachowania, które znane są pod znaczącym terminem: „toksyczna matka”….Termin ten wiele wyjaśnia i stawia pod znakiem zapytania możliwość zdrowego funkcjonowania w rodzinie.
Emocjonalne zaniedbania matek mają daleko idące skutki
Badania opublikowane w 2014 roku w American Psychological Association przyniosły dość zaskakujący dla wielu osób wniosek, że zaniedbania emocjonalne są równie bolesne dla dzieci jak krzywdy fizyczne. Naukowcy dowiedli, że dzieci, nad którymi rodzice znęcali się psychicznie doświadczyli tych samych lęków, poczucia strachu i niskiej wartości, jak dzieci doświadczające przemocy fizycznej i seksualnej.
Emocjonalne zaniedbana matek mają długoletnie skutki. W „Psychology Today” Peg Streep wskazuje, że konsekwencją są: poczucie bezsensu, bycia niegodną uwagi, z jednoczesną wielką tęsknotą za miłością i szukaniem jej często zbyt zachłannie i z mizernym skutkiem.
Toksyczna matka nie radzi sobie z własnymi emocjami
Skąd się bierze toksyczność?
Najczęściej z nieradzenia sobie z własnymi emocjami i oczekiwaniami. Toksyczna matka nie staje się nią dlatego, bo tego pragnie, ale zazwyczaj dlatego, że:
- panicznie boi się o dziecko,
- nadmiernie obawia się o to, co ludzie powiedzą,
- jest zazdrosna o dziecko,
- bardzo boi się porzucenia,
- wierzy, że jest w stanie uchronić dziecko przed porażkami,
- obawia się przemijalności,
- nie zauważa, że dziecko rośnie i staje się samodzielnie,
- sama została wychowana przez toksycznych rodziców.
Toksyczna matka dorosłej córki
Toksyczność rodzi się ze strachu, poczucia zagrożenia. Bagaż emocjonalny i cała masa oczekiwań kierowana w stronę dziecka nie ułatwia zadania. Problem pojawia się nie tylko wtedy, kiedy dziecko jest małe, ale szczególnie wtedy, gdy bardzo zatroskana, w pełni oddana wychowaniu dziecka mama czuje, że traci kontrolę nad wyborami już dorosłego dziecka. Gdy matka zdaje sobie sprawę, że jej rola jest coraz mniejsza, często ujawniają się toksyczne zachowania.
Z racji większego utożsamiania z kobietą wyrastającą pod skrzydłami toksycznej matki, najczęściej negatywne emocje kierowane są w stronę córek, od których wymaga się więcej. Toksyczna matka często nie umie zaakceptować odmiennych wyborów dorosłej już kobiety, która chce żyć inaczej. Im bardziej córka różni się od swojej mamy, tym większe ryzyko pojawienia się trudnych relacji.
10 sygnałów, że to toksyczna matka
- nie szanuje Twoich wyborów, nie zauważa, że jesteś dorosła – traktuje Cię jak dziecko, uważa, że tak trzeba, bo ktoś musi Cię pilnować, nie daje Ci prawa do prywatności, czy własnych decyzji, jest zdania, że sama wie, co dla Ciebie jest najlepsze. Psychologowie mówią o takich osobach i relacjach „wplątani” i szukają przyczyn nierespektowania granic w strachu przed porzuceniem.
- chce, żebyś czuła się odpowiedzialna za jej szczęście – żadne dziecko, nawet to dorosłe, nie może odpowiadać za szczęście rodzica, nie może być wciągane w grę mającą na celu wypełnianie roli narzuconej przez nieszczęśliwą mamę. Każdy jest odpowiedzialny sam za siebie i pokazywanie swoim zachowaniem, że jest przypomina znęcanie. Rodzic nie ma prawa wymagać, by dziecko rezygnowało ze swojego życia, rzeczy, które sprawiają mu radość dla niego. Nie daj sobie wmówić, że jesteś egoistką, bo chcesz być szczęśliwa.
- jest nadmiernie krytyczna – krytykowanie, choć niezbyt miłe, czasami jest niezbędne. Znaczenie ma skala tego typu zachowań. Toksyczny rodzic jest nadmiernie krytyczny, to typ, któremu trudno dogodzić, wiecznie niezadowolony. Jeszcze bardziej dołujące jest to, że krytyczna matka jest taka w…dobrej wierze. Jest pewna, że jej „rady” pozwolą dziecku uniknąć przykrych błędów.
- żąda nadmiernej uwagi i często sięga po manipulację i szantaż emocjonalny – ma być tak, jak sobie to zaplanowała, nie znosi sprzeciwu, a gdy widzi, że nie chcesz spełnić jej żądań, robi wszystko, by to zmienić.
- uważa, że miała/ma gorzej niż Ty a Ty przesadzasz – nie daje Ci prawda do narzekania, gorszych emocji, bo bagatelizuje Twoje problemy. Uważa, że ona miała gorzej. I już na tym polu konkuruje z Tobą i stara Ci się udowodnić, że „przesadzasz”.
- wywołuje poczucie winy, by sterować Twoim zachowaniem – toksyczny rodzic będzie próbował postawić na swoim, sięgając po argument „tyle dla Ciebie zrobiłam”, „przez to wszystko nie ułożyłam sobie życia…”, itd.
- próbuje wymusić pewne zachowania drogimi prezentami – wręcza pieniądze, drogie prezenty, by wymusić pewne decyzje, zachowania, na jakich mu zależy, chce mieć nad Tobą kontrolę.
- sięga po przykre żarty, by przekazać trudne informacje. To zagranie z kategorii: „nie powiem Ci wprost, to ubiorę komunikat w formę żartu, z którego tylko ja będę się śmiać”. W ten sposób przekaże informację, że jesteś głupia, brzydka, niewystarczająco dobra i będzie czerpać z tego okrutną satysfakcję. Tego typu zachowania są bardzo częste u toksycznych rodziców,
- stawia swoje uczucia ponad Twoimi – nie pozwala wyrażać Ci swoich uczuć, nie zgadza się zwłaszcza na okazywanie negatywnych uczuć, bo one ją ranią. W ten sposób pokazuje, że jej dobre samopoczucie jest najważniejsze,
- sięga po formy biernej agresji – czyli strzela tak zwane „fochy”, karze Cię ucinaniem wszelkich rozmów, milczeniem.
Toksyczna matka wcale nie jest matką niekochającą. To osoba zagubiona, zlękniona, pełna wewnętrznych obaw i strachu. Na swój sposób kocha swoje dziecko, jednak nie potrafi tego okazać. Nie umie się też pogodzić, że jej dziecko ma prawo do własnych przekonań, decyzji, błędów. Często kocha, ale nie lubi, bo dziecko, także to dorosłe, jest inne niż tego by oczekiwała…
472 komentarze
Przeraża mnie że wszystkie 10 pkt się zgadza…
U mnie też
Odcięłam się od toksycznej matki…. teraz moja siostra cierpi….. najgorsze jest to że moja Mama myśli że robi dobrze a to wszystko wręcz przeciwnie.
Hej Moja Droga. Ja się właśnie od takiej matki zaczęłam powoli odcinać . Jak po paru zmianach pracy zauważyłam ze zawsze popełniałam ten sam błąd . Słuchałam jej : jej zdaniem każdy dawał d za awans, każdy chciał mnie wykorzystać , każdy mnie mamił żeby wydobyć informacje , wylądowałam facebook bo jak twierdziła każdy śledzi mój krok .. ale jak chłopak mnie pobił to było ok … takie życie … żal … teraz jadę do swojego miasta takiej małej ojczyzny spokoju gdzie mogę na nowo się rozwijać i żyć swoim życiem .. zmieniam telefon i zaczynam oddychać na nowo .. ps czy Ty wiesz ze ona zrobiła mi wczoraj awanturę ze chciałam oddać spodnie z liceum do Caritasu .. spodni nie nosiłam już 12 lat . Pozdrawiam i oby mniej styczności z takim padalstwem
Moja teściowa
Niestety, u mnie tez się zgadza…. Cos tak czulam, że cos jest nie tak, dzieki mamuni cale zycie czuję się jak śmiec…
Wszystkie punkty się zgadzają. Musiałam wyjechać do innego miasta na studia, żeby mieć spokój. Najgorsze, że tak jak jest napisane w komentarzu wyżej, jestem nastawiona do świata, że wszyscy mnie oszukują itp., że po co mi facet, wykorzysta mnie tylko.
Czesc wam. Niestety nie wybieramy sobie rodziców.. i życie tez nie jest łatwe ani w kolejach losu ani w życiu rodzinnym.
Lata 90te kiedy mysi były pełne życia, nadziei i perspektyw.. w rodzinie toksycznych relacji prowokuje do bardzo bolesnych sytuacji.
Prowokacje.. czasem podstepne jak to miało miejsce rywalizacji i nieakceptacji między matka a swoją córka i synem..często kończyło się Bolesnym wygarnianiem..i szukaniem obarczania zawsze winy.
Ja dzieciństwo pamietam gorzkie.. wręcz patologiczne momenty.. mój brat nie doceniał życia z rodzicami i ciężko skończył ( alkochol,żona przeciwko naszej rodzinie, sprawy kryminalne)
Wieczory walk alkoholowych,
Przeradzających się później w nienawiść.. tragiczna smierć mojego brata..ciężka choroba mojej matki ( rak piersi ) romans mojego ojca z żona brata mojego ojca..
Zdarzenia te przyczyniły się do destruktywnej codziennej wegetacji.
Mówi się ze czas koi rany.. to wszystko przeżyłam mając 25 lat.. miałam wspaniałego chłopaka który mnie kochał i wspierał na każdym kroku.. ale nasze drogi przez pewne sytuacje toksycznych relacji matki (wymuszanie oczekiwanych reakcji i złośliwe krytykowanie) doprowadziły do rozstania..
Smutne i gorzkie refleksje kiedy uświadamiam sobie ze pomimo mojego starania wobec polepszenia sytuacji w domu.. moja osoba zawsze była zbywana ( matka mnie nie tolerowała.. ale syn pomimo swoich doświadczeń ze światem nielegalnym – zawsze był poważany przez matkę).
Ból i smutek był mi codzienny jakoby i w czasie moja matka przeniosła swoje uwagi zawsze traktować lepiej moje koleżanki i kuzynki.. kuzynów wobec mojej osoby.
Dziś mam 40 lat.. jestem po wyjeżdzie
U mnie dużo się zgadza. Teraz mam 50 lat i widzę, że moja mama w wielu sprawach miała rację, a ja nie byłam spolegliwa i robiłam jej na przekór. W ten sposób uratowałam „siebie” i dlatego teraz nie odetnę się od matki. Gdybym była słaba wykonywałabym jej polecenia a następnie znienawidziłabym ją i odcięła się. Takie moje wnioski…
A ja nie wiem, co to toksyczna matka. Nigdy takiej nie spotkałam… Ba… zawsze myślałam, że wszystkie matki są dobre dla swych dzieci tak jak moja…
Moja ma wiecznego focha. Ostatnio fochem ukarała nawet moich rodziców, którzy są nic nie winni. Zabrałam jej ukochanego synka, zmusiłam po kilku latach małżeństwa groźbą odejścia do przecięcia pępowiny i wyszło szydło z worka…
Witam jestem w podobnej sytuacji, całe życie od najmłodszych lat byłam tym gorszym dzieckiem. Mój tata był alkoholikiem lecz gdy ja dorastalam uspokoił się i jakoś zylismy do momentu naszej przeprowadzki (mama odziedziczyla dom po dziadku) i tu pojawił się kolejny problem kochanek mamy dwa domy dalej. Tata wrócił do picia a ja kilka lat musiałam znosić awantury domowe, przemoc fizyczna i psychiczna że strony taty – a mama w tym czasie przeżywała swoją miłość z sąsiadem czego ojciec był naocznym świadkiem stąd te awantury, skończyło się na tym że posadzilam ojca do więzienia za znęcanie się nade na. Później tata był już schorowony i nie pił. Ja szukałam akceptacji i miłości nawet próbowałam się otruc mając 14 lat nie mogą znieść myśli że mama kocha sąsiada bardziej niż mnie. Moje pierwsze małżeństwo było nie udane trafiłam na faceta który lubił sobie wypić i chciał czlkowicie mnie sobie podporządkować. Był rozwód z tego związku mam syna którego rodzice pomagali mi wychować, jak miał rok mama kazała mi iść do pracy bo nie będą mnie utrzymywać. Mój syn wiecznie słyszał że jestem „kukulka” że go podrzucam a gdzie go miałam dać jak szłam do pracy. Szukałam długo miłości ale trafiłam źle za wszelką cenę chciałam żeby mnie ktoś zabrał z tego domu. W końcu poznałam mojego drugiego męża jest bardzo dobrym człowiekiem, jesteśmy cały czas za wszystko krytykowani, ja źle gotuje źle sprzątam, źle dzieci wychowuje jestem tragiczna pod kazdym wzgledem, płacimy wszystkie rachunki, moja matka wiecznie nie ma pieniędzy a ciągle słyszą co ja osiągnęła ta kobieta przepracowala w swoim życiu 3 lata ja pracuje już 10 mam dobrą pracę dostałam awans i tak jest źle. Był okres że rozwód wisiał na włosku ponieważ nastawiala mojego męża przeciwko mnie, mojego starszego syna także nawet nie ma cie pojęcia co ona mojemu dziecku na mnie mówiła. Kłamie i obgaduje mnie przed całą rodziną nie mam siły z tym walczyć. Dodam tylko że mój starszy brat jest alkoholikiem zneca się nad żona, ciągle awantury idt ale on jest ukochanym synem jego dzieci nie mogą się poskarzyc bo to ojciec i ojca trzeba szanować. Postanowiliśmy z mężem się wyprowadzić od niej, z zemsty nie chce oddać nam pieniędzy za remont domu 25 tys i dom przepisała bratu zresztą on całe życie wszystko dostawał ja nic. Kiedyś gdy mnie zwolniono z pracy i nie miałam dochodu 3 tygodnie to kazała sobie oddać zwrot podatkowy na syna bo 3 tygodnie dali nam jeść. Nie wspomnę że musiałam jej dawać 1300 zł miesięczne na jedzenie. Gdy brat wylądował w szpitalu to utrzymywali jego rodzinę 6 miesięcy. Nic co zrobię jej nie cieszy, muszę odejść bo stracę moja rodzinę. Przykre jest tylko to że mój kochany braciszek sprzedał się za dom i tak go okrecila wokół palca że ja jestem najgorsza. Dziękuję że mogłam się choć tu wyzalic, bo oprócz męża nie mam już rodziny ani osoby do której mogłabym się zwrócić że swoimi problemami. Czuję że nic nie jestem warta i od dziecka się zastanawiam co ja jej zrobiłam i czy jestem aż tak tragiczna że mnie nie kocha. Pozdrawiam
Hej Madziu,
Chociaz sie nie znamy to zycze Ci wszystkiego dobrego kochana!!! Pamietaj nikt nie ma prawa (Nawet Rodzice) robic nam przykrosc. A z toksycznoscia naszych matek czy ojcow niech dzialaja profesjonalisci a my powinnismy ucinac, wyciszac takie relacje. 🙂
Pozdrawiam Cie goraco
matka nie zawsze jest dobra. Pisze to i mam łzy w oczach…….moja wypominała mi że nie oddała mnie do domu dziecka przez całe dzieciństwo,potem byłam ta najgorsza biła mnie , znęcała się psychicznie.
Brat był najważniejszy. Wszystko co miała mu oddała majątek, pieniadze byľam dla nich do roboty , nikim. Na szczęśćie w wieku 20 lat wyprowadziłam się ,mam dystans i to ja rozdaje karty. Smutno że jestem sierotą ale znam dziś swoją wartosč. A matka to tylko człowiek czasem wredny, żal ale taka prawda…..
Moja tez
Mi nie daje Żyć. Ojciec ja porzucił i tym zranił jednocześnie wywracając cały świat do gory nogami a dzisiaj ja jestem potępiana ze to ze chce miec męża i normalny dom. Jedno malrzenstwo mi sie rozpadło, pozniej był związek partnerski. Obaj paniwie nie chcą jej nawet powiedziec dzień dobry na ulicy. Zawsze powtarzali ze Jest toksyczna.
Dzisiaj jestem w ukrywanym związku z bardzo dobrym i rodzinnym człowiekiem. Jak sie dowiedziała prosto w oczy wyzywała mnie od smart i dziwek, do których mi bardzo daleko. Grzebiąc w informacjach o toksycznych matkach na necie jeszcze prEz chwie zastanawiałam sie czy jej nie pomoc i na sile wywlec do psychoterapeuty. Jednak stwierdzam po przeczytanym materiale ze lepiej sie odciąć ;( szkoda bo bardzo ja kocham i jej potrzebuje…
Dzień dobry,chyba trafiłam z artykułem….moja mama od zawsze mnie krytykuje, wszystko robię źle . mam już swoją rodzinę 40 na koncie ale po spotkaniu z nią jestem psychicznie rozwalona!! Zawsze wzbudza u mnie poczucie winy, potrafi się do mnie nie odzywać długi
długi czas…moje dzieci ją nie interesują o mężu już nie piszę!!! Chodzi tu o nas, o nasze relacje, są straszne i nie potrafię już chyba tego zmienić.to przykre i bardzo boli.pozdrawiam.
zazdroszcze
Witam. Ja choruje na pewna chorobe i zawsze jak juz pomalu ukladam sobie swoje prywatne zycie to moja matka psuje mi to z zazdrosci. I co. mam robic A mojej siostrze i bratowi to pomogla sobie ulozyc ich zycie
Mam 34 lata. Moja matka wciąż mi mówi jak mam żyć pomimo tego, że jej udowadniam, że się myli. Mam inne podejście do życia, a ona nie szanuje mojego zdania. Moja matka nie przyznaje się do tego, że jest toksyczna i uważa, że nadopiekuńczość jest dobra. Ciągłe walki z matką sprawiają, że czuję do niej nienawiść. Dzisiaj mam stwardnienie rozsiane i te kłótnie ciągle mnie męczą. Nie raz bywało tak, że przez nią trafiłem do szpitala. Ona stawia na swoim, a ja już mam jej dość.
Jaką szkoda, ze wcześniej nie odwiedziłam tej strony. Na dzień dzisiejszy , zdałam sobie sprawę ,że tkwie w zamkniętej kuli. Tak to prawda mam toksyczna matke. Ale jak ja mogłam tego nie zauważyć. Ale nadrabiam. Wyglądam młodzi firan sie czuje. Pozdrawiam.
Dziekuje za te wpisy, bardzo mi pomogly. Uswiadomilam sobie, ze ja rowniez mam toksyczna matka. zaczynam zyc. Dziekuje WAM.
Moja żona ma bardzo podobne doświadczenia z toksyczna matka jak Karolek. Ona miała wrażenie że sama to pisała.
mam dokladnie to samo. brat super ja do d….y. tez mieszkam z matka, jej ciaglymi fochami, problemami z nikad. moja matka chce miec sterylny porzadek najlepiej cudzymi rekami. ja mam male dziecko, pracuje, robie co moge a jej ciagle zle i niedobrze. jak tak moze byc zeby czlowiek myslal o odejsciu z tego swiata przez osobe, ktora go sprowadzila na ten swiat. tez wszystkich na mnie nastawia bo ja jej robie balgan (bo np. torba stoi) to sa problemy . a najgorsze to to ze nie mam gdzie uciec. nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam, czuje ze jestem juz na skraju. jak od wlasnej matki, ktora powinna byc ostaja, slyszy sie ze cie nienawidzi, ze nie moze na ciebie patrzec i ze jej sie chce zygac na twoj widok. nigdy nie czulam sie kochana. zawsze chcialam tylko uciec z tego domu. zawsze awantury o nic. jak musiala cos robic to zawsze agresja. nigdy jej nie pasowalam, od zawsze to slysze. zawsze jestem gorsza od wszystkich. gdyby nie moj syn nie byloby mnie juz na tym swiecie
mam 30 lat moja matka nigdy nie powiedziała dobrego slowa do mnie.a mój brat co by nie zrobił on zawsze w oczach mojej matki jest idealny.teraz mieszka z matką i nawet jej w niczym nie pomaga.ja mieszkam dalej od nich I muszę pomóc I zadzwonić i załatwić, bo jak mi kiedyś matka powiedziała ja muszę pomóc I nie mogę jej odmawiać . kiedy byłam dzieckiem byłam zawsze dla niej ta córka przypominająca ojca. bo mój ojciec odszedł I puzniej mi się za wszystko odbywało. A mój brat był perfekcyjny. A ja zawsze I obrywalam od matki po twarzy po ciele kablem.ile razy mówiłam bij aż zabije. dzisaj jestem w ciazy i po tym co moja matka powiedziała że nie lubi dziewczyn .to za bolało bardzo bo nic mi nie pomogła gdy była potrzebąna .A teraz mówi I zachowuje się jak by miała w dupie moje dziecko. więc muszę zerwać kontakt bo mam swoją rodzinkę I nowe życie które nam w sobie.
Mam to samo co Ty…masakra
Hej dziewczyny ,też niestety jestem ofiarą toksycznej matki. Czasami jest gorzej a czasami lepiej. Ciągle jej coś nie pasuje ,wiecznie coś robię źle ,jestem głupia i beznadziejna . Nie mam znajomych ,przyjaciółka i chłopak nie chcę do mnie przychodzić to są jedyne dwie osoby jakie mam . Przy każdym problemie wydzwania do przyjaciółki i mojego chłopaka z płaczem jakim to jestem złym dzieckiem bo za późno wstałam ,bo jej odpysknęłam kiedy sama mnie sprowokowała . Miałam próby samobójcze ,mam silną depresję a i tak dalej jest toksyczna. Wszyscy są głupi ,i mają się domyślać co mamusia oczekuje. Wszyscy wiecznie są przeciwko niej ,ona jest najbiedniesza i jest ofiarą ’ mojego znęcania ’ się nad nią.
Ciągle myśli że robi dobrze że to dla mojego dobra. Nie da się z nią rozmawiać ,potrafi podważyć każde moje zdanie ,nie daj Boze będę mieć odmienne spojrzenie na daną rzecz to jest krzyk i gadanina że jestem pusta jak ’ balon ’.
Mam 20 lat a czuje się jak 10 latka. Z przyjaciółką wyjść wieczorem nie mogę bo słyszę że jestem lafirynda ,u chłopaka na noc zostać też nie mogę mimo 2 letniego związku ,na bilarda jechać nie mogę bo też uważa że to spęd lafirynda . Nie mogę nawet zjeść tego na co mam ochotę. Nie mogę myć włosów wtedy kiedy mam potrzebę. Zrobiła ze mnie dziecko. Boje się samodzielności ,pójścia do pracy wynajęcia mieszkania strach jest tak silny że jestem całkowicie od niej uzależniona. Boje się cokolwiek robić w domu bo jestem krytykowana na każdym kroku. Ostatnio nawet próbowała zniszczyć mój związek i prawie się jej to udało. Wykańcza mnie każdego dnia.
Kiedy miałam próby samobójcze to mówiła że mój powód jest każdy inny ,że tylko człowiek cytuje ’ popie****my’ robi takie rzeczy ,nastawia agresywnego ojczyma przeciwko mnie , wywołuje awantury ciągle ,ciągle się trzaska ,rzuca wyzywa ,krzyczy. Nie wiem jak długo można znosić coś takiego 🙁
Chciałabym odejść od niej ale mój strach przed samodzielnością jest silniejszy . Zaszczepiła we mnie niepewność ,to że jestem beznadziejna :(.
Nie wiem jak długo można znosić takie coś.
A propos spadków, nawet jeśli coś konus zostało przepisane to zawsze na drodze sądowej masz prawo do 25 procent gwarantowanego sparky z racji ze jesteś dzieckiem. Warto się tym zainteresować.
Mam toksyczną żonę,matkę,która krzyczy,karze,wyzywa syna,który ma 13 lat i bardzo dobrze się uczy. Uważa się za najważniejszą i nikt nie może się przeciwstawiać,bo ona ma rację. Powoduje konflikt w relacjach z synem,który ma dość i jestem pewny,że gdy osiągnie pełnoletność to się wyprowadzi przez nią.
Jeśli ktoś miał podobną sytuację to proszę o pomoc.
10/10
Dzięki mamusi mam myśli samobójcze. Mam 46 lat.
Ja też. 46 lat. Leczę się na nerwicę lękową bo się jej boję.
tylko 28 ale tak samo
Mój brat się powiesił przez naszą matkę,,,,,, smutne ale prawdziwe. Gnoila go za wszystko, mnie też ale już dawno temu wyniosła się do innego miasta.
Nawet taka tragedia niczego jej nie nauczyła, lata po mieście i wyjaśnia wszystkim ze to przez zmianę pracy się załamał. Gówno prawda. Zabiła go.
Nie osądzam mojej mamy jest dla mnie dobra ale zbyt nadopiekuńcza owładnęła moim życiem i mną , rządzi krytykuje, zaniża samoocenę, poniża stosując docinki typu masz zły stanik, otworzyłaś bigos to go zjedz końca. Nie rozumiem dlaczego matki tak dosłownie traktują swoje dzieci. Mam już zaniki pamięci ze stresu i jestem znerwicowane, bo nikt nie zasługuje na złe traktowanie to po prostu w głowie się nie mieści jak można nie dać dorosłym osobom żyć według własnego uznania.. Jak się uwolnić nie szanuje mojego zdania, to co zer robię to jest nie zadowolona. NIe wiem co powoduje takie zachowanie matek wobec swoich dorosłych dzieci czy władza rodzicielska już tak do głowy urderza? Czy takie zachowanie matki jest normalne?
Witam. Tak czytam te wszystkie komentarze i ja mam identycznie jak wy wszyscy… To jest coś strasznego… Gdyby nie mój syn, to już by mnie tu nie było…. A on cierpi tak samo jak ja, bo na nim też moja matka się wyładowuje. Człowiek wiecznie smutny i zdołowana.. Mamy dość!
Też mam toksyczna arktyczne zimną matkę, zawsze byłam beznadziejna…zawsze ktoś był lepszy, jako dziecko byłam bita za zle oceny. Dziś sama jestem matką i wiem jedno- zrobię wszystko aby nie być taka matką! Boli mnie tylko gdy moja matka nadal mnie krytykuje, kiedy mówi że własnemu dziecku „powinnam w dupę dać bo wejdzie mi na głowę”- wiem że nawet na bycie dobra babcia jej nie stać. Mnie zniszczyła życie, nie pozwolę jej zniszczyć życia mojego dziecka, dlatego nigdy nie zostanie z nim sam na sam.
Mieszkam za granicą chciałabym wrócić do Polski ale to by znaczyło że będziemy mieszkać razem jakiś czas, nie wiem co robić…. Boję sie tam wrocic, boję sie że przy niej zwariuje.
Ja tez mam toksyczna matkę.
10/10
Najgorsze jest to ze za rok kończę 30 lat a nie mogę wejść w żaden normalny związek bo moja matka zawsze musi być ta 3 osoba między mną a każdym mężczyzna. Kontroluje wszystko. Z kim mam się umówić, co robić jak robić.. chce kontrolować nawet moje życie seksualne. Wyobraźcie sobie ze nigdy w życiu sama nie byłam na wakacjach bez niej. Powoli zdaje sobie sprawę ze to chore. Zawsze kiedy chciałam się wyprowadzić przestawała się odzywać mówiąc ze powrotu nie będzie. Mam nerwice.
Izoluj siebie i swoją rodzinę od toksycznej osoby. Skoro boisz się, że przy niej zwariujesz, to pewne jest, że wspólne z nią mieszkanie odbierze Ci resztki spokoju, zatruje wam poczucie bezpieczeństwa, nasączy psychikę dziecka jadem – i będziesz żałowała, że się zdecydowałaś tam wrócić nawet na krótko.
Wiem, co mówię/piszę, bo jestem córką toksycznej matki (ona też była córką toksycznej matki) i mocno 'kiepskiego’ ojca.
Żeby było 'ciekawiej’, to miałam trudne, paskudne życie, po którym stwierdzam, że też byłam (i jestem nadal, bo to bardzo trudno z siebie wykorzenić) w pewnym stopniu toksyczną matką. To powoli narastalo. Co gorsza –
choć przeważnie zachowuję się ok, to jestem po części toksyczną babcią, nie mam cierpliwości do trudniejszych charakterologicznie wnucząt. Moje reakcje bywają bardzo niefajne i nie do przyjęcia we własnym odczuciu. Nienawidzę się za to. Wyrzuty sumienia i dyskomfort z tego wynikający zatruwa mi życie. Chciałabym cudu, po którym stałabym się babcią przez duże B. Niechbym zaraz potem zeszła z tego świata, aby tylko nie zostały po mnie przykre wspomnienia. Taki cud nie nastąpi, mogę tylko mozolnie pracować nad sobą, ale wątpię, by starczyło mi życia i rozumu. Żałuję, że się w ogóle urodziłam.
Tak więc – uciekajcie od toksycznych osób, obserwujcie i chrońcie siebie. Chrońcie dzieci i nigdy, przenigdy nie stosujcie kar fizycznych, nie stosujcie przemocy psychicznej.
Pozdrawiam
U mnie tez się zgadza …najgorsze ze pewne nawyki chyb już mam 🙁
Od tak dawna przeżywam praktycznie wszystkie wymienione w punkcie sposoby znecania się. Jestem wykończona ciągłym poczuciem winy a najgorsze są jej ciągle dasy. Czasami to nie wiem o co się gniewa. Mieszkamy w jednym domu i nie bardzo jest jak się uwolnić.
Podpisuję się pod tym…..
Moja mama taka jest. A nawet jeszcze gorszą. Wyzywa mnie potwornie, ciągle się odgraża, jak zrobi mi źle. Ma 82 lata. Ja 43. Czasem już nie chce mi się żyć. Tylko płaczę. Całe moje życie, to jej niekończące się humory. We wszystkie święta wstępuje w nią demon. Tyle razy już mnie wygoniła w potwornie agresywny sposób. A ja do niej ciągle się farbę, jadę, a ona co jakiś czas robi te swoje akcje, że czuję się jak totalne zeto 🙁
Moja matka zawsze obarczała mnie problemami swoimi i innych. Wzbudzala poczucie winy gdy np coś sobie kupiłam bo tego w moim wieku nie miala. Nie miałam beztroskiego dzieciństwa ani młodości. Dopiero teraz w wieku 30 zaczynam cieszyć się życiem. Owszem problemy są, każdy he ma. Rozwiodlam się, na ten krok namówiła mnie matka. Wymyśliła sobie, że po rozwodzie wrócę do rodziców. Nie wróciłam i mieszkam sama. Jestem szczęśliwa. Chcę cieszyć się drobiazgami jak choćby kupnem butów, nie mieć wyrzutów sumienia, że idę do kina z koleżanką czy że przeleże całe popołudnie.
Natalia skad jestes? mam podobna sytuacje. Chciałbym o tym bardziej porozmawiać. Czyli odcięcie jednak jest najlepsze, boje sie tylko ze zniszczy jak mnie nie bedzie innych członków rodziny.
U mnie i mojego rodzeństwa to samo, mimo że mamy prawie po 40 lat.
Jestem w stanie ciężkiej nerwicy lękowej, która wróciła po kilku latach. Diagnoza jest toksyczna matka. Boję się jej reakcji, bo od dziecka karała krzykiem, biciem i nie odzywała się kilka dni. Teraz stosuje tylko focha, wiecznie niezadowolona, nieszczęśliwa i poświęcająca się na siłę. Chciałabym poczuć gniew do niej ale nie umiem. Jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia. I teraz nie radzę sobie z napadami paniki. Koszmar. Mam 48 lat i wspaniałe życie a nie radzę sobie z emocjami przez matkę
Czy jak jesteś nastolatkiem to te punkty nadal mają słuszność, czy raczej to ty jesteś osobą która źle postępuje?
A poza tym jak wytłumaczyć swojej mamie że przez swoje zachowanie cię tłamsi? Jak pokazać jej (nie podburzając jej poczucia wartości) że coś jest nie tak w jej postępowaniu?
Niestety ale żyje z taką matką, wyprowadzka nie wchodzi w grę- nie stać mnie z mężem na własne mieszkanie ani na wynajem.
Niby mieszka w górnej części domu a ja w dolnej, niby dwa osobne wejścia ale zawsze przychodzi i ciągle krytykuje.
Sytuacja się pogorszyła gdy urodziłam córkę. Ma obsesję na jej punkcie, pozytywną.
Ale ja przez 13 miesięcy jak urodziłam córkę nie usłyszałam nic dobrego od matki. Wręcz przeciwnie, ciągła krytyka i poniżenie.
Gdy mam czysto nie mówi nic ale wystarcza 4 szklanki w zlewie to od razu że mam posprzątać sobie bo masz syf…
Według niej nie umiem dobrze gotować sprzątać żyć i opiekować się córka. Źle się nią zajmuje, źle karmię, źle ubieram… jestem beznadziejna i gruba i w końcu schudłabym po porodzie.
Pewnie żyje z mężem na samych niezdrowych rzeczach.
Jak usiądę na kawę chwilę to drze się że powinnam coś robić w międzyczasie jak córka śpi a nie z dupskiem na kanapie siedzieć, głupia jestem bo np zrobiłam drzemkę z dzieckiem zamiast sprzątać.
Według niej powinnam być robotem idealnym, jestem nieogarnięta…
Itd….
Moje życie to koszmar , nigdy nie będę taka dla mojej córki a sama odpocznę chyba po śmierci mojej matki….
Jestem facetem, a czuje się nikim. Te punkty to moja mamusia
Jak uwolnić się od tak okropnej osoby?? Ktoś ma radę? Czy można sądownie zakazać jej zbliżania się?
U mnie tez się wszystko zgadza. Co do joty. Przerwałam dwie ciąże bo byłam przerażona ze będę taka samą matką dla swojego dziecka jak moja dla mnie. To jest emocjonalny koszmar z którego bardzo trudno jest się uwolnić. A młoda już nie jestem.
Ludzie drodzy ja to już nie potrafię rozmawiać z moja mama
Mam 49 lat a ona nadal wymusza na mnie swoim zachowaniem wszystko dosłownie
Nawet moja miłość do mojej cioci (siostra mojego zmarłego taty) chce kontrolować
Jeśli dalej taka mama moja będzie to ja oszaleje
Szukam pomocy
Witam! Artykuł doskonale opisuje moja matkę czyli toksyczna matkę. Na szczęście wyprowadzilam się do swojego aktualnego męża. I tak naprawdę mam spokój , nie muszę na nią patrzeć. To jest najlepsze rozwiązanie. O mały włos nie wpadłabym w depresję. Wtenczas szukałam pracy a jak już znalazłam to poleciała ostrą krytyka… jestem osobą wrazliwa i bardzo mnie to zabolało. Na każdym kroku bylam tzw. obgadywana przez swoich rodziców że nie mam pracy. Właściwie to byl pierwszy temat u nich jak ktoś przyjechał w odwiedziny. Starałam się pomagać w domu i oprzęt przy zwierzętach. Ale oni raczej traktowali mnie jak parobka niż dziecko które ma uczucia. Nie poddawalam się i wreszcie się wyprowadzilam. Dowiedziałam ich do momentu aż powiedziałam dość! Miałam dość kpin z mojej osoby. I zaprzestalam ich odwiedzac. Gdy powiedziałam matce o co chodzi to wielce się oburzyla i zaczęła robić mi wyrzuty sumienia że mnie wychowała i wykdztalcila. Także stwierdziłam że rozmowa z nią nie ma sensu. Pisze z nią czasem jakieś tam smsy. Wczoraj były moje urodziny i napisała mi takie życzenia m.in. abym nie zapomniała o rodzinie. Nadal twierdzę że jest to osoba psychiczna. I wcale mi jej nie brak, wręcz przeciwnie zerwalabym z nią kontakt na zawsze. Cieszę się że nie mieszkam już z nimi i mam święty spokój.
Przykre to wszystko. Nikt nie powinien być tak traktowany przez własnego rodzica, tylko powinien mieć okazywana miłość i wsparcie.
A potem taki rodzic dziwi się że dziecko nie chce z nim rozmawiać jak ciągle jest krytykowane.
Z moja matka już zawsze będzie że jestem ta zła niedobra i głupia.
To się nie zmieni, moja siostra zawsze będzie najlepsza.
A ja już psychicznie nie znoszę tego upokorzenia. Nienawidzę jej, za każde złe slowo, za każdą manipulacje, za próby kontroli nad moim życiem…. za każdy bol jaki mi sprawiła, za każdą: jaka ty głupia, posprzątaj sobie, ty nic nie umiesz,
jak to dziecko wychowujesz, jak dziecko mogło się skaleczyc ty debilko jak pilnujesz…. nienawidzę…..
U mnie tak samo mojej narzeczonej matka okazała się toksyczna ona się do wszystkiego wtrąca i wymyśla różne bzdury.
Aktualnie mam kolejne ciche dni z moją matką. W moim przypadku moja matka zachowuje się jak nieodpowiedzialne dzuecko. Ale już mam dosyć jej manipulacji i wyciągania ją z opresji kolejną bezzwrotną pożyczką…
U mnie też się zgadza. Najgorsza jest jednak okrutna prawda, że stałam się sama taką matką wierząc święcie, że tak nie jest. Nie cofnę tego i bardzo cierpie z tego powodu, że skrzywdziłam synów, których tak bardzo kocham. Dopiero, kiedy mi wygarnęli prawdę, zaczęłam czytać i uświadomiłam sobie, jak bardzo sama zostałam skrzywdzona. Tylko ja przeprosiłam synów, uznałam swoje winy a moja mama zareagowała złością i agresją a potem płaczem i szantażem emocjonalnym.
Tak czytam te tresci o mamach. Tosycznych?????? – jest to słowo bardzo krzywdzące już i tak doświadczone mamy przez życie. Mianem”toksycznej” powinno sie okreslic matke ktora chla w ciazy i podczas wychowywania dziecka. Bez przesady.
Takie relacje trzeba zrywać, wiem że to masakrycznie trudne, bo mamunia skutecznie nas zatruła poczuciem winy ale jako dzieci nie jesteśmy NICZEGO winni, tylko za to że ktoś nas urodził. Do zajścia w ciążę i urodzenia mózgu nie trzeba. Jeśli potem ani serca ani rozumu nie było, to odcinajcie się, idźcie na terapię raz dwa i do przodu. Uwierzcie, to możliwe, choć baaaaardzo trudne. Zmagam się z matką, która nienawidziła wszystkiego dookoła, swoich dzieci, męża, każdego. Wrzeszczała kiedy tylko się dało, potem wymyślała jaka to skrzywdzona jest, oceniała każdego jak najgorzej. Dopiero po latach zrozumiałam skąd u mnie tyle lękòw i brak wiary w siebie. Złamała mi życie i nie jest łatwo to przerobić. Po śmierci taty zrozumiałam to dogłębnie, jak starałam się spędzać jak najwięcej czasu kosztem pracy ( mieszkam kilkaset km od niej) a ona była wiecznie naburnuszona i próbowała mną manipulować wiecznym wielkim, nieogarniętym nieszczęściem (dodam, że relacje rodziców były takie sobie) i totalną niezaradnością. Niestety w Polsce rodzice mają dzieci często z przypadku i nie radzą sobie. Wtedy lepiej po prostu ich nie mieć i tyle. Jest mnóstwo poranionych ludzi przez rodziców z przypadku.
U mnie to samo!
U mnie też
POMOCY! Moja matka jest chora psychicznie i to nie obelga a fakt. Nie jest zdiagnozowana. Żyjemy w sabacie od zawsze- moja matka, jej matka i ja. Mam 35 lat i całe ówczesne życie przeżyłam z nimi. O dzieciństwie nie będę się rozpisywać, bo nikt mnie nie bił, nikt nie pił ani nie gwałcił. Nasze wspólne relacje to chaos, mieszanka Kocham Cię/ całowania i przytulania z patologicznymi zrywami. Całe życie żyłam w dysonansie, łatwiej by mi było, gdyby mnie tukły, przynajmniej bym potrafiła się domyślić, że coś jest nie tak. W rodzinie w linii żeńskiej kobiety chorują na schizofrenię- zdiagnozowano moją prababcię i jej drugą córkę. Moja matka 15 lat temu rzuciła pracę i zaczęła prowadzić dialogi z Bogiem, robiła dziwne rzeczy, np. raz rozpędziła się autem, puściła kierownicę i krzyknęła, że Bóg nie pozwoli, by auto skręciło; spała po 3 h dziennie; wciąż sprzątała; grzebała po śmietnikach. Byłam przerażona. Uspokoiła się po około roku, poszła na socjal i rozpoczęła katolicką wegetację, na garnuszku swojej matki. Jej matka z kolei jest potworem. Znęca się psychicznie nad nami a każdego mężczyznę, który pojawił się w naszym domu z niego wyrzucała. Mojego byłego męża, mojego obecnego partnera, mojego ojca, chłopów matki na przestrzeni lat. Nienawidzi mężczyzn i wiecznie ich o coś oskarżała. Nie chcę zanudzać, bo te opowiastki trwałyby 35 lat. Do rzeczy- kocham zwierzęta i każdy, którego miałam zmarł dziwną śmiercią. Pies w naszym domu to był zawsze punkt nas zespalający. Kiedy postanowiłam się w końcu wynieść do byłego męża w 2012 roku, najpierw mój kot skoczył na główkę z szafy i zmarł mi na rękach a chwilę później moje trzy owczarki, w tym samym czasie zachorowały na raka. Nie wyniosłam się, zostałam aż do ich śmierci. To była największa trauma w moim życiu. Później matka przygarnęła z ulicy owczarka i kupiła bokserkę. Stały się dla mnie lekiem na całe zło. Za każdym razem, gdy chciałam coś zrobić- wyjechać z ukochanym na parę dni, lub gdy się pokłóciłyśmy i do niego uciekałam, działy się dziwne rzeczy. Po kłótni dwa lata temu z babcią, gdy usłyszałam po raz milionowy, że mam z nią siedzieć a nie ze swoim chłopem, mój bokser uciekł z domu i zginął pod kołami. Dotarłam do świadków, którzy widzieli, że furtka była otwarta. Kolejnym razem, po awanturze, gdy już jechałam do partnera i się wróciłam do domu, bo coś mi mówiło, że muszę- furtka znów była otwarta. Moja furtka jest na zatrzask, nie da się jej niechcący niedomknąć. Widuję się z partnerem tylko w weekendy a i tak zostawienie mojego owczarka wywołuje we mnie tyle stresu, bo czuję, że coś może się mu stać. I tak było z każdym zwierzakiem. Po 3 latach postanowiłam wyjechać na urlop, siedząc w drodze powrotnej w samolocie pomyślałam „ja pierdolę, udało się, nic nikomu się nie stalo” Wracam do domu a mój owczarek zwija się z bólu w krzakach z tyłu ogrodu. Nigdy sam z siebie tam nie chodzi. Diagnoza- zerwane ACL, jutro rtg, bo czuję, że może to być nowotwór Leczyłam się rok u psychologa. Psycholog kazał mi stamtąd uciekać, tak w skrócie, on sprawił, że to zrozumiałam . Chodziłam też na ustawienia do kobiety, która mi powiedziała, że w moim domu krąży bardzo dziwna, seksualna energia a dla matki i babci jestem buforem energetycznym, z którego wysysają energię, Mówiła, że dla własnego dobra muszę stamtąd uciekać. W sumie to każdy w moim życiu mi to mówił. A ja nigdy tego nie potrafiłam zrobić, bo muszę dbać o moją nieogarniętą matkę i jeszcze gorszą babcię. Mówię Wam, one same by zginęły, to ja zawsze byłam od czarnej roboty, córka na usługi. Rok temu, gdy zeszłam się z moim partnerem, moja matka wpadła w szał, biła mnie w amoku po klatce i barkach po czym chwyciła za brzeszczot i zaczęła się nim dźgać w brzuch. Powaliłam ją na ziemię i dusiłam, błagając aby się opamiętała. Całe dzieciństwo matka wmawiała nam, że ojciec ją tłukł. Widzieliśmy ją na ziemi, jej wyrwane włosy, widzieliśmy ojca, który ją szarpał. Już wiemy, że się bronił. Ojciec z tej całej rozpaczy targnął się na życie, odratowano go, ale urwał z nami kontakt, co też mnie boli, bo nie jestem odpowiedzialna za piekło, które tu przeszedł. W mojej rodzinie prawda leży gdzieś na dnie, jest nieuchwytna. Nie mam dowodów, tylko zbiegi okoliczności i cichy głos intuicji. Gdy mówię komuś o moich podejrzeniach , to je negują, mówią, że to za duże słowa. Mówią, że żyję w patologii ale nikt nas tu nie truje. Oboje z partnerem w tym samym czasie zachorowaliśmy, zatrucie, bóle stawów, u mnie rozwinęło się rzs i łzs. Obecny partner matki ma założoną kartę, żonobijca. Przyznał mi się, że matka rzuciła się na niego z żelazkiem. Powiedzcie mi czy ktoś z Was ma podobnie? Podejrzewacie syndrom Munschausnera u swoich matek? Czy dzieją się u Was takie rzeczy? Jestem wrakiem człowieka, boję się, ze zamorduję je w afekcie. Albo, że zamorduję siebie.
Dzień dobry.
Moja synowa nie jest zdiagnozowana, w jej rodzinie wszyscy mają problemy psychiczne, wszyscy są toksyczni, wszystkie kobiety ze strony jej matki i babki, całe życie miały i szukały kochanków pomimo tego, że każda z nich miała dobrego, spokojnego męża. Matka synowej i babka czyli matka jej matki, mają na przedramieniach samo okaleczone tzw. sznyty, blizny są bardzo szerokie, mój syn, ani tata, ani żaden mężczyzna w rodzinie nie posiada takich samo okaleczeń, nie mówiąc o kobietach z mojej rodziny, żadna kobieta i mężczyzna nie jest chory psychicznie, ani w jakiś sposób zaburzony, każdy się na wzajem wspiera, wszyscy mamy wspaniałe relacje ze sobą i utrzymujemy rodzinne tradycje oraz kontakty, zdrowe kontakty rodzinne. Synowa ma 30 lat, sama napisała do sądu w odpowiedzi na mój wcześniej złożony wniosek do sądu rodzinnego dotyczącego ustalenia kontaktów z moimi wnukami wraz z ich zabezpieczeniem, że jej matka nie zajmowała się nią. Nie będę się tu rozpisywać i tworzyć kolaborantów, powiem tylko, że synowa z moim synem ma dwóch synów 8 i 9 lat., oraz córkę 14 lat z wcześniejszym partnerem z którym była, mieszkała wspólnie tylko 1,5 roku, wypędził ją i wróciła z małym dzieckiem do matki. Wypędził ją ponieważ strasznie go wyzywała, biła go i co i raz leciała do niego z rękami, nic dosłownie nic jej nie pasowało, miała 15 lat jak zaszła w ciążę z córką, on 6 lat był starszy od niej, a matka synowej. Takie zachowanie i problem psychiczny odziedziczyła w genach, a także widziała zachowanie jej matki w stosunku do jej ojczyma. Matka na okrągło miała kochanków, zostawiała ojczyma z nią i jej młodszą siostrą, a sama łachmaniła się z kochankami, wszyscy starsi mieszkańcy naszej miejscowości, a szczególnie ich bliscy sąsiedzi znają od pokoleń całą rodzinę synowej, jest to całkowita patologia pomimo tego, że się wymalują, wystroją to nikt kto ich nie zna, nie wydał by takiej opinii. Tam w całej rodzinie było: picie, bicie i kurestwo w wykonaniu wszystkich kobiet.
Mojego syna zdradza już od 5 lat, tak go zmanipulowała, że za każdym razem jej wybaczał, kochankami byli i są do dziś: Polacy, Ukraińcy, a na dzień dzisiejszy jest arab pochodzący z Algierii, który wprowadził się do niej 14 lutego2024r., w związku z tym, że mieszkanie komunalne ma tylko 28m kwadratowych, panuje ciasnota, dzieci od roku nie mają swoich łóżek piętrowych, tylko spały z matką i 14 letnią siostrą w jednym łóżku, a teraz moi wnukowie 8 i 9 letni, zostali wypędzeni przez ,,matkę” na podłogę na której śpią na jaikś materacach, a ta szmata chora psychicznie śpi z arabem na łóżku, natomiast jej córka śpi na jakimś łóżku, które przywiozła jej ciotka, siostra rodzona matki mojej jeszcze niestety synowej. Serce mi pęka, dzieci są alienowane, okropnie zastraszone przez ,,matkę”. Wnuki, przychodzą do mnie i mamy ustalone kontakty postanowieniem sądu od 17.10.2023r., a po ostatniej sprawie, sędzia już nie wytrzymał i wznowił moją prośbę z czerwca, aby przeprowadzić badania OZSS przez biegłych sądowych, w szczególności chodzi o przebadanie ,,matki” wnuków. W każdym razie, nie życzę najgorszemu wrogowi mieć jakiegokolwiek kontaktu bliskiego czy doraźnego z tak zaburzoną , chorą osobą, ,,matka” moich wnuków od 9 lat zrobiła i nadal robi jeszcze bardziej intensywnie – piekło rodzinne, piekło z psychiki wnuków, piekło z życia syna, a także piekło nam. Ja całe szczęście, że mam mocną psychikę i potrafię wszystko załatwić w sprawach prawnych etc., jednak moja mam – ma 73 lata, nie daje sobie rady z tym ciągnącym się od kilku lat stresem, płacze, reaguje nerwowo chodząc po pokoju. KTO TYLKO MOŻE, MA TAKIE SZANSE TO UCIEKAJCIE W SEKUNDZIE OD TAK CHORYCH OSÓB, ŻYCIE Z NIMI TO PIEKŁO I NISZCZENIE WASZEGO WNĘTRZA, PSYCHIKI I STANU EMOCJONALNEGO. Byle by do domu dla bezdomnych, ale uciekać jak najszybciej i najdalej, bo ŻYJECIE i MIESZKACIE TAK NAPRAWDĘ Z SAMYM DEMONEM. ZACZNIJCIE WALCZYĆ O SIEBIE O WASZ SPOKÓJ I WSZELKIE WASZE DOBRA EMOCJONALNE I ŻYCIOWE. Pozdrawiam – Agata.
Szkoda, że popełniane błędy docierają do naszej świadomości zbyt późno. Jestem malkontentką i nie potrafiłam nauczyć mojej córki doceniać drobnych rzeczy i cieszyć się tym co dostajemy w prezencie od życia. Nadopiekuńczość też nie jest mi obca i nie sądziłam, że może tak negatywnie wpłynąć na moje dziecko.
Szok, jestem toksyczną matką 18-latka… Przeze mnie ma depresję…
I mnie. Mam świadomość ale ona nawet idąc do psychiatry go kłamie a na terapię nie chce chodzić. Nie wiem co robić z takim człowiekiem 🙁 wszyscy się od niej odsunęli. Ja już nawet nie mam o czym z nią rozmawiać
Mam taką samą trudną matkę
Jakbym czytała o sobie… Niestety… Udało mi się w jakimś stopniu pogodzić z tym że tego nie zmienię i staram się to wszystko bardziej olewac, ale niestety ciągle próbuje zrozumieć dlaczego… Dlaczego tylko w stosunku do mnie… Dlaczego do wszystkich innych jest całkiem inna i wszystkim wydaje się że to chyba że mną coś jest nie tak, że mam jakąś paranoje czy coś bo to przecież taka wspaniała kobieta i matka…
Ja mam to samo zawsze miałam przez to wrażenie że jestem jakaś dziwna z całego rodzeństwa zawsze mi to wmawiala na szczęście odcielam się od tego z perspektywy ciesze się że uwolnilam się od tej toksycznej relacji
Poczytaj o kozle ofiarnym i złotym dziecku. Ona cię wybrała na kozła ofiarnego. Doksztalc się w temacie i już będziesz wiedziała co i jak i dlaczego.
Cyt.:”Jakbym czytała o sobie… Niestety… Dlaczego do wszystkich innych jest całkiem inna i wszystkim wydaje się że to chyba że mną coś jest nie tak, …”
No to w końcu to jest o tobie, czy twojej matce?
Ja mam niestety to samo…
Mam to samo…10/10 się zgadza. Od kilku miesięcy pracuje z psychologiem nad tym jak się odnaleźć w tej relacji, ale wydaje mi się, ze to moja matka powinna zasięgnąć pomocy. Ewidentie nie radzi sobie z emocjami. Niestety, mimo iż bardzo ja kocham, musiałam mocno ograniczyć kontakt, ale dzięki tego moje zdrowie psychiczne się polepszyło. Dziewczyny, dbajcie o siebie i swoje zdrowie…czasami mimo wielkich chęci innych nie zmienimy.
Czesc ja też mam taki problem z mamą te wszystkie wymienione 10 punktów to jest o niej cała prawda. Ona mojego partnera nie lubi bo mial kiedyś kiepska przyszłość ale każdemu powinno się dać szansę ale ona niestety nie chciała dać. Teraz wszystko robi żeby mi zabrać dzieci mnie wysłać do szpitala psychiatrycznego a mojego partnera do więzienia bo on się jej nie podoba. Teraz nie wiem co mam robić każdy mi poleca żeby do telewizji z tym poszła i żeby to nagrali i puścili w telewizorze.
Wszystko sie zgadza….mam taka psychopatke teraz u siebie w domu niszczy mi zwiazek I relacje z corka,jestem zalamana
Nie martw sie ja wlasnie przez taka tesciowa sie rozwodze zina zostawila dzieci dom i wszystko by byc z mamusia
Mam toksyczną matkę. Od kiedy pamiętam stawiała się na pierwszym miejscu. Tatuś bardzo dobry człowiek, zdominowany przez matkę nie zabierał często głosu, pozostawał bierny. Zmarł. Zostałam z nią sama. Całe życie mnie krytykowała, zwłaszcza przy obcych. Nawet leżąc w szpitalu podczas wszczepu kardiostymulatora, opowiadała innej pacjentce jaka to jestem niedobra i niewdzięczna. Łzy napływały mi same do oczu. Ból w sercu nie do opisania. Niechęć i strach przed wizytami u niej. Nigdy nie wiedziałam na jaki humor trafie. Często się na mnie obrażała. Nie wiedziałam za co. Traktowała mnie jak służącą. Pamiętam że nigdy mnie nie przytuliła. Zimna i oschła. Przy obcych cudowna sąsiadka, pomocna. Za zamkniętymi drzwiami królowa lodu. Jak byłam dzieckiem często mnie biła, obojętnie czym. Tym co znalazła pod ręką. Najczęściej była to drewniana gruba ozdobna warząchew. Kuliłam się na podłodze. Wstydziłam się krzyczeć. Przestawała gdy padała z bólu na podłogę. Po tej agresji udawała że mnie nie widzi. Ale było trochę spokojnej… na chwile do następnego razu. Od cioci dowiadywałam się że dzwoni również do niej i żle o mnie mówi. To samo mówiły mamy nieliczne koleżanki. Dzwoniły do mnie i nie rozumiały dlaczego to robi. Po latach zrozumiałam że nigdy nie byłam dość dobra aby być jej córką. Nigdy nie spełniałam jej kryteriów. Dodam tylko że jest taką babcią jaką była matką. Mój syn jest już 23 letnim młodym mężczyzną, cudownym synem, żyje własnym życiem, choć mieszkamy razem. O nim też zawsze wypowiada się niepochlebnie. Chroniła go i ograniczałam mu kontakty z babcią. Bał się ja odwiedzać i zawsze pytał: mamusiu musimy tam jechać?
Mam 50 lat i zastanawiam się jakie grzechy popełniłam że jestem jej córką? Niedawno dowiedziałam się że pół roku temu zapisała cały majątek dalekiemu kuzynowstwu ze strony ojca i dalej o mnie źle mówi. Dodam tylko że zerwała kontakty ze swoją jedyna już siostrą i cała rodziną ze swojej strony. Nikt nie chce jej słuchać. Od kiedy się wyprowadziłam nigdy mnie nie odwiedziła twierdząc że ma gdzie mieszkać i nie musi nigdzie jeździć. Zachowuje się jakby była zazdrosna. Wypomina mi że tyle mi poświęciła a ja jestem potworem i kiedyś za to zapłacę. Współczuję wszystkim którzy maja podobne doświadczenia. Nie wiem czy poradzę sobie z tym sama. Ciężko mi się z tym żyje. Często łapie doły, mam niskie poczucie własnej wartości, mimo że ludzie z zewnątrz postrzegają mnie jako silną i niezależną. Lubię chodzić do pracy i czuć się potrzebną. Jak nie mam dyżuru, to czegoś mi brakuje. Jestem pielęgniarką…pozdrawiam wszystkich w podobnej sytuacji
Boże mam to samo. Cała rodzine przeciwko mnie nastawiła. Długo by mówić… ale czy ktoś napisze co z tym zrobić? Jak sobie radzić? Nie da się tego zaakceptować! Nawet nie pozwala mi wychować syna po mojemu bo w tajemnicy dzwoni do niego i mówi ze szkola jaka mama doradza ( doradza! Nie nakazuje!) jest zła a ona mu wybierze dobra. Syn przestał mnie szanować bo ona uważa ze jestem zła matka bo nie robię wszystkiego za niego tylko chce żeby był odpowiedzialny za swoje decyzje. Oczywiście za rączkę go prowadzi do liceum… nie daje z tym rady. Cała rodzine zaangażowała w to mówiąc ze ja nie daje mojemu dziecku wsparcia jakiego potrzebuje. A te punkty… wszystko się zgadza 10 na 10 🙁
Czy wypowiadał się jakiś psycholog może jak my córki w takich relacjach mamy postępować? Radzić sobie z tym stresem, poczuciem bezsilności?
Jest taka książka „Toksyczni rodzice” Susan Forward, bardzo dobrze napisana, z licznymi przykładami i z wieloma radami jak zachować się w takiej czy innej sytuacji, gdy toksyczny rodzic manipuluje. Polecam. Mnie bardzo pomogła.
Wasze historie są o mnie. Moja matka powiedziała mi, gdy byłam nastolatką, że mnie niechciała, ale się przytrafiłam. Mój brat jest wg niej wspaniały, co by nie zrobił. Pomaga mu bez przerwy, a ja jestem jej niepotrzebna. No, chyba że trzeba coś załatwić, przewieźć lub jej zrobić, poza tym mi nie pomaga, bo brat jej zabronił. Przecież zawsze byłam gorsza wiec po co mi pomoc?
Często byłam przez to bita, ojciec był alkoholikiem i wyzywała się na mnie.
Przykro to się czyta. Mam 35 lat i boję się odezwać bo od razu płacze i pyta co mi zrobiła.
Nie dopuszcza mojego zdania bo wg niej jestem głupia, co nieraz mi powiedziała.
Jest zaborcza, lubi mieć wszystko pod kontrolą i wszystko wiedzieć…
Nie mam do niej sił, ale jednocześnie cis takiego mi zaszczepiła że boję się jej potępienia.
U mnie jest inna sprawa. Niewiele czasu spedzalam z matką. Teraz mam własną rodzinę. W ciąży i przy dziecku nikt nigdy mi nie pomagał. Radzimy sobie. Matka chce sie sprowadzić do „naszego” miadta, padały propozycje kupna wspólnego domu i podobne. Od razu bez ogródek odmówiłam, argumentowałam. Teraz dosłownie sie boję, że coś tu kupi, wynajmie, że będę miała ją na głowie, ze zrobi nam „niespidziankę”. Jestem po 30. Nie przekupi mnie, ani nie nadrobi czasu.
Moja jest podobna. Taka ciepła, serdeczna i pomocna dla innych. Zwłaszcza dla mojej bratowej i siostrzeńców mojej matki. Mi powiedziała wprost, że nie uważa mnie za rodzinę. Niestety wg. niej jestem tą co sobie z życiem nie radzi, ale na starość mam się nią zaopiekować, bo taki jest mój obowiązek.
Czytam i mam tak samo jakby moja miała dwie twarze, o tym powinniście dopisać. Dla innych jest kochana matka Teresa, a za plecami obgaduje i krytykuje innych, wyzywa od debili i ułomnych, że tylko ona wszystko wie i we wszystkim jest najlepsza. Wszystko umie sama załatwić, sama zrobić, sama pojechać Zosia Samosia. Niedawno się wyprowadziłam i zaczęłam oddychać. Tak mnie od siebie uzależniła, że z każdym problemem kiedyś do niej leciałam a teraz mam znajome takie od serca babki i razem sobie pomagamy. Każdy powinien po liceum uciec z domu, starzy mają siebie często dosyć i wyzywają się na dzieciach jakby to była nasza wina. Z DALA OD TOKSYCZNYCH MATEK I OGÓLNIE LUDZI
U mnie jest tak samo, tylko ja robię coś źle, moje siostry są lepsze i robią w większości dobrze, jestem ciągle umniejszana i niedoceniana, siostry też zaczęły mnie tak traktować. U mnie trwa to od kilku lat, około 8. Mam 40 lat obecnie. Czuje się jakby ze mną było coś nie tak. Straszna rana i ból w sercu. Bo w relacjach jest coraz gorzej. To były moje najbliższe osoby, zrobiłabym dla nich wszystko, zawsze o nich dbałam, starałam się być bardzo dobrą córką i siostrą.
ja też mam toksyczną matkę to straszna kobieta,matka, żona i babcia
Tak mam tak samo niestety
Ja mam to samo. Ciężko ten problem w sobie wypracować, bo intuicyjnie jest ci bliska i liczysz się z jej zdaniem, ale ta bliskość zabija…straszne
Bardzo trafnie to ujelas. Jestesmy dorosle, niezalezne, a jednak tylko teoretycznie bo przeciez nie mozna tak po prostu przestac liczyc sie ze zdaniem matki. Zalezy to takze od charakteru, ale np. dla mnie jest to problem. Mieszkam
za granica, a jednak i tak zzeram
sobie nerwy po kazdej „konferencji” na skype ktore maja miejsce codziennie mimo ze delikatnie daje do zrozumienia ze nie ma przymusu na codzienne gadki. I tak sa codziennie. Niestety. No i w zwiazku z tym
PELNA KONTROLA i fochy jesli napisze ze akurat robie obiad i pogadamy za godzine. Niedowierzanie, domysly i cyniczne uwagi w stylu „tak wczesnie obiad ?” I sprawdzanie czy bylismy w kosciele. I mnostwo innych rzeczy ktore niby sa blahe a jednak dobijaja.
A mam juz po 40 !!!
Ludzie, to po prostu paranoja !
porozmawiaj o tym za 30 lat gdy Twoje dziecko będzie miało np juz rodzine………przykre, że macie takie zdania o Kobiecie , która dała życie, poświęciła się bezgranicznie…. ……………………………to prawda przychodzi moment, że TRZEBA zostawić DOROSŁE DZIECI ABY ŻYŁY WŁSNYM ŻYCIEM ZE WSZYSTKIMI TEGO KONSEKWENCJAMI BO widzę że przychodzi taki czas że nie jesteście już wrażliwe ( córki ) na miłość ( upominanie jeżeli coś jest nie tak to jest właśnie miłość !!!!! ) ani cierpienie waszych Matek ale możecie być wrażliwe już tylko na jedno na WŁASNE CIERPIENIE
Klasyczny przykład toksyczności, „poświęcenie”, ” bezgraniczne…” . Czytać proszę ze zrozumieniem. Matki niech zajmą się sobą, przyda im się odpoczynek po latach poświęceń. Dziecko to oddzielny byt, ma prawo do oddechu. Taka kolej rzeczy. Ograniczone matki, które uważają, że dziecko jest coś im winne.
To nie jest miłość bo miłość jest dobra. Miłość nie szuka swego itd. To podły szantaż emocjonalny. Manipulacja. Uciekać dziewczyny, uciekać.
Slodkie Coreczki toksycznych matek
Z jakim zainteresowaniem czytalabym za jakies 20 lat jak ocenia Was Wasze wlasne corki. Jak beda Was kochac i sznowac. Bo Wy same zrobicie wszystko, zeby na te milosc zasluzyc. Bedziecie wspanialymi matkami. Tylko nie zdziwcie sie kiedy Wasze coreczki ocenia Was calkiem inaczej i zakwalifikuja Was jako gatunek „TOKSYCZNA MATKA” Moze sie Wam przydarzyc to samo, co Waszym matkom. Mysle, ze na to juz dzisiaj zaslugujecie.
oho, odezwała się toksyczna…. jak można mówić komukolwiek, że zasługuje na coś takiego? lecz się kobieto. Współczuję Twoim bliskim.
Odezwała się ta co nie znosi,zeby ktoś inny miał inne zdanie niż ona-„Kochana mamusia”.
Dziecko ma mieć takie same poglądy,myślenie i robić pomimo dorosłego, osobnego życia dokładnie tak jak sobie zażyczy-ŻENADA
Jest to bardzo przykre ,ale moja mama też jest toksyczna najpierw była dla mnie ,teraz jest taka dla mojej siostry.Jest o tyle przykre ,że obydwie już mamy swoje życie, dzieci dla których chciałabym aby mieli babcie normalną kochającą.Niestety ,ale mój tata zaczął się zmieniać na jej podobieństwo chociaż całe życie jego też poniża.
nie pij albo zmień psychotropy pseudokobieto.
Tez toksyczna matka i nic dodac ani ujac z wypowiedzi Marii. Maz przygladajac sie moim relacjom („toksycznym”) z corka – czesto mowi: jak corka bedzie miala dorosla corke to dopiero zrozumie a ja na to: tylko jak to sie ma do obecnego zycia i naszym dosc burzliwym relacjom? Prosze o przeczytanie ksiazki lub wysluchanie audiobooka ( genialna Grazyna Barszczewska) pt „Lyzeczka”. Pomyslalam sobie, ze corka celowo naprowadzila mnie na ta ksiazke. Jak jej powiedzialam, ze troche ta ksiazka przypomina mi nasze relacje, odp corki byla : tak tylko ja jestem jeszcze gorsza od corki/narratorki. Relacje miedzy matkami toksycznymi i corkami sa jak rownia pochyla: im bardziej chcesz te relacje naprawic tym jest gorzej i jest bb ciezko – mysle drugiej stronie tez a czas tracimy na zale i boczenie sie. Mysle, ze potrzebna bylaby jakas osoba do mediacji oczywiscie gdyby dwie strony chcialyby naprawic te zle relacje. Jeszcze jedno pytanie: czy mozliwe jest byc dobra kochajaca babcia a jest sie toksyczna matka? Mysle, ze toksyczna matka przeklada sie na toksyczna babcie.
Drogi zięciu
Przeczytałam ten artykuł z ciekawości, co też mi każe czytać zięć mając mnie oczywiście za toksyczną matkę córki, a jakże.
Odsyłając mnie do tego artykułu próbuje przerzucić na mnie i męża odpowiedzialność za to, że córka nie w pełni jest szczęśliwa. To oczywiście nasza wina. My się wtrącamy, rządzimy i wszystko co najgorsze to my.
Zięć, tak jak i wielu młodych piszących tu ludzi, nie widzi żadnej winy w swoim postępowaniu.
Zapomniał dodać, że zataił przed córką i nami, iż ma problemy z hazardem i w wieku 27 lat jedynym jego kawalerskim dorobkiem życiowym były hazardowe długi.
Nikt go nie prosił, by zamieszkał z nami, ale jak się nie miało pracy, mieszkania i długi na koncie, to mieszkanie w domu teściów i opróżnianie im lodówki było na rękę, a jakże. Jak teściowa siedziała z dzieckiem, aby zięć mógł jeździć po psychologach i leczyć się z nałogu, też było ok.
Staliśmy się oboje z mężem toksyczni i całkowicie zbędni, gdy córka, przy naszej pomocy wyciągnęła go z niezłego życiowego szamba.
Na tyle byliśmy niemile widziani przez zięcia, że córka bała się zaprosić nas na swoje urodziny do swojego mieszkania, które mieściło się przecież w naszym domu.
Napisałam to po to, aby te wszystkie słodkie córeczki, zanim zaczną bluzgać na swoje toksyczne matki, czasami wzbudziły w sobie refleksję, że jeśli w rodzinach się nie układa to może to też czasami ich wina.
Czytając komentarze natknęłam się na mądre napisane przez kogoś słowa, które dedykuję swojemu zięciowi;
Z pominięciem ewidentnych patologii- bo psychopaci też miewają dzieci- nasi rodzice zwykle chcą dla nas jak najlepiej, jednak są tylko ludźmi. Niepotrzebnie czujemy się lepsi od nich, bo dopiero nasze dzieci, za wiele lat, powiedzą nam, czy były z nami szczęśliwe, czy nie. Pozdrawiam
Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/toksyczna-matka/
Pani Anno,
Zięć rzeczywiście nie jest święty. Jednak pani sytuacja zupełnie nijak ma się do tej opisywanej w artykule.
Mówimy tutaj o zjawisku toksycznych rodziców, toksycznych matek, które swoimi własnymi problemami potrafią kompletnie osaczyć swoje własne dzieci. Wywoływanie poczucia winy, obrażanie się, manipulacja za pomocą emocji, dług wdzięczności nie mający końca – to tylko niektóre zjawiska. Toksyczni ludzie często sami nie wiedzą że takimi są.
Czują się wówczas pokrzywdzeni. Często przekonani są o swoich dobrych intencjach. Mówimy o sytuacji, gdzie kontrolujący rodzice doprowadzają do emocjonalnego upadku własnych dzieci.
Takie problemy to poważne problemy, często wymagające leczenia psychiatrycznego.
Nie mówimy tutaj o tym, że ktoś po prostu narzeka na swoją Mamę – nikt nie jest idealny, każdy ma wady, popełniał błędy, rodzice bez skaz nie istnieją.
Pani nie opisuje toksycznej relacji, pani opisuje rodzinny konflikt. Niestety często się pojawia, gdy młodzi ludzie nie są samodzielni, mieszkają u rodziców, gdy jedni siedzą drugim na głowie. Dorosłe dzieci chcą żyć po swojemu, czasami nieudolni, rodzice zawsze chcą jednak poprawiać i kontrolować, bo bycie rodzicem nigdy nie umyka z naszej głowy.
No i zaczynają się konflikty z teściami, stres, napięcie.
Wybory Pani córki takich partnerów to właśnie efekt pani toksyczności. Jeśli tłumi się gniew, nie można w prost powiedzieć szantażującej emocjonalnie matce, ze coś się nam nie podoba ( No jak można być złym i niewdziecznym wobec świętej) to zawsze wybierzemy takiego partnera, na którego będzie poród na wściekłość. Takiego, który jest w czymś ułomny i będzie można czuć uzasadnioną złość.
Toksyczna matka konsekwencje swojego zachowania zawsze przypisze komuś innemu. Ona chce zawsze dobrze …,,
tak zapewne bedzie , ma pani racje
Nasze córeczki ocenią nas tak, jak sobie na to zapracujemy. A że same przeszłyśmy przez piekło toksycznych matek i wiemy jak potwornie ciężkie jest zycie z taką osobą, to same staramy się nie popełniać tych samych błędów. Życzę powrotu do zdrowia, bo z twojego postu aż zieje jadem i zgorzknieniem!
Masz racje.tak nas ocenia jak zaslugujemy.moja matka po każdej różnicy zdań „umiera” na jakasvblizej nieznaną chorobę. Bo nie wie jak powrócić do poprzednich stosunków. Oczywiście nic mi o tej chorobie nie mów o bo wtedy ma argument:jakbyś częściej dzwoniła to byś wiedziała.
Totalne bzdury,!!!!!
Jakbym mojej toksycznej matki sluchala.Niech pani powie jest pani taka podla osoba czy tylko sie kontrolowac nie potrafi????
Odpowiedziała zapewne toksyczna matka, której krytyka nie pasuje 🙂
Zabolało jak ktoś napisał o Tobie i wytknął, że to Ty masz problem…
Tak kobieto, znaczna część córeczek toksycznych matek jest wspaniałymi matkami!!!
Twoja córka pewnie też i to cię boli.
Za takie wypowiedzi TY zasługujesz na zgnicie w samotności i zapomnieniu. I żyj ze swoim egoizmem sama!!!
Pani Mario, ma Pani rację- można do końca życia dreptać w miejscu, obwiniając matkę o wszystkie niepowodzenia, można się odcinać, zrywać kontakty, zamiast dorosnąć i równocześnie stwarzać swoim dzieciom nieprzyjazne środowisko do życia i rozwoju. Z pominięciem ewidentnych patologii- bo psychopaci też miewają dzieci- nasi rodzice zwykle chcieli dla nas jak najlepiej, jednak są tylko ludźmi i popełnili błędy. Niepotrzebnie czujemy się lepsi od nich, bo dopiero nasze dzieci, za wiele lat, powiedzą nam, czy były z nami szczęśliwe, czy nie. Pozdrawiam 🙂
Wystarczy zeby rodzic doroslego dziecka sie nie wpi..l jesli nie jest o to proszony. Pomijam sytuacje ewidentne gdzie dorosle dziecko robi razace bledy. Ale poza tym… jego sprawa. Na wychowanie czas juz byl. A jesli dziecko woli isc nieco odmienna droga, nie robiac krzywdy innym, to jest to jego wolny wybor.
Dlatego uwagi wychowawcze w kierunku 40 letniego dziecka sa komiczne i patologiczne. Wystarczy przyjac fakt ze osoba dorosla ma swoj rozum, a bedzie ok i ….zadnych toksyn.
Z tego wniosek że nie spotkałaś takiego przypadku toksycznej matki proponuję porozmawiać z psychiatrą oni to wiedzą
oo wlasnie ! to jest przyklad manipulantki ! Maria ! zamilcz wampirze enetgetyczny. co komu zyczysz wraca do ciebie . jestes zla do szpiku kosci. jestes idealnym przykladem tosksycznego zlego czlowieka!
Przykro jest słuchać, jak skrzywdzona Pani wyżywa się na osobach, które mają podobne przejścia za sobą.
Zamiast jednoczyć się i wspierać tylko komentujesz i życzysz innym źle.
Widocznie trafiłaś na złe forum…
Plucie jadem najlepiej Ci wychodzi
Każdy przeszedł swoją gehennę w życiu, ale to nie Ty będziesz mówić, jak ktoś ma skończyć.
Ocho odezwala sie wspaniala matka ktora poprostu nie umie zaakceptowac iz corka chce zyc w inny sposob niz matce sie to podoba i inaczej odczowa ale zapewne nie jest przez to gorsza. I na pewno w inny sposob wychowa swe dzieci i to czy jej relacje z wlasnymi dziecmi będą lepsze czy gorsze to juz jej sprawa. Wyczuwa sie jednak w pani tekscie iz wręcz życzy pani córce tak samo toksycznej relacji z własną a najlepiej jeszcze trudniejszej. To poprostu smutne.
Pani naprawdę nie czuje w czym rzecz…napisałabym więcej, ale chyba próżno tłumaczyć, biorąc pod uwagę artykuł powyżej. Warto wrócić do czytania ze zrozumieniem lub porozmawiać z osobą, która wychowywała się w atmosferze toksycznej, nadopiekuńczej „miłości”… Może, gdyby się Pani otworzyła i okazałą empatię, to zobaczyłaby jak okaleczona i nieporadna życiowo staje się taka osoba.
Pani Mario dziękuję ,za te mądre słowa. Też przeżywam w ostatnich miesiącach takie nie fajne dni powiązane z córką. Przepraszam nie mogę pisać łzy zalewają mi oczy .. pozdrawiam
Pani Soniu
Jesli moge cos powiedziec-z punktu widzenia corki majacej jakis stopien trudnosci w relacjach z matka- ale tez starając sie zrozumiec tok myslenia matki: na kazda moja potencjalna uwage przewiduje odpowiedz: „alez ty mnie zupelnie nie zrozumialas”, albo:” dlaczego mnie lekcewazysz” lub cos w tym rodzaju , ale koniecznie z zakonczeniem wskazujacym MOJA wine. Jesli o mnie chodzi, przenigdy nie robie uwag mamie. Problem postaje gdy jest duzo uwag w moim kierunku. Jest to jednak tylko moj problem, ktorego mama nie zauwaza. Ulzy sobie moim kosztem i wszystko gra. Wedlug niej.Czasami cos probuje wyjasniac czy protestowac, ale jest to zlekcewazone lub wysmiane przy braku zrozumienia ze jednak JEST to problem.Oznacza to jedno- moje problemy wynikajace z takiego traktowania mnie sa zadne i nie ma sie czym ani kim przejmowac. I jak ja mam sie w zwiazku z tym czuc? Chyba dosc oczywiste ale nie dla mojej mamy. Ona albo sie nie mysli, albo do tego przenigdy nie przyzna. I zupelnie nie przejmuje sie konsekwencjami ktiore narastaja . Przyznam ze trudno mimo najlepszych staran to zrozumiec.
Dlatego uwazam ze wystarczy: sluchac dziecka, doradzic o ile zapyta, nie robic uwag na zadne tematy odnosnie zycia dziecka, dac mu zyc po swojemu, zakladam oczywiscie ze nie popelnia jakichs ewidentnych bledow – i po prostu cieszyc sie dobrymi, przyjaznymi, nienatretnymi relacjami z wlasnym dzieckiem .
Ja tylko tyle sobie zycze , i az tyle . Poki co staram sie nie przejmowac nadmiernym i niepotrzebnym wtracaniem w moje zycie, ale to jakas forma obludy bo mam wewnetrzne urazy a udaje serdecznosc. A przeciez chce miec serdeczny prawdziwie przyjazny uklad.Nie wiem gdzie tu moja wina ze tak jest, i dochodze do wniosku ze nie umiem sie postawic. Bylby foch na poczatku a potem moze akceptacja, ale pewnie urazy przeszly by na strone mamy. Teraz ona balaby sie krytykowac i to by ja irytowalo. Wiec koleczko zatoczone… bez wyjscia.
A wystarczyloby , powtarzam- zeby SIE NIE MIESZALA nadmiernie.
Niech pani tak sprobuje, – mysle ze relacje z mety sie poprawia.
Mojej mamie nie ma kto tego uswiadomic
:(((((
Mądre słowa? Znalazła się jedna z drugą. Idźcie płakać gdzieś indziej. Trzeba było iść na terapię zanim zniszczyłyście córkom życie. Żadne dziecko nie traci ciepłych uczuć dla matki bez powodu, BARDZO WIELKIEGO powodu, bo to jest wbrew naturze. Jak nie chcecie zobaczyć prawdy o swoich zachowaniach to żyjcie sobie dalej w poczuciu krzywdy, w końcu w tym jesteście najlepsze.
Ciekawe ze nienie wypowiedzial sie zaden facet. Oni nigdy nienie odczuli toksycznosci relacji z rodzicem.
Ja mam dosc, zly humor dlaczego mi tez nie popsuc dnia itd
BOJE SIE ZE BEDE TAKA SAMA
Do Asty:
Jest Pani bardzo empatyczna i ciepla osoba:) Ja chyba toksyczna matka mysle, ze nie do konca Pani mama jest taka zla skoro wychowala tak wspaniala corke:) Moja corka wychowala swoje maluchy na radosne, ciekawe swiata, madre male osobki i zrobilo mi sie kiedys bardzo cieplo na sercu jak podczas naszej „goracej” rozmowy corka mi powiedziala, ze duzo tez jest w ich wychowaniu mojej zaslugi (dluzszy czas pilnowalam wnuki) . Jak rowniez kiedy jest mi ciezko na sercu i jestem podlamana, ze raczej nie dam rady „naprawic sie” przypominam sobie jak corka mi powiedziala, ze przeciez ja ja wychowalam i stworzylam taka jaka jest. Nie zdazylo mi sie ja krytykowac, wrecz przeciwnie nieraz jej mowilam jak ja podziwiam – ma ogromna cierpliwosc do dzieci i wspaniale i madrze je wychowuje. Tym bardziej zastanawiam sie dlaczego jestem obecnie rozzalona i zagubiona „toksyczna”? Jedno wiem – dobrze, ze sa fora dyskusyjne bo jesli ktos ma choc ciut krytycyzmu w sobie myle, ze moze z toksycznej stanie sie tylko i az „matka”. To jest b zlozony problem: innych czasow, konfliktu pokolen, zlozonosci charakterow ludzkich i roznych oczekiwan a wrecz roszczen. Nie trzeba od razu nabijac kase psychiatrom lub psychologom tylko poczytac ciekawe wypowiedzi corek i „toksycznych”.
Do Pani Asty: mam nadzieje i mysle, ze jednak Pani mama tez widzi swoja wine i jest jej przykro – conajmniej:) Zycze Pani i sobie poprawy wzajemnych relacji. Dziekuja za Pani wypowiedz.
Mam tak samo… ktoś kiedyś powiedział że nadopiekuńczość jest gorsza niż faszyzm…
W 100% opis toksycznej matki oddaje przykład mojej.
Ja 36 lat mentalny niewolnik, pępowina jeszcze nie odcięta…
serio, serio tak życzysz innym ludziom, innym kobietom? zacznij proszę od samej siebie. toksyczne matki istnieją i NISZCZĄ. ja i inne tu dziewczyny przechodzimy przez piekło. w imię relacji rodzinnej mamy dać się poniewierać i zgnoić? zniszczyć własne życie?
W sedno, sama widzisz kim jesteś. Sam jad.
Mario ,nie mialas takiej matki wiec nie oceniaj ,bo gdybys miala sama bys przyznala racjel. Toksyczna matka to gorsze niz arszenik. Duzo dzieci toksycznych matek wolaloby sie nie urodzic
Święta prawda
Czytam komentarze i jestem w szoku! Ofiarami są nawet ludzie w dojrzałym wieku-nawet 50, 60-latkowie. Moim zdaniem najważniejsze to zrozumieć, że toksyczna matka jest chora, cierpi na silne zaburzenia psychiczne i bez farmakologii i terapii psychiatrycznej na pewno się nie zmieni, a raczej zaburzenie z wiekiem będzie się pogłębiało. To oznacza, że możemy sobie podarować próby dialogu, bo nic nie dadzą. Ponadto (to najważniejsze) nie musimy traktować wyzwisk, manipulacji, szantażu poważnie, bo to OBJAW CHOROBY. Musimy się uniezależnić od takiej osoby na każdym polu, tzn. finansowo (własna praca), dzieciom znaleźć opiekunkę albo żłobek, mieszkać osobno (jak mała miejscowość, przeprowadzić się gdzie indziej). Odciąć wszystkie drogi dostępu do siebie, jeśli rozmowa to tylko o pogodzie, nie zwierzamy się z własnych problemów. Oczywiście w ramach możliwości warto takiej osobie zagwarantować pomoc psychiatry, ale podejrzewam, że próba pomocy skończy się fiaskiem. Jeśli chora (toksyczna) osoba nie wyrządza większej szkody otoczeniu i jest w miarę samodzielna, można ją zostawić samą sobie-nic jej się nie stanie. Przede wszystkim trzeba mieć SWOJE cele, marzenia, hobby i to realizować, ponieważ jesteśmy dorosłymi ludźmi, większość z Was jest po 30-tce. Wyfrunęliście już z gniazda, czego Was matka nauczyła to Wasze, teraz to Wy decydujecie o swoim życiu i mamusia może mieć uwagi, oczywiście, ale niech je sobie zapisze w swoim pamiętniczku w różyczki. Co Was to obchodzi tak naprawdę? W przypadku osób, które opiekują się chorymi rodzicami w podeszłym wieku, sprawa jest trudniejsza i wymaga indywidualnego podejścia. Dacie radę!
Dokładnie 🙂 Związek emocjonalny zawsze pozostanie. Mamę ma się tylko jedną.
U mnie to samo, jak żyć?!
Trzeba nauczyć się nie brać tego do siebie. Przez wiele lat brałam słowa matki do siebie i źle na tym wychodziłam bo psuła mi za każdym razem życie. Teraz nauczyłam się że nie warto, to ja mam byc szczęśliwa nie moja mama.
Jeszcze punkt 11 traktuje dziecko jak swoją własność. Nikt nie ma prawa jej go ” odebrać” czyt. Uszczęśliwić
Jakbym czytała o swojej matce… Zawsze było coś nie tak,zawsze byłam za głupia, musiałam iść na medycynę bo inaczej się mnie wstydziła, potrafi mi wypominać lekcje angielskiego w podstawówce że tyle mi dała. Nie widzi tego że mnie nie wspiera, od drugiego roku studiów musiałam pracować żeby mieć na bilet na uczelnie czy na ksero, nie widzi tego że inni rodzice potrafili dać pieniądze na kieszonkowe,na laptopa na studiach( ja dostałam na 3 roku,zawsze żeby zrobić prezentacje musiałam czekać aż skończy grać na stacjonarnym komputerze), nigdy nie dostałam nowego telefonu, prawa jazdy czy nowej książki,na wszystko musiałam zarabiać sama a jeszcze zabierala mi wypłatę i wypominała że tyle wydała i mogła mnie nie urodzić
Ja wcześniej byłam i w zasadzie jestem optymistką.bylabym baaaaaaardzo szczęśliwa kobieta.caly świat jest piękny i warto jest żyć.dlaczego dziś po czterdziestce jestem niesamodzielną i nawet sama nie wychodzę z domu? Bo mimo że z moją toksyczna matka już nie mieszkam,to nawet przy odwiedzinach dwa miesiące temu zdążyła mnie zniszczyć.zawsze chciałam napisać i umieścić ten napis na transparencie na środku miasta,że żadna substancja psychoaktywna,żaden psychotrop nie może się równać z tą dawka jaka jest toksyczna matka.
W jaki sposob ojciez moze zaprzestac temu wszystkiemu aby ochronic dziecko ?
Mam 43 lata, osiem lat temu wyprowadziłam się od matki z mężem i dziećmi, ale niestety strach przed matką został, mam myśli samobójcze, przeszłam już psychoterapię DDA (ojciec pił), ale ja uciekłam tak naprawdę od matki. Ciągle słyszę wszystko dla ciebie poświęciłam, a ty taka niewdzięczna jesteś. Mam nerwicę, biorę leki. Jak matka wchodzi to robi mi się słabo ze strachu, a to przecież tylko albo aż wściekła mina, uszczypliwe słowo. Po każdej wizycie u niej mam ochotę rzucić się z mostu. I ciągle mam jedno pytanie: „Czy jako chrześcijanka mogę jej nie odwiedzać. Nie chcę się kłócić, tylko nie widywać i nie słyszeć jej, bo potem przez długi czas nie mogę się pozbierać, a już teraz nie chce mi się żyć?”
Szanuj ojca i matkę tyczy sie tych którzy nas nie ranią. Poza tym prawdziwym nasz Ojciec/Matka w postaci Ducha Świętego jest w Niebie i w nas bo to Dusza jest częścią Boskiej Energii. Jest jeszcze : nie rzucajcie pereł przed wieprze. Jezus sam wyznaczał granice np. pejczem wygnal kupców że Świątyni oraz często odgradzal się od tłumu nauczajac siedząc w lodzi na jeziorze. Jakże symboliczne zaznaczenie granic.
Toksycznych ludzi nie wolno się bać. Oni są słabi tak na prawdę. Chroń światło w tobie, chroń siebie , dzieci. Masz do tego prawo. Kochaj, wybaczaj, ale za nic nie toleruj przemocy psychicznej ani żadnej innej. Matka , ojciec , ciotka to wszystko są role nadane przez społeczeństwo. Twoja matka ma imię. Powiedz zatem „Grazynie” zeby komunikowala sie uczciwie z szacunkiem a jeśli nie zrozumie a zaręczam że małe szanse, to powiedz jej żeby wypierdalala.
Polecam też Sawicka na you tube o toksycznych ludziach.
Mam to samo. Moja nie akceptuje mojego męża. Mam wrażenie, że chciałaby, abym się z nim rozwiodła. Chce decydować o moim życiu, każdego ocenia wg swojej miary. Skłócona z całym Światem. Każdy jej życzy źle. Tylko ona ma rację. Nie rozumie, że tylko od niej zależy czy będzie w życiu szczęśliwa czy nie. Jakie ma podejście do Świata takie Świat ma do niej. Chciałabym, aby to w końcu do niej dotarło i żeby się zmieniła, ale coraz mniej wierzę w to, że tak się stanie. Mam wrażenie, że jej takie życie pasuje. Na wigilię kazała mi przyjść samej, albo w ogóle. Przyjechałam do niej i szybko tego pożałowałam, powiedziała mi, że ja z mężem nie jesteśmy rodziną, bo nie mamy dzieci (niestety nie możemy ich mieć), jak można być tak okrutną osobą i córce w Wigilię powiedzieć coś takiego. Zepsuła nam całe święta, nie mogliśmy po tych jej słowach dojść do siebie. Doprowadziła do tego, że jak mam do niej jechać to jest mi nie dobrze. Nikt inny nie powiedział mi tyle złych rzeczy jak ona- nawet w ułamku procenta. Czasem uważam, że ona jest największym moim wrogiem, ale i jednocześnie swoim. Nie potrafi cieszyć się życiem, pali za sobą wszystkie mosty, ktoś kto się z nią w czymś nie zgodzi, od razu staje się jej wrogiem. Wszyscy chodzą na paluszkach, żeby ją w niczym nie urazić, a ona nie ma z tym żadnego problemu. Analizuje każdą sytuację i doszukuje się podstępstw i innnych dziwnych rzeczy. Co byś nie zrobił, to zawsze jest źle. Przez nią mam nerwicę, przez dłuższy czas miałam fobie lękowe, bałam się ludzi, dzięki mojemu mężowi i jego rodzinie dowiedziłam się jak należy się zachowywać w rodzinie. Nie wszystkich trzeba lubieć, nie ze wszystkimi trzeba się zgadzać, ale trzeba mieć do wszystkich szacunek. Moja matka nie akceptowała nikogo z rodziny, wszyscy byli dla niej niedobrzy i nikt na nią nie zasługiwał. Jeszcze się taka osoba nie urodziła co by jej dogodziła, nie potrafi niczego docenić, a ma naprawdę wiele, ale tego nie dostrzega. Całe życie żyłam w strachu, niedoceniałam siebie, uważałam się za kogoś gorszego, wszyscy byli ode mnie lepsi, taką miałam spaczoną ocenę siebie. Mam wrażenie, że moja matka była przez całe życie o mnie zazdrosna, a to jest bardzo destrukcyjne uczucie dla córki, gdy matka traktuje córkę jak rywalkę. Nauczyłam się od niej, że nie mogę czuć sę kimś wyjątkowym, bo na to nie zasłużyłam, do tej pory jak ktoś mnie chwali, to nie dochodzi to do mnie, że to o mnie:) Ludzie mnie lubią a ja nie wiem dlaczego, bo w oczach mojej matki jestem przecież najgorsza. Walczę z tymi wszystkimi demonami moejgo wcześniejsego życia, ale to nie jest łatwe. Dużo ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, ile wysiłku kosztuje mnie wiele rzeczy, które dla nich są proste. Dla mnie do niedawna rozmowa z obcą osobą była jak zdobycie Mount everestu, nie potrafiłam pisać przy kimś, bo zaczynały mi się trząść ręce,nie potrafiłam się obronić przed niesłusznymi atakami w moją stronę, robiła mi się gula w gardle i nie potrafiłam się wysłowić. W sytuacjach jakiegokolwiek zagrożenia włączała mi się funkcja ucieczki. Do tej pory mam wiele kompleksów, choć dużo ludzi mi mówi, że jestem fajną osobą, to ja cały czas to w mojej głowie kwestionuję. Moja matka nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ile mi szkody tym swom zachowaniem wyrządziła. Bedę się z tymi zmorami zmagać do końca życia, choć dużo już zrozumiałam i wiem, że wiele rzeczy nie było przeze mnie, że ja byłam tylko ofiarą, nie miałam na wiele rzeczy wpływu. Wiele czytałam na temat toksycznych matek, i teraz wiem, jak się przed tą toksycznością bronić. Nie dam sobie już więcej wchodzić na głowę, jeździć po mnie jak jej się tylko podoba. Sama sobie ten chory Swiat zbudowała i chciałaby, żebym tak samo żyła, ale to nie jest mój Świat, ja chcę widzieć w ludziach dobro a nie zło jak widzi to moja matka. Ludzie są tacy do Ciebie jak Ty jesteś do nich-bardzo bym chciała, żeby moja matka to w końcu zrozumiała.
Niestety u mnie również wszystko się zgadza. Pomimo wieku 30 lat trudno pozbyć się poczucia bezwartosciowosci wpojonej od najmłodszych lat. Skończyłem studia, mam niezła pracę, kochająca dziewczynę, szanuję ludzi i przeważnie jestem szanowany za swoje zdrowe podejście do każdego., ale niestety w głowie zostało upokorzenie nieustanne ponizanie którego doswiadczylem
Mnie przeraża to, że chodzę na terapię, próbuję się uwolnić a cierpli na tym mój związek. I czasem się boję, że mam za mało sił na to wszystko i matka znów zwycięży.
Dobrze , że weszłam na tę stronę. Myślałam, że sama na świecie jestem z takimi problemami jak tu są opisane a przeżyłam już prawie pół wieku. Moja toksyczna matka, która ma 70 lat to piekło mi robi przez cały okres mojego życia odkąd pamiętam . O ile jestem niezależn i finansowo i już nawet emocjonalnie to jest ciężko. Wryte w umysł mam jej słowa , które chętnie mi powtarza, że żałuję, że mnie urodziła, wolałaby widzieć mnie w trumnie, wolałaby, żebym leżała na cmentarzu bo przyniosłaby kwiaty na mój grób i nie musiałaby widzieć mnie( nie widuję się oczywiście z nią ale ona prowokuje wszelkimi sposobami aby chociaż przypadkiem spotkać się). Po takich słowach dodaje, że ją jestem taka podła , że matkę czyli ją zamordowałabym na śnie, nóż wbiłabym jej w serce. O sprawach majątkowych już nawet nie wspomnę, bo odebrała mi wszystko, co tylko było możliwe A ja tak przy niej ciągle byłam tylko po to , żeby choć trochę mnie pokochała, pochwaliła. Jedyną nagroda w moim życiu to moja rodzina , mąż i dorośli już synowie, którzy właśnie zaczynają rozumieć przez jakie piekło przeszłam. Moje życie przy mojej matce wyglądało jak życie więźniarki w obozu pracy przy sadystycznej SS mance. Mój koszmar trwa dalej ale mam teraz wsparcie szczególnie w synach.
Nie dajcie sobie wmówić, że macie toksyczne matki, to jest właśnie manipulacja psychologiczna, obie strony muszą pracować, żeby było dobrze
Mam 40 lat. Inie mogę się uporać ze swoją przeszłością, a nawet teraźniejszością. Moja matka była i jest toksyczna. Jak byłam nastatką nie mogłam się doczekać aż zniknę z jej życia a ona mojego. Niestety okazało się że jestem za słaba psychicznie na to albo ona mną manipuluje lepiej niż brzmi teoria Macciawelliego. Nie umiem zerwać z Nią kontaktów mimo iż wiem że to by było dla mnie najlepsze. W naszej rodzinie jest straszny nacisk na utrzymywanie więzów rodzinnych i tego byłam ja też uczona, kocham moich wójków, kuzynów oni wiedzą jaka ona jest ale nie zaakceptowali by mojego odcięcia się od niej. Cena jest jedną albo mam rodzinę albo jej nie mam. Moja córka ją lubi mimo że jest wnóczką ostatnią w hierarhi jej ważności ale jeszcze tego nie wie bo ma 3 latka. Serce i pęka na samą myśl, że kiedyś i ona poczuje jak bardzo się myliła w swoim niewinnym uczuciowym myśleniu. Moja mama była piękna wymarzyła sobie życie z bajki z moim niesamowicie przystojnym tatą, ale życie ją ROZCZAROWAŁO. Budowali wspólnie dom mieli śliczne dzieci i początek jak z bajki. Mój tato był inteligentny wszystko umiał zrobić. Zaprojektował dom sam go zbudował, otworzył warsztat stolarski i był nieoceniony w swoim fachu. Jak to w naszym kraju posypały się wiana. Wiano za wianem aż tata stał się alkoholikiem. Wieczne awantury wieczorami a w dzień matka wyżywała się na nas. Byłam dziewczynką więcwszysko skupiało się na mnie. Bo za mało sprzątałam alb za mało zajmowałam się małym bratem. Później zginoł mój 18 letni brat w wypadku samochodowym tacie pękło serce a mama była twarda. Bo przecież miała jeszcze dwoje dzieci. NIE ona w ogóle była twardsza niż skała we wszystkim. Zrozum mamę jest trudna aletyle przeżyła. Prubowałam, prubuję ale nie umiem. Tata zmarł na raka, mimo że pił i nie do końca był zawsze przy mnie kocham go ponad życie strasznie za nim tęsknię i brak mi jego dobroci i ciepła a ona wciąż tu jest i truje nas swoją toksycznością i obwinia za niespełnione marzenia i życie którego nigdy nie miało być.
U mnie też to samo jakbym czytała o sobie
Czytając ten artykuł odpowiedziałam sobie na wszystkie pytania dotyczące mojej relacji z matką, wszystkie podpunkty zgadzają się z jej zachowaniem w stosunku do mnie i ciągną się nadal pomimo tego że jestem dorosła kobieta i mam swoją rodzinę, gdy tylko dowiaduje się że pojechaliśmy z mężem np na wycieczkę często słyszymy oj ja też bym gdzieś pojechała często są o to awantury gdy mówię że nie będę jej organizowała czasu wtedy słyszę czyli mam zamknąć ryj cytuje i nie odzywa się do mnie np tydzień. Nie potrafię zupełnie się jej sprzeciwić bo każda pruba mojego sprzeciwu kończy się awantura, nawet boję się jej przesłać tego typu artykułu bo ona w moim wieku… Ech ciężko wytrzymać z takim rodzicem 🙁
A ja mam toksyczną matkę i toksyczną teściową. Od teściowej uwolniłam się 3 lata temu po dwunastu latach mieszkania pod jednym dachem. W tym trudnym czasie, z moimi problemami zwracałam się do mojej mamy. Doradzała, sterowala, pełne pole do popisu. Wiecznie umniejszał i krytykowała mojego męża. Teściowa to okropna, podstepna kobieta. Nie utrzymuje z nią kontaktu, ale ona podstępnie manipuluje moja córką, nastawiając ja przeciwko mnie. Moja matka natomiast ciągle mi wypomina, że tyle poświęciła dla mnie, że wszystko dla mojego dobra ,a ja niewdzięczna nie chce np. podporządkować się jej planom. Nie planuję z nią wyjazdów, nie chce się podporządkować jej odgórnym ustaleniom. Że przeze mnie cierpi, przez moje małżeństwo straciła 12 lat, bo ciągle się nie dogadywałam z teściową. Że powinnam zostawić męża bo to nieudacznik. Nawet prawa jazdy nie ma. Dramat , próbuje małymi kroczkami się uwolnić. I chciałabym kiedyś usłyszeć zamiast wyrzutów …. Kochanie skoro tak postanowiłaś, ja się bardzo cieszę i obyś była szczęśliwa.
U mnie dokładnie tak samo…
U mnie 8 punktow pasuje niestety, przeraża mnie to – moja matka jest toksyczna.
a najgorsze jest to ze ja nie mogę się od niej odciąć, bo w tym roku będę mieć dopiero 15 lat i jest to nie możliwe plus nie mogę wziąć jakieś dorywczej pracy żeby powoli zarabiać na jakieś mieszkanie na przyszłość, bo mieszkam na wsi z dała od miasta a do tego to miasto tez nie jest jakieś wielkie i nie ma tam jakiś prac dla młodszych osób 🙁
A więc zawsze winna jest matka……Nie mam nawet o co pytać i żalić się na milczenie ..
Zostałam po śmierci męża zupełnie sama,i samotna…Zamknięta w klatce bloku, zakupy tylko w małych sklepikach ,nie ma dokąd pójść bo covid….I nawet nie zasługuję na krótki telefon czy sms; jak tam mamo się czujesz,jak sobie radzisz… Jestem już stara schorowana a teraz w depresji. Co złego zrobiłam,że wychowałam
jak umiałam ..Zawsze starałam się być pomocna……,teraz niepotrzebna…Najlepiej określić toksyczna…
Gdzie nie poczytać,to dzieci anioły,niewinne,tylko te matki podłe,toksyczne….,
Toksyczne,bo czekają na jakiekolwiek słowo,………
Ty tez? Ojej… wszystkie maja zniszczone życie przez matki. „Pani psycholog” tez będzie niszczyć życie córki.
Jeśli coś Wam nie odpowiada – wyprowadźcie się, są bursy, akademiki, pokoje do wynajęcia, idźcie do pracy, zajmijcie się sobą. Po ukończeniu szkoły podstawowej możecie wyjechać z miasta, są szkoly z internatem.
Jesteście toksycznymi, toszczeniowymi młodymi kobietami o narcystycznych osobowościach. Nigdy nie będziecie w stanie prowadzic normalnego życia, dopóki nie spojrzycie uczciwie na to jak WY jesteście toksyczne.
Chciałam się wyprowadzić, uciec. Nie wiem czy o tym powinny marzyć dzieci w wieku 8 lat ale ja takie miałam marzenia. Szczęśliwa byłam jak mogłam na wakacje jechać do babci
Ja się nie pchałam na ten świat. Jako małe dziecko w szkole podstawowej byłam zestresowana. Obgryzalam paznokcie, siedziałam w koncie. Miałam koleżanki, ale one wiedziały jaką mam matkę bo miały okazję wiele razy zobaczyć jak się zachowuje wobec mnie. Jak mnie bila po twarzy od dziecka. Byłam karana za każde jej niepowodzenie, kłótnie z tatą itd… Przy tacie nie miała odwagi tego robić. Ja nie o wszystkim mówiłam tacie bo wiedziałam, że jak pojedzie do pracy to spotka mnie kara. Jako nastolatka nie mogłam nigdzie wyjść. Nie mogłam jechać na 2 dniową wycieczkę z klasą. Nic mi nie było wolno. Przepłakałam wiele nocy. Chciałam umrzeć. Nie pamiętam żeby moja matka mnie przytulała, powiedziała że mnie kocha. To nigdy nie miało miejsca. Zupełnie inaczej traktowana była moja młodsza siostra. Ona mogła zawsze wszędzie wyjść, jeździła na wycieczki. Obchodziliśmy w domu jej urodziny, imieniny. Przychodziły do niej koleżanki. Matka zawsze otwarta i pomocna dla niej. Przytulała ja, brała na kolana. Czasem spały razem. Obserwowałam to wszystko przez całe dzieciństwo i do dziś chociaż jestem już dorosła nadal jestem traktowana jak obca. Zawsze uważałam, że najlepiej będzie jak umrę, zachoruje na coś i pozbędzie się problemu. Całe życie byłam odpychana, poniżana. Biła mnie po twarzy, szarpała za włosy. Robiła wstyd przed rówieśnikami. Odpoczelam dopiero na studiach oczywiście w moim mieście bo na inne nie było dla mnie pieniędzy.
Dokładnie, kończą 18 lat,do pracy, usamodzielnić się i nie męczyć się z tymi niedobrymi matkami,dać im spokój nie zadręczać ich swoją osobą
Cała prawda. Wszystko się zgadza i pasuje. Moja matka kocha tylko moja młodszą siostrę. Od dziecka pamiętam jak byłam poniżana przez nią przed moimi rówieśnikami. Nigdy nikt do mnie nie przychodził bo bałam się jak ona się zachowa. Wstydziłam się. Niegdy nie obchodziliśmy moich urodzin. Siostra prawie zawsze miała tort, koleżanki. Matka zawsze obwiniała mnie za kłótnie z tatą. Dostawałam często od niej w twarz. Ciągle mówiła żebym sobie szła do ojca jak się kłócili i że jestem taka sama czarownica jak babka czyli jej teściowa, której nienawidziła. Wszystko zawsze znosiłam dzielnie. Byłam starsza to wiedziała o wszystkim moja koleżanka ze studiów, potem koleżanka z pracy. Jako dziecko nie lubiłam dnia matki. Wierszyki w szkole, jakieś przedstawienia… Dla mnie to przykry czas. Najbardziej chyba zabolało mnie kiedyś jak powiedziała do mnie, że jeżeli coś się stanie mojej młodszej siostrze to wsadzi mnie żywcem do jej grobu. Wiem, że ja dla niej nic nie znaczę od bardzo dawna. Na chwilę obecną utrzymujemy kontakt bo ja mam dwójkę dzieci i one są bardzo za babcia ale jestem pewna że jeżeli kiedyś pojawią się jakieś dzieci u mojej siostry to moje już nie będą ważne. Przez relacje z matką nie mam dobrych relacji z siostrą. Od zawsze żyłam w przekonaniu, że jest ważniejsza, lepsza itd… Ja jestem dla matki nikim. Po śmierci rodziców nie będę kontaktować się z siostrą. Nie ma między nami żadnej więzi
A mogą być toksyczne dzieci?
Wiecznie niezadowolone. Biorące chętnie ale ni dające nic w zamian. Czy Rodzic ma być altruistą – przecież to też człowiek, ma swoje potrzeby, marzenia, plany, ograniczenia zdrowotne czy finansowe. Dzieci chętnie krytykują dopóki same nie mają własnego potomstwa i nie poczują na własnej skórze jak to jest być rodzicem.
Mnie tak samo…
Żałuję ,że przez 35lat próbowałam ja tłumaczyć, wpierw sama przed sobą, potem przed rodziną…. . Podalam jej rękę i się nie odwróciłam kiedy wypędziła Mona siostrę,szwagra i jedyna ani źle. Zamieniła wtedy dwa lata życia w koszmar. Nikt nie chciał się w to mieszać, zostalysmy same…, Dom I ona na moim utrzymaniu. Kiedy powiedziałam jej zmień coś, idź do psychologa ,masz mnie… Usłyszałam „a co mi z Ciebie, coś Ty jest warta?” Kiedy sytuacja wróciła do normy, moja siostra za zaczela się do niej odzywać, moje życie zaczęło się układac, poznałam kogoś, koszmar zaczął się od nowa, łącznie z tym ,że nie dało się w domu mieszkać…,rzucała mi do pokoju Na podloge np.surowe mieso z zamrażalnika ze słowami…”masz, możesz wpier….ć, nazryj się”…, Doszło do tego,że się wyprowadziłam, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, wezwała na mnie Policję,że ja okradlam. Na szczęście posiadałam paragony na rzeczy,które zabrałam…, Kiedy Policja wezwała ja na przesłuchanie… Powiedziała,że paragony też jej ukradłam 🙂 , dodam, że wszystkie rzeczy zakupione były przeze mnie do domu(oprócz paragonów miałam też potwierdzenia płatności kartą :-))…
To co przeżywałam nie życzę nikomu…
Drogie dziewczyny, nie dopuście do sytuacji, że ktos wmówi wam,że skoro jest rodzicem jesteście jego własnością!!! Nigdy!
Mnie również to rozłożyło na łopatki. Co gorsza każde słowo i zdanie też idealnie się zgadza.
Sorry, ale osoba, która kocha, nie ma nawet w głowie, że ktoś jest inny niż oczekiwał/a, więc się będzie wyżywać i pastwic „w dobrej wierze”. To się wyklucza, ten brak akceptacji człowieka z miłością do niego. Nie twierdzę, że spełnianie przez matkę pojedynczych punktów z artykułu świadczy o tym, że nie kocha dziecka, ale większość już tak, ale w tym kraju pokutuje przekonanie, że jak ktoś urodził, to kocha, że jak bije, to mi zależy, że jak wyzywa, wyśmiewa, to przecież skoro biologiczna rodzina, to na pewno robi to z dobrych pobudek! A to nieprawda.
U mnie toksyczność matczyna doprowadziła mnie do schizofrenii i napadów rzekomo padaczkowych.Mam 40 lat, dwójkę dzieci i opiekuńczego męża. Na pozór powinnam być szczęśliwa.
Uciekłam z domu schorowana i wykończona psychicznie za mężem, do innego miasta, by tam założyć rodzinę, robić tak jak ja chcę (a nie mama), uwolnić się od krytyki, fochów, szantaży emocjonalnych, wiecznej obsesji na punkcie czystości, kontroli, zakazów, nakazów, ( ograniczała mi życie towarzyskie, rodzinne, hobbystyczne)..Pokazując jednocześnie świat religijny nieco z innej strony.Efekt? Moja interpretacja świata, brak miłości, akceptacji, szacunku do moich granic a do tego kiepskie okoliczności porodowe ( pierwszy rok życia spędziłam we frejce leżąc większość czasu, bo nie mogłam nawet siedzieć, więc nawet kontakt cielesny z matką był ograniczony) uległy degradacji a choroby mnie nie ominęły.
Jako, że w dzieciństwie byłam wykorzystywana seksualnie przez wujka doszły PNES.
Obecnie chodzę dopiero na terapię, bo w młodości mi nie wolno było, w końcu jak to uczyła nie mów nikomu co się dzieje w domu.
Do dziś ponoć wymyślam wg niej swoje problemy zdrowotne.
Wychowuję dwójkę małych dzieci. Starcie się że sobą świata dziecięcego z moimi przeżyciami z przeszłości i obecną traumą nie jest łatwe. Walczę o każdy dzień, dla nich, dla męża, bo nawet już nie dla siebie a przecież tak powinno być. Córki toksycznych matek, uważajcie.
Wszystko nastawione na podział rodziny
.tragedia …bez rozróżnień matki kochającej od tej którą stosowała przemoc…Myślę że te artykuły niszczą rodziny a piszący je byli toksycznymi rodzicami SZOK .
Nie mam do czynienia z żadną toksyczną matką. Całe szczęście.
I wyrozumiala matka wychowala coreczke ZLA DO KOSCI.
Jakies normy musza jednak byc.
Lepiej zeby pozytywne.
Ma Pani rację. Żyję w bardzo podobnej rzeczywistości. Choć mam już 53 lata wciąż nie mogę się od tego wszystkiego uwolnić mimo tego, że poczyniłam kroki i podjęłam decyzje, które w jakiś sposób pomogły mi, ale przede mną jeszcze bardzo daleka droga……….
Wiem jak to klasycznie zabrzmi, ale moja teściowa była taką toksyczna matką – zresztą wszystkie punkty do niej pasują. Teraz jest toksyczna babcią. Od kiedy moje dzieci ukończyły 20 lat, bez przerwy robi im wykłady o konieczności rychlego ozenku, bo tylko ozenek ochroni je przed zmarnowaniem się, a zresztą Bóg po to stworzył mężczyzne i kobietę. Później, kiedy już założą te rodziny, będzie im trula o wnukach dla niej. A wszystko poparte groźbą: bo ja w grobie nie będę leżała spokojnie.
Całe szczęście moja mama jest całkowicie normalna 😉
Mam 57 lat. Mieszkam z mama. Rozeszlam sie z mezem, ktorego nigdy nie uwazala (nawet zanim go poznala). Robila wszystko aby nas rozlaczyc, wlaczjac modlenie sie o to. Poznalam innego czlowieka. Moja mama robi wszystko aby to przerwac, bo nie jest to bogaty doktor. Zabiera/planuje mi kazdy wolny czas abym nie miala czasu na bycie z osoba ktora kocham. Ustala wizyty u doktora, na ktore ja mam zawiezc. Ustala czas na wyjazd to sklepow. Jest ciagle niezadowolona kiedy chcem zadysponowac swoim czasem. Musialam przerwac studia, bo wykanczala mnie telefonami, kiedy jeszcze bylam mezatka. Udalo mi sie skonczyc inne studia, pozniej. Ciagle slysze, ze nie ulozyla sobie zycia po rozwodzie z ojcem bo sie „bala” o mnie. Od dzicinstwa, wymagala absolutnego posluszenstwa. Nie mialam prawa miec swojego zdania ani opinii. To mama za mnie myslala i sie wypowiadala. Chodzila do szkoly i zawierala przyjaznie z moimi nauczycielami. Jestem zmeczona zyciem. Nie watpie ze mnie kocha. Czasami milosc moze zabic. Kiedy sie odwaze sprzeciwic, mowi mi ze jestem podla. Mowi, ze jestem taka jak ojciec. Ostatnio mi wykrzyczala, zebym zapomniala o jej rodzinie, dajac mi zrozumiec, ze ja do tej rodziny nie naleze. Pani Mario, ktora tak sarkastycznie krytykujesz kobiety dotkniete zaborcza i absolutna „miloscia” matki. Toxyczna matka to choroba. To nie jest wybor matki. Trzeba wiedziec kiedy milosc przeradza sie w zaborczosc i obsesje. Jezeli kochasz swoja corke, okaz jej to przez bycie dla niej kiedy cie potrzebuje a nie „robienie wszystkiego” aby ta milosc uzyskac. Milosc promieniuje. Nie trzeba robic nic bo sie ja czuje. Kazda corka bedzie kochac matke ktora kocha. Maria
Uff, moja mama na szczęście nie ma żadnej z wymienionych cech.
Jakbym czytała o swojej matce. Z jednej strony bardzo pomocna itd, wciskająca pieniądze czy drogie prezenty (a kiedy odmawiam to foch i płacz że tak rodziców traktuje) a z drugiej strony toksyczna osoba. Mimo że z mężem byliśmy i jesteśmy na każde ich skinienie to ciągle od niej słyszę że nie może na nas liczyć, że nigdy nic dla niej nie zrobiliśmy itp. Kiedy coś jej się we mnie nie podoba np jak kiedyś przytyłam czy byłam źle uczesana to słyszałam o tym bez przerwy i to w ordynarny sposób. Kiedy urzadze coś w mieszkaniu wg siebie i męża a co jej nie odpowiada to przy każdej wizycie o tym slysze że jest źle, brzydko itd. Kiedy mieliśmy zmieniać samochód itd to ona już wybierała nam co mamy kupić a krytykowała i wyśmiewała nasze wybory. Potrafi na każdym kroku zwracać mi uwagę. Matka jest z łatwowiernych ludzi wierzących święcie we wszystko co napisza w internecie zwłaszcza bajki czy teorie spiskowe o płaskich ziemiach i innych bredniach. Potrafiła codziennie do mnie wydzwaniać i o tym opowiadać a kiedy ja jej grzecznie mówiłam że nie chce o tym słuchać bo dla mnie to bzdury to płakała, wyzywała mnie od suk czy pustaków itd. Kiedy mój brat zwróci jej uwagę że nie chce o tym słuchać to się zamyka a mi ubliża. Przychodziła do mnie praktycznie codziennie i przy moim dziecku zaczęła opowiadać o tych bredniach a ja jej zwróciłam uwagę to mnie zbluzgala, zaczęła drzec i obraziła na mnie twierdząc że nie musi oglądać mojej rodziny. Matka wierzy we wszystkich szarlatanów i dewiantów internetowych (nie mówię o Ziębie ird a o dużo gorszych ) którzy głoszą że ziemia jest płaska, że raka można leczyć jakimś orgonem, że dinozaury to wymysł a jak były to żyły w tym samym czasie co ludzie itd. Opowiada te bzdury przy moim mężu (jest mi wstyd), przy moim małym dziecku które ja chcę wychować na mądrego i normalnego człowieka i uczę tego co ja uważam za słuszne. Zwrócenie uwagi kończy się wyzywaniem mnie i przeklinaniem przy moim dziecku czego ja sobie nie życzę, obrażaniem na mnie, straszniem swoją śmiercią itd. Wypominanie mi bez przerwy ile to mi z dzieckiem zostawała przy czym kiedy chciałam aby teściowa została z moim synem na czas np mojej operacji to słyszałam ze matka się dla mnie nie liczy, że ile to od matki dostałam a od teściowej nic(ojciec matki miał wolę że ja mam dostać po jego śmierci jego miesskanie. Matka chciała żebym z mężem kupiła coś niedaleko nich więc dołożyła mi 100tys z czego mamy im oddać 50tys i mimo że długo się wzbranialam przed tym wiedząc jaka jest to wzięłam bo ojciec zaczął mnie straszyć że coś mu się stanie i oboje zaczęli użalać się że takim dzieckiem jestem. To mi matka teraz wypomina na każdym kroku lacznie z mieszkaniem dziadka które to dziadek mi ofiarował i było to jego a nie jrj. teściowa ma bardzo mało kasy ale pomaga nam jak może ), że teściowa stawiam wyżej niż matkę. W dzieciństwie matka ciągle kłóciła się z moim ojcem. Ciągle były awantury, rzucanie talerzami, buntowanie mnie przeciwko ojcu, wciąganie w ich kłótnie. Jako małe dziecko bałam się co przyniesie kolejny dzień. Matka okazywała mi nadmiernie duxo miłości a potem awantury i bijatyki. Wyrosłam na kobietę niesamowicie zalękniona, choruje na fobię i depresję, mam natręctwa i lęki, nie mam ciągle sił i ciągle rozmyślam, obwiniam się o wszystko. Ciągle żyje w poczuciu że jestem zlym człowiekiem, zła córka. Poczucie to potęguje mój zawód bo jestem pielęgniarka i mam w pamięci porzuconych staruszków których nikt nie odwiedzał i mam takie poczucie że jestem tak samo zła córka. Relacja z moją matką mnie niszczy i zabija. Sama jestem matką i wiem że muszę wziąć się w garść dla swojej pociechy i olać to wszystko. Pogodzić się dla dobra dziecka że jestem beznadziejna córka i w końcu zerwę kontakty z matką, wyprowadzę się z tego miejsca i zostawię ja sama sobie. Jestem zła córka ale dobra matka i zrobię wszystko dla spokoju i bezpieczeństwa mojego dziecka
Niestety często najlepszym rozwiązaniem jest odcięcie emocjonalne od toksycznej matki. Często zmiana miejsca zamieszkania (nawet wybór innego kraju czy kontynentu) oraz duże ograniczenie kontaktu mogą spowodować uwolnienie się od takiej wyniszczającej relacji.
Niestety nawet przeprowadzka ponad 1000km nie spowodowała że problem zniknął. Został zepchniety trochę na bok ze względu na dystans ale w trudnych chwilach wszystkie emocje wysypaly się ze zdwojoną siłą. Tak że niestety ucieczka jest tylko rozwiązaniem doraźnym ale nie zmienia faktu że człowiek ma ślad na psychice z którym zmaga się całe życie…
WITAM DORO,MAM TEN SAM PROBLEM Z MAMA. MIESZKAM W NIEMCZECH.MOZE WYMIENIMY
SIE PRZEZYCIAMI.Eva
Niestety u mnie tez to samo
Futka: niestety, ale masz rację . Ja zerwałam kontakt z moją matką i na dobre mi to wyszło (psychicznie czuję się wspaniale), choć uważam ,że zrobiłam to za pózno , bo miałam 39 lat …zaczęłam żyć własnym życiem i ułożyłam sobie nareszcie życie , wyszłam za mąż za wspaniałego człowieka, nie mam dzieci no cóż takie życie , ale czuję ,że mam kontrolę nad swoim życiem:))) Wiem jedno : nie jest łatwo to zrobić ale po 15 latach czuję ulgę i jestem wolna !!! (robię co chcę i jak chcę , nikt mi nie mówi codziennie ,że jesteś beznadziejna , głupia i nie kontroluje mnie nikt przez cały dzień( telefon, wyjścia do przyjaciół itd) ech przeszłam z moją matką straszne rzeczy od wyzwisk , urząd skarbowy , podała mnie do sądu ech to był ciężki czas ze starsznym traumatycznym przeżyciem , matka przez to ,że wyprowadziłąm się z domu , wyrzuciła mojego tatę z domu razem ze mną , a on po trzech tygodniach zmarła na zawał serca :((( Po tylu latach wiem jedno od takiej matki trzeba uciekać jak najdalej fizycznie i psychicznie . I jeszcze jedno może to się wydawać staraszne ale matka stała się dla mnie obcą osobą …i zazdroszczę wszystkim normalnych matek ?! to tak w skrócie , ale szczerze te lata były koszmarem , samo odcięcie pępowiny trwało 10 lat i właściwie trwają nadal , choć wolna to sama świadomość ,że mam taką matkę boli …!!!
Hej tak czytam Twoja wypowiedź i myślę że byłaś w takiej samej sytuacji jak ja jestem czy moglibyśmy porozmawiać o tym , może mogłabyś mi coś poradzić bo ja już naprawdę nie wiem co mam robić .. przerasta mnie to .. zostaw może jakiś namiar na siebie cokolwiek a odezwę się napewno . Pozdrawiam
Łatwo jest zdeptac człowieka, dac mu latke toksyczny, ale niech jakaś madrala powie, co ,,teraz,, ma zrobić ta toksyczna matka ze sobą, . może powinno się.ja humanitarnej usunac. Łączy wiecie jak się czuje owa matka, jak czuje się i winna i bezsilna, bo przeszłości zmienić si3 nie da. Jakie to ciężkie brzemię?
janina: toksyczna matka wykryta.
DZIECKO NIE JEST ODPOWIEDZIALNE ZA SAMOPOCZUCIE MATKI. nie manipuluj ludzkimi emocjami, to matka, jako osoba dorosła i odpowiedzialna ma wiedzieć, jak się z czymś czuć. Dziecko, które całe życie było szantażowane emocjonalnie NIE JEST ZA TO ODPOWIEDZIALNE. jak matka sie czuje ze swoją toksycznością? pewnie okropnie. ale zamiast próbować ją zmienić, dla własnego zdrowia psychicznego lepiej się odciąć. inaczej dwa życia zmarnowane – i matki i dziecka.
Janino, przeszłości nie da sie oczywiście zmienić, ale można sie starać zmienić teraźniejszość i mieć wpływ na przyszłość. Każdy powinien starać sie pracować nad sobą, żeby być lepszym człowiekiem. To toksyczna matka jest winna toksycznej relacji, a nie dziecko. Dziecko , nawet dorosłe, jest tu strona pokrzywdzoną. Od 60 lat mam toksyczna relacje z mama. Mam troje dzieci i ciagle sie pilnuje, żeby relacje z nimi były zdrowe. Trzeba po prostu rozsądku, pokory i pracy.
Ja tez chcialabym z Toba pogadac
Ja też. Bardzo. Mam 56 lat. Pozdrawiam
podobna sytułacja u mnie wykorzystywany i poniewierany oraz poniżany szacunek dla siebie albo obu tylko nie dla mnie tylko jak potrzebuje to widzi a potem ma w dupie a ojciec tak musi być bo sami za plecami swoje dziecko wyzywają tacy dorośli nie dojrzali przez ich złe podejście i zachowanie wiele straciłem w domu panuje wszyscy przeciwko każdemu żle wychowanie dają każdemu z doradzaniem niby dobrze ale przykładu żadnego takie zachowanie doprowadziło mnie do szp p gdzie mnie wysyła a sami terapii przejść nie chcą mają wewnętrzną blokade bariere do zmiany siebie najlepiej mnie ustawiać podejrzewam żle robiono i czyniono wobec dzieci ale kazdy udaje że nie widzi żyje z nimi ale w matni osamotnieniu z brakiem wyrozumienia nikt tego nie chce każdy swoje tylko nie moje narzekanie każdego denerwuje lepiej morde lub pape w kubeł wsadzić i nie gadają co chcą i kiedy co i jak toksyczne relacje toksycznych rodziców sami oporu przełamać nie potrafią bo zakorzenione dziadosko chamskie wychowanie tak nie można robić arogancja i bezczelność obojga ja sam lekceważony i ignorowany
Jest skype wiec jak to ograniczysz?
Nie da sie…
OK,WYCHODZI NA TO,ZE JESTEM TOKSYCZNA MATKA…..JAK TO ZMIENIC?
Polecam terapię 🙂
Warto pracować nad sobą. Nie tylko dzieciom będzie z nami łatwiej, ale nam samym ze sobą też 🙂
Bardzo Ci zazdroszczę. Niestety nie mogę sobie ułożyć życia i odciąć się, wyjechać, uciec. Obracam się wciąż w kręgu tych samych osób i nie mam jak poznać kogoś. Wydaje się, że to jedyne wyjście z tej toksycznej relacji. Bardzo Ci zazdroszczę. Moja matka chyba prędzej mnie pochowa niż da mi choć odrobinę swobody. Najgorsze, że ja sama nie umiem sobie z nią poradzić. Nie mam siły wciąż się wykłócać na kolanach o odrobinę prywatności. Siedzi kołkiem w domu a jak wychodzi to tylko wtedy, gdy ja jestem w pracy. Po powrocie już w progu staję się małą dziewczynką, jej służącą, nikim, więźniem w celi swojego pokoju.
Witam.
Mam dokładnie tak samo, od półtora roku , nerwice, arytmie serca i hipoglikemie.
Myśleć ze prędzej ja się wykoncze niż ona sobie umrze.
Mam 50 lat i nie ma z tej sytuacji wyjścia, oczywiście mieszkamy razem. Rozpoznałam u niej też osobowość narcystyczna.
Dramat.
Pozdrawiam.
Niedawna terapia uswiadomila mi,ze to nie ja jestem najgorsza i cale zlo tego swiata nie jest moim wylacznym przewinieniem,jak wczesniej myslalam.
Mam identyczną sytuację. Moja matka ma w tej chwili 95 lat, przeszła udar i poza wyjściem do łazienki przeważnie leży, ale to wciąż nie przeszkadza jej trzymac mnie pod ścisłą kontrolą. To straszne, mam 60 lat i wciąż, od wielu, wielu lat staram sie wyrwać z tego reżimu matczynej chorej miłości. Sprawiła że rozwiodłam się z mężem, króry nie zniósł jej wyzwisk i wypedzania z domu ( mieszkaliśmy niestety razem w jednym domu) zaczął pić i moje małżeństwo przestało istnieć. Dzieci dorosły i wyniosły się z domu a ja z nią zostałam jako jedyna z czterech jej córek. To, co ze mna wyprawia jest wprost nie do opisania. Jakiekolwiek wyjście z domu kończy sie wielką draką po moim powrocie, mowy nie ma o jakimś związku z facetem, tylko ja i ona i tak jej jest najlepiej. Nie mam juz siła z tym walczyć i też myśle, że mimo różnicy wieku to ona sprawi, ze ja sie pierwsza wykończę. Nie mam litości jej zostawić bo jest chora i leżąca, nie ma kto się nią zająć poza mną ale to jest koszmar. Zero pokory w tej chorobie, zero tolerancji a każdy, kto się w moim życiu pojawi i zajmuje mój czas jest jej wrogiem. Mam wrażenie że ta nienawiśc trzyma ja przy życie. Jak żyć?
A ja mam 55 lat i czytając Ciebie przechodzę właśnie to samo. Ale przynajmniej mam teraz tego świadomość bo do tej pory myślałam że tak ma być i jest to normalne
Jesteście, dziewczyny bystrzejsze ode mnie. Ja zajarzyłam,że matka mnie truje psychicznie dopiero po 50tce. Wszycsy ludzie naokoło niej , włącznie ze mną, są podli, tylko ona taka wspaniała i szlachetna Każda próba rozmowy o tym kończy się jej szlochem. Mam dość, odcięlam się. Telefon raz na tydzień, zdawkowy. Odwiedziny raz na 3miesiące. Czuję się znacznie lepiej.
Przede wszystkim gratuluję, że Pani to zaobserowała u siebie. Mam 32 lata i mam toksyczną matkę, wszystkie 10 punktów ją opisuje. Nigdy nie zrozumiałaby tego co Pani. Jest do bólu narcystyczna i przekonana o swoim idealnym charakterze, przecież ona tylko chce pomóc 🙂 niestety niszczy mnie psychicznie
z przykrością stwierdzam, że całkowicie rozumiem ten artykuł… taką sytuację miałam w domu, krzyki, wrzaski, nerwy i to co najgorsze, czyli poczucie, że to ja jestem winna, że źle się zachowuję, choć tak naprawdę nic złego nie zrobiłam. jako dorosła osoba, niemieszkająca z matką niestety nic się nie zmieniło, każde spotkanie było okazją do wytykania mi błędu, choćby to był błąd pt. za bardzo przyprawiony rosół bądź źle ustawione meble w moim własnym mieszkaniu (serio!)
wyjście? jak dla mnie jedynie zerwanie kontaktów, rozmowy nie pomagały, teraz mam spokój, nikt mnie nie obraża, buduję swoje poczucie wartości, bo niestety sama siebie miałam za nic nie wartą osobę…
przykre, ale ludzi nie zmienimy, a ja nie jestem workiem treningowym.
też to samo przeszłam. mieszkam teraz w innym mieście, zero jakiś kontaktów, wnukiem się nawet nie interesuje (nawet na ręce nie chciała wziąć). plus taki, że psychicznie lepiej się czuję, brak nerwowości, stresu. wiecznego przytakiwania glowa ojca bo matka ma racje, moje zdanie fe jest. nie ważne co robiłam to zawsze było źle. byłam u psychologa, napisałam list co mnie boli. na wigilie. nic to nie zmieniło. czytałam też ksiązki toksyczni rodzice czy tzw. szantaż emocjonalny by lepiej rozumiec to w czym tkwilam. najgorsze dla mnie obecnie są momenty jak znajomi pytają „a rodzice, dziadkowie”. nie ukrywam czasem jak jestem w rodzinnym mieście to rozglądam się, może a noż są na mieście na zakupach, by sprawdzić czy zdrowi są. nie wiadomo kiedy będą potrzebować szklanki wody… mi nie pomogą nie mam na co liczyć. moj syn wie ze ma obu dziadkow, wie jak wygladaja…z zdjec i opowiadan.
xxx, strasznie przykre…nie wiem co Ci napisać…Psycholog widzi szansę na porozumienie z rodzicami? Czy jedynym rozwiązaniem jest zerwanie kontaktów?
Porównując wymienione punkty w artykule i opis, jest to lekka wersja mojej matki.
Jestem dorosłą kobietą, której matka zniszczyła samoocenę, dręczeniem psychicznym, biciem, wyzwiskami, oskarżeniami o cudzołóstwo, smutną wyobraźnią co do moich zachowań, nasyłaniem mojego ojca aby mnie dotkliwie bił, ostatecznie próbując umieścić w zakładzie psychiatrycznym, a wszystko pod okrasą „muszę to robić bo inaczej co ze mnie za matka, musisz wyjść na ludzi”. Rozganiała każdy mój związek, uważając, że każdy mężczyzna jest ze mną tylko dlatego, żeby ze mną sypiać, bo nie ma czego we mnie kochać.
Teraz wiem, a zajęło mi to pare lat, że to nie ja byłam/jestem problemem, który tkwi w jej głowie tylko ona sama i jej smutna wyobraźnia. To bardzo chora osoba, która z jednej strony mnie kocha a drugiej nienawidzi, w bardzo chory patologiczny sposób.
Teraz uczęszczam na terapię, bo chociaż jestem silna i szłam dalej przez życie, co jakiś czas to wszystko wraca jak fala.
Jeśli miałabym podawać dziecku taką „witaminę M”, to wolę nie mieć dzieci.
Niestety jakbym czytała o swoim życiu. Planuje teraz ślub i zaczął się szantaż pod tytułem „albo ten szma……. albo rodzina, jeśli za niego wyjdziesz stracisz rodzinę.” Czuję się okropnie bo nie wiem co mam robić, nie potrafię się odciąć od rodziny, mój ojciec też jest w całości poddany mojej matce. Od jad pamiętam zawsze był w moim życiu szantaż, wyzwiska, upokorzenia, mimo tego , że planuje założenie własnej rodziny nadal nie potrafię poradzić sobie z uczuciem odrzucenia i wyzwania mi przez cały czas ze jestem nikim. Nie potrafię ich zadowolić.
Jeśli jedynym argumentem przeciw Twojemu małżeństwu, jest groźba, że rodzina Cię porzuci, wychodź za mąż. A niech im będzie lepiej, bez „takiej głupiej”, czy jak tam Ci ubliżają. A Ty ciesz sięwolnością, Miłością i zastanów nad terapią. Moi rodzice są toksyczni, a ja jestem „debilnie upartą idiotą”, czy jakoś tak, więc nie słuchałam i zaraz 21 lat jestem z super facetem. Mąż jest moim przyjacielem, jest lojalny i wciąż się kochamy (Miłość wciąż płonie). Mamy córkę i cholernie się pilnuję by uniknąć błędów, których doświadczyłam jako dziecko. Rodzina mnie nie porzuciła, to ja się odcięłam, ale wciągnęli mnie spowrotem. Przedwczoraj miałam sytuację, która spowodowała, że znowu znikam. Szkodzi mi na zdrowie, że zamiast spać, leżę i myślę „dlaczego?”. Ot, bo mogą, bo tak łatwiej, bo zawsze wybaczę, bo przecież rozumiem co jest dobre i że jestem im potrzebna. E. Dużo zdrowia im życzę. Idę spać.
Myślałam, że na koniec będzie, jak rozmawiać, żeby ułożyć relacje. Jednak, nie ma szans na zmiany. W zeszłym roku, jak mi wspominali, że wydawali wszystkie pieniądze, żeby mnie ratować, taka chorowita byłam (uczulenie min na białko poszczepienne), to odpaliłam, że nie trzeba było ratować, mieli by teraz większy dorobek. Zawsze byłam tą durniejszą czyli naiwnym frajerem. Zawsze inni byli ode mnie lepsi (nawet dzieci ze szkoły specjalnej, kiedy ja miałam jak zawsze czerwony pasek). Teraz są wymagania, żebym pracowała na rzecz brata, bo jego żona jest w ciąży. Szwagierka szybko odnalazła swoje miejsce i już w zeszłym roku np do mnie przy moich rodzicach powiedziała cyt „kiedy ja jem śniadanie, to chyba normalne, że nie ma przy stole miejsca dla ciebie i twojego dziecka”. A moi rodzice nic, przecież usłyszałam coś normalnego. W ich domu, w temacie stołu na 8 osób. Gdy teraz wyszła prawda, że mam prowadzić rodzinny biznes,(ustalone, że pół oddaję bratu), ale mam z dzieckiem całe wakacje spać przy rodzicach, bo musi być miejsce dla brata jak zechce przyjechać na weekend, odmówiłam. Usłyszałam takie stare hasła „morda w kubeł, nie masz nic do powiedzenia, zamknij ryj, jesteś nikim, wyżej srasz niż dupe masz itd”, powiedziałam, że mi te pieniądze nie są konieczne więc niech zarobią je sobie sami. To już bez wrzask „pomyśl dobrze, jaka głupia jesteś i później do mnie zadzwoń”. Powiedziałam mężowi, że nie zarobię „tych pieniędzy”, a on, powiedział, – dobrze, że sprawa wyszła teraz, nim zainwestowaliśmy (czas i pieniądze). Cieszę się, że zostajesz. No i córka bardzo się cieszy, że zostajemy w domu. Jestem przekonana, że mama nie szuka mojego dobra. Uważam, że całe jej zachowanie wobec mnie, to przemyślana manipulacja, by uzyskać co akurat potrzebuje, żeby zapełnić luki, ułatwiając życie mojej siostrze i bratu, lub choćby pozbyć się na mnie stresu. Jak byłam dzieckiem potrafiła tak mnie zbić, że skóra pękała. Bluzka, rajstopy we krwi (pamiętam, że zawijałam się papierem toaletowy). W zeszłym roku, w eleganckim towarzystwie, mama powiedziała przy mnie, że na żadne dziecko ręki nie podniosła. Wtedy pomyślałam, że ona się tak relaksuje, musi mieć worek treningowy. Teraz ma mniej siły w rękach, efekt byłoby mizerny. Jak ja się pilnuję,by być inną mamą niż ona.
Jeśli jest możliwość zatrudnić opiekunkę i żyć swoim życiem.Opiekunkę można zatrudnić na kilka godzin lub na cały dzień.Proszę nie rezygnować ze swojego życia prywatnego.Żadna kochając matka nie chce aby dziecko się dla Niej poświęcało.Pozdrawiam.
Świetnie to przedstawiłaś. Na szczęście moja mama nie jest toksyczna 🙂 Oglądałam kiedyś taki film ,w którym była taka „toksyczna” matka i cały czas chciała manipulować swoim synem.
Zapraszam http://natalie-forever.blogspot.com
wiem że nie mogę liczyć na matkę bo zazdrosci mi życie które mam I to że potrafię wszystko zrobic I mieć bez jej pomocy. bo gdy w wieku 19 lat wyjechałem za granice dużo się nauczyłam I nabrałam rozumu do glowu
Wychowywalam sie z toksyczna matka. Najgorszemu wrogowi nie zycze. Teraz mam tokksyczna tesciowa, ktora manipuluje swoim jedynakiem az przykro patrzec. Mimo mojego uswiadamiania- jak grochem o sciane, maz uwaza, ze przesadzam, czepiam sie, I w ogole zobacze jak to jest gdy sama bede schorowana siedemdziesieciolatka. Zal patrzec jak matka nim manipuluje.
Majko, rozumiem, jak musi być Ci ciężko…Szkoda, że nie masz wsparcia w tym temacie w Mężu.
Straszne to jest. Współczuję tym osobom, które muszą się mierzyć z takim zachowaniem. To wpędzanie w poczucie winy, to jest naprawdę okropne.
To coś o mnie, jak pozbyć się tego zachowania,co zrobić żeby złe myśli nas opuściły, jak żyć żeby dać spokój dzieciom.
Terapia 🙂
Ja mam toksyczną matkę, współuzależnioną od ojca alkoholika. A ja współuzależniona od toksycznej matki.
Niestety na poczatku mojego macierzyństwa ( choć obiecywałam sobie, że nigdy nie będę) też miałam tendencję do takich zachowań. To było silniejsze.
Dopiero terapie a zwłaszcza terapia dla osób współuzależnionych mi pomogła.
Dziś jestem inną osobą i moja 14- latka powtarza mi co dzień, jaką jestem wspaniałą matką i jak bardzo mnie kocha
🙂
Aga, gratuluję. 🙂 Mam nadzieję, że czytające Cię osoby wezmą z Ciebie przykład. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Pasuje i do matki i do teściowej. Help.
Czytałam kiedyś książkę Suzan Forward „toksyczni rodzice”. To przerażające, że takie zachowania mają miejsce. Tacy rodzice niszczą życie nie tylko dzieciom ale i sobie. Często nawet nieświadomie.
Tak i często są bezradni…po prostu nie potrafią inaczej
Wg mnie relacja matki z córką zawsze jest relacją trudną, nawet, gdy wiele w niej miłości i zrozumienia.
Tak sądzisz? Dlaczego?
Nie mam takiej Mamy, ale za to mam taką teściową. I każdy punkt się zgadza z tym, jak traktuje mojego Męża, a swojego syna, który jest jedynakiem. 8 lat mi zajęło udowodnienie mu, co ona z nim wyprawia, dopiero na chrzcinach naszej córki, gdy zaczęła się na niego drzeć przy całej mojej rodzinie, spadły mu klapki z oczu. Teraz mamy okres obrażenia i milczenia. I nagle między Mężem a mną zaczęło się układać, przestaliśmy się kłócić. Teraz czekam, kiedy teściowa zacznie go znowu mamić pięknymi słówkami, bo prędzej czy później znowu się zacznie.
Wygląda na to że trafiła mi się cudowna mama i toksyczny ojciec.Na szczęście się rozwiedli. Przez toksyczność ojca nie utrzymuje z nim kontaktu od 11 lat.I wiecie co? Znakomicie mi z tym.
Ojciec nie próbował nawiązywać kontaktów?
Dobrze jest mieć świadomość z kim ma się do czynienia. Dla mnie ten artykuł mógłby mieć tytuł Toksyczny Ojciec. Też kocha, ale w ten chory sposób..
Jagódka, tak masz rację. Toksyczna matka, toksyczny rodzic, toksyczni rodzice…
Bardzo rzetelny artykuł, sumiennie wyczerpujący temat:)
Dziękuję 🙂
Ja też mam toksyczną mamę, robiła z siebie ofiarę losu, choćbym starała się i tak było żle, w internacie próbowałam popełnić z ich powodu samobójstwo ale psycholog stwierdził,że sobie to wszystko wymysliłam, a po powrocie do domu rodzice po wypiciu kilku drinków zaczęli ze mną przeprowadzać poważne rozmowy, ogólnie często też musiałam godzić rodziców po ich kłótniach w stylu idz powiedz mamie ze przepraszam, a mama : idz powiedz tacie ze nic z tego itp. w końcu by uciec z domu wziełam ślub, rodzice rozpili mojego byłego już męża i stał się alkoholikiem, co w efekcie sprawiło, że mnie bił i dzieci sie go bały,a miałam dwóch synów, wyprowadziłam się z powrotem do rodziców gdzie nawet mówiąc mamie, że mam depresję i mi ciężko usłyszałam, że ona też ma i z tym żyje i nic mi nie będzie, musialam znów jak najsxybciej sie wyprowadzic i usłyszałam że powrotu nie mam powrotu, popadłam znów w toksyczny związek gdzie partner znęcał sie nade mną psychicznie i musiałam sxukać pomocy dla ofiar przemocy w rodzinie, udało mi sie wyprowadzic z tamtąd i z dziećmi zamieszkałm w wynajmowanym mieszkanku. W tej chwili mam wspaniałego partnera, tata niedawno zmarł, staramy się jej pomagać ale ona i tak twierdzi że nikt jej nie pomaga itp. Czasami już nie wiem co mam robić, tym bardziej że mieszka tam z nią mój brat młodszy i ptetensje którymi zarzucała ojca teraz padają na niego, widze że on jest bliski załanani a o ona nie chce nawet z nim gadać
Niestety znam to. Ja dziś po serii obrażających mnie zdań, na które śmiałam coś odpowiedzieć, usłyszałam: „za co Bóg mnie pokarał takim dzieckiem?”. Na szczęście jestem już na takim etapie, że takie teksty bardziej mnie śmieszą niż ranią.
Meg, przykre to straszne…Żal w sumie Mamy, bo sama siebie krzywdzi.
Ja ciągle słyszałam jak babcia mojej mamie że ta będzie przeze mnie płakać
Też mam toksyczną matkę, która nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mnie krzywdzi. Przecież ona jest super!!! Wszystko jej u mnie przeszkadza, wszystko robię, mówię źle. Nigdy nie mam racji. Już nawet nie staram się jej do niczego przekonywać. Obrażona, że wyjeżdżam na rehabilitacją (mam rzs), bo ją „najlepszą” matkę zostawiam samą. Dzięki niej co jakiś czas „trochę” – jakieś 8-10 kg chudnę. Dwa lata temu wyrzuciła mnie z domu w święto bożego narodzenia, bo nie rozmawiam z jej kochanym wnukiem-udaje, że mnie nie zna. Musiałam wyjść, bo zagroziła, że się powiesi. Chyba zaczynam (a może już?) ją nienawidzić. I coraz częściej unikam spotkań, nie dzwonie – staram się żyć mimo wszystko szczęśliwie – z przyjaciółmi.
Basiu, strasznie to smutne. Może Twoja mama nie potrafi sobie poradzić z tym wszystkim, co się dzieje w jej/Twoim życiu? Na pewno jej zachowanie jest niedopuszczalne
To ja tez sie przyłacze bo mam tokyczna matke i kazdy tu opisany element do niej pasuje.Na szczescie juz sie od niej wyprowadziłam, co nie przeszkadza jej dalej psuc mi krwi.Dla dzieci utrzymuje z nia kontakty, choc coraz czesciej sie zastanawiam czy warto.Ostatnio nawet mi powiedziała ze mam nie mówic do niej mamo( na szczescie juz te teksty jak ktos madrze u góry napisał juz bardziej mnie smiesza niz ranią), tylko dlatego ze moj punkt patrzenia w kwesti wychowania MOICH dzieci był inny niz jej. Polały sie łzy, były szantarze płacze i lamenty ale ja nauczyłam się stac twardo przy swoim, to jedyna broń na toksycznsc, inaczej sie nie da.
Emmo, zgadza się, metoda zdartej płyty, nie dawać sobie wejść na głowę. Powodzenia
Toksyczne matki to niszczarki do dzieci niszczą ich jak tylko mogą podkresląjąc że ona jest matka urodziła cie i może. Nikt mnie nie przekona że ojców toksycznych jest wiecej od matek. Toksycznych matek jest od skurwysyna.
Wiem co czujecie też mam toksyczną matke
Podawajcie adresy zamieszkania matek będziemy wysyłać im miliony produktów kurierem wklejcie zdjęcia będziemy rozsyłać na całym internecie i opisywać je kim są będziemy wysyłać pogróżki pokazywać co sądzą o nich ludzie na internecie dawajcie imiona i nazwiska i nie czujcie wyrzutów sumienia. Trzeba je wykonczyc za to co nam zrobiły uwierzcie mi że to pomoże na 99% one są tylko cwane w swoich środowiskach sąsiadkach znajomych przy których psuli wam opinie nieustanie a ludzie są tępi i sie na to nabierają. Toksyczne matki boją sie ludzi wykształconych którzy mówią na głos o przemocy domowej unikają takich osob.
Paweł, jednak takich metod nie popieram….
Trafilam tu 3 dni temu… co noc placze, dociera do mnie, ze mam toksyczna matke. Trafnosc 9/10…
Jak moglam tego nie zauwazyc przez prawie 40 lat… ciagle fochy, szantaze emocjonalne, wbijanie w poczucie winy, krytyka na kazdym kroku, wciskanie pieniedzy mimo ze ich nie potrzebuje i ciagle „ja mialam trudniej”….
i te wspomnienia z dziecinstwa… „dzieci i ryby glosu nie maja”. Do dzis jak cos mowie, przerywa mi bez ceregieli i wyglasza swoje zdanie, oczywiscie krytykujac mnie na kazdym kroku. Nigdy nie uslyszalam dobrego slowa. Marze zeby przynjmniej nie krytykowala, na to ze kiedykolwiek pochwali nie licze, takie cuda sie nie zdarzaja.
Byla pielegniarka, czasami bywalam u niej w pracy i widzialam z jaka troska sie odnosi do pacjentow. Jak mialam z 10 lat zachorowalam na angine, bardzo mnie bolalo gardlo. Poszlam do mamy i mowie, ze bardzo mnie boli jak przelykam sline. I co uslyszalam? „To nie przelykaj, nie bedzie bolalo”… poszlam do pokoju i zaczelam sie zastanawiac, jak to jest, ze do obcych oblechow jest taka opiekuncza, troskliwa, dbajaca, a dla mnie jest taka zimna, opryskliwa, nieczula…. zastanawiam sie do dzis, ciagle nie znam odpowiedzi. Przy tej anginie zainteresowala sie mna dopiero jak zaczelam majaczyc z goraczki.
Ja mam siedziec w swoim pokoju i nie przeszkadzac, by ona w spokoju mogla palic Carmeny…
Teraz ma do do mnie pretensje, ze dla obcych np. Tesciowej potrafię byc taka mila a do niej jestem opryskliwa… heloł Mamo, to Ty mnie tego nauczylas… pamietasz pacjentow o ktorych tak dbalas i corke ktorej potrzeby zawsze olewalas? Bo musisz ugotowac, posprzatac, bo sa goscie, bo dziennik leci, bo…. wszystko inne?
Ech, duzo mam do przepracowania, zeby wdrukowanych toksycznych zachowan na swoje dziecko nie przenosic…
DDTM, strasznie przykro to się czyta….
Na pewno ciężko o tym wszystkim zapomnieć, co się wydarzyło…. Jednak teraz jesteś dorosła. Możesz zadbać sama o siebie i uwolnić się od krzywd z przeszłości. Mocno trzymam kciuki, żeby to się udało!
Pani Doroto ale jak się uwolnić? Tylko terapia pomoże? Mam 32 lata, zaraz rodzę pierwsze dziecko i wszystkie 10 punktów się zgadza. Ciągła krytyka, drogie prezenty, fochy i obrażanie się, ogromna chęć kontroli każdej strefy mojego życia. Jestem wyczerpana psychicznie. Wystarczy, że napisze do mnie jakiegoś smsa to demony wracają i potrafię przepłakać cały dzień,
Olu, oczywiście można przepracować to samodzielnie, ale to wymaga czasu i mnóstwa siły, zaangażowania…Dobry psycholog na pewno ułatwi zadanie. Powodzenia. Najważniejszy krok to uzmysłowienie sobie problemu, a to już masz za sobą.
Witam,
Bardzo Ciekawy artykuł, dzięki niemu zrozumiałam co jest przyczyną mojego nieustającego cierpienia. Zacznę od tego że mam toksyczną teściową. Sama ma toksyczną matkę a żeby tego było mało, od wielu lat też nie utrzymuje kontaktów z własną teściową. Zaczęło się od tego że po urodzeniu dziecka stała się w stosunku do mnie zupełnie inna. Zaczęła mi dokuczać, pouczać, wtrącać się do wszystkiego, żądała spisania intercyzy po ślubie (ślub wzięliśmy gdy mała miała rok). zle traktuje moją rodzinę i moich znajomych. Zepsuła nam całe wesele podobno najważniejszy dzień w życiu Wiele razy w życiu mnie poniżyła przed innymi osobami. Najbardziej przykre jest dla mnie to że próbuje wciągać w swoje gierki moją półtoraroczną córeczkę, stawiając na pierwsze miejsce adoptowane dziecko jej córki. Jak mam wytłumaczyć swojemu dziecku że babcia kocha lepiej xxx? Ostatnio była sytuacja w której zadzwoniła do mojego męża prosząc o termin żeby spotkać się z małą. Razem ustaliliśmy że będzie to pewien dzień, gdzie mieliśmy załatwić pewne zaległe sprawy. Jak się później okazało szanowna teściowa zaprosiła swoją córeczkę wraz z jej „ukochaną wnuczką” tłumacząc że nie ma czasu bo musi gotować dla nich obiad, a przecież wcześniej ustaliliśmy że zawieziemy do niej naszą córeczkę. Wieczne obrażanie się i udawanie ofiary to jej typowe atrybuty. Na obecną chwilę nie wyobrażam sobie mieć coś wspólnego z tą kobietą . Podejrzewam że jej własna córka też jest toksyczna, teraz ma satysfakcje że to jej dziecko jest bardziej kochane. Szkoda mi tylko męża i córeczki bo wiem, że to co dzieje się teraz to początek prawdziwego piekła. Mam nadzieje że spełni się moje marzenie i uda nam się wyprowadzić gdzieś daleko od niej.
Witam . Mam 29 lat i też mam problem z matką całe życie ingeruje we wszystko co bym nie zrobiła to źle , układam sobie życie na nowo i też zaczyna wymyślać cuda wiecznie ja to ta zła , a ona robi idealnie, swego czasu przeczytała moje wiadomości włamując się do mojego telefonu, a nie byłam pewna czy faktycznie czyta wiadomości i mój partner ostatnio w jednej z wiadomości napisał że czytanie wiadomości prywatnych jest karalne i jak by zgłosił na policję naruszenie prywatności było by źle i jemu nie podoba się to jak matka mnie traktuje jak niewolnika robola , choć on by tego nie zrobił to matka urządziła mu awanturę że on nie mam szacunku do nikogo że jest h… A nie facetem cuda opowiadała. Od kad pamiętam miała mnie za nic za śmiecia , i chce się od tego uwolnić tylko jak szukam pomocy. Do tego mam synka bo były mąż mnie zostawił z powodu mojej matki, bo wiecznie z każdego się wyśmiewa bo nikt według niej nic nie umie , bo ona wie wszystko najlepiej . A ja czuję się bezradna i boje się pomóżcie . Moja psychika już nie daje rady cały czas szantaż emocjonaly , robi tak żebym to ja była wszystkiemu winna , robi tak że nie mogę nigdzie pojechać z własnym dzieckiem i partnerem bo zawsze jest awantura bo po co pojechał zabrałam dziecko , że ja nastawiam moje dziecko przeciwko niej , co prawdą nie jest, a ona do mojego 7 letniego syna wygaduje także rzeczy o mnie że nigdy miejsca to nie miało, i jeszcze nagadac głupot do ojca i mną poniewierają oboje jest mi bardzo ciężko z tym żyć bo nie mam przez nich przyjaciół znajomych .
Czytałam opinie, że toksyczne matki robią nam krzywdę nieświadomie. Gdyby moja matka również toksyczna robiła to nieświadomie łatwiej by mi było z nią żyć. Wg mnie matki toksyczne robią to świadomie, jedno dziecko traktują dobrze a drugie gorzej (jakby byłyby nieświadome, wg mnie zachowywałyby się w stosunku do każdego dziecka tak samo). Niestety ja jestem jedyną córką i na wszystko jest argument bo jesteś dziewczyną… a co Wy o tym myślicie?
Kasiu, myślę, że wiele mam w ten sposób chce paradoksalnie uchronić swoje córki, bo zwyczajnie wierzą, że kobiety mają gorzej, dlatego wymagają od nich więcej. Tak „hartują je”, przygotowując do życia
Po pierwsze kobiety biorąc pod uwage jak mają Mężczyzni to mają bardzo lekkie życie po drugie toksyczne matki robią to celowo one radzą sobie z własnymi chorymi emocjami i bólem waszym kosztem ale je to nie obchodzi że wam bardzo szkodzą takie świnie sie truje jak toksyczne matki
Dziewczyny czytam Wasze komentarze że lzami w oczach bo ja to przeszłam z obojgiem rodziców od dziecka słyszałam że jestem inna że zawsze muszę mieć swoje zdanie a ja tylko chciałam mieć prawo do własnych decyzji które nigdy im nie odpowiadały nawet wybór chłopaka czy koleżanki które były oknieodpowiednie dla nich nawet wybór kierunku studiów nie mógł pozostać w mojej decyzji. Rozpieprzyli mi niejeden związek bo zawsze albo brzydki, to za mały,że bez studiów obrzydzali do granic możliwości w końcu poznałam faceta o którym nie powiedziałam słowa i jestem z nim do dzis, pomógł mi uwolnić się z tego piekła w którym byłam tylko niewolnica bez prawa głosu, już od kilku lat pozostaje z nimi bez kontaktu. Postanowiłam że wyjadę za granicę i wtedy zostalam pobita przez własnego ojca, po czym usłyszałam że nie mam już prawa powrotu, co tylko utwierdziło mnie jak dobra decyzję wtedy podjęłam. Odzyskałam własne życie i nie utrzymuje kontaktu z rodzinka, bo nawet rodzeństwo się ode mnie odwróciło.
Bardzo przykre. Jak przeczytałam, miałam zaraz ochotę zapytać, czy nie zgłosiłaś tego nigdzie, że zostałaś pobita. Ale potem sobie przypomniałam, że i w mojej „świętej rodzince” też dochodziło do rękoczynów i nikt nigdzie tego nie zgłaszał, a nawet nikomu na zewnątrz nie mówił… Jedyna szansa na wygraną z toksykami to zacząć żyć własnym życiem – coś, co na początku oni nazywali egoizmem, mówiąc, że „życie mi jeszcze pokaże”, ale gdy zobaczyli, że epitety nie działają, zmienili strategię na bardziej kulturalną. Myślę, że takie zachowania – manipulacja, obrażanie itd. – biorą się z tego, że toksyczni ludzie sami ze sobą nie potrafią sobie poradzić, są jak przerośnięte dzieci, których zaskoczyło tempo życia, a oni nie mieli czasu na myślenie (proszę zwrócić uwagę, że nasi rodzice wychowywali się jako „bananowa młodzież” w peerelu, a potem zrzuciła im się na głowę transformacja, nagle trzeba się było wziąć do roboty).
Pojeb chciał dalej budować swoją wartość na tobie dlatego ciebie pobił bo mu to uniemożliwiłaś wyjazdem. Współczuje ja mam toksyczną matke i ojca ojciec na dodatek despota to jest horror za nazwami matka ojciec są ludzie człowiek za nazwą dzieci też jest człowiek niszczony przez innego człowieka ale jak sie doda mama tata to jakos tak brzmi inaczej w rzeczywistosci to bestie bez uczuc które nas niszczyły od małego a Polska daje im pewnosc siebie w tym co robią.
Ja ograniczyłam kontakt z matką i mam wyrzuty sumienia. Z drugiej strony było to konieczne, bo jej ciągłe narzekanie i krytykanctwo mnie przytłaczało. Zrozumiałam, że moja matka jest dorosłą osobą i sama musi zadbać o swoje życie, nie mogę być jej „marionetką” do uszczęśliwiania, muszę zająć się sobą, a nie ciągle myśleć o niej jak o dziecku, które może sobie nie poradzi. Oczywiście obraziła się strasznie na mnie za to „odcięcie” i nadal mam wyrzuty sumienia, ale nie chce jej już wtajemniczać w swoje życie i sprawy, bo przynajmniej nie mam mętliku w głowie i poczucia, że robię coś nie tak, bo mama tego nie chce. Jest cholernie ciężko, bo jednak to moja mama, która się mną opiekowała (niestety tylko fizycznie…), ale chyba inaczej nie umiała.
Aniu, bo zerwanie kontaktu z rodzicem to czasami jedyny sposób, żeby wytrwać, żeby poradzić sobie z sytuacją, jednak to również rozwiązanie, które przypomina odcięcie chorej nogi…Do końca życia pozostaną bóle fantomowe.
Cześć Wam, u mnie też się zgadza tak 9/10, ale chyba trochę inaczej przeżywam te ataki i „akcje” ze strony mojej matki. Tzn. opisane symptomy też mam (wszystkie), ale poza tym to się stawiam i z nią kłócę ciągle.
Doroto, bardzo dobry artykuł i pozwolił mi uświadomić sobie parę rzeczy, ale zajrzałam tu też dlatego, żeby dowiedzieć się co zrobić.
Nie chcę zrywać kontaktu, bo nie czuję że moja matka jest taka non stop, ale faktycznie często i o byle bzdety się na mnie wyżywa. Doroto, co jeszcze można zrobić w takiej sytuacji poza zrywabiem czy ograniczaniem kontaktu? A może Wy, Czytelniczki i Czytelnicy macir jakieś pomysły?
Pozdrawiam Was wszystkich z miłością!
G.
Jeżeli nie chcesz odejść, to wyśmiewaj jej wymysły. Np. matka mówi ,, jaką mam niewdzięczną córkę”, odp: tak, chce wygrać w konkursie na najbardziej niewdzięczną córkę:) itd itp. Wyśmiewaj, wówczas nie będzie miała jak Ci zranić. Pamiętaj, prawdziwych, wspaniałych matek jest wbrew pozorom niewiele… reszta to…
Dorota, przepraszam ale jak czytam Twoje komentarze… to jak wcinanie się w nieodpowiednim momencie albo po prostu niewłaściwe słowa… widać ze chcesz dobrze ale nie czujesz bluesa…. nawet nikt Ci nie odpowiada, nie dziekuje. Raczej nie pomagasz…..
Matka mojej synowej nie potrafi zrozumiec ze ona jest dorosla i chce sama decydowac o swoim zyciu.ciagle ja poucza i za nic nie pochwali .synowa ma jezdzc dzwonic do niej co dzien. Jesli tego nie zrobi to uwaza ze sie nie interesuje ze moze umzec a one nie bedzie wiedziala.(matka mieszka z mezem i synem)teraz jak synowa zaczela sie buntowac to zapowiedziala ze chce wnuka na wekendy.synowa sie nie zgadza i powiedziLa ze ma odwiedzac wnuki kiedy chce ale u nie .wiec matka zagrozila ze pojdzie do sadu i sad jej przyzna wekendy synowa wiedzac jak toksyczna jes matka boi sie o syna.i juz sobie nie radzi namowilam ja na psychologa. Co jeszcze moge dla nie zrobic?
Witam też mam problem z toksyczna matka,mieszkam razem i nie potrafię się uwolnić,proszę o radę,pomoc,wskazówkę,już nie daje rady,straciłam wiele lat,pomóżcie nie wiem co robic.Anna
Ja rownież mam toksyczna mamę która sprawia mi mnóstwo przykrości . Bez przerwy krytykuje wiecznie niezadowolona nieszczęśliwa a przy jakimkolwiek zwróceniu uwagi czy postawieniu sie jej jest wielce zdumiona i kompletnie nie widzi u siebie żadnego błędu . Wpędza wszystkich dookoła w poczucie winy robi z siebie ofiarę i użala nad sobą wygłaszając głośno ze ona wszystko robi dla nas a tu zero wdzięczności … Gdzie mam szukać pomocy jak przestać sie tym przejmować i odciąć od tego ? Nie chce być przez to nieszczęśliwa przez całe życie .
Wszystkie pkt. zgadzają się z tym jak zachowuje się moja matka. Ojciec jej przytakuje, chyba dla świętego spokoju. On też ma niektóre z podanych cech. Chciałabym ograniczyć kontakty, ponieważ po każdej wizycie w domu czuję się sponiewierana psychicznie, ale boję się, że zostanę sama. Mam 26 lat i nie mam jeszcze własnej rodziny, tylko kilka koleżanek, ale też niezbyt bliskich. Boję się, że nie poradziła bym sobie sama, bez rodziców, gdybym np. straciła pracę itp. Nie mam na kogo liczyć. Mój młodszy brat też dostrzega problem, ale jest ulubieńcem matki i chyba trochę lepiej to znosi. Choć to mądry chlopak i widzi, że w domu coś jest nie tak. Boję się też wyrzutów sumienia, nie potrafiłbym sobie sama z nimi poradzić. Towarzyszyły mi zawsze, gdy tylko robiłam coś inaczej niż matka chce.
Z uwagą przeczytałam to co napisałaś. To jedyny post, w którym nie ma mowy o biciu i wyzwiskach. Mam wrażenie, mimo lakonicznej formy, że piszesz o mnie z przeszłości. Bo ja mam już 56 lat. Mam swoją rodzinę. Męża, syna, synową i wnuka, spokojne i udane życie. Jednak „toksyczna matka” to problem, od którego niełatwo się uwolnić . Mój nieżyjący ojciec chyba również był jej ofiarą. Ona też pewnie jest czyjąś ofiarą. Mam brata, sporo młodszego, który podobnie jak u Ciebie był ulubieńcem mamy. Pamiętam, że będąc nastolatką bardzo cierpiałam, widząc jej wiecznie zachmurzoną twarz, która rozjaśniała się uśmiechem tylko na widok brata. Ja i ojciec żebraliśmy o każdy uśmiech i cieplejsze spojrzenie. Źle znosiłam wieczną krytykę i niezadowolenie. Przypłaciłam to nerwicą lękową, z którą zmagam się od 26 lat. Mój 45 letni brat wciąż mieszka z mamą, nigdy się nie ożenił, nie usamodzielnił. On, ten ulubieniec mamy, jest ofiarą stokroć gorszą niż ja. Ja czułam potrzebę ucieczki z domu i to mnie uratowało. On nigdy nie zauważył, że dzieje się coś złego. Dzisiaj jest w depresji, prawie nie wychodzi z domu. Opiekuje się nim mama, stara, schorowana, ale nadal zdolna do największych poświęceń. Dzień po dniu, przez czterdzieści kilka lat zabija go swoją miłością. A ja? Czasem wydaje mi się, że wychodzę na prostą, innym razem wpadam znowu w dołek. Mimo, że od dawna z nią nie mieszkam, nadal skutecznie wywołuje u mnie poczucie winy i odpowiedzialności. Tym razem za brata. Nie wiem czy kiedykolwiek się uwolnię…….. Pozdrawiam Cię serdecznie
P.S. To zabawne, ale ja też używam nicku Ina 🙂
A toksyczna córka? Moim zdaniem jest to obustronnie toksyczny związek
moja mama probowala mi wmowic ze jestem toksyczna corka, bo jak bylam mala wcale nie chcialam sie do nie tulic i bylam taka dla niej zimna. Tak jakby dziecko wychowywalo rodzicow a nie odwrotnie. Zawsze ( od kiedy rozumialam slowa) slyszalam ze ona przeze mnie umrze i ze jestesmy (moj brat takze) gwozdziami do jej trumny. Ja oczywiscie nie chcialam zeby ktos przeze mnie umarl. Juz jako dziecko nosilam w sobie wine za samopoczucie matki. Jak bylam juz nastolatka zaczelo sie dla mnie pieklo i czesto myslalam o samobojstwie.
Moja samoocena byla rowna zeru. Balam sie wyksztalcenia i odpowiedzialnej pracy bo przeciez taka idiotka nie da rady. Ach do tego wszystkiego odkrylam niedawno ze jestem WWO (wysoko wrazliwa osoba) dlatego pewnie wszystkie te psychiczne tortury dotknely mnie tak bolesnie ze nie potrafie zyc w zwiazku, nie umiem komus uwierzyc kto mowi ze jestem fajna albo ladna. Tak, jestem toksyczna, odrzucam ludzi zanim oni odrzuca mnie. Jestem toksyczna wiec nie wychodze nigdzie zyby nikomu nie psuc zabawy.. I dzieki Bogu nie mam dzieci, bo by musialy zyc w piekle mojej toksycznosci.
Toksyczna córka nie powstanie bez toksycznej matki. Poza tym matce zawsze łatwiej postawić granicę
Domulek, dziękuję za ten komentarz. Otóż to 🙂
Czytam to wszystko i bardzo placze zgadza sie 10.Jestem ofiara toksycznej matki tyranki prosze o porade pomoc..Wyprowadzilam sie z domu wyjechalam za granice jednakze przez kilkanascie lat robila ze mna co chcoala bila,poniewierala,wyzywala,karmila na potege do okropnej otylosci z ktora walcze do dzisiaj,wszczynala okropne awantury prxy czym bila rowniez mojego tate.Wtraca sie wszedzie probuje ustawic moje zycie kazda osoba poznana w moim zyciu dla mojej matki jest nienormalna..Codziennie kaze mi sie meldowac dzwonic bo inaczej dostaje sms w ktorych pisze ze jestem niewdzieczna..Nigdy nie mialam ciuchow bo.mi ich nie kupowala.Od dziecka pracowalam ciężko.Mialam zakaz kontaktu z rowiesnikami.Siostre moja zaprowadzila sila na aborcję poniewaz siostra nie miala jeszcze 18 lat w rezultacie po kilku latach siostra popoelnila samobojstwo.Matka po kilku latach stwierdzila ze to przeze mnie.Mam 8 letniego syna rozmawiajac z nim przez telefon mowi. Twoja matka jest glupia..poucza mnie w co mam go ubierac jak wychowywac i kiedy jest u niej bardzo go karmi tak jak robila to ze mną..Mam ochote nie utrzymywac z nia kontaktu nie dzwonic alesyn cidziennie o babcie pyta chce rozmawiac jestem po rozwodzie wiec moj syn jakby najwiekszy kontakt ma z babcia ktira kocha..Prosze pomozcie napiszcie co mam robic..Nie moge pozwolic zeby jeszcze zawladnela zyciem mojego syna..
Gosia badz silna i nie pozwol aby odebrala Ci syna, ktory jest jeszcze maly i podatny na manipulacje. Jestes za granica wiec masz szanse bardzo ograniczyc wasze relacje a jak sie nie da uciac je. Nie pozwol aby Teoje dziecko wybralo babcie zamiast Ciebie bo do tego wlasnie to zmierza. Babcia ojca mu nie zastapi, nie ludz sie. To Ty musisz byc dla niego najwazniejsza osoba. Uwierz w siebie a ulozysz sobie zycie.
Cześć. Widzę, że jest na wiele. Najgorzej , że stoję ja słup, by miec spokoj, swiety spokoj i z pokora wykonuje polecenia i wyslychuje krytyki. Przede mna wesele- nie pytajcie ile nocy przeplakalam przez moja matkę. Zniszczyla nasz dzien, ani ja ani Moj narzeczony nie cieszymy sie tym, chcemy to odfajkowac ja sie wyprowadze i spokoj. Choc obawiam sie ze wyprowadzka wiele nie zmieni. Wielokrotnie moj MAZ chcial zrobic z tym porzadek, ale ja go stopuje, dla swietego spokoju tj bez awantur i fochow. Obgaduje mnie do rodziny, bo juz nie ejstem sluzką – nojgorsze nie przez to, ze sie postawilam, a przez to, ze pracuje do wieczora. Jestem wsciekla na siebie i widze ile to kosztuje mojego narzeczonego – obawia sie, ze to sie nie zmieni i nie przetrwamy jako malzenstwo – a ja wcale mu sie nie dziwie, bo tez sie boje, czy dam rade odciac pepowine mimo stalych ponizan. Tak jest odkad pamietam, strach od dziecka, klamstwa, zeby dala mi swiety spokoj, raz nawet sie pocielam butelka jak wracalam ze szkoly, zeby sie zajela mna a nie 3ka z klasowki (bylam 5tkowa uczennica) oczywiscie to nie pomoglo, awantura i pas czekakl na wejsciu. Psychicznie ejstem uzalezniona od niej, nawet buty kupuje z mysla, zeby jej sie spodobaly. Nie umiem z tego wyjsc, wyprowadzka moze pomoze, ale nie zerwe kontaktow, to w koncu rodzina. Co dziwne babcia to wspaniala i ciepla kobieta, ktora sama nie wie, czemu jej corka taka jest. Ojciec biernie patrzy a czasem nawet jej broni.
Pani Doroto, proszę o komentarz. U mnie wszytskie punkty się nie zgadzają, ale są pewne inne zachowania, np. moje rodzeństwo – brat i siostra zostali przez mamę wsparci – brat dostał pieniądze na pół domu, siostra na samochód. Ja kiedy zapytalam czy mam pożyczy mi pieniądze na spłatę kredytu zostałam spławiona i określona jako osoba roszczeniowa. Kiedy studiowałam , wyjeżdzałam do Francji, kupiłam sobie nowe kapcie na targu za 10 zł, za karę za marnowanie pieniędzy na drogę dostałam chyba tylko 10 euro, co nawet w razie kłopotów nie starczało na drogę powrotną (jechcałam tam pierwszy raz). Teraz ma być wesele w rodzinie, tyle, że na drugim końcu kraju, drugi ślub z przyjęciem bierze syn siostry mojej mamy. Po rozważaniu stwieredziliśmy, że nie jedziemy. Dałąm znać cioci i powiedziała, że ok rozumie. Natosmiast matka zbulwersowała się i zaczęła wyjeżdżac z wyrzutami, że zrywam więzy rodzinne, że dbam tylko o dobry kontakt z rodziną mojego męża, że zeszłe lato kiedy się przeorowadzaliśm y (200 km od miejsca, gdzie mieszkają moi rodzice), siedziałąm u teścicy (tak mówi o mojej teściowej i strasznie mnie na nią buntuje). Moją siostrą tak nastawiła na teściową, że mają mega kosę, nawet nigdy nie byli u niej na święta, mimo że syn jej teściowej to jedynak. A jak powiedziałam matce , że narzuca komuś yjazd na wesele , i w ogóle inne rzeczy, to ona do mnie : jak ktoś śmie tak mówić (to akurat o weselu, na które pojechali tok temu brat i bratowa). Cały czs podkreśla, że za to , że ona dała lub może dać pieniądze, to należy się wdzięczność. Oczywiście często słyszeliśmy – wszyscy troje – brat i siostra, ze jesteśmy nieumioły i lepsze słowa. Tato jest stłamszony przez mamę, nie ma do dyspozycji swoich pieniędzy i w ogóle stosowana jest wobec niego od wielu lat przemoc psychiczna. ogólnie wymiana zdań z moją matką to jak kopanie się z koniem. Co mogę zrobić, żeby pomóc sobie i ojcu?
Tuśka, ja na Twoim miejscu na pewno nie przyjmowałabym pieniędzy od swojej Mamy. Wiem, łatwo napisać, jeśli ma się potrzeby finansowe, kredyt, terminy…Wszystko rozumiem. Biorąc jednak pieniądze, szybko tego pożałujesz i myślę, że nie warto. Pomagać też trzeba umieć, a wszystko na to wskazuje, że Twoja Mama tego nie potrafi. Dlatego jeśli przyjdzie taki moment, że jednak będzie chciała pożyczyć, naprawdę mocno się zastanów. Co do wesela – jesteś dorosła, to Twoja decyzja i Mama nie powinna jej komentować, a na pewno nie w ten sposób. Pewnie Mama bardzo liczy się z opinią innych, zwłaszcza dalszej rodziny, dlatego chciałaby, żeby wszystko było idealne. Prawda jednak, że wesele to wydatek, a ślub na drugim końcu Polski wymaga również odbycia męczącej podróży.
To, co mogę poradzić – nie tłumacz się i rozmawiaj z Mamą o przysłowiowej pogodzie. Nie dziel się swoimi problemami, troskami. Im mniej Mama będzie wiedzieć tym lepiej. Wprowadzając Mamę do swojego świata dajesz jej prawo do komentowania. Nie pozwól na to. Gdy Mama będzie Cię obrażać, czy sprawiać Ci przykrość powiedz stanowczo: „Mamo, nie chcę tego słuchać. Jeśli nie przestaniesz, wyjdę”. I tu najważniejsze – powiedz to raz, spokojnie. Jeśli Mama nie przestanie wyjść. Spotkaj się z Mamą ponownie za jakiś czas i postępuj w ten sposób do skutku. Nie daj się wciągnąć w pyskówki. Tylko konsekwentne działania pozwolą Ci zakończyć tego typu sytuacje. Powodzenia.
Dziękuję, czy moja matka jest toksyczna? Mam 35 lat i powoli zaczyna do mnie to docierać, zaczynam rozumieć, dlaczego mam mega niska samoocenę i totalny brak wiary w siebie:(
mam taka matke – Renate, jeszcz e wodatku zajmuje sie coachingiem i poradami a sama zniszczylo rodzine i mnie jako corke. Ale to jest chory mozg takim osobom nic nie da sie powiedziec.
Niestety często osoby zajmujące się tematami z zakresu rozwoju osobistego, psychologią mają mnóstwo osobistych problemów…Najczęściej sobie to uświadamiają…
A może idzie ku lepszemu – mamy Internet, coraz więcej osób ma do niego łatwy dostęp, może dzięki temu coraz więcej zechce popracować nad sobą? Poza tym są kursy, warsztaty, terapie – mnie sie wydaje że grunt to uświadomić sobie istnienie problemu i zechcieć dokonać w sobie zmiany. Może większośc z takich osób podjęłaby się tego dowiedziaszy, że czyni źle?
„Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, dopóty będzie ono sterowało Twoim życiem” – jak mądrze zauważył Carl Jung.
Mam pytanie, bo może to ja jestem jakaś dziwna…. Mieszkam za granicą, odwiedzam rodziców 2 razy do roku, zimą i latem. Czasem wypadają trzy razy, jak się zdarzy, że przyjadę na Boże Narodzenie. I jestem ok. 7 dni za każdym razem. Kocham moich rodziców. Nie miałam idealnego dzieciństwa, było w nim dość dużo agresji i braku doświadczenia rodziców. Ale teraz to się zmieniło. Moje podejście i ich. Pomagamy sobie, rozmawiamy często i jest dobrze.
Jednakże na urlopie w Polsce jestem zmęczona psychicznie moją rodziną… Głupio mi to mówić, ale często jestem bardzo spięta, czuję każdy mięsień. Otóż wydaje mi się, że nadal traktują mnie jak dziecko a jestem prawie w połowie mojej 30-stki….Żyję samodzielnie, radzę sobie ostatnio dobrze jak nigdy. Najbardziej wkurzają mnie teksty typu ” nie jedz tylko dużo w mieście!”. Codziennie. Nie kupuj tego, nie jedz tego i tamtego. kiedyś mi wręcz planowali dni. Ale jednego dnia się zdenerwowałam i powiedziałam głośno, że ja tutaj też coś mam do gadania i akurat mam inne plany. Lubię mamy obiady, są pyszne, ale to też mój urlop, Biorę ze sobą pieniądze, nie wymagam gotowania dla mnie, sama czasem też coś ugotuję. Muszę się wręcz kryć z tym, że akurat miałam ochotę na Mcdonalda albo wpadłam na jedzenie do jakiejś knajpki, bo akurat miałam na to ochotę. Czy przesadzam??
Dosłownie czytam o mojej bratowej. Ciągle znęca się psychicznie nad swoją córką. Teraz obraziła się również na mnie bo ośmieliłam się stanąć po stronie dziewczyny. Jak sobie z nią radzić? Wiem że najlepsza byłaby terapia, ale jak ją do tego nakłonić, gdybym o czymś takim jej wspomniała ….. Nawet nie chcę myśleć co by się działo.
Pika, a dziecko w jakim wieku?
Dziewczyna ma 20 lat, a ciągle nie może podjąć samodzielnej decyzji, bo „mama wie lepiej” co dla niej jest dobre, itd. itd.
No to słabo…
Moja siostra jest toksyczną matką, ma dwójkę dorosłych dzieci. Syn jest „najlepszy” w jej oczach natomiast córka wręcz odwrotnie. Córka nadal z nią mieszka i męczy się okropnie, Na każdą próbę pomocy z mojej strony słyszę „ciocia nie zostawię mamy bo sobie nie poradzi” Jest tak bardzo uzależniona. Moja siostra nie widzi problemu, każda próba porozmawiania kończy się obrażaniem i nie gadaniem przez jakiś czas. Chciałabym im pomóc, dam dzisiaj do przeczytania ten artykuł siostrzenicy, może otworzą się jej oczy, może namówimy moja siostrą na terapię.
Pozdrawiam
Ja jestem alkoholiczka. Nie pijaca. Trzezwiejaca. Podczas terapii doqiedzialam sie ze wplyw na moje zycie miala matka. Jak sie okazuje, toksyczna. Nigdy tego w ten sposob nie postrzegalam.
Umarl moj ojciec. Bylo nas czworo w wieku 8 do 19 lat. Matka zawsze powtarzala ze poswiecila sie dla dzieci..ja jej na to ze to „jej zasrany obowiazek” nas wyvhowac. Nie bylismy adoptowani. Gdy bylam w 2 ciazy powiedziala cos w tym stylu ze nastawilam sie na produkcje dzieci. Bedziesz jak tamta , patologia. Sama miala 26 lat majac juz 4 dzieci.
Ale to zlo mniejszej wagi.
Nie cierpi sprzeciwu i niedomowien. W sensie wy zgadnijcie o co mi chodzi. Ale wy mowcie mi gdzie jedziecie i co robicie. A jak nie …… to ja na was morde wydre.
Przyszla do mojej corki pod pretekstem wywiedzenia sie czegokolwiek. Zobaczyla ze spi wiec sie wsciekla, bo nam nie wolno bylo w dzien spac, i rzucila batonem w jej glowe. I poszla. Tyle.
Dodam ze moja corka jest pelnoletnia swietnie sie uczy i nie sprawia zadnych klopotow wychowawczych. Babci nie podoba sie ze do niej nie lata. Najlepiej z informacjami. Ale kto taka babke bedzie lubil?
Najgorsze jest to ze to moja matka. Kocham ja. I chcialabym zeby zachowywala sie normalnie. A potrafi. Przy obcych potrafi.
Przykro mi to stwierdzić, ale artykuł idealnie pasuje do mojej mamy. Myślałam, że tylko moja taka jest, eh… aż serce boli jak to wszystko czytam, Moja mama jest identyczna. Ciągle wpędza mnie w poczucie winy, że jestem niewdzięczna i ciągle nic nie robię, a ona całe życie haruje na to żebym ja miała lepiej. Nie znosi sprzeciwu i odmiennego zdania. Ona zawsze ma racje. Kiedyś już nie wytrzymałam i wyprowadziłam się do mojego chłopaka, niestety okazało się, że to nie i musiałam wrócić do domu… wypomina mi to od 8 lat. A nie mówiłam… bo on był taki siaki i owaki, a Ty się puściłaś. Ja to z chłopakiem poszłam do łóżka dopiero po ślubie, a Ty się nie szanujesz. Teraz jestem juz z kimś innym i robi dokładnie to samo, ciągle krytykuje, że to leń i takie tam… Dała mi ultimatum, że po tylu latach związku to ślub albo się rozchodzicie. Gdy się zaczynam bronić i nie pozwalać na takie teksty to słyszę: zamknij mordę, jesteś dziwką, puszczalską, jeszcze nabierze Ci się wody w uszy. Wszystko robię źle, nie przypominam sobie żebym usłyszała jakieś dobre słowo lub pochwałę od niej Nikt nie jest idealny, ja też, ale takie słowa w życiu nie przeszły by mi przez gardło żeby powiedzieć do swojego dziecka. Dziś na przykład jak znowu mi wykrzykiwała różnie „miłe rzeczy” i zaczęłam się bronić , to powiedziała żebym przypadkiem nie przychodziła na jej pogrzeb tylko nasrała na jej grób. Zastanawiam się czy ja na prawdę jest taka niedobra??????!!!!!! Chciałabym razem usiąść, spokojnie porozmawiać, zwierzyć, ale niestety nie da się bo z czasem i tak wykrzyczy jak coś jej opowiem.Chciałam się dokładać do budżetu domowego żeby nie było wypominania, to usłyszałam: nie, nie, dopóki nas stać to nie trzeba, a za jakiś czasu juz wykrzyczane i wypomniane, że ja o opał na zimę się nie martwię, ona musiała w zimę jechać do lasu, a ja kupiłam sobie kostium za 30zł i już myślę o kolejnych wakacjach. Mój brat też kiedyś wyprowadził się z domu, nie powiedział o tym, że planuje bo wiedział jaka będzie reakcja, tylko spakował się i wyszedł. Tego roku gdy się wyprowadził nie przyjechał na wigilię, to potem mi powiedziała, że to była moja wina, że nie przyjechał. Możecie sobie tylko wyobrazić jak można poczuci się po takim tekście. Gdy jej to za jakiś czas przypomniałam jak powiedziała, to oczywiście wszystkiego się wyparła. Pretensje o wszystko… o ja niewdzięczna i podła… Gdy ja do niej dzwonię to słyszę: haloo, ale takim tonem głosu, że najchętniej odłożyłabym słuchawkę, a gdy dzwoni ktoś inny, to jest milutka i tekst: cześć, co słychać… Przykłady można mnożyć, serce pęka z bólu i łzy same płyną eh… Wyprowadziłabym się do mojego chłopaka, ale on mieszka 300km ode mnie i obawiam się jak to będzie z pracą. Kocham swoich rodziców i na prawdę jestem im wdzięczna, ale ja chcę żyć po swojemu i człowiek chce się uczyć na swoich błędach. Oni nie przeżyją za mnie życia, ani za mnie nie umrą. Czuję się zaszczuta, czasami nie chce mi się żyć. Brakuje mi jakiegoś wsparcia żeby to wszystko zmienić. Przepraszam za tak chaotyczne pisanie, ale musiałam się gdzieś wyżalić.
Iwono, wiem, że możesz to różnie odebrać. Ale wyprowadź się, usamodzielnij. Nie czekaj ani chwili dłużej. Nie możesz pozwolić sobie na takie traktowanie. Ja rozumiem stres, praca, pieniądze, ale uwierz, tak będzie lepiej. Gdy spojrzysz na sytuację z perspektywy, sama dojdziesz do takich wniosków za jakiś czas.
Pytanie do wszystkich,czemu mentalnie nie odcinacie się od tego co robią i mówią,czemu podswiadomomie czekacie na ich zmianę,czemu boicie sie pójść własną drogą-szukacie ciągle akceptacji swoich decyzji,chociaż przez tyle lat wiecie,ze to niemożliwe. Boicie sie,ze wam nie pomogą,chociaż tyle ludzi nie ma fizycznie rodziców i żyje. Raz lepiej raz gorzej,czasem skromniej. Większość z nas miało takich rodziców,bo oni wnieśli to z domu własnego. Ale dali nam życie i jak mamy nim zarządzać sami to się boimy.Znam temat z autopsji. Z Mamą sobie poradzilam,z teściową nie,mój mąż nie zrozumiał i nie rozumie tematu,więc małżeństwo nie przetrwało. Nic nie jest proste,ale stancie obok o przyjrzyjcie się z perspektywy obserwatora,wtedy prościej.
Tez mam toksyczną matkę, przykre, żyjemy razem , mam 8 letniego syna, dochodzę do wniosku że jest toksyczną matką i babką. Nie potrafi rozmawaić spokojnie, tylko wrzaski, wypominania, mojego synka traktuje jak mnie kiedyś jak byłam dzieckiem. Czasami zastanawiam czy ona w ogóle ma wgląd w to co mówi, jakie słowa wychodzą jej z ust, ale nie, nie ma żadnej refleksji ze to rani, ona jest najważniejsza. Jak jest odpowiedz kontra to wrzaski i fochy. Mam jej dość. Dość takiego swojego życia i dość takiego życia jakie funduje mojemu synkowi. Chce się od niej uwolnić ale dopada mnie poczucie winy wobec niej- i tu jest odpowiedz- toksyczne relacje. Do jej śmierci albo mojej. Nie potrfaię się od niej uwolnić. Strasznie to trudne…..
Artykuł opisuje dokładnie moją sytuację. Doświadczyłam wszystkiego co jest w nim opisane. Obecnie zajmuję się medytacją i zgłębiam tajniki buddyzmu. To pomaga mi bardzo znaleźć siłę i prawdziwą świetlistą radość kreowania swojego życia. Czuję po raz pierwszy w życiu że naprawdę, naprawdę mam wpływ na jego jakość! Mogłabym pisać jeszcze dużo na temat radości jaka płynie z poczucia wolności wyboru, wyboru kształtowania swojego życia, z poczucia nieustraszoności, które bardzo pomaga podejmować decyzje. Naprawdę. Niestety jednak z moją mamą kontaktu konsekwentnie mniej lub bardziej ale unikam. Mieszkam za granicą, to ułatwia odcięcie się. Mimo to dostaję toksyczne mejle, na które już nie reaguję.
Nie wiem jednak czy to dobra droga. Ale być może rok przerwy w kontaktach (już 3 miesiące bez skajpowania zaliczyłam) naprawi sytuację. A może pogorszy, bo jej poczucie zranienia wzrośnie. Powiedziałam 3 miesiące temu, że potrzebuję czasu dla siebie itd. Niby okej, ale po chwili znowu toksyczne zagrywki. Czyli nie uszanowała ponraz kolejny mojej decyzji. Raz tylko odpisałam w ciągu 3 miesięcy dłuższy tekst, że jestem obecnie bardzo szczęśliwa i nie wiem czym ona się martwi. Oczywiście dostałam tekst toksyczny, którego nawet całego nie czytałam. Niestety moją siostrę ściągnęła na swoją stronę i teraz obie trzymają sztamę, co na pewno ich nie uszczęśliwia, ale są przekonane że robią dobrze.
Nie mam ochoty już główkować jak sobie z nimi poradzić. Mam prawie 32 lata i dość już mam oczekiwania od mamy, siostry, że się zmienią, że przestaną osadzać i zaakceptują mnie taką jaka jestem, a może nawet zaczną się cieszyć że mają mnie w rodzinie, widzieć mnie jako wzbogacenie ich życia i promieniującą pozytywną, czystą,świetlistą energią. Jedynie ja się mogę zmienić, co właśnie czynię. Tyle że potrzebuję do tego wolności, a ta sytuacja przerasta moją mamę.
Ale ja nie jestem odpowiedzialna za jej szczęście. Życzę Ci Mamo, odkryj szczęście w sobie. Potrafisz być szczęśliwa. Wiem to i tego też doświadczyłam. I Ty, Droga Siostro, również. Z jakiegoś powodu o tym zapomniałyście. Bardzo Was kocham i wiem, że będziemy sobie służyły ciepłem, akceptacją, życzliwym zainteresowaniem, pełnym szacunku traktowaniem. Bez osądzania. Za tonz podkreśleniem tego, co w nas dobre, by to piękno w nas rozkwitało gdy się widzimy. A może już tak jest? Może wystarczy tylko spróbować?
Witam,
Przeczytałam ten artykuł oraz komentarze i się przerazilam. To znaczy ,że jestem toksyczną matką. Mój mąż tak naprawdę nigdy nie brał udziału w wychowaniu córki bo zawsze miał inne rzeczy do zrobienia. Często przy córce mnie obrażał. To ja przez 28 lat małżeństwa zawsze pierwsza wyciagalam rękę na zgodę a on z wielką łaską ją przyjmował. Nigdy przy córce mnie nie przeprosił bo nie miał za co . Ok.pracował ,nie pije, pomagał i pomaga w sprzątaniu. Tak oczywiscie to są Jego plusy. A co ja oprócz etatu ,dom ,sprzątanie. Od małego starałam się w córce rozwijać jej zainteresowania,siedziałam przy lekcjach, rozmawiałam.Teraz okazuje się ze jestem toksyczna bo powiem mojej osiemnastoletniej córce ,że nie podoba mi się jej makijaż, że jej sylwetka raczej nie umożliwia noszenia niektórych fasonów ubrań. To ja proszę aby się uczyła ,bo jest zdolną dziewczyną. Nie musi być przymusem, bo tego od Niej nie oczekuję. To ja proszę aby posprzatala swój pokój i proszę o pomoc czasami w kuchni, bo sama się na e domyśli aby to zrobić.To ja proszę a raczej wymagam aby nie wloczyla się gdzies i nie przychodziła pod wpływem alkocholu.
To ja czasami w złości coś powiem czego później żałuję ale ja przeproszę. Córka nie ma mnie nigdy za co przeprosić bo uważa że nie ma za co.A teraz się okazuje ze muszę iść na terapię bo jestem toksyczna .
W toksyczności nie chodzi o krytykę samą w sobie, bo w niej nie ma nic złego. Chodzi o manipulacje uczuciami. W jednej chwili jest kochająca matka do rany przyłóż, by zaraz potem zrobić dramę o byle gówno, a czasem o coś co miało miejsce wiele lat temu. Gdy w końcu myślisz, że tym razem udało Ci sie spełnić jej oczekiwania i z dumą przedstawiasz swoje osiągnięcia, by zostać zrównaną z ziemią i dowiedzieć się, że to za mało lub jej oczekiwania się zmieniły a Ty jesteś nic niewartym nieudacznikiem. Gdy jest kochana i wydaje się, że stara się odbudować relacje, zwierzasz jej się, a parę tygodni później ona wykorzystuje to przeciwko Tobie i np obsmarowuje Cię do rodziny, sąsiadów, a nawet Twoich znajomych. Jeżeli nie manipulujesz swoim dzieckiem, to nie jesteś toksyczna, niezależnie od tego, jak konserwatywne i twarde masz podejście.
Pięknie napisane moim zdaniem to córki (nie wszystkie ale większość) są toksyczne niech zobaczą swoje błędy a zaś ocenią matki.Tak jest w mojej sytuacji,córka robiła dużo głupot na które Ja żeby nie być toksyczną matką muszę ustępować t.j złe towarzystwo,wyzwiska,totalny bałagan w jej pokoju,ciągle jakieś wypominanie z lat i nie wspomnę żeby mi pomóc czy to jest wspaniała córka,czy ja toksyczna jak zwrócę uwagę,a może i nawet się zdenerwuję i powiem parę słów za dużo to co toksyczna
Pięknie napisane moim zdaniem to córki (nie wszystkie ale większość) są toksyczne niech zobaczą swoje błędy a zaś ocenią matki.Tak jest w mojej sytuacji,córka robiła dużo głupot na które Ja żeby nie być toksyczną matką muszę ustępować t.j złe towarzystwo,wyzwiska,totalny bałagan w jej pokoju,ciągle jakieś wypominanie z lat i nie wspomnę żeby mi pomóc czy to jest wspaniała córka,czy ja toksyczna jak zwrócę uwagę,a może i nawet się zdenerwuję i powiem parę słów za dużo to co toksyczna jestem myślę że innej osoby nie znajdę,t.z wszyscy w jakimś stopniu są toksyczni
Mam 51 lat, dwie dorosłe córki i wspierającego męża. Jestem córką toksycznych rodziców. Świadomość relacji, w jakich dorastałam, pojawiła się po ukończeniu studiów i gdy założyłam własną rodzinę. Niepokojącą prawdę odnalazłam w słowach
S. Forward: „Toksyczny system rodziny jest jak łańcuch pojazdów w karambolu na autostradzie – produkuje jedną spaczoną generację za drugą.” Zaczęła się trudna praca nad samą sobą. Trwa ona nieustannie. Jestem przekonana, że moim toksycznym rodzicom „zawdzięczam” świadomość, jak nie postępować w stosunku do moich dzieci, aby czuły się ranione. Bardzo się starałam i czynię to nadal. Nie jest to łatwe. Kiedyś usłyszałam z ust moich dzieci: „Mamuś, ty jesteś inna niż babcia”.
Chyba coś mi się jednak udało…
Jestem niewiele młodsza od Ciebie a mam 15 letniego syna..Bardzo chciałabym usłyszeć z jego ust właśnie takie słowa…
Witam. Mam 47 lat. I jestem córką toksycznej matki. 10/10 punktów z tego artykułu to moja mama. Uświadomiłam sobie ten fakt chyba 4 lata temu jak przeczytałam książkę S.Foward „Toksyczni rodzice” zrozpaczona po kolejnej awanturze. Z całego serca polecam lekturę wszystkim zagubionym. Analizując przypadek mojej mamy to z perspektywy czasu widzę, że ona sama jest właśnie córką niezwykle toksycznych rodziców, którzy kompletnie wypaczyli jej osobowość. Bita, upokarzana psychicznie powieliła zachowania na swoim dziecku — na mnie. Uświadomienie sobie tej relacji to pierwszy stopień. Walczę na co dzień o przetrwanie. O wszystko. O te 10 punktów z artykułów. Niestety. Ciągle ma wyrzuty sumienia. Jestem od niej uzależniona. Sytuacja sprzed godziny – bardzo chcę jechać z mężem na wycieczkę do innego miasta i wiedząc, że ona się dowie, że jej nie zaprosiliśmy i się obrazi dzwonię jak ta głupia z propozycją wycieczki. W duchu modlę się żeby odmówiła. Ona się kryguje kilka minut, ja nalegam (z bólem żołądka) i mama oczywiście się zgadza, a ja zaczynam modlić się o deszcz żeby nie jechać. Łatwo pisze się porady, ale jak realnie wyjść z tych relacji? Jest coraz gorzej. Ona jest coraz starsza i jej charakter daje się coraz bardziej we znaki. Co robić? Mieszkam w małej miejscowości. Nie stać mnie na psychoanalityków.
Tak, to ważna cecha, toksyczne matki wychowują toksyczne córki, które potem są toksycznymi matkami. Dlatego tak ważne jest, by znać ten mechanizm…
Zrobiłam coś pierwszy raz w życiu! Powiedziałam, wykrzyczałam (niestety) matce o jej postępowaniu. Że mnie nie wspiera. Że w sytuacji kryzysowej zamiast pocieszyć to ze mnie wyzywa od histeryczek. Popłakałam się. Emocje wzięły górę. I wiecie co usłyszałam, że kiedy ona była mała i miała podobną sytuację to rodzice drąc się na nią stawiali ją do pionu. I najgorsze jest to, że ona przyznaje im rację, wierzy w tę metodę a mnie każe się leczyć ! To jakiś absurd. Błędne koło. Nie daję rady. POMOCY!
Dorotko to nie całkiem tak działa.cxasem toksyczne matki maja córki które się nie poddają i walczą o dobre życie swoich dzieci. Wiele razy zlapalam się na tym aby nie mówić nie robić tak jak moja matka bo to rani.szacunek dla dziecka jest kluczowy. Czy ma 2 lata czy 30.to jest oddzielna osoba. Żadne nasze przedłużenie. I naprawdę dziecko nie ma wobec nas żadnych zobowiązań. Nie da się zmusić do kochania. Ale jeśli się kocha to wszystko jest proste o i miłość sama podyktuje co robić i mówić.
Bardzo dobrze to znam. Te podpunkty prawie całości pasują do mojej mamy. U mnie jednak jest trochę inaczej niż wy piszecie. Moja matka całe życie opiekowała się nami sama. Ojca wiecznie nie było a jak już to po to żeby na nas nawrzeszczeć. W końcu matka nie wytrzymała i na szczęście rozwiodła się. Myślałam że to koniec koszmaru, że będzie lepiej. Stało się inaczej. Moja matka pamicznie boi się utraty mnie, robi więc wszystko by mnie nie stracić. Zawsze była nadopiekuńcza i wyręczała mnie w wielu rzeczach. Później gdy dorosłam nagle zaczeła ode mnie wymagać zrób to czy tamto bo mnie nie ma nie am rady tego zrobić. I co? I okazało się, że sobie nie radzę z wieloma rzeczami bo nikt mnie tego nie nauczył. Zaczęło się więc czepiamie i robienie ze mnie niepełnosprawnego dziecka. Wmawianie mi że nie dam rady lepiej jak ona to zrobi. W związku z tym ustawia mi życie. Szuka dla mnie pracy, szkoły itd. Doprowadziła swym zachowaniem do tego, że każda decyzja jaką podejmuję jest w oparciu o matkę. A więc robię przed nią wszystko to co ona chcę. Dzisiaj mam 23 lata. Kończę studia takie jakie zaakceptowała moja mama. Pracy nie mam bo studia najpierw miszę skończyć. Znajomych nie mam bo wszyscy mają mnie za wariatkę. Iedy chcę wyjść z domu to zawszę muszę zdać całą relacje dokąd idę kiedy wrócę no i po powrocie powiedzieć co robiłam. Niby pozwala mi wychodzić ale to wszystko to gra. Kiedyś wydzwamiała do mnie po 20 razy bo martwi się. Teraz nie robi już tego. Teraz ma nową strategię. Nie odzywa się wcale. Ale jak tylko nie wrócę do domu przed 21.00 to zaraz akcja. Telefony do mnie po znajomych jak ma numery do nich, telefony na policję bo mogłam zaginąć. Jak już wrócę do domu to zastaję matkę często leżącą i umęczoną bo zamiast poczekać na mnie musiała ogarnąć sama wszystko w naszym wielkim i dookoła niego. Nie ma siły wstać. W ten sposób pojawiają się wyrzuty sumienia. Często udaje chorą żebym tylko została z nią w domu. Kiedy się buntuję to twierdzi,że to ja mam problem nie ona. Nie przyjmuje nic do wiadomości. A ja nie umiem się z tego uwolnić. Ciągle mam obawy że jak to zrobie to ona coś sobie zrobi, że nie zniesie straty i np. Popełni samobójstwo. Boję się zwłaszcza, że jest po . nie wiem co robić. Nawet jeśli jestem świadoma tego co dzieję się to nie umiem odciąć tej pempowiny. Jak żyć pomimo wyrzutów?
Kochana, koniecznie umów się z psychologiem. Nie możesz tego tak zostawić. Ze względu na dobro swoje i matki!!
Też powylewam swoje żale.
Moja matka jest na tyle rasistowska, że największy szacunek ma głównie do jasnookich ludzi.
Tak się składa, że ja mam brązowe tęczówki i traktuje mnie niepoważnie.
Całe życie ma do mnie podejście jak do niedorozwiniętego.
Ale mam świadomość, że nie uda mi się tego zmienić.
Jest osobą chorą na tym punkcie i szalenie zawiedzioną, że nie jestem blondynem o jasnych oczkach.
Co gorsze jestem jedynakiem i wychowałem się bez ojca.
Rezultat?
Niska samoocena, brak powodzenia u kobiet i na płaszczyźnie zawodowym.
Marku, na szczęście można to zmienić. Spotkania z psychologiem!
’Toksyczna matka nie jest niekochajaca’ – tu jest falsz, bo toksyczne matki to czesto osobowosci narcystyczne, czyli kochaja wylacznie siebie. Moja matka urzadzila mi pieklo na Ziemi, a jak skonfrontowalam sie z nia po latach, bo chcialam wyjsc z depresji wybaczyc itp, to zobaczylam tylko zlosliwy usmieszek i prosto w oczy powiedziala 'Wiem, ze taka jestem i co mi zrobisz?’. W tym momencie wiedzialam,ze sa osoby na wskros zle ktore doskonale wiedza co robia. Moja matka bla najszczesliwsza jak udalo jej sie doprowadzic mnie do lez, to byl zawsze jej moment triumfu, niewazne,czy mialam 8 lat czy 28. Potrafila tak klamac i manipulowac,ze myslalam,ze mam sama cos nie tak z glowa, az zaczelam dokladnie zapamietywac szczegoly, sytuacje, uzywalam logki przeciwko niej, bo jesli myslisz logicznie i masz dobra pamiec, do zaden klamca nie wcisnie ci kitu, ani nie zmanipuluje. Musialam to robic juz jako dziecko, bo po prostu oskarzala mnie o zmyslone rzeczy zeby mnie karac. Jak jej udowodnilam,ze to niemozliwe,zebym ja cos zrobila, bo np bylam w tym czasie w szkole to i tak mnie karala za to,ze jestem bezczelna, kompletnie nie robilo jej,ze zdemaskowalam jej klamstwo, bo wiedziala od poczatku ze to tylko taka gra z klamstwem w tle…. Przeszlam pieklo na Ziemi i dopiero poczulam ulge jak zaczelam czytac o toksycznych matkach, one sa jak klony, te same tricki, te same numery. Pomoglo tez to,ze wiem juz ze NIE MUSZE niczego wybaczac, bo z tym sie latami meczylam, chcialam wybaczyc i zapomniec. Ale potem pomyslalam ile mam wybaczac, przeciez ona sie nie zmienila, ma w d moje wybaczenie, mam je j wybaczac jak, co miesiac czy co tydzien… I to mnie uwolnilo, nie musze wybaczac, nie jestem jej nic winna, nie musze do niej wydzwaniac ani sie o nia martwic. Ona sobie w piekle poradzi, poustawia wszystkie diably w rownym rzadku.Ograniczylam kontakt i zaczelam zyc, ale nawet jak z nia rozmawiam co pare miesiecy to pozniej musze sie psychicznie zbierac po jej szpilach. Kazda rozmowe zaczyna od wzbudzania we mnie poczucia winy a konczy sugestiami jakie to ze mnie ludzkie zero, bo nie mieszkam z nia zeby jej uslugiwac.
MI, rzeczywiście nic nie musisz…Pewnych rzeczy pewnie nie da się wybaczyć…choć wybaczenie jest o tyle dobre, że pozwala pozbyć się przykrych emocji. Wybaczenie to nie zapomnienie…
moja historia jest tak bardzo podobna do Waszych … Tyle, ze ja mam juz 34 lata i dopiero teraz stawiam granice mojej matce. Bardzo chciałabym sie od niej uwolnić raz na zawsze, odciąć, nie spotykać jej juz nigdy, moim największym marzeniem jest sie od niej po prostu wyprowadzić , tyle , ze to musi jeszcze trwać pare lat … Czuje jak wysysa ze mnie życie , moja energię , to co było we mnie najlepszego . Jestem wrakiem człowieka , a to wszystko jej wina. Zwyczajnie czuje do niej złość , niechęć, a nawet oobrzydzenie . Nie jestem w stanie wymienić co złego mi zrobiła, bo to temat rzeka . Począwszy od lat dzieciństwa po teraz kiedy mam juz swoje dziecko . Czasami mam wrazenie, ze ona powinna sie leczyć psychiatrycznie , tak sie zachowuje. Nie jestem w stanie namnożyć ile krzywdy mi zrobiła . Ale juz postanowiłam : wyprowadzam sie wkrotce i nigdy sie juz nie odeżwe , nigdy!!! Szklanka wody nie z moich rąk.
Joanno, przykre to…Dlaczego nie możesz już teraz się wyprowadzić? Może uniezależnienie się pozwoli Ci zbudować tą relację na innych fundamentach?
Myślę, że najgorsze co może Pani robić to namawiać kogoś do wybaczenia. Nie wie Pani, co dokładnie ta osoba czuje i co będzie dla niej najlepsze. Proszę się nie obrażać, ale niestety takie rady kojarzą się z toksycznym rodzicem, który nie potrafi współodczuwać, ale wie, co jego zranione dziecko czuje i co ma zrobić. W ten sposób dyskwalifikuje jego cierpienie i prawo do własnych uczuć i decyzji.
mam 16 lat nie wiem co w tej sytuacji zrobić.te 10 punktów to dokładnie to wszystko co przeżywam na co dzień, boli mnie to nie mogę nic z tym zrobić moja matka mówi, że nie dostaje szacunku jednak ja też go nie dostaję, mówi że jestem niewdzięczna, że inne dzieci są lepsze ode mnie, mówi mi że źle wyglądam bo przecież moje koleżanki są jak z obrazka, mówiąc jej o tym co czuję ona twierdzi ze to własnie ja jestem egoistką myślę tylko o sobie. dlaczego tak wiele razy jestem obwiniana za głupoty np. zjedzenie czegoś. Ma pretensje o moich znajomych więc nie wychodzę z nimi, jak nie wychodzę mówi że jestem chamska dlatego nikt mnie nie lubi. Boli mnie to strasznie jak chce iść się ”wybawić” (chodzi o małe koncerty i festiwale) ona mi nie pozwala z ”miłości” bo się o mnie ”martwi” a tak naprawdę martwi ją to co inni pomyślą i zazdrości tego że sama takich rzeczy nie miała . Moje zdanie się nie liczy. Naprawdę jestem w kropce nie mam pojęcia co robić ona się nie zmieni, nawet po rozmowie na ten temat wyśmiała mnie i powiedziała że ja się jej nie odwdzięczam. Nie zna moich pasji ani nie chce mnie w nich wspierać ”bo w moich czasach takiego czegoś nie było i żyłam więc po co ci to?” to mnie boli najbardziej nie zna swojego dziecka a twierdzi ze jest odwrotnie. Chce opanować jakiś nowy język ” to zapłać i załatw samochód to będziesz się uczyć”. To jest straszne sądzę, że prędzej czy później zerwę z nią kontakt jednak do tego jeszcze 3 lata…
xyz, a co na to wszystko Twój Tata?
Byłem w związku z kobieta, która wolała 1 dzień w tygodniu wolny dla nas spędzić na obiedzie niedzielnym podczas którego panowała atmosfera beznadziejna- ta rodzina w ogóle nie rozmawia ze sobą. Obied trwa 4 h plus ciasto, kawa, Uwierzcie, ze matka mojej kobiety potrafi zarzucić facetowi, ze nie pije wódki kiedy przyjechał autem, uzna partnera córki za największe zło i bedzie robić absolutnie wszystko żeby codziennie powtarzać swojej córce, ze ten facet jest najgorszy z najgorszych i powiem Wam więcej, ze partnerka zaczyna w to wierzyć. Kiedy poprosiłem żeby porozmawiała z matka, jak pózniej mi powiedziała skończyło sie totalna awantura rodzinna. Mimo ze odizolowała sie czasowo od matki codziennie widać bulo ogromna tęsknotę za rodzina. Frustracje przelewała na mnie bo jak sie domyślam ma wpisane do głowy ze matka jest najważniejsza i nikt inny. Byla na każde jej zawołanie, czasem zwalniała sie z pracy żeby zadbać o dobre samopoczucie matki. Na początku tak bardzo tego nie widać ale każdy krok do usamodzielnienia mojej byłej był okupiony wojna i aroganckim zachowaniem. Była kobieta po kilku rozmowach ze mna powiedziała jedno ona i tak bedzie do nich jeździć mimo to ze jej i mnie tam nie szanują bo jak powiedziała-rodzina jest najważniejsza. Było za dużo kłótni i nie zgadzałem sie na moje wyjazdy do tej „rodziny” ale wywierała naciski na mnie abym to robił. Odpuściłem wyprowadziłem sie bo już w końcu zrozumiałem ze ani nie chce iść do psychologa i nic z tego nie bedzie. Już całe szczęście osobno. Życzę jej partnera, którego zaakceptuje matka bo to i tak wszystko od niej zależy w jej życiu ale mam świadomość ze nie ma takich ludzi. Jej matka rozwali wszystko w pył a ona na to pozwoli bo tak ci ludzie maja. Pozdrawiam i każdemu radzę uciekać bardzo szybko z takiego układu.
Alan, to bardzo przykre, co piszesz…W związku partner powinien być na zdecydowanie lepszej pozycji. Niestety wszystko wskazuje na to, że Partnerka nie dała Ci wyboru…Dlatego skończyło się tak, a nie inaczej
Alan, Twoja była to typowy syndrom sztokholmski. Cieszę się, że się wyrwałeś i mam nadzieję, że jesteś teraz szczęśliwy.
Ludzie tu piszą o rade ja powiem Wam jakie rady albo miękkie serce albo twarda pupa. Zagryźć zęby i uciekać. Absolutnie nic innego. Takie moje odczucia bo zniszczycie sobie życie a żyje sie tylko raz
Alan,
Nie uwierzysz ale dokladnie takie pieklo ja przeszlam przez dlugi czas …. bylam partnerka doroslego, ale nie dojrzalego dziecka i skonczylo sie podobnie. Bolalo- bardzo bolao, ale on wybral matke – a intryg, wyzwisk i ublizen co do mojej osoby oraz moich bliskich – ktorych nawet nie znala nie jestem w stanie tutaj przytoczyc. On niestety uwierzyl …. ale boli jak dziecko – dorosly mezczyzna wierzy w rzeczy ktore nawet nie mialy miejsca. Wazniejsze bylo to , ze sprzeciwilam sie i tym sprzeciwem do obelg i wyzwisk – uslsyszalam ze nie wolno mowic prawdy, nie wolno sie sprzeciwiac.
Historia nadaje sie na film – ale zyc trzeba dalej….. JEdyna madra lekcja to niestety odejsc bo mimo milosci – nawet najwiekszej taka osoba nigdy nie odetnie sie od toksycznej matki…. ktora nigdy nie zaakceptuje, nawet mimo udawania i stawania na rzesach.
Wierze, ze ciezko mnie tez nie jest latwo ale to najmadrzejsze co mogles zrobic dla samego siebie
meg, teraz już usamodzielniona w pełni?
Moja matka nie radzi sobie sama ze sobą, od zawsze. Od zawsze tez podkreślała ile dla mnie zrobiła jak w wieku 4 lat byłam w szpitalu i groziła mi utrata wzroku. Jak sie poświęcała szukając dobrych lekarzy i ile zdrowia ja kosztował mój pobyt tam. A potem było jeszcze gorzej, bo ja dużo chorowałam … przeziębiała sie po prostu. Matka twierdziła, ze to przez pobyt w szpitalu mam tak niska odporność i przez podawane mi tam leki oraz sposób leczenia medycyny tradycyjnej. Dlatego od kąd pamietam byłam leczona jedynie lekami homeopatycznymi i ziołami. Anginy ciągnęły mi sie tygodniami, do tej pory mam pamiątkę w postaci pozdzieranych strun głosowych od ich nadwerężania przy wiecznie chorym gardle. Nie wspomnę juz o ciaglym bólu, ktory matka kazała mi wytrzymywać. Podczas choroby bolalo mnie wszystko, bo leki przeciwbólowe były zabronione, jako bardzo szkodliwe dla organizmu. Na niektóre zioła reagowałam odruchem wymiotnym, wtedy zatykała mi nos, żebym je wypijala. Jak byłam chora, nieważne czy z gorączka czy bez, musialam leżeć cały czas w łożku, tygodniami. Pamietam do dzis jak z rozpacza patrzyłam na dzieci bawiące sie w zaspach na śniegu …tylko przez okno … Uwielbiałam szkole i dzieci. Ale ponieważ chorowałam, to byłam wysyłana do babci na całe miesiące. Babcia była nauczycielka i przerabiała ze mną wszystkie lekcje, a sprawdziany zaliczałam pózniej w szkole. Jak tylko zaczynało bolec mnie gardło to bałam sie powiedzieć o tym mamie. Miałam poczucie winy sięgające Everestu „znowu sie załatwiłaś a ja mam teraz koło ciebie latać!” Słyszałam. W szkole dzieci mnie wytykały, ze nie chodzę do szkoły a mam same piątki. A ja mimo to jakoś potrafiłam sie z nimi zaprzyjaźnić i bawić, uwielbiałam byc wśród rówieśników. Pewnie dlatego, ze większość dzieciństwa przesiedziałam w domu sama lub ze starymi dziadkami. Zamykałam sie w swoim świecie wyobraźni, książek i fantazji. Byłam bardzo grzecznym dzieckiem. Dużo pomagałam w domu. Od małego miałam swoje obowiązki i była za wiele rzeczy odpowiedzialna. Od wieku chyba 13-14 lat zauważyłam, ze to ja jestem chyba bardziej odpowiedzialna od mojej własnej matki. Zawsze sie o nią bałam, ze sobie z czymś nie poradzi, albo, ze sobie coś zrobi. Miałam byc jej służąca od wykonywania rozkazów i uszczęśliwiania. Ponieważ matka była notorycznie nieszczęśliwa. Ja byłam wychowana na niewolnika, ktory nie zwraca uwagi na swoje potrzeby i pragnienia. Ojciec nie miał nic do gadania i robił co kazała. Ostatecznie to ona go zostawiła i wtedy dopiero sie zaczelo … Wmówiła mi, ze to wszystko jego wina, a ja zerwałem z nim kontakt na długie lata. Musiałam jej bezkrytycznie słuchać i wykonywać wszystkie polecenia, wierzyć, ze jak matka mówi, ze żółte jest czerwone to tak własnej jest. Wieczny chaos w głowie, brak poczucia własnej wartości, zagubienie i poczucie wewnętrznego napięcia, to była moja codzienność. Całe liceum cierpiałam na bulimię, a ona tylko robiła mi awantury „jak chcesz żygać to zygaj, ale ja nie bede bez sensu na jedzenie pieniędzy wydawała!”. Potem były papierosy i alkohol, zeby nie myślec, zeby chociaż na chwile pozbyć sie tego wewnętrznego napięcia. Matka udawał, ze nie widzi. Nigdy tez nie umiała zadbać o siebie i swoje życie. To wszystko przez zle osoby wokoło – w tym mnie, która ja denerwowała, przez która nie mogła spać po nocach po najmniejszej oznace mojego nieposłuszeństwa. Wieczne kłamstwa, manipulacje. I moje poczucie winy i brak poczucia szczęścia, bo jak moge byc szczęśliwa, kiedy matka tak cierpi… Moze namowie ja na terapie? Moze coś do niej dotrze? Moze to jednak ja sie pomyliłam? Co jest ze mną nie tak, ze taka jestem pokręcona … Tysiące pytań i straconych lat. Czekałam wciąż na zmianę, naiwnie marząc o mamie jaka zawsze chciałam mieć. Wyprowadziłam sie jak miałam 19 lat, ale emocjonalnie wciąż byłam niewolnikiem. Skończyłam studia, znalazłam prace, w której nie osiągałam wyników na miarę moich możliwości, bo nie umiałam o siebie zawalczyć, ciagle byłam zastraszona ofiara. Kilkanaście związków bez przyszłości, z facetami, którzy mną poniewierali. W tym czasie długa i bolesna terapia. Kiedy ja leczyłam sie z depresji ona oznajmiła, ze ma raka … Balam sie o nią strasznie, bo o siebie nigdy sie nie troszczyłam. Potem okazało sie, ze jej rak to wymysł. Ograniczyłam z nią kontakt do minimum. Po kolei zrywałam ze wszystkimi nałogami. Przestałam brać psychotropy, palić, nadużywać alkoholu. Nie wiem skąd znalazłam w sobie na to sile. Bo byłam z tym sama. Ale robiłam to krok po kroku. Udało mi sie spotkać wspaniałego faceta. Kiedy byłam w zagrożonej ciąży znów wymyśliła chorobę i zadręczała mnie telefonami. Kiedy wyszło na jaw, ze znów kłamie coś we mnie pękło. Nie rozumiem jak mogła narażać moje nienarodzone dziecko…. Ona w ogóle nie rozumie z kolei tego, co mi zrobiła. Jakie mi piekło zgotowała. Próbowałam z nią o tym rozmawiać, ale jak grochem o ścianę. Przecież ona mnie tak kocha i wnuczke tez! To ja jestem jakaś nienormalna, w końcu leczyłam sie psychiatrycznie ….
Przeczytałem artykuł. Muszę z przykrością stwierdzić, że u mnie wszystkie punkty się zgadzają.
Wszędzie pod podobnymi publikacjami (nie tylko na tej stronie) widzę w 95% komentarze kobiet.
A co z mężczyznami? Ich to nie dotyka? dotyka mniej/łagodniej? Mnie dotknęło niestety w 100%.
Moja matka nic nigdy w życiu nie osiągnęła (nawet żaden partner z nią nie wytrzymał), jednak nie przeszkadza jej to w ciągłej krytyce.
Gdyby nie ja nie miałaby nawet dachu nad głową, albo mieszkała w okropnych warunkach, a mimo to zawsze coś jest źle. ZAWSZE.
To ja pracuje, to ja dbam o dom jak tylko mogę, nie pamiętam kiedy miałem wolny weekend czy popołudnie.
Ostatnio byłem bardzo chory, w pracy wziąłem L4. Na drugi dzień po tym jak nie miałem siły wychodzić z łóżka usłyszałem: ,,Dlaczego nie wstajesz? Długo tak będziesz leżał? Dlaczego nic nie robisz? Masz zamiar cały czas leżeć?”
Milion pytań, zero zrozumienia. Prowadzi monologi, a nie dialogi.
Codzienne kłótnie, pretensje-szczerze: już sam nie wiem o co.
To wszystko bardzo mi ciąży, chociaż nauczyłem się jej nie słuchać i tak dociera.
witam, ja mam 56 lat, jestem już babcią. zawsze zajmowałam sie dziećmi a mam ich dwoje( dzis dorosłe) wychowywałam je sama, bo mąz albo w pracy albo miał wiele innych rzeczy do zrobienia w tym przegrywanie ostatnich pieniedzy na życie(wpadł w hazard) narobił 120 tys długu a sam odszedł do 20 letniej kochanki ( on miał wtedy 35 lat) i w rezultacie zrobił jej dziecko. taką „pomoc miałam od niego” teraz jest za granicą od wielu lat, spłacił dlugi, a ja jak byłam sama tak jestem. córka wyszła za mąz i mieszka na swoim, a syn jeszcze mieszka ze mną, ale pracuje i studiuje. przez te wszyskie przezycia z mężem zachorowałam na rzs, choruje od 20 lat, w miedzy czasie miałam 3 operacje w jamie brzusznej z 4 miesieczna stomią. ciągle leki immunosupresyjne, sterydy zniszczyły mi zdrowie. moja mama nigdy przy dzieciach mi nie pomagała, nawet jak byłam w ciezkiej depresji gdy mąż odszedł do kochanki. jak płakałam jej do słuchawki to oddawała ja mojemu bratu zeby on mnie pocieszył. w całym moim 56 letnim zyciu, mama przytuliła mnie 2 razy, słownie dwa. nigdy mnie nie pocieszyła, nie wsparła. jak jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym to biła mnie, ciągneła za włosy, rzucała we mnie butami, wyzywała, tylko dlatego ze miałam inne zdanie. moja mama pracowała, ale nie radziła sobie z wychowaniem dzieci(3-ka), ani z prowadzeniem domu.chociaz tata prał, gotował chodził z nami do lekarza na wywiadówki. w domu był wieczny bród, ze wstydziałam sie kogos zaprosic. mama była zaniedbana, brudna i śmierdziało od niej. ja od małego dziecka juz sprzatałam w domu, zajmowałam sie braćmi i sama musiałam o siebie zadbac, chociaz to było trudne, bo nie miałam majtek, moze ze 2 pary, skarpetek, spalismy bez powleczonej pościeli, pod gołymi kołdrami i poduszkami które smierdziały juz z brudu. nie mielismy nigdy prezentów, nawet na gwiazdke. były paczki ze słodyczami z zakłdów pracy rodziców. nikt nie pamietał o naszch urodzinach czy imieninach. pamietam jak mój brat uczył sie pisac i krzywo mu to wychodziło, jak mama go wyzywała i biła po głowie. albo ja jak zachorowałam na świnke zaraziłam sie od brata, to mama mnie wyzywała ze teraz nie zdam do nastepnej klasy. moja mama nie radziała sobie z naszymi chorobami, a my bylismy zdrowi, tylko jakis katar, czy angina czy choroby zakaźne, wtedy wprowadzała taka atmosfere w domu jakby ktos umarł, nie mierzyła nam gorączki bo bała sie zobaczyc ile mamy. siedziała w kuchni i nie pozwalała światła zapalic. w domu nic nie robiła, był potworny bałagan. nigdy nie usmiechneła sie do nas jak bylismy chorzy, wiec czasmi myslielismy ze juz z tej choroby nie wyjdziemy. zawsze mówiła: a moze to zapalenie opon mózgowych, albo jeszcze jakies straszne choroby wymyslala. póxniej zeby tego nie przechodzic, jak mieliśmy katar to ukrwlismy to przed mama a jak kaszel to kasłało sie w poduszke albo w szafie w ciuchy. do dzis to nam zostało ze jak sie zakaszle, to mama juz sie patrzy i odrazu sie tłumaczymy ze cos nas w gardle zadrapało. to tak w skrócie, bo mogła bym wiele jeszcze pisac. dzis mama ma 78 lat jest chora tez na rzs, ale choruje od 5 lat, poza tym fizycznie nic jej nie dolega, ale zawsze mówi ze ma 15 chorób. tata ma demencje, a ma 84 lata, mama nie radzi sobie z jego choroba do tego stopnia ze bije go po głowie i robi straszne awantury, wyzywa go od azchajmerów, ze ja zamordował, nie wiem o co chodzi. ja musze przychodzic do nich i pomagac, ja przychodze ale zawsze jest za mało mimo ze moi bracia tez pomagają. musze dzwonic do niej co drugi dzień a jak zapomne, to dzwoni z wyrzutami ze oni by umarli a ja bym nie wiedziała. mówi ze ja w zyciu miałam i mam lepiej od niej, bo ona pracowała,a ja nie. dzwoni do mnie bez przerwy obojetnie ktora jest godzina i opowiada te swoje torie, ze moze ojciec ma raka, albo ona pewnie ma raka. ciągle jej trzeba tłumaczyc ze nie, ze wszystko bedzie dobrze, a ona na to ze nie bedzie dobrze. ten mój biedny tata cofa sie w rozwoju, mówi od rzeczy, mama mu wmawia ze juz umrze, nie snuje zadnych planów na przyszłosc, niczym sie nie interesuje, robi mi ciagle wyrzuty, ze powinnam z nimi mieszkac i pomagac. ja jak wracam od rodziców to mam depresje bo tak mnie zdołuje. nie posiada ani krzty optymizmu. jak kiedys miała operacje na przpukline i była w szpitalu 3 dni w innym miescie ale nie tak daleko, to zadzwoniła rano i wyzwała mnie ze do niej nie przyjade, a aj porostu nie miałam czym dojechac. to corka koczyła prace o 18-tej i musiała mnie zawieźc do mamy bo sie obraziła, a na drugi dzien była juz w domu. kiedys pokłóciłysmy sie przez tel to juz wkrzyczałam jej, ze nidy mi nie powiedziałas ze jestes ze mnie dumna, a ona na to: bo ja nie jestem z ciebie dumna 🙁 jestem sama bo syn ma swoje życie, jestem chora, chodze pomagam jej, kupiłam jest ostatnio laptop zeby sie czym zajeła, koszyczki do leków bo porozawlane po całym mieszkaniu były, sprzatam, zmywam, układam cichy w szafach a za chwile i tak wszystko powywalane i wepchniete do szafy i wiele innych rzeczy, ale ma tez swój dom, córce tez pomagam przy dziecku( pół roczku) czesto sie źle czuje, ale zbieram sie i ide do mamay dla switego spokoju i cały czas za mało i za mało, i na kzde zawołanie musze byc, rzucac wszystko. nie daj boze ze nie zgodze sie z mamy zdaniem albo powiem ze nie moge przyjsc, to juz mnie wyzywa i wymusza na mnie. kiedys nie odzywałam sie do niej 4 mce bo tak mnie wyzwała, ale zblizał sie slub corki, to musiałam ja przeprosic za niewinnosc zeby jakosc było na tym slubie. ja najchetniej bym odcieła sie od niej na zawsze, ale przeciez byłabym najgorsza córka wszyscy bym mnie przekleli. ona do braci tak nie wydzwania i nie wyzywa ich bo co by synowe powiedziały, a po mnie jezdzi jak po łysej kobyle, bo za mna nikt nie stoi, maz za granica i nawet jak mu opowiadam to wyczuwam jakby myslał ze to jednak jest moja wina. gdybym do mamy przestała chodzic i dwonic to mama siedziała by w domu nieszczesliwa. pałakała by, jaka to jestem niewdzieczna. a za co ja mam byc wdzieczna, bo nie wiem???
Ja mam pytanie jak radzić sobie z jeszcze trudniejszym przypadkiem toksycznej matki – wojującej feministki, która wychowała swoją córkę – jedynaczkę (a moją żonę i matkę mojego dziecka) w duchu również wojującego (ekstremalnego) feminizmu. Moja żona ma 2-3 cechy:
– jest pod wplywem swojej toksycznej matki i nie umie/nie chce się tej relacji jakkolwiek przeciwstawić,
– jest wojującą feministką i jedynaczką. Absolutnie nikt nie liczy się dla niej – zwłaszcza facet. Nasze małżeństwo się praktycznie rozpadło a teraz to już gnije. Żona wyniosła bardzo zly wzorzec rodziny ze swojego domu (jej ojciec mial służyć jedynie jako reproduktor do zrobienia dziecka a teraz ma robić w polu – autentycznie a moja tesciowa ubiera się w najdroższe ciuchy u jeździ na operetki) i z każdym szczegółem naszego życia małżeńskiego (intymne, łóżkowe, wyimaginowane) relacjonuje swojej matce dodając przy tym kolejne konfabulacje.
Jak radzic sobie z takim patologicznym przypadkiem – córki toksycznej matki ?
Według mnie są dwie drogi bo sam to przechodziłem:
1 odejść od toksycznej relacji
2 zacząć budować inna relacje z kimś innym
Są to osobiste odczucia ja postąpiłem najpierw 1 pózniej 2.
Mam 32 lata… 7 lat w małżeństwie oczywiście nie udanym…
9 lat prawie w związku który odbija mi się czkawką ale mimo to mam tak duży sentyment ze ciężko mi zapomnieć …. na zmianę strach ból złość smutek rozdarcie żal przygnębienie …
poznałam faceta który wiem ze może dać mi to czego chce z czasem. bo na wszystko trzeba czasu…
Moja matka zawsze mnie kontrolowała… urodziłam w wieku 17 lat ( nie nie byłam jakim tam puszczalskie dziewczęciem…poprostu tak wyszło. nie chodziłam nigdzie a moim pierwszym chłopakiem i później mężem był mój sąsiad o 4 lata starszy.
Niestety wszystko się rozpadło…może i dobrze… ale wszystkim zajmowała się moja matka mimo ze nie chciałam tak drastycznie postępować z byłym mężem…. alimenty widzenia …. masakra to o a namawiała mnie na wszystko …. nie pozwalała się widywać synowi z ojcem gdy mnie nie było….była nie do zatrzymania… ona wie najlepiej….mąż jak okazało się tez ze miał już kogoś…
poznałam faceta po roku… bylo zle … matka odradzała …to nie facet dla ciebie… może miała racje ale nie widziałam wyjścia bałam się ze nikogo już więcej nie spotkam i nikt nie będzie mnie chciał… Rodzice z bratem( górnik) wzięli kredyt na dom hipoteczny …. i zaczęły się schody … firma która remontowała nam dom wyrokowała nas ….doradca finansowy tez… nie miałam wyjścia wiec pojechałam za granice z facetem zarabiać. ciężko pracowałam .. przy mięsie w zimnie… z patologia na mieszkaniach … pijaki ćpuny … bandyci … dilerzy …. ja pierdziele…. patologia taka ze nie można tego opisać. wysyłałam pieniądze do domu jeździłam co jakiś czas…. w między czasie miałam 3 wypadki. złamana ręka 2’5 miesiąca w gipsie… napad na domek firmowy gdzie mieszkaliśmy… koszmar który śni mi się do dziś… mniejsza o większość.
Pisze o tym dlatego ze czuje ze się poświęciłam, ze powinnam coś z tego mieć mimo to było gorzej… używki mojego faceta jak i sąd grzywny kary zawiasy ( nawet 6 miesięcy w zakładzie karnym…gdyby nie ja siedział by z 10 lat) które zaczęły się już w Pl. dawały się odczuwać tam.. alkohol…itp.
mimo to wiem ze człowiek łatwo się gubi i mimo ze jest jaki jest nie można się poddawać wiec dawałam szanse za szansa… zdrady jakie mnie mijały po drodze wybaczyłam ale ile można…. będąc już w takim stanie emocjonalnym w jakim byłam w grudniu…. przeszło wszystko moje oczekiwania…. byłam w pl robiąc w końcu prawo jazdy…. gdy dowiedziałam się ze mój facet pojechał na dwa dni do siostry tam mnie zdradził z jej przyjaciółka i pojechał spowrotem za granice…. po czym mnie zostawił przez tel… znajomy który naprawiał mojemu bratu samochód był świadkiem moich łez krzyków złości żalu bólu…. znałam go i owszem ale nie sądziłam ze można kogoś tak uszczęśliwić…
W między czasie moja matka trzymała rękę na pulsie i k….. teraz widzę jak bardzo… po wypadku ojca …zaczął częściej siedziec w domu … teraz to standard… ona jeździ z ciotka do francji po alpach wycieczki …. koleżanki… gdy wyjechałam jakiś czas miała moja kartę do bankomatu z zagranicy …. kartę z polski miała cały czas… kartę mojego dziecka z alimentami tez … dlatego ze to ona płaci rachunki zakupy itp…. mieszkam z nimi chodź remontuje poddasze… kartę brata tez ma…. trochę się zadłużyła gdy miałam te wypadki za granica bo przysyłałam mniej ….
Myślałam ze mogę wrócić do byłego za granice ale pojechałam na miesiąc i zaczęłam tęsknić za K. który prawie o mnie zapomniał bo olałam go dla byłego…
wpadłam w depresje z zaburzeniami lękowymi i brakiem adaptacji… nagle stałam się z stojącej na nogach leżąca na podłodze…
brak chęci jakich kolwiek pomocy czy rozmów doradzania …rób co chcesz ale na twoim miejscu….
Nie wiem co mam ze sobą zrobic… matka z rodzina twierdzą ze jestem beznadziejna ze ze mną wszystko ok tylko muszę się wsiąść w garść…. chłopak który chciał postawić mnie na nogi sam zauważymy ze matka mną steruje … przez to zniszczyłem relacje między mną a K. jak by mi żalu i bólu było mało po zpierdzielonych latach życia…za którymi ubolewam…. były się odzywał a K. był tak wkurzony ze nie dawał sobie z tym rady…. i słowa matki ten facet nie jest dla ciebie skoro jest taki zazdrosny, pamiętaj ze przy nim nie pojedziesz już za granice….
później kolejny mój wypadek losowy który skłócił K. i moja matkę…
ona namawiał mnie na wyjazd …. ja czułam coś do K. do byłego tez ale nie było to samo tylko jakieś wyobrażenie ze może będzie dobrze…. sytuacja między mną a rodzina teraz jest tak napięta ze matka okrzyknęła mnie wyrodna córka …ojciec nie rozmawia ze mną brat tez nie o K. wyrażają się bardzo złe …. i właśnie… jest jeszcze moje dziecko Biedne między tym wszystkim które nie miało matki bo się uczyła bo pracowała bo wyjechała… mimo to mnie wspiera ale …i jest to ale bez względu co zrobię odbije mu się to na psychice…. ma 15 lat nie jest mały, dużo rozumie… ale i nie chce się wtrącać życie dorosłych i ja go tez nie chce wtrącać.
dostałam od K. propozycje wyprowadzki lecz Syn nie chce tu ma szkole i znajomych a tam musiał by mieć przesiadkę i później 2 km do szkoły. wiec mówią mi (siostra taty i drugidziadek) żebym się wyprowadziła sama bez niego on jest z dziadkami bezpieczny a ja będę tylko 20 km od niego … stanę na nogi…. i znowu schody ze zadzwoni do opieki ze nie wpuści mnie do domu i nie dostanę nic od nich a wszystko przepiszą bratu… odmówiłam im wszystkiego…. ale dalej bije się z myślami czy zostać … czy się wyprowadzić czy …..
Przepraszam za zanudzenie…ale inaczej się chyba nie dało… oczywiście nie wszystko jest napisane, ale jedno mnie martwi każdy punkt opisany w artykule łączy się w moim życiu i nawet więcej… i nie mam nikogo kto by mi pomógł czy był ze mną teraz… smutne
Wiem, ze to chaotycznie napisane… ale wylewając uczucia nie jestem w stanie nawet skupić się w myślach … mimo iż chce być szczęśliwa zapewnić godne życie dziecku nie jestem w stanie racjonalnie myslec. Czy to ja powinnam się postawić chodź dziecko może cierpieć i mogę mieć kłopoty z rodzina.. czy cierpieć i poddać się… bo mimo mojego uporu i chęci robienia czegoś dla siebie zdaje sobie sprawę ze mam jeszcze dziecko… które tez ma swoje potrzeby i mnie potrzebuje… mimo ze nie wie o wszystkim co złe mnie spotkało martwi sie o mnie a powinien mieć swoje życie.
Ja naprawdę już nie wiem jak mam pogodzić wszystko… a uwierzcie nie mam nawet jednej osoby znajomej z która mogę porozmawiać.
Mam 58 lat. Dwie wspaniałe udane córki, od których bardzo często słyszę, że jestem najwspanialszą matką na świecie. Za mną 15 lat małżeństwa z alkoholikiem, 18 lat wychodzenia ze uzależnienia psychicznego od byłego męża. Nie ułożyłam sobie życia z nowym mężczyzną. No i mam … toksyczną matkę. Ma 95 lat…, która wymaga dzisiaj wzmożonej opieki. Zapewniłam jej opiekę w postaci dwóch opiekunek. W opiece pomaga mi również moja kuzynka. Mieszkam osobno. Mimo presji ze strony rodziny (która tylko potrafi wymagać od innych), postawiłam sprawę jasno, że nie zamieszkam z matką. Przejęłam cały bagaż administrowania (zakupy, rachunki, etc). Moja matka pożyczyła wszystkie oszczędności synom mojej siostry. Nie muszę pisać oczywiście o tym, że o zwrocie pieniędzy nie ma mowy, podobnie jak i o tym, że zainteresowanie babcią ze strony wnuków, jak i mojej siostry ustało całkowicie. Standard.
I właściwie mógłby ktoś powiedzieć, że i tak dobrze sobie radze w tej sytuacji. Ale nie do końca. Nie radzę sobie z uczuciami. Chodząc do niej często się wściekam. Złość i ta cholerna odpowiedzialność….Ale złość w takiej sytuacji jest normalna, spotęgowana jest dodatkowo tym, że mimo wszystko czuję zbyt obciążona i po prostu zmęczona. Ale staram się nie zatracać i dbam również o siebie. Wyjeżdżam na urlopy i ograniczyłam wizyty u niej. Ostatnio dałam upust i wykrzyczałam jej całe zło jakie mi wyrządziła oraz to że poprzez swoje różne decyzje zabawiła się uczuciami moich córek. Trochę mi ulżyło. Ale widząc jej samotność, czasami mi jej żal. Karuzela uczuć….
Prawda jest taka że nie było jej dane przeżyć fajnej relacji i więzi z bliskimi, które tak bardzo ubogacają nasze życie i pozostawiają w pamięci dobre wspomnienia. Ja mam ich mnóstwo. A ona nie i na tym polega jej bieda…, ale sama jest sobie winna. Pozdrawiam
Pierwszy raz postanowiłam poczytać”coś”na ten temat.Mam 45 lat,męża 21-letniego syna i 10-latka. Od dziecka (pamiętam ,że miałam ok.5 lat) o to,że chciałam uniknąć sprzątania zaczęła mnie wyzywać i porównywała do dzieci sąsiadów,które są rzekomo takie pracowite,ładnie zawsze uczesane .A ja wiem do dziś,że to ja byłam tą zdolniejszą w szkole i nie tylko(choć to nie ma znaczenia bo każdy z nas jest inny).Takie sytuacje powtarzały się co najmniej co dwa miesiące. Potrafiła się do mnie wówczas nie odzywać nawet przez miesiąc.Dobrze,że miałam cudownych dziadków ,którzy z nami mieszkali i tatę.Rodzeństwo traktowała inaczej(Brat i sistra mniej więcej w tym samym wieku co ja.często płakałam i zastanawiałam się kiedy to się skończy.Tak mi jej brakowała,ale jako prawdziwej matki.Nigdy nie powiedziała ,że mnie kocha i nie przytuliła.Swemu dorosłemu synowi potrafię to mówić często i okazywać a młodszemu również Mogłabym napisać książkę z mojego pożycia z matką bo jestem już dojrzałą kobietą.Skłoniła mnie ostatnia sytuacja….o jakieś głupstwo przestała się odzywać.Po prostu miałam inne zdanie na pewną sytuację.Zaczęłam płakać,odczuwać straszny ból w sercu i wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem zawału serca.Miałam okazje opowiedzieć tę historie psycholożce .MOJA WŁASNA MATKA,KTÓRA MNIE NIE BIŁA DOPROWADZIŁA DO NERWICY.”Ogarniam się”,jestem zbyt dojrzała aby nie rozumieć sytuacji.Kocham Ją ,ale będę najlepszą matką dla dzieci i dobrą żoną dla męża bo ich kocham. Dziwny ten świat….
Witam, mam 44 lata i pół roku temu zorientowałem się, że moja Mama to toksyczna matka…..
Witajcie, Ja dopiero po urodzeniu drugiego dziecka zdałam sobie sprawę z toksyczności mojej *rodzicielki. W skrócie – mój mąż zostawił mnie, bo urodziłam niepełnosprawne dziecko. Przez 10 lat mieszkałam z rodzicami, w międzyczasie wyjeżdżałam i robiłam karierę. Pominę już fakt, jaką – w każdym razie wyjeżdżałam na stypendia naukowe za granicę (z dzieckiem). W tym czasie słyszałam, jaka jestem głupia, prymitywna, chuda i brzydka… Wydawało mi się to normalne, bo słyszałam to od dziecka. Miałam szansę mieszkać w Niemczech czy w Szwajcarii, ale ciągle wracałam. Matka mocno mną manipulowała… Poznałam mojego narzeczonego, zaszłam w ciążę *tolerowali go do tego czasu, ale w ciąży matka ani razu nie zapytała mnie o moje samopoczucie. A przecież miałam kilka badań prenatalnych i żyłam w ciągłym lęku, czy dziecko jest zdrowe. Ani razu też nie przypilnowała mojego niepełnosprawnego dziecka, choć pod koniec ciąży było mi już trudno połączyć chodzenie na KTG i badania z tak bądź co bądź problematycznym dzieckiem… Pomogła mi obca kobieta, teraz już niania mojej córki. Syn urodził się zdrowy, a matka jeszcze go nie widziała. Ma już 3 miesiące. Dodam, że mieszka w tej samej miejscowości. Może ma inne usprawiedliwienie – mój brat zadomowił u nich w domu swoją dziewczynę jeszcze w ciąży (mieszkała od nas ok. 600 km) – w ostatnim miesiącu przyjechała do nich do domu i już tam mieszka od pół roku. Nasze dzieci różnią jedynie 3 miesiące – jej zdjęcia z USG oglądali, moje nie. Urządzali im pokój dla dziecka, a my w tym czasie tam przychodziliśmy. Miałam tam klucze do domu, ale ojciec kazał mi „wy…” i oddać je. Zabrał mi też samochód, bo był de facto ich. Choć ja za niego płaciłam jakieś przeglądy i inne… Byłam w ciąży, ale pracowałam i brak samochodu wykluczał dalszą pracę. Z mojej miejscowości musiałam też jechać po zwolnienie do innej, a przez brak samochodu straciłam nawet to… Wyzywali mnie od głupich i „nieprzyzwoitych”, bo jak bym nie dała, to bym nie była w ciąży. Przy tym podkreślali, jak bardzo cieszą się z dziecka mojego brata. Gdy urodził im się pierwszy zdrowy wnuk – chyba złapali Boga za nogi…
Brat pracuje za granicą – matka opowiada sąsiadkom, że jego dziewczyna jest sierotą i tak ją przygarnęli. Do tego budują dom na ich ulicy. My mieszkamy w tej samej miejscowości, ale się nie widzimy. Brat też mocno nimi manipuluje – np. nie wpuszczał mnie tam do domu, bądź kontrolował każdy ruch w nim. A ja miałam tam jeszcze moje rzeczy – dokumenty i inne.
Trudno mi było w ciąży, teraz już mniej… Ale chrzciny za pasem, a dziecko nie będzie mieć dziadków. Dodam, że od początku faworyzowali mojego brata, a ja byłam ta gorsza. Dobrze się uczyłam, ale to też było niedobrze. Miałam „brzydką mordę”, choć teraz biorę udział w sesjach zdjęciowych, byłam „głupia”, choć robię karierę naukową… i wygrywam wszelkie stypendia. Odcisnęło to jednak na mnie straszliwe piętno – podejrzewam, że może narzeczony powoli pozwoli mi się z tego uwolnić… I dziecko – nasz mały CUD.
Takie artykuły pomagają mi się wyzbyć złudzenia, że się coś zmieni. U mnie matka sama ucięła kontakt – może i dobrze. Na szczęście niania mojej córki pomaga w poradach praktycznych przy dziecku i otacza nas cała masa wspaniałych ludzi. Nie wiem, co czuję do matki – całe życie powtarzała mi, jaka byłam niedobra jako noworodek i niemowlę. Że płakałam, że prawie spadłam z łóżka, że byłam nieznośnym dzieckiem, bo zazdrosnym o młodszego o 1,5 roku brata – że byłam dziwna, bo nie broiłam. Faktycznie, jak tak sobie to poukładam, to nie sprawiałam żadnych problemów. Kiedy teraz moja córka przyszła z połamanymi okularami po wypadku w szkole uświadomiłam sobie, że ja nigdy nic nie popsułam. Nigdy nie naraziłam na koszty… Że teraz mamy obie włosy do pasa – to przez to, że matka goliła mnie do 13. roku życia na chłopaka. Dwa razy kupiła mi coś do ubrania – i to tak wypłakałam. Była podłą matką, nie wiem – jakim cudem teraz ja potrafię kochać. Jaka musiałam być zaparta, że studiowałam… Potem robiłam inne rzeczy i się rozwijałam. Okropna osoba, o której myślę jak o obcej – i zawsze tak będzie.
Dobry wieczór, czytam i łzy ciekną strugami, nie jestem sama. Dzisiaj po raz kolejny usłyszałam, że nie mam matki, a ona wnuków. Mam się nie kontaktować bo jestem dla niej nikim. Po czym jest afera, bo ona się źle czuje, a ja się nie interesuję. Mam Wam tak dużo do powiedzenia ale czuję, że to tylko powtórka tego o czym czytałam. Jestem matką i nie dopuszczam myśli kiedy mogłabym tak zranić moje dzieci. Nie mam siły już jej tłumaczyć jak bardzo mnie boli, to co ona robi, bo i tak wszystko jest moja wina. Że jest nieszczęśliwa, że ma problemy z nerwami, że mąż jej nie kocha a ona nie widzi poza nim świata (nie mój ojciec, chociaż jego też brak). Nie wiem właściwie dlaczego to wszystko piszę, I tak nic się nie zmieni. Mam wspaniałego ☺️ faceta i dwójkę dzieci, duże grono znajomych, którzy raczej mnie lubią i problem jest tylko z moją mamą. Nie potrafię z nią rozmawiać, zawsze jest kłótnia i żale. Zablokowałam telefon po otrzymaniu wiadomości, że jestem podłą suką, bo z szacunku dla samej siebie nie chcę czytać takich rzeczy. Dzisiaj zostałam zalana wyrzutami dlaczego. Nie mam już siły na zrozumienie dla jej nerwów. Tylko dzięki mojej rodzinie się nie poddaję ale żal, że ona jest sama,( bo beze mnie nie ma bratniej duszy) nie wpływa na mnie dobrze. Te cholerne wyrzuty sumienia…. I chyba nie zgadzam się z faktem, że toksyczne matki wychowują toksyczne matki.
Witajcie,
moja historia jest podobna do Waszych. Mam matkę, która rozwiodła się dawno temu z ojcem i sama wychowała a raczej wytresowała mnie i 3 mojego rodzeństwa. Zawsze miała problemy psychiczne i inne. Nie wiem, od czego zacząć, to jakaś dziura bez dna. Matka całe życie mi wmawiała, że się do niczego nie nadaję, że nie dojdę do niczego. Dotkliwie biła, upokarzała, karała, wyśmiewała, drwiła z moich wad i niedociągnięć, potrafiła wypytywać mnie o różne sprawy a później to wypominać, zdradzać w obecności obcych ludzi. Nie pozwalała mi mieć zainteresowań, kupować ciuchów i innych rzeczy dla siebie, nie miałam gdzie przyjmować znajomych. Wakacje spędzałam na sprzątaniu, gotowaniu oraz jej służeniu. To potworne, ale molestowała mnie i zmuszała moich braci by też to robili. Nie pozwoliła mi wyjechać do innego miasta na studia, a gdy studiowałam niedaleko, to utrudniała moje starania o stypendium socjalne. Całe życie mi wmawiała, że nie wyjdę za mąż i będę sama jak śmieć. Nie pozwalała mi spotykać się z facetami, korzystać z prysznica, zabrała lustro z salonu bym nie mogła się w nim przeglądać. Miałam kiedyś chłopaka, z którym szłam na wesele. Pamiętam, że gdy się przygotowywałam, to ona wybiegła z domu z krzykiem, że musi przeze mnie wyjść, bo nie może tego znieść. W końcu, w wieku niespełna 23 lat wyprowadziłam się z domu, zostałam szybko z niego wymeldowana i mamusia oznajmiła mi, że nie chce mnie moich wizyt nawet w święta. Tę prośbę spełniłam. Nie odwiedziłam tego „domu” nigdy później. Minęło 5 lat od mojej wyprowadzki, z czego 4 lata chodzę na terapię. Skończyłam studia, jeszcze nie ułożyłam sobie życia osobistego ani zawodowego. Choruję na depresję, mam sporo problemów z pracą, przyciąganiem toksycznych facetów, brakiem elementarnej pewności siebie. Uczę się żyć i stać na swoich obolałych nogach. Świadomość strasznego dzieciństwa, młodości, która była tak okropna i minęła cięgle bolą. Jednak myślę, że jestem na drodze do szczęścia. I tego szczęścia moja „matka” ani nikt nie będzie w stanie mi odebrać – tak, jak dzieciństwa i młodości…
Trafiłam tutaj dopiero teraz, jestem już dawno po przeczytaniu książki „Toksyczni rodzice”. U mnie jest o tyle trudniej, że moja matka już nie żyje, a w Polsce pokutuje przekonanie, że o zmarłych źle się nie mówi. Próbowałam napisać do niej list i przeczytać nad grobem, ale nie mam odwagi. Mimo, że nie żyje, wciąż mam koszmary i wyrzuty sumienia, że chyba nie powinnam tak o niej myśleć. Z drugiej strony wiem, że zniszczyła mi dzieciństwo. Ciągłe krzyki, nazywanie mnie ciapą, nieudacznikiem, fajtłapą, kilka razy przemoc fizyczna, nastawianie mnie w kłótni z ojcem przeciw niemu, podlizywanie się, musiałam robić wszystko, żeby na jej miłość zasłużyć. Jednocześnie brak wsparcia i miłości w przypadku znęcania się nade mną w szkole. Kiedy prosiłam ją, żeby przenieść mnie do innej klasy lub szkoły, twierdziła, że jakoś sobie poradzę. Miałam mieć same piątki, nie mogłam dostać złej oceny, bo za to groziła mi surowa kara, krzyk lub pasek. Wpędzała mnie w poczucie winy, bardziej ją interesowało, co ludzie powiedzą niż własna córka. Czasem mówiła: „za co mnie Bóg pokarał taką córką” lub porównywała mnie do córki, która zmarła przede mną mając 3 miesiące, że na pewno ona byłaby lepsza. Gdy w liceum jedna z nauczycielek mnie terroryzowała, nie broniła mnie, a brała jej stronę. Przy tym wszystkim mój ojciec pozostawał bierny, zgadzał się z matką. W dzieciństwie miałam fobię społeczną, mirenę i zaburzenia lękowe. W dorosłym życiu pryzpłaciłam depresją i napadami paniki. Wtedy nie wiedziałam dlaczego, teraz już wiem, że przyczyna leżała w dzieciństwie. Matka odciągała mnie od pomysłu terapii, chyba bała się, że zacznę być bardziej świadoma i w duchu ona sama wiedziała, że postąpiła źle. Teraz mam męża, planujemy dziecko. Mam nadzieję, że nie będę toksyczną matką, od której uciekam całe życie, nawet po jej śmierci…
Karolino, chciałabym Ci poradzić, żebyś poszła jednak na terapię. Zwłaszcza, gdy planujecie dzieci. Echa przeszłości są w Tobie i lepiej jest to uporządkować.
co tu można jako dziecko zrobić i przystopować aby mamy nie zranić?
Mimo wszystko kocham i szanuje moją mame bo właśnie wiem od dzieciństwa ze mama ma problem emocjonalny i ze to co robi to zle jest jej „miłość”
Ale Ja teraz sama będę mamą no i chyba domyślacie sie co sie dzieje…
Tak ze nie wiem bez radna jestem bo i tak co powiem ona ma swoje zdanie…jak sie sprzeciwiam to jest gorzej a jak jej przyznaje racje to jest dumna a ja najgorsza. Ach niewiem…
Wiesz co ja już po woli zauważam u siebie takie destrukcyjne zachowanie w stosunku do starszego dziecka i wiem że to leży głęboko w mojej psychice wlasnie przez moją matke 🙁
Chyba nie napiszę już nic, co nie było wcześniej napisane z ta rożnicą, że obecnie (ma 63 lata) moja matka choruje na nowotwór. Całe życie byłam matką mojej matki. Od dzieciństwa musiałam opiekować się młodszym rodzeństwem (3 dzieci), pomagać w sprzątaniu, praniu, zakupach i dbaniu o dobry humor mojej matki. Jak się napiła wódki ze swoim konkubinem to wrzeszczała, że jestem do niczego, że patrze na nią jak kryminalista a w ogólne to mam zejść jej z oczu z tą swoją mordą. W domu, oprócz jej konkubina, nikt nie miała prawa głosu. Musiałma wysłuchiwać mimo, że sama byłam dzieckiem, że nie ma pieniędzy na chleb i mówić jej od kogo mogłaby pożyczyć, zwierzała się mi, że jej konkubent jest beznadziejny w łóżku i może tyko raz a przecież inni mogą po dwa albo i trzy razy w ciągu nocy, że brat nie uczy się w szkole itp. W domu przez wiele lat był ciągle alkohol i awantury z konkubentem. Studia skończyłam za własne pieniądze, kosztowało mnie to wiele wysiłku. Po skończeniu studiów postanowiłam wyprowadzić się z domu, ale ona siadała wtedy i strasznie płakała, więc data mojej wyprowadzki przesunęła się o 2 lata, moi bracia wyprowadzili się wcześniej. Wszyscy chłopcy, którzy się mną interesowali wg niej byli do niczego, bo jak można się interesować kimś tak beznadziejnym, głupim i brzydkim. Dodam tylko, że byłam jedną z najlepszych studentek na roku, a w szkole średniej zostałam wybrana najładniejszą dziewczyną w szkole. Zawsze słyszałam, że i tak z tych relacji nic nie będzie, że mnie kopną w dupę wcześniej czy później. Ciągle żyłam w lęku, że przepowiednia matki spełni się, więc ja pierwsza ich zostawiałam i choć mam już 43 lata nadal jestem sama. Po mojej wyprowadzce z domu matka rozstała się z konkubinem. Ciągle robiła mi wymówki, że jej nie odwiedzam, że za rzadko dzwonię. Podczas naszych spotkań ciągle mówiła mi, że jej się nudzi, nie nie ma z kim rozmawiać, a jak mówiła,m jej żeby spróbowała odnowić jakieś stare znajomości to odpowiadała, że jak się ma dzieci to się nie potrzebuje znajomych. Jak miała jakiś problem np. pismo z banku, zepsuty kran to dzwoniła do mnie i kazała mi rozwiązywać swoje problemy. Ciągle mnie krytykuje albo jestem za chuda albo za gruba, albo pracuje za dużo albo za mało, ciągle każe mi kłócić się z szefem o podwyżkę, zawsze jestem źle ubrana i kiepsko wyglądam. Nigdy nie mam racji, ona wie najlepiej bo ma swoje przeżyła to wie. Wiecznie wypytuje mnie gdzie byłam, z kim się spotkałam o czym rozmawialiśmy. Chciałaby żebym wprowadziła się do niej bo jest chora. Krytykuje wszystko i wszystkich, jest zawsze niezadowolona, swoją chorobę wykorzystuje do manipulowania otoczeniem. Ja i siostra jesteśmy najgorsze mimo, że jej pomagamy sprzątamy mieszkanie, gotujemy dla niej, siostra wozi ją na chemioterapię, a ja po każdym wlewie chemii biorę tydzień urlopu żeby się nią zajmować. To jest nie ważne, ile byśmy nie robiły to ciągle jest za mało. Chociaż przed moją siostrą czuje respekt, bo ta jej nie oszczędza i od czasu do czasu przywali jej z grubej rury albo wychodzi od niej trzaskając drzwiami. Wtedy ja muszę słuchać jaka siostra jest wredna. Czasami mi jej żal ale z drugiej strony jak słyszę jej pretensję, że mamy się nią zajmować bo ona zajmowała się nami gdy byliśmy mali to mam ochotę jej powiedzieć, że swój dług spłaciliśmy jak byliśmy mali. To temat rzeka, przepraszam , że piszę tak chaotycznie ale trudno mi uporządkować myśli.
Witam, jestem wstrzasnieta tym co tu przeczytalam, nie mialam pojecia, ze tyle osob, kobiet ma takie problemy z wlasna matka jakie mam ja. Ciągle wydaje mi się,że wszyscy maja normalne rodziny, normalne matki, tylko moja jest ,,inna”. Zacznę od początku… Mam 31lat, troje dzieci, narzeczonego.
Jako dziecko wychowywałam się w rodzinie z mamą, babcią i dziadkiem. Od kiedy tylko pamiętam mama z babcia prowadziły wojnę pod jednym dachem, ciągle policja, awantury, nawet nie raz dochodziło do rękoczynów. Dziadek był bardziej poza tym wszystkim, był starszym czlowiekiem po 70 kiedy ja sie urodzilam, pił dośc czesto ale byl bardzo spokojny. Czesto probowal mame i babcie uspokajac, ale nikt nie liczyl sie z jego zdaniem. Leciały rozne slowa w kierunku babci… kur…,szmato, pierdol…rozklekotana ciężarówka itd. Babcia byla cudownym człowiekiem, miałą duzo przyjaciol, wszyscy ja uwielbiali, uczyla w szkole. Czesto w naszym domu ,,wydawala przyjecia” jak to nazywala i oczywiscie zawsze moja matka byla tak wsciekla ze musiala wpasc do pokoju ir obic ogromna awanture, czesto zabierala mnie z pokoju czy to w trakcie przyjecia czy w nocy nawet. Byla wiecznie bez humoru, obrazona. Jako dziecko bylam bardzo rozdarta. Raz pamietam jak mame zabralo pogotowie chyba, w kaftanie bezpieczenstwa. Wreszcie babcia nie wytrzymala i zglosila sprawe do sadu o znecanie sie psychiczne i fizyczne nad rodzina. Pamietam ze dosc dlugo sie to ciagnelo, pamietam jak przesluchiwal mnie psycholog w domu, pamietam jak stwierdzil ze moje oczy klamia. Ja oczywsice wiedzialam co mamie grozi, bardzo ja kochalam i nie chcialam zeby trafila do wiezienia a ja do domu dziecka. Babcia w pewnym stopniu wygrala, bo matka zostala skazana na chyba 3lata w zawieszeniu na 5. W kazdym razie nie poszla do wiezienia. Niestety ten wyrok nie zmienil jej postepowania. W sadzie zeznawali chyba wszyscy sasiedzi, znajomi. Jedeyne moje wspomnienia na sankach zima to jak wujek wolal mnie z balkonu zebym biegla do domu bo policja jedzie bo znow sie poklocily….. Stalam i po jedej i po drugiej stronie. Kochalam je obie, chociaz patrzac z perspektywy czasu, u babci nie widze zadnych wad. zawsze byla dla mnie dobra, zawsze usmiechnieta, zawsze mowila ze sobie w zyciu poradze, ze jestem piekna. Zwsze moglam na nia liczyc. Pewnego dnia mialam 13 lat i umarl dziadek. Wowczas babcia wyeksmitowala moja matke z mieszkania a sama zamienila je na mniejsze. Z matka spedzilam dwie noce w piwnicy bo tak bardzo nie chcialam jej zostawiac chciaz mogla pojechac do ojca, do innego miasta.
Musze wspomniec o ojcu- zostawila nas jak mialam 2 lata, wyjechal do rodzinnego mista, gdzie dostal od matki mieszkanie. Oczywiscie moja matka wolala zostac na garnuszku swojej matki i dalej ja dreczyc. Tak mijalay lata jak opisalam to wczesniej. Po tych dwoch nocach-jedna w piwnicy druga w zasadzie na lawce, poniewaz byly to wakacje. Wiecei jak mi bylo wstyd jak siedzialysmy na tej lawce przed moim blokiem gdzie mialam wszystkich znajomych, cale osiedle nas znalo i mys iedzace calal noc tam, z bagazami… Wkoncu mojaj amma sie zlitowala i wyjechala do ojca, je nie chcialam zmieniac szkoly, poniewaz bardzo ciezko sie klimatyzowalam. Zamieszkalam spowrtoem z babcia tylko w innym mieszkaniu a do szkoly dojezdzalam. Trwalo to niestety tylko kilka miesiecy, ale wiecie jaka bylam szczesliwa wtedy? Zaczelam dojzewac i naprawde odczulam ze zyje bez mojej matki. Oczywiscie do tej pory wypomina mi jak ,,szalalam z kolezanka”. Szalenstwa to poprostu spedzanie wiecej czasu na dworze, czy jakies pierwsze milosci… To wszystko. W tym czasie gdy matka mieszkala u mojego ojca udalo sie jej namowic go aby sprzedal mieszkanie i kupili w miejscowosci w ktorej sie wychowalam. Zgodzil sie nieszczesny, przyjechal mieszkac z nami, wytrzymal 2 tygodnie. Po tym czasie spakowal sie i wrocil do sowjego rodzinnego miasta spowrotem, chyba nie mogl zniesc jej czepilastwa. Niestety jego matka zastosowala terapie szokowa i nie wpuscila go do domu, powiedziala ze tam ma rodzine gdzie my jestesmy i tam ma wracac, mieszkal ok. 2 miesiace w przytulisku. Nie wiedzialam co sie z nim dzieje bo to nie byl czas telefonow komorkowych. Wreszcie babcia zlitowala sie(tzn jego matka) i wpuscila go do mieszkania. I tym sposobem pozbyl sie mieszkania i oddal mojej matce. Dodam tylko ze mojaj matka w zasadzie moze 5 lat przepracowala, a ma juz 63lata. Zawsze utrzymywalysmy sie z MOPSU. Jak zamieszkalam z matka w tym nowym mieszkaniu, babcia mieszkala w swoim to teraz uwziela sie mama na mnie. Ciagle miala humorki, nie bylo juz obok babci wiec to mnie ciagle atakowala. Zawsze byla niezadowolona, zawsze gdy dostalam np3 czy 4 w szkole to nigdy nie powiedziala ze to super, cieszy sie, tylko zawsze mowila ze moglo byc lepiej…. To bylo straszne. Pewnego dnia na sylwestra jak mialam wtedy chyba 15lat nie chciala zebym poszla do sasiadow, doslownie drzwi obok. Stweirdzialm ze pojde bo zna ich, i nic mi nie grozi. Wpadalam co pol godziny zestresowana, bo nastraszyla ze wezwie policje jesli tam pojde na sylwestra wiec zagladalam co chwile do domu. Chwile po polnocy chcialam wrocic do domu, a tam drzwi zamkniete. Nie chciala mnie wpuscic az do 8rano. Stalam na tej klatce zmarznieta, zaplakana…. Pozniej zaczelam liceum, wybralam typowo meskie. Bardzo chcialam otaczac sie mezczyznami, nie wiem moze dlatego ze potrzebowalam mezczyzny bo go nie mialam? W miedzyczasie moj tata zachorowal za schizofrenie, kilka razy byl hospitalowany. Nigdy nie mialam z nim dobrego kontaktu, nie bylo dlugo jeszcze komorek, on zreszta swoja ma zaledwie kilka lat.Na niego niestety niegdy nie moglam liczyc, ale nie mam pretensji, jest chory, podejzewam ze do jego stanu przyczynila sie rowniez moja mama.
Czas liceum byl trudny, nie bylo na chleb, chcodzilam w jednych spodniach, ciagle w tym samym, mialam straszne kompleksy mimo iz bylam naprawde ladna dziewczyna. Niestety moja matka nie dbala o mnie, nie chcialo sie jej isc do pracy, przyzwyczajona do zycia na zasilkach .Pamietam jak bylo tak ze szlam do szkoly zima i musialam zalozyc jej buty bo nie stac nas bylo na buty dla mnie, wiec gdy ja wracalam musialam siedziec w domu zeby ona mogla wyjsc. Wowczas przyjechal wujek do mojej babci, poszlam ja odwiedzic i dostalam an buty 100zl. pobeczalam sie, zreszta beczalam caly czas, do tej pory jestem znerwicowana. W pewnym momencie moja matka nie wiem jak to sie stalo, ale pogodzila sie z babcia, chyba ta rolaka im dobrze zrobila. i zaczely zyc jak dobre kolezanki, chocaiz moja mama nigdy nie powiedzial do swojej matki,,mamo” tylko zawsze po imieniu. W miedzyczasie matka znalazla sobie sposob na dalsze zycie- zaopiekowala sie cieotka- siostra mojej babci cierpiaca na Alzheimera, oczywiscie byly to poczatki wiec nie wiedziala co to znaczy jeszcze taka choroba… Ale ciotka miala wyskoka emeryture wiec matka byla zadowolona. Co z tego jak wszystko trwonila w tydzien a nastepne trzy tygodnie nie bylo nic w lodowce…. i to doslownie, czesto chodzxilam do babci, dawala mi jakies pieniadze, czy jedzenie. zawsze tez moglam u niej zjesc. Dodatkowo gdy wracalam z liceum gotowalam czesto obiady bo moja mama miala zly humor, albo jej sie nie chcialo, albo ciagle twierdial ze zrobi mi ziemniaki i jajko sadzone… no ile mozna jesc to samo. Teraz mysle inaczej, doceniam ze mam co jesc, ale wowczas bylam nastolatka i moi znajomi zawsze mieli pieniadze od rodzicow, mogli pozwolic sobie na pizze. Ja pierwszy raz samam bylam w wieku 19lat? Wczesniej bywalam w restauracjach ale zawsze z babcia, to ona nauczyla mnie jak nalezy sie zachowywyac, przekazala dobre wartosci. W tej calej historii zapomnialam wspomniec o cioci, czyli siostrez mojej matki. To byl Aniol nie czlowiek. Byla dla mnie jak matka, miala dwoch synow, z jednym, moim rowiesnikiem wychowywalam sie, babcia nas kochala calym sercem. Niestety ciocia zmarla na raka rok po dziadku. Bardzo czesto ja wspominam bo byla kobieta idealna. Zawsze wynagradzala mi to ze moja mama taka jest, wszedzie mnie zabierali, wszystko kupowali. Jeszcze na koniec dalal nam pieniadze na zaplate czlonkostwa w spoldzielni. Tez nie miala lekko, maz nie byl dla niej dobry ale ona zawsze nam oddawala wszystko .I przede wszystkim swoja matke, moja matke czyli swoja sieotre i wszystkich czlonkow rodziny szanowala. Niestety musiala tak wczesnie odejsc. Wierze ze gdyby zyla dotychczas ja bylabym w innym miejscu niz jestem teraz…. Wracajac do mojej matki. Zawsze sie za nia wsytdzila, zawsze naobgadywala mnie do znajomych, do sasiadow. Zawsze mnie krytykowala. Wwzystko dla niej robilam zle, i tak jest nadal. Niestey babcia zaginela. mialam wowczas 21lat. Nie ma jej do dzis, ciocia cierpiaca na Alzheimera zmarla, ja w wieku 23lat wyprowadzilam sie, ale do mieskzania babci, pozniej spowrotem do matki, tak razylam. Mialam male dziecko ktore urodzilo sie duzo za wczesnie. Mialam meza. Niestety po ok 2 latach wszystko zacelam psuc, nie potrafilam zbudowac relacji, mimo iz jemu bardzo zalezalo. Rozwiedlismy sie ale kontakt jest dobry do dzis ze wzgledu na dziecko. Teraz mam partnera od 5 lat, mamy troje dzieci. Jedno dziecko jest z jego poprzedniego zwiazku. Wychowujemy go razem. Mieszkam od ok 5lat daleko od matki. Niestety ona ciagle sie wtraca, ciagle chce kierowac moim zyciem, nawet przez telefon. Jak nie zadzwonie jeden dzien to strzela focha. Jak slysze po glosie ze jest zla bo mowi glupoty, to tylko przytakuje. I wowczas ja mam opsuty humor. Moj Narzeczony czesto widzi po mnie ze nie mam humoru. Zaczynam sie zachowywac jak ona. Ma niestety zly wplyw na mnie moja matka. Zapomnialam dodac ze ze wszystkimi sie kloci, ze poklocila sie z sasiadami w bloku, na osiedlu gdzie mieszkalysmy moje dziecinstwo do 13roku zycia jak wspominala, poklocila sie z sasiadam w bloku w ktorym mieszka. Co nie rozmawiamy to wiecznie kgogs obdauje,Kazdy dla niej jest zly, zle postepuje, pije, imprezuje, jest leniem smierdzacy, nie pojdzie do pracy to najgorszy len itd. Ktos ma w szkole 3, to jest slaby, itd. Teraz zaczela moje dzieci tak samo ,,tresowac”jak mnie. Jakos wszystko znowilam dzielnie, ale ostatnio miarka sie przebrala wiec jestem tutaj. Moj Narzeczony wyjechal za granice, byl zmuszony, prowadzimy tam firme. Ja zapowiadalam matce ze tez pojade do niego na 10 dni bo musze sprawy pozalatwaiac. Odkladalam wyjazd bo ona krecila nosem, wiecznie narzeka ze sie nie wyspala, wiecznie jest zmeczona, cos ja boli itad (chyba sie w zyciu za duzo napracowala ;-P ). Chcialam zeby sie dziecimi zajela,tzn 2ka dzieci, bo corke zabralam ze soba, ma dopiero 2 lata. Polecialaam… Od momentu wujazdu co godzine dzwonila z pretensjami, ze jeden syn nie chce ubrac skarpetek, a drugi nie przeczytal ksiazki, a ten pierwszy nie wyszedl na czas z psem i sie zesikal itd. Sprawy z ktorym sobie bez problemu poradzilaby… Ale oczywscie musiala mnie angazowac… Wkoncu wieczorem, drugiego dnia mojego wyjazdu dzwoni syn mojego partnera… Wyje mi do sluchawki… nic nie moglam zrozumiec. Wkonsu sie uspokoil i mowi ze babcia oskarzyla go o klamstwo. Starsznie to przezywal a moja matka dalej w zaparte. Chyba sprawialo jej radosc ze dzieciak wyje wnieboglosy a ona nie chciala odpuscic. Lecialy teskty,, klamca”. oszust, nie potrafisz sie przyznac do klamstwa. Byc moze sklamal, zdarzalo sie jemu, nie poweim ze nie, ale czy to jest powod zeby w zasadzie obca kobieta ktora widzi dwa trzy razy w roku, a zna ja dopiero 5 lat, przyjezdzala do niego do domu i atakowala go tak strasznie? on ma dopiero 10lat. Nie wyetrzymalam i grzecznie poprosilam aby jemu odpusicla , zeby dalla im jesc, przypilnowala lekcje i polozyla spac, nawet jak dostana jedynke to nic sie nie stanie, ja wroce za tydzien to nadrobimy wszystko. Strasznie to ja rozwscieczylo, moj telefon, telefon dxziecka, jego histeria.. Zaczela wydzwaniac mowic ze jestem pierdolnieta, ze jestem wariatka, ze jutro idzie zglosic do Mopsu, ze kazalam dzieci zostawic w spokoju, aj atylko poprosilam aby dalla im wiecej luzu, ze nas nie ma(rodzicow) i oni tesknia, wiec tez to przezywaja bardziej. Ale ona zawzieta nie dawla za wygrana. Dalej sie darla do telefonu ze wszystkim opowie o naszych brudach, a w zasadzie brudach mojego Nazeczonego, choc to nic takiego i wszyscy wiedza, znaja jego przeszlosc.
Cześć wszystkim …
Przykro się to wszystko czyta a jeszcze gorszej esy to ze mam tak samo. Moja matka jest toksyczna. Ale może zacznę od początku …
Niedawno skończyłam 21 lat pochodzę z bogatej rodziny mam mamę tatę i o 10 lat starszego brata, brat ma już własna rodzine mieszka osobno ja natomiast mieszkam z rodzicami.
Zacznijmy od tego ze w dość młodym wieku zaczęłam spotykać się z chłopakiem byłam z nim prawie 6 lat, rodzice zadowoleni idealny kandydat na męża i wgl tez pochodził z bogatej rodziny nasi rodzice się bardzo lubli itd ogólnie wszystko pięknie, dostawałam drogie prezenty, samochód na 18 wszystko co chciałam, życie bajka no ale jednak nie do końca, mój już były facet był pracoholikiem nie miał dla mnie tyle czasu ile bym chciała i poznałam w miedzy czasie kogoś nowego zakochałam się i postanowiłam trochę zmienić swoje życie ale rodzicom się to nie spodobało, i tak się zaczęło.
Zaczelonsie od tego ze nie pozwolili mo zerwać z chłopakiem, potem jak się dowiedzieli dla kogo zrywam zabrali mi auto, pieniądze które dawali itd, zaczynały się szantaże ze jak z nim będę to ojciec go pobije a matka umrze na zawał, brat trzyma stronę matki bonjest tak samo uzależniony jak j byłam, pracuje u nich kupili mi dom ogólnie najepsi rodzice ale dojdźmy do senda.
Moja mama używa manipulacji zaczęło się zabranianie wychodze z domu o 22 miałam buc w domu dzwoniła za mną, za każdym razem gdy wracałam później miałam wojnę, wieczne obrażanie mnie ze jestem dziwka kurwa szmata puszczalska, ze życie mnie nauczy, ze mogę sobie pomarzyć nich firmie ze cokolwiek dostanę, kazali mi się z domu wynosić.
Jestem z tym chłopakiem już 6 miesięcy i nie żałuje tych decyzji, rodzice go nie znają(znaja tylko jego rodziców) i po tm go oceniają, od czasu jak się spotykamy nie był u mnie a widujemy się codziennie, nie jest to dla mnie problem bo dzięki niemu zrozumiałam ze nie potrzebuje drogich rzeczy i kupy pieniędzy żeby być szczęśliwa, to on jest moim szczęściem i pomagał mi i pomaga nadal gdy rodzice rzucają kłody pod nogi uświadomił mi ze matka jest toksyczna a ojciec jej przytakuje a nawet nie wie o co chodzi, kartony mam spakowane od 3 miesięcy ale nie podjęłam kroku żeby się wynieść, boje się takiej zmiany i właśnie odcięcia pępowiny, mama cały czas pokazuje jak to ona jest teraz biedna, ze wszystko sama misi robić ze musi przeze mnie brać tabletki na serce ze się wykończy ze to moja wina, cały czas pokazuje jaka jest słaba po ilu lekarzach nie chodzi. Ma skoki emocjonalne raz się odezwie do mnie innym razem jestem jak powietrze a ja się wkurzam, mówili ile to mi dali a ja się tak odplacan, i ich głównym bólem jest to ze nie mogę być z tym facetem bo tak mama chce i tak ma być bo jak nie to nara.
Poszłam do pracy bo za studia tez mi nie płaca, do utrzymania nie kazali mi się dokładać wiec tez tego nie robię . Wychodze z domu codziennie po pracy wracam tylko na noc, sama dysponuje swoim czasem bo dom to nie wiezienie ale i tak jak przychodzę słyszę „jak można tyle wychodzić” „jak można się tyle widywać z kimś” „latasz za nim jak głupia” . Tylko ze moja matka nie rozumie ze znalazłam kogoś kto ma dla mnie czas i wie co to prawdziwa miłość i fakt ze chce się z ta osoba widywać. Ale jako córka toksycznej matki chcąc nie chcąc mam wyrzuty sumienia ze tak robię ale oni nie mogą mi zabronić niczego to moje życie mam prawo do wszystkiego i uczyć si na własnych błędach ale słyszę tylko „skoro jesteś taka dorosła to zobaczysz jak cię kopnie zanieldugo w dupę”
Boje się nie wrócić na weekend do domu ze będzie jakaś wojna albo jak czasem wracam ze czeka mnie pogadanka i chyba się już tego nie pozbędę dopóki się nie wyprowadzę i nie odetne kontaktu a terapia może być dobrym rozwiązaniem .
Najgorsze jest to ze moja matka obgaduje mnie przed swoimi znajomymi i ma w niektórych poparcie i oni tez mnie nie lubią a ci którzy twierdzą ze nic złego nie robię bo jestem dorosła od razu ona urywa z nimi kontakt, podobno była u paychologa i powiedziała ze nawet on głupio gada dlatego ze przyznał mi racje. Teraz jest tak ze wchodzę do domu zrośnie co zrobić i wychodze bo nie mam ochoty siedzieć z kimś kto mnie miał za swoją własność i uważał ze zawsze będzie tak jak ona chciała, szkole i studnia wybrałam pod nią i jak jej to powiedziałam to się wyparła. Ona nic nie musiała mi wmawiać bo ja już z aromatu zawszenribilam tak jak ona chce. Mówiłam to co ona chce słyszeć, przed tata mnie broniła, jak siedziałam u faceta miałam być o 22 w domu bo on do pracy musi na drugi dzień i ze zmęczony. Robiła ze mną co chciała wróciłam później to obrażona, nie spij tam bo to nie wypada, bo co jego rodzice pomyślą . I dzięki mojemu obecnemu facetowi zrozumiałam ze muszę się odciąć i żyć jak ja chce ze to było wszystko udawane bo byłam jej wytworem i ona żyła moim życiem, dlatego ze ona jest nie spełniona w życiu to chciała się naładować moim i to ona nie umie odciąć pępowiny a nie ja .
Witam was wszystkich tutaj na tej stronie poswieconej ofiarom toksycznych matek. W glowie mi sie nie chce pomiescic,ze jest nas az tyle. Dlaczego ? Dlaczego tak jest w kraju , ktory jest chrzescijanski? Dlaczego tyle nienawisci,zazdrosci,zdrady i potrzeby wladzy nad inna istota? Ciagle manipulacje zeby zaspokoic swoje potrzeby ? A to wszystko jeszcze w imie tzw. Milosci do nas,dzieci naszych matek. Tego najbardziej nie potrafie zrozumiec. Dlaczego moja matka nazywa to miloscia do mnie? Jestem jedynaczka,podobno bardzo kochana. O zgrozo! Czy miloscia jest ciagle zostawianie malego dziecka pod opieka babci i nie wracanie na noc do domu,bo wazniejsze byly „imprezy,alkohol i zabawa” ? Nie chce opisywac calego mojego zycia tutaj. Bylo okropne. Nie wiem co to jest beztroskie dziecinstwo,cieplo rodzinnego domu,poczucie bezpieczenstwa i ufnosc,ze pomimo wszystko bedzie dobrze,bo jestesmy razem. Jestem teraz kobieta po 50-tce i ciagle zmagam sie z problemem toksycznej matki. Nikt mnie nigdy nie bil fizycznie,ale psychicznie jestem zmasakrowana od wewnatrz. Trzy lata temu zachorowalam psychicznie,poprostu zwariowalam,kilka miesiecy zylam w psychozie zamknieta 4,5 miesiaca w psychiatryku. To moja nagroda za to,ze zawsze chcialam zeby bylo dobrze i nigdy,przenigdy nikogo nie chcialam skrzywdzic. Bardzo sie postarzalam przez to wszystko i chcialabym zeby moje zycie bylo wreszcie pogodne,bez nie potrzebnego stresu
Ale nie. Pomimo,ze ucieklam od mojej toksycznej rodzicieli bardzo daleko to i tak potrafi mnie ciagle ranic. Jest teraz „stara” tak mowi o sobie i boi sie o swoja przyszlosc. Wiec ja mam znowu poswiecic siebie dla niej,bo jej sie to nalezy ,bo jest juz stara,a ja jedynym jej dzieckiem.
Tylko,ze 10 lat temu kiedy postanowilam sie rozwiesc z rownie toksycznym mezem to wybrala jego strone i do tej pory trzyma w przyjazni z nim,przez co ciagle mam ,ze jestem kontrolowana i manipulowana przez tych dwoje. Ciagle graja na moich uczuciach i przypominaja mi wszystkie moje tzw. winy. Bo oczywiscie wszystko co sie zlego wydarzylo jest moja wina. Obecnie chodze na terapie do psychologa. Probuje ratowac reszte mojego zycia. Ale jak sami to wiecie czasem nie starcza juz sil.
Pozdrawiam wszystkich i zycze jak najwiecej ciepla,zrozumienia i wsparcia od innych ludzi!
Dorota, przeczytałem artykuł i wiele komentarzy. Jesteś bardzo mądra kobietą.
U mnie problem jest podobny. Z tym, że ja jestem znienawidzonym zięciem a moja żona dla swojej matki „upośledzoną” córką. Kontaktu nie możemy zerwać, że względu na synka, w końcu to….dziadkowie. Inna sprawa, że wzorce jakie mają do przekazania to miłość do pieniądza, radzenie sobie w życiu kłamstwem i agresja gdy coś nie układa się tak jak by sobie tego życzyli.
Każde spotkanie to wyrzuty, żale, awantury i próba dosłownie wyrwania nam dziecka. Widujemy się, ale tylko u nas (i pod naszym nadzorem – wiem brzydko to brzmi, ale bywa koniecznością). Żadna rozmowa to teściów nie trafia, bo nawet nie próbują się zmienić. Sam czytam literaturę – aby znaleźć rozwiązanie, ich to nie obchodzi – oni nie są niczemu winni, mają rację i znają się lepiej. I próbują zawsze winą obarczyć innych, szantażują emocjonalnie – itp. Generalnie spełniają wszystkie założenia 10 sygnałów…
Żona w dzieciństwie była upokarzana, terroryzowana, szantażowana. To była przemoc psychiczna, którą ciężko opisać. Ktoś postronny od razu mógłby stwierdzić że przesadzam. Rozumiem, że mogą mnie nie lubić, ale w głowie nie mieści mi się, że tak traktują córkę. Nic do nich nie trafia, nawet operacja żony nie zrobiła wrażenia (awanturowali się nawet wtedy). Nie lepiej było w czasie ślubu czy chrzcin syna
Teściowa od początku próbuje (na szczęście bezskutecznie) wbić klin między nas. Jestem albo złym mężem, albo ojcem. Na zasadzie – 1000 krotnie powtarzane kłamstwo stanie się prawdą. Dziecko jest niedożywione, chore, nie pozwalam mu wychodzić z łóżeczka). Ostatnio gdy mały rozbił sobie nos (szalał na rowerku) teściowa insynuowała żonie, że go pobiłem… Z tym na dłuższą metę żyć się nie da. Mieszkamy w jednym mieście. Kupiłem mieszkanie na kredyt bez pomocy rodziny. Dzieckiem zajmuję się prawdopodobnie w takim stopniu jak niewiele ojców. Zmieniłem tysiące pieluch, potrafię gotować – i dla żony – i dla dziecka, chodzimy na spacery, bawimy się. Jak kochana babcia przychodzi – to dziecko nie może się ode mnie oblepić. Moje największe wady to uczciwość, prawdomówność (mówię teściowej wprost, gdy zachowuje się toksycznie i kłamie), ponadto jestem zbyt wykształcony i zbyt dobrze zarabiający (teściowa nie ma szkoły i ma słabą pracę), mam pracę, którą lubię, zainteresowania. W dodatku często widujemy się ze znajomymi i dalszą rodziną. Jasne, mam trudny charakter, konsekwentne zasady, ale bez przesady. Zrobię wszystko dla mojej rodziny i dlatego chronię ją przed teściowi. U tych z zasadami jest trudno – ciężko je wyłapać, gdyż są elastyczne i zależą od humoru teściowej (oczywiście zawsze ma jakąś w tym korzyść).
Pytanie tylko: jak z tym żyć?
Mi teściowie krzywdy nie zrobią. Mogą sobie gadać, marudzić . Gorzej, że mają toksyczny wpływ na własną córkę (doprowadzają ją do histerii, płaczu, depresji – ostatnio pośrednio w ten sposób trafiła do szpitala). Boję się, również że z czasem będą mieli zły wpływ na syna. Chcę go wychować na szczerego, uczciwego, honorowego, dobrego człowieka i nie chcę, aby widział takie konflikty z dziadkami. Ustępować już też nie zamierzam, bo nie daliby nam żyć a wszelkie kompromisy kończą się awanturą w chwili, gdy im czegoś odmówimy.
Trudna sytuacja. Może warto udać się do psychologa, Ty i Żona….Uda się? Jeśli nie będziecie tworzyć jednego frontu, może być trudno. Teście widzą, że Żona jest słabsza…obawiam się, że będą ciągle mieli na nią mocno destrukcyjny wpływ. Trzeba zrobić wszystko, by chronić rodzinę
Teście nigdy nie wybiorą się z nami do psychologa – to by oznaczało, że coś jest z nimi i tak. Wg mnie teściowa powinna leczyć się farmakologicznie, jej (i tym samym nasz) problem może być chorobą, ale nigdy do tego z teściem nie przyznają się. My też nie możemy wyjść z propozycją…badań, bo potraktuje to jako zniewagą i oddalimy się od rozwiązania problemu. Same spotkania małżeńskie w poradni nic nie dadzą, bo nie wyeliminujemy źródła problemu ani też za bardzo nie nauczymy się z tym walczyć.
Jasne – robimy to już teraz – ale o ile teściowa nie odznacza się szczególną bystrością umysłu, w tym przypadku bywa szczególnie kreatywna i podła. Taki absurd…
Z żoną jesteśmy zgodni, nie ma rozłamu, tylko że faktycznie jest słabsza i to wykorzystują. Działa efekt z młodości – żona boi się ich, mimo, że w tej chwili nic jej nie grozi i w żaden sposób nie jest od nich zależna.
Tak było od początku – nawet na weselu udało im się zrobić jej awanturę jak mnie nie było w pobliżu. Zawsze wynajdą chwilę, gdy mnie nie ma, bezpośrednie starcia to dla nich ostateczność. Niestety gdy podaję im logiczne argumenty, przykłady złego zachowania, przykrych słów, których nie powinni wypowiadać, zamykają się w sobie, wypierają (oni niczego takiego nie powiedzieli, źle zrozumiałeś – standard „toksykologii” rodzinnej), siedzą i kręcą spuszczonymi głowami.
Efekt „pręg” u żony zwalczam od czasów poznania się. Podbudowuję jej własną wartość, pewność siebie, asertywność nauczyłem…samodzielnego dokonywania wyboru.
Sytuacja patowa. Do czasu poznania teściów mogłem pochwalić się tym, że umiałem się dogadać z każdym.
Tu nie ma takiej opcji. Fakt, że jestem już na takim stopniu „****”, że teraz z nimi sam czasem brzydko postępuję. Po prostu brakuje cierpliwości a obecnie nie potrafię ich szanować. Mam zbyt bezpośredni charakter.
Odciąć się od teściów i koniec, wrednych ludzi trzeba trzymać krótko. Swoją drogą, mam podobny problem (tylko my nie mamy dzieci); gdy poznałam mojego męża, charakterki moich rodziców wyszły na jaw: wyzywanie od k***, straszenie niepowodzeniami, wmawianie, że nie wiem, za kogo wychodzę (mąż choruje na cukrzycę 1 – to był największy problem, przez który zakazali mi kontaktów z nim jeszcze w czasach, gdy był moim chłopakiem) itd. Życie niestety uczy nas rozumu, mnie klapki spadły i dawne złudzenia już nie wrócą, a rodzice… no cóż, trzeba uczyć się wybaczać, ale nie pozwalać wchodzić na głowę.
Moja mama zniszczyła najpierw mojego ojca, rozwiodła się z nim gdy ja miałam 6 lat, a brat 10. Potem przez całe życie i aż do tej pory wpajała nam nienawiść do niego. Ojciec zmarł będąc w innej rodzinie, gdy ja miałam 28 lat. Wtedy nawiązałam kontakt z jego przybraną córką i wnukami. Oni stwierdzali, że mój ojciec był dla nich najcudowniejszym dziadkiem i ojcem. Mnie to nie było dane, bo pod wpływem prania mózgu przez moją mamę, unikałam z nim kontaktu choć on próbował czynić to wielokrotnie. Mój żal do niego był wtedy tak zakorzeniony, że nie zauważałam, że to ja się mylę. Moja mama wyjechała do USA gdy miałam 20 lat. Zrobiłam wtedy wszystko by się jej pozbyć. Od wczesnego dzieciństwa czułam się cudownie u swoich dziadków, gdy w innym mieście spędzaliśmy tam z bratem wakacje. Czułam tam spokój i nikt się nie awanturował, nie krzyczał. Świadomość, że moja mama sprawia we mnie okrutny niepokój , poczucie winy i burzę w emocjach przychodziła z czasem dorastania. Teraz mam 55 lat a moja matka 86 i nic się w tej kwestii nie zmienia. To długa i smutna historia ale na całe szczęście mam wspaniały kontakt z moimi dawno dorosłymi dziećmi: syn 34, córa 32 lata, a ja od kiedy ich urodziłam pracuję wciąż nad sobą, by nie być dla nich nawet minimalnie toksyczną matką. Gdy zmarł mój brat sadziłam, że będzie dla mnie lepsza i mniej złośliwa, ale nic bardziej mylnego. Jej utrata ukochanego syna wzmogła tylko jej cierpiętnictwo i toksyczność wobec mnie. Ja w którymś momencie życia ukończyłam studia i od tamtej pory mój horror przybrał na sile. Moja matka która zawsze podkreślała, że jest najmądrzejsza i pracowała na wysokim stanowisku pomimo posiadanej tylko matury nagle zaczęła deprecjonować mnie i obrażać. Starałam się być przez lata cierpliwa w stosunku do niej choć posiadam świadomość jej toksyczności w stosunku do mnie. Matka obraża mnie, próbuje manipulować emocjami, upokarza mnie, nagle wpada w stany histerii przy spokojnej rozmowie. Potrafiła złamać nogę, później rękę bo według niej nie dosyć uwagi jej poświęcałam. Zaznaczę, że gdy złamała nogę, ja ratowałam życie swojej córce, siedząc przy niej przez pół roku i w dzień i w nocy i pielęgnując rany według zaleceń lekarzy oraz wykonywałam wszystkie inne czynności przy chorej oraz domowe. W tym czasie również zajmowałam się mężem mamy który przyjechał z nią już na stałe do Polski z USA. Wynajęłam pielęgniarkę do córki by przy niej czuwała i robiła opatrunki, a sama siedziałam z mężem mojej mamy na SOR-rze. W tym wszystkim wspierał mnie mój wspaniały mąż i gdyby nie on, chyba by mnie już nie było. Parę miesięcy później ja wylądowałam w szpitalu z zatorem płucnym wysokiego ryzyka. Walczyłam ze śmiercią, dla córki, która w tym czasie przechodziła ciężką trzecią operację. Chciałam wyzdrowieć, by mój ją wspierać w chorobie. Udało się i po 8 dniach walki usłyszałam od lekarzy, że zagrożenie mojego życia minęło. Wtedy tez naiwnie sądziłam, że może po tych przejściach matka się uspokoi wiedząc jak bardzo gra na moich emocjach. Nic się takiego nie zdarzyło. Ja mam zniszczone zdrowie a moja 86 letnia matka ma wspaniałą pamięć, jest zdrowa i jako 86 letnia kobieta nie ma żadnych schorzeń. Całe życie, swoje frustracje odgrywała i odgrywa na innych. To tylko taka minimalna wzmianka o tym co wyprawia moja matka. Potrafi zepsuć nam każdą radość, przyjemność, oddziaływając na nas bardzo mocno. Gdzieś tam w duszy żal mi jej, lecz nadszedł czas w którym mam jej dosyć. Wiem, że mój spokój nadejdzie wraz z faktem mojego odejścia lub jej.
Od czasu ostatniego komentarza zmieniło się tyle, że grożą nam sprawą sądowną.
Wiele razy odnotowaliśmy jak szkodzą dziecku, ale bez twardych dowodów. Słowo przeciw słowu.
Zacząć zbierać dowody? Nagrywać spotkania? Wiem, że to chore, ale jak się skutecznie bronić?
Nie zakazujemy im wizyt, tylko ograniczamy. 1-2 razy w miesiącu i u nas. Oni CHCIELIBY Wnuku siebie, na długo i najlepiej bez nas.
P.S. Dorota – my mamy z żoną jeden front. Nie wiem czy wizyta u psychologa pomoże, bo problem jest z zewnątrz.
MARESZKA Ja podobnie jak moi poprzednicy miałam toksyczną matkę,która w wieku 10 lat doprowadziła mnie do próby samobójczej nie wiem czy na szczęście czy na nieszczęście dla mnie uratował mnie dorosły syn sąsiadów.nie dlatego ,że byłam złą uczennicą-bo wzorowa problem tkwił , że byłam podobna do swojej babki a jej teściowej.lanie dostawałam kablem od żelazka taki że nie raz z bólu się posikałam,powodem była żle odłożona szklanka a ręce trzęsły mi się i trzęsą do dziś Najgorsze lanie zebrałam jak od bierarałam moją o 3 lata młodszą siostrę z przedszkola wtedy dzieciom a miałam 9 lat wydawano rodzeństwo.Złapała nas wtedy burza na odkrytym terenie przemókł jej płaszczyk więc matka pobiła mnie wieszakiem tak ,że parę dni nie byłam w szkole.Jej ukochany synek a mój starszy o 5 lat mnie molestował za jej wiedzą.Rozbiła moje pierwsze małżeństwo.Przez to wszystko leczę się neurologicznie,Najbardziej cieszą ją moje porażki i łzy.Każdy mój sukces umniejsza a porażkach rozpowiada w około.mając 80 lat jest zdrowa i potrafi skoczyć do mnie z pazurami ,wiem ,że zdrowa bo chodzę z nią do lekarzy i nic nie znajdują
Moja Matka jest bez wątpienia toksyczną osobą. Skłócona ze swoją rodziną, rodziną mojego Ojca, nastawiała mnie i siostrę przeciwko Tacie, nas siostry przecieko sobie, zależy jaki miała akurat humor 🙂 Rozwalała moke związki, kontrolowała, czasem biła, robiła wykłady umoralniające, nie dopuszczała mnie do głosu. Nie sposób opisać co wyprawiała w jednym komentarzu. Przez około 10 lat zmagałam się z nawrotami depresji, miałam próby samobójcze, okaleczałam się. W końcu odważyłam się na wizytę u psychiatry i terapię. Od 3 lat nie mamy kontaktu, nie wyobrażam sobie ich odnowienia, za to Tato jest dla mnie ogromnym wsparciem, sam jest obecnie na drodze uwolnienia się od toksycznej relacji z nią.
Jak czytam komentarze, to moja sytuacja nie jest wcale taka patologiczna. A mimo wszystko spełnia każdy z punktów. Wreszcie ktoś nazwał to, czego myślami ogarnąć nie potrafiłam latami. Te „dobre intencje” matki zabijają każdą moją próbę buntu… Długa droga przede mną, dzięki serdeczne!
Czy uważa Pani ze wysłanie tego artykułu mojej matce (pasuje w 100% do opisu) da jakąś szanse ze zrozumie swoje postępowanie, czy lepiej tego nie robić?
Ja wysłałam. Czekam na wyrzuty, albo focha. Wiem, że nic to nie zmieni. Ale zawsze cząstka mnie wierzy, że jakiś pierwiastek przekazu trafi skutecznie i zacznie kiełkować. A ja mam pewność, że robię wszystko, żeby zmienić tę sytuację, choć nie mam złudzeń, że zmiana nastąpi
Odciąć się lub trzymać na dystans. Żyć własnym życiem pomimo sprzeciwu choćby całej rodziny i pomimo obraźliwych uwag. Być sobą. Kochać siebie, pozwolić sobie pokochać siebie. Terapie to tylko taplanie się w dawnym błocie tych samych problemów. Trzeba się od tego uwolnić, wyprowadzić. Człowiek powinien być wolny i wybierać w swoim życiu właściwe relacje, jest pewna granica wytrzymałości, nie powinno się jej przekraczać. W każdej relacji. Więzy krwi to nie wszystko. Liczy się miłość, przyjaźń, zrozumienie dla drugiego człowieka. To można postawić na piedestale zamiast więzów krwi tylko i wyłącznie.
Oceny subiektywne innych …..trzeba wypracować własną ocenę siebie.
Do Michał: Pytanie nie było do mnie, ale odpowiem. Zrobi Pan według własnego uznania, ale ja stanowczo odradzam takie zachowanie – zostanie Pan wyśmiany, a matka wszystkiemu zaprzeczy. Z osobami toksycznymi nie rozmawia się szczerze, takie osoby traktuje się jak władze w PRL-u: rozpracowuje, by uniknąć ich perfidnej manipulacji. Trzeba zawsze być „ponad” nimi, nie traktować ich jak partnerów, ale raczej jak osoby chore, nienormalne, które wymagają specjalnego – ostrożnego – podejścia. U mnie tak jest, boli mnie to, ale nic nie poradzę: mogę realizować się w tych relacjach, w których moja wolność jest szanowana, a to na pewno nie relacje z toksyczną matką.
Asiu to sa najmadrzejsze i najbardziej trafne slowa
O Boże jakbym czytała o mojej mamie. Tyle treści zgadza się z jej zachowaniem aż przeczytałam kolejny raz czy aby na pewno nic mi się nie przewidzialo. Próbuje sobie przypomnieć kiedy to się zaczęło – dzieciństwo taki wiek około szkolny. Byłam dzieckiem spokojnym, grzecznym, bawiłam się sama nie potrzebowałam koleżanek i kolegów -wiek 5-6lat . Z racji tego żeby mnie przystosować do szkoły rodzice wysłali mnie do przedszkola chociaż była babcia na miejscu.Sam pobyt był w porządku koledzy i koleżanki też, nie mogłam tylko się przyzwyczaić że mama idzie do pracy i zostawia mnie z panią która wmuszala w nas zupę mleczną (strasznie jej nie lubilam). Ogólnie to jakoś ten okres przetrwałam . Pora na szkołę schody zaczęły się od 4 klasy ciągle nerwy na mnie że nie rozumiem czegoś itd potem doszło jeszcze coś takiego że miałam 2 dobre przyjaciółki z „podwórka ” jak to się mówi.Jedną z nich lubiła a drugiej nie a dlaczego?ponieważ rzekomo ukradła 10 zł mojej babci nosz paranoja. A najsmieszniejsze bylo to ze jak próbowalam powiedzieć że to pewnie nie prawda to zaczęło się żebym z nią się nie zadawala itd. Późniejszy okres to zakazy bo ona tak mówi i już wybór szkoły? Ty się tam nie dostaniesz itp ciągle ale to ciągle mnie dolowala. Ona robi wszystko najlepiej wszystko wie a ja według niej nic nie umiem i nic nie wiem. Potrafi mi nawet dać do zrozumienia jak się robi obiad oczywiście wszystko pod jej dyktando.Mam starszego brata do nuego mniej sie czepia ale ja „obrywalam” czesto.Dopiero teraz wiem że trzeba uciekać i ograniczyć kontakt do minimum odciac sie nie da bo niestety wnuki o dziadków się pytają.
Moja mama nie krzyczała. Wypowiadała raniące zdania w sposób wyrachowany, zimny, przemyślamy, okraszając je złośliwym uśmieszkiem. Gdy się denerwowałam kolejną krytyką i podnosiłam głos, słyszałam spokojne „widzisz, jesteś nienormalna, chora psychicznie, trzeba cię zamknąć w zakładzie” .., rzecz jasna tej sentencji towarzyszył pełen satysfakcji uśmiech.
Gdy, jako dziecko ją zdenerwowałam to oczywiście mnie biła -no bo „jak można się opanować przy tak trudnym dziecku”. Trudne dziecko miało dobre oceny i zachowanie w szkole, dostało się na studia, które skończylo, nie piło, nie paliło, nie puszczało się ani nie narkotyzowało. Ale trudne dziecko było (i jest) niskie więc trzeba było kłamać, że się jest młodszym, bo chyba mamie było wstyd . NIgdy nie wiedziałam, komu jaką datę urodzenia mam podawać, wiec kończyło się na tym, że udawałam, ze nie wiem – no bo mamy kłamstwa trzeba chronić. Mama ma wyższe wykształcenie medyczne tak więc swojemu dziecku nie pozwoliła nigdy wziąć leków przeciwbólowych – po operacji gdy rana była świeża też nie – bo zaszkodzi
Mama ma też niewyczerpane zasoby wymówek czy tłumaczeń swoich dziwnych zachowań (a potem wymyśla sytuacje analogiczne, których negatywną bohaterką ja byłam – kontratak musi być) . Np zostawiła nocą na parkingu swoje dziecko samo w aucie, – no bo spałam a ona jako dobra mama nie chciała mnie budzić, no i z tatą poszli tylko na chwilę do znajomych. Pech chciał, ze się obudziłam przerażona i płacząc biegałam po parkingu osiedla, którego nie znałam. Na szczęście „przechwyciła” mnie kobieta mieszkająca tam w bloku, wzięła do mieszkania i razem siedziałyśmy w oknie i czekałyśmy aż rodzice się pojawią. (Uprzedzając- tato jest bardzo dobrą osobą ale niestety całkowicie zniszczoną przez mamę – syndrom sztokholmski w pełni). Kontratak mojej mamy gdy przypomniałam tę sytuację:”A Ty kiedyś zostawiłaś swojego syna w aucie przed sklepem. Pamiętam bo byłyśmy razem i kazałaś mi iść ze sobą na zakupy”. Nigdy nie było takiej sytuacji i otwarcie i lekko zdenerwowana powiedziałam, że to kłamstwo. Mama: ” No ja tak cię tylko zaczepiam a ty od razu się złościsz. To tylko taki żart.” .
Innym razem, w czasach gdy na granicach były ogromne kolejki a ja byłam przedszkolakiem, wypuściła mnie samą z auta, tez nocą, bym się załatwiła. No i znowu tak jakoś się stało, ze kolejka ruszyła, a z nią auto moich rodziców. No i z tych nerwów związanych z przejazdem przez granicę mama sobie zapomniała o córce. Zupełnie normalne, prawda? Tego przerażenia gdy nie mogłam znaleźć naszego auta wśród kilkudziesięciu innych nigdy nie zapomnę. Na szczęście samochody w końcu stanęły i jakoś dobiegłam. Ciekawe swoją drogą, kiedy i czy by się moi rodzice zorientowali, że mnie mnie ma.
Inne rzeczy takie jak manipulowanie, kłamanie, negowanie swoich własnych błędów, krytykowanie, obrażanie się, nie przyjmowanie krytyki, jątrzenie przeciw innym (szczególnie tym dla mnie bliskim), podważanie moich kompetencji zawodowych i rodzicielskich – to chyba typowe dla mam większości tu piszących.
Przeczytałam artykuł 9/10 a po luźnej rozmowie z moją matką i kolejnym stwierdzeniu jaką to jestem złą matką, wiem, że moja jest toksyczna w 100 %. Ciągle się czepia mnie i męża jacy to jesteśmy beznadziejni, jak to ona ma źle w życiu bo inne dzieci to dla swoich rodziców wszystko a my dla niej nic. Ręce opadają bo żeby nie wiem jak się starać to i tak źle.
Witajcie. Od dłuższego czasu czytam Wasze wypowiedzi.Tysiąc myśli krąży mi w głowie. Mam 31 lat i chciałabym to z siebie wyrzucić. To wlasnie moja matka sprawila, ze czuje sie bezwartosciowa osoba. Odkad pamietam zawsze cos bylo nie tak. Moja samoocena jest bardzo niska. W okresie dojrzewania-kiedy dziewczyna potrzebuje wsparcia- ja slyszalam sama krytyke: „Jestes wulgarna brunetka”(moja matka jest blondynka),pomimo, ze ubieralam sie bardziej po”mesku”. Kiedy kolezanka powiedziala,ze zazdrosci mi figury, matka wysmiala mnie,mowiac ze jestem naiwna. Kolezanki klamia, a ja musze to zrozumiec. Pretensje, ze mam tradzik(ona go nie miala). Zabraniala mi kupna biustonosza, twierdzac, ze po co mi na te „groszki”. Kiedy kolezanka mi kupia,matka zrobila niemilosierna awanture. Przed matura powiedziala, ze po mi to, powinnam isc do zawodowki,skoro tak sie denerwuje. Jadac do znajomych na noc,matka wiedziala lepiej co ja z nimi robie.Czulam sie z tym tak bardzo zle. Sama, nie rozumialam czemu tak sie dzieje.
Ciagle klotnie z ojcem. Jej zdrady i mieszanie mnie w jej klamstwa. Co 10 letnia dziewczynka ma zrobic? Jedyne co slyszalam, ze dla mnie jest z ojcem, chociaz go nie kocha.
Tyle lat nie pracowala i nadal nie pracuje. Mowila zebym pytala znajomych ze szkoly czy czegos ich rodzice nie maja. Jak mi bylo wstyd. Zycie z renty ojca, jakies 800zl. Pieniadze ktore dostawalam od babci,przeznaczalam na dom. Mialam wrazenie,ze nikt o mnie nie dba. Co jakis czas slyszalam, ze do niczego sie nie nadaje. Kiedy zostawil mnie chlopak w ktorym bylam zakochana,matka powiedziala, ze nie dziwi sie ze mnie zostawil.
Kiedy ciotka zadzwonila w momencie jej bluzgow na mnie i chciala ze mna porozmawiac, matka na momencie szeptem powiedziala do mnie, ze jesli jej cos pisne to mnie zatlucze.
Humor tracila z godziny na godzine. Wyszlam na spacer z kolezanka, wracam do domu, a ona rzuca mnie kurtka i kaze mi wypier…Innym razem slysze, ze nie wie dlaczego los pokaral ja takim dzieckiem(nie pale, nie pije, grzeczna, cicha wrecz wstydliwa, nie mialam wiekszych problemow z nauka)
Kiedy bylam mala zawsze straszyla mnie ze bedzie miec raka, ze zle sie czuje. Zylam w ciaglym stresie.
Wyprowadzilam sie od niej. Nie uklada mi sie, czuje ze sie poddaje. Ostatnio musialam zrezygnowac z pracy, poniewaz szefowa z zachowania byla jak moja matka.Nie dawalam rady, stres zjadal mnie doszczętnie, wrecz fizycznie paralizowal. Moj partner wie niewiele z tego co przeszlam. Dla niego sprawa jest prosta- powinnam zapomniec. Niestety, dla mnie ten koszmar nadal trwa. Nie mam komu o tym opowiedziec, do tego teraz ten brak pracy. Tyle lat staram sie podnosic, powoli trace sily.
No ja niestety też mam taką mamę na karku. Mam 35 lat teraz, jestem facetem. Tak, synów też ten problem dotyka.
Moja mama od zawsze była bardzo restrykcyjna. To ona zarządzała całym domem. Była dyrektorem mnie i taty. Wszystko musiało mieć aprobatę mamy. Jak chciałem gdzieś wyjść z kolegami, to mówiła „Masz być w domu o 20”. „Mamo, ale spotkanie zaczyna się o 19”. „No to powiedz kolegom, żeby zorganizowali je wcześniej, kto to widział tak późno się spotykać”. Jak umówilismy się że będę w domu o 21, to gdy o 21:01 byłem już w drodze z przystanku do mieszkania, to już był telefon z awanturą. Niewiele mogłem zrobić sam. Całe dzieciństwo powtarzała mi, że nie chce mieć takiego syna, że odda mnie do domu dziecka. Czasem brała mnie do przedpokoju, otwierała drzwi od mieszkania i mówiła „wyjdź stąd, w tej chwili stąd wyjdź i nigdy nie wracaj. Może jak ci dupa przemarznie na polu to nauczy cię to szacunku do matki i pokornie wrócisz prosząc o wybaczenie”. Mnie – kilku/kilkunastoletniemu chłopcu.
Gdy klasa jechała na zieloną szkołę, ja nie mogłem. Mimo że było nas na to stać. „Bo kto to widział, żeby w kwietniu jechać na zieloną szkołe, przecież wrócisz chory”. „Mamo a co ja mam powiedzieć pani? kolegom? że czemu nie mogę jechać?”. „Powiedz im, że mama tak zdecydowała, i tyle”.
W podstawówce miałem wypadek w szkole. Rano spadła mi na głowe szafa, nie z mojej winy, byłem w nieodpowiednim miejscu i czasie. Miałem podejrzenie wstrząśnienia mózgu, złamany, krwawiący nos. Odebrać ze szkoły przyjechał mnie tata. Cały dzień spędziliśmy w szpitalu. Popołudniu zwolnili nas na noc do domu. Mama wróciła z pracy, tato wprowadził ją w to, że miałem wypadek i byliśmy w szpitalu, a następnie mnie zawołał. Miałem opuchniętą twarz, ogromny nos i nasączone krwią tampony w nosie. Pierwsze co moja matka zrobiła gdy mnie zobaczyła, to wstała i zaczęła tak potwornie krzyczeć na mnie, że co ja znowu zrobiłem, że nie można mnie nawet na chwilę zostawić, że będzie musiała znowu brać wolne z pracy. To był chyba jeden z nielicznych momentów, gdy mój tato stanął w mojej obronie. I dobre kilkanaście minut zajęło jej zainteresowanie się tym, co jednak się stało.
Całe dzieciństwo powtarzała, żeby nie eksperymentować z dziewczynami, bo szkoda się narażać na zawód i cierpienie. Tak też i podświadomie robiłem bardzo długo nie mając nikogo. Gdy mama wracała z wywiadówki to cały dzień siedziałem w kącie pokoju i w stresie czekałem co będzie. Czy mama będzie zadowolona z ocen i dostanę nagrodę, czy coś jej się nie spodoba i będzie kara. Lanie pasem było na porządku dziennym. Kilka razem dostałem też w twarz. Ojciec nigdy nie podniósł na mnie ręki, mimo że krzyczał czasem gdy mi się należało.
Mama zapisała mnie na angielski poza szkołą. Strasznie lubiłem tam chodzić, byłem bardzo dobry. Zajęcia kończyłem o 19, więc zawsze mama albo tata po mnie przyjeżdżali, żeby mnie odebrać. Tego dnia to były ostatnie zajęcia w roku, podsumowanie, świadectwa, itd. Dostałem od szkoły nagrodę i wyróżnienie za wyniki w nauce. Wszystko w związku z tym trwało trochę dłużej. Ze szkoły wyszedłem jakoś 19:05, może 19:07. Na dole nie było naszego samochodu tak jak zawsze. Poczekałem z kwadrans, obszedłem całą ulicę, może zaparkowała gdzieś indziej. Nie miałem wtedy komórki, żeby zadzwonić zapytać. Poddałem się, wróciłem do domu autobusem. A w domu czekała na mnie matka z pasem, bo jak ja ją szanuję, nie szanuję jej czasu, że ona nie będzie na mnie czekać, ona nie będzie tolerowała takiego zachowania i takiej zniewagi. Nie interesowało jej co było powodem mojego kilkuminutowego spóźnienia.
Studia w dużym stopniu pomogły się trochę odseparować, bo wyjechałem do innego miasta. Niestety w tym samym czasie tato już nie wytrzymał reżimu matki i wniósł o rozwód. Automatycznie zostałem więc matczynym powiernikiem, przyjacielem, spowiednikiem, psychologiem i wszystkim. Dzwoniła do mnie, opowiadała, płakała, że jak on tak mógł, nastawiała mnie przeciwko niemu – zresztą całkiem skutecznie. Dzwoniła, kazała przyjeżdżać, słuchać. Ale studia tylko pozornie dały mi wolność. Bo niestety byłem od niej jeszcze zależny finansowo. Więc cały czas była to żyjąca transakcja wymienna – ona mi kasę – ja jej posłuszeństwo. Oczywiście gdy tylko miałem inne zdanie niż ona to słyszałem „jak taki jesteś to g**no zobaczysz a nie pieniądze i do d*py pojedziesz na wakacje, wiesz? jak taki jesteś mądry”
O tych wszystkich wspomnianych na tym forum milion razy zwrotach typu „Ja Ci tyle, a ty mnie tak traktujesz, ja cię tak nie wychowałam, jedź sobie do swojego tatusia bo obaj jesteście tak samo beznadziejni, za co ty mnie tak karzesz?” i wiele wiele więcej, nie muszę chyba wspominać.
Na początku studiów trafiłem na terapię. Z innego powodu, bo nie radziłem sobie kompletnie na studiach. Z wybitnego ucznia ze świadectwami z paskiem w przeciągu lata zmieniłem się w osobę, która nagle nic nie rozumiała, nie potrafiła zdać żadnego zaliczenia ani egzaminu, groziło mi wyrzucenie ze studiów. Mama i jej rozwód oraz snucie wspólnych ze mną planów przeciwko ojcowi cały czas były w tle (albo na pierwszym planie). Mimo tego panie terapeutki jednak bardzo szybko i trafinie zresztą dostrzegły, że mam duży problem z mamą, bo jestem do niej zbyt przywiązany. Zaczął się trwający blisko 2 lata proces uświadamiania sobie, przepracowywania i nauki stawiania granic.
Gdy zacząłem stawiać pierwsze granice, mama zaczęła to bardzo źle znosić. Reagowała jeszcze ostrzej, jeszcze większymi oszczerstwami mnie obrzucała. Twierdziła, że terapia nastawiła mnie przeciwko niej. Że mam jej natychmiast dać numer telefonu do terapeutki, bo ona musi do niej zadzwonić, i wybić jej z głowy to co ona ze mną wyprawia. Mówiła że się nad nią znęcam, pastwię, torturuję. Tymi słowami. A ja po prostu mówiłem „nie mamo, nie będzie tak, nie mamo, nie chcę tego, nie zrobię tego, nie chcę o tym rozmawiać”. Gdy broniłem swojego zdania i narastały we mnie emocje, gdy podnosiłem głos, to potrafiła całkiem spokojnie podejść do mnie, zbliżyć się twarzą do mnie, bardzo blisko tak że patrzyła mi prosto w oczy i z uśmiechem na ustach mówiła „może jeszcze mnie uderzysz. No! śmiało, uderz mnie, jak taki jesteś mądry. ALbo jeszcze na mnie napluj. Śmiało. Nie? Boisz się? Czyli jesteś tylko zwykłym tchórzem i tyle”.
To że była i jest manipulantką i do wszystkiego dorabia ideologię, też nie muszę mówić. Ponieważ wciąż nie potrafiła przeżyć, że ojciec ją zostawił, cały czas chciała się na nim zemścić. Przy użyciu mnie. Ubzdurała sobie że ofiaruje mi całkiem sporą sumę pieniędzy, bo przecież jeszcze nie mam swoich, a potrzebuję, ale nie będzie tak, że tylko ona mi daje, a ojciec nic, więc: otrzymam od niej te pieniądze, ale pod warunkiem, że wymogę na ojcu, żeby on ofiarował mi tyle samo. Oczywiście pomysł był idiotyczny, więc powiedziałem „nie”. Ale oczywiście im bardziej ja oporowałem, tym ona się bardziej frustrowała. Sięgała po najrozmaitsze elementy, metody, sposoby, tak mnie próbowała podejść, inaczej, a ja dalej obstawałem przy swoim. W pewnym momencie chyba nie wytrzymała, rozpłakała się, i stwierdziła że skoro ja jestem tak wyrodny i tak jej nie chcę i tak uważam, że jej pomysły są do niczego, i do niczego jej nie potrzebuję, to ona odchodzi z tego świata i idzie popełnić samobójstwo. I poszła do kuchni (miała wtedy faktycznie od lekarza przepisane jakieś środki depresyjne od lekarza) i mówiąc mi dokładnie co robi, zaczęła wyciskać z blistra wszystkie tabletki, i z drugiego opakowania. Dałem się na to nabrać, bo przestraszony pobiegłem do kuchni i próbowałem jej te tabletki zabrać, cały czas oczywiście płakała, krzyczała. W szarpaninie, strachu i emocjach nie byłem w końcu w stanie stwierdzić czy ona rzeczywiście te tabletki połknęła czy ja je strąciłem czy co. Moja mama dalej krzyczała, rzucała rzeczami, była w szale. W związku z czym podjąłem decyzję, której podjęcia nie życzę nikomu. Mając 22 lata, zamknąłem się w toalecie i zadzwoniłem na 112 i powiedziałem „proszę pani, moja mama przed chwilą chyba podjęła próbę samobójczą łykając tabletki, proszę przysłać karetkę, żeby jej pomóc”. Przyjechała karetka, przyjechała też policja. Widok policji i lekarzy w naszym mieszkaniu uspokoił moją mamę w mgnieniu oka, lepiej niż cała ampułka relanium. I po tym wszystkim ona do lekarzy „nie nie, nic się nie dzieje, syn ma ostatnio trudny okres, bo ojciec od nas odszedł, może coś mu się wydawało, gdy brałam wieczorną tabletkę”… :-/
Wracałem do tego wydarzenia w rozmowach. Nigdy oczywiście nie usłyszałem przepraszam za to, co zrobiła. Do tej pory w życiu uznajemy (tzn. ona) że tamto wydarzenie nie miało miejsca. Jak do tego wracam, to słyszę „wiesz co, weź, naprawdę nie masz lepszych tematów? no i dobrze było i już nie ma, o czym tu jeszcze rozmawiać”.
Gdy skończyłem studia, dostałem pracę i stałem się całkiem samodzielny. Ograniczałem kontakt z mamą. Ona szybko zaczęła się frustrować jeszcze bardziej, bo zdała sobie sprawę że strasząc mnie „szlabanem na kasę” niczego nie ugra. Nie miała na mnie już nic, niczym nie była w stanie mnie kontrolować. Ale były jeszcze święta, które co dwa lata spędzałem u mamy. Niezliczoną ilość razy słyszałem „zniknij z mojego życia, jesteś podły, okropny, nie chce cię znać, powinieneś się smażyć w piekle razem z ojcem, za to jak mnie traktujesz, co ty dzieco ze mną wyprawiasz, to się w głowie nie mieści, babcia się w grobie przewraca, będę musiała zgłosić cię na policję! to jest znęcanie się nade mną co ty wyprawiasz, to się w głowie nie mieści, nie chcę cię znać, nie chcę cię więcej widzieć na oczy, nie dzwoń, nie odzywaj się, wstań, wyjdź i miej świadomość że to jest ostatni raz jak widzisz swoją matkę, bo właśnie ją straciłeś na zawsze”. I to oczywiście tylko wycinek rzeczy, które słyszałem od swojej mamy. Nie mogłem dłużej słuchać tych oszczerstw. Z których świąt wyjechałem i kontakt się urwał. Nie odzywałem się do niej. Nie mieliśmy kontaktu. Nie dostałem żadnych życzeń urodzinowych, nawet na 30stkę, mimo że na jej urodziny wysyłałem jej lakonicznego smsa z życzeniami. To były super dwa lata, ogarnąłem się, zacząłem żyć, w końcu podjąłem się zbudowania relacji z drugą połówką.
Po trzech latach, kontrolnie nawiązałem kontakt. To był błąd. Naiwnie myślałem, że może coś się zmieniło, że może coś zrozumiała, że może zaczęła chodzić do psychologa. A może po prostu tak bardzo brakowało mi mamy. Spotkaliśmy się, naopowiadała mi co to jej się nie działo i jak nie cierpiała w tym czasie, ale pierwszy raz w życiu wydusiła z siebie „przepraszam”. Doceniłem to, pomyślałem „może coś zaskoczyło”. But I couldn’t be more wrong. Miesiąc to trwało. Zadzwoniła, zapytała, kiedy opowiem jej w końcu w jaki sposób zamierzam sobie poradzić w zyciu z tym i tym. Odpowiedziałem, że nie zamierzam z nią o tym rozmawiać, bo to jest moja sprawa. Szybko usłyszałem ponownie „że pewnie matka jest tylko potrzebna do gotowania, sprzątania i prasowania, nie tak cie wychowałam, jestem ci tylko potrzebna do tego, żebyś miał się nad kim pastwić”. Nie mogłem tego dalej słuchać. Pierwszy raz w życiu rzuciłem słuchawką bez pożegnania. Nie zamierzam się z nią dalej już kontaktować.
Wiele zamieszczonych tu wypowiedzi czytam naprawdę ze zgrozą. Co za zmasowany atak na matki! Jak ten świat przez tyle wieków istniał bez krytyki matek ? Chyba tylko dlatego tak anty-matczyno oszalał, że w sferze obyczajów, poszanowania i dobrego wychowania coraz bardziej dziczał. A może to córki są coraz gorsze ???
Mam córkę, która twierdzi że jestem matką toksyczną. Bardzo mnie to rani, bo chociaż wielokrotnie jestem zirytowana i krytyczna do niej, to jednak uczciwie przyznaję, że w wizerunku toksyczności, malowanym tu przez autorki, ja odnajduję moją córkę znacznie bardziej toksyczną niż siebie. Przemądrzałość, roszczeniowość, wygodnictwo (” ja żyję tak, żeby mi było wygodnie”), próżność, modliszkowatość, delikatnie mówiąc – brak szacunku. Mam już dużo lat, przeszłam poważne traumy – a jej ciągle mało mojej pomocy. Nie słyszałam żeby kiedykolwiek coś we mnie, lub za coś mnie pochwaliła, dni matki, babci czy inne moje święta – a, szkoda narzekać. „Jeśli się nie zmienisz to zerwiemy kontakty” … no i niechby, już nawet chciałabym, ale jestem wciąż potrzebna … jak miotła do zamiatania.
Znam przepadek matki toksycznej, prawie ekstremalnie toksycznej – ale jest to przypadek osoby-pacjentki PZPsych.,
Toksyczność – słowo które wśród millenialsów zrobiło karierę.Ten blog jednostronnie i niesprawiedliwie „puścił sprawę na żywioł”. Ile tu jest córek, które swoje krzywdy widzą subiektywnie? Które oczekują od matek tylko podporządkowania, które taką samą krytykę czy rady od koleżanek przyjmowałyby ze spokojem i bez buntu? Obawiam się, że to wzajemne napuszczanie się i okazywanie sobie pocieszającego współczucia – to po prostu trend czasów.
Smutne … i brzydkie.
Pani Nataszo,
Nie znam Pani sytuacji dokładnie, ani tego, jak funkcjonuje Pani z córką w relacji.
Ja jestem synem takiej matki. Zawsze podkreślałem, że jestem zdania, że jeżeli w relacji – jakiejkolwiek – są jakieś problemy, to znaczy, że każda ze stron ma coś za uszami.
Ale Pani robi dokładnie to, co moja mama: „Ja nie jestem niczemu winna, mam swoje lata, swoje przeszłam, należy mi się szacunek, i jeżeli ktoś ma się tu zmieniać, to na pewno nie będę to ja”. Tak właśnie funkcjonują toksyczne matki, one nie dopuszczają do siebie tego, że coś mogły zrobić źle, nie dopuszczają tego, że coś mogą zmienić, poprawić, bo w swojej opinii są niemal idealne.
Moja mama często powtarzała „Jestem twoją matką, mam prawo do tego, mam prawo do tamtego. Muszę to wiedzieć, bo matka musi wiedzieć takie rzeczy”. Nie mamo, nie masz prawa do niczego. Nie masz prawa do niczego. Gdybym chciał, to miałbym prawo zawinąć się do Paragwaju, i nigdy więcej się do Ciebie nie odzywać. To ja mam takie prawo. Prawa do bezwzględnego szacunku i posłuszeństwa nie nabiera Pani w pakiecie wraz z porodem i kilkuletnim stażem robienia kanapek. Jeżeli córka zachowuję się w stosunku do Pani opryskliwie, niegrzecznie, to znaczy, że albo popełniła Pani gdzieś błędy wychowawcze, albo jest Pani za dużo w jej życiu, i córka się w ten sposób buntuje, bo nie ma na to innego sposobu.
Z pewnością córka jest Pani dozgonnie wdzięczna za wydanie jej na świat i trud wychowania. Ale w dalszym życiu szacunek będzie Pani okazywała nie bezwarunkowo, tylko wtedy, kiedy będzie Panią rzeczywiście szanowała. Tak samo jak można zacząć bardzo szanować sąsiadkę piętro wyżej w podeszłym wieku, bo potrafi się zainteresować, potrafi wysłuchać, potrafi się serdecznie uśmiechnąć, potrafi po prostu być. Albo podzielić się mądrością, gdy jest o to poproszona. Nie lubię bardzo tego określenia, bo uważam, że niestety bardzo niefortunnie brzmi, ale na szacunek wszyscy musimy sobie zasłużyć. Tak my – dzieci, jak i Wy rodzice. Nie szanujemy Was bezwarunkowo tylko dlatego, że nas urodziliście, ale także za to, jacy dla nas jesteście.
Brzmi Pani jak moja mama Pani Nataszo. Brzmi Pani trochę jak taka ofiara, jaką robią z siebie toksyczne matki: tyle przeszłam, traumy, tyle lat życia, jestem jak miotła do zamiatania. Czy ktoś Panią prosi, żeby Pani zamiatała? Naprawdę? Czy sama stawia się Pani w takiej roli? Pisze Pani, że córka Pani nie chwali. Też jakbym słyszał swoją matkę. „Za nic mnie nie chwalisz, pochwal mnie, jak ładnie się spisuję i jak dobrze sobie radzę”. MatkI! My nie jesteśmy od tego, żeby Was chwalić, wywyższać. Nie jesteśmy od tego, żeby Wam budować poczucie wartości. Pisze Pani, że „taką samą krytykę czy rady od koleżanek przyjmowałyby ze spokojem i bez buntu”. Proszę się nie porównywać do koleżanek. Pani nie jest jej koleżanką, Pani jest matką. To dwie różne rzeczy. A poza tym, że prosze mi wierzyć, że gdyby którakolwiek z tych koleżanek dawała tych rad za dużo, albo za dużo w opini Pani córki ją krytykowała, to też by się od takiej koleżanki odwróciła na pięcie. Szkopuł tylko w tym, że znajdzie sobie wtedy inną koleżankę, a innej mamy sobie nie znajdzie.
Pani Nataszo, prosze się nie gniewać. Nie chcę Pani zarzucać nie wiadomo czego, nie znam Pań sytuacji i relacji. Ale zachęcam do refleksji nad sobą, czy (pomijając to, że oczywiście na pewno robi Pani wszystko dobrze) czy aby na pewno robi Pani to wszystko dobrze. Czy aby na pewno nie ma nic, co chciałaby Pani spróbować zacząć robić inaczej, i zobaczyć jak to wpłynie na Waszą relację? Oczywiście może Pani zacząć teraz mówić też tak jak moja mama „niech to moje dziecko się zmieni pierwsze”. Czy naprawdę chce Pani teraz zacząć rozważać czy pierwsze było jajko czy kura? Nie zmieni Pani córki ani jej zachowania, ale może Pani zmienić siebie, do czego zachęcam.
Proszę się zastanowić, kiedy ostatnio rozmawiała Pani z córką tak, żeby jej tylko słuchać. Wyłącznie słuchać, ewentualnie potakiwać, uśmiechać się, ale nic nie mówić. Kiedy ostatnio powiedziała jej Pani, że ją Pani kocha i że jest Pani dumna z tego, że to właśnie ona jest Pani córką? Kiedy zza rogu z uśmiechem na twarzy patrzyła Pani na to, jak ona się bawi z dziećmi? Nie przychodząc, nie narzucając się, nie komentując? Czy potrafi Pani zadbać o siebie? Kiedy ostatnio była Pani u kosmetyczki? Czy potrafi Pani postawić córce granicę, gdy ona oczekuje od Pani czegoś, czego nie chce Pani zrobić albo uważa, że nie powinna Pani tego już robić?
Pięknie napisane,mi się też wydaje że to córki są coraz gorsze Ja nie znam matek,które nie zaliczą tych punktów Wedle tych punktów to matka nie powinna interesować się swoim dzieckiem,a czy taka się znajdzie może tak.córki widzą matkę jak potrzebują pomocy a jeśli się matka sprzeciwi bo też ma swoje życie to już jest ta najgorsza.Matka była jest i będzie taka sama Ja myślę że córki powinny swoje życie przeanalizować bo żadna matka nie chciała by zle dla swojego dziecka
To cytat z wypowiedzi jednej z córek:
„Odciąć się lub trzymać na dystans. Żyć własnym życiem pomimo sprzeciwu choćby całej rodziny i pomimo obraźliwych uwag. Być sobą. Kochać siebie, pozwolić sobie pokochać siebie. Terapie to tylko taplanie się w dawnym błocie tych samych problemów. Trzeba się od tego uwolnić, wyprowadzić. Człowiek powinien być wolny i wybierać w swoim życiu właściwe relacje, jest pewna granica wytrzymałości, nie powinno się jej przekraczać. W każdej relacji. Więzy krwi to nie wszystko. Liczy się miłość, przyjaźń, zrozumienie dla drugiego człowieka. To można postawić na piedestale zamiast więzów krwi tylko i wyłącznie. Oceny subiektywne innych …..trzeba wypracować własną ocenę siebie.”
To właśnie ja, matka, czuję – w odniesieniu do mojej córki. To tylko kwestia czasu. A żal duży – za wnukiem. Ale może los będzie łaskawy …
chcialam zauwazyc pewna biologiczna wlasciwosc. To matka rodzi dzieci i je wychowuje. a nie odwrotnie. Jezeli dziecko widzi i czuje ze matce nie mozna ufac , albo czuje inne nieprzyjemne emocje wzgledem matki zaczyna sie bronic (w najlepszym wypadku) Nie widzialam jeszcze w tym zyciu zeby urodzil sie czlowiek idealny, piekny, zdolny i grzeczny zeby matka tylko usiadla i czekala az dorosnie. Prosze zauwazyc ze juz w brzuchu matki dziecko ma kontakt z jej humorami i emocjami…. Obudzcie sie ludzie
„Syn swojej matki ma pan ” ma pan calkowita racje!!
Ja rowniez jestem corka toksycznej matki. Jestem jedynaczka i odkad pamietam zawsze mialam dobre relacje z moimi rodzicami ( tak mi sie przynajmniej wydawalo), mama zawsze wyreczala mnie we wszystkim mowiac ze nie mamy warunkow. Gdy sie klocilysmy zawsze powtarzala ze nic nie umiem i porownywala mnie do rodziny taty za ktora nie przepadala. Rodzice zawsze pozwalali mi na wszystko ale zawsze czulam presje na sobie bo wiedzialam ze przy kazdej klotni bedzie mi wszystko wypominane.I tak jest do dzisiaj.
Wyszlam za maz przed trzydziestka bo wedlug mojej mamy po co mi dziecko i maz lepiej zyc samemu. Myslalam ze jak na swiat przyjdzie Moja corka mama sie zmieni ,jednak sie mylilam. Duzo razy powiedzialam jej ze sie zmienila i to jest powod do klotni. Mama nie umie sluchac,zawsze ma swoja racje, ja i moj maz jestesmy okropni , wedlug niej nie jestesmy rodzina bo ja przeciez mam swoja, moj tata powtarza slowa mojej mamy ze on przeciez nie zna mojego meza z ktorym jestem juz 5 lat, choc mieszkam za granica za kazdym razem gdzie mnie odwiedzili zawsze mama miala pretensje o cos, wytykanie, a jak ja sie sprzeciwilam odrazu obrazanie i mowienie ze ona mi serce oddala, ze tata plakat przezennie tysiac razy, ze ona nie bedzie szmata do podlogi itd…
Po ostatniwj klotni zaczelam sie zastanawiac nad wszystkim, nie mam z rodzicami kontaktu i kazdego dnia zastanawiam sie dlaczego tak jest….
Tez mam toksyczna matke co mi duza swinstwa zrobila. Bylam molestowana w dziecinstwie. Az sprawa byla w sadzie. Zylam w patalogocznej rodzinie. Matka pija, czasami nad ranem przychodzila pijana, czasami musilam ja szukac bo nie przyszla do domu.
Tak bylo raz ale tego nie zapomne.
To pijanstwo sie skonczylo jak mialam okolo 15-16 lat.
Ojciec mnie nie dotknal od 10 roku zycia bo tak mnie pobil ze prawie zamordowal.
Matka sie wtracala do moich zwiazkow ale nic przeciwko nie miala jak spotkalam 22 lat starszego obcokrajowca.
Zawsze matke zapraszalam na wakacje, urlopy.
Jak mialam moje ostantie okragle urodziny to matka wybrala mojego brata ktory ma problemy z alkoholem, ma 47 lat, jest kawalerem i nigdy nie byl w zwiazku.
W tym dniu wybuchlam i mialam juz dosyc.
Matka postanowila pojechac do syna na swieta pomimo ze nie byla zaproszona. Ja zapraszalam i matka sie wykrecala ze ma ksiedza, ze musi zamowic msze w kosciele. Ale ja k synek zszedl na dno to matka sie zaprosila.
Jej ukochany synek nawalil na meza urodziny, wgilie i moje urodziny.
Nigdy nie docenil niczego, zawsze narzekal i mnie obgadywal za plecami.
Ja dla niego duzo zrobilam.
Byl zapraszany na urlopy za darmo, kolacje. Nas nigdy nie zaprosil do siebie.
Teraz moj syn obchodzi 18 urodziny i matka klamie ze jedzie do wnuka. A jedzie do syna na 2 tygodnie.
Odziedziczyla kupe forsy po bylym mezu i mi grozila ze mnie wydziedziczy.
Niech tak zrobi.
Jej kochany synek nie byl na jej meza pogrzebie, nie byl na jej 70 urodzinach.
Zawsze siostra sie wszystkim zajmowala bo on nic nie umie.
Matka jak jest u niego to mu gotuje, sprzata, dekoruje…
Moglabym ksiazke napisac.
Co to za matka?
ech…też mam toksyczną matkę,teraz,gdy leczę się z powodu depresji i już z nią nie mieszkam,to zrozumiałam…obrzydzała mi każdego mojego chłopaka,bo za gruby,bo za brzydki,bo nienormalny…Gdy trafiłam na swojego obecnego partnera,też jej nie pasował,robiła wszystko,by nas ze sobą skłócić,doszło do tego,że musiałam wyprowadzić się z domu,bo żyliśmy i współżyliśmy bez ślubu,a ślub i co ludzie powiedzą to dla niej priorytety…Dużo czasu minęło,nim zrozumiałam,że zniszczyła mi samoocenę,że depresja to wynik jej działań i postępowań względem mnie…Teraz krytykuje wychowywanie przeze mnie jej wnuków ,ciągle coś robię żle,wiecznie niezadowolona,dzieci ją denerwują,bo biegają,krzyczą,bałaganią…Zastanawiam się,jak można tak krzywdzić swoje własne dziecko i tego nie widzieć i uważać,że to dla jego dobra…Nawet ostatnio nazwała mnie dziwką,bo wg niej puszczałam się z chłopakiem tydzień po zawarciu znajomości…wszystko wie lepiej,podważa każde moje zdanie i decyzje,brak mi już sił na kłótnie z nią…Toksyczna matka zrobi wszystko,by udowodnić swoje racje i by zdominować swoje dziecko…Najlepsze,co mogłam zrobić,to wynieść się z tego patologicznego domu,teraz to widzę i rozumiem sama posiadając dzieci..Modlę się tylko,bym ja nie była taka jak ona,bo stworzę piekło sobie i swoim najbliższym,a tego nie chcę…Jeszcze jedno,lecząc się na depresję,słyszę,że jestem psychiczna itd.,często ludzie wrażliwi i empatyczni wpadają w tę chorobę wskutek postępowania toksycznych ludzi ich otaczających,teraz to wiem i cieszę się,że to zrozumiałam
Zaczynam się coraz bardziej niepokoić..Od lat czytam takie artykuły, ale dopiero po tym zacząłem się dziś zastanawiać nad tym co się ze mną dzieje/działo… Mam 27 lat i dopiero wchodzę w życie, może późno, ale pół życia prawie borykałem się z nałogiem. Wiele razy słyszałem od terapeutów, ba. Nawet od samej matki, że jesteśmy toksyczni. Powiedziała mi nawet, że ma potrzebe czasasmi dowalić komuś i sama szuka zaczepki. W zasadzie to wyciągnąłem z niej to. Od wielu lat szukam jakiegoś panaceum na moje dolegliwości, jeśli tak można powiedzieć, bo tak czuję „całkowity brak” poczucia własnej wartości, ciągłe poczucie winy.. W zasadzie wszystkie symptomy opisywane w takich przypadkach..
Przeczytałem ten artykuł 3 razy dokładnie i z przerażeniem muszę przyznać, że te wszystkie sygnały, z wyjątkiem kawałeczka „wynagradzania prezentami”. Nie wiem też co tutaj ma oznaczać „żąda nadmiernej uwagi”.
W każdym razie oprócz uczucia szoku, trochę lepiej się poczułem, gdyż teraz mam przynajmniej punkt zaczepienia co się ze mną dzieje, dopuściłem to do świadomości i chyba nie mam wyboru, jak wrócić na terapię…
Nie wiem dokładnie co jej siedziało/siedzi w głowie. Moja mama sama miała ogromne problemy ze sobą. Przeszła terapie, gdzie ponoć nauczyła się, że ma własne zycie i ma mieć mnie „w d****”. Nie jest tak, ale tak twierdzi
*Terapia dla osób współuzależnionych.
Napisałem komentarz, bo jestem po prostu w szoku a i zarazem dziękuje bardzo, po tak wielu latach trafić na jakiś znak, gdzie szukać pomocy, jest więcej warte niż te pare lat życia, proszę mi wierzyć..
Dziękuję!
PS: Wiem, że temat jest archiwalny w zasadzie, ale gdyby jednak.. Byłbym bardzo wdzięczny za informacje na temat „gdzie szukać pomocy” w takim wypadku. Wiem, że nie będzie to łatwe, bo ciągle mnie to „dusi” i jest mi po prostu cholernie przykro.. Ale nie można uciekać całe życie przed prawdą, jeśli tak jest faktycznie…
Pozdrawiam.
Bardzo madry art. i niestety taki prawdziwy. Ja kochalam i kocham bardzo moja mame ale niestety duzo wypisanych tutaj cech posiada moja mama. Zawsze duzo rozmawialysmy , mialysmy kontakt ze soba a jednak moja mama tak malo o mnie wie i w ogole mnie nie zna 🙁 Generalnie zawsze starala sie zebym stosowala te same „zasady, techniki”zyciowe co ona i nigdy nie mogla sie pogodzic ze mam inne zdanie. Szantaz emocjonalny i wymuszanie poczucia winy na mnie to norma.
Najgorzej sie zrobilo kiedy poznalam mojego meza ( powinna byc szczesliwa bo oczekiwala ode mnie zamazpojscia) Moj maz nigdy nie zrobil niczego zeby „podpasc”mojej mamie a ja widze ze relacje miedzy moja mama a mna bardzo sie pogorszyly. Co wiecej …swoja zlosc na to ze sie wyprowadzilam i zaczelam wlasne zycie wyladowuje na mnie wyszukujac moich bledow w zachowaniu w stosunku do meza. Ma np. pretensje ze za malo mu nalozylam zupy i ze za malo o niego dbam…po czym jest zla ze to ON mnie zabral do swojego domu i odebral mnie jej ! Nic z tego nie rozumiem.Interesuje sie nia, dzwonie codziennie, pomagam finansowo a kiedy oskarza mnie o usuniecie jej z zycia a ja tlumacze ze przeciez jest najwazniejsza, ze ja kocham, ze dzwonie, wysylam pieniadze…mowi ze jej forse wypominam. Nie wiem jak z nia rozmawiac , obchodze sie z nia jak z jajkiem a i tak jest zawsze zle. Nie chce jej urazic, wiem ze wszystkie jej pseudo argumenty sa klamstwem, nieprawda , tlumacze rzeczowo ale ona konczy rozmowe odkladajac sluchawke , placzac itd. Potem mam wyrzuty sumienia i cierpie mimo ze nie ma w tym ani grama mojej winy -jej zachowanie burzy moje szczescie. Nie wiem jak to rozwiazac bo nie chce tracic z nia kontaktu w koncu to moja matka, ktora batdzo kocham. Rani mnie i niszczy moje zycie …czy robi to z milosci…
Czy mieszkając wspólnie w jednym domu można złagodzić wpływ toksycznej matki na własne życie? Mama zawsze mi pomagała, ale też am swój charakter i nie mówiąc nic , narzuca pewne rzeczy, albo jeśli ja zrobię coś nie po jej myśli, to się obraża. Wcześniej mieszkałyśmy oddzielnie, ale praktycznie codziennie mam przychodziła, albo pomóc przy dzieciach, albo ugotować, albo… Zwykle narzeka, a mnie się to udziela, choć nie chcę taka być. Pani Doroto, bardzo proszę o radę: jak mieszkając wspólnie mieć mimo wszystko swoje życie.
Mariola
Dialog z takimi ludźmi nie ma żadnego sensu. Przykro słyszeć – bo to w końcu twoja matka”, ale jej nie odchodzi twoja perspektywa, twój punkt widzenia. Dlatego będzie słyszeć słowa, ale nie będzie słuchać treści. Co się nie zrobi – zawsze odwróci kota ogonem.
Mam tak z teściową, która z piechołowitością próbuje nam zniszczyć życie i skłócić. Pisałem już o sytuacji w początkowych komentarzach.
Najlepsze rezultaty jakie osiągnęliśmy to unikanie spotkań (1-2 w miesiącu u nas – „bo wnuka CHCĄ widzieć”) i nie wdawanie się w dyskusje. Oskarżanie nas o wszystko – każdy ich żal to tylko nasza wina – już dawno przestało działać. Nigdy nie byliśmy od nich zależni finansowo, nie chcemy żadnej pomocy – bo wtedy zaczyna się cyrograf oczekiwań. I jakoś to leci. Nie chcę być tutaj niegrzeczny, ale u ciebie pewnie skończy się podobnie, z tą różnicą, że to matka a nie teściowa.
Marcin
Idź ponownie do psychologa na regularną terapię, póki nie jest za późno (niekoniecznie od uzależnień). To nie wstyd – a pomóc może. Zachowaj to w tajemnicy – nie dlatego, że głupio, tylko dlatego, żeby to nie było wykorzystywane przez twoją matkę.
I znajdź coś co cię wciągnie do reszty. Jakieś pozytywne hobby. Wiem, że to banał, ale to działa. JA tak mam z przyrodą, ogrodami, zwiedzaniem, książkami, nawet grami PC. Trzeba robić coś, dzięki czemu życie będzie przyjemniejsze a człowiek staje się bardziej wartościowy. Zapisz się na jakiś wolontariat – jeśli to ci pomoże. Wiem, że to brzmi egoistycznie, ale przy takiej pomocy naprawdę mogą skorzystać i ci, którym udzielana jest pomoc, i pomagający. I zdradzę ci tajemnicę. Nie jesteś toksyczny – gdybyś był to by nie było tego postu. To twoja matka ci to wmawia. Ludziom toksycznym nie przyszłoby do głowy, że mogą potrzebować takiej pomocy.
Jeśli się mylę, proszę o poprawienie przez autorkę tekstu lub psychologa. Jestem w pewnych kryteriach (dla mojej teściowej) gówniarzem, ale pewne doświadczenie życiowe mimo przekroczonej 30-tki na karku mam.
Dokładny opis mojej matki.I życia.
Długo byłem empatyczny,pełny zrozumienia – teraz już nie jestem.Owszem to moja matka, natomiast już nie pochylam się nad jej intencjami.Kompletnie mnie nie interesują.Mam córkę,swoje życie i problemy.Jej już kompletnie mnie nie interesują.
Wszelki mediacje ojca już ucinam w zarodku.Nie interesuje mnie że ona taka jest itp.Od kiedy mam takie nastawienie ,staję na nogi w błyskawicznym tempie. Tym bardziej że złapałem się na tym że zacząłem w pewnym okresie myśleć tak jak ona i ledwo udało mi się powstrzymać aby nie zachowywać się tak jak ona.
Najgorzej jak rodzice używają swoich dzieci do walki między sobą – nieraz to trwa nawet kiedy są dorosłe
Dzieci dostają trudne role z którymi dorośli nie umieją sobie poradzić – pocieszyciela, powiernika, rozjemcy.
Mają mediować, godzić, naprawiać małżeństwo rodziców. Widzą płacz, awantury, krzyki, słyszą nieustannie zwierzenia, skargi, – patrz co on mi zrobił, zobacz jak ja przez niego płaczę, słyszysz jak ona do mnie mówi?
To ma na nie wielki negatywny wpływ. Nieraz patrząc na ten zepsuty świat dorosłych nie chcą dorosnąć ani z nikim się wiązać.
Często we własnych związkach odtwarzają dynamikę małżeństwa rodziców,
Nieraz przejmują 1:1 zupełnie niezrozumiale zachowania, na które napatrzyli się w domu i zachowują się podobnie, sami nie wiedząc dlaczego. Im mnie to rozumieją tym intensywniej odtwarzają to w swoim życiu.
I nie ma tu znaczenia czy rodzice są prawnie czy „tylko” emocjonalnie rozwiedzeni – szkody są takie same.
Tak przynajmniej twierdzi Jim Conway.
To jest w ogóle dramat i co gorsza tak często obserwowany! 🙁
Jestem szczęśliwa, że trafiłam na ten artykuł. Jestem wnuczką toksycznych dziadków, a mój tata mierzy się ze swoimi rodzicami całe życie, czego jestem świadkiem.
Dziadkowie musztrowali swojego jedynego syna, a następnie próbowali mi dyktować jak żyć. Każdy nasz wybór do dziś jest komentowany, krytykowany, człowiek jest niedouczony, niegodny żadnej pochwały. Na szczęście ja mam do tego spory dystans.
Mój tata już niestety nie.
Moi rodzice wprowadzili się do dziadków rok temu, żeby ci nie byli na starość sami. Aczkolwiek jak na to patrzę, boję się, że to moi rodzice szybciej się starzeją w tych warunkach. Babcia grzebie w śmieciach w kontenerze, żeby sprawdzić co rodzice wyrzucają, obgaduje ich przy wszystkich, nie pozwala na najmniejsze zmiany wokół domu, wykrzykuje tylko, że jesteśmy frajerami i czekamy na jej majątek (który notabene otrzymała od swoich rodziców). Robi awantury z byle powodu, kiedy ktoś jej coś mówi spokojnie ona dostaje szału, jakby odbierało jej rozum.
Niedalej jak wczoraj krzyczała na pół wioski, że jej pies jest ważniejszy niż my. Mój ojciec się zdenerwował i zaczęli się kłócić. Po czym ona wykrzykiwała, że ona ma ponad 70. lat i jest jego matką, więc należy się jej szacunek. Ale to że nigdy jej dla niego nie było, że narzędziem wychowania był strach, że nawet mi mówiła, że mam się nie widać w moją matkę, bo źle skończę.
Moją mamę też terroryzuje, odgrażając się, że dom nie jest jej i że nie ma nic do powiedzenia.
I co można zrobić w takiej sytuacji? Jak żyć, żeby to życie przebiegało we względnej zgodzie? Dlaczego matka prawie 60-ciolatka traktuje go jakby nic był nie wart, chociaż w życiu nie popełnił żadnego znaczącego błędu?
Próbowałam z nią rozmawiać, ale jedynie co uzyskałam w zamian to informację, że jestem smarkata (mam 30 lat) i że niczego w życiu nie osiągnęłam (choć ja uważam, że jest inaczej).
Czy ktoś może mi coś doradzić? Jesteśmy wyczerpani.
Moja teściowa spełnia 80% punktów.
Jestem przekonany, że jest toksyczną matka niestety!
Zniewoliła emocjonalnie młodszą córkę, która ma męża, ale tak naprawdę córka wszystkim dzieli się ze swoją matką, a wolny czas spędza na telefonach do mamy.
My wspólnie z żoną mieszkamy razem z teściową.
Żona jest inna, ale matki chyba nie opuści.
Myślę często o odejściu z tego domu, przeraża mnie wizja dalszego takiego życia dla kogoś, a nie dla siebie na wzajem z żoną.
Myślałem nawet o odebraniu sobie życia..
samobójstwo to żadne rozwiązanie. tu trzeba działać, coś robić.
a nie znałeś teściowej przed ślubem? nie zapaliła się żadna lampka alarmowa wcześniej?
Odp: Internauta do Elisabeth
Masz rację. Samo destrukcja to nie rozwiązanie. Nie dla faceta.
Pewnie, że znałem wcześniej teściową. 5 lat.
Młodsza córka wyprowadziła się z domu rok przed naszym ślubem. My po roku mieliśmy ślub. Zaproponowaliśmy, że zamieszkamy u w mamy domu ponieważ jest sama. Teścia nie ma 10 lat prawie. Umarł nagle. Świadomie wyszliśmy z taką propozycją. (Jest to inne mieszkanie niż z dwójką teściów, często opisywane w internecie jako przyczyna rozpadu związku, małżeństwa).
Mieszkanie z samą teściową ma plusy i minusy. Wiadomo, że jak ktoś będzie widział same minusy to tak będzie. Zawsze starałem się i staram patrzeć na dwie strony, ale emocjonalne więzi między córkami, a zwłaszcza młodszą, podkreślam młodszą moim zdaniem są nienormalne. Przykład: Przyjeżdżanie do rodzinnego domu bez męża, spanie z matką w jednym łóżku, konsultowanie każdej podjętej decyzji.
Dla nas. Dla mnie i żony. Jedynym rozwiązaniem na tą chwilę to zabranie kredytu i wyprowadzka ponieważ przy obecnych marżach za wynajem w Polsce jest to nieopłacalne poprostu, a czynsz równa się racie kredytu za mieszkanie.
Jestem cholernie cierpliwy i potrafię ugryźć się w język. Nie szukam zaczepek choć na zawołanie znalazłbym ich dziesiątki. Obserwuję dalej sytuację i zachowanie Matki. Nie chcę być złym prorokiem, ale rozpad małżeństwa młodszej córki mimo, że na tygodniach będzie rodzić dziecko to kwestia kilku lat…
Jestem facetem, mam 34 l. Nie umiem
Pozwolę sobie opisać mój przypadek, bo uważam że jest nieco inny niż które tutaj znalazłem/przeczytałem.
Zawsze czułem że ze mną jest coś nie ok. Jako dziecko biłem się po nogach a później po głowie jak coś mi nie wychodziło. Zawsze siebie krytykowałem że jestem daremny, nie udolny, miałem wiele emocji i do odkąd pamiętam porównywałem się z innymi, czułem że jestem gorszy. Na zewnątrz zachowywałem się odwrotnie do samopoczucia: dobrze się uczyłem, w szkołach byłem uwielbiany- poczucie humory, organizator kawalarz itp, jednak zawsze miałem problem z stworzeniem związku z kobietami.
Mama z pozoru cudowna, wszyscy ją kochali: bo rodzinna, bo ofiarna, bo cierpiąca( pochodziła z rozbitej rodziny, co w latach 60-tych było upokarzające) dobra, wielu ludziom pomogła w życiu- takim co byli na samym dnie. Nigdy mnie nie krytykowała, ja byłem ten dobry, uczynny, kujon, rozsądny, z poczuciem sprawiedliwości- super synalek. Mam trójkę starszego rodzeństwa i tu się zaczyna, jako dziecko non stop słyszałem jak to ten tamten źle postąpił, a to brat leniwy, siostra za bardzo imprezuje, ojciec zawsze gbur i cham, ciotka przeciwko niej, część koleżanek z pracy to idiotki, sąsiedzi dziwni, teściowe od brata to jakieś nie porozumienie, A to że ten nie posłuchał mamy rady, anie mówiłam… i tak dalej. Ogólne poczucie że wszyscy zawodzą. Co ważne raczej nie mówiła tego nikomu wprost tylko opowiadał mi, może jeszcze komuś- tego nie wiem
Jak to słyszałem non stop przez całe swoje życie, jako że najmłodszy to na mnie wylało się tych pomyje najwięcej. Przez to co słyszałem, podświadomie chciałem być ten super- którego mama nie skrytykuje, więc najmniejszą rzecz jaką robiłem, to z myślą jakby to było oceni,one przez matkę, na starcie oceniałem sam siebie. W wieku dojrzewaniu miałem mega wyrzuty sumienia, bo chciało się imprezować, uprawiać sex no ale to nie były zachowania które by się spodobały matce- ona nie musiała nic mówić, ja już miałem tak zrytą psychę , że rezygnowałem z swoich potrzeb żeby pozostać tym super synalkiem.
Dziś jestem po dwu letnie terapii psychodynamicznej, w trakcie terapii behawiorlanej, mam za sobą psychiatrę i wciąż ciągle zastanawiam się czy to co zrobiłem było dobrze zrobione, przecież można było lepiej inaczej, taniej szybciej itp ( ciągle się zadręczam)
Mam trudności z asertywnością, krytyką innych, realizowaniem własnych potrzeb, lęki przed nie zrealizowanymi zadaniami, problem z realizacją niektórych zdań( ogromny wkład zasobów a małe efekty)
Dodam tylko że od 10lat pracuje w korpo, skończyłem studia, zbudowałem dom, angażuje się w wychowanie dzieci, życie rodzinne itp, ludzie mnie raczej lubią.
Mam od dwóch lat nie żyje i tak bardzo szkoda że nie zdążyłem z nią o tym porozmawiać. Związałem się z kobietą która jest również zimna w uczuciach bezduszna- podobna do mojej matki. Trochę się zmieniła po tym jak jej uświadomiłem jak to było u mnie i co ona robi w stosunku do dzieci, ale wciąż wiele pracy przed nami obojgiem
powodzenia wszystkim, życzę wam siły abyście osiągnęli równowagę i to na czym wam zależy- sobie też tego życzę.
wszyscy, których wypowiedzi czytam są poranieni duchowo przez sobie najbliższych rodziców / matkę /teściową. W Łodzi zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca i w poniedziałek ostatni są Msze Św. o uzdrowienie i o uwolnienie -Księża Jezuici odprawiają. Można się łączyć przez internet. Jezus uwalnia z depresji, poranień duchowych, daje nowe życie. Spróbujcie, nic wam się nie stanie, a możecie tylko zyskać.
W internecie są wcześniejsze Msze Św.Bardzo polecam.
Małgosia, córka toksycznej matki i żony
No, to teraz na mnie kolej, jestem tuz po 40-ce i całkiem niedawno dotarło do mnie dlaczego mam tak skopane relacje z ludźmi, związki itd. Moja matka praktycznie wychowywała mnie sama (ojciec marynarz ciągle poza domem). Mam jeszcze 6 lat młodszego brata który relacje z mamą miał bardzo dobre. Natomiast ja ciągle od niej słyszałam jaka jestem głupia, durna,tłumok, że do niczego w życiu nie dojdę, ze będę zamiatać ulice, że jestem tak wstrętna i niedobra, że nikt mnie nie zechce itp, itd… Porównywanie mnie do innych dzieci z rodziny (kuzynek) było na porządku dziennym (oczywiście wszystkie mądrzejsze, ładniejsze, sprytniejsze, a ja taka guła że 100 razy mnie sprzedać można i 100 razy kupić). Każdy mój wybór począwszy od fryzury, kupno jakiegoś ciucha, szkoły – cokolwiek – ZAWSZE spotykało się z jej krytyką w stylu „coś ty znów kupiła? wyglądasz ohydnie”, albo „jesteś za głupia żeby się dostać do tej szkoły” – a ja jak na złość wtedy się dostałam. Każde moje wyjście na imprezę kończyło się jej milczącym fochem, każda koleżanka była „be”, facetów nawet nie „pokazywałam” bo wiedziałam że zaraz skrytykuje. Czytała moje pamiętniki, naruszała moją prywatność grzebiąc w mojej szufladzie – znalazła wtedy tabletki antykoncepcyjne (byłam już pełnoletnia) i zrobiła mi o to mega wyrzut i awanturę. Generalnie dawała i daje mi cały czas do zrozumienia jak bardzo jest mną rozczarowana, jaką złą córką jestem. Bardzo szybko wyprowadziłam się z domu, czego też nie zaakceptowała. Ciągle poddawała mnie krytyce. Moje wszystkie związki to jakaś porażka, wybieram toksycznych partnerów i tak się zastanawiam czy to pokłosie takiego wychowania. Od zawsze, wbrew pozorom, byłam nieśmiała, pełna kompleksów, małej wiary w siebie, bardzo często ludzie odbierają mnie jako niedostępną „królową śniegu” a ja po prostu mam zerowe poczucie wartości i monstrualne poczucie winy.Nigdy nie miałam w niej emocjonalnego wsparcia. Ludzie wokół mówią, że ona taka wspaniała, super itd., a ja myślę sobie że nie maja zielonego pojęcia jaka jest naprawdę. Lecz z drugiej strony muszę jej oddać to, że ona sama pochodzi z toksycznej rodziny, i odkrywam teraz, że sama w stosunku do mojej ukochanej córki przejawiam te same zachowania !. Staram się pilnować i minimalizować, ale to cholernie trudne, często przerzucam to na mojego partnera (wyzywam go strasznie, drę się jak opętana, umniejszam mu we wszystkim, nie panuję nad emocjami, jestem agresywna) i wiem że tkwimy też w b. toksycznej relacji czego świadkiem jest nasza 3 letnia córcia. Jestem tego świadoma, mój partner też jest wysoce toksyczny, nie wie co to zasady współżycia społecznego, nastawiony tylko na siebie, skrajna odmiana narcyzmu w dodatku jest obcokrajowcem, ciężko czasem jest się z nim skomunikować. Do tego kłamie, naciąga rzeczywistość, wiem że jest nieuczciwy i ze mnie zdradza. Przygotowuję się mentalnie na przerwanie tej relacji. Chciałam by wsparła mnie rodzina, ale doznałam szoku, ponieważ matka dała mi do zrozumienia, że mi nie pomoże……A brat stwierdził, że jestem histeryczką…..Kiedyś powiedziałam moje mamie o tych jej wyzwiskach i krytyce kiedy byłam dzieckiem. Wiecie jak zareagowała? Książkowo. Tzn. wyparła się wszystkiego. Nie dawałam za wygraną, przytoczyłam parę historii, stwierdziła, że niczego takiego nie pamięta, a jeśli nawet cos takiego się zdarzyło, to tylko chciała mnie jakoś „zdopingować”. „Zdopingować” – wyzywając i robiąc wszystko bym miała minimalne poczucie wartości i godności…. Zrozumiałam, że nie ma sensu o tym z nią rozmawiać, sama muszę to przerobić we własnej głowie, bez udziału mojej matki.
Tyle nieszczęścia przez najbliższych ?! Dla mnie temat jest nowy, bo u mojej mamy eskalacja negatywnych zachowań nasila się z wiekiem czyli do toksycznej matki dochodzi jeszcze toksyczny senior. Objawy były wcześniej widoczne, tyle że nie w takiej skali jak obecnie … Problem tkwi w tym, że mieszkamy razem i z uwagi na różne uwarunkowania nie wchodzi w grę wyprowadzka. Choćby z uwagi na to, iż to ja z mężem utrzymujemy dom i zainwestowaliśmy w niego duże pieniądze… Jestem jedynaczką i mam wrażenie, iż to ze „jestem na swoim”, samodzielna i coraz (!?) mniej zależna od matki wpływa na jej zachowanie. Czy jest jakiekolwiek wyjście z takiej sytuacji ? To mega trudne, nawet mając wsparcie w innych osobach czy rodzinie lub terapii … Toksyczny nie widzi problemu w sobie, nie chce go zobaczyć i jakakolwiek forma próby rozmowy jest skazana na porażkę. To jest impass … ja przynajmniej nie widzę wyjścia, a ciągłe ustępowanie i uległość wobec takiej osoby również jest wyniszczająca. Opcja kiedy chcemy odrębności i samodzielności wywołuje natomiast niemalże spazmatyczne reakcje … Artykuł świetnie diagnozuje, ale jaki sposób postępowania przyjąć ?
Jestem bardzo wierzący i szanuję Twoją radę, ale jedyną radą jest mieszkanie oddzielnie.
Ja mam dosyć pieprzonej i czczonej cechy jaka jest cierpliwość wobec starszych, bo po prostu ją tracę z dnia na dzień.
Tak jak wspominają ludzie w wielu wypowiedziach toksyczne matki panicznie boją się bycia samego oraz wymagają wiecznej adoracji jak najświętszy sakrament.
Wszystko co robi się dobrego wobec tych ludzi jest dosłownie „na chwilę”.
Na moje młode małżeństwo mieszkanie z matką u matki pod jednym dachem jest destrukcyjne.
Wiele bym dał, żeby cofnąć czas.
Pozostaje mi jedynie, aby w przyszłości moje dzieci mieszkały same, a nie z rodzicami.
Biblia ma 100% racji, że opuszcza się Matkę i Ojca.
U mnie jest to samo. Długo tu zaglądałam zanim odważyłam się napisać….
Cokolwiek zrobię, zawsze jest za mało, zawsze krytyka, wypominanie, wszystko się mamie należy, wybredna we wszystkim, cały czas narzeka na swój los, słucham tego 40 lat i jestem zdołowana ze pomimo starań zawsze jestem najgorsza córka na świecie. Rozmowy zawsze kończą się kłótnią, bo mama tak bardzo potrzebuje czułości której nie umiem jej dać, bo nie wiem jak mam to zrobić skoro jest dla mnie taka okropna, nie umiem szczerze jej pocieszać, jedyne co mi przychodzi na myśl wtedy to współczucie ale tez wiem ze jest samotna na własne życzenie bo przez jej zrzędzący charakter nikt jej nie lubi wiec nie ma znajomych i chce mnie traktować jak koleżankę i powierniczkę ale tak się nie da, bo narzeka do mnie na mojego męża i dzieci i nie mogę tego słuchać, rośnie we mnie złość.
Kiedy proponuje jej aby poznała kogoś w swoim wieku, ze będzie mogła porozmawiać i czuć się zrozumiana, to się krzywi ze ona nie lubi starych ludzi, bo ją dołują, a sama ma 75lat.
Mogłabym długo pisać ale nie zrobię tego, bo niektórzy wyżej opisali podobne relacje do mojej. Wiem ze to się nie zmieni i próbuje znaleźć siłe żeby nie dołować się ale nie jest łatwo żyjąc z osoba która jest wiecznie niezadowolona.
Mam fajne życie, udane, tylko humor najczęściej rujnuje mi ciagłe narzekania mamy i poczucie winy ze nie zapewniam jej szczęścia którego w życiu tak jej brakuje….
Lora mądrze napisałaś „Mam fajne życie, udane, tylko humor najczęściej rujnuje mi ciągle narzekania mamy i poczucie winy ze nie zapewniam jej szczęścia którego w życiu tak jej brakuje….”
U nas to samo. Niby super mamusia i pomocna. Na zewnątrz bardzo uśmiechnięta i uprzejma do obcych, a w domu psychiczny terrorysta.
Rujnuje humor, swobodę życia i chcę wiedzieć o wszystkim co się dzieje między mną, a moją żoną.
Ludzie, którzy to czytacie. Jeśli macie jeszcze wybór. Wybierzcie mieszkanie na swoim choćby wynajmowanym, ale osobno.
przeszły mi dreszcze…przecież to jest tak jakby napisane przeze mnie. Przeczytaj mój komentarz na samym dole z dziś. Mam 36 lat i to samiuteńko…Chryste, jak żyć!?
Witam.Przeczytałam artykół i komenrarze.Długo szukałam odpowiedzi na pytanie czemu matka tak się zachowuje a nie inaczej…nawet myślałam,że jest chora psychicznie bo pewnie to jest jakieś zaburzenie.Teraz znalazłam odpowiedz i to 10/10 .Zawsze była zaborcza i z charakterem.Umiała mnie tak zdołować że nie chciało mi się wychodzić nigdzie.Przez nią nie miałam znajomych,nie chodziłam na imprezy bo mi nie pozwalała.Zawsze mówiła że jestem do niczego i nic nie umiem ,że jestem gruba i brzydka przez co straciłam wiarę w siebie Umiała mnie ośmieszyć przy innych i czerpać z tego satysfakcje.A ja przez to nie umiałam się jej sprzeciwiać.Nawet ojciec był stłamszony przez nią.Umiała mnie nastawiac przeciwko niemu a ja jej wierzyłam.Ojciec czasem stał za mną co odrazu było odebrane jako zniewaga dla niej.Jak doroslam i poznałam ojca mojego syna podjęłam decyzję o wyprowadzeniu się.To było jak zbawienie.Niestety zwiazek nie przetrwał i musiałam wrócić do domu.w miedzy czasie schodzilismy sie i rizchodzilismy aż nastąpił koniec w czym przyczyniła sie moja matka.Jak bylam sama było lepiej Ale nie chcialam byc sama i poznałam mojego obecnego partnera i od tego momentu zaczął się terror psychiczny.Ponieważ nie mieszkamy razem z matka ale niestety dom jest jej probuje na wszystkie sposoby nas z tad wyrzucić bo widzi ,że on nie chce odejść od nas.Grozi nam,obgaduje po sąsiadach głosząc jakieś nieprawdziwe historie.Do tego nawet Posunela sie do skontaktowania się z ojcem dziecka i naslaniem na mnie policji.Przechodzi samą siebie niszcząc mnie psychicznie.Jedynym jej celem jest rozbicie mojego zwiazku i sprowadzenie mnie z synem do siebie żeby już całkiem mnie zabić psychicznie.Przez to wszystko mam lęki i boje sie wychodzić z domu,widzę spojrzenia ludzi którzy wierzą jej a nie widzą mojej krzywdy.Bo ja nie mam prawa żyć po swojemu.Ostatnio poronilam przez awanture i jak jej to powiedzialam to mnie wysmiala mówiąc że przez kłótnie to poronic nie można.Jestem zmeczona i zastraszona.Nie wiem czemu robi mi taką krzywdę i chyba nigdy nie zrozumiem.Ponoć to dla mojego dobra bo ja nie wiem co robię pomimo że mam 34l.Powiedziałam że mam dość i chce się wynieść z tad.Tylko hamują nas pieniądze.Całe szczęście,że mam partnera który mnie wspiera bo już dawno bym się poddała.Serce mi pękło jak widziałam jak idzie z obecną parnerka mojego bylego i śmieją się do siebie.Może ktoś w podobnej sytuacji chciałby popisać.Było by to wsparcie dla mnie.
Dzień dobry. Czy jest jakieś forum na którym możemy sobie porozmawiać? My wszyscy…Dzieci toksycznych matek.
Moja wypisz wymaluj. Ciągle żyję w poczuciu winy za jej nieudane życie. Szantaż emocjonalny i manipulacja na każdym kroku. Ciągłe prezenty…Kiedy ja ich nie chcę. Ja chcę kochającej mamy. Najbardziej nienawidzi gdy jestem szczęśliwa. Jak mam gości lub wyjeżdżam jest wściekła. Obrażona na cały świat z krzyża zdjęta. Pierwszego dnia dzwoni/dzwonię, ale po serii „z rewolweru” już mi się nie chce…Kolejnego dnia nie dzwonię więc i rano zawsze telefon „zdążyłabym umrzeć a Ty byś nie wiedziała”. Już nawet do moich dzieci to stosuje…Syn zadzwonił”babciu jesteśmy już nad morzem…” – NIE JESTEM WAM DO NICZEGO POTRZEBNA. Masakra. Wczoraj usłyszałam, że się z nią chcę na siłę pokłócić bo zbliża się jej urlop. A to przecież ja jestem za niego odpowiedzialna. Usłyszałam „że nie jestem taką córką jaką by chciała”. Tysiące listów. Propozycja terapii „to Ty jesteś wewnętrznie psychiczna”. Z całym światem pokłócona. Nie jeździ na przyjęcia rodzinne, nie ma przyjaciół. Cały świat jest zły tylko nie ona. Ona jest ofiarą. Jest samotna.Ojciec zmarł. Ojczym zmarł. W góry nie pojedzie, bo nogi bolą. Nad morze nie pojedzie bo nie może na słońcu. Do sanatorium nie pojedzie, bo nie lubi starych ludzi (sama ma 69l.). Nigdy nie weźmie wolnego w pracy by wpaść do mnie na działkę. Bo praca ważniejsza i ona nie może. Gdy zabraniam dzieciom zwozić tyle słodyczy „babcia Wam będzie po kryjomu dawać jak matka nie pozwala”. Mój ukochany mąż nie znosi gdy jesteśmy razem. Kłótnia za kłótnią. Jak już przyjedzie to zawsze ma coś dla nas. Oczywiście też obiadki. A później „ja tyle dla Was robię, tyle się nadźwigałam, moja matka mnie nie kochała, a ja Ciebie tak kocham a Ty mnie zostawiasz”. Dużo i długo mogłabym opowiadać. Nie wiem co robić. Jestem zagubiona a jednocześnie mam poczucie winy…PRZEOGROMNEEEEEEEEEEEE. Właśnie w weekend zaczyna urlop i nie wiem…mam jej dość a jednocześnie mi jej żal. Wypracowała to we mnie. Kurcze. DLACZEGO!? Jak to jest mieć fajną mamę…chyba super. Zazdroszczę. PROSZĘ O LINK DO FORUM GDZIE MOŻNA POGADAĆ Z INNYMI. Takie miejsce jest mi potrzebne! Z góry dziękuję.
Dlatego nienawidzę swojej za to jaka jest. Wystarczy mieć odmienne zdanie jak ona to od razu zacznie się wojna w domu i gadanie typu ” niewdzięczna dziewucha” „Oby Bóg się w końcu ukarał ” itd. Chora umysłowo baba. Jestem dorosłą kobietą a ona chce cały czas mnie kontrolować, traktować jak dziecko co oczywiście jej się nie udaje a tym samym trafia ją szlak i bardziej się nakręca.
Niestety żadne próby wysłania jej do psychiatry czy psychologa nie zdają żadnego egzaminu bo przecież to ja powinnam się leczyć a nie ona. W jej oczach to ja się zmieniłam i jestem ta zła okropna, najgorsza córka na świecie ale jakoś szczególnie mnie to nie smuci. 😉
Pamiętajcie o jednym, raz dacie takiej matce zielone światło do ingerowania w wasze życie to nigdy to się nie zmieni. Każda próba odsunięcia jej od siebie będzie kończyła się na tym że będzie starała się sprowadzić was do wyrzutów sumienia. Mojej też na początku to się udawało a teraz mam to głęboko w poważaniu 😉
Dokładnie opisana została moja teściowa. I nie piszę tutaj z czystej złośliwości. Jako, że ,,wszedłem,, w rodzinę mojej żony i jestem człowiekiem z zewnątrz to widzę wszystko inaczej.
Moja teściowa to masakra jakaś. Zastanawiam się czy to nie choroba dwubiegunowa jakaś. Rano milutka, do rany przyłóż etc. a wieczorem potwór, dający emocjonalnie w twarz.
Najgorsze jest to, że swoją starszą córkę wielbi pod niebiosa, a moją żonę karci o byle co. Przy mnie się powstrzymuje, ale poza mną to padają ostre słowa. Nawet pokusiła się krzyknąć na moją roczną córkę jak ją trzymała na kolanach, a dziecko bawiło się uderzając w stół rękoma. A najlepsze to sama dziecko tego nauczyła. Oczywiście nie zrobiła tego przy mnie.
Zachowuje się jak Pani Dulska, na zewnątrz jest kolorowo, a w środku tragedia. Wszystkim pokazuje jaka to jest kochająca matka i babcia, idealna pani domu, a w środku to zakłamana baba jest. Nawet nie potrafi upiec udek z kurczaka (zawsze są niedopieczone i krwiste), i często nie może z niczym zdążyć w kuchni i się głupio tłumaczy. Swoją starszą córkę też tłumaczy za brak umiejętności, a moją żonę karci bezpodstawnie, bo daje sobie Ona radę.
I dużo by jeszcze opisywać.
Ludzie jak macie możliwość to idźcie na swoje choćby wynajmowane.
Cena wolności kosztuje słono, ale warto.
Tyle w temacie.
My po kolejnej ostrej kłótni w domu. Porażka … ;(
Proszę nikomu doświadczonemu przez toksyczną, narcystyczną matkę, nie robić nadziei, że jest ona zdolna do miłości. Taka kobieta nie potrafi kochać nawet siebie a tym bardziej innych, nawet jak są to jej dzieci. Być może w dużej mierze robi to nieświadomie, ale nie potrafi kochać. Zatem nie ma najmniejszego sensu zabiegać o jej miłość, co jest tak częstym błędem wszystkich dzieci toksycznych matek. Po chwilowym okazaniu łaski, taka matka i tak po raz kolejny odrzuci, zdradzi i jeszcze obciąży swoje dziecko (nawet dorosłe) całą winą. Moja matka, przez kilkadziesiąt lat oszukiwała mnie w kwestii mojego biologicznego ojca, podając mi za niego kogoś, kto nim nie był. Kiedy wszystko sama odkryłam, po lakonicznym, krętackim tłumaczeniu i „przeprosinach”, w pewnym momencie mnie obciążyła swoim „grzechem”, tłumacząc się, że to moja wina, że mi wcześniej nie powiedziała, bo się mnie bała…(!)
-„mnie, mamo? mnie się bałaś, kiedy miałam 8 lub 10 lat i pytałam ciebie, kto jest moim tatą… to znaczy, że byłam jakimś strasznym dzieckiem, skoro mnie się bałaś…”… Gdzie tu jest miłość matki do dziecka. Nie dość, że ukradła mi tożsamość bo przez wiele lat pytana, konsekwentnie kłamała robiąc z siebie ofiarę, to żeby wybielić siebie, usprawiedliwić swoje kłamstwo ze mnie usiłowała zrobić kata. To jest podwójna wiktymizacja… Brak jakiejkolwiek refleksji nad uczynionym przez siebie złem, nad tym, jaką krzywdę wyrządziła mnie czyli swojej córce poprzez kradzież tożsamości, pozbawienie możliwości ewentualnego kontaktu z ojcem, regularną krytykę, agresję, wyzwiska, histerię pt. umieram i osuwanie się na podłogę, negacje własnych traumatycznych zachowań, obwinianie, wpędzanie w poczucie winy poprzez robienie z siebie ofiary i zrzuceniem odpowiedzialności z samej siebie – to są cechy matek, które nie są zdolne do miłości, dlatego trzeba traktować je jak osoby chore i zająć się swoim życiem, terapia, rozwojem osobistym, pracą, rodziną a nie żebraniem o miłość takiej matki, nawet jak da wam taką nadzieję, za chwilę ją odbierze… Trzeba nauczyć się z tym żyć, postawić twarde granice i nie robić sobie nadziei… Powodzenia!
Dokładnie tak! Narcystyczne matki szybko uczą się, że poprzez stale wymierzane kary, wycofywanie swojej miłości, niezaspokajanie emocjonalnych potrzeb dziecka i bardzo rzadkie nagrody uzależniają od siebie emocjonalnie swoje dzieci praktycznie dożywotnio. Matka narcystyczna jest jak słońce wokół którego ma wirować cały świat. Dlatego dzieci tych matek zachowują się jak uzależnieni od narkotyku narkomani na głodzie, stale trwający w ich grze. Skoro matka zawsze tak samo się zachowa i to jest do przewidzenia – bo jej reakcje, zachowania, schematy w głowie są sztywne jak kula u nogi- i wiemy też że za każdym razem dostaniemy od niej kopa w du.. gdy tylko pozna nasze słabości, to po co na siłę trwać w tej relacji, przekonywać ją o swoim przywiązaniu, miłości, moralności i jeszcze wierzyć że ona się kiedyś na nas pozna, uszanuje, zaakceptuje, zmądrzeje. To jest dosłownie Syzyfowa praca. To nigdy nie nastąpi, bo ona liczy na to że nam zawsze będzie zależeć i zawsze będziemy się starać i wirować jak wokół słońca. Logiczne jest więc to, że ona nigdy nie może dać akceptacji dziecku, bo straciłaby nad nim swoją wyimaginowaną władzę.
Skoro matka nie potrafiła bezwarunkowo pokochać swojego bezbronnego, słabego, zależnego dziecka to nie potrafi pokochać nikogo i niczego – zawsze znajdzie litanię uzasadnień dlaczego jest pozbawiona ludzkich odruchów. Może udawać, grać, bo jest psychopatką albo narcyzem i umie się maskować przed otoczeniem ale jej prawdziwa twarz zawsze wylezie na wierzch, raczej później niż wcześniej. Tak, psychopatki też zostają matkami. Tak, osoby zaburzone, chore psychicznie, upośledzone umysłowo też zostają matkami i macierzyństwo nie uzdrawia ich cudownie, czasami wręcz pogłębia ich problemy psychiczne. Można być ostatnią szują, podłą, małą egoistyczną istotą dbającą wyłącznie o siebie pozbawioną empatii ale jak się jest matką to nagle trafia się na piedestał. Ludzie w kwiecie wieku nagle widzą że nie wiedzą jak mają żyć i co jest w ich życiu ważne. A skąd mają wiedzieć jak o siebie samego zadbać, skoro od niemowlęctwa byli przyuczani wyłącznie jak zaspokajać potrzeby mamusi i innych, ignorując własne? Nie nauczyli się trafnie rozpoznawać co mówią im własne emocje, więc stracili ten naturalny radar w głowie, który mówi kto przyjaciel, kto wróg, kto naprawdę nam dobrze życzy a kto udaje. Gdyby taki radar sobie wykształcili to w pierwszej kolejności mogliby rozszyfrować fałsz mamusi. Matka narcystyczna wiecznie powtarza „wydaje ci się”, „przesadzasz”, „co ty tam wiesz” ” co ty wiesz o życiu”, bo kiedy tylko dziecko nabiera wątpliwości co do intencji mamusi to trzeba ten odruch zakłamać i stłamsić. Moja rada z własnego doświadczenia z toksyczną mamusią jest taka – zawsze ufać wyłącznie własnej intuicji i nie dać sobie niczego wmawiać innym, być jak szklana tafla po której spływa bez śladu każda zła rzecz którą ktoś nas obrzuca. Odejść, oddalić się, odciąć emocjonalnie, mentalnie, fizycznie a dzięki temu odzyskać umiejętność widzenia tego, co jest DLA SAMEGO SIEBIE dobre.
W wieku 40.lat odcięłam się od matki, definitywnie by się zdawało.
Teraz ona jest niedołężna, staram się jej pomagać, wysyłać nastoletnie dzieci, by jej zrobiły zakupy. Ja wpadam do niej, robię co trzeba i uciekam.
Ostatnio syn mój 14letni skarżył mi się że powiedziała mu, że i jej i mi dzieci się nie udały.
Mam już ten luz, spokojnie zwróciłam jej, przy następnych moich odwiedzinach uwagę, by tak nie mówiła (kiedyś do mojej 11letniej wówczas córki mówiła, że jestem dziwką).
Usłyszałam od niej, że nic takiego ona nie mówiła, a ja jestem głupią krową i mam się do niej nie odzywać.
Utrzymuję mieszkanie w którym mieszka moja matka, pomoc społeczna przysyła opiekunkę na 24 h miesięcznie, nie stać mnie na więcej.
Nie chcę do niej chodzić ale ona sama z domu już nie wyjdzie, ma 80 lat, i kłopoty z poruszaniem. Nie życzę jej nic złego ale nie chcę do niej chodzić, moje dzieci też nie.
Mój brat kilkakrotnie próbował za młodu popełnić samobójstwo, teraz mieszka poza Polską, dzwoni do niej codziennie ale nie przyjeżdża. Facet ma depresję.
Dzisiaj w niedzielę dzwoniła, że nikt od czwartku u niej nie był, tylko opiekunka. I popłakała się. Bo taka chora. Wierzę jej.
Ja w tygodniu byłam 3 x, na krótko, mam swoje życie a jej nie tylko nie kocham. Ja jej nie lubię.
I to tyle
Bardzo rzetelny artykuł! Moja matka właśnie do takich należy. Zniszczyła życie memu ojcu, mnie, a teraz także memu mężowi. Jest chorobliwie zazdrosna o wszystko, poniża, nienawidzi, oczernia, szkodzi, biega po urzędach z donosami, fabrykuje obciążające dowody, lata po sądach, życzy, żeby „szlag trafił”. Kto się z tym osobiście nie zetknął, temu nie mieści się w głowie, że matka tak mogłaby. Gdyby ktoś zrealizował na podstawie tego film, byłby to prawdziwy horror. Toksyczna matka nie uważa swego dziecka za osobę, traktuje je jak przedmiot. Nie można wierzyć takiej matce,bo ona nie zmieni się nigdy!
Takie matki to wredne franse . wyżywają się na nas
Dziękuje za super artykuł który pomaga mi walczyć z moja toksyczna matką. Dzięki niemu postanowiłam ostatnio skonfrontować moja Matką gdy wyrzuciła moje pamiątki ze szkoły i dzieciństwa bez pytania gdy robiła remont w swoim domu. Gdy opisalam jak mnie to zabolało, jak mi przykro i jaka jestem zawiedziona jej zachowaniem, w odpowiedzi dostałam wylew samo rozżalenia – jaki to cios i ból sprawiła jej moja skarga, jak ona cierpi, jak ja bym się czuła jakby moje dziecko tak mnie oceniło, jak wiele razy ona przemilczała, przebaczyła, zapomniała i przebolała wcześniej wiele gorzkich słów które ode mnie usłyszała bo tak bardzo mnie kocha itp itd. Nigdzie nie było słowa przepraszam, nigdzie nie było przyznania się do błędu, bądź starania się zrozumienia mnie. Wręcz przeciwnie, moja matka robiła wszystko aby odsunąć od siebie odpowiedzialność a tym samym wywołać poczucie winy we mnie za to za ja się skarże! Kiedys te manipulacje by na mnie działały, bym starała się poprawić matce nastrój zamiatając cała sprawę pod dywan, ale nie teraz, bo dzięki artykułom jak ten, widzę jej gry i manipulacje.
He..he..moja ex tesciowa…slutek jej dzialan 100% jej dzieci czyli córek rozwodki..Najgorsze ze te corki nie wyciagnęły wnioskow i robia to samo swoim dzieciom..Błedne koło
Baba doprowadziła do tego, że pewnie musisz płacić alimenty 🙁
Dlaczego na świecie faceci prowadzą ze sobą wojny? Dlaczego w czasie wojen panuje głód i te wszystkie wstrętne babsztyle, te wampiry emocjonalne, te manipulantki i terrorystki emocjonalne zdychają z głodu, zimna, wycieńczenia albo epidemii? Dlaczego ludzie tak łatwo porzucają święta chrześcijańskie? Czyżby każdy normalny miał dość babskiej głupawki przedświątecznej i świątecznej: ja się narobiłam, a wy nie chcecie jeść i jesteście niewdzięczni i źle mi życzycie? Czyżby dlatego normalni wolą święta ascetyczne, rozciągnięte w czasie i polegające na poście i pielgrzymowaniu? A nie na obżeraniu się posiłkami przygotowanymi olbrzymim kosztem i wysiłkiem i podlanymi litrami alkoholu? Mówią na to: co za babsko…
pani Agato,a ja mysle ze ten pan ktory ma 47 lat i pije to jest wieksza ofiara toksycznej matki niz pani. Mam 48 lat,jestem samotna osoba bo matka moja skutecznie odpedzala moich wszystkich kandydatow na meza,poniewaz wybrala mnie jako osobe do opieki. potrafila odstawiac takie cyrki,ze kazdy chlopak odchodzil. Jak chcialam sie wyprowadzic to mnie tak szantazowala i wzbudzala wyrzuty sumienia,lamentowala plakala ze musialam zrezygnowac. Moj tato zmarl gdy mialam 5.5roku,i od tego czasu zaczelo sie pieklo dla mnie i mojej siostry.Matka nas ponizala,straszyla,bila,obwiniala xe musi sie z nami meczyc,wyzywala od najgorszych. Prawie codziennie jezdzila do swojej mamy i tam robila na gospodarstwie,a my z siostra musialysmy pracowac na naszym polu. glodowalysmy nieraz,a uczta byla jak brat maszej mamy,ktory mieszkal w bloku przywozil suchy chleb do kur,to wybieralysmy lepsze kawalki. Mama miala kochanka,ktory mial zone i 5 dzieci.Dzis bym go nazwala pedofilem,bo nas molestowal,a raz pamietam to do dzis dokladnie jak mnie dorwal to ledwo mu sie wyrwalam,trzeslam sie wtedy cala i czulam sie winna. Nigdy nie zawalczylam o zadnego chlopaka bo balam sie facetow.Dodam ze nasza mama swoj majatek po rodzicach oddala synowi swojej przyrodniej siostry,a nam powiedziala ze mamy sie wziac za robote. Mama teraz zada powazania,szacunku i musze byc na kazde zawolanie.NIe moge(poza praca i kosciolem)nigdzie wychodzic,jak gdzies jechac to tylko z mamusia albo wcale.Mam do dzis w uszach slowa:”kara boska na was przyjdzie,bekarty,skurw….., cudzi ludzie beda was prac po pyskach,itd.i takie mamy z siostra zycie jak nam matka zyczyla. Motto mojej siostry i moje tez: „Na szczescie zycie na tym swiecie nie trwa wiecznie”
Sadze ze ta pani jest zbyt arogancka by się kontrolować
Czesc
Mam 41 lat wyprowadzilam sie z domu majac 19 lat , bo dom byl miejsem placzu i bolu. Ojciec wybuchal, klotnie polamane krzesla a potem cisza przez tygodnie. Przeszlam przez szystko czego dziecko nie powinno przechodzic. Matka bita , zapracowana , oziebla, zgorzkniala. Zawsze chciala dobrze. Byla ofiarom i pozwolila abysmy tez cierpieli.
Dzis mam 41 lat rozwiodlam sie po nieudanym malzenstwie , skonczylam szkole w Niemczech i majac 40 lat poszlam na studia tutaj w Stanach. Wszedzie wszyscy mnie lubia i radze sobie jakos chociaz jestem sama. Ale najglebszy bol jaki nosze na sobie to relacje z moja rodzina. Po rozmowie z matka czuje sie jakbym wypila trucizne. Ojciec jest zly ale ona wszystko robi z dobrym zamiarem. Cierpie bo nigdy nie poznalam co to matchyne cieplo, milosc. Sama nic nie miala zeby nam to dac. Kiedy nie dzwonie zazuca ze nie dzwonie, kiedy mowie ze czytam pismo Swiete i to daje mi sile ona mowi mi i co z tego zobacz jak ty zyjesz. Ja odeszlam mojego meza bo jestem nie normalna a on musial byc dobry. Nobo Jadzia zawsze plakala , bo sie zlosci, i podejmuje decyzjie nie tak jak powinna. Potrzebuje pomocy bo ten zal i bol mnie toczy. Tak bardzo chcialabym miec matke do ktorej moglabym sie wygadac wyplakac,, a ja boje sie byc soba.
Jagoda, mam 58 lat i jakbym czytała o sobie. Ale od dawno mam kontakty sporadyczne, telefon 1 w tyg. Odwiedziny bardzo rzadko, kilka razy w roku. Jestem zdrowsza.
Help!!
Czytam któryś raz Wasze wypowiedzi i mnie to przeraża jacy ludzie potrafią być. 27 sierpnia 2018 opisałem w skrócie swoją (a właściwie żony sytuację).
Powoli sprawa nabiera tempa. A dokładnie…
Teściowa już nawet zmywanie sprawdza mojej żony. Obserwuje każdy krok. Najgorsze jest to, że ,,stara się,, opiekować naszym dzieckiem. To już jest takie nieudolne, że karmiła je i dziecko się zachłysnęło i nawet nie zareagowała, Masakra jest, przecież wychowała swoje dzieci i nie potrafi nic zrobić. Do tego jeszcze patrząc wstecz: patrzyła i nie reagowała jak nasze dziecko (kilka/kilkanaście dni życia) przy niej spada z poduszki. Dopiero jakby nie było jak się podniosło głos to zareagowała :(, często przy niej dziecko nabijało sobie guza, etc.. Tak wiem, że dzieci tak mają, ale jak dorosły widzi, że dziecko leci na glebę i nie reaguje to słabo dla mnie to wygląda. Do tego jeszcze ciągły mobbing żony, krytykowanie, etc. Młoda matka buja swoje dziecko, a rodzona matka do niej, że będzie tego żałowała, ehh… Po wielu miesiącach doszło do nazwania (jednorazowy przypadek, a o tym mi tylko wiadomo) mojej żony ku..wą. Dziewczyna odcedza ziemniaki i przerywa proces bo para parzy w ręce, to po wymianie zdań, do mojej żony spier…alaj. Masakra jakaś. Najlepsze jest to, że robi to bez świadków (kończyła pseudo prawo, więc pewnie wie jak się zachować, i wykonywany zawód ją tego nauczył)
No i jeszcze co chowałem miesiącami to, że nazwała moją mamę wielką egoistką, widząc kobietę kilka razy w życiu, aż w końcu jej to wygarnąłem, i jeszcze kilka rzeczy. Na moje argumenty jakaś głupia zdawkowa obrona. Bo jest świadoma, że mam rację.
Teściowa ma jeszcze jedną córkę, którą traktuje jak bóstwo, no ale może dlatego, że ten sam charakter, sposób podejścia do życia. Laska 3 kochanków w jednym czasie, brudas wg mnie (nie potrafi sprzątać, gotować, mimo ponad 30 lat na karku).
Sama teściowa jest wielkim absurdem życiowym dla mnie. Gotowanie słabe, porządki robi godzinami, ale wyniki mierne. Ja znów jestem dokładny, ale potrafię racjonować czas na wszystko.
Zawsze z najlepszą córeczką wiedzą wszystko, oczytane, wygadane.
Fakt, że facet ją opuścił szybko, przeżyła traumę, etc., ale inne kobiety są bite poniżane, etc. To znów z dwojga złego lepsze moim zdaniem było to.
No i kwiatek jest taki, że ze swoją córeczką najlepszą nazywają mnie potworem, że będę się znęcał nad żoną. Masakra, już mi się odechciewa wszystkiego. Najlepsze jest to, że moja żona miała problemy po porodzie i robiłem wszystko, żeby ogarną sytuację i nie tylko taką.
Jeszcze do tego, życzyła mojej żonie (swojej córce), żebyśmy wynajęli mieszkanie i zobaczyli jak to jest i wrócili, albo moja żona tylko, ze skulonym ogonem błagać o wybaczenie.
Pomoc teściowej była, ale jak dolewała do kobiecego mleka wody, żeby rozcieńczyć i żeby było więcej to masakra (zwrócenie uwagi jej było zastosowaniem nagany wzrokowej i burknięciem pod nosem). Do tego jeszcze wkładanie w pieluchę wacika, żeby nie przeciekała, no ale jak się nie umie założyć pieluchy (sam też dopiero się uczyłem wszystkiego).
JUŻ NIE MOGĘ, ZAMIAST MYŚLEĆ O RODZINIE TO MYŚLĘ CIĄGLE O TEŚCIOWEJ 🙁
p.s. najlepsze jest to, że ona to robi ze stoickim spokojem. Przed ludźmi jest jak ideał :/ Zacofana i zatrzymana jakby jej córki miały po 10 lat.
Help!!
Na szczęście niedługo (kilka miesięcy) i idziemy na swoje, ale jak ten czas przeżyć co pozostał?
Ile toksycznych matek się tu odezwało, szok! Prawda w oczy kole? Ten artykuł jest w 100% o mojej matce. Zaznaczam, ze sama jestem matką dorosłej córki i mamy świetne relacje. Ja -w przeciwieństwie mojej mamy- chodziłam na terapię, bo chciałam być lepszą matką niż ona była dla mnie i udało mi się! Szkoda, ze toksyczne matki się oburzają, grożą (poczekaj aż sama będziesz matką), obrażają, zamiast zapisać się na terapię i się zmienić. Przecież wyraźnie jest napisane, że one mają problem same ze sobą, a więc o co te pretensje do całego świata?
Moja matka tez jest toksyczna i cale zycie byla. Co wiecej, jest mocno narcystyczna. Tak jak moj ojciec. I to jest i bylo zrodlem problemu, ktory mnie dotknal. Dla osob znajacych dobrze j. niemiecki, jest taka szwajcarska terapeutka, ktora opowiada o narcyzmie z perspektywy wlasnych doswiadczen z narcystycznymi rodzicami i nie tylko i opowiada o tym na youtube. Kiedy sluchalam licznych przytoczonych przykladow, to tak jakbym sluchala o swojej rodzinie. Az trudno bylo w to uwierzyc. Christina Friedli. Rozklada temat na drobne. Otwiera mocno oczy na narcyzm, toksycznosc ze strony bliskich. Pomogla rozpoznac i nazwac stan rzeczy. Bardzo polecam.
a ja myślałam że jestem sama…..mieszkam z męzem dziećmi i moją matka. przestałam wogóle się do niej nie odzywać, unikam jej bo wtedy moja głowa odpoczywa psychicznie ….. to koszmar jaki z nią przeszłam , wyzwiska wyganianie z domu, co troche awantury o byle co. stwierdziłam żę to najlepsze wyjscie. musze wytrwać jeszcze ok 2 lat jak bedziemy na swoim. mam 34 lata a prawie połowe siwych włosów…….. zostanie sama jak lubi…… przykre to okropnie ale ja nie dam rady dalej cierpieć a ona i tak twierdzi że jestem nikim… nic nie mam nic nie osiagnełam i że po jej śmierci bedzie mnie straszyć jak zostane w tym domu….. odizolowałąm swoją rodzine od niej to tta sytuacja to totalna porażka pozdrawiam wszystkich musimy dac rade
Świat ma dwie strony, pamiętajmy o tym. Często dzieciom wydaje się że są mądrzejsze od starych rodziców. Uważając że są toksyczni. Jednak nikt tutaj nie wspomniał o Toksycznych dzieciach, wiecznie oceniających rodziców. I cytując „Profesor Praszkier zwraca uwagę, że przez obwinianie zamykamy się w kręgu frustracji i złości. Widzimy wówczas rodzinę jako siedlisko problemów i zagrożeń, a nie dostrzegamy, że wynieśliśmy z niej dobro. Osądzanie rodziców niszczy rodzinę i nas samych. Oskarżanie ich nie pozwala dorosnąć.
Więcej pokory, zrozumienia życzę wszystkim.
Maria. Córki i synowie ze szczęśliwych rodzin nie trafiają na to forum.
Każdy co tu piszę ma powody, żeby osądzić i obwinić.
W zdecydowanej większości przypadki są uzasadnione.
Daj spokój z tym traktowaniem rodziców jako kogoś majestatycznego.
Rozwiązaniem na wszystkie opisane problemy jest po prost mieszkanie oddzielnie. Najlepiej daleko!
To forum ponadto nie jest o toksycznych dzieciach tylko rodzicach.
Jakiej pokory? Kiedy ktoś Ci pluje codziennie w twarz?
Szczęść Boże zatem!
ladnie to napisales. ja wyprowadzilam sie na inny kontynent ale ciagle dzwonie do matki bo musze a nie bo chce. bo mam dziecko i chce zeby widzialo babcie na skype zeby wiedzialo ze cos takiego jak babcia istnieje. tylko ze moja mama sama nigdy sie do mnie pierwsza nie odezwie czego nie jestem w stanie zrozumiec… raz bylam chora + w ciazy wiec przelezalam w lozku caly tydzien to tylko wyslala mi wiadomosc ze czekala a ja nie zadzwonilam pokazac wnuczke! zapytalam dlaczego nigdy sama do mnie nie zadzwoni ani nie napisze to powiedziala ze to ja jestem mlodsza a ona nie bedzie mi sie narzucac! zamurowalo mnie nie wyobrazam sobie czegos takiego powiedziec czy zrobic mojej corce w przyszlosci. moznaby dlugo wymieniac jej zachowania w kazdym razie nic jej we mnie nie pasuje a cokolwiek jej powiem to zaraz wszystkim rozgadane. jak czegos nie chce powiedziec to obrazona ze ja mam tajemnice ale sama o sobie to nic a nic nie powie nic o niej nie wiem. kazdego dnia staram sie byc lepsza dla mojej corki traktowac ja na rowni ze mna jak partnera a nie jak kogos nizszego szczeblem – jak ja kiedys i dzis
Mario… ocenianie czy obwinianie rodziców to dzieci robią w swoim nastoletnim lub małoletnim wieku.
Toksyczni rodzice to tacy, którzy po mimo dorosłego wieku swoich dzieci (i nie ważne czy mieszkają razem czy osobno, bo i tak się czasem zdarza, i nie ważne, że już założyli swoją rodzinę) wpierniczają się do ich spraw, mówią im co mają robić, a co najważniejsze, a raczej najgorsze budują w nich poczucie winy, że są źli i niewdzięczni. Że powinni im dziękować za to, że przyszli na świat, a najlepiej kłaniać się przed nimi jak najniżej i lizać im stopy (ok wiem, że tutaj już popłynąłem z interpretacją).
Patrząc na otoczenie to wielu jest takich ludzi, którzy przez swoich rodziców, a właściwie przez ich (nazwę to tak) mobbing i dosłownie nękanie psychiczne, stali się upośledzeni życiowo.
Wiele osób nadużywa słowo pokora, bo sami jej nie mają.
Co prawda widzę, że dyskusja już powoli zanika, ale może autorka artykułu mogła by coś więcej napisać na temat uwolnienia się od takich ludzi.
Witaj dorosli ludzie zakladaja rodziny nie po to by dalej zyc z rodzicami, matkami. Wybieraja partnero/ki po to by zyc swoim zycie jesli dzieci nie sa w stanie ogarnac tego psyhicznie to niestety nie powinni sie wiazac a tym bardziej miec swoje dzieci bo tylko one po rozstaniu cierpia najbardziej
Jak malo tu facetow moja zona jest tak zniewolona ze przez tesciowa dzieci stracily co najwazniejsze dom rodzine, dla niej mama na pierwszym miejscu nie wazne ze dzieci cierpia dla mamy nas zostawila, to jest patologia, a najlepsze jej siostra ma tak samo teraz 3 rozwodki zyja same ze soba, ludzie pamietajcie partner to partner a kiedys mamy zabraknie najgorsze ze tacy ludzie niemysla o swojej rodzinie po tym jak ja zakladali, mam nadzieje ze kiedys takie matki zrozumieja mimowolnie swoj blad by dzieci nie mialy takiego zycia
Wszystkie punkty się zgadzają, Na okrągło słyszę na dodatek że urodziłam się po to, żeby jej nienawidzić, że całe moje życie tylko ją krzywdzę, że nie doceniam ile dla mnie poświęciła, że ona jest przeze mnie taka chora… Nie mam prawa pojechać na urlop, a dodatkowo usłyszałam, że w życiu nie spotkała tak wrednej osoby jak ja, bo jest taka biedna, nieszczęśliwa sama przez całe życie…
A ja byłam bita w dzieciństwie, zmuszana ciągle do bycia na pierwszym miejscu w szkole, pamiętam ciągle kłamiącą matkę, dzięki niej tato od nas odszedł, a kiedy umarł, to się śmiała się z satysfakcją z moich łez.
Wciąż próbuje się wtrącać w moje życie jako dorosłej kobiety, szantażuje mnie emocjonalne na każdym kroku wzbudzając poczucie winy. A mam 50 lat, osiągnęłam sukces zawodowy i rodzinny, po prostu nie chcę mieć kontaktów z moją matką… Na szczęście się wyprowadziłam z pobliża jej zamieszkania, ale nawet jak zadzwonię to mówi wyłącznie o sobie i skarży się na to jaką jestem najwredniejszą córką na świecie.
Byłam i jestem silna, więc nawet jak popłaczę, to po kilku godzinach mi przechodzi… Jestem w małżeństwie 30 lat i udało mi się być szczęśliwym, mimo że matka bardzo próbowała rozdzielić mnie z mężem.
Mimo wszystko to boli i mam straszną ochotę jej to wszystko powiedzieć… tylko po co? I tak tego nie zrozumie…
Jak wiele się zgadza, niestety…
Mam blisko 60 lat, bardzo wysoką pozycję zawodową, a jestem ciągle małą córeczką mamusi. Mam depresję, lęki, nerwicę, nie umiem odciąć pępowiny, bo mam poczucie winy, że pomyśli, że jestem niedobra. Jestem na każde zawołanie. Pilnuję tonu, głosu, stylu wypowiedzi. Nie mogę mieć innego zdania – jak mam – są wymówki, ciągłe przypominanie, wracanie do dawnych „przewinień” z mojej strony, wywlekanie spraw, rozdrapywanie żali, stawianie swoich racji ponad wszystko. Jest szantaż emocjonalny, jest użalanie się nad swoim ciężkim życiem. Jestem żoną i matką. Jestem jednak, przez te lata, głównie „córeczką”, którą się krytykuje, którą się poprawia, ustawia, szantażuje cichymi dniami, służbowymi odpowiedziami…Teraz, gdy mama jest ciężko chora, poczucie winy wzrosło.
Psychoterapia, w tym hipnoza nic mi nie dały. Jak to piszę – płaczę. Mam dość siebie w takiej postaci. Nie umiem się odciąć. Idę na kolejną terapię…
Mamo – dziękuję….
M.
U mnie sytuacja wygląda skomplikowanie – w Anglii jesteśmy z mężem już 11 lat, ale w tym roku chyba wracamy, ze względu na moją mamę (rodzice męża już nie żyją). Mama niedługo kończy 76 lat, od 17 lat jest wdową, mieszka sama w mieszkaniu w bloku. Boryka się oczywiście z problemami zdrowotnymi, bardzo częstymi wizytami u lekarzy, utrzymaniem mieszkania i psa (emerytura na to wszystko nie wystarcza), dochodzi do tego wielka samotność, stany depresyjne, stany lękowe…Nie bardzo udało się na z mężem „odłożyć” gdyż praktycznie wszystko co zarabiałam wysyłałam do domu, wspomagałam mamę, załatwiałam i koordynowałam lekarzy, kupowałam różne rzeczy a z pensji męża utrzymywaliśmy się tutaj. Nie mamy dzieci. Nie jestem jedynaczką, mam starszą o 10 lat siostrę, mieszkającą w tym samy mieście co mama. Siostra jest po rozwodzie, też nie ma dzieci, ma psa, mieszkanie, samochód, super pracę. Nie bardzo mi pomaga w sprawach mamy – w zasadzie opłaca tylko „swoją część czynszu” jako współwłaścicielka mieszkania rodzinnego, ale sprawy typu lekarze, załatwianie czegoś, obecność u mamy, pojechanie na zakupy itp – to nie, trzeba się bardzo naprosić, wysłuchać, że przecież ma swoje życie i ona nikogo o pomoc nie prosi. Ale przecież to chodzi o mamę. Nie mówię, ze siostra jest złą osobą – jest bardzo dobra, ma wielu znajomych, jest towarzyska, uwielbia zabawę i wyjazdy za granicę na urlopy – ale jeżeli chodzi o mamę, to po prostu jest inna. Mamy też inne charaktery, inne podejście do życia. Mąż często mówi, że mam jej kompleks. Na pewno tak jest. Nie powiem, bardzo by mi pomoc siostry i codzienna obecność jej u mamy pomogła, ale co zrobić. Nie w naszym przypadku, nie w tej rodzinie. Mama jest bardzo dobrą, kochaną osobą ale ma wady i przyzwyczajenia, jak każdy. Jest bardzo uparta, autorytarna, jest perfekcjonistką i…emerytowanym pedagogiem. Wychodzi z zasady – ja nie poproszę o nic, to WY jako dzieci macie się domyślać. Mama chciałaby mieć życie bez zmartwień, aby wszystko było zrobione (tak jak ona robila i pomagała swojej mamie), często słyszę, że pospieszyłam się z wyjsciem za mąż (a byłam juz po 30-tce), że nic nie mamy, nic nie odłożyliśmy – a jak mówię, dlaczego nie dało się odłożyć, to słyszę, że to wszystko jej wina…i sama mam poczucie winy jeszcze większe. Nie ma tygodnia, żebym nie słyszała, że opuściłam ją i zostawiłam (ona by nigdy nie zostawiła nieporadnego dziecka samego – mama lubi się porównywać do bezradnych dzieci), że powinnam przyjechać i być z nią a mój mąż powinien zarabiać w Anglii. Czy mama tak mówi do siostry – nie, mama się siostry boi. Boi się jej reakcji, że ją wyśmieje, zacznie krzyczeć, obrażać (nie raz tak było a ja potem musiałam uspokajać mamę przez telefon, tak płakała). Ja jestem inna, jestem miękka, bardzo mamę kocham, mam potworne poczucie winy. Przez to nie potrafię żyć normalnie w Anglii, skupić się na sobie i na swoim małżeństwie, jestem rozerwana. Podjęliśmy decyzję o powrocie. Mama z jednej strony – kiedy wrócisz(nie: wrócicie), z drugiej – za co tu będziecie żyć i gdzie będziecie mieszkać. Nie przyjmuje do wiadomości, że chcemy wybrać swoje składki emerytalne (wcześniejsze), zamknąć wszystko, wrócić z tym, kupić coś małego niedaleko niej, żeby być blisko…mówi, że nam się nie uda. Mówi, że mogłaby mieszkać pod wspólnym dachem ale tylko ze mną. Z mężczyzną (czyli moim mężem) już nie. A ja wiem, że mnie samej trudno by było mieszkać z mamą. Z mężem chcemy kupić małe mieszkanie niedaleko mamy, znaleźć pracę, zacząć normalnie żyć. Będzie ciężko, potwornie się tego boję. Wiem, że mieszkanie z mamą pod wspólnym dachem nie wchodzi w grę – żadne z nas tego by nie wytrzymało a zwłaszcza tak poturbowana emocjonalnie osoba jak ja. My mamy swoje przyzwyczajenia, mama swoje. Trudno żyć nie pod swoim dachem, nie na swoim podwórku, uważać na każdy krok czy słowo, by nie było za głośno, by nie lać tyle wody, nie kłaść się późno spać, nie spać za długo…trzeba uważać na to, co się mówi, bo ściany mają uszy i potem jest krytyka… Teraz byliśmy na Boże Narodzenie w domu, u mamy – dwa tygodnie. Było ciężko ale udało się.
Przepraszam za przydługi post…będzie mi bardzo miło, jak się odezwiecie.
Jestem młodsza, a czuję to samo. Moja sytuacja jest identyczna. I wiem, że „skończę tak jak Pani” za 20 lat.
Przeczytalam wszystkie wypowiedzi i jestem w szoku. Skad w ludziach sie bierze tyle zla. kiedy to sie zaczelo? Matka matki, matka babci, ile pokolen wstecz trzeba sledzic zeby znalezc poczatek? Brak milosci, frustracja i przemoc. Ludzie ktorzy nie otrzymali milosci nie moga jej nikomu dac , bo sami czuja sie robalami, i tak w nieskoncznosc. Jakas kobieta powyzej pisze ze to dzieci sa toksyczne.
Wiec wrocmy do podstawowej lekcji z biologii. Matka rodzi dzieci i sie nimi zajmuje, to ona pokazuje dzieciom swiat, uczucia i emojcje. Male dzieci ucza sie i kopiuja zachowania rodzicow a pierwsze lata zycia sa decydujace. Jezeli jako male dziecko nie dostalam milosci to jak mozna ode mnie oczekiwac ze ja komus dam (jezeli ja w ogole nie wiem co to jest) ? Dzieci ktore sa przez matke odrzucane/ niekochane szukaja tej milosci nawet jak sa juz dorosle. Czekaja na Moment w ktorym matka powie „jestem z ciebie dumna” a im bardziej lasza sie o milosc tym mniej jej dostaja i sa do tego jeszcze wykozystywane. Kiedy sie zaczelo to wariactwo, i jaki ma cel???
W szkole dzieci musza uczyc sie pierwiastkow i wierszy na pamiec ale nikt ich nie nauczy jak zyc w spoleczenstwie, jak sie obchodzic z emocjami i uczuciami. A religia straszy tylko sadem ostatecznym i nakazuje trzcic ojca i matke…. za co? za chorobe psychiczna?
Najlepiej jak już na wstępie napiszę, że nie szukam pomocy ani porad.
Jest taki narcyz matka manipulantka , która:
– czerpie satysfakcję ze skłócania z innymi członkami rodziny
– notoryczny kłamca w celu uwiarygodnienia swoich intryg
– kto nie jest jest psem jest jej wrogiem
– nie ma w niej uczuciowości wyższej
– wszystkie jej zachowania są nastawione na własne cele
– nie ma wyrzutów sumienia, bo nie wie co to jest za słabość 🙂
itp itd
o ojcu z troszkę innymi cechami nie będę pisał, bo to i tak nic nie zmieni.
Reasumując, nie trzeba jakiś długotrwałych wydumanych terapii, no chyba, bo to tylko biznes. Wystarczy być świadomym , że nic jej nie zmieni i traktować ją tak samo… lub odciąć się całkowicie , ale nie zawsze można. Rozgrzebywanie w ludziach dzieciństwa i ich ran tylko pogłębi ich rozpacz.
Trzeba zrozumieć i uciąć wszystko jak nożem… ona ma mnie za ZERO to ja mam ją za dwa ZERA!!!
– i ona po prost chce ci tylko dopierdalać , do końca życia i jeszcze osra ciebie w rodzinie, tak ,ze sie nigdy nie wytłumaczysz 🙂
Mimo wszystko nie radzisz sobie, to napisz do mnie ja mam to już przerobione i doświadczenie w takich relacjach, zawsze mogę coś doradzić, bo jestem praktykiem w temacie, a nie teoretykiem psychologii od nabijania kasy..
To jest niestety patologiczna choroba matek, które zostały ostawione przez facetów i mężów. Jeśli nie chce się taka osoba leczyć, to tylko droga sądowa. Ja tak zamierzam zrobić i zbieram wszystkie dowody. Przez własną matkę mam zjechaną psychikę a ona K* tego nie widzi i uwarzą że jest „Niewinna”.
Witam ja tez dolaczam sie do grona toksycznej matki ale wszyscy tu sie podpisuja jacy to rodzic sa zli inni ze maja kochanych rodzicow. A czy ktos pomyslal co zrobic zebybylo lepiej , zeby juz tak nie bylo ale nie odwrocic sie na piecie bo tak najlatwiej. Moze zapytam autorki tego tekstu o tokstycznej matce czy moglaby napisac teraz o tym jak mamy zyc dalej i co robic?
Weszlam na to forum wlasnie po to zeby nie odwracac sie na piecie i nie zrywac stosunkow z corka ale zeby popracowac (jeszcze nie wiem jak i czy jest szansa) nad soba i prosic o wybaczenie i dlatego szukam rady na tym forum. Obrazanie sie i ucieczka to jest codzienna meka i mysle, ze najwieksza kara dla matek toksycznych. Ale czytajac drastyczne historie dzieci: corek i synow toksycznych matek mysle, ze moze juz za pozno na poprawne relacje choc lepiej jest miec iskierke nadziei i probowac tylko szukam drogi jak to zrobic?
Hala, zawsze warto spróbować poprawić relację. Najważniejsze to być szczerą ze sobą i naprawdę się zmienić.
Hala, dobrze ze widzisz problem i chcesz. Moja matka uwaza sie za swieta i nie omylna i idealna. Ile razy bym z nia nie probowala rozmawiac ze robi mi krzywde swoim zachowaniem zawsze uwaza ze ona nie musi sie zmienic bo jest super a robi mi pieklo na ziemi i chce przez nia umrzec. Jestem wrakiem czlowieka. Teraz nerwicuje mi syna
Hala …dobrze że chcesz naprawić relacje …ale …czy da się ? może tak ..tylko trzeba zacząć najpierw naprawę samej siebie iść do psychiatry psychologa …bo ze stanem swojej toksyczności nie poradzisz sobie sama …nie wiem ile masz lat …ja mam 53 moja toksyczna matka ma 86 lat…jej już nikt nie pomoże bo w takim wieku już nic nie dotrze do głowy …więc skoro myślisz o tym i wiesz że jesteś toksyczną matką to zacznij terapię jak najprędzej …bo stan będzie się jeszcze bardziej pogłębiał…szkoda życia Twojego a jeszcze bardziej Twoich dzieci …i trzeba pamiętać że mimo wszystko w takich dzieciach i tak zostanie skaza na całe życie …mimo że się naprawi relacje …pozdrawiam i życzę powodzenia
nie wiem w końcu jak powinna zachowywać się matka,babcia-aby dobrze było;z tych wypowiedzi wynika, że matki nie mają prawa głosu.Trzeba być na każde skinienie i nic się nie odzywać.Poświęcenie i tylko poświęcenie taki los matczyny.Bardzo przykre.
Niedługo chyba nikt nie będzie chciał zostać matką
PRAWDZIWIE TRUDNY PROBLEM zaczyna się, kiedy tą toksyczną matką TRZEBA się zająć, bo jest stara już i sobie nie radzi. Wtedy nasze samopoczucie zjeżdża poniżej zera i wychodzą wszystkie strachy z szafy… I NIE MA JAK się odciąć…
Jestem jedyną osobą, która może się zająć matką. Ojciec nie żyje. I nie chodzi o to, że jestem jedynym dzieckiem.
Nie. Jest jeszcze mój brat. Wspaniały brat, inteligentny, ale niepełnosprawny. Brat urodził się w domu, bo mama bała się szpitala. Ma mózgowe porażenie dzieciece. Mama nie zadbała o jego jakiekolwiek leczenie, rehabilitacje, czy cokolwiek innego. Nie pozwoliła nawet nauczyć go czytać. Na skutek jej braku odpowiedzialności jest w tej chwili osiba jeżdżąca na wózku, nie mówiąca, nie potrafiąca nic nawet wziąć do ręki. A mógł być bardziej sprawny. Wystarczyłaby rehabilitacja. Ciemnogród zwyciężył.
I mam podwójna traumę. Bo matka, prawie 80 lat, zajmuje się moim bratem nie dopuszczając do tego, żeby ktokolwiek mógł jej w tym pomóc, sama w tej chwili potrzebuje pomocy. I patowa sytuacja. Temat tabu. Nie ma jak porozmawiać o opiece. Na wszelkie próby jest jedna reakcja: „chcecie ( ją i mój mąż), żebym już umarła, a on ( mój brat a jej syn) umrze że mna, bo ja wiem, że on tak chce”.
Jak matka może uzurpowac sobie prawo do śmierci swojego dziecka?
Jestem w sytuacji bardzo trudnej. Sama mam trójkę dzieci, w tym jedno 11 letnie. Wszystkie punkty z artykułu się zgadzają, moja matka jest TOKSYCZNA. Dodatkowo ma atrybut w postaci mojego brata, do którego zawsze broniła nam dostępu, bo zawsze uważała, że ona zajmuje się nim najlepiej. Teraz, kiedy sama już nie daje rady, nie ma jak zacząć rozmowy o przyszłości, bo z miejsca dostaje palpitacji serca i umiera…
Nie wiemy juz, co robić. Jak ten temat rozwiazac. Nie śpię już kilka nocy. Pomijam fakt, że depresja, !Doi i nerwica towarzyszą mi od dzieciństwa… Co robić?
.
Ach tak, ja też boję się tego jak ognia. Ja też moją Mamą będę musiała się zająć. Nie ma nikogo oprócz mnie (nie licząc brata egoisty, który ma innych ludzi kompletnie w tyłku i nie można liczyć na jakiekolwiek zaangażowanie z jego strony). Narazie ma dopiero 65 lat, a tak na prawdę to już teraz muszę się nią zajmować. Nie mogę liczyć na pomoc, ja muszę pomagać w nieskończoność. Ba! Tak chyba było od X lat, a ja po prostu przywykłam. Dopiero ostatnio widzę że rodzice po 60′ pomagają swoim dzieciakom, tak po prostu, przy wnukach, przy codzienności… wcale nie trzeba ich niańczyć. Moja Mama chciałaby żeby ktoś się nią opiekował. Rozumiem to, bo nigdy nie miała poczucia bezpieczeństwa i oparcia, to smutne. Ale smutne jest też to, że w tym wszystkim że ja muszę pielęgnować poczucie winy za wszystko… za każdy dzień bez niej, za uczucie szczęścia, gdy wiem że ona jest sama i na pewno tradycyjnie smutna. Muszę znosic fochy, obrażania się, teatralne „jakoś sobie poradzę”… Mama nie ma świadomości że jest toksyczna i wiem jak bardzo czułaby się zraniona i niesprawiedliwie oceniona przez takie słowa.
Już teraz jestem słuchawką do narzekania, wzdychania, milczenia, opowiadania o swojej samotności i nieszczęściach zwiaznych z życiem codziennym… ja muszę opiekować się jej sprawami, walczyć o jej sprawy za jej plecami, bronić jej (mimo że wiem, że inni mają rację) … musze opiekować się nią już teraz… i ona bardzo tego chce.
Jeszcze kilka lat i będę się nią musiała opiekować na serio. Już teraz zdrowie jej nie dopisuje, swoją droga na własne życzenie, bo latami już proszę o to aby o siebie zadbała (niestety, cała paleta zachowań autodestrukcyjnych robi swoje)… Wiem, że rodzicami należy się opiekować na stare lata. Wiem, że to miłość, wdzięczność i naturalny odruch. Szkoda, że połowa mojej energii JUŻ się wyczerpała, a w efekcie będę niańczyć moją Mamę przez 30 lat.
ciężki taki jest los dla całej rodziny.współczuć należy.dobrze, że matka[chyba]nie przeczyta,że jej wina bo nie zadbała.
To chyba najlepszy artykuł w i internecie na ten temat. Mam 31 lat i w sumie to dopiero teraz nauczyłam się nazywać po imieniu to co mi się przydarzyło. Przemoc psychiczna, no mam matkę która stosowała wobec mnie przemoc psychiczną jak i fizyczną jednak do tej drugiej można się przyzwyczaić. Ale od kiedy zaczyna się przemoc? Cholera bo przecież to takie duze słowo co nie? No więc opowiem Wam jak to bylo u mnie. Dzieciństwo super. Szlag trafil wszystko w wieku 13 lat jak się pierwszy raz zakochałam. Od tej pory bylam szmatą, k**ą, dzi*ą oraz cokolwiek. Uczyłam sie dobrze, jestem rowniez utalentowana muzycznie i plastycznie. No i ten chłopaczek byl przepędzany od samego poczatku. Nie byl to zly chłopaczek ani nie robilismy w tym wieku niczego nieprzyzwoitego. Takie tam zwykle spotykanie sie i spacery. Wiecie pierwsza miłostka i nie trwało to dlugo , kilka miesiecy .Ale od tego momentu mialam ZAKAZ na zycie. Zakaz wychodzenia. A jak wyjsc to na godzine. A jak sie spóźniłam 5 minut to wpiernicz. Zazwyczaj w twarz po wejściu do przedpokoju. „ gdzie bylas!!!! znowu sie kur*łas!! Ja ci k*wa dam szlajanie sie wstyd mi tylko przynosisz!!! od tej pory kolejne 5 lat mojego zycia to koszmar. Matka kontrolowała wszystko. Moje zycie miało polegać na nauce. Wszystkie kolezanki byly zle. O chłopakach w ogole nie bylo mowy. Byli siłą woli ale szybko sie zmywali przez matkę. Pamietam z 17 lat mialam to przychodziły kolezanki czy wyjde to matka tylko warczała ze nie! zabrano mi klucz do domu i zamykano mnie za kazdym razem gdy wychodzili. Zamykała mnie matka , w koncu tez ojciec i siostra tez . Jak siedzialam smutna w oknie w wakacje i ogladalam dzieciaki na podworku to zamykała mi okno. Jak wyrobiłam dowod osobisty to mingo zabrala. Zabrala mi telefon ktory dostalam od kuzyna ( jego stary używany). Cala moja marna egzystencja polegała na szkole i po prostu siedzeniu pod kluczem. Wiecznie. Bardzo rzadko wychodziłam, zawsze sie spóźniałam pragnąc w godzine czy dwie korzystać z zycia ( głównie spacery z przyjaciółka) i zawsze dostawałam za spóźnianie sie. 5 minut , 3 minuty. Kiedys dostalam tak ze pękła mi warga od srodka i spuchła. Zaczelam piszczeć tak sie wystraszyłam, pobiegłam do niej drąc sie PATRZ CO MI Zrobiłaś!! spojrzała wystraszona ojej ojej nie chcialam… pamietam kiedys na wieczorny spacer poszlam z takim chłopakiem odprowadził mnie pod dom , matka z okna usłyszała zbiegła z drugiej strony domu i przy znajomych zaczela mnie bić i wciągać do domu. A ja kompletnie niczego zlego nie zrobilam. Zaczelam do niej krzyczeć przy ludziach JAK TY SIE ZACHOWUJESZ! co ty mi robisz!! Nie pamietam co mowila tak dostalam i bylam w takim szoku, mialam z 18 lat. Nie myślcie ze bylam panienka nie cnotliwą. W moim zyciu dla mnie najwazniejsze zawsze bylo byc zakochana miec milosc. Dziewictwo straciłam po ukończeniu pełnoletności chociaz w oczach mojej matko bylam najgorsza ku*wa zupełnie nie wiem dlaczego. Nigdy nie bylam na grillu z koleżankami ani na dyskotece. Ani na zadnej 18-nastce, nigdy nigdzie nie moglam chodzic. Wszyscy byli źli, rodzice moich koleżanek nie normalni. Ojciec i siostra wciągani w matki gre, matka zazdrosna o ojca. Wiele sie wspomina o relacjach romantycznych ze one moga byc przez to nie poprawne , nigdy z tym nie mialam problemu na szczescie .Jestem bardzo szczesliwa kobieta mam wspaniego meza. Jakos niedlugo po 18 urodzinach uciekłam. Baaaardzo bylo mi ciezko ale dalam rade, poszlam do pracy by sie sama utrzymywać. Pamietam jak kazała mi sie uczyć na zaryczana a ona otwierała drzwi tak zeby mnie widziec z drugiego pokoju i patrzyła sie co robie, siedziala i sie patrzyła” ucz sie a nie sie rozglądasz!!! na głos!! zawaliłam szkole, nigdy jej nie ukończyłam. I w sumie to stare dzieje. Finansowo stoje git nie stoczyłam sie tak jak ona by tego chciala to wszystko dodało mi paliwa.Ale… zawsze mnie krytykuje, nie chce mi sie opowiadac tego co sami wiecie. Mieszkam za granica wiec easy, i wnuków tez nie zniszczy. Ja mam wiele wspomnień ktorych nie potrafię poukładać w glowie, to bylo kilka lat walki, mam wiele problemow takich jak niska samoocena czy nerwica lękowa ale powiem Wam ze MOZNA cala negatywna energię przerobić na paliwo twórcze. Tylko trzeba otoczyć sie odpowiednimi ludzmi to jest odtrutka. A ze zostanie w nas rysa do konca zycia? Owszem. Trudno. Jedyne koszmary jakie mam to matka.
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi..i w każdej z nich widzę siebie i swoją matkę…i muszę z nią żyć bo innego wyjścia nie ma , siostra sporadycznie ją widuje , brat wogóle się odciął mimo iż mieszkamy wszyscy blisko siebie , zostałam ja ..bo jako jedyna wyprowadziłam się dopiero w wieku 33 lat obecnie mam 53 moja matka 86…nadal jest toksyczna …nic się nie zmieniło jest nawet gorzej niż było …bo teraz doszła starość…muszę kłamać ..nie mogę mówić jej że mam znajomych …bo oczywiście wszyscy są źli ,wszystkich obgaduje ,liczy się tylko ona.. najbardziej chora ze wszystkich ludzi ..najbardziej poszkodowana przez życie ….może to grzech ale czasami myślę że gdyby jej już nie było zaczęłabym inaczej żyć.. bez stresu bez oskarżeń i bez narzucania tego co ona chce ..ech można by było pisać tomy książek z jednego przypadku …..ale jedno wiem że najgorsze co może spotkać dziecko to toksyczna matka …i nie ma opcji że taka osoba się zmieni …przynajmniej w moim przypadku…pozdrawiam
Nienawidzę Matki bo jest straszliwą e g o i s t k ą,
nigdy mnie nie szanowała, krytycyzmem obniżała moja samoocenę , nigdy nie była dla mnie ciepła, czuła, serdeczna tylko wrogo nastawiona, wiecznie poddenerwowana. Nie rozbudzała we mnie ciekawości świata, otwartości na ludzi i szacunku do innych. Używała przemocy wobec mnie, kiedy puszczały jej nerwy zawsze musiałam dostać np za złe oceny, chyba nigdy ze mną nie odrabiała lekcji, nie pamiętam.
Nienawidzę jej za brak szacunku do mne, za jej pewność,że wszystkich jest wina a nie jej, za brak słowa przepraszam i pokory, za głupotę przez, którą nie jest w stanie spojrzeć na problem naszych zerowych relacji, dlaczego są tak złe. za brak inicjatywy, żeby dążyć do poprawnych stosunków. Szkoda mojego czasu i nerwów bo za dużo poświęciłam chcąc kiedyś naprawić relacje by było poprawnie. Nie ma z nią dialogu, relacji i porozumienia. To jakby mówić przez grubą szybę do kogoś kto nic nie słyszy i nie chce słyszeć. Już dawno odcięłam się od niej i nauczyłam funkcjonować bez jej obecności. Czuję się lepiej, nie czuję tego ścisku w rzołądku kiedy musiałam się z nią zobaczyć. Skupiam się na sobie, swojej rodzinie i wychowaniu mądrze syna. Pragnę żeby wyrósł na dobrego człowieka. Studiowanie psychologii daje mi możliwość formy terapii dla samej siebie, zrozumienia wielu spraw z przeszłości, nieświadomego przenoszenia na mój rodzinę pewnych zachowań nad, którymi na szczęście pracuje od dawna a owocem tej pracy są pozytywne informacje zwrotne od najbliższych co mnie uszczęśliwia. Bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam i można żyć lepiej bo to od nas zależy.
p.s. Dla mojej matki zawsze przykładem byli obcy ludzie, których dawała mi jako przykład, bo córka mojej koleżanki to ……niekoniecznie autorytety.
Nie będę opisywać za długo swojej historii.Po prostu wychowałam się w zimnym domu,pełnym skrajnych emocji,jeśli był względny spokój to czuło się napięcie w powietrzu.Moim marzeniem z dzieciństwa była jak najszybsza wyprowadzka z domu i zerwanie wszystkich kontaktów z moją matką.Niestety jestem osobą bardzo zależną i bardzo to marzenie się wydłużało,a raczej kiedy już nie mieszkałam z nią to czułam jej fatalny wpływ na moje życie.Bardziej chcę napisać jako wsparcie dla tych osób które tu opisały swoją historię,że rozwiązaniem jest po prostu zerwanie kontaktu,wybaczanie sobie jak dałam znów zgodę na zranienie siebie.Moim głównym problemem było szukanie skrajnych emocji w relacjach,pociągały mnie osoby które mnie raniły,bo taka relacja była dla mnie naturalna.Jeszcze wielokrotnie otworzyłam się przed moją matką -czego potem żałowałam-ale wybaczam sobie takie zachowania.Jej jedyną wtyką w moje życie są sprawy duchowe-zobaczyła że jestem wrażliwa w tej kwestii i tu próbuje mnie dotknąć swoimi mackami.Próbuję pogodzić to wszystko z moją wiarą.Polubiłam spokój,nudne życie.Czasami kusi mnie by zakosztować na nowo tych przykrych emocji,bo to taka dawka adrenaliny od której byłam uzależniona latami,nerwy,poty,ból brzucha,palenie w gardle.Nie rozmawiam na temat rodziców z rodzeństwem,żeby też się nie podniecać-szkoda zdrowia.Zrozumiałam,że nigdy nie będę ładna dla mojej matki,zawsze będę bezwartościowa i nie warta kochania.Na szczęście mam męża który dał mi to wszystko za darmo i bezwarunkowo.
Mam to samo, ale podjąłem taktykę spalonej ziemi i niszczę ją psychicznie na każdym kroku i każdej możliwej chwili i kiedy mam okazje.Po prostu takich ludzi trzeba niszczyć, całe szczęście udało mi się ja zdemaskować u znajomych i rodziny, wiec poznała brutalnie czym jest smak beznadziei i nieszczęścia. Wyzbycie się miłości wobec oprawców daje niesamowite możliwości do zemsty…
Mialam podobna sytuacje w przeszlosci ja bylAM W RODZINIE KOZLEM OFIARNYM A reszta siadala mi na leb przewaznie matka, ale teraz str sie odwrocily i to ja zaczynam niszczyc ja psychicznie na starosc zeby sie wykonczyla ,najlepsza zemsta jakA MOZE BYC DAJE JEJ 5 LAT I KIPNIE sama 🙂 wrogow trzeba niszczyc
to straszne – nie wiadomo kto wcześniej kipnie
ciekawe jakie w y diablice będziecie na starość-chyba że wcześniej kipniecie
Myślałam, że jestem jedną z niewielu. Smutne ile osób ma ten problem. Ja uciekłam od toksycznej matki z wiarą, że założę swoją rodzinę, będę setki km od niej i wszystko się ułoży. Niestety. Wpadłam w ręce narcyza sadystycznego. Na początku wszystko się układało między nami, ale były to pozory. Pierwsze oznaki znęcania psychicznego pojawiły się jak byłam w ciąży. Potem już było tylko gorzej. Uciekłam z dzieckiem po 6 latach małżeństwa. Teraz wiem, dlaczego dokonałam takiego wyboru. Przymykałam oczy na pewne sygnały, a jednak wybrałam tą drogę.
Usłyszałam na terapii, że podświadomie chciałam przeżyć te emocje na nowo, odtworzyć rolę ofiary z dzieciństwa – wiecznie krytykowanej, poniżanej i wyśmiewanej przez matkę, stawiającą wysokie wymagania i stosującą surowe kary. Była zimna jak lód, i myślę że podświadomie mnie niszczyła, bo zostawił ją z dzieckiem mój ojciec, którego nigdy nie miałam okazji poznać i o którym powiedziała mi jak skończyłam 18 lat. Tyle czasu to przede mną ukrywała… Ułożyła sobie życie na nowo i urodziła kolejne dzieci. Córkę i syna. Ja z siostrą byłyśmy traktowane zawsze gorzej. Brat – pan i władca. Upragniony od lat syn, który do niej tak się czasem odzywał, że ręce opadają. A ona mu wszystko pod nos, po kryjomu opłacała mandaty, zatuszowała jego wypadek pod wpływem alkoholu. Zmanipulowany przez nią ojciec dawał mu zawsze kluczyki od swojego auta, nawet jak brat był pod wpływem alkoholu. Moi rodzice się go bali i boją do tej pory. Obchodzą się z nim, jak z jajkiem. Jak zwracałam uwagę na te chore zachowania, to w odpowiedzi od matki słyszałam, że mam się nie wtrącać, że od dziecka miałam problem psychiczny i nie mogłam pogodzić się z narodzinami brata, że matka obserwowała mnie i widziała we mnie zazdrość, i niechęć do brata. W rzeczywistości było inaczej, bardzo cieszyłam się z jego narodzin i lubiłam się nim opiekować. Teraz z perspektywy czasu widzę, że matka zabrała mi niezły kawał dzieciństwa, bo podczas gdy inni rówieśnicy mieli czas na zabawę, ja miałam obowiązki domowe – sprzątanie, zmywanie, opieka nad młodszym bratem, pomoc przy kąpaniu i usypianiu. I jeszcze te wieczne strofowanie mnie na każdym kroku – pospiesz się, nie tak to robisz etc. Tata dużo pracował, żeby utrzymać rodzinę, a matka nie radziła sobie sama z domem. Do tego musiałam się dobrze uczyć i mieć czerwony pasek na świadectwie, żeby nie przynieść jej wstydu. Całe życie presja.
Na koniec musiałam wrócić do toksycznej matki z dzieckiem, uciekając przez narcyzem, który znęcał się nade mną i córką psychicznie. Zostawiłam mu nasze piękne mieszkanie, na które ciężko pracowałam i które urządziłam tak jak sobie wymarzyłam. Spokój i równowaga psychiczna ważniejsze były dla mnie niż dobra materialne, i byłam pewna, że już teraz będzie dobrze, że matka moja coś zrozumiała, że w końcu poprawią się nasze relacje. Jak byłam daleko i rozmawiałyśmy przez telefon, mówiła, żebym uciekła od niego i wracała do domu. Niestety to w niej zostało. Dalej krytyka i traktowanie z góry. Najgorsze jest to, że podobnie odnosi się do mojej córki. Krzyczy na nią, nie potrafi z nią rozmawiać szczerze, tak jak nie umiała tego robić ze mną. Widzę jak moje sfrustrowane dziecko reaguje agresywnie w stosunku do niej, a ona od razu komentuje, to że córka jest taka sama wariatka po swojej mamusi. Swoich błędów nie widzi, umie tylko krytykować. Gdy zwróci jej się delikatnie uwagę to wpada w histerię, że chcemy ją ubezwłasnowolnić we własnym domu etc. Nie ma wcale dialogu. Uważa, że zawsze ma rację, wszystko wie najlepiej, jest najmądrzejsza. Ja z córką jesteśmy niewdzięczne i stawiamy tylko wymagania. Chore!
Codziennie walczę o przyszłość swoją i córki. Staram się być dla niej dobra, dużo rozmawiać, chcę żeby miała we mnie wsparcie, którego ja nigdy nie dostałam od matki. Walczę, żeby nie traktować dziecka tak, jak traktowała mnie moja matka. Nie chcę żeby córka powieliła moje błędy. Pragnę, żeby miała silne poczucie własnej wartości, które codziennie niszczyła we mnie moja matka. Bo przecież na miłość trzeba było u mniej zasłużyć, a i tak nie potrafiła jej dać, tylko wymagała zbyt wiele. Chcę się wyprowadzić i usamodzielnić. Pracuję wiele godzin, żeby nie być zależna finansowo, ale wiem, że to też nie do końca dobre, bo potrzebny jest czas na spędzanie go z dzieckiem. Czekam na sprawę rozwodową i zasądzenie alimentów, których mąż jeszcze nie płaci na dziecko. Później będzie podział majątku i uwolnienie się od kredytu na mieszkanie, w którym już od wielu miesięcy nie mieszkamy z córką.
Cały czas zadaję sobie pytanie: dlaczego nie może być normalnie? Dziecko potrzebuje również kontaktów z babcią, nie chcę w przyszłości izolować siebie i córki od niej, ale z drugiej strony widzę, że jest to chora relacja, i nasza wyprowadzka wkrótce jest nieunikniona. Sugerowałam matce pójście na terapię, ale mówi to, co powtarzał do mnie mąż, że to ja mam problem, że jestem chora psychicznie. Ciężko żyć z takim człowiekiem, który zadał tyle ran, a to przecież matka…
Świetnie Cię rozumiem – ja też „walczę” z toksyczną matką dla dobra mojej córki, bo traktuje ją w taki sam sposób jak mnie. Pierwsze małżeństwo mi zniszczyła, teraz niszczy drugie oczekując lojalności wobec siebie.
Jestem wstrząśnięta. Nie przypuszczałam, że tyle osób zmaga się z problemem toksycznej matki. O swojej zgryzocie wiem, odkąd zaczęłam samodzielnie myśleć, a teraz mam 67 lat. Ja, to ta gorsza córka.Uczucia macierzyńskie moja matka ograniczyła do pierwszej córki. Po urodzeniu oddana zostałam do babki, człowieka bez uczuć wyższych i empatii. A dzieciństwo to nieustanna tresura i życie pod dyktando.Uczyłam się dobrze, skończyłam studia. Ojciec niestety popijał. Pochodził z rodziny, gdzie mężczyźni byli dobrymi mężami, mimo jakiś tam nałogów ( każdy jakieś ma), pod warunkiem, że żony traktowały ich po partnersku. Ojciec nie żyje od wielu lat. Dodatkowy mój minus, że lubi mnie rodzina ojca, której moja matka nienawidzi z nieznanych mi powodów. Tym samym mnie też nie lubi. Matka zepsuła mi wszystkie najważniejsze dni w moim życiu. Nawet dzień ślubu. Przez lata małżeństwa ciągle manipulowała mną przeciwko mężowi. Ja głupia starałam się jej przypodobać przez całe życie. Ale gdy ja nakręcona stawałam przeciwko mężowi, brała jego stronę. Wtrącała się w moje życie, wchodziła z butami, potrafiła przyjść do domu w sobotę o 6 rano, pobudzić nas, bo miała swoją ważną sprawę. Bardzo brakowało mi dzieci i nie mam ich. Mąż odszedł. Po rozwodzie chyba dorosłam, a może dotarło do mnie to, co były mąż mówił o mojej matce na sali sądowej. Nie pozwoliłam sobą manipulować. Stałam się jeszcze gorszą. Pamięta wszystkie moje potknięcia, nawet te z dzieciństwa i przy każdej okazji wspomina. Ja to ta gruba, brzydka, głupia, która nic nie umie. Tłumaczę, że przecież jestem lubiana przez ludzi, mam odpowiedź, że to fałsz, a za plecami się ze mnie śmieją. Czasami jest świadkiem moich rozmów zawodowych, nie rozumie o co chodzi, bo nie jest specjalistką w tej dziedzinie, pyta podejrzliwie i z powątpiewaniem, z kwaśną miną, czy ja wiem co mówię do pytającego. Nie pamiętam jej szczerze roześmianej, mina skwaszona, zacięta. Zostałam sam w takim samym wieku jak ona, ale ojciec zmarł, a nie odszedł do innej, a potrafię się uśmiechać. Jest w wieku, że za późno na terapię, ja sobie radzę, ale są takie momenty, że mam dosyć. Ciężko, że najbardziej ranią bliscy, a w szczególności mąż i matka. Cóż, mąż to zły mój wybór, ale matka mnie przecież urodziła, jak kochałam moją sunię jak własne dziecko, jak można być tak okrutnym dla własnego dziecka.
Zoja jestem poruszona Twoją wypowiedzią.Wielki szacun.Jesteś wartościową kobietą, wspaniała matką i córką.Wydaje się, że poruszany problem to być może kwestia czsów,zmieniającego się świata za czym ciężko nadążyć szczegójnie osobom starszym.nie przypuszczam żeby matki miały złe intencje w stosunku do swoich córek.
A myślicie, że mężczyźni nie mają tego problemu?
Od 8 roku życia:
-Ty zero
-Ty nieudaczniku
-Zobacz, córka koleżanki jest już dyrektorem na Europę Wschodnią, a ty?! (ja, gdy tego słuchałem miałem lat 15 i byłem gimnazjalistą)
W Życiu nie pogratulowała mi żadnego sukcesu. A miałem ze 4. Zawsze córka koleżanki kończyła Harvard a ja jakieś gówno 🙂
i to notoryczne „Ty niekompetentny głupcze, musiałem o Tobie słuchać przez bitą godzinę. Wstyd mi było…” potem następuje historia osoby, której nigdy nie mogłem spotkać ale opowiadająca jakim jestem 0.
Tak czytam Wasze komentarze i myslę…
Jestem jedynaczką, mam 45 lat, stałego partera dziecko, pracę, życie które sobie sama wybrałam.. Mam tez mamę, wdowę od 5 lat. Dzieciństwo miałam chyba normalne, czułam się kochana, szanowana, wspierana. Moja mama skolei ma trudną przeszłość- jakodziecko doświadczała przemocy, porzucania fizycznego i emocjonalnego. Dzieciństwo straszne..Zawsze była ekstrawertykiem, twórczą aktywna osobą, towarzyską, z pasjami, zaangazowaną w rózne kwestie. Nigdy nie doswiadczyłam tego co ona przeszła, a co niestety teraz kiedy znów jest osamotniona wraca bumerangiem w postaci stanów depresyjnych, lęków..Przeczytałam artykuł, Wasze komentarze i jest mi trudno… Bo o ile w przypadku gdy matka spełnia te wszystkie 10 punktów i ta toksycznośc nie pozostawia wątpliwości, o tyle jest trudno gdy toksyczność jest powiązana z miłością i nadmiernym zaabsorbowaniem życia dziecka, jak to sie ma do mojej osoby. Wiem, że mnie kocha, że chce dla mnie jak najlepiej, ale relacja, którą stwarza zaczyna się robic dla mnie toksyczna. Dzwoni do mnie kilka razy dziennie z róznymi sprawami, jestem w stanie odtworzyc jej trajektorie dnia włacznie z tym co jadła i z kim/o czym rozmawiała, Rozumiem, czuje sie samotna, ale czasem trace cierpliwość. Kiedy próbuje wyznaczyc granice- mów o sobie, nie relacjonuj mi rozmów z innymi itd, pada- to o czym mam z Toba rozmawiać, to brak szacunku do mnie, to wazne dla mnie itd… Jest nadmiernie wyczulona na puncie regularnosci badań i wymusza szantarzem („nie zadzwonie do czasu, az nie zrobisz badania” itd. Obdzwania moich przyjaciół (którzy tak naprawdę ją lubią 🙂 ) i mówi im o swoich zmartwieniach dotyczacych mojej osoby. Cieżko być dzieckiem kochającej toksycznie matki, to bardzo trudne…
Poruszacie córki temat swoich toksycznych matek.A jaką macie pewność że wy będziecie tymi idealnymi matkami? Chciałabym za naście lat poczytać komentarze waszych córek synów….
Ja bardzo nie chcę być taką matką jak moja – samoświadomość to pierwszy krok d zmian. Robię wszystko żeby zadbać o dobro mojej córki i ją szanować.
Witam wszystkich .Ciezko zaczac,54 lata dwoje dorosych dzieci bylam 7 lat zona alkoholika ale zawsze powtarzam ze z mezem mozna sie rozwiesc i zakonczyc koszmar a z matka toksyczna rozwodu nie wezmiesz bedzie cie przesladowac psychicznie do konca jest jak nieuleczalna choroba .Wszystko zaczelo sie jak zostalam po rozwodzie sama z dziecmi .Moja matka wprowadzila sie do mnie choc miala tylko pomagac dochodzac ,jednak nienawidzila ojca wiec wpakowala sie do mnie.Byl to dla mnie trwajacy 9 lat koszmar psychiczny .wychowywala wowczs i moje dzieci i mmnie Uznala ze jako matka ma prawo przerzadzac i mna i moimi dziecmi a my mamy obowiazek jej sluchac .9 lat fochow niezadowolenia obgadywania mnie do wszystkich wokol wyprowadzanina sie dla pokazow pakowania za chwile zadania aby prosic ja na kolanach zeby zostala bo tak powinnam bo ona tak sie poswieca a my kasamy reke ktora nas karmi .Ja po 7 latch z alkoholokiem bylam zrujnowna psychicznie wciaz walczaca o godne zycie dla dzieci i ona toksyzna matka dreczaca mnie o wszystko bylo jej latwo mnie ponizac bo nie mialam w nikim wsparcia .Bylam jej wstydem gdyz nie miala sie czym szczycic corka rozwodka z dwojka dzieci to byl,jej wstyd .W tym czasie mialam kilka rozpraw z bylym mezem o znecanie sie to nigdy mi nie wspolczula tylko sobie ze taki wstyd ja spotkal .W stosunku do wnukow byla taka sama …lekcewazyla ich i pomimo ze teraz sa dorosle wyksztalcone tez je lekcewazy .W koncu wyprowadzila sie z hukiem po 9 tatch Przezylam to bardzo bo kazde z nia utarczki traktowalam jak porazke gdyz byla to matka .Doslownie na drugi dzien po jej hucznej wyprowdzce dostalam ataku rzs i tak zaczela sie moja choroba .Zmagam sie z nia do dzis .Matka zamieszkala z ojcem on mial z nia nastepne lata koszmaru Wciaz go osadzala wciaz niezadowolona ponizala go ciagle zadala przeprosin po kolejnej klotni z nia upadl i zmarl .Ona do dzis o nic sie nie wini sama uwaza sie za ofiare i do dzis zali sie na swoje zycie A nie pracowla jezdzila po sanatoriach tato pracowal ciezko to pieniadze byly kupowal jej zloto ubierala sie ladnei .Obecnie ma 88lat i wymaga opieki .Chodze do niej z przymusu ale po wizycie u niej albo przed czesto nie moge pohamowac lez a zal rozrywa mi serce ze jeden maly czlowiek a tyle zla wyrzadzil Szczerze to zmuszam sie do tych wiztyt i gdybym dysponowala wiekszymi pieniedzmi oplacilabym opiekunke zaprzestala chodzic Gdy nie wymagala opieki zdarzalo sie ze zrywalam kontakt na kilka moesiecy ale wtedy nie bylo dnia zebym sobie nie zadawala pytania czy dobrze robie bo to matka …Mysle ze takie osoby maja olbrzymie mniemanie o sobie zawsze kochaja tylko siebie i np jedno ukochane dziecko ktore w jakis sposob jest do niej podobne widzi w nim siebie podobne cechyi a to jest w tym przypadku moj brat ,ktory cokolwiek zrobi jest cudowny i jego dziecko tez .Ja bylam podobna do ojca a ona nienawidzila jego i jego rodziny mnie od dziecka porownywala ze zloscia do nich .Jedego tylko mnie nauczyla patrzac na nia ..jakim nie byc czlowiekiem .Mysle ze zadna z nas nie bedzie taka dla swoich dzieci jaka byla czy jest dla nas doroslych dzieci toksyczna matka .
Witam w klubie. Przy mojej wadze 49 kg mówiła, że jestem za gruba i tyje w oczach. Wszystko zawsze źle robię, chociaż odnoszę same sukcesy w życiu, ale nigdy nie będę dla niej dobra. Ciągle chce mi dawać pieniądze żebym chodziła na różne dodatkowe kursy, to wtedy może coś mi się poprawi 😉 Najgorsze, że moja samoocena wynosi 0, ale wciąż uważam, że to ona potrzebuje psychoterapii, a nie ja. Ja sobie jakoś daję radę z tym. Ale żaden psychoterapeuta nie wytrzyma z osobą, która jest najmądrzejsza na świecie i wszystko wie najlepiej… W dodatku wredną.
Babcia Helena, matka Edyta…i moja cudowna J. Niestety już nie moja, bo skrypt pokoleniowy trwa, jest pisany nadal. To, co zobaczyłem i mnie spotkało wskutek tej toksyczności jest nie do opowiedzenia, wyobrażenia. Toksyczne matki to kaci.
Wszystko się zgadza,niestety ale wylądowałem u psychiatry.
Prawie wszystko pasuje. Całe życie krytyka… niby w żartach. Jak się zasmucę to jestem „przewrażliwiona” i „nic mi nie wolno powiedzieć.” Wyśmiewała i nadal wyśmiewa przy kolezankach, chlopakach, rodzinie… Zniszczyła doszczętnie moje poczucie własnej wartości. Mam ponad 30 lat, a ona nadal mnie wyniszcza. A kiedy to ja zwróce jej na coś uwagę, od razu jest akcja.. biegnie do apteczki, bierze ziółka uspokajające, mierzy ciśnienie, a później parę dni daje mi do zrozumienia, że prze mnie czuję się źle, nie może spać…nigdy nie ma sobie nic do zarzucenia. Zawsze jest ofiarą.
Mam identyczną sytuację! Moja mama też zaraz umiera, a mnie wpędza w poczucie winy.
Tak, u mnie też wieczne poczucie winy – bo umiera, bo znowu zawał, bo samotność zabija, bo nikogo nie ma, bo dług wdzięczności i po raz kolejny samotność… nie ma przyjaciół, nie ma znajomych, nikogo nie lubi, niczym się nie pasjonuje, nie interesuje, niczym nie pragnie się zająć, nie chce zadbać o zdrowie, nie chce iść na rehabilitacje, na terapie, do głupiego lekarza… lepiej później się nad sobą użalać. Nieskończona bohaterka z ego tak delikatnym, że należy uważać na każde słowo, bo będzie foch, płacz, żal, a ja będę żałować że w ogóle żyję.
Jestem w szachu… nie zdziwię się jeśli się rozstanę z mężem przez to wszystko, bo on nie może zaakceptować jak wyniszcza mnie poczucie odpowiedzialności i winy w stosunku do niej. Świeżo wybudowany dom pójdzie pod młotek? Syn naprzemiennie? Nie wiem.
Czasami chciałabym umrzeć, bo myślę, że nie uda mi się uwolnić z tego koszmaru.
JESTEM PRZERAŻONY BO U MNIE SIĘ WSZYSTKIE PUNKTY ZGADZAJĄ
Mam 56 lat i od czterech miesięcy mieszkam ze swoją matką. Nie myślałam. że będzie tak źle. Kobieta. króra patrzyła jak molestują jej córkę w wieku 9 lat teraz mówi mi że mnie się wstydzi, obmawia mnie i mojego męża przed całą rodziną, uzależniła od siebie pieniędzmi mojego syna. Strasznie mi z tym źle,
To straszne. Sama sie z tym wszystkim identyfikuje a podczas kwarantanny jeszcze bardziej to uderza w czlowieka. Ja utknęłam w domu rodzinnym podczas kwarantanny i czekam az to wszystko ucichnie zeby moc żyć wlasnym życiem. Trzymam za wszystkich kciuki. Edukujmy sie i walczmy o lepsze jutro.
Potrzebowałam 40 lat żeby się z tym zmierzyć… Zawsze bałam się tak nawet pomyśleć o mojej matce,.. Ale teraz muszę sobie uświadomić, że tak jest. Pominę te lata krytykowania, nadmiernych wymagań, lodowatych komentarzy, zimnych oczu… Lata policzków kiedy odważyłam się sprzeciwić… Dwa miesiące temu podjęłam jedną z najtrudniejszych decyzji w moim życiu – postanowiłam odejść od męża alkoholika, DDA, wychowanego w Domu Dziecka, stosującego wobec mnie przemoc, od dawna psychiczną, od niedawna – również fizyczną… Dzieci nie mamy, kilkakrotnie nie udało mi się utrzymać ciąży… Kiedy po raz kolejny podniósł na mnie rękę po raz pierwszy wezwałam Policję i nie czekając aż mój mąż wytrzeźwieje zastukałam do drzwi rodziców, bo nie miałam dokąd pójść… Spotkałam się z lodowatym przyjęciem ze strony matki, która nawet nie wstała z łóżka… Bo przerwałam jej sen… Wiedziałam już, że nie mam w domu czego szukać, więc zatrzymałam się w pustym tymczasowo mieszkaniu znajomych, w bloku rodziców niestety… Matkę chyba na początku ruszyło sumienie, kiedy opowiedziałam jej o tym, co się działo… Miałam jednak wrażenie, że mi nie wierzy… „Przecież nic nie mówiłaś?”. Ale po pierwszych lamentach – „jak Ty sobie teraz poradzisz???” wydawałoby się, że mnie zrozumiała… Niestety, chciała tylko uśpić moją czujność, bo z czasem nawiązała bez mojej wiedzy kontakt z moim mężem namawiając go, żeby mnie przekonał do powrotu do domu… Kiedy się o tym dowiedziałam nie mogłam w to uwierzyć… Tłumaczyła potem, że chciała dobrze… Wybaczyłam. Nawet mnie wspierała, kiedy załatwiałam sprawy związane z podziałem majątku. Ale kiedy w Święta po raz kolejny zaczęła przekonywać mnie, żebym zmieniła zdanie odnośnie rozwodu i argumentowała: „powinnaś mu pomóc, bo jesteś mądra i silna, a on się pogubił” powiedziałam dość. Chyba przyszedł czas najwyższy, by zrozumieć, że nasza relacja mnie niszczy. Od dwóch lat leczę się z depresji i stanów lękowych, ale nikt wokół nie ma o tym pojęcia – na co dzień jestem wesołą, pełną energii osobą, nauczycielem, pedagogiem i kuratorem sądowym. Tylko no nocach płaczę… Moja wiedza i wykształcenie nie obroniły mnie przed syndromem współuzależnienia… I jakoś nie pozwalają mi zrozumieć, dlaczego najbliższa osoba zamiast wspierać mnie w wyjściu z tego życiowego zakrętu jeszcze bardziej spycha mnie w dół…
Zgrabnie napisane. Smutne, ale zgrabne. Mam nadzieję, że udało się Pani to, co mi nie uda się nigdy. Trzymam kciuki za to, aby poczuła Pani na sercu lekkość, ów niedoścignioną wolność psychiczną. Coś za czym ja chyba zawsze będę tylko tęsknić.
Wyprowadzilam się w wieku 21 lat, nie dało się żyć razem, pranie mózgu co dzień i awantury o wszystko ,wyzywka na dzieciach, ojciec zmarł gdy miałam 8 mcy.Ja mam prawie 50tke, do dziś żyje w cieniu tego jak mama, macocha, mnie kochała, szkoda slow jestem dorosła ale pamięć trwa ,co z tego ze wybaczyłam i prosiłam o wybaczenie .Z pamięci nie wyprę złych chwil ,ona nie pamięta slow ,czynów mówi ze kłamie, ale ja pamiętam,,,,, co mam z tym zrobić ? Mowi mi ze była zła matka ,dla tego, żebym ja była dobra matka,,,,ze pamietam tylko złe chwile ,poprosiłam żeby pokazała dobre , może mi powie kiedy powiedziała ze mnie kocha, wiec powiedziała – kocham cie- super tylko ze ja jestem już stara na co mi to , ona ze jej rodzice tez jej tego nie mówili – ja na to morze dla tego żebyś mówiła to mi i bratu-cisza…chce żebyśmy poszły do psychologa- razem -dzięki -ja jestem szczęśliwa, tylko mi jej zal ,nie chce jej widzieć, obniża moje dobre wibracje cały czas krytyka , nawet do obcych, jakie ma zle dzieci, bila nas i poniżała psychicznie, w podstawówce chciałam się zabić ,myślałam ze wszyscy tak maja jak dojrzewają,,,,jak jej to powiedziałam to się zdziwiła czemu jej nie powiedzialam, he he jak do niej mówiłam to po chwili pytała co mówiłam to taka rozmowa w jedna stronę -zamilkła,,,zapomniałam jej powiedzieć , ze mnie zgubiła w Częstochowie jak miałam 15 lat w 1997 i pojechała do domu z synkiem a mnie porzuciła -potem powiedziała ze uciekłam specjalnie – tak bez pieniędzy, koca ,namiotu, kłamstwo!!!i 2 tygodnie przed matura spalam na ławce pod szkolą bo mi nie otworzyła drzwi -mówi ze nie słyszała pukania była 23.00 blok parter- wybaczam ale czy zapomnę= nie, będę jej wypominać do śmierci, może to ja zmieni hi hi. wiem dziś co jestem warta, jak kocham swoje dzieci i ze nie ma na mnie wpływu mama- a może macocha, tylko wstyd przed mężem i teściowa bo są dla mnie super, całuje Was i pozdrawiam sierotki Ania – kochajcie siebie najmocniej.
Witam,
Mam problem już sama nie wiem czy dotyczy on mnie czy mojej mamy. Tata zmarł i jesteśmy same z siostrą. Mama próbuje sama ustalać moje terminy spotkań z chłopakiem, bo jest coś do zrobienia w domu. Gdy już zgodzę się na to tak żeby było jak ona chce, a ona próbuje znowu zmienić plany to jest wielka obraza, że i tak robię co chcę. W domu wtedy się do mnie nie odzywa, tylko w momencie kiedy chce żebym coś zrobiła. Wystarczy, że nie odpiszę albo nie zadzwonię, to już jest problem, że się nie odezwałam, albo będzie pisała w ciągu popołudnia kilka razy. Nie możemy spędzać razem czasu w domu mojego chłopaka, bo zaraz słyszę nie miłe słowa w swoim kierunku.Wydaje mi się, że nie potrafi przyjąć do wiadomości, że w najbliższym czasie będę się wyprowadzać.
Proszę o pomoc czy to ze mną jest coś nie tak. Dodam, ze jestem osobą po studiach i pracującą.
Mam 43 lat. mieszkam w jednym domu z siostrą ona na górze ja na dole rodzice w placu i żyję w … koszmarze. Siostra rozwiedziona mąż mój pracuje za granicą większą część roku jestem sama. Matka mnie nienawidzi wzywa na mnie policję że jej spaliłam trawę ( kółko 10/10 cm) że w ogródku popaliłam warzywa. Matka z siostrą powiedziały że mnie zniszczą psychicznie dom z siostrą jest na współwłasność siostra steruje ,,rodzicami ” ( piszę w cudzysłowie jak nazwać tych ludzi którzy wyzywają mnie od szmaty, parcha, k.., suki itp) matka chce odwołać darowiznę, stąd ta policja chce udowodnić rażąca niewdzięczność. Boję się wyjść na plac bo wymyśla różne rzeczy, że cegły do studni rzucam – absurdalne rzeczy. Czuję się jak w pułapce w tym domu. Wyzywają mi syna. dla nich siostra i jej córka są księżniczkami ja z synem gorzej niż psy. Siostra ciągle zmienia pracę ja mam stałą dobrze płatną , jest ogromna złość z ich strony nie wiem jak sobie z tym poradzić. Matka wychodzi na plac i krzyczy, wstydzę się sąsiadów, u nich spokój a u nas tragedia.
Tak! Mam toksyczną matkę i właśnie dziś, po 35 latach życia to odkryłam! Czytałam ten artykuł i Wasze komentarze z wypiekami – to przecież o mnie. Nie jest tak bezpośrednia ja Wasze, ale bardziej wyrafinowana i manipulująca, szantażuje różnymi chorobami, śmiercią, samotnością, starością; mam być jej posłuszna i od niej zależna. Tylko ona robi wszystko dobrze, a ja jestem „zbyt mała” żeby sobie poradzić,
Jestem mężatką po raz drugi, mój pierwszy mąż był arogancki, poniżał mnie i obrażał (mieszkaliśmy z rodzicami), w trakcie rozwodu zmarł mój tata, więc mama była szczęśliwa, że będzie mieć mnie tylko dla siebie. Teraz myślę, że do rozpadu mojego małżeństwa zdecydowanie się przyczyniła.
Drugi mąż – człowiek spokojny, dobry i ciepły, ale ostatnio w wiecznym konflikcie z moją mamą – stał się o wszystko wściekły, wrzeszczy na nią, ona obrażona oczekuje, że stanę po jej stronie i go wyrzucę z domu. Oczywiście nie zrobię tego, bo go kocham i nasze relacje są bardzo dobre. On chce mnie bronić, bo widzi jak mama mnie traktuje – krytykuje o wszystko, oczekuje posłuszeństwa, rozkazuje.
Niestety, mieszkamy razem, bo to ogromny stary dom po moich dziadkach i od dziecka miałam wbijane w głowę, że będę tu mieszkać i się mam nimi – rodzicami – zająć na starość.
Mam 5-letnią córkę, która to widzi i uczy się tych chorych relacji; ja się boję, że stanę się też taką matką. Na szczęście pracuję – jestem po doktoracie, a boję się pokroić sałatkę, bo na pewno będzie źle.
Pozdrawiam i dziękuję, że jesteście, bo myślałam, że to na pewno ja robię wszystko źle.
Ja nie dość że mam toksyczna matkę to jeszcze siostrę…są jak te czarownice tylko obgadują wszystkich i każdy jest krytycznie oceniany, ja z malutkim dzieckiem mam wysprzątać i ugotować dla 7 osób bo siedzę w domu a siostra pracuje. Zero podziału obowiązków, to ja mam być ich służąca a i tak wszystko źle robie. Postawiłam się i robię tylko to co przy dziecku trzeba i mężowi piorę gotuje, wojna wisi w powietrzu…niedługo się wyprowadzamy do siebie:)
Wszystkie punkty się zgadzają, do tego jak poprzedniczka mam też toksyczną siostrę. Moja matka i siostra mają podobne charaktery. Siostra kłótliwa i obrażalska, matka – przede wszystkim obrażalska, dumna i strzelająca fochy lub chce płaczem wzbudzić u mnie poczucie winy i podporządkować chce sobie mnie. – Ale siostra dla niej i tak lepsza, (chociaż miała problemy z nauką, ale też niezrównoważona emocjonalnie) pierwsza przyszła na świat, dziadkowie ją wyróżnili, od razu obiecali jej po sobie mieszkanie (co moja matka dopilnowała aby babcia po śmierci dziadka nie wpisała mnie rzem z siostrą do aktu notarialnego.) Nigdy nie czułam wsparcia od własnej matki, pomocy, tego, że jestem ważna w życiu chociaż dla niej. Dlatego rzeczywiście cały czas szukam miłości i dowodów na nią. Mam męża, 40lat, a dalej to boli. Mam czasami sny że tłumaczę coś matce, potrzebuję rozmowy, zrozumienia, wytłumaczenia ale ona jest głucha, ja zaczynam mówić głośniej, potem krzyczę – a ona i tak jest głucha. kiwa tylko głową.
Mieszkałam z rodzicami, miałam małe dzieci – i żadnej pomocy – moja matka nigdy nie zabrała mojego dziecka wózeczkiem na spacer . W ostatnim miesiącu ciąży i po porodzie było mi ciężko – nawet wtedy nie ugięła się swoją dumą żeby po prostu posprzątać łazienkę chociażby ze względów higienicznych ( do 8-go miesiąca ja sprzątałam) – nie mówiąc już o tym, że chociaż trochę chciałam poczuć się wyjątkowo, że ktoś się o mnie troszczy, że jestem ważna w takiej chwili, która zdarzyła mi się dwa razy w życiu. Mąż wiele pomagał, a matka – nie. Nie miałam żadnego doświadczenia z malutkimi dziećmi – matka nie pomogła. A teraz , kiedy nie mieszkam już z nimi dzwoni co tydzień i chce pogadać, dowiedzieć się czegoś o moim życiu aby się pochwalić czasem przed znajomymi, ja odbieram to jako kontrlolę. Jak miałam ciężko i jej o tym opowiedziałam to i tak nie pomogła, nie wsparła, nie doradziła tylko narzucała swoimi słowami że „musisz” – później żałowałam i teraz prawie nie rozmawiam, nie inicjuję rozmów, tylko czuję zobowiązanie że muszę przyjść na rodzinna wigilię, złożyć życzenia przy różnych okazjach – chociaż mam ochotę dać jej „karę” i to wszystko olać. Poza tym coś kiedyś mi obiecała, a po iluś latach udaje, że nie pamięta. Pewnie chce stworzyć sytuację, abym sobie na to zasłużyła od nowa i tu może mieć mnie w garści. Nawet kiedy mam urodziny, czy imieniny, chce żebym do niej „bez skapy” podjechała, to wtedy daje mi prezent. To jest poniżające. okropne. żyję z poczuciem żalu, smutku, pretensji. To wszystko dzięki matce. A ona myśli że jest taka cudowna, sprawiedliwa, troskliwa. Dlatego musiałam się wygadać. Jakoś wcale nie ulżyło….
Moja mama rozstała się z moim tatą i miała innego mężczyznę i moja mama zdradziła go i potem jak jej nowy mężczyzna ją rzucił to nie mogła się pozbierać. I pewnego dnia zabrała mnie na stare miasto i ja wiele jej rzeczy powiedziałam, które jej pomogły się ogarnąć. I następnego dnia tylko była dla mnie wredna, chamska przezywała mnie, biła i tylko mówiła, że to przeze mnie jej kochanek odszedł i tak jest do tej pory.
ciekawi mnie czy toksycznej matce może wydawać się, że to dzieci badż zięciowie czy synowe są toksyczni.Może te wszystkie poruszane problemy zale żą od cech charakteru.Często starsze osoby nie mogą sobie poradzić z życiowymi problemami co nasila lęk o swoje dzieci ,matki wpadają w panikę i nie potrafią prawidłowo się zachowywać. Jak to ogarnąć żeby wszyscy byli zadowoleni, pewnie trzeba starać zrozumieć się wzajemnie i starać sie przebaczać tym toksycznym matkom-biedne.
Czesc mam 34 lata moja matka steruje moim zyciem podobno jestem naj naj zdolniejsza a zdawalam ledwie na 3 i to korki mialam ze wszystkiego podobno jestem naj naj ladniejsza chuda brak mi cyckow dwa smotne szczurki garbie sie mam zebe jak kruliczek ale matka wmawia mi jaka jestem naj naj od dziecka slysze musisz to musisz tamto wyjas za maz za bogatego , zostac dyrektorkaw firme, zalatwila raczej wyblagala prace u wujka jestem sekretarka nie nawidze swojegozycia i swojej matki od najmlodsyzch lat mna sterowala kazala mi sypiac z kazdym kto mogl mi lub jej cos zalatwic i co wy na to moja matka nat……
Masakra. Mam 45 lat… Nieudane, krótkie małżeństwo za sobą. Wyszłam za mąż i rozwiodłam się dla mamy. Wyszłam bo tego oczekiwała,a ja chciałam uciec, mieć swoją rodzinę i jednocześnie pomoc, wsparcie dla moich rodziców. A mąż nie spełnił oczekiwań mojej mamy. Powiedziała, że nie chce go widzieć u siebie, bo odmówił jej kiedyś „pomocy” . Rozwiodłam się. Dzieci nie mam. Nie mam przyjaciól. Jedną dobrą koleżankę.Mama twierdzi,że poza nią nikt nie jest dla mnie życzliwy i nikomu do niczego nie jestem potrzebna… Wszyscy są fałszywi i samolubni, wszyscy ( tylko nie ona ) mnie wykorzystują… Rodzice mają prawie po 85 lat, w mojej ocenie demencję. Sprowadziłam ich do miasta, w którym zostałam po studiach bo sobie sami nie radzili. Nie miałam siły 2 x w tyg. do nich jeździć z odsieczą po 400 km. Mama nienawidziła ojca przez całe życie. Odkąd pamiętam narzekała na niego i mówiła, że nie wiem do czego on jest zdolny, gdy chciałam łagodzić sytuację. Manipulowała mną. Nie znosi sprzeciwu. Wpada w histerię gdy coś nie po jej myśli. Mówi, Boże zabierz mnie dziś do siebie….. Od 11 roku życia sprzątałam, gotowałam, uczyłam się wzorowo, matka nauczycielka przecież. Od kilku lat tylko ja przynoszę zakupy, oporzadzam ich mieszkanie. przynosze i wynosze tony pampersów. sprzatam, rozkładam leki, gotuje i słysze ,ze pomagam obcym , nie im, i ze jestem straszna zmija, niedobra, złosliwa…Płacę za wynajem ich mieszkania ( do siebie nie wpuszczę bo oszaleję albo ich pozabijam…) To jedyna granica, którą jeszcze umiem postawić. Matka nie je. Wychudła chyba do 40 kg, nie chce pić, ojciec podobnie. Wymuszają bym przynajmniej raz dziennie i najdłużej u nich była. Najlepiej całą dobę. Matka boi się gdy ja jestem w pracy… Chyba nie pojmują,że chcę mieć odrobinę swojego życia. Teraz prawie albo co mnie przeraża nienawidzę jej. Nie jest mi jej żal, że coraz bardziej niedołężna. Albo sobie to wmawiam… Czasem nie wiem co JA naprawdę myślę. Matka nie ma żadnych przyjaciół, znajomych, nie wychodzi, nie ma i nie miała żadnych potrzeb towarzyskich. Ja jestem jej całym światem. To jest makabryczne, nigdy nie chciałam być dla nikogo całym światem. Potzrbuję autonomii. Sam już mam 45 lat… Młodość za mną. Zmarnowana, w ciągłym lęku, ciągłym strachu o rodziców. Trzyletnia terapia za mną. Na stałe antydepresant- nie wyobrażam sobie życia bez niego Noc w noc lek nasenny lub noc bez snu… Ciągłe poczucie winy, wyrzuty sumienia, przekonanie ,że nie wszystko robię dla moich rodziców. Wydaję więcej niż zarobię, oni wciskają mi pieniądze, równocześnie mnie z nich rozliczają, gdy nie chcę brać, też histeria. Matka chce przyjść do mnie przeliczyć pieniądze, które mi dała,, i które wg niej powinnam zaoszczędzić. Ciągłe narzekania, zrzędzenia, biadolenie, wscibstwo, masakra, nie przesadzam. Wychodzę od nich chora, w ogóle czuję się chora. Mama zawsze lekceważyła moje problemy, zmieniała temat, przerastały ją. Żadnego prawdziwego wsparcia emocjonalnego. Jak miałam kilka lat powiedziała, że cieszy się,że można ze mną porozmawiać jak ze starym. Gdy podniosłam głos straszyła ,że pójdzie i nie wróci bo jest jak piąte koło u wozu. Bałam się ,że coś jej się stanie…. Mogłabym tak pisać pisać i pisać. Maaasakra. Kobiety, póki Wasze samolubne matki jeszcze sprawne uciekajcie od nich jak najszybciej i najdalej… Ewa
Czytam Pani Ewo i tak współczuję…
Jednocześnie tyle podobnego mają nasze historie… tak bardzo boję się, że u mnie skończy się tak samo. Wydaje mi się, że jestem na to skazana, bo nie widzę, żeby moja historia miała skończyć się jakoś inaczej. Miałam nadzieję, że psychiatra i terapia pomogą, ale to nie odmieni mojego życia w magiczny sposób. Czasami myślę, że tylko śmierć mnie wybawi.
Kochani wszystko to jest prawda, jak dobrze, że jest taka strona, nie wytrzymałam ciśnienia, przez tyle lat nie żyłam naprawdę…. teraz walczę o rodzinę, o męża dziecko…
Czytam sobie ów przypadkowy artykuł i oczom nie wierzę.
Czytam o mojej Mamie. Punkt po punkcie. Zgadza się 90% , a ja mam już nerwicę taką, że nie mogę sobie ze sobą poradzić.
Zaczęłam popijać, teraz już chyba mam lekki problem alkoholowy.
Nie mogę funkcjonować. Nie umiem cieszyć się swoją własną rodziną, domem, pracą, pięknym dniem. Ja czuję już tylko poczucie winy, wyrzuty sumienia, strach przed jej fochem, czy się gniewa, czy ma znów żal o swoją samotność. Kolejna zdawkowa wiadomość od niej oznacza albo że się obraziła („jestem niepotrzebna”) albo ma jakiegoś doła, o którym nie powie, ale na pewno pokaże.
A ja nie umiem już skupić się na niczym innym, bo czuję ścisk w żołądku. Tak na prawdę to ja chyba nie czuję już nic innego.
Nie mogę też odseparować się od niej, bo po prostu bardzo ją kocham. Tak zwyczajnie. Wiem też, że ona kocha mnie i zupełnie nie jest świadoma tego jakimi mechanizmami się posługuje. Ponad to, ona nikogo poza mną nie ma. Jest samotna, a regularne klepanie mi w głowę „ile dla mnie zrobiła w życiu, przez jaki koszmar przeszła dla nas” zrobiło swoje. Dług wdzięczności, który spłacać będę do końca życia. Mama sama ma nerwicę, poważną, moim zdaniem również depresję, ale dla niej to nie jest impuls do leczenia, a kolejny powód do tego, aby się nad sobą rozczulać i utyskiwać. Tłumaczę jej, że skoro nie może pójść po pomoc dla siebie, to żeby zrobiła to dla mnie, bo krzywdzi również innych. To nic nie daje. Mama odwraca się i wychodzi, nawet mnie nie chce wysłuchać.
Lubi mówić sobie i innym, że nikomu się nie skarży, że jest samodzielną bohaterką, bardzo mocno w to wierzy.
Gdy nie mówi o swoich zmartwieniach (bo przecież udowadnia sobie, że nikomu nie chce zatruwać życia) to teatralnie odgrywa swoje troski.
Chciałabym umieć sobie z nią radzić. Chciałabym móc z nią żyć, blisko (mieszkamy obok siebie) i spokojnie.
Chciałabym umieć odseparować się od tego w swojej głowie, być odpornym na toksyczność.
Niestety, z ludźmi toksycznymi sobie nie radzę. Mam nawet toksyczną przyjaciółkę, która tak samo nie zdaje sobie z tego sprawy, a ja okropnie boję się z nią zranić, mimo że także czuję, że ta relacja mnie dobija.
Dlaczego nie umiem żyć tak jak ja chcę? Nie umiem już być szczęśliwa?
Ja mam 41 lat i uświadamiam sobie właśnie, od roku, że mam toksyczną matkę. To jaka jestem (niedowartościowana, boję się zmian, życia, nie wierzę w siebie, czuję że mam podcięte skrzydła, że sobie nie poradzę) to wynika z relacji z matką. Z tą samą, która do tej pory była pomagająca, kochająca, zawsze się martwiąca za mnie, opiekuńcza, zawsze pomocna…. Tylko że ta nadopiekuńczość mnie zadusiła, zawsze słyszałam „nie poradzisz sobie”. Jak można własnemu dziecku takie prawdy cedzić. Najtrudniej było chyba sobie to uświadomić. Szkoda że tak późno. Tyle lat… Teraz się od niej odcinam, od miesiąca nie rozmawiałam, teraz wypiłam jedną kurtuazyjna kawę z powodu wyrzutów sumienia, i to po to tylko że by nasłuchać się, że jestem nieodpowiedzialna, że moje dzieci są nieodpowiedzialne, że mam kubek nieumyty i ona „musi” za mnie sprzątać, że łóżko niepościelone i ona”musi ” za mnie sprzątać, bo niestety przyprowadza ze szkoły moje dziecko i ma zwyczaj obcinać całe moje mieszkanie i wtrącać się do zakupów, tego co na stole, wychowania dzieci itd. Na moją odpowiedz ma 10 swoich, zawsze odrzuca piłeczkę. Najśmieszniejsze: ja przez 20 lat z wyrzutami sumienia czułam się jak karcone dziecko, i myślałam, że ona ma rację… że to ja jestem taka nieogarnięta, bo jeden zakichany kubeczek został na stole nieumyty. Mimo że mam czyste nowe mieszkanie, a ona we własnym brudną podłogę. A najbardziej wkurzający jest ten stereotyp, że za naszym sukcesem to stoi matka, wyśpiewywane są piosenki Willas o matce dobrodziejce bohaterce narodu. Chore to. A ja całe życie nie mogę stanąć na nogi, bo ona mnie kontroluje, krytykuje i karci że wszystko robię niewystarczająco dobrze. ..
Hm… Miałam toksyczną matkę, ale ona już dawno nie żyje, a nawet na długo przed jej śmiercią udało się tą relację na tyle zmienić, że jej toksyczność nie była dla mnie zabójcza, czasami tylko troszkę przeszkadzała, ale znalazłam sposób obrony. Dlatego zapomniałam jak to było tak dokładnie… Dobrze że sobie tym artykułem przypomniałam. To pomogło mi przeanalizować, że teraz mam toksyczną córkę :(((( Dorosła już, ale jeszcze przez chwilę niesamodzielna kobieta, zachowuje się na co dzień wobec mnie i męża w 80-90 procentach jak ta opisana wyżej matka. Rozmowy, wspólne (!) ustalenia, niewywiązywanie się z ustaleń, wykorzystywanie na co dzień, manipulacja, granie, oszukiwanie, kłótnie, godzenia i z powrotem rozmowy, ustalenia, to jakiś obłędny taniec, który trwa od jej nastoletnich lat z małymi tylko przerwami i nie zmienił się nawet pomimo terapii rodzinnej. Wydaje mi się nawet, że ta terapia pomogła tylko jej – w uzyskaniu lepszego samopoczucia. Ale nam zaszkodziła, bo odsłoniliśmy na niej wszystkie swoje miękkie części, dzięki czemu ona teraz wie, gdzie łatwiej bić. Im jej sytuacja jest gorsza (kłopoty w szkole, z relacjami miłosnymi czy przyjacielskimi, nagła potrzeba dużego wydatku lub pomocy fizycznej, albo jej poważne choroby, których jest dość sporo), tym bardziej jest zgodna i miła (choć serdeczna nigdy). Bo wtedy jestem potrzebna do zaspokojenia potrzeb. Im lepsza jest jej sytuacja osobista, a gorsza moja (moja utrata pracy, choroba), tym bardziej daje mi odczuć, jak mną gardzi. Żartuje sobie ze mnie, z moich poglądów, jest uszczypliwa, mówi zniecierpliwionym tonem np. przy robieniu uwag nie na miejscu, że coś trzeba kupić do lodówki albo że trzeba podłogę umyć. Próby stawiania granic to wpadanie w ten obłędny taniec, który opisałam powyżej. Trzy ostatnie tygodnie analiz były trudnym uświadomieniem sobie tego faktu i wykrzesaniem z siebie odwagi, żeby tę prawdę po prostu zobaczyć… I co teraz z tym zrobić?
Jakbym czytała o sobie i moich „relacjach” z moją mamą; choć w moim przypadku to nawet oboje rodzice są toksyczni.
Największy żal mam do mojego Taty, który mieszkał z Teściami i to się nie układało. Były to lata trudne i stracone. Niestety doświadczony życiem w żaden sposób nie wpoił mi, że mam mieszkać „na swoim” nawet kosztem najwyższej ceny. Zrobiłem jak swój Tata i teraz cierpię, choć staram się tego nie pokazywać. Robię to tylko i wyłącznie dla Żony, którą kocham. Wiem, że teraz gdybym zrobił nagły zwrot akcji to Jej Matka i Siostra by ją dosłownie zżarły. Moja Żona i ja pochodzimy z rodzin w których jako dzieci byliśmy i jesteśmy te tzw. „gorsze”, „second”. (podkreślam, że to nie jest nasz wymysł). Niestety zdarza się tak, że Rodzicie potrafią faworyzować swoje ulubione dzieci do końca życia. Możesz mieszkać ze swoimi Rodzicami, pomagać im, finansować i przysłowiowo podcierać dupę, ale jak przyjedzie ukochane dziecko, które może się rok nie odzywać to i tak z nim przegrasz. Tak to działa. O tym co jest powyżej napisane powinni uczyć młodych ludzi w szkole ponad podstawowej, aby wiedzieli jak nie zepsuć. UWAGA! Drogi czytelniku. Jeśli to czytasz i jesteś kawalerem lub panną, a przed Tobą kreuje się perspektywa mieszkania z Teściami zastanów się 77 razy zanim wejdziesz w ten układ. Odpowiem Ci. NIE WARTO. Chyba, że masz stosunkowo młodych teściów z którymi masz relacje koleżeńskie. To się zdarza, ale jak dzieli Cię różnica pokoleniowa to dobrze nie będzie. Lepiej skromniej, mniej, kosztem utopionej kasy w wynajem, ale trzymasz ster w swoich łapach, a nie prosisz się o zmianę kursu łodzi w której zawsze będziesz gościem, a nie kapitanem. Pozdrawiam. Mam nadzieję, że ten post uratuje komuś zdrowe życie i relacje.
…………Jestem tutaj zupełnie przypadkowo. Przeczytałam z uwagą wszystkie wpisy i nasuwa mi się refleksja, że konflikty z rodzicami istniały, istnieją i istnieć będą. Nikt nas nie uczy jak zostać dobrym rodzicem ( cokolwiek to oznacza ). Na ten temat powstało wiele opracowań z zakresu psychologii behawioralnej etc. Istnieje wręcz cała bez mała setko-tomowa nauka. Niestety w wielu tzw. „przypadkach” pojawiają się tendencje do obarczania – rodziców ( szczególnie matki ) za wszystkie swoje niepowodzenia życiowe w dorosłym życiu. Tylko, że ……. trudne dzieciństwo nie zwalnia nas z odpowiedzialności za swoje decyzje. Najwyższy czas dorosnąć i zauważyć, że pomimo tego, że nie dostawaliśmy codziennie pysznej czekolady, że nie zawsze zmęczone, zapracowane z bagażem własnych doświadczeń matki przytulały i często całowały swoje dzieci – to je wychowały tak jak umiały najlepiej, obdarzając je taką miłością na jaką było je w danym momencie stać. Czy były idealnymi matkami ?…..zapewne nie. Zazwyczaj sobie dajemy przyzwolenie na popełnianie błędów, a nawet dbając o swój dobrostan psychiczny jesteśmy w stanie usprawiedliwić się z każdego nieudanego momentu swojego życia, ale matkom, ojcom, babkom takiego prawa już nie dajemy. Nie istnieją idealne matki !, tak jak nie istnieje tzw. ” prawdziwy obiektywizm „…..jedne są zbyt opiekuńcze, inne zbyt zaborcze, jeszcze inne egoistyczne i zajęte sobą, albo autorytarne i wymagające lub takie, które zbyt mało interesują się swoimi dziećmi i te, które są niesprawiedliwe itd., itd. – reasumując – „toksyczne”. Jak w takim razie żyć ?, a może nie mieć dzieci bo nie sprostamy zadaniom, a może mieć jedno bo nie będzie zazdrosne o drugie, trzecie, czwarte itd. ?, a może ja nie czuję potrzeby bycia matką ?, a może nie chce żeby na „stare lata usłyszeć”, że byłam „toksyczną, wredną jędzą „, która złamała życie swojemu kochanemu dziecku ? Na te pytania musimy sobie odpowiedzieć sami i podjąć decyzję – dorosłą decyzję, ze wszystkimi jej konsekwencjami, pamiętając, że nikt nas nie uczy bycia rodzicem………
Przerażające jest to ile punktów się u mnie zgadza….To że moja matka jest toksyczna zaczynało do mnie docierać już jakiś czas temu. W tej chwili ze sobą nie rozmawiamy i szczerze? nigdy nie miałam takiego spokoju psychicznego. Jeśli macie toksyczną matkę – uciekajcie!!! wiem że to boli i jest trudne ale czasem to jedyne rozwiązanie żeby normalnie żyć. Mnie moja matka wpędziła w depresję, chodziłam na terapię. Moja psychoterapeutka momentami nie mogła uwierzyć jak opowiadałam o matce i wiele razy płakała razem ze mną słysząc co mi robiła, jak znęcała się psychicznie. Wiecznie słyszałam że jestem nic nie warta, że jestem jej rozczarowaniem i że „nie ma dziecka którym mogłaby się pochwalić”. Nigdy nie byłam w stanie jej zadowolić nawet ocenami w szkole, choć byłam prymusem, każde świadectwo z czerwonym paskiem, najlepsze liceum… ale ciągle byłam gorsza. Nie zasługiwałam na jej miłość ani uznanie. Kiedy posypało mi się życie prywatne i potrzebowałam wsparcia jak nigdy wcześniej – jedyne na co mogłam liczyć to stwierdzenie że jestem mniej warta od psa i zasłużyłam na wszystko złe co mnie spotkało. Chciałabym móc kiedyś powiedzieć że jej wybaczyłam, ale nie wiem czy będzie mnie stać na taki luksus. Jestem do dzisiaj mocno poraniona przez nią i kompletnie skrzywiona. Stany lękowe to już norma, ataki paniki też. Nauczyłam się już żyć z myślą że nie mam rodziców, ojciec sterroryzowany przez matkę nawet nie może się ze mną spotkać. Matka również wybornie się postarała żeby moja siostra nawet się do mnie nie odzywała. Nie mam rodziny dzięki niej. Niektórym niestety nie jest dane życie „z górki”. Niektórzy idą przez życie sami, bez wsparcia, bez rodziny, bez miłości wyniesionej z domu. Za jedną rzecz mogę jej podziękować – mam wrażenie, że praktycznie nic mnie już w życiu nie zniszczy… bo nic gorszego mnie już spotkać nie może, a skoro z tym sobie poradziłam – dam radę każdemu problemowi.
Także przypadkowo tu trafiłam…Jestem przerażona tymi opiniami o matkach.. Wszystkie toksyczne…..Jakim cudem Was wychowały,wykarmiły,dały możliwość kształcenia……..A mogły w tym czasie życia używać.Po co im to było…Pomijam takie,które zachowały się w sposób niegodny,podniosły rękę na dziecko itp.
Ja swoje 'skarby ”jak je nazywam kochałam i kocham. Troszczyłam się dokąd była potrzeba. Odeszły na swoje. Zostaliśmy z mężem sami…Niestety umarł..Teraz już zupełnie sama.Nie mam przyjaciół…,jakoś tak nie fortunnie się złożyło…..brak czasu,może i pieniędzy..
A dzieci zapomniały o mnie.Nie wiedzą co to samotność i niestety już trochę nieporadność z racji wieku.
Zachłysnęły się życiem, bawią się ,cieszy mnie to,ale……naprawdę nie można choć chwili na telefon
znaleźć?
Najgorsze są soboty i niedziele….Jak strasznie boli ta pustka i cisza…Nikomu nie życzę tego.
Kolejny piękny dzień..,który to już taki dzień .Życie w bloku,gdzie ludzie ze sobą nie rozmawiają prawie….Koszmar….Lato spędziłam z zasłoniętymi przed upałem oknami,dopiero wieczorem można było trochę na te rozpaloną pustynię wyjść….A dzieci ukochane hasały gdzieś po świecie ,w plenerze.
Rozpłakałam się czytając taką masę wypowiedzi.
NO TAK……I JA..JESTEM TOKSYCZNĄ MATKĄ
BO CZEKAM NA GEST MIŁOSIERDZIA OD SWOICH SKARBÓW..
Za wszystkie lata, bezsenne noce ,choć jeden dzień gdzieś na powietrzu ,
chociaż telefon,życzliwe słowo…..
ALE TO ZBYT WIELKIE OCZEKIWANIE……………..?
Niestety to jest cholernie ciężkie. Mam 20lat a matka traktuje jak dziecko. Pomimo tego że nawet policjant upomnił ją że nie może tak się zachowywać bo to przemoc. Ojciec nic złego nie widzi i walczę sama z tym
Mam to samo z mężem, wychowała go toksyczna matka… i niestety przejął jej zachowania…. Ale w 2020 r. udało mi się uwolnić emocjonalnie od niego…. Fakt, że razem mieszkamy …ale on już mnie..ani ziębi…ani grzeje. Jestem cały dzień w pracy, wracam wieczorem, swój pokój…..Praktycznie się nie widzimy bo dom duży. Dzieci na szczęście dorosłe !!!!
Nie dajcie się, trzeba po prostu przyjąć do wiadomości, ze inaczej nie będzie i olać tę osobę. Albo odejść …albo po prostu olać. Wiem, trudno….ale warto.
Pozdr
Anno,oby o Tobie nie powiedziały ”toksyczna matka”
Bo mam wrażenie ,że gdy dzieci dorosną,lub dorastają
matki stają się niepotrzebne i oczywiście toksyczne,bo coś powiedzą ,
bo przecież nie przestały być matkami..
A już broń Boże jeśli będziesz czegoś potrzebować od dziecka.
Lepiej już umrzeć…Życie jest okrutne.Dzieci są okrutne.
A mi się wydaje, że to forum to wysyp takich właśnie toksycznych córeczek, co to mają od najmłodszych lat prawo do wszystkiego, mieszkają na garnuszku u rodziców, a im potworom przeszkadza bałagan w domu zostawiony przez pociechy. Bezczelne te staruchy, na szczęście dobre czasy się kończą powoli, i dzieci będą musiały same się wszystkiego dorobić, a ich z kolei dzieci …cóż..nie będą nic musiały robić i będą wiecznie szczęśliwe. A wy będziecie w kolejce do eutanazji – bo po co komuś rodzice.
[W głowie mi się nie mieści w jakim swiecie teraz żyjemy.Luzie, nie ważne czy matka ma poważna chorobe ,czy bol serca emocjonalny czy fizyczny!!Może potrzebuje uwagi, miłości, Dobrze widzi się tylko sercem.Nie jesteśmy sami na tej ziemi ,nie jesteśmy bezradni.Zycie to nie tylko branie,ale zyje się dla ludzi nie dla siebie.Tak rodzi się szczęście. Jezeli jest jakiś problem rozwiązujmy go ,, a jeżeli nie ma na to rady trzeba cierpliwie to znieść., a nie bezwzględnie ,bezdusznie i egoistycznie odcinać się od problemow.Najlepiej jest te problemy wyolbrzymiać do niewiarygodnych rozmiarów aby uciszyć wyrzuty sumienia.Odciecie się od matki w jakiś sposób tylko pogłębi i pogorszy jej stan psychiczny .Każdy mądry o tym wie.Trudno starość jest przykra .Nie rozumiem jak można wogle myśleć w ten sposób ,kochać należy bezwarunkowo to wasza matka na litosc Boska.cale zycie była z Wami co to ma byc?Dziękuję za uwagę odchodzę odpowiecie?Jak żyje nigdy bym tak nie postąpiła bo nie spojrzalabym na siebie w lustrze.Ale oczywiście to Wasz wybór ,każdy odpowiada za swoją duszę i czyny.
NIe odchodź, spierdalaj od razu. Jak można narzucać komuś swoje zdanie, w dodatku tak bardzo mylne.
Rozumiem, że jakby tatuś zgwałcił to pewnie i by Pani nie miała nic przeciwko jeszcze? No bo jak to tak od rodzica się odcinać?
Czemu porównianie do gwałtu? To dzieje się zazwyczaj tylko raz a taka toksyczna osoba zabiera dziesiątki lat słabej ofierze, której poczucie wartości i własne zdanie są niszczone latami.
Kilka punktów brzmi niestety znajomo. Nie pomaga to, że staram się zachować spokój w rozmowach na trudne tematy. Takie rozmowy zawsze kończą się stwierdzeniem z ust mamy, że jej nienawidzę. Można tłumaczyć, nic nie działa. Jak myśli i robisz inaczej, to nigdy nie masz racji. Mam 43 lata i coraz bardziej tego dość. Jak ja przeżyłam w tym domu 31 lat? Nie mam już siły
Matka toksyczna i brat też. Mam syna daję mu wolność wyboru. ma prawo zyć jak chce. Nie oczekuję nic, dałam życie, miłość i wolność. Nic nie oczekuję w zamian. Nieprzespane noce kiedy był mały – ok, chciałam mieć dziecko to w nocy wstawałam. Niech zyje szcześliwie z własnymi wyborami.
Niestety ja mam toksyczna matkę. Utwierdziłam się w przekonaniu czytając ten artykuł i Wasze opinie. Ile razy zrobiła mi przykrość to szkoda gadać. Potrafi na forum rodziny mnie obrazić ,a co gorsza potraktować jak małą dziewczynkę. Mam 49 lat i niestety upokorzyła mnie przy rodzinie nie jeden raz .Na piedestale stawia mojego brata. Co on zrobi to jest najlepsze. Niestety to ja z nią mieszkam. Różne sytuacje sprawiły, ze nie mam swojego mieszkania a mój brat ma swoje własnościowe. Dlatego uważa ,ze jestem nieudolna ,a przede wszystkim mój mąż. Nie każdemu tak się udało z dobrą praca jak bratu. Ale to ja pełniłam dyżury w szpitalu i przy niej kiedy połamała sobie dwie ręce. Nie mój brat. Ona nawet potrafiła przy rodzinie stwierdzić ,że to ona wychowała córkę .A najgorsze to są jej fochy i obrażanie się. Ogólnie żałuję ,że się urodziłam .Często miałam ochotę skończyć ze sobą .Moje życie jest beznadziejne. Najgorsza decyzję jaką podjęłam to to ,że nie poszłam na swoje .Mimo trudności finansowych mogłam coś zrobić .Moja matka miłość okazywała przez dobre jedzenie i prezenty. Niestety już nie zaznałam takiej prawdziwej miłości matki do córki. Bardzo to boli i już brakuje łez. Dlatego jeżeli zauważcie to zjawisko to nie dajcie si ę zmanipulować tylko uciekajcie. Moja mama jest po 70 i schorowana. Dlatego jestem uwiązana. Gdybym mogła cofnąć czas….
Żałuję, że nie znalazłem tego artykułu wcześniej, nie wiem czy by to coś zmieniło, ale już się nie dowiem… Przez taką toksyczną matkę mojej Miłości, musiałem odejść od niej – musiałem zostawić to za sobą, próbowałem ją zabrać od niej, nie udało mi się, a najgorzej wciągali mnie już później razem w jej intrygi. Nie winię mojej narzeczonej, została manipulowana przez swoją matkę. Było klasycznie jak w większości komentarzy, brat szanowany, bo sprzedał się za gotówkę od niej, a ona na miejscu , cały czas musiała wszystko dla niej robić, była cały czas na telefon, poniżana, a brat nic nie musiał robić, bo on taki jest… (cały czas pojawiał się ten tekst). Oczywiście rodzic niedostępny, obrażający się o byle co i próbę usamodzielnienia się od niej. Bardzo źle to wszystko wpływało na Naszą relację. Ja pochodzę z domu alkoholowego, ale udało nam się uwolnić od oprawcy i tego bagna, jej ojciec pił cały czas, a matka go ukrywała. Co najsmutniejsze, córka wzorowała się na matce i też zaczęła bronić go… Nie przeszkadzało jej, gdy ojciec jeździł pijany.Pojawiały się jej teksty, że czuje się lepiej gdy gdzieś wyjeżdżaliśmy, gdy była od niech daleko. tylko co z tego, gdy trzymała ją codziennie na telefonie. Jej lęk przed starością, samotnością, to, że ona się nią będzie musiała opiekować. Próbuje i próbowała ją trzymać przy sobie, żeby nie stracić, a najgorzej, moja narzeczona potrzebowała jej miłości, i każdy jej kontakt ją cieszył i był dla niej potrzebny, swoją miłością nie dawałem rady, nie dałem rady jej wypełnić, tego co potrzebowała w dzieciństwie… Byliśmy na terapii, ale jej „mamusia” sukcesywnie wpoiła jej, że nie należy opowiadać co się dzieje w domu i była nieskuteczna (ciągłe się lansowanie, przedstawianie się kim nie była). Piszę to bo za nią tęsknię bardzo (za moją narzeczoną), dawałem jej wszystko co mogłem, nie mogłem jej zabrać na siłę z tego miejsca, mieszkaliśmy obok nich po śmierci babci, nie wiedziałem, w tamtym momencie, że to największy błąd… Też to wszystko dochodziło do mnie powoli, obserwowałem i szukałem, dlaczego tak jest… Doszło za późno…Brakuje mi jej, Kocham ją bardzo, ale musiałem ratować siebie, nie wiem jak sobie z tym wszystkim ona radzi, czy zobaczyła w czym był problem, czy nadal tego nie widzi… Kocham ją i będę do końca życia ! Ale muszę żyć bez niej, nie chciałem, ale muszę…
Po setnej „akcji” z mamą, zaczęłam szukać inf. czy normalne jest takie zachowanie…
Jestem 40 – latką… żoną i matką, a „boje się” własnej matki. Tego, że się obrazi, że nie będzie się odzywała do mnie itp.
Średnio raz w miesiącu jest obraza z jej strony… Nie toleruje mojej teściowej, ma na nią alergie. Teściowa pomaga przy dzieciach, mieszkamy obok więc siłą rzeczy spotykam ją, rozmawiam. Moja mama tego nie akceptuje i za każdym razem, jak dowie się, że miałam jakikolwiek kontakt z teściowa – obraża się. Moja mama nie odwiedza mnie, nie organizuje świąt, urodzin itp bo i tak nie przyjedzie, a będzie afera jak przyjdzie teściowa. Moje dzieci nigdy nie miały urodzin jak wszystkie inne dzieciaki 🙁
Sytuacja z wczoraj. Wróciłam z pracy. Miałam zawieźć syna do mamy, a że miałam urodziny to teściowa przyszła z życzeniami. Posiedziała kilkadziesiąt minut w związku z czym do mamy wyjechałam póżniej. W drzwiach przywitała mnie łzami i słowami, ze znowu ich nie uszanowałam, że siedziałam z teściową itp. Tłumaczenia, że przecież nie wyproszę osoby, która przyszła do mnie z życzeniami – nic nie dawały. Wieczorem nie odebrała ode mnie telefonu, dziś też nie. Napisała tylko sms że nie żle czuje i mnie może za to podziękować.
Już nie daje rady, chciałabym się odciąć od mamy, ale jestem jedynaczką. Jak ja ich zostawię (mam też tatę i rodzice mieszkają razem) to moi rodzice zostaną sami jak palec.
I teraz siedzę z wyrzutami sumienia, że może faktycznie mogłam powiedzieć teściowej ze wychodzę i nie mam czasu… ale jak by to wyglądało…
Płakać się chce 🙁
Nikt z was nie ma tak jak ja zniszczonego życia przez oboje rodziców toksycznych autorytarnych (na pokaz i dla innych łużyckich -ojciec jak obłudnik albo ksiądz się zachowuje) . Nękają mnie od tak dawna że nie wiem jak to będzie. Wmawiali razem też i z siostrą że nikt mi nie pomoże że sobie wymyślam , mam nagrania, że sądy nie istnieją a pokochał to ich znajomi itp. Ukradli (poprzez oszustwo i wyłudzenie postawili pytanie po fakcie jak zawsze ) w dorosłym życiu mi moje renty i kupili sobie mieszkanie a potem mnie nim ciallgle nękali sAntazowalli jednocześnie niszcząc moje kallzde zdanie czy czyn inny niż ich w danym momencie wymyśl. Każdy mój plan odejścia na swoje próby wyjazdu by zarobić lwlszystkosborowali. Nie odpowiedziane na stypendium bo im powiedzieć że jadę i proszę o 3 tys zabezpieczenia. Bo ciągle gadajal że to z miłości robią wmawiają że wiedzą lepiej co jest dla mnie dobre jak z dzieckiemm. Traktują gorzej niż obca osobę. Allle takie zaburzenia i problemy ze sobą lmieli zawsze nie zectylkol teraz odl zawsze tak robili. Sal manipulant ani i pożerani. A w dodatku mają potężne braki w rozumieniu świata ojciecl myślał że 4 pancerni to prawdziwa historia ito. Jego idolami są zawsze jacyś dziwni ludzie typu hi… Stal… Tr… Jak o nich gada to siel podnieca aż. Manipulant iyd wmawiają że hektolitry wódki wypitej i inne to nie zrobiło mu szkody w myśleniu plus leki opioidy. Matka wszystko pod dywanik jakby mnie nie było i 5 latarki, jednak do innych blswoichvznajomych narzeka na niego teraz i na mnie. Wymyśla i robi z siebie męczennice. A jest sadystka i tyran oraz zapalniczka. Siewitnie prowokuje i szantażuje. I są bezkarni od lat. Ponieważ trzeba złożyć wniosek. Straszne to jest jak zniszczyli doszczętnie nie tylko mnie i niszczą za każdym razem jak się odbudowuje czy podnoszę. Takie miejsce niestety. W skrócie rodzice (niestety) sszkodza mi na zdrowiu rozwoju majątku -zubozyli , karierze itd są chorzy „psyh” najwyraźniej lub mocno skrzywdzeni przez ich losy w dodatku sami to robili sobie jak to zazwyczaj bywa, są i stosują nowoczesne niewolnictwo przez wyżej wymienione niektóre czynniki są jak polskie turpiny i nic sobie z tego nie robią ponieważ żyją w swoim obłędzie fikcji świata wymyślonego. Popełnili około 12 artykułów z kodeksu karnego też a nmnie i są wzorem na wiosce. Artykuł zapomniał napisać o tym zazże wyczaj takie matki mają munsgausena i nie odcięta pępowinę i inne tak jak ojcowie mają swoje ale też wiąże się to z sprawami karnymi zazwyczaj drugi stopień munshausrna jest już zagrożeniem dla drugiej osoby (dziecka obojętnie czy małego czy dorosłego) tak jak np obsesja czy stalking i wtedy moze dojść do poważnych przestępstw na prawach człowieka i nie tylko. Dlatego takie artykuły są wstępem. A policja to nie pomoże arczej bo działa o ile działa , to co w danym momencie usłyszy obojętnie czy sama czy ktoś im powie (mogą być napastnicy) i tak to wygląda. Policja to nie sądy. To nie władza sadownicza pamietaj