Jak to zrobisz, to nikt nie zauważy, ale jak nie zrobisz, to widzą wszyscy…
Wiele kobiet pozostających w domu narzeka, że ich praca jest niedoceniana, a na nie same patrzy się z góry. Wszak mówi się o nich pogardliwie per kury domowe, zwraca uwagę na brak doświadczenia zawodowego, niskie kompetencje. Niby żartobliwie podkreśla, że są utrzymankami lub jak to mają dobrze, bo nie muszą pracować, że ktoś łoży na ich zachcianki…A poza tym ich praca to nie praca. Każdy to potrafi, nic skomplikowanego. Tylko jakoś, gdy przychodzi propozycja, by się zamienić, że można byłoby przez jakiś czas zająć się tym, co kura domowa, to brak chętnych. Dlaczego?
Ja robię to wszystko, co kura domowa, a jeszcze do tego chodzę do pracy
Główny zarzut do kobiet pozostających w domu jest taki, że kobiety pracujące poza domem, nadal muszą wykonywać te same czynności, co kobiety pozostające w domu a oprócz tego zarabiają pieniądze. Więc w sumie za co niby tym kurom domowym należą się oklaski?
Problem w tym, że osoby z zaangażowaniem prowadzące dom zazwyczaj nie mają pomocników (partner zobowiązany do utrzymania całej rodziny zazwyczaj pracuje dłużej i ciężej i niewiele robi w domu). Po drugie „kury domowe” często z różnych powodów mają więcej obowiązków.
Jakim cudem?
To najczęściej one odpowiadają w 100% za dom. Z racji tego, że nie pracują, podział obowiązków rzadko istnieje w praktyce tak, jak w domu, gdzie pieniądze zarabiają dwie osoby. Za wszystko odpowiada kobieta. W praktyce często to oznacza zarówno codzienne zakupy, pranie, sprzątanie, jak i wyjścia na pocztę, do pralni, wychodzenie na wywiadówki, przychodzenie na przedstawienia dzieci w przedszkolu, odwożenie córki czy syna na kółka zainteresowania, a kończąc na drobnych naprawach w domu. Gdy dziecko zachoruje, to niepracująca zawodowo mama jedzie z nim do lekarza, to ona wstaje w nocy, bo mąż musi się wyspać.
Nielubiane kury domowe najczęściej w trosce o budżet domowy, robią zakupy w kilku sklepach, zwracając uwagę na cenę, szukają promocji, więcej czasu poświęcają na planowanie codziennego menu, tak, by nic się nie zmarnowało. Wybierają się do lokalnych sprzedawców, kupując warzywa i owoce, większą uwagę zwracają na jakość. Dużo częściej decydują się na przygotowywanie dań od podstaw. Oczywiście to wszystko może też robić pracująca zawodowo kobieta, ale ma zdecydowanie mniej czasu i możliwości, by sprostać tym wyzwaniom. Nie da się mieć wszystkiego, a zawsze jest coś kosztem czegoś.
Czy kura domowa ma więcej obowiązków?
W domach, w których dwie osoby pracują, zazwyczaj dzieci korzystają ze żłobków, przedszkoli, świetlicy, jedzą obiady poza domem, odbierają ich z przedszkola babcie czy opiekunki. Nierzadko nawet nie trzeba gotować w domu, bo również pracująca kobieta i jej mąż jedzą „na mieście”. W praktyce przygotowanie obiadu odpada. Można ograniczyć też czas spędzany na zakupach.
Choć nie ma reguły, to kobiety pozostające w domu zazwyczaj bardziej angażują się w opiekę nad dziećmi. Oczywiście, nie jest to norma, bywa różnie, ale generalnie osoba pozostająca w domu ma więcej możliwości, by pochylić się nad problemami dorastających dzieci, pomóc w zadaniach domowych, przygotować razem z dzieckiem pracę na konkurs. Nie ma potrzeby wynajmowania opiekunki, dzieciaki mogą mieć tyle mamy, ile potrzebują.
Poza tym sam fakt pozostania w domu sprawia, że siłą rzeczy widzi się więcej. Osoby lubiące porządek nie mają szansy zatrzaśnięcia drzwi i wyjścia do pracy. Bałagan, który powita ich z rana, towarzyszy im przez cały dzień. W praktyce zwyczajnie kobiety pozostające w domu sprzątają częściej i są zmuszone utrzymywać większy porządek.
Pracujące mamy mogą liczyć na większe wsparcie społeczne. Mogą mieć gorszy dzień, być zmęczone, przecież pracują! Kobiety pracujące w domu rzadko mogą liczyć na wsparcie bliskich, przecież one „tylko siedzą w domu” i nic nie robią. W praktyce nie mają szans, by chorować, nie daje się im prawa, by odpuścić, zwłaszcza, gdy wpadły w pułapkę perfekcjonizmu. Nie ma urlopów od sprzątania, prania i prasowania. A jeśli robi to tylko jedna osoba, nie ma zmienników.
Rodzina, która zawsze ma ciepły obiad i wysprzątany dom bardzo szybko się przyzwyczaja do dobrobytu. I jeśli kobieta jest typową Zosią Samosią (a takich nie brakuje), to w praktyce nikt jej nie pomaga. Wszyscy za naturalny uznają fakt, że ona się wszystkim zajmie.
Powiesz, że przecież ma czas. Sama wybrała takie życie. I masz rację. W pewnym sensie.
Bycie w domu to wybór…lub przymus
Często matki pracujące czują się lepsze niż te siedzące w domu. Bywa też odwrotnie, że kobiety chodzące do pracy zrobiłyby wszystko, by zostać w domu, ale nie mogą. Co dziwne, z powodu odmiennych wyborów, które często podejmuje za nas życie, krytykujemy się nawzajem, zamiast zwyczajnie zrozumieć. Nie zawsze pozostawanie w domu to wybór, czasami kobieta nie pracuje zawodowo, bo choruje, ma chore dziecko lub jej pensja jest niewielka, nie starczyłaby na opiekunkę. Bywa też tak, że nie ma opcji na znalezienie pracy, która pozwoliłaby na połączenie życia zawodowego z prywatnym. Tyle scenariuszy ile rodzin…
Dlaczego zatem tak często się nie rozumiemy i krytykujemy?
Każda z nas zna przecież wysiłek, który trzeba włożyć w prowadzenie domu, opiekę nad dziećmi. Każda zna najbardziej zapracowane słowo – „się”, bo się zrobi, się kupi, się posprząta. Tymczasem za tym „się” zawsze stoi jakaś osoba. Nic nie robi się samo.
To tak jak ze sprzątaniem, możesz robić to na okrągło, a dom ciągle będzie się brudził. Twojego wysiłku mogą inni nie dostrzegać, jednak, gdy przestaniesz, nagle robi się koszmarny bałagan, taki z kategorii nie do wytrzymania i nagle opadają klapki. Pojawia się refleksja, że to jednak nie krasnoludki, ale Twoja praca odpowiedzialne są za ład w domu…
Pracujące zawodowo mamy mogą mieć do pomocy nianie, czy panie sprzątające dom. To zrozumiałe, mają mniej czasu. Wybrały pracę poza domem. Mogą też pozostać same, bez wsparcia rodziny, samotnie wychowywać dzieci… Nie ma jednak lepszej, czy gorszej drogi. Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Każdy z nas może mieć ciężko, niezależnie, gdzie i jak pracuje…I warto o tym pamiętać, zamiast pochopnie oceniać.
11 komentarzy
Podziwiałam zawsze kobiety, które zrezygnowały z pracy na rzecz wychowania dzieci lub podpierania kariery męża, choć nie wszystkie dobrze na tym wyszły. Chociaż czasami złorzeczę na pracę zawodową, to jednak chyba nie zrezygnowałabym całkowicie…
Temat bardzo na czasie, zwłaszcza chyba mocniej doceniony po tym świątecznym okresie, kiedy ludzie w domu dzielą się na świętujących i tych, którzy się „świętowaniem” innych opiekują delikatnie ujmując 😉
Rozumiem i kobiety pracujące w domu i pracujące zawodowo ( oraz często wypełniające na równi zadania domowe). Nikogo nie oceniam ale nie uważam ,że te panie które są ” kurami domowi” są pokrzywdzone. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji i kobiety… Bycie w domu nie oznacza bycia męczennicą , jeśli któraś z nas ma takie tendencje to i pracując zawodowo może czuć się niedoceniana. Mam znajome które dzięki temu że są ” kurami domowymi” są o wiele bardziej zadbane od pań pracujących zawodowo bo dobrze organizują swój czas i nie muszą spędzać uziemione 8 h w jednym miejscu ,a potem wykonać wszystkich niezbędnych zadań domowych. Czy są jednak szczęśliwe? Pamiętajmy to nasz świadomy wybór. Ja pracuję zawodowo, zajmuję się domem i dziećmi, staram się dbać o siebie ale czasem nie mam pomalowany paznokcji, a mój dom pokrywa kurz. A dzieci czasem pytają dlaczego u cioci jest tak czysto lub czemu ciocia ma piękne zrobione paznokcie…a ja odpowiadam bo JA tak wybrałam ( a z dziećmi mam doskonały kontakt)
Podzielam pogląd Jotki.
Dla mnie trochę zbyt gloryfikujesz kobiety zajmujące się domem. Znam dużo kobiet, które i pracują i w 100% same zajmują się domem, więc nie tylko te kobiety, które są kurami domowymi, nie mogą liczyć na pomoc ze strony bliskich. A przy tym w domu zawsze jest mega czysto, obiad zrobiony od podstaw itd. A znam też takie rodziny, w których kobieta siedzi w domu, a mąż wraca po pracy i robi zakupy i gotuje obiad i zajmuje się domem.
Nie zapominajcie, że jeszcze istnieją faceci, którzy potrafią naprawić gniazdko i przepchnąć rurę, I przy tym podzielić się obowiązkami z kobietą, Cycki i bzykanko to nie granice uniwersum. Nie stwarzajmy błędnych stereotypów.
Praca w domu to wyzwanie 🙂
No, niestety, tak to jest, że praca w domu, nawet zawodowa, a nie związana z obowiązkami domowymi, jest przez większość ludzi jakoś mniej doceniana…
Coś wiem na ten temat…Bardziej się ceni wielkie prezeski wychodzące w domu na wysokich obcasach 😉
Temat trochę dziwny. Są kury domowe, są kury domowe. To o czym napisałaś dotyczy zdecydowanie matek pokolenia dzisiejszych 30-latków. Z moich obserwacji (oraz badań) wynika jasno, że dobra kura domowa (taka, która świetni prowadzi dom) daje sobie również świetnie radę w pracy zawodowej. Fakt, jest dużo ludzi, którzy nie mają pojęcia ile wymaga pracy i wysiłku zadbany dom, czyste i (powiedzmy) ułożone dzieci. Swoją drogą był amerykański sitcom „Mamuśki” w którym świetnie spodobało mi się zderzenie ze stereotypem kury domowej mężczyzny, który przez ekonomię stał się taką kurą ;]
Jednak stereotyp wyprzedził swoje czasy i o ile wcześniejsze pokolenia niesłusznie cierpiały, tak dzisiejsze są genialnym potwierdzeniem stereotypu. Temat wymaga oczywiście przebadania w naszych realiach, ale wystarczyło mi to co przeczytałem o amerykańskich kurach domowych.
Słusznie zauważyłaś, że ile rodzin, tyle przypadków i często kura kurze nie równa. 😉
Dobrze, jeśli decyzja o zostaniu w domu jest świadomym wyborem – i to obojga partnerów! Z pełną świadomością konsekwencji, wszystkich plusów i minusów. Bo inni mogą gadać co chcą, ale o ile w danej rodzinie się to sprawdza to super. Problem zaczyna się, gdy np. mąż wypomina żonie że jest na jego utrzymaniu albo jeśli żona czuje się wykorzystywana itp. itd.