Związek dla pieniędzy? Robią to nie tylko kobiety
Gdyby tak popatrzeć na związki czysto stereotypowo, z pełną niechęcią do drugiej płci, wychodzi jednoznaczny obrazek – facetów interesuje jedynie młode ciało i uroda, kobiety lecą tylko na pieniądze. Prawdziwy mężczyzna musi robić kasę, bo zawartość portfela to najlepszy miernik jego wartości, nie żaden tam charakter, dobroć i wrażliwość. I trudno znaleźć bardziej wyrachowaną istotę niż kobieta, która właśnie ocenia ‘przydatność’ wypatrzonego w tłumie potencjalnego sponsora. O pardon, partnera.
Tak, to prawda, istnieją kobiety materialistki, które wiążą się nie tyle z facetem, ile z jego rachunkiem bankowym. Myli się jednak ten, kto sądzi, że mężczyznom ów proceder jest zupełnie obcy. Otóż pijawki są także rodzaju męskiego. I wbrew pozorom, nie jest to wcale tak rzadkie zjawisko.
Rachunek za miłość
Młodym, atrakcyjnym dziewczynom zdarza się budować swoją przyszłość właśnie na efektownym wyglądzie. Wykorzystują to, że faceci ich pragną i są skłonni za chwilę rozkoszy zapłacić bardzo duże pieniądze. Nie, nie bezpośrednio, nie są przecież prostytutkami. Faceci płacą za studia, wynajmują ładne mieszkanie, kupują markowe perfumy i drogie sukienki modnych projektantów. Czasem dodają do tego kieszonkowe, które wystarczy mądrze ulokować, by po przejściu ‘na emeryturę’ cieszyć się pełną niezależnością. Obok tych dziewczyn są też młodzi, wysportowani i szarmanccy młodzieńcy, którym również nie uśmiecha się harówka za średnią krajową. Idą więc śladem swoich koleżanek – oferują pięknie umięśnione ciało w zamian za określone profity.
Choć męski sponsoring, jako ten ‘nienaturalny’, jest piętnowany znacznie bardziej niż jego kobiecy odpowiednik, chętnych na podobny układ nie brakuje. Z obu stron zresztą. Przybywa dobrze sytuowanych pań, które nie widzą niczego zdrożnego w posiadaniu utrzymanka i nie przeszkadza im, że za czułe spojrzenia i wyszukane komplementy płacą żywą gotówką. I coraz więcej jest facetów skłonnych spieniężyć własne wdzięki, w dodatku nie są to wyłącznie bezrobotni desperaci. Na bogate kochanki polują też studenci i wykształceni, oczytani mężczyźni ze stałą pracą. Po prostu ich zajęcie nie jest jeszcze na tyle dochodowe, by wystarczyło funduszy na pokrycie wszystkich zachcianek młodego człowieka. A że zamożne kobiety wolą gości z sześciopakiem, a nie piwną oponką, dlaczego by tego nie wykorzystać? Inwestują więc w doskonały wygląd, do tego potrafią słuchać, czarują dowcipem, nie stronią od romantycznych gestów, podczas seksu naprawdę się starają. Bez względu na to, jakie jest ich realne podejście do sponsorki, dają jej dokładnie to, czego ona sobie zażyczy. Obie strony mogą czuć się wygrane.
Z pewnym takim zakłopotaniem…
Spotkania z żigolakiem to układ czysty od początku do końca. Płacisz, wymagasz, a gdy się zakochasz, sama sobie jesteś winna, bo on nigdy nie ukrywał, że to zwykły biznes, a nie szczera miłość. Lecz niestety, nie wszyscy stawiają sprawę tak uczciwie. Na rynku są też utrzymankowie, którzy oficjalnie żadnym sponsoringiem się nie parają. Oni wchodzą w normalne związki, po prostu tak się jakoś składa, że ich partnerki to zawsze ustawione finansowo kobiety sukcesu. I absolutnie nie mówią swoim kochankom, że godzina ich miłości ma konkretną stawkę. O nie. To wychodzi w praniu.
Taki związek zwykle zaczyna się z przytupem. On jest przeważnie niepokorną duszą z artystycznym zacięciem, romantycznym buntownikiem, facetem tak nieszablonowym, że nic, tylko dać się porwać fali szalonych emocji. Krypto-żigolak doskonale wie, jak uderzyć w czułą strunę, by kobiecie zmiękły nogi. Uwodzi z taktem, fantazją, i jest w tym diabelsko skuteczny. Ani się obejrzysz, a już należysz do niego, ciałem i duszą, wtapiasz na całego. Cieszysz się romansem jak z filmu, podczas gdy do pięknego scenariusza mimochodem zaczynają trafiać jakieś dziwne sceny. Dość szybko okazuje się bowiem, że ukochany ma pewne finansowe kłopoty. Och, nic wielkiego, ale gdy się go przyciśnie to wychodzi, że owszem, problemy są całkiem poważne. Jego biznes nie wypalił. Wspólnik okazał się oszustem i bezczelnie go ograbił. Ważny klient zwleka z zapłatą. Matka ciężko chora. Pechowo wplątał się w niejasne interesy, oprychy mu grożą i kto wie, może nawet palec utną, jak nie zapłaci w terminie. Albo po prostu zajęcie kochanka jest tak elitarne, że najpierw trzeba w nie poważnie zainwestować, a potem swoje odczekać aż zrodzą się owoce.
Oczywiście, w ogóle by o tym nie mówił i cała ta sytuacja jest dla niego mocno kłopotliwa, niemniej czuje się w obowiązku usprawiedliwić, dlaczego nie chodzą już do restauracji i teatru, a wyjazd na Lazurowe Wybrzeże nagle stanął pod wielkim znakiem zapytania. On nie chce, żeby ona pomyślała, iż to dlatego, że jej nie kocha. Jest mu zwyczajnie wstyd, że nie jest w stanie wobec swojej kobiety wywiązać się z męskich obowiązków. Jest przy tym tak rozbrajający, że w dziewięciu przypadkach na dziesięć kobieta sama wychodzi z propozycją pożyczki, pokrycia kosztów, finansowego wsparcia. Nie, nie, nie przyjmuje żadnej odmowy.
Kochasz, to zapłacisz
Tymczasem miesiące mijają, a on ciągle nie może stanąć na nogi. Co wyjdzie z jednego dołka, to leci w następny, bo znowu ktoś oszukał i wykorzystał, zresztą dalszy rozwój sporo kosztuje, on musi w siebie dużo inwestować, jego niebanalność nie bierze się z powietrza. Więc pożyczonych pieniędzy nie oddaje, ale jednocześnie widać, że ma nową markową marynarkę, a wczoraj był z kolegami na sushi i sam zapłacił za całą kolację. Wreszcie do kobiety dociera, że za wspólne życie płaci tylko ona, on jedynie słodko się rewanżuje. Mało tego, ona reguluje także jego długi i zobowiązania, ale gdy on cokolwiek zarobi, nie widzi z tego ani grosza. Kiedy zaś zbierze się na odwagę, by poważnie porozmawiać o finansach, on wyskakuje z oryginalną niespodzianką, spontanicznie zabiera na kolację przy świecach albo organizuje romantyczny wypad tylko we dwoje. Sponsorowany przez nią, oczywiście.
Słowem, gdy tylko pojawia się sygnał ostrzegawczy, on od razu reaguje. Wychodzi z gestem, po którym nie da się wyskoczyć z wymówkami. Jeśli jednak mimo wszystko ona mu nieśmiało zwróci uwagę, że może mógłby poszukać innej pracy i dorzucić się do czynszu zamiast fundować bilety na drogi koncert, on zapłonie świętym oburzeniem. Jak to, jaka z ciebie materialistka! Chcesz mnie ograniczyć, wtłoczyć w ramy korposzczurków?! W takim razie chyba nie ma dla nas przyszłości… Po takim postawieniu sprawy wiele kobiet wycofa swoje oskarżenia, bo mając do wyboru rozstanie i debet, wybiorą to drugie. Od miłości swojej pijawki są już tak uzależnione, że zapłacą każdą cenę, by podtrzymać iluzję cudownego romansu. Sfinansują każdy kaprys kochanka, byle tylko nie odszedł. Co on bezwzględnie wykorzystuje, wydziobując niczym harpia ostatnie resztki majątku.
Jest mu tym łatwiej, że wybór sponsorki nie był przypadkowy. Cyniczni utrzymankowie celują w określony typ kobiet – z mieszkaniem, dobrą pracą, karierą i nieudanym życiem uczuciowym. Kochanki są ładne, ale nie olśniewające, i przede wszystkim bardzo, bardzo samotne. Takie kobiety łatwo urobić i zmanipulować, dzięki czemu związek z wyrachowania może się ciągnąć długimi latami. Facet nie uważa tego nawet za jakikolwiek wyzysk, bo przecież dawał babce niewyobrażalne wręcz szczęście. Nie był nudziarzem w przyciasnym garniturku, co to potrafił nawijać wyłącznie o pracy i całował jak ostatnia oferma. Za to wejście do innego świata, kolorowego i pełnego uniesień, to i tak była niska cena.
Zaopiekuj się mną
Fascynację czarującym kabotynem można jeszcze od biedy zrozumieć, bo oni robią przez jakiś czas naprawdę świetne wrażenie i doskonale wchodzą w rolę mężczyzny idealnego. Ale oddane sponsorki zaskakująco często znajdują też faceci zupełnie nijacy. Nie ma w nich nic z amanta, mimo to potrafią przygruchać sobie kobietę, która odwali całą czarną robotę, z zarabianiem na dom włącznie. Bez pracy nie ma kołaczy? To slogan dla frajerów. Oni nie zamierzają się przemęczać. Niespecjalnie mają ambicje, czy też może – ambicje mają, brakuje im jednak chęci i talentów, by śmiałe plany wprowadzić w czyn. Nie przykładają się do roboty, nie rozumieją, że sukces wymaga wyrzeczeń. Jednak standard życia chcą mieć jak przystało na dyrektora. Albo chociaż kierownika.
Czym zdobywają kobietę? Czasem. Facet, którego nie pochłania kariera i realizacja pasji, ma po prostu więcej czasu na przebywanie ze swoją partnerką. Budzisz się rano, on jest, wracasz do domu, on już siedzi przed telewizorem. Zawsze pod ręką, na miejscu, na wyłączność. Niektóre kobiety tak źle znoszą samotność, że przygarną pod swój dach kogokolwiek, byle tylko nie kłaść się wieczorem do pustego łóżka. Że on pasożyt? Well, nobody is perfect. Nawet lepiej, taki nieambitny nie będzie kusił konkurencji.
On wie, że ona desperacko pragnie z kimś być, więc łaskawie daje się rozpieszczać. Nie musi zarobić choćby na piwo i papierosy, dostanie to pod nos, wystarczy że raz na dzień uszczypnie ją w tyłek i pochwali schabowego w niedzielę. Od czasu do czasu weźmie jakąś fuchę, żeby nie było. Jego wymagania będą rosnąć, nie wystarczy już tylko wikt i opierunek, misio zażąda dodatkowych gadżetów. I niech zobaczy, że inne panie mogłyby dać mu więcej, nie odpuści, będzie podbijać cenę, aż dopnie swego. Albo odejdzie do hojniejszej.
Facet z wężem w kieszeni
Wyzyskiwacz niekoniecznie jest leniem i nierobem. Niektórzy całkiem nieźle zarabiają, tyle że niechętnie się tym majątkiem dzielą. Są skąpi do bólu i zawsze tak pokierują finansami, żeby ze swojej strony wydać jak najmniej. Dziewczyna takiego faceta ciągle musi za coś płacić i się do czegoś dokładać, choć wcale tego czegoś nie potrzebuje. Wspólne zakupy? Po raz kolejny on nie ma przy sobie gotówki, a kartą się nie da, więc płaci ona. Można płacić kartą to wychodzi, że on karty zapomniał, i znowu ona reguluje rachunek. Nie dość, że wyłudzi gotówkę, to jeszcze schowa resztę do kieszeni, bez żadnej krępacji. Wyliczy skrupulatnie, czy aby na pewno w podziale ‘na pół’ jego udział wynosi równo 50 procent, bo nie zamierza płacić za nie swoje. Oczywiście, gdy dysproporcja jest na jego korzyść, nie zaprotestuje, że niesprawiedliwość, wtedy partnerski podział 50/50 idealnie się sprawdza.
Do restauracji nie zaprosi, bo to zdziercy, ale jak kobieta postawi kolację na mieście, to czemu nie, teraz knajpa jest spoko. Z imprezy można wrócić nocnym, a nie jak burżuj rozbijać się taksówką, chyba że ona zapłaci, to ok. W zasadzie to on nie ma nic przeciwko fanaberiom i zachciankom, jeśli tylko pieniądze na ten cel nie idą z jego kieszeni. On wręcz wymaga, by to kobieta brała na siebie te wydatki, jemu szkoda kasy. Dlaczego nie płaci sam? Ma miliard wymówek. Zgubił kartę i czeka na nową, ma czasowo konto zablokowane, bo coś tam coś tam, i czeka właśnie na wyjaśnienia. Szef świnia spóźnia się z wypłatą. Zostawił portfel u kolegi albo zapomniał wyjąć z tamtych spodni co je nosił wczoraj. I tak w kółko, człowiek-pech, którego pieniądze najwyraźniej nie lubią.
Wspólne życie oznacza dla niego przede wszystkim oszczędności. Korzysta z jej lodówki, ale nigdy nie pomyśli o tym, by kupić choćby mleko do kawy czy masło. Wyłga się od płacenia rachunków, bo on głowę myje raz tylko w tygodniu i nie ciągnie prądu na suszarkę, HBO nie zamawiał, na gazie gotuje bardzo mało. Domowe wydatki są w jego mniemaniu zawsze za wysokie. Za jego pieniądze zakupy można robić wyłącznie w dyskontach, pieniądze kobiety wydaje się w snobistycznych delikatesach na produkty z najwyższej półki, bo nagle na jakości jedzenia oszczędzać nie wolno. Wkręci ją we ‘wspólny’ kredyt, który pójdzie głównie na jego potrzeby. Cokolwiek sfinansować ma on, będzie najpierw maraton biadolenia, potem ból serca przy płaceniu i wypominanie, ileż to on nie wydał. Za to ona powinna płacić bez mrugnięcia okiem i żadnej dyskusji, czy jej ten zakup podoba się czy nie. Jemu pasuje i to wystarczy.
Mądra po fakcie
Nie zawsze wygląda to równie dramatycznie i w sumie bywa też tak, że dajemy się finansowo wykorzystać trochę na własne życzenie. Po prostu nie dbając zawczasu o swoje interesy, zawierzając całkowicie miłości, która przecież ma być na wieki wieków. Kto by tam w szczycie miłosnego uniesienia myślał o intercyzach, umowach, poważnych ustaleniach finansowych? To dobre dla milionerów, normalni ludzie wierzą sobie, nie zakładają, że za kilka lat ich związek się rozpadnie i będzie spór o rodowe srebra. Na pozór może się wydawać, że zachowujemy finansową niezależność, bo i konto osobne, i prywatne oszczędności. Tak jest dopóki miłość trwa. Gdy jednak związek wali się w gruzy, sprawy finansowe potrafią narobić niewyobrażalnego smrodu. Wystarczy poobserwować pierwszą z brzegu ‘krwawą’ rozprawę rozwodową. Ale tu są chociaż papiery, w przypadku związku niezalegalizowanego o swoje wykłócić się znacznie trudniej.
A zwykle jest o co. Jeśli kobieta wprowadza się do mężczyzny, to przez te kilka czy kilkanaście lat najczęściej uzbiera się jej parę inwestycji w ‘nie swoje’. Dokłada się na przykład do remontu łazienki, finansuje malowanie przedpokoju, płaci połowę za nowe meble do sypialni, kupuje na spółkę lodówkę czy pralkę. Teraz się z tego domu wyprowadza, lecz te inwestycje zostają na miejscu. Lampkę czy filiżanki można zabrać, ale co z kafelkami, farbą na ścianie, zmywarką? Zrywać, rąbać na pół? Te rzeczy zostają, można co najwyżej prosić o zwrot poniesionych kosztów. I tu zaczyna się dramat. Jak facet porządny, da się z nim dogadać. Gorzej, gdy uzna, że problem nie istnieje, bo przecież, moja droga, też korzystałaś z tych rzeczy, cały ten remont był twoim pomysłem, wszystkie rachunki są na mnie, zresztą nie mam teraz pieniędzy na pokrywanie jakichś śmiesznych roszczeń. Innymi słowy, nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi.
Wyrachowanie bywa dobre?
Jest teoria, że utrzymanków i wyzyskiwaczy wyhodowały sobie feministki. Odkąd kobiety poszły do pracy, mężczyznom ubył jeden obowiązek, pojawiła się za to nowa możliwość – wejście w buty osoby żyjącej na cudzy koszt. Ale to nie do końca prawda, bo łowca posagów to wcale nie jest wynalazek współczesnych czasów. Już wieki temu na bogate, samotne panny zasadzali się mężczyźni o niezbyt czystych intencjach. Utrzymanek jest instytucją z bardzo długim rodowodem, różnica jest tylko taka, że dzisiaj nie trzeba się tym aż tak bardzo kryć. No i skala zjawiska jest znacznie większa, bo też więcej jest samotnych kobiet rozporządzających własnym majątkiem.
Prawdziwym problemem wydaje się jednak nie rosnąca populacja pijawek, ile nieumiejętność dbania o swoje. Na trzeźwo wszystko da się racjonalnie poukładać, ale gdy jest się zakochaną, pieniądze nagle stają się niezwykle drażliwym tematem. Nie umiemy o tych sprawach rozmawiać, bo boimy się wyjść na materialistki, kobiety tak twardo stąpające po ziemi, że aż mrozi. A pijawka doskonale wie, jak tę słabość wykorzystać. Przejmuje kontrolę i wpędza w poczucie winy, że jak to, nie chcesz dać więcej, przeliczasz związek na złotówki? No bo przecież gdy uczucie szczere, pieniądze się nie liczą, prawda?
35 komentarzy
Byłoby mi szkoda marnować życie. Pieniądze to nie wszystko.
To matki są odpowiedzialne. Wmawiaja córkom że mąż ma być bogaty z porsche w garażu i willą. Same są materialistkami, gdzie są ich wartości.
Ale co to wszystko ma wspólnego z miłością? Niewiele.
Wyrachowane decyzje…
Zauważyłam ponadto, że przez zjawisko wyrachowanych kobiet cierpię osoby, które np. wiążą się ze starszym mężczyzną i od razu otoczenie (nawet nie znając jego stanu majątkowego) zarzuca kobiecie, że zrobiła to dla pieniędzy (bo przecież jest starszy)…
Pozdrawiam!
Nigdy nie wisiałam na niczyim ramieniu i portfelu, bo zostałam wychowana na kobietę samodzielną. Może czasami zbyt samodzielną. Wiem czego chcę, ciężko na to pracuję i jedyną osobą, która może na mnie żerować (do czasu) jest mój syn!
Każda z nas powie, że jest silna niezależna i nie pozwoliłaby sobie na coś takiego. Bądź stwierdzi że jak już się dała to nie będzie walczyła o „drobne”, bo to gra nie warta świeczki. Ja się z Tobą w 100% zgadzam, często dajemy się wykorzystać, nie walczymy. Często miłość mydli nam oczy, wydaje mi się, że wchodzenie w intercyzy może być zgubne, za to można spróbować obejść to trochę inaczej. Dzieleniem się kto za co płaci, np. ty malujesz mieszkanie, bo jest twoje, ja kupie szafki.
Osobiście uważam, że na początku ważne jest aby zauważyć „Wady” i „zalety” potencjalnej drugiej połówki. Często osoby, które „wiszą” na naszym rachunku, dają o tym zamiarze znać od samego początku… Najlepiej wtedy ukrócić znajomość.
Kobiety utrzymujące facetów to desperatki, nie mające poczucia własnej wartości. Nawet im nie współczuję.
Zawsze dążyłam do teg, by być kobietą niezależną finansowo – pomimo, iż od wielu lat jestem w związku, wciąż z tym facetem. Nie wyobrażam sobie też siebie w roli kogoś, kto pozwala innym na sobie żerować. Szanować się trzeba – od tego wszystko się zaczyna!
Kiedyś wykładowczyni, której nie cierpiałam na studiach powiedziała, że czasem związek jest taką formą prostytucji, bo chłopaki co chwilę coś dziewczynom kupują w zamian za co? Ja jedyna wołałam „prawda, prawda!”, a sporo moich koleżanek była zbulwersowana. Jak się domyślasz, nie bez powodu 🙂 Jej słowa do dziś cytuję 😀
Małżeństwo to też pewna forma legalnej prostytucji 🙂
Rany jakie to poniżające żyć na łasce portfela mężczyzny… w dzisiejszych czasach… Dziwi mnie to jak można być tak zależnym od kogoś pazerą
Jestem ambitna i zostanie w domu jest dla mnie traumą
No takie czasy niestety. Mi szkoda jedynie tych zakochanych, którzy nie widzą co druga strona z nimi robi. Ci, którzy godzą się na takie układy w pełni świadomie, niech sobie tak żyją, nie mój biznes!
To prawda, sama poznałam męża gdy był bezrobotnym i mimo tego z nim zostałam. Los jest przewrotny i zawsze może się odwrócić. Ja mogę pracować, a mąż opiekować się dzieckiem i zajmować domem 🙂 z moją połówką jestem na dobre i na złe. Satysfakcja jest wtedy kiedy oboje sami się czegoś dorobimy, bez pomocy innych. Wtedy szanuję się wszystko co się ma
miłość u faceta jak oni nie wiedzą co to jest
Nie wrzucamy wszystkich do jednego wora…jeśli jedna i druga str się szanuje KOCHA szczerze i chce być potrzebna drugiej połowie takie sytuacje nie będą miały miejsca… poświęcenie wzajemne kompromisy i zdrowe zasady jak również uczucie które się codziennie pielegnuje żadne pieniądze nie są w stanie przezwyciężyć takim o to sposobem 11 lat jestem zajebiście szczęśliwa mężatką pozdro
Zawsze występowało takie zjawisko. Jeżeli ludziom to pasuje to niech tak żyją. Utrzymanie dobrej kondycji plastiku i tony tapety zapewne tanie nie jest.
Wolę skromniej ale z facetem, który na to zasługuje i mnie docenia niż mieć bogatego faceta egoistę.
Niestety to jest coraz częściej i dlatego takie związki nie przetrwają za długo ;( ;( Pozatym dla pieniędzy to jest najgorsze co może być ;(
Coraz częściej jest „kup mi, zwrócę Ci” lub „powiedz mi jak będziesz potrzebować” a Kobieta, żeby nie być posądzoną, że leci na pieniądze mówi „nie, nie, nie trzeba, spoko, daj spokój”. Ot, taki sponsoring w wydaniu damskim.
Co z facetami którzy są z fajna laska dla jej pieniędzy??? Kradną albo wyłudzają kasę?
Wszystko się liczy i uczucie i charakter i wygląd i pieniądze. Najlepiej jak to wszytko występuje w jednej osobie
Są też i tacy Panowie, którzy pracują, a nic nie mają bo wydają na alkohol i szukają takiej kobiety, która to ich będzie utrzymywać…
Są i Panowie którzy żyją z kobietą dla kasy. I taka dużo starsza kobieta utrzymuje młodzika zrobi dla niego wszystko byle nie odszedł , a on ???? Cieszy się ,że jest królem życia . Zenada jak cholera
Czasy są takie, że coraz więcej facetów szuka bogatych kobiet :p
Wolę własne zarobione pieniądze
Bezwartościowe osoby kierują się zawartością portfela , wartościowe – zawartością serca
A mężczyzna zerujacy na kobiecie .. Idzie się naciąć
Takich jest wielu…
nie potrafiłabym …….związek z rozsądku owszem ale nie dla pieniędzy
To jest coraz częstsze zjawisko.
Wbrew pozorom- statystyki mówią że coraz częściej
lepiej płakać w Mercedesie ,niz na rowerze
Wolę z mądrym piechotą niż toyota z idiotą ot to
To jest chore.
Właśnie szukam sponsorki mam 27 lat brunet. Lublin