Główne menu

„Nie umiem być sama”…Ty też? Przeczytaj!

„Nie znoszę bab, które narzekają, że nie umieją być same. Znam też dziewczyny, które są w związkach małżeńskich i gdyby któregoś dnia ci faceci postanowili je zostawić, to dla nich byłby to koniec świata, koniec życia, bo tylko wychowują dzieci, nie pracują, nie mają własnych pieniędzy, nie wiedzą, co ze sobą zrobić bez faceta. Kompletnie tego nie rozumiem. Ja się strasznie angażuję w związek, ale nigdy nie pozwoliłabym mężczyźnie się ubezwłasnowolnić, odciąć się od moich planów zawodowych. Wierzę, że w dzisiejszych czasach kobieta jest w stanie dużo rzeczy przeżyć, znieść, przetrwać i ułożyć sobie życie na nowo.”Mocne? Kontrowersyjne?

Słowa te wypowiedziała Katarzyna Cerekwicka i dotknęła tabu, bolesnego miejsca, o którego istnieniu się nie mówi. Celem piosenkarki być może było wstrząśnięcie świadomością kobiet, które swoją wartość budują w oparciu o mężczyznę i nie widzą w tym niczego złego. Niejako z powodu kultury, wewnętrznych przykazań, poczucia, że są gorsze, starają się niczym bluszcz oplatać drugą osobę, zatracając siebie. Już na wstępie, przy zawiązywaniu znajomości wkraczają w rolę „poddanej”, osoby znającej swoje miejsce i czerpiącej życiowe siły z dobrego samopoczucia partnera. Oczywiście nie robią tego, bo lubią się biczować, ale dlatego, że są przekonane, że tak trzeba i że to jest droga do spełnienia. Tak zostały nauczone, wychowane, działają intuicyjnie i krzywdzą siebie w najbardziej bolesny sposób. A największym paradoksem tej sytuacji jest to, że nie mają o skutkach takich działań zielonego pojęcia.

Dlaczego odnajdywanie sensu życia w związku to kiepski pomysł? Co daje nam lekcja bycia singielką i z jakiego powodu każda z nas powinna ją sumiennie odrobić? Dlaczego ominięcie jej prędzej czy później kończy się repetą?

Związek nada mojemu życiu sens

Kobiety, które nie potrafią być same, zazwyczaj łączy jedno – są nieszczęśliwe. Dni mijają im w przekonaniu, że związek nada ich szaremu, nudnemu życiu sens. Czekają i żyją przyszłością, nadzieją, że przyjdzie On i wszystkiemu zaradzi…Czasami to się udaje. Jednak pewnym kosztem.

Gdy pojawia się kandydat na rycerza, od samego wstępu wkraczają w relację z pozycji „ofiary”, osoby, którą trzeba uratować, wziąć pod swoje skrzydła, bo inaczej sobie nie poradzi. A to ma pewne konsekwencje…

Co w tym złego?

Niestety to, że taki układ sprawdza się na chwilę. Nie ma osoby, która zniosłaby ciężar nieustannego „ratowania” partnera. W końcu powinie się jej noga i będzie oczekiwała wsparcia. Jednak go nie otrzyma, bo obok niej ktoś ledwo trzyma się na własnych nogach i nie umie sobie poradzić z rannym herosem. Przeciera oczy ze zdumienia i płacze z bezsilności.

Związki, w których lider jest ciągle ten sam, a rozkład sił się nie zmienia, rzadko są szczęśliwe. Zazwyczaj nie są w stanie pokonać pierwszej lepszej przeszkody. W szczęśliwych relacjach zachodzi równowaga, a przynajmniej usilne próby dążenia do niej.

Potrzebuję silnego mężczyzny

Podział na „silnych mężczyzn” i „słabe kobiety” nie sprawdza się. Na pewno nie w dojrzałych związkach. Tutaj nie chodzi o kształtne pośladki, długą gorącą noc czy funkcję reprezentacyjną u boku partnera na eleganckiej kolacji. Wszystko to można bowiem łatwo zastąpić – starzejące się ciało – młodszym, wyuzdane figury w sypialni inną chętną na jeszcze odważniejsze wygibasy, piękna figura i stylowe kreacje są ważne, ale to nie to, co elektryzuje mężczyznę i sprawia, że chce przy kobiecie trwać latami.

W długoletnich związkach, tych nad którym fenomenem pochyla się otoczenie, kobieta zazwyczaj ma coś bardzo ważnego – siłę, która jest niezbędna po to, by mądrze wspierać swojego mężczyznę.

Mężczyzna ma kobietę w garści

Każdemu, bez wyjątku, związkowi dobrze robi, gdy jest w nim miejsce na tajemniczość, niedomówienie, sfery, które nie łączą się w bezpośredni sposób. Chodzi o to, by w budowaniu jednego świata zachować dwa odrębne, które inspirują się i pobudzają.

Właśnie z tego powodu niebezpiecznie robi się, gdy mężczyzna zaczyna mieć poczucie, że ma kobietę w garści, że ona do niego należy w złego słowa tego znaczeniu. Miłość nie polega bowiem na zniewoleniu (finansowym, społecznym i każdym innym), ale na świadomym, wolnym wyborze, na wskazywaniu ciągle na nowo na osobę, z którą się jest, jako na tę, z którą pragnie się pozostać. Pamiętać przy tym należy, że wybierać można tylko z pozycji wolnej osoby, która ma wybór. Gdy jedna strona trzyma w garści drugą takiej możliwości nie ma.

Małpi rozum

Kobiety, które nie chcą i nie potrafią być same, chcą za bardzo i dostają często małpiego rozumu, gdy zaczynają „być w związku”. Nie potrafią zachować zdrowego dystansu i obserwować, jak rozwija się sytuacja. Od razu pragną dać z siebie wszystko. Wypruwają sobie flaki, po to, by on je docenił, a one w końcu zapomniały o życiu w pojedynkę.

Miłe, usłużne dziewczynki, spełniające męskie życzenia zanim w ogóle zakiełkują, nie są dobrze postrzegane. Mogą być najwyżej wykorzystane i porzucone. Rzadko bywają doceniane.

Jak będzie trzeba, to sobie poradzę

Nie chodzi o to, by kobieta wkraczająca w nowy związek, odkryła wszystkie karty. Nie jest rozsądne pokazanie, że da radę sobie ze wszystkim, bo może to zniechęcić partnera do aktywnego uczestnictwa w codziennym życiu. Chodzi raczej o to, by mieć świadomość i wiedzę, że jak będzie trzeba, to sobie poradzę, nauczę się, dowiem….

Tkwienie w związku z poczucia strachu, lęku przed samotnością, zaślepienia, przekonania, że nie umiem być sama, jest błędem. Mężczyźni kochają kobiety, które się szanują i są zdrowymi egoistkami. Nie gotują, „bo on tak lubi”, nie sprzątają, „bo on będzie narzekał”, robią to, bo same mają poczucie, że to dla nich ważne, że to daje im poczucie satysfakcji czy spokoju.

Dlaczego boimy się być same?

Lęk przed samotnością jest naturalny, pierwotny, ma swój początek już w dzieciństwie, w obawie przed porzuceniem przez rodziców. Jednak, jak każda emocja, musi być przeżyta z pełną świadomością, bez znieczulenia, zamykania oczu, uciekania od tego, co się dzieje.

Psychologowie radzą, by na brak partnera popatrzeć jak na szansę, która pozwala nam odkryć własne potrzeby, przyjrzeć się na spokojnie własnemu życiu. To czas, kiedy możemy zrozumieć, że żadna osoba nie da nam szczęścia, spokoju czy radości, jeśli nie będzie ich w nas samych.

Doświadczenie dobrej samotności to warunek, by stworzyć dojrzały związek, oparty na solidnych fundamentach. Pozwala zrozumieć, że partner nigdy nie będzie (nie powinien) być naszą własnością, że ma prawo do własnych pasji, czasu spędzonego bez bliskiej osoby, odrębnego zdania, własnych znajomych. I gdy aktualnie jest gdzie indziej, świat się nie zawala, przeciwnie można spędzić czas równie kreatywnie, w pojedynkę.

Podsumowaniem dla tych rozważań niech będą słowa Judy Ford, która napisała: „Gdy spojrzymy wstecz na nasze samotne życie, zaczynamy rozumieć, w jaki sposób doświadczenia życia w pojedynkę stanowią ważny element tego, kim jesteśmy. To połączenie różnych doświadczeń, które sprawia, że jesteśmy wyjątkowi”.

    60 komentarzy

  • Moje Bistro

    Ciekawy tekst. Właściwie nigdy nie byłam sama, albo nie pamiętam jak to jest, ale często śni mi się, że wracam do domu rodziców i jestem SAMA. Chyba tkwi w Nas wewnętrzny strach, może związany z wychowaniem lub odwiecznym postrzeganiem kobiet jako jednostek słabszych.

  • Irena

    bardzo ciekawe przemyslenia….

  • Ania

    Nie znoszę takich tekstów. To jest teoretyzowanie z punktu widzenia kobiety jaka ona silna i niezależna i wspierająca oddana i tajemnicza jednocześnie. NIGDY nie widziałam takiego związku u nikogo. Zapewne autorka też tylko potrafi świetnie fantazjować na temat swojej roi w związku ale dla swojej usłużności względem mężczyzny znajduje świetne określenia i usprawiedliwienia dające jej pozory rzekomej niezależności. A Kasia Cerekwicka o ile mi wiadomo nie ułożyła sobie życia.

    • dorota

      Aniu, a Ty jaką rolę odgrywasz w swoim związku?

      • Inga

        Zgadzam się z przedmówczynią. Wiele można pisać a życie i tak pisze swoje scenariusze. Nie mówię o zupełnym poświęcaniu się dla drugiego człowieka i rozumiem zdrowy egoizm jeśli tak to można nazwać względem partnera, ale nie rozumiem dlaczego miałby mnie ktoś kochac bardziej za to, ze mu nie ugotuje obiadu, czy nie posprzątam jak mi się nie chce. Ja jako kobieta tym bardziej bym kochała mężczyznę który zrobi dla mnie obiad, dokona remontu czy naprawy jakiejś usterki. Non sensem było by twierdzić że facet nie naprawi kranu bo mu się nie chce i ja za to mam go bardziej kochać tak jak on mnie bo mu nie ugotuje, bo szanuje siebie i mi się nie chce. Ja rozumiem dawać się wykorzystywać, ale zrobić cos dobrego dla drugiej osoby to nic złego. Dlaczego niby trzeba być zapatrzona w siebie egoistka aby miłośc przetrwała i ktoś nas docenił. Jak kogos kochamy to sprawiajmy sobie przyjemność nawet za cenę własnych niechęci czy czasami zmęczenia (nawzajem oczywiście).

  • Aneta

    Moim zdaniem swietnie ujelas te role, które nas dusza, tlamsza. Nie chodzi przeciez by nie byc mila dla mezczyzny. mozna mu czasem uslugiwac, ale on tez powinien się wykazywac. podpisuje sie w 100%!

    • Aela

      Niestety kobiety często sądzą, że myślenie facetów jest takie samo jak kobiet. A nie jest. On nie będzie bardziej Cię kochał za to, że ugotujesz mu obiad… Jak Ci się nie chce to tego po prostu nie rób, niech i on się wykarze.

  • Lena Blackrose

    Utożsamiam się ze słowami Katarzyny Cerekwickiej. Też tego nie rozumiem. Nie mieści mi się w głowie jak w dzisiejszych czasach można całkowicie podporządkować się mężczyźnie. Nie rozumiem tego. Czy kobiety czują się aż tak słabe i bezradne, że tylko facet umożliwi im dalsze życie? Znam osoby, które zerwały jednego dnia z chłopakiem, a za dwa tygodnie już miały następnego, bo właśnie mówiły, że nie potrafią być same. A może to nie tylko strach przed samotnością, ale też chęć pokazania, że ja mam partnera, więc nie jestem jakaś gorsza albo nieumiejętność wytrzymania ze samą sobą po prostu? Ja tam wyznaję zasadę, że lepiej być samą niż z byle kim i że kobieta musi też postawić na własny rozwój.

  • Aga

    :))) najbardziej podobają mi się „siłaczki”, ” zaczepione przypadkiem” na prezesach……:))))

  • Mom on top

    A mojemu życiu właśnie związek-małżeństwo z wymarzonym mężczyzną nadało sens i tak – nie umiałabym sobie poradzić w życiu bez mojego męża, ale wcale nie uważam tego za coś negatywnego 🙂

  • Mea

    Ciekawa jestem, jaką sytuację ma autorka tekstu… Nigdy nie powiedziałabym, że wychowywanie dzieci wiąże się ze słowem tylko… Ja uważam, że to ciężka fizyczna i intelektualna praca. Skoro już mowa o pracy to nie należy jej porównywać z wychowywaniem dzieci. Nie da się robić dwóch rzeczy na raz, dla dobra potomstwa czasami trzeba z czegoś na chwilę zrezygnować. Nie wyobrażam sobie siebie w roli matki, która rodzi dziecko,a później podrzuca je a to do dziadków, a to do żłobka, przedszkola, szkoły, studia… Czas szybko leci, a dziecko potrzebuje opieki, czułości i więcej czasu z rodzicem…!!! Życie jest krótkie i należy żyć dla kogoś, a nie czegoś.. Praca jest dziś, a jutro jej nie ma.. Jak nie ta to inna.. Wszystko da się zorganizować trzeba TYLKO chęci:-) A na zakończenie moich przemyśleń zapytam czy można pisać, że się nienawidzi bab, będąc jednocześnie kobietą? Przykład idzie z góry…

    • Joanna

      Z rodzicem, czy z rodzicami? Jak sie ma do tego czas poswięcony przez koniecznośc utrzymania rodziny przez ojców dzieci? Tutaj chyba słowo rodzic jest ekwiwalentem słowa matka….
      Że jeszcze zacytuję: ’ Nie da się robić dwóch rzeczy na raz, dla dobra potomstwa czasami trzeba z czegoś na chwilę zrezygnować.’
      'Wszystko da się zorganizować trzeba TYLKO chęci:-)’ – to da się, czy się nie da?

  • Dorota

    Czytając takie teksty zastanawiam się czy powinnam czuć się gorsza? Zacofana? Bo jak nie jesteś silną, niezależną kobietą ze swoim kontem w banku i stanowiskiem w pracy to jesteś zerem, ofiarą losu? To mąż na pewno się tobą w końcu znudzi i wymieni na nowszą? Rozśmieszają mnie takie teksty. Można nie pracować zawodowo, zajmować się dziećmi, domem, mieć swoje zainteresowania, pasje… Nie wmawiajcie kobietom, że jeśli wybierają zajmowanie się domem, dziećmi to są leniwe. Czasami w „pracy” można bardziej odpocząć niż w domu. Poza tym ktoś tym domem musi się zająć. Zwłaszcza jeśli to jest dom, a nie m w bloku. To jest praca: sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie, szycie, ogrodnictwo itd. Jeśli jeszcze kobieta lubi to robić – A są takie, które lubią, to nie wiem co w tym złego. Czy to jest bycie na łasce mężczyzny? Ja tego tak nie czuję. Pieniądze, konto jest wspólne, decyzje finansowe podejmowane wspólnie. Tworzymy związek, rodzinę i każdy ma swoją rolę, jak dobrze ją wykonuje to wszystko jest ok.

  • Dorota

    No i na pewno gorsza się nie czuję. Szkoda tylko, że w artykule nie ma nic o tym, że realizować można się na wielu obszarach. Wiele kobiet które wybrały taki styl życia może pomyśleć że to był ich życiowy błąd. Ja się cieszę, że sytuacja finansowa nasza, podkreślam NASZA, a nie moja, czy mojego męża pozwala na to, bym mogła zajmować się domem. Pewnie gdyby sytuacja mnie do tego zmusiła poszłabym do pracy, żeby podciągnąć finanse rodziny. Większość pracujących kobiet które znam nie robią tego aby być niezależną, ale właśnie aby poprawić sytuację finansową rodziny. Jest to konieczność a nie własny wybór.

    • Agnieszka

      Dokładnie tak. Ale zaraz te pracujące zawodowo powiedzą, że one robią wszystko to samo w domu, dodatkowo pracując. A my jesteśmy poprostu leniwe.

      • Mae

        Wszystko zależy z kim buduje się dom… Tyranem czy mężczyzną świadomym pewnych zmian związanych z prowadzeniem domu… Każdy układa sobie życie tak, żeby było jemu dobrze i nikt nie powinien tego komentować. Ludzie z zazdrości potrafią tylko siać plotki i krytykować. Zgadzam się z moimi poprzedniczkami.

  • Monika

    Niesmialo zauwazam, ze my pracujace mamy tez zajmujemy sie domem i dziecmi. A ten co mowi, ze w pracy mozna odpoczac, to chyba nigdy nie pracowal.

  • Figiel

    A można żyć z mężczyzną i zachować niezależność!! 🙂 Wystarczy wiedzieć czego się pragnie i znaleźć takiego mężczyznę, który to uszanuje.

  • Aneta

    Jestem mężatką co nie znaczy, że jestem od niego uzależniona.
    Wszystko jest w granicach rozsądku.

  • Maria

    Ze stwierdzeniem, że w związku nie ma miejsca na niezależność nie do końca bym się zgodziła. Owszem, skoro się zaplanowało wspólne życie, należałoby je przeżyć, zgodnie z planem, razem – ale nie powinno to oznaczać niewolniczego ulegania drugiej osobie. Chyba, że ktoś dobrowolnie się na to godzi… Dla mnie życie RAZEM oznacza, że pewne obszary są dla dwóch osób wspólne, pewne zaś odrębne i że każda ze stron ma prawo do zachowania własnej przestrzeni, w której może być niezależna od drugiej osoby. Myślę, że bycie razem to nie „uwieszenie się” na drugiej osobie, robienie wszystkiego razem, brak własnego zdania… coś takiego może się drugiej stronie po prostu znudzić! Bo co może mieć do zaofiarowania drugiej osobie ktoś, kto popadł w całkowitą od niej zależność, kto nie ma własnych planów, ambicji, marzeń… a w dodatku nie może chwili wytrzymać bez „drugiej połowy”? Uważam, że, by móc w pełni być z drugimi i dla drugich, warto się najpierw nauczyć być tylko ze sobą i dla siebie. Nie warto uzależniać się od kogokolwiek – nawet od dzieci. Dzieci, wbrew pozorom, też nie pozostaną z rodzicami przez całe życie… co gorsza, mogą się nawet od nich odwrócić, nie chcieć ich znać! I kto/co rodzicom wtedy pozostanie, skoro całe swoje szczęście uzależnili oni od osób, które potem (z jakichkolwiek przyczyn) nie chcą mieć z nimi nic wspólnego?

  • Baśka

    Zawsze twierdziłam, że jak nie ten, to żaden inny. Wolę być sama, niż w niesatysfakcjonującym związku. Może inaczej bym na to patrzyła, gdybym chciała się jeszcze rozmnażać, ale tak…?

  • Katarzyna

    Moim skromnym zdaniem najważniejsze to być niezależnym od nikogo. . )

  • Anna

    Nic dodać, nic ująć – bardzo dobrze napisane

  • Justyna

    Może mocne, ale w 100 % prawdziwe

  • Hanka

    Swięte słowa!

  • Anna

    Pewnie że żadna z nas nie chce być sama ale czasem lepsze to niż tkwienie w jakimś chorym, toksycznym związku bez przyszłości. Jestem dużo po 30 i dostatecznie długo po rozwodzie i nie powiem, nie zawsze szło ” jak po maśle „….. i wiecie co – po pewnym czasie przestałam postrzegać siebie jako samotną matkę, zaczęłam nazywać siebie matką i kobietą samodzielną…..i dziś, po tylu latach nie żałuję swojej decyzji …

  • Monika

    Można żyć bez nich i być szczęśliwym i nie być lesbijką jak to wielu zaraz sądzi. Można nie chcieć białych sukien,dominacji. Nie wolno się dać zgnoić,zdeklasować,trzeba żyć choć łatwo nie jest ,ale przynajmniej bez stresu który funduje ci inny osobnik i bez tłumaczeń. Otwierasz drzwi i idziesz gdzie chcesz. 🙂

  • Daria

    Otóż to! Brak związku to brak ograniczeń, to wolność i niezależność, swoboda. Nikt nie czepia się o byle błahostki, nikt nie zatruwa nam życia swoimi fanaberiami. Kobieta, która nie potrafi być szczęśliwa sama ze sobą nigdy nie będzie potrafiła być szczęśliwa w związku. Podstawą jest znać swoją wartość, realizować się na różnych płaszczyznach, spełniać marzenia i plany. Mieć pasję, która sprawia że nasze życie jest szczęśliwe. Nie można nic budować na siłę, wszystko przyjdzie w odpowiednim czasie. Nigdy nie zrozumie kobiet, które desperacko szukają partnerów bo same nie potrafią być szczęśliwe i uzależniają swoje szczęście od relacji z mężczyzną. Co chwile nowe znajomości, co chwilę nowi faceci i wieczne rozczarowania bo żaden z nich nie potrafi sprostać jej oczekiwaniom, lub zwyczajnie nic z tego nie wychodzi, gdyż po dłuższym czasie okazuje się że tych ludzi nic ze sobą nie łączy, oprócz wiadomego, zero głębszej więzi, wspólnych tematów, nic. I znów rozpoczynają się łowy, kolejne poszukiwania tego jedynego, tej wielkiej kolejnej już „miłości”. Błędne koło, które donikąd nie prowadzi 🙂 Związek to jeden z elementów życia, nigdy natomiast nie powinno się go traktować jako podstawy naszej egzystencji bo skutecznie przyćmi nam wszystko dookoła. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Kinga

    Nikt za nikogo życia nie przeżyje więc nie widzę sensu krytykowania wyboru innej osoby. W razie czego to ona będzie ponosiła konsekwencje. Każdy ma inną psychikę, priorytety etc. Więcej tolerancji, a będzie się każdemu żyło lepiej 🙂

  • Zosia

    Uwielbiam Nas – kobiety po 30 :* jesteśmy silne, niezależne i jesteśmy w stanie przetrwać wszystko, stawić czoła najgorszym przeciwnością losu:) faceci? – owszem potrzebni ale bez nich świat się nie zawali 🙂 pozdrawiam Was wszystkie kobietki Emotikon kiss

  • Ruda

    A ja to skomentuje was ten sposob :”Nie pozwol by mezczyzna stal sie Calym Twoim swiatem bo kiedy odejdzie Nie bedziesz miec ani Jego ani siebie”

  • Maria

    „tylko wychowują dzieci”…. To na pewno „tylko”, czy może „aż”? Jak może kobieta myśleć, że jest gorsza od mężczyzny dlatego, że wychowuje dzieci? Czy to coś głupiego, niepoważnego, niewartego uwagi lub zbyt łatwego? Zdaje mi się, że takie podejście pewnych kobiet jest chyba winą pewnych… mężczyzn, których kobiety te po prostu naśladują! Mężczyźni ci mówią wzgardliwie o „kobiecych” – czy, wedle nich, „babskich” – zajęciach, w tym… o wychowywaniu dzieci. Tacy panowie chyba zapominają, że te dzieci są też ICH dziećmi i że wobec tego a) mają obowiązek zajmować się nimi na równi z kobietami i b) nie mają prawa do zadania, jakim jest opieka nad własnymi dziećmi odnosić się lekceważąco! Zapominają i o tym, że to, kim są i jacy są dziś zawdzięczają w dużej mierze właśnie WYCHOWANIU i że przecież sami byli dziećmi. Nie pamiętają też, że budowanie relacji, opieka, czułość itd. wcale nie są czymś „niemęskim” – to po prostu cechy, czynności i zachowania LUDZKIE, normalne dla każdego. Zapominają wreszcie, że to od przyszłych pokoleń zależy, jaki będzie świat… a więc wychowywanie dzieci, kształtowanie ich charakterów jest czymś niezmiernie ważnym – tak samo jak opieka nad nimi, pielęgnowanie ich i BUDOWANIE WIĘZI z nimi. Jak może taka kobieta, która to wszystko czyni, uważać się z tej racji za gorszą od takiego mężczyzny, który ze swymi dziećmi nie ma do czynienia wcale lub zajmuje się nimi rzadko i niechętnie? To przecież on jest gorszym rodzicem, który może doczekać się tego, że dzieci nie będą chciały go znać (a w ogóle – skoro się nimi nie zajmuje, to czy ma moralne prawo twierdzić, że to jego dzieci? Rodzicielstwo to nie tylko sprowadzenie potomków na świat!). Jedyne wytłumaczenie tego, iż kobieta „tylko” wychowująca dzieci czuje się z tej racji kimś „gorszym” od pracującego mężczyzny mogę znaleźć w tym, że, być może… ona po prostu tych dzieci nie kocha (co nie jest jej winą – przecież miłości nie da się narzucić)! Moim zdaniem, ktoś, kto dzieci kocha, nie uważa opieki nad nimi i ich wychowywania za coś nieważnego; wręcz przeciwnie – cieszy się, że się nimi zajmuje.

  • agnieszka

    Niech każdy żyje jak chce. Jedne wolą pokończyć studia, znaleźć ambitną pracę, a potem może mieć męża i dzieci. A inne żyć spokojnie u boku męża i gromadki dzieci
    Ja jestem w tej drugiej opcji i nie czuję się przez to gorsza. Korzystam z możliwości, że w danej chwili mogę nie pracować, tylko poświęcić się dzieciom. Dzisiaj jest taka możliwość, a za tydzień może nie być. Mimo tego iż nie pracuję, to nie muszę się prosić o przysłowiowe waciki męża, bo przed „zakończeniem kariery” zdążyłam odłożyć na tzw czarną godzinę
    Siedząc i nic nie robiąc w domu (jak większość mówi o niepracujących kobietach) nie wyglądam jak mop i nie jestem służącą swojego męża i dzieci.
    Małżeństwem jesteśmy od 9 lat, a parą o 19 lat. Mamy dwoje dzieci. I jestem dumna z tego, jak i z tego, że nie wyobrażam sobie bez nich życia. Tak, bez męża też
    I jakby mnie zostawił, jak to przewidują życzliwi, że kiedyś taka „kura domowa” się znudzi, to sobie poradzę, bo nie jestem amebą, tylko myślącym człowiekiem.

  • Magdalena

    Swietny! Istnieje bowiem ogolna zasada, iz trzeba zaczac od siebie, siebie odkryc i poznac, i dac sobie samemu szczescie, dopiero mozna dac to szczescie drugiej osobie. Sam na sam ze soba, pozniej mozna sobie kogos dobrac, ale jako dopelnienie, a nie baze zyciowa.
    Ps.straszne to troche, ze my baby tak ulegamy, no nic uczymy sie na bledach ( ja mysle:))

  • Ania

    Zgadzam się w 100%. Tyle, że trudno powiedzieć, jaka jest tego przyczyny, czy to wychowanie? że tak nauczone? a może wygoda? Niemniej jednak, wszystko co dobre szybko się kończy. Kij ma zawsze dwa końce. Niektóre kobiety nie lubią pracować, wolą siedzieć w domu, wychowywać dzieci, zajmować się domem, niestety, nie zadają sobie sprawy co będzie w wieku np. emerytalnym? lub co będzie jak mąż odejdzie? To jedno. Inna kwestia jest w sytuacji gdy, np. szanowny małżonek dbając o nas twierdzi że nie musimy pracować, że on na wszystko zarabia i będzie nas utrzymywać a my mamy dbać o siebie, pięknie pachnieć, ładnie się ubierać i rodzić dzieci. Jawnie się do tego przyznają, akceptują i są z tego stanu rzeczy zadowolone. Stety niestety stają się niewolnicami na własne życzenie… Ubezwłasnowolnione, zależne od drugiej osoby, bez własnych środków finansowych. Niby pieniądze szczęścia nie dają… ale dają niezależność.

  • Iwona

    A może dla niektórych kobiet to stwierdzenie ,, nie potrafię być sama,, to może chodzi o uczucie a nie brak zaradności? Przecież tak naprawdę w życiu potrzebujemy miłości… wychowanie dzieci i dbanie o rodzinę jest raczej przyjemnością.. a jeśli jeszcze facet to docenia i szanuje t plus.. tylko że nie wszyscy Panowie to doceniają i narzekają. A kobieta powinna być silna jak to napisala Pani Agnieszka Cieslinska… w razie czego umieć sobie poradzic.. tylko że zyjemy po to aby kochać i być kochanym bo bez miłości człowiek jest wewnętrznie samotny.. pieniądze to nie wszystko, raz są raz nie ma.. można posiadać wszystko ale bez miłości wszystko to nie jest ważne…

    • Kasia

      Właśnie to samo chciałam napisać! Mam taki mętlik w głowie ze względu na ten artykuł (bardzo mi potrzebny) i komentarze. Mogę powiedzieć, że nie potrafię być sama, ale sama w sensie bez tego jedynego, bez Niego. Może faktycznie spełnianie wszystkich zachcianek jego, czy może dostosowanie się do jego decyzji i zdania jest bez sensu,.. ale co robić z uczuciem? Co robić jeżeli właśnie chce się żyć tylko po to by kochać? Że nawet ulubione czynności z pracy czy hobby nie przynoszą żadnego zadowolenia? I dobrze napisane, że można posiadać, a bez miłości nie jest to ważne…. i wiecie szanowne Panie, co w odpowiedzi na pytanie do Niego (niestety moje uczucie jest nie do końca odwzajemniane) o to, czy nie boi się samotności, dostałam odpowiedź: „przyzwyczaiłem się!” I jaki rezultat? Ja cierpię, i czuję się właśnie taka zatracona jak opisana tu negatywnie kobieta, a jemu jest dobrze samemu 🙁

  • Kamila

    Ja myślę, że dla grupy kobiet to jest wygodne. Bycie kobietą nie oznacza że mam być służącą męża i dzieci, którzy tego nie docenią. Dodatkowo wyglądać jak mop, bo jak tu o siebie zadbać. Z kobietą która realizuje się zawodowo i mąż inaczej się liczy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mam prosić faceta aby dał mi na fryzjera, perfumy czy nowa sukienkę a on mi powie, że to mi niepotrzebne. Prawdziwy facet takie rzeczy robi sam od siebie z serca dl osoby którą kocha. Jeżeli są możliwości finansowe to nie rozumiem dlaczego facet miałby mi mówić co jest mi potrzebne a co nie. Emotikon tongue Fajnie mieć przy sobie mężczyznę, który jest dla mnie ważny, ale wszystko zależy od tego jak nas facet traktuje, czy nas ceni, szanuje, docenia a wówczas nie widzi problemu w tym że jego druga połowa chce być niezależna.Dewiza jest taka jak nie zarobie to nie mam. I żal mi tych dziewczyn, które ciągle muszą o coś prosić faceta a on ma to w dupie. No ale jak się nie ma perspektyw bo się nie pracuje to taka kobieta sobie może… Proste…

  • Baśka

    Z moim mężem jestem od 15 lat i też uważam, że posiadanie faceta nie jest moim priorytetem, ani w żaden sposób mnie nie określa. Wolałabym być sama, niż być z kimś tylko dlatego, że tak wypada.
    Chociaż przyznaję, że po tylu latach małżeństwa zauważam pewne plusy i wygody, z których ciężko byłoby mi zrezygnować. Ale w imię własnej wolności (czy jego wolności) wiele byłabym w stanie zrobić.

  • Ewa

    To takie trochę generalizowanie. A co z kobietami które rezygnują z pracy bo dziecko potrzebuje opieki ze względu na stan zdrowia? Tez są tymi bluszczami? Jak dla mnie bardzo płytkie podjęcie tematu.

    • Ola

      Ewo, myślę, że nie o takich kobietach chodziło Cerekwickiej, ale o te wszystkie, które mogłyby więcej, ale im się nie chce, bo mają Męża…i nie muszą. Być może to dobre rozwiązanie, ale dość ryzykowne…abstrahując od tego, że je zostawi, ale…zdarzają się też nieszczęśliwe wypadki. Dlatego poleganie na drugiej osobie w 100% moim zdaniem jest mocno ryzykowne

      • Beata

        Całe życie to ryzyko. Przecież wiążąc się z kimś nie wiemy jak się nam życie ułoży, nikt nie zakłada rozwodowego końca związku. Rodząc dziecko też nie myślałam że będzie poważnie chorować, że moje życie aż tak się zmieni. A zmieniło się, od 11 lat ciągle szpitale, lekarze, badania, wenflony i kroplówki. Brak życia towarzyskiego- w ogóle. W końcu wyjazd męża za chlebem, mówiąc potocznie. Cholerne ryzyko. Ale czasem po prostu nie ma wyjścia. Trzeba je podjąć i zmierzyć się z nim. Nikt nie dawał mi nigdy gwarancji, że wszystko się da przewidzieć…zapobiec…. bo się nie da. Trzeba się mierzyć z życiem takim jakie jest. Czasem to życie zmusza nas do takiego a nie innego wyboru. Przewartościowuje nasze życiowe priorytety, wybieramy dobro drugiego człowieka kosztem własnego i nie martwimy się co będzie za rok, dwa, 10 bo ważne jest by mieć na leki dziś, na badania jurto itd. Po prostu żyjemy …..

  • Agnieszka

    Dlaczego odrazu jeśli nie sama to w złym związku? Przecież można być w fajnym związku, dającym szczęście i być niezależną

  • Beata

    Życie to czasami kompromisy na które się zgadzamy mój kompromis trwa prawie 20 lat i nie mówię że było kolorowo

  • Anna

    Po głębszej analizie dochodzę do wniosku,że nie wszystko jest w życiu tak,jak byśmy chcieli. Są kobiety które lubią być prowadzone za rękę ,przez partnera i nie widzą w tym nic złego. Ja osobiście po długich latach bycia w związku ,kieruje się dobrem rodziny,ale duża część mnie samej żyje po mojemu☺ Jest mi dobrze 🙂 Pozdrawiam

  • Agata

    No naprawdę. Zaczyna się od pozytywnego nastawienia a nie szukania „ale”.

  • Anna

    Nie lubię być sama, ale świetnie poradziłabym sobie bez faceta.

  • Agnieszka

    Nie szanuję takich kobiet

  • Justyna

    Jestem sama 6rok
    Nie żyję.

  • Katarzyna

    nie rozumiem takich kobiet, które nie wyobrażają sobie życia bez mężczyzny, dzieci…. kobieta może dobrze i w spokoju żyć sama i nie być na łasce faceta.

  • anja

    By związek mógł być udany podstawą jest umiejętność bycia samemu.

  • sylwia

    Prawda, lecz przychodzi taki czas ze oczy sie otwieraja.

  • Wioletta

    Kamila Rowińska też dotyka tego problemu, polecam jej książkę Kobieta niezależna

  • Sylwia W.

    Żadna skrajność nie jest dobra. Ani zbytnie uzależnianie się od mężczyzny, ani też zbytnia „samowystarczalność”. Tak jak piszesz warto wykorzystać czas, kiedy nie mamy partnera na lepsze poznanie siebie i zrozumienie swoich potrzeb. Dzięki temu o wiele łatwiej zbudować trwałą, świadomą i zdrową relację z drugą osobą.

  • Ania

    Kobieta jak nie umie być sama a tylko jak jest mężczyna jest szczęsliwa to za każdym razem jak on odchodzi jest nieszczesliwa czyli uzaleznia swoej byc szczęsliwą lub nie od męzczyzny. To jest przykre. Poza tym kazda kobieta rodzi się z jakimś talentem tak jak i każdy meżczyzna i o ten potencjał, talent trzeba dbać, rozwijc bo to daje szczęście, dalej finansową niezaleznośc i komfort a od wolności zaczyna się miłośc, relacje nie budje sie na uzależnieniach bo wtedy zasze cos trzeba jest handel wymienny, a nie że się chce. Kobieta z męzczyzna w relacji nie jest połowką tylko jednym z dwóch owoców w jednymm koszyku:)

  • MEZCZYZNA

    Zyje w takim związku, jest mi strasznie ciezko. Moja zona nie potrafi beze mnie obejrzeć telewizji bo sie zaraz obraza. Jak jej powiem ze nie lubie oglądać telewizji to weźmie to do siebie. I tak jest z wieloma rzeczami, ja znajde sobie zajęcia. Ona beze mnie jest smutna i sie nudzi. To wzbudza poczucie winy.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>