Główne menu

Współcześni rodzice pogubili się…. Zbyt często czują się bezradni

To nie będzie artykuł o wszystkich mamach, ale o niektórych z nich. Nie o każdym rodzicu, ale tym najbardziej zagubionym, niepewnym siebie, niemającym wiedzy lub umiejętności. Wahającym się między różnymi metodami wychowawczymi, ślepo wierzącym samozwańczym ekspertom. To jest wpis o rodzicu, który wybrał „święty spokój” i brak wychowywania, bo miało być tak dobrze, a ku swemu zaskoczeniu otrzymał w pakiecie „trudne do opanowania, roszczeniowe dziecko, z którym nie lubi przebywać”. Wcale nie szczęśliwe, ale zagubione…zresztą tak, jak on sam.

Tresura vel wychowanie

Dzisiaj nikt o zdrowych zmysłach nie nawołuje do powtarzania metod wychowawczych sprzed lat, przynajmniej nikt wśród ekspertów. Jednak o dziwo istnieje bardzo duża tęsknota wśród tak zwanych zwykłych ludzi do tego, co było dawniej. Już nie wypowiedziana wprost (z obawy przed atakami hejterów), ale  silnie ugruntowana w świadomości. Bo kiedyś było lepiej. Bardziej przewidywalnie.

Dzieci mówiły „dzień dobry”. Były uprzejme, miłe. Szanowały starszych, rodziców, dziadków, nauczycieli. Wiedziały, gdzie są granice, co wolno, a czego nie…. Gdy je przekroczyły, musiały liczyć się z gniewem. Wyrażonym krzykiem lub…klapsem.

Czy dawniej było lepiej?

No niekoniecznie…

Dzieci często bały się dorosłych, dlatego były posłuszne. Gdy starsza osoba nie widziała, co się dzieje, można było robić swoje.

Dzisiaj mówi się, że kiedyś dzieci się tresowało. I nikt nie popiera obecnie wychowania przez strach, płacz i zawstydzanie. Mówi się, że dzieci należy traktować z szacunkiem, empatią, tak, by zrozumiały one wpajane zasady i uznały je za własne. Wiedziały, dlaczego należy w dany sposób postępować i zachciały tak robić. Idea piękna, ale…w konfrontacji z mocno nieidealną rzeczywistością nie zawsze się sprawdza, co każdego dnia widzimy na ulicy, i czego nauczyciele doświadczają w szkołach.

Coś jednak nie gra…

Dziecko zakładnik rodzica

Niestety wielu rodziców się dzisiaj pogubiło. Odstąpiło całkiem od wychowania, w rozumieniu wyznaczania granic i pozostawiło dziecko samo sobie. Ze zmęczenia i braku czasu pozwala na zbyt wiele, żeby nie napisać, że na wszystko. Z niczym się nie spieszy, także z nauką nowych umiejętności, wyręcza dzieci (wiele z nich dużo później niż kiedyś zdobywa pewne umiejętności). Pozwala na niekończące się manipulacje, wybuchy złości, próby sił i tyrady.

Dzieci traktuje się tak dobrze, że z miejsca, w którym „ryby i dzieci głosu nie mają” trafiliśmy do rzeczywistości, w której to…dziecko rządzi w rodzinie. Maluch jest tak pewny siebie, że terroryzuje całe otoczenie. Chce wszystko od razu, nie potrafi czekać.

Rodzice czują się bezradni. Im dłużej to trwa, tym bardziej się wycofują. Spełniają wszystkie zachcianki dla świętego spokoju, nie są w stanie zapanować nad własnym dzieckiem.

W konsekwencji zamiast cieszyć się rodzicielstwem, są coraz bardziej zmęczeni. Nie lubią przebywać ze swoimi dziećmi, najchętniej zostawialiby je jak najdłużej w przedszkolach, szkole…

Jak to zmienić?

Nie ma innej drogi, jak odważne zatrzymanie śnieżnej kuli i:

  • nauka  empatii,
  • pokazanie dziecku, że jest ważne, ale nie najważniejsze, że liczą się też inne osoby w rodzinie i ich potrzeby,
  • każde zachowanie niesie pewne konsekwencje,
  • żyjemy w społeczeństwie, w którym istnieją pewne zasady,
  • każdy musi znać granice.

To ważne, żeby rodzic nie bał się swojego dziecka. Jak najrzadziej czuł się bezradny. Ciągle pracował nad sobą i relacją z córką czy synem – a to wymaga czasu i obecności. Podstawa to bowiem nie to, co rodzic mówi, ale jak się zachowuje. Dziecko najwięcej się uczy poprzez obserwację. Dlatego tak ważne jest, żeby zacząć… od siebie.

Przeczytaj, jak mówić do dziecka.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>