Zamartwianie się to domena kobiet…Jak z tym skończyć?
Martwię się, to mam wszystko pod kontrolą?
Jaki jest największy problem z zamartwianiem się?
Ludzie, którzy się martwią mają złudne przekonanie, że mają wszystko pod kontrolą. Łudzą się, że w ten sposób „przygotowują” się na coś, co może się wydarzyć. Niestety to tak nie działa….
Czas spędzany na zamartwianiu się nie jest wprost proporcjonalny do ilości rozwiązań, jakie udaje nam się odnaleźć. Rzadko jest produktywny, przeciwnie – wysysa energię i pozbawia nas siły do skutecznego działania. Sprawia, że patrzymy na świat jako na bardziej nieprzyjemny i pełen zagrożeń niż jest w rzeczywistości.
Myślenie o wszystkich złych rzeczach, które mogą się wydarzyć nie czyni życia bardziej przewidywalnym, a do tego odbiera radość cieszenia się z rzeczy, które aktualnie powinny być powodem do radości.
Uwaga, choroby
Osoby zamartwiające są bardziej narażone na wystąpienie wielu chorób – istnieje większe ryzyko, że będą cierpieć na zespół jelita drażliwego, permanentne zmęczenie oraz bóle o trudnej do zdiagnozowania przyczynie. Niestety są również bardziej narażone na depresję.
Czy to jest problem, który jesteś w stanie rozwiązać?
Gdy zaczynasz się martwić, zacznij od tego pytania – czy mam na to wpływ, czym się martwię, czy jestem w stanie coś zmienić. Jak to sprawdzić?
Pomocne będą dodatkowe pytania:
- czy problem jest aktualny, czy z kategorii „a co jeśli…”?
- czy można coś zrobić, by rozwiązać problem lub mu zapobiec, czy pozostaje on poza naszą kontrolą?
- jeśli problem można rozwiązać, zrób burzę mózgu i znajdź możliwe opcje rozwiązania,
- stwórz plan, także na wszelki wypadek, dzięki któremu poczujesz się bezpieczniej.
Co w sytuacji, jeśli martwisz się, o coś, na co nie masz wpływu? Jeśli Twoje zamartwianie się jest nieproduktywne?
Wtedy po prostu trzeba uporządkować swoje emocje i popracować nad tym, co leży u źródeł problemu. Jednak to nie wszystko.
O ważnych strategiach radzenia sobie z wiecznym zamartwianiem się na następnej stronie.
3 komentarze
Zawsze martwiłam się o wszystko, od dzieciństwa miałam z tym problem
Dopiero po 30-stce udało mi się jakoś zapanować na tym wszystkim….Dobrze, bo chyba bym zwariowała
Bardzo wartościowy wpis, tym bardziej, że się o tym nie mówi
Dzięki 🙂