Główne menu

Wczesne macierzyństwo. Trzydziestolatka mama nastolatka

Żyję szybko. Lubię, gdy życie pędzi a ja razem z nim. Potrzebuję fajerwerków, nie lubię, jak jest byle jak. Pracuję jako przedstawiciel handlowy, wieczorami spotykam się ze znajomymi i rodziną na piwo, film lub tak bez powodu, by pobyć razem. Po pracy fitness trzeba o siebie dbać, w międzyczasie nowe szkolenie, co drugi weekend szkoła. W tych czasach trzeba być atrakcyjnym na rynku pracy. Lubię dobre restauracje, a w sobotę wyskoczyć za miasto. Boję się kupić mieszkania na hipotekę. Jestem sama, a czasy takie niepewne. Po 30-ste mój zegar biologiczny pędzi jak Pendolino. Koleżanki zdążyły drugi raz wyjść za mąż, bawią urocze kilkuletnie dzieciaki lub słodkie różowe noworodki. Wyjechały z naszej małej miejscowości. Wyszły za mąż, kupiły i urządziły mieszkania, a teraz urodziły dzieci. Same według swoich zasad wychowują je po swojemu, daleko od mam i teściowych, bo to ich dzieci i mają do tego prawo. A ja?

Zaczęłam od końca…

Ja zaczęłam od końca. Ma to swoje plusy i minusy. Urodziłam syna, gdy miałam 16 lat. Wpisano mi po znajomości w dokumentach 17, zawsze to lepiej wygląda.

Syn potrzebował konsultacji medycznej w szpitalu wojewódzkim. Moja mama, jako jego prawny opiekun musiała podpisywać dokumenty i zgody. Ja byłam tylko nieletnią opiekunką z mlekiem w cyckach.

Syn otrzymał moje nazwisko. Byłam niepełnoletnia, jego tata również, do 18 urodzin brakowało mu 3 tygodni, nie mógł zapisać małego w Urzędzie Stanu Cywilnego. Potem pierwsze poważne problemy prawne, finał w sądzie, zmiana nazwiska oraz uznanie dziecka. Wróciłam z noworodkiem do domu rodziców.

Nastolatka z noworodkiem

Syn ma już miesiąc. Ojciec dziecka zjawia się u nas jak gość. Pobawi się w ojca i znika do siebie. Ja jestem mamą na pełnym etacie, a On tatą na umowę zlecenie.

Relacje z ojcem dziecka szybko się psują, nastoletnia miłość kontra rodzicielstwo, obowiązek i odpowiedzialność. Miłość znika. Ja dorosłam, bo musiałam, a ojciec dziecka jest drugim dzieckiem rozkapryszonym, humorzastym, żyjącym z dnia nadzień. Nie chcę Go.

Wiem, że to nie jest facet na całe życie, jest złym chłopakiem, będzie fatalnym mężem, ojcem nie jest żadnym. Byłam matką, miałam własne dziecko, sama byłam dzieckiem. Mieszkałam pod dachem rodziców, na ich utrzymaniu, musiałam żyć zgodnie z ich zasadami.

Nowa sytuacja była trudna dla wszystkich, musieliśmy nauczyć się nowych ról. Ja biegałam do szkoły, mama zajmowała się dzieckiem. Mama pracuje sezonowo tylko na wakacje, ja miałam wtedy wolne, więc się uzupełniałyśmy.

Zamiast bajek czytałam małemu lektury szkolne. Syna wychowywałam sama, emocjonalnie  byłam zdana tylko na siebie. To był bardzo trudny sprawdzian.

    7 komentarzy

  • Bozena

    Bardzo mi sie podoba ta historia.
    Artykuł w zupełnie innym klimacie niz ten o stereotypach.
    Pozdrawiam

  • Bozena

    …tylko nie wiem czemy na początku autorka mówi, że lubi szybkie życie, ma prace, szkołę itd… a potem, na końcu, że lubi ciszę i że dziecko ją wyciszyło. Coś żle zrozumiałam?

    • kamila

      Droga Bożeno, w odp. na Twoje pytanie.
      Lubię szybkie życie, od zawsze. Staram się robić dużo i jeszcze więcej. Zawsze się bałam, że jak na chwilę przestane biec to coś mnie ominie coś stracę. Syn pokazał mi, że nie musze biec non stop ,by korzystać z życia. Chciałam w artykule przekazać, że nauczyłam cieszyć się ciszą i daje mi to taką samą frajdę jak wieczny bieg po więcej. Umiem już docenić oba światy i je połączyć.

  • milka1098

    Bardzo osobisty tekst.

  • magda

    Trochę podobnie jak w moim życiu. ..mój syn zaraz skończy 18..a ja mam 35..było ciężko, ale teraz jest już dobrze:-)

  • Kamila

    mam wrażenie że wszystko to przeżyłam… tylko ja sama, bez wsparcia. aż mi się łzy polały…. trzymam kciuki za Was i za nas…

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>