Nie jestem wystarczająco dobra, czyli problem dorosłych córek zbyt krytycznych rodziców
Masz krytykującego rodzica? Wychowałaś się w domu, w którym 4+ to było zawsze za mało, a piątka była postrzegana jako minimum, poniżej którego nie można zejść…? Gdy zdobyłaś drugie miejsce na olimpiadzie w szkole, zamiast gratulacji, usłyszałaś dość przewidywalne pytanie, a dlaczego nie pierwsze? Słyszałaś, że w życiu jest ciężko i możesz liczyć tylko na siebie?
Styl wychowywania ma ogromne znaczenie. Wpływa nie tylko na to, jakimi jesteśmy dziećmi, ale również na jakie kobiety wyrastamy. Wiele dorosłych kobiet, które osiągnęły sukces w życiu zawodowym i prywatnym i teoretycznie mają wszystko, czego pragną, nadal nie mogą pogodzić się z tym, że dla swoich rodziców są niewystarczająco dobre. Czują żal, że nie doświadczyły bezwarunkowej miłości. I swoje poczucie szczęścia dawno po wejście w pełnoletność uzależniają od akceptacji rodzica. To błąd. Zamiast czekać na coś, co może nigdy nie nadejść, lepiej zaakceptować to, czego nie możemy zmienić.
Pamiętaj, że rodzice, nawet wiecznie krytykujący, Cię kochają
Rodzice co do zasady kochają swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej. Dlatego staraj się nie przypisywać im złych intencji. To, że jesteś dorosła, nie oznacza, że nie możesz wysłuchać racji mamy czy taty. Być może gdy potraktujesz je poważnie, przyznasz, że są cenne….
Problemem może być jednak sposób przekazywania wartościowych informacji. Jeśli rodzice chcą być autorytetem dla swoich dorosłych dzieci, zamiast przykrych przytyków, powinni sięgnąć po dyskretne podpowiedzi.
Oprócz tego, że powinnaś pamiętać o tym, że kochają Cię rodzice, równie ważne a nawet ważniejsze jest to, żebyś sama pokochała siebie. Kochaj siebie niezależnie od emocji bliskich osób. Bądź świadoma swojej wyjątkowości, oczekuj szacunku. Nie gódź się na przykre uwagi, broń i dbaj o siebie.
Zrozum, że tylko Ty jesteś odpowiedzialna za własne szczęście
Nie masz kontroli nad rodzicem, ani jego zachowaniem. Nie jesteś w stanie go zmienić. Oczywiście możesz próbować rozmawiać, przedstawiać swój punkt widzenia, jednak musisz liczyć się z tym, że Twoje starania zakończą się fiaskiem.
Dlatego zamiast koncentrować się na rzeczach, które nie możesz kontrolować, skup się na tych, na które masz wpływ.
Krytyka nie musi Cię uderzać. Nie pozwól jej na to
Krytyka nie musi do Ciebie przywierać, dotykać Cię w bezpośredni sposób. Wyobraź sobie ją jako wolną myśl wyrzuconą w powietrze. Niech fruwa, nie zabieraj jej, nie koncentruj na niej uwagi, bo ona nie należy do Ciebie. Póki nie zaczniesz się nią przejmować, Twój humor nie będzie gorszy.
Tak, to trudne, ale jedynie Ty, nikt inny, jesteś odpowiedzialna za to, co dzieje się z Twoim wnętrzem. Zmiana sposobu myślenia pozwala uwolnić się od negatywnego oddziaływania przykrych komentarzy padających ze strony bliskich osób. Nie jest to proste, ale możliwe…Można się uodpornić.
Krytykanci są nieszczęśliwi. Spójrz na rodziców i ich emocje
Szczęśliwe osoby rzadko krytykują, częściej chwalą i podkreślają dobre strony drugiej osoby. Przebywanie w ich towarzystwie w naturalny sposób poprawia humor, dodaje energii.
Problem nadmiernie krytykujących rodziców polega na tym, że nie potrafią obdarzyć swoich dorosłych dzieci ciepłymi emocjami, bo nie akceptują sami siebie, własnych wad, ograniczeń. Najpierw muszą nauczyć się kochać siebie, by mogli obdarzyć dojrzałym uczuciem inne osoby.
Gdy słyszysz krytyczne uwagi ze strony rodzica, postaraj się uruchomić w sobie pokłady empatii. Zrozum, że mama czy tata nie są szczęśliwi i ich emocje muszą ich przytłaczać. Ich przykre komentarze więcej mówią o nich samych niż o Tobie, ujawniają ich lęki, wizje, opinie i poglądy. Miej współczucie dla rodzica, który Cię atakuje. Nawet najbardziej krytyczny rodzic Cię kocha, nie potrafi jednak zmienić siebie i własnych reakcji. Niestety jego postawa stanowi wielkie zagrożenie dla Waszej relacji. Często dochodzi do zerwania kontaktów, dlatego tak wiele zależy od Twojej reakcji.
Przeczytaj – krytyka najwięcej mówi o osobie krytykującej.
Rodzic postrzega dziecko jako przedłużenie siebie, ale Ty bądź sobą
Rodzice często widzą dzieci jako własne klony, które powinny żyć w zgodzie z pewnym wzorem i stylem, który sami dla nich wybrali. Są zdania, że ich opinie są najbardziej wartościowe i nie akceptują faktu, że ktoś może mieć inne. To tak, jakby zatrzymali się w czasie. I nadal sądzili, że muszą Cię prowadzić za rękę, bo kto jak nie rodzic zwróci uwagę na błędy i niebezpieczeństwa, które mogą Ci zagrozić?
Jednak Ty nie możesz tkwić w przeszłości i powinnaś wyraźnie własną postawę pokazać, że wiele się zmieniło. Warto uświadomić rodzicom, że jesteś dorosła. Zrozum, że to, co mówią mama czy tata to ich opinia. Fakt, że to właśnie rodzice wypowiadają pewne zdania nie świadczy o tym, że należy je traktować jak prawdy objawionej. Masz prawo myśleć inaczej….
Bądź asertywna
Jaka jest najlepsza postawa w stosunku do nadmiernie krytycznego rodzica?
Nie staraj się wchodzić w skórę małego skrzywdzonego dziecka, pogłaskaj swoje wewnętrzne dziecko, uspokój je i daj wypowiedzieć się dorosłemu ja.
Pamiętaj, że jesteś dorosła, gdy rodzic mówi przykre rzeczy, nie broń się, nie staraj się usprawiedliwiać, nie krzycz i nie atakuj. Jeśli nie możesz znieść uwag pod Twoim adresem, powiedz wprost, że nie chcesz tego słuchać i że będziesz zmuszona wyjść, lub zakończyć rozmowę, jeśli nie zmieni ona torów. Powiedz: „Przykro, że tak o mnie myślisz. Ja mam jednak inne zdanie na ten temat”.
Otaczaj się ludźmi, którzy pozytywnie Cię nastrajają
Przebywanie z wiecznie krytykującymi osobami jest bardzo męczące, wysysa energię i jest bardzo ryzykowne. Gdy ciągle słyszysz, jak bardzo jesteś zła, możesz w końcu w to uwierzyć…. Dlatego zadbaj o równowagę. Dobieraj sobie towarzystwo w ten sposób, by czerpać ze spotkań z nim pozytywną energię.
27 komentarzy
Pamiętam jak byłam młodsza, to często słyszałam od rodziców komentarze w stylu „a twoje kolezanki mają lepsze oceny niż ty, dlaczego ty się tak dobrze nie uczysz” itp. Kiedyś mnie to ruszało, teraz mam to gdzieś, bo mimo ich komentarzy i teog, ze twierdzili, ze jestem taka, a siaka, to moje życie i tak się fajnie ułożyło 😉
A moje nie
To dobrze. Moje się nie ułożyło. Dobrze się uczyłem i tak dalej. Ale zawsze był ktoś lepszy w klasie. A w domu „dlaczego nie szóstka”? „A skąd ten minus przy ocenie?”. Nawet jak była pochwała, to zawsze musiała być wskazana jakaś niedoskonałość. Grałem na pianinie. Nie byłem szczególnie uzdolniony, ot coś tam się zagrało, dość poprawnie. Słuch jakiś tam był. Tak czy siak, zawsze gdy palec objechał – był komentarz. A potem: bo za głośno ta partia, bo za cicho ta. Bo nie równo, bo za mocno tłuczesz. A w ogóle wmawiano mi, że mnie to granie interesuje tylko dlatego, że mój brat grał. Jak już z czegoś byłem dobry na tyle, że nie dali rady się przywalić lub nie rozumieli tematu, to cała dziedzina była wyszydzana. W ruch szło hasło „daj sobie spokój; skup się na tamtym; to nie jest teraz ważne”. Z wszystkim to samo. Przy domu, za młodego, jak człowiek coś zrobił to też zawsze komentarz musiał być: „a ile to ja się musiałam nagadać”, „a tego jeszcze nie zrobiłeś!” , „a tam bałagan” i tak dalej. To szydzenie zresztą to był standard. W TV domownicy nie dali by rady obejrzeć programu typu „Szansa na sukces” czy jakiegoś teleturnieju, żeby nie skomentować, jak to uczestnik beznadziejnie śpiewa lub jakim jest kretynem, bo nie zna odpowiedzi. Redaktor w TV – debil. Uczestnik wywiadu – debil. Ten brzydki, tamta gruby kaszalot, inna zaś czupiradło. I tak do dziś, leci TV i leci komentarz.
A ja teraz mam 40 lat i nie mogę się od tego uwolnić. W pracy zawodowo radzę sobie dobrze, są zadowoleni wszyscy. W życiu prywatnym wegetacja. Nic mi się nie chce, wszystko rozgrzebuję i nie dokańczam, bo tracę motywację. Bo i tak nie będzie doskonale. Uczę się teraz grać na innym instrumencie i ćwiczę tylko na słuchawkach i tylko jak nikogo nie ma. Po prostu się wstydzę, mam traumę, że ktoś to usłyszy i będzie komentować. Wiem, że nawet jakbym grał jak zawodowiec, to nic to nie zmieni. Jak coś mówię w towarzystwie, to też mam obsesję tego, by się nie pomylić, czegoś nie przekręcić. Jak coś źle powiem, to potem miesiąc to przeżywam, mimo tego, że nikt nie zauważył i każdy ma to gdzieś. Zresztą muszę wiedzieć wszystko i o wszystkim. By się właśnie nie zbłaźnić. Godzinami czytam i oglądam. Wszystko, wszędzie. Encyklopedię mam prawie w mały palcu. Z bardzo wielu dziedzin, a już na pewno technicznych, mogę zagiąć laika, a z zawodowcem mogę pogadać tak, że nie będzie zanudzony. W internecie, zanim napiszę jakikolwiek komentarz, sprawdzam trzy razy w googlu, czy na pewno nie pomyliłem pojęć. Kiedyś się oszukiwałem, że upływ czasu mnie od tego uwolni, ale chyba jednak nie. Współczuję wszystkim, co mają tak samo i gratuluję tym, co z tego wyszli.
Krytyki chyba nikt nie uniknie. Rodzice w pewnej chwili nadal chcą być tymi mądrzejszymi. Nie zauważają, kiedy role się odwracają i latorośl jest już mądrzejsza.
Niestety, bardzo to przykre. Znam taką osobę, która nie może cieszyć się życiem, ani po prostu żyć, tylko ciągle coś osiągać i udowadniać, że jest wystarczająco dobra, a cały czas jej się wydaje, że nie jest, choćby nie wiem co osiągnęła :/
Krytyka jest potrzebna, ale prawidłowo wypowiedziana i ujęta w słowa które nie zranią. No i nie taka w nadmiarze. Zresztą żadna krytyka nie jest tak twórcza jak dobrze skonstruowana pochwała.
Moi rodzice nigdy nie próbowali mi udowadniać że jestem gorsza Odpuścili – przyjmowali nas, dzieci takimi jakimi byliśmy – to częściej jako dorośli już ludzie słuchaliśmy konstruktywnej krytyki
Moi rodzice całe szczęście mnie nie krytykowali, ale nie przepadam za ludźmi, którzy krytykują i staram się ich unikać. Nie oznacza to, że nie toleruje żadnych wypowiedzi tego typu na swój temat, doceniam konstruktywna krytykę, która daje mi do myślenia i może mnie czegos nauczyć.
Gdybym miała wiecznie krytykujących rodziców, myślę, że mogłoby być ze mną kiepsko. Mimo, że nie zawsze mieliśmy po drodze, to zawsze mogłam na nich liczyć 🙂
Coś o tym wiem… Zawsze według rodziców mogę wszystko zrobić lepiej.. :/
Co prawda wymagania stawiano mi niemałe, wielkie na szczęście też nie. Na jeszcze większe szczęście, moi rodzice mnie nie krytykowali. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Kiedy słyszę podobne historię, zawsze ciężko mi w nie uwierzyć i nigdy nie mogę zrozuumieć (mimo takich wyjaśnień), skąd to się ludziom bierze?
Bardzo fajny wpis. Rozpamiętywanie przeszłości nic nam nie daje, a ciągłe rozgrzebywanie tego, jak postępowali wobec nas rodzice tylko nas unieszczęśliwia i czyni nas niezdolnymi do działania. Przeszłość trzeba zaakceptować i ruszać do przodu – na szczęście teraz same możemy zadbać o siebie i mamy szansę zrobić to lepiej niż ktokolwiek inny przed nami. 🙂
Mnie na szczęście problem ten nie dotyczy.
Mam wrażenie, że często krytyka ze strony rodzica pochodzi z ich zawiedzionych własnych nadziei, niezrealizowanych pragnień, marzeń, które się oddaliły, to jakby po części przelewanie tego na swoje dzieci, stawianie im wyższych poprzeczek niż samemu się dla siebie wyznaczało.
Mysle ze sporo jest osób zmagających sie z tym problemem. Twoj post na pewno znajdzie uznanie 😉
To zdanie o nieszczęśliwym krytyku najbardziej mnie uderzyło swoją prawdziwością. Faktycznie, szczęśliwa osoba żyje swoim życiem, a innych puszcza wolno, nawet jeśli to są jej dzieci. To smutne, że tylu ludzi nie potrafi odnaleźć sie w roli rodziców dorosłych dzieci – wygląda to tak, jakby kurczowo trzymali się przeszłości, kiedy dzieci były zależne od nich.
Nie jest łatwo odciąć się od krytyki. Sama to wiem, bo sama byłam często krytykowana. I nadal jestem. Tym, co mi najbardziej pomogło było zrozumienie, że moi rodzice chcą dobrze. Oni widzą moje życie swoimi oczami, próbują uchronić mnie przed błędami, które sami popełnili. Poza tym, oni również są bardzo krytyczni wobec siebie. Zrozumienie, że to nie my jesteśmy „źli” lub „niewystarczająco dobrzy”, ale to osoby, które nas krytykują, tak właśnie się czują pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na krytykę i na siebie samych.
Sylwio, zgadza się. Gdy spojrzysz na drugą osobę ze zrozumieniem…dowiesz się, dlaczego często nieświadomie rani, można zdecydowanie lepiej sobie z tym poradzić
Taki rodzic to koszmar. Wyrasta nie na niepewną osobę, która się wielu wyzwań będzie bała 🙁
niestety istnieje takie ryzyko…
Oj, mnie też długo zajęło, nim uwolniłam się od wiecznego doskakiwania do poprzeczki postawionej przez rodziców. Robiłam to przez ponad 30 lat. Na szczęście pewnego dnia wzięłam swoje sprawy w swoje ręce.
I to był moment, kiedy zaczęłaś żyć po swojemu 🙂
Początkowy opis to surowsza wersja moich dawnych lat. Dziś żyję poza tym domem i jestem szczęśliwa. Faktycznie, tak jak napisałaś, szczęśliwi ludzie mniej krytykują, a więcej chwalą, tak bym mogła powiedzieć o sobie… ale kiedy wracam w rodzinne strony zaczynam narzekać czy to na bałagan, czy to na niefunkcjonalną kuchnię, czy to na to, że mama narzeka na wszystko dookoła. A to zagadka. Tak się cieszę, że w końcu ich widzę, tak za nimi tęsknię, ale wysiedzieć nie umiem tam zbyt długo. Haha. Za to otaczanie się pozytywnymi ludźmi robi naprawdę swoje!
Wiesz, że to naprawdę powszechny problem….I nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić
Straszne to jest. Zdarzyło mi się nie być docenioną, ale to było sporadyczne i więcej było radości i zadowolenia. Tacy rodzice powinni puknąć się w czoło, psują dziecku życie w taki sposób, obniżają jego poczucie wartości i to nie jest fajne.
Bardzo fajny i potrzebny wpis!
Niemniej z kilkoma stwierdzeniami niestety nie mogę się zgodzić, a są to:
– ” Oprócz tego, że powinnaś pamiętać o tym, że kochają Cię rodzice..”
– ” Nawet najbardziej krytyczny rodzic Cię kocha”
Uważam, że nie każdy potrafi kochać. Dlaczego? Świetnie tłumaczy to akurat to konkretne zdanie: „Najpierw muszą nauczyć się kochać siebie, by mogli obdarzyć dojrzałym uczuciem inne osoby”.
Także, chyba rozsądnie byłoby pójść za 'wskazówką’ Ani Przybylskiej, która to kiedyś rzekła nasępująco:
„Życie jest zbyt krótkie, żeby budzić się z żalem. Kochaj ludzi, którzy dobrze Cię traktują i współczuj tym, którzy nie potrafią”.
Nie zgadzam się że zdaniem, że rodzice zawsze kochają swoje dzieci i uważam, że ta powszechnie powtarzana mantra robi więcej szkody niż pożytku szczególnie jeśli odnieść to do rodzin patologicznych. Czasem rodzic nie kocha swojego dziecka, natomiast próba na siłę wmawiania tego dopuszcza jedynie szansę do dalszych naduzyc i usprawiedliwiania przemocy oprawcy przez ofiarę.