„Zła Julia”, czyli lekki romans, który ma szansę Cię wciągnąć
Książki o miłości mogą być różne. Mimo że każda teoretycznie wydaje się podobna, to autorzy dwoją się i troją, by napisać taką, od której nie będzie można się oderwać. „Zła Julia” Leisy Rayven to kontynuacja bestsellera „Zły Romeo” (link do recenzji). Czy jest godna uwagi?
„Zły Romeo”, delikatnie to ujmując, nie przypadł mi do gustu. Książka była dla mnie zbyt prosta i oczywista. Bohaterowie nie przekonywali do siebie, a sceny seksu swoją nachalnością męczyły. Jak jest w przypadku drugiej części?
Autorka pozostaje w podobnych klimatach: miłości bazującej na namiętności, opisach schadzek i rozstań. Bohaterowie zdają się widzieć tylko siebie, tak, jakby przebywali w szklanych bańkach, niestety pozostają odrealnieni, tak bardzo, że mam trudność, by wczuć się w lekturę. Z drugiej strony biorąc pod uwagę liczbę pozytywnych komentarzy i recenzji, jakie zbiera „Zła Julia”, coś w niej musi być, że trafia do ludzi i ich zachwyca. Siłą literatury jest między innymi to, że każdy może wybrać coś dla siebie. I każdy w określonej książce może znaleźć inne wartości.
Komu polecam „Złą Julię”?
Historia ta ma szansę Cię zelektryzować, jeśli lubisz:
- lekką, zabawną lekturę,
- odpocząć przy książce, bez wchodzenia w zbyt poważne, czy kontrowersyjne tematy,
- odważne i często występujące sceny seksu,
- czytać opisy dotyczące miłości i trudnej drogi prowadzącej do życiowego spełnienia.
O czym jest „Zła Julia”?
„Zła Julia” to książka przesiąknięta młodością. Opowiada o losach Cassie, która ma od lat złamane serce. Powód? Rozstanie z Ethanem, który porzucił Cassie, bo nie był w stanie poradzić sobie ze swoim ciężkim charakterem. W ten sposób unieszczęśliwiając ukochaną, sam staje się samotnikiem.
Oboje zamykają się w sobie i cierpią. Udają obojętność, by jakoś przetrwać. Los jednak postanawia z nich zadrwić, łącząc ich ponownie na poziomie zawodowym przy pracy nad jedną sztuką.
W trakcie poznawania losów pary cofamy się do czasów ich studiów i zagmatwanych relacji sprzed lat. Autorka na ponad 300 stronach opisuje trudną miłość, namiętność i uczucia z nimi związane. Pyta między wierszami, czy można kogoś kochać po tym, jak nas zranił? Czy miłość jest możliwa, jeśli brakuje zaufania?
A was pewnie interesuje, czy lektura wciąga?
Odpowiedź jest trudna.
Na pewno masz szansę polubić „Złą Julię”, jeśli lubisz miłosno-erotyczne klimaty. Liczba sprzedanych egzemplarzy stanowi potwierdzenie, że lektura może wciągać….
W Japonii znana jest dziedzina sztuki o nazwie kintsugi – to naprawianie rozbitej ceramiki przy użyciu złota. Ze stłuczonych części powstaje przedmiot, który jest cenniejszy od oryginału dzięki swojej skazie.
Ta myśl zawsze mnie fascynowała.
Ludzie często próbują ukrywać swoje blizny, jak gdyby każdy ślad bólu był dowodem ich słabości. Blizny są dla nich jednoznaczne z błędami, a błędy – ze wstydem. Z nieodwracalnym oszpeceniem doskonałości.
Kintsugi pokazuje coś przeciwnego. Mówi nam: „Z tragedii rodzi się piękno. Spójrz tylko, ile doświadczeń kryje się w tych niezwykłych bruzdach.”
9 komentarzy
Nie znam.
Sama nie wiem, czy bym polubiła tą książkę. Nie lubię romansów , zazwyczaj mnie męczą.
Nie, nie ma szansy mnie wciągnąć. Nie lubię książek o miłości. Trawię chyba jedynie fantasy.
Fakt, miłosnych perypetii, a szczególnie łzawych nie cierpię, co nie znaczy, że analizowanie ludzkiej psychiki mnie nie interesuje. Jest tak skomplikowana, że najlepsi nie wymyślą ciekawszej fabuły.
Serdeczności
Coś dla mnie, lubię lekkie książki o miłości najlepiej z happy endem 🙂
Ciekawie zapowiadająca się pozycja. Chętnie do niej zaglądnę 🙂
Może kiedyś ją przeczytam 🙂
Być może się skuszę.
Na jesienne wieczory w sam raz 🙂
Pozdrowionka! 🙂
Piękny ten cytat!