Udany seks, nieudany związek. Dlaczego tak się dzieje?
Seks to jeden z fundamentów udanego związku. Jak się w łóżku nie układa, to najpewniej zaczyna się sypać także w innych miejscach, a gdy po dawnej namiętności ostały się jeno popioły, jest pokusa, by silnych wrażeń poszukać sobie gdzieś na boku. Dla większości ludzi seks jest po prostu zbyt ważny, by dobrowolnie z tej sfery zrezygnować.
Za to mając udane pożycie, łatwiej wspólnie rozwiązywać codzienne problemy. Tych jest zresztą mniej, bo zadowoleni z siebie kochankowie nie szukają zwady poza sypialnią, dzięki tej namiętności stają się sobie bliżsi. Ale czy na pewno?
Z pożądania jeszcze nic nie wynika
Pierwsze spotkanie, kiedy zaiskrzy, to zwykle wzajemna erotyczna fascynacja. To popycha w czyjeś ramiona, podsuwa w wyobraźni najgorętsze obrazy, ale nie jest gwarantem niczego – najwspanialszy seks nie musi wcale prowadzić do stabilnego, trwałego związku. Jeśli jednak para zdecyduje się na ciąg dalszy, wydarzenia z sypialni mają spore znaczenie dla jakości związku.
Tylko to jeszcze nic nie znaczy. Pożądanie i zauroczenie często mylnie bierze się za prawdziwą miłość, ale to nic dziwnego – namiętny seks wprowadza w stan takiej euforii, że myśli się głównie o swoim kochanku i o tym, jak znowu znaleźć się w jego objęciach. Jednak nie każdy pod wpływem świetnego seksu traci głowę dla tej drugiej osoby. I kiedy emocje po orgazmie opadną, niespecjalnie ma się ochotę przebywać w swoim towarzystwie.
Nie jest to wcale rzadkie zjawisko – w nocy fajerwerki, ale w dzień to jakiś koszmar. Nie układa się, kochankowie tylko na siebie warczą, nie potrafią dogadać się w najprostszych sprawach. Jak to możliwe, że ludzie tak zgrani w łóżku są kompletnie niedopasowani w codziennym życiu? Przecież tak właśnie powinna działać ta chemia, łączyć ludzi na dobre i na złe!
Namiętność to nie miłość
Dobry seks bez miłości? Tak, to jest możliwe. Kiedy kochankowie darzą się głębokim uczuciem, to pozwala im intensywniej przeżywać chwile intymności, da się jednak mieć kosmiczny orgazm także z obcą osobą, z którą nic nie łączy. Nic poza pożądaniem, bo to uczucie, które zachęca do zbliżenia, ale nie odpowiada za to, by dwójka ludzi zdołała stworzyć trwały związek.
Namiętność nie ma bowiem wiele wspólnego z dopasowaniem charakterów. Tutaj przeważają instynkty, ktoś po prostu fizycznie kręci, z czego może się urodzić coś poważniejszego, jednak wcale nie musi. I o ile na późniejszych etapach związku namiętność pozostaje ważnym czynnikiem spajającym, to nie tylko na niej buduje się przywiązanie. Ale niektórym namiętność wystarcza bądź też tak się im wydaje, bo w swoim erotycznym zaślepieniu są w stanie zapłacić wiele za kolejne dawki rozkoszy – dlatego wchodzą w związki, w których seks jest idealny, i to wszystko, reszta jest zwyczajnie do bani.
Bycie tylko dla seksu jest proste – w tym sensie, że nie wymaga to wysiłku jak wspólne prowadzenie domu czy wychowywanie dzieci. Namiętność nie kojarzy się z ograniczaniem wolności, z obowiązkami, z tym wszystkim, co niesie za sobą poważny (w domyśle: nudny) związek. Jeśli jednak znajomość bazująca głównie na seksie trwa długo, pojawiają się komplikacje, ponieważ trudno zachować pełną obojętność wobec kogoś, z kim regularnie chodzi się do łóżka. Są osoby, które to potrafią, ale praktyka pokazuje, że są oni raczej w mniejszości, większość rozwija w sobie jakieś uczucia, choć niekoniecznie musi to być miłość.
No i są też osoby, które decydują się na stały związek, przekonane, że trafiły na swoją drugą połówkę – nie tak łatwo zgrać się z kimś w łóżku, więc gdy pojawia się ktoś, przy kim sięga się nieba, naturalnym pragnieniem jest chęć bycia razem już zawsze. Seksualne napięcie bywa tak mocne, że dosłownie odbiera rozum, człowiek jest gotów niemal na wszystko, byle tylko znowu doświadczyć tego co wcześniej, zaspokoić swoje żądze z kochankiem, który jak nikt wie, co należy robić w sypialni.
Kiedy rano czar pryska…
Ale z łóżka kiedyś musimy wyjść. I jeśli poza udanym seksem parę niewiele łączy, rokowania są kiepskie. W stałym związku jest masa spraw, które trzeba ogarnąć, są zobowiązania, zdarzają się gorsze chwile, czasem ktoś musi się zdobyć na jakieś ustępstwa. Nie obejdzie się bez ciężkiej pracy, nad sobą oraz nad związkiem, dlatego tak ważne jest zgranie na różnych obszarach, tak by obok namiętności znalazło się zaangażowanie, bliskość, poczucie bezpieczeństwa, wzajemny szacunek i zrozumienie.
Osoby będące w szczęśliwych związkach nie zapominają o pożądaniu, ale zazwyczaj większy nacisk kładą na miłość i przyjaźń, a seks jest po prostu bardzo ważnym uzupełnieniem tego porozumienia dusz. A jeśli jedynym w zasadzie łącznikiem jest gorący seks, to kwestia czasu, gdy przynajmniej jedna ze stron coraz częściej doświadczać będzie rozczarowania. Bo na ile wystarczy sama namiętność, kiedy druga osoba jest niesłowna, nie angażuje się w domowe sprawy, nie można na niej polegać, nie ma nawet o czym pogadać? Co z tego, że podczas seksu ziemia się trzęsie, jeżeli kochanek po wyjściu z sypialni zachowuje się zupełnie inaczej, jak obca, wręcz wroga osoba?
W takich związkach partnerzy często po prostu się nie lubią. Nie mają wspólnych zainteresowań, jego nie ciekawi, co u niej słychać w pracy, ona ma jego hobby za głupie i o nic nie dopytuje. Po pewnym czasie para wie, że cokolwiek zrobią razem, pewnie zakończy się fochem bądź kłótnią, dlatego unikają wspólnych aktywności, żyją w sumie osobno, łącząc się tylko na seks, z którego nie chcą zrezygnować. Praktycznie tylko wtedy są ze sobą szczęśliwi.
Po co to ciągnąć?
Z dobrego seksu trudno zrezygnować, szczególnie kiedy człowiek się zakocha. Z tego względu do seksu przywiązuje się zbyt dużą wagę – dla wielu osób udane pożycie to najskuteczniejszy lek na wszystko. A tak nie jest. Udany seks pomaga zbudować bliskość, daje ukojenie, ale życie składa się z wielu różnych elementów i nie każdy problem można rozwiązać orgazmem.
Dopieszczenie partnera sprawi tylko, że jego fizyczne potrzeby będą zaspokojone, ale te inne sprawy pozostaną nierozwiązane. Para wciąż będzie miała długi. Wciąż będą raty kredytu do zapłacenia, wizyty w urzędach, wywiadówki dzieci, niesnaski z sąsiadami, trudności w pracy. Rzeczywistość nie stanie się prostsza. Stanie się jeszcze trudniejsza, bo napływające sygnały są sprzeczne, co miesza w głowie i podsyca niepokój.
Kiedy wszystko się sypie, to oczywiście boli, ale przynajmniej sytuacja jest jasna. A jak w łóżku wciąż iskrzy, człowiek się łudzi, że jest jeszcze nadzieja i to niemożliwe, żeby nam nie wyszło, skoro ciągnie do siebie jak diabli. I co z tego, że gdy burza hormonów się uspokoi, ktoś dostrzega, jak niewiele go z partnerem łączy, jak on drażni i ma się serdecznie tego związku dość – wystarczy chwila, znów się nasze ciała splatają w miłosnym uścisku, jest pięknie, za nic z tego się nie zrezygnuje, och jak dobrze! I tak w kółko, dopóki ma się siłę taki układ ciągnąć.
Czy powinniśmy być razem?
Namiętność naprawdę potrafi być niszcząca. W niejednym toksycznym związku seks jest bajkowy, to trzyma przy partnerze, który jest zwyczajnie podły, ale nie ma jak od niego odejść, ta huśtawka emocji jest uzależniająca – cierpisz, jesteś traktowana źle, jednak wizja fantastycznej nagrody każe trwać w chorej zależności. Pożądanie bierze się za miłość i oddanie, bo nie chce się wierzyć, że ta druga osoba decydowałaby się na łóżkową bliskość nie mając choćby odrobiny cieplejszego uczucia. No musi mu zależeć. Ona mnie na pewno kocha.
Seks nie jest jednak magicznym przyciskiem. Daje satysfakcję i tworzy więź, jeśli idzie za tym odpowiednie nastawienie względem partnera. Problemem nie są różnice w temperamentach i charakterach, ale to, jak się do owych różnic podchodzi – czy chce się popracować nad kompromisem, szuka rozwiązań odpowiednich dla dwojga, interesuje szczerze drugą osobą, szanuje ją, próbuje poznać i zrozumieć jej punkt widzenia.
Kiedy codzienność jest męcząca, tylko z przerwami na boski seks, to tak naprawdę nie ma tu chemii. Znaczy ona jest na tym czysto seksualnym poziomie, ale nie ma w niej głębszego zainteresowania – gdyby nie łóżko, pewnie nawet byśmy pięciu minut w czysto towarzyskiej atmosferze nie spędzili.
Friends with benefits
Nie ma czegoś takiego jak związek bez zobowiązań. Można się spotykać tylko na seks, ale obie strony powinny się na to zgodzić i jasno ustalić granice, tak by nikt nie miał pretensji o za małe zaangażowanie – to dużo zdrowsze i uczciwsze niż wchodzenie w pełnoprawny związek z osobą, która jest interesująca wyłącznie w momencie zdejmowania bielizny. Problem w tym, że gdy namiętność weźmie się za wielką miłość, para kochanków na tej fali erotycznej fascynacji wchodzi w normalny związek, a wtedy ciężko przejść na niższy poziom i zgodzić się na rolę „tylko kumpla do seksu”.
Jednak czasami się to udaje i para decyduje się ze sobą zerwać, ale nie całkowicie – seks zostaje, bo w łóżku pełna satysfakcja, odchodzimy po prostu od wspólnego życia, bo tu za dużo kłótni. To wygodniejsze niż szukanie przygodnych kochanków, gdyż w ich przypadku nie ma żadnej gwarancji obłędnego seksu, a z byłym partnerem akurat tego można być pewnym. Jest jednak pewien haczyk – do czasu, kiedy taki układ odpowiada naszym potrzebom, jest dobrze, ale gdy samotność zacznie doskwierać, przyjaźń z benefitami oznacza tkwienie w zawieszeniu, gdzie nie ma ani pełnej bliskości, ani pełnej wolności pozwalającej rozglądać się za innymi kandydatami.
Może być też tak, że zwyczajnie brakuje rozmowy. Za dnia się nie układa, ponieważ ludzie nawet nie wiedzą, co robią źle, zachowują się czasem niedojrzale, lecz nie wynika to z ich złej woli – wystarczy wtedy problem wyjaśnić, wskazać kierunek i zobaczyć, czy próbują się jakkolwiek zmienić. Jeśli tak, można się jeszcze dotrzeć. Jeśli nie, najwyraźniej chodzi tylko o seks i jednostronne korzyści.
Najtrudniej jest, gdy namiętność przeplata się z przemocą, ponieważ tu zwykle emocjonalne uzależnienie jest bardzo silne. Po rozładowaniu pożądania nie czuć bliskości, są ciągłe tarcia, poniżanie partnera, lekceważenie go, unikanie odpowiedzialności. Dobry seks nie zwiększa satysfakcji z bycia w związku, to jest ciągła, wyniszczająca niepewność, walka o akceptację, ból i przerażająca samotność.
Niestety, poczucie zagrożenia jest dla namiętności najlepszym paliwem, dlatego tak wiele osób latami siedzi w toksycznych związkach, oczekując nagrody, swojej działki szczęścia, która w momencie spełnienia wydaje się warta każdej ceny. Czy istotnie jest? Mało kto na tym dobrze wychodzi i mało który związek ulepiony wyłącznie z namiętności przeradza się w miłość na śmierć i życie – dla własnego dobra lepiej odejść i mieć piękne wspomnienia niż poświęcać energię na pielęgnowanie złudzeń.
Zostaw komentarz