„Zrobiłaś coś jak facet” – czy to naprawdę komplement?
Przyszłość należy do kobiet, rewolucja jest kobietą, więcej kobiet do polityki, niech babki wezmą sprawy w swoje ręce i zaprowadzą wreszcie porządek. Podobnych haseł jest coraz więcej. Można wręcz powiedzieć, że kobiecość jest dzisiaj na fali, a dziewczyny coraz odważniej pokazują, że nie dadzą się z powrotem zapędzić do kuchni.
Ale przewrotnie pytając: co złego jest w staniu przy garach? Kuchnia to oczywiście tylko symbol, proste słowo określające, gdzie jest miejsce kobiet w hierarchii. Dość często jednak, walcząc z takim symbolem, wpycha się kobiety w męskie schematy zamiast pozwolić im działać po swojemu – „zrobiłaś coś po męsku” jest najwyższą formą uznania. Ale czy rzeczywiście kryje się za tym pozytywny przekaz?
Musisz mieć jaja
Ona lubi piwo, a nie jakieś kolorowe drineczki. Stawia sprawy po męsku, nie maże się jak baba, pyka w gierki, zna się na finansach, o polityce powie więcej, niż że poseł X jest przystojny. Kręcą ją fajne samochody i chodzi na mecze. Wie, jak naprawić komputer i co robić, gdy auto rozkraczy się gdzieś na pustkowiu. Gdyby nie wygląd, można by było pomyśleć, że to rasowy facet, taka jest fajna.
Bo to nie jest jakieś dziwadło bliżej nieokreślonej płci, po prostu w tym kobiecym ciele drzemie zaskakująco wiele męskich przymiotów. Dlaczego męskich? No, bo jej umiejętności dalece wykraczają poza to, czego można się po babach spodziewać. A skoro męskość jest najwyższą formą człowieczeństwa, to czy może być lepszy komplement niż przyrównanie do lepszej płci?
No dobrze, lecz cóż w tym złego, w tych porównaniach, czy to nie czepialstwo? Cóż, dziwnym trafem „jak baba” czy „jak typowa kobieta” to rzadko kiedy są komplementy. Takie teksty rzuca się głównie po to, by podkreślić kobiecą niższość, albo żeby umniejszyć i poniżyć faceta, bo co bardziej obnaży jego niedostatki niż zrównanie z dziewczynami? Bo one bywają słodkie, lecz tak ogólnie są słabe i głupie.
A „jak mężczyzna”? Tak, to najczęściej komplement, wiązany z prawością, mądrością, silnym charakterem. Komplement także dla kobiet, najwyższa forma uznania, dowód, że czasem –tylko czasem – nawet kobieta jest zdolna osiągnąć więcej niż zgodnie z naturą powinna. Oczywiście, bycie stuprocentową kobietą jest cenione, ale w zasadzie tylko odnośnie wyglądu, stylu ubierania czy zachowania, jakie wielu mężczyznom byłoby bardzo na rękę, czyli być skromną, cichą, służyć pomocą i nie wychylać się bez powodu.
Niewiarygodne, że kobiety to potrafią
Rzecz nie w tym, aby kobieta przekształciła się w mężczyznę, zwłaszcza wizualnie. Chodzi bardziej o to, że gdy ona zaskoczy pozytywnie czymś innym niż atrakcyjność fizyczna, masa ludzi jest tym faktem szczerze zdumiona, i pierwsze co im przychodzi na myśl, to przyrównanie do mężczyzny, na zasadzie: nie do wiary, że coś tak dobrego mogła zrobić kobieta. Jak gdyby z założenia dziewczyny były gorsze, i dopiero pieczątka „jak facet” potwierdzała wartość ich dokonań. Nawet jeśli te dokonania są poza zasięgiem większości mężczyzn.
Trudno winić kobiety, które cieszą się z takich komplementów, ostatecznie to mimo wszystko pochwała ich ciężkiej pracy. Problem w tym, że kiedy świat postrzega się w ten sposób, zdolna kobieta wciąż jest czymś nienormalnym, i wciąż kolejne grupy dziewczyn muszą się przebijać przez mury uprzedzeń by udowodnić, że to nie płeć decyduje o zawartości mózgu. I choćby takich dziewczyn były tysiące, to ciągle ich zalety będą niejako „pożyczone” – one mają kwalifikacje typowe dla mężczyzn, to się czasami zdarza, ale są dobre właśnie przez podobieństwo do facetów, a nie bycie sobą, czyli kobietą.
To zresztą strasznie miesza w głowach, bo z jednej strony dziewczynki powinny być dziewczynkami, ale z drugiej idzie przekaz, że co babskie, to pośledniej jakości. Czasem też się można w tej „męskości” zagalopować – władcza liderka robi dużo gorsze wrażenie niż władczy lider. Niemniej na bardzo wielu obszarach kobiece dokonania ocenia się przez męski pryzmat – dała radę, jak facet. A gdy zawiedzie? No, tu już wyszła z niej ukryta kobieta.
Na wyższym, męskim poziomie
Bardzo szybko dorastające dziewczynki dostrzegają, że odcięcie się od dziewczyńskości często daje spore profity. Wow, rzucasz piłką jak chłopak, biegasz jak chłopak, włazisz na drzewa, bawisz się procą – tak, można zostać za to skarconą i skrytykowaną, ale jednocześnie w tych słowach jest jakaś forma uznania, że nie robisz tego co te niemoty w sukieneczkach, że dorównujesz nam, chłopakom, i to stawia cię ponad resztę.
Z wiekiem ten przekaz tylko się utrwala, bo widać, że sukces najłatwiej osiągnąć „po męsku”, a odwaga, zasady, moralność, rozsądek, zdecydowanie, wiedza, spokój niemal zawsze mają przymiotnik „męski”, podczas gdy „kobieca” jest histeria, rozchwianie, bezradność, tchórzliwość – no przecież każdy widzi, że tak właśnie jest, z faktami nie ma się co kłócić. Cóż z tego, że fakty wcale tego nie pokazują, a jeśli nawet, to znowu mamy że „ona wykazała się prawdziwie męską walecznością” – bo „kobieca waleczność” skojarzy się raczej z ciągnięciem za włosy w bitwie o faceta.
Co więcej, często kobiety same czują, że ich wrodzone cechy wiążą się z ułomnością, i kiedy za coś przepraszają, to z zaznaczeniem: przykro mi, nie umiem tego obliczyć, w końcu jestem kobietą, a my się nie znamy na matematyce. Mnóstwo facetów też się nie zna, ale i tak mówią, że „jesteśmy mądrzejsi, bo Stefan Banach był przecież mężczyzną”.
Nie jestem taka jak one
Stereotypy są bardzo mocno zakorzenione w naszych głowach i nie brak kobiet, które same dążą do tego, by zaliczyć się do męskiego grona, co zwykle wiąże się z poniżaniem własnej płci. Niekoniecznie jest to działanie celowe, ale i tak kończy się potwierdzaniem szkodliwych klisz: co za durny kierowca, no jasne że baba, na szczęście ja jeżdżę jak faceci.
Takie odżegnywanie się od kobiecych cech można spotkać na każdym kroku – nigdy nie bawiłam się lalkami, zawsze samochodzikami, ja wolę golonkę od jarmużu, tylko akcyjniaki z Hongkongu, żadne romantyczne komedie, lepsze cygara na kawalerskim niż malowanie paznokci na panieńskim, i tak dalej. Nic złego w „męskich” zainteresowaniach, dziwi jednak, dlaczego tak bardzo chce się podkreślić, jak wątłe są powiązania z własną płcią. Jak mocno się odbiega od tradycyjnych wyobrażeń o kobietach.
Jak w takiej atmosferze ma się budować kobieca solidarność, skoro kobiety są nudne, tępe, zawistne i pełne chorych emocji? Trochę głupio być jedną z nich. Co niejako potwierdza teorie antyfeministów – wy, zwolenniczki „kobiecej siły”, za wszelką cenę chcecie wejść w męskie buty i pokazać, że cycki wam wyrosły przez przypadek.
A co złego jest w kuchni?
Klimat jest trochę taki, że jak masz te typowo kobiece cechy, to albo wpadasz do przegródki „tradycjonalistka” bądź „głupia baba”, albo musisz się jakoś maskować. Są próby, by odczarować tę wyszydzaną kobiecość, ale nie zawsze takie działania przebijają się do powszechnej świadomości. Względnie rzadko się pokazuje, że w babskim zachowaniu też kryje się jakaś wartość, jakaś korzyść. Tak jest na przykład ze stylem zarządzania – za jedyny słuszny uważa się męski sposób, choć kobiety wielokrotnie pokazały, że wyłamując się z tego wzorca i działając po swojemu, też można osiągnąć świetne wyniki.
Za mało się walczy z przekonaniem, że „po kobiecemu” znaczy „za miękko”, „bez pomysłu”, „zbyt emocjonalnie”, zwłaszcza że kobiety nie są jednolitą masą, która myśli i czuje tak samo. Nie mówi: tak, wzruszamy się na romansach, i ta wrażliwość jest piękna, i lepiej płakać ze wzruszenia niż rozwalać śmietniki po przegranym meczu. Nie pokazuje, jak wartościowa jest kobieca praca, również w tej wyśmiewanej kuchni i przy praniu skarpetek, i że świat by prędzej się zawalił bez dzielnych matek niż bez agresywnych patałachów.
Notorycznie za to się potwierdza, że co fajne i wartościowe, jest po męskiej stronie, i tam trzeba aspirować, jeśli chce się wybić ponad mierność słabszej płci. A najgorsze, że wybicie się jest dalej utożsamiane z męskością – przybywa dziewczyn na kierunkach technicznych, ale one mają po prostu „męskie mózgi”. Czasami można się w tym tak zakręcić, że przestanie to już być kwestią wyboru, a stanie się przymusem – jakikolwiek przejaw kobiecości będzie dyskwalifikujący, bo co z tego, że ona umiała wszystkich w firmie ustawić, wystarczy jak raz się rozpłakała publicznie i wyszło, że jednak jest jedną z nich. Natury nie oszukasz.
Tylko po co to robić? Czy nie byłoby fajnie, gdyby rzeczy stereotypowo przypisywane kobietom przestały się kojarzyć negatywnie? W wielu przypadkach to nawet nie ma sensu, to jedynie bezwiedne skojarzenie, że jak kobiece to na pewno słabsze. Rezygnuje się z różnych rzeczy, by nie zostać posądzoną o słabość, ale gdyby nie te negatywne konotacje, to niewykluczone, że postawa wielu kobiet wobec jakichś cech/czynności byłaby zupełnie inna.
A właśnie że jesteśmy fajne
Oczywiście, że kobiety różnią się od mężczyzn. Ale przede wszystkim ludzie bardzo różnią się między sobą. Ciężko uciec od uogólnień, one zresztą bywają przydatne, jednak nie powinny dzielić ludzi na lepszych i gorszych, jeśli kryterium podziału są czyjeś wymysły, a nie rzeczywiste osiągnięcia czy przewiny. Nie jest tak, że każdy facet jest konkretny, myśli logicznie i szybko da się z nim załatwić każdą sprawę, a po drugie, życie nie składa się wyłącznie z konkretów i logiki.
Kiedy facet da się ponieść emocjom, to są dalej jego męskie emocje, przecież nie zmienił nagle płci – jednak mówi się, że pękł jak baba. I tak samo, gdy kobieta jest stanowcza i rozsądna, dalej pozostaje kobietą, więc dlaczego mówić „zachowała się po męsku”?
Problem często wynika z tego, że ciężko zdefiniować kobiecą siłę, bo zazwyczaj są to stare slogany, które tak naprawdę podkreślają, że kobieta żadnej realnej władzy nie ma, może jedynie sterować z tylnej kanapy, i to tak, żeby mężczyzna się nie zorientował. Muszą pozostać w cieniu, czyli na wysokich pozycjach niezmiennie dominują panowie. A skoro to oni dominują, warto się wkupić w ich łaski, na przykład odcinając się od głupich gąsek i ich śmiesznych, babskich przywar.
Historia też nie pomaga, ponieważ zamknięte w domach kobiety niewielkie miały pole do popisu, głos zabierali mężczyźni, i zwykle nie szczędzili swoim partnerkom lekceważących, przykrych słów. Ucząc się od małego, że mądra i silna osoba to najpewniej jakiś mężczyzna, nierzadko wątpimy, by kobieta coś mogła sobą reprezentować będąc tylko kobietą. I stąd bierze się to ciągłe „nie jestem taka jak inne”, „ja w przeciwieństwie do reszty kobiet”, „baby są straszne, ale ja nie jestem typową kobietą”, „laski zwykle tak robią, ale ja nie, ja mam męski umysł”. Czy to dziwne, jak wielu facetów nie szanuje kobiet, skoro my same tak często dobrowolnie się pomniejszamy?
Zostaw komentarz