Związek online – czy ma szansę przetrwać?
Czasy takie, że już trudno dzielić rzeczywistość na tę w internecie i tę w realu. Obie sfery tak się przenikają, że po prostu znika czytelny, jasny podział i trochę bez sensu mówić o „prawdziwym życiu”, które toczy się gdzie indziej. Bo toczy się też online. Zwłaszcza gdy chodzi o bardzo młode osoby, dla których obecność internetu jest równie oczywista jak bieżąca woda w kranie.
Nie dziwi zatem, jak często ludzie zawierają znajomości właśnie w sieci. Tam się poznają i tam rozwijają bardzo bliską zażyłość. Tak bliską, że sami siebie nazywają parą. Są razem, ale z różnych względów ich związek jest póki co tylko online. Tylko czy po przejściu do realu da się podtrzymać chemię?
Dobre miejsce, żeby kogoś spotkać. Związek online
Randki online początkowo traktowane były jako coś dla dziwaków, podejrzanych typów albo nieudaczników, którzy nie umieli normalnie, na żywo, zagadać do drugiej osoby. I rzeczywiście, początkowo było w takich znajomościach sporo „dziwności”, bo ludzie znali tylko swoją wirtualną wersję, nierzadko mocno podkręconą, tak by wyjść na postać dużo bardziej interesującą i wartą poznania. Po takim wstępie randka w realu nierzadko kończyła się sporym zawodem.
Dobre wrażenie było łatwiej zrobić, bo tylko wysyłało się pisane wiadomości. Komunikatory pozwalały rozmawiać „na żywo”, ale wiadomo, to wciąż słowa pisane, można je skasować przed wysłaniem, poprawić, wygładzić, to nie zwykła rozmowa, podczas której jakieś zdanie pada i cofnąć się go już nie da. Nie widać było pierwszej, szczerej reakcji na czyjś wpis. Zdjęcia wiele odkrywały, ale to tylko zdjęcie. W korzystnej pozie, sprzed lat gdy miało się kilka kilogramów mniej, czasem wyretuszowane. Wszystko to dawało dość zafałszowany obraz drugiej osoby, i mocno niepełny, bez gestów, śmiechu, grymasów twarzy, mowy ciała.
Ale dzisiaj internetowe znajomości są na wyższym poziomie. Randkowe aplikacje cieszą się ogromną popularnością, ułatwiają wyszukiwanie potencjalnych partnerów na podstawie testów dopasowania osobowości oraz różnych dodatkowych kryteriów. Dla niektórych to tylko wygodne narzędzie do poznawania nowych ludzi, ale jest też spora grupa osób, które nie palą się do randki w realu po wymianie zaledwie kilku zdań i obejrzeniu zdjęcia. Albo ze względu na odległość zwyczajnie nie mogą od razu zorganizować spotkania twarzą w twarz.
Kilometry nie są przeszkodą
Internet daje dostęp do dosłownie całego świata, a dawniej partnerów szukało się głównie w najbliższym otoczeniu. Związki na odległość co prawda istniały, ale ciężko było w przedinternetowej rzeczywistości utrzymać bliski kontakt z kimś mieszkającym daleko – rozmowy telefoniczne sporo kosztowały, a listy, nawet wysyłane codziennie, informowały o czymś ze znacznym opóźnieniem.
Dla wielu współczesnych par nowoczesne technologie są więc prawdziwym wybawieniem. Oczywiście, aplikacje randkowe bywają zdradliwe, nie wszyscy mają czyste intencje, ale czy poza internetem nie jest tak samo? Kwestia szczęścia i ostrożności, by umieć odczytywać pewne niepokojące sygnały.
Forma internetowej komunikacji jest już na tyle zaawansowana, że całkiem nieźle da się w ten sposób kogoś poznać, a nawet w nim zakochać. Mimo dzielącego ekranu potrafi zaiskrzyć, a wtedy chętnie kontynuuje się znajomość, tęskni, czeka na kontakt. Odległość zdaje się nie mieć tak wielkiego znaczenia. Czasami zaczyna się to wcale nie od randkowej aplikacji, ale gdzieś na forum czy w mediach społecznościowych, bo wywiązała się ciekawa dyskusja, aż przeniosło się na bardziej prywatny poziom i wyszło, że chyba łączy znacznie więcej niż tylko poruszany na początku temat – dwójka obcych sobie ludzi odkrywa, że mają podobne poglądy, zainteresowania, tak samo lubią grzybową z grzankami i wolą rower od rolek.
Możemy się lepiej poznać
Zresztą, „twarzą w twarz” jest już możliwe w internecie. Oczywiście, drugiej osoby nie ma obok, ale widać ją bardzo dokładnie na ekranie. Są kamerki, można kogoś w taki sposób zaprosić do swojego domu albo zabrać na spacer po ulubionych miejscach. Można gadać zupełnie tak samo, jak siedząc przy jednym stoliku w kawiarni. Ba, można nawet uprawiać internetowy seks. Jest prawie jak w realu. Prawie. Bo chociaż atmosfera randki online potrafi być niezwykle intymna, to jednak drugiej osoby fizycznie nie ma.
Internetową bliskość bardzo prosto da się zbudować. Można być ciągle w kontakcie, prowadzić godzinami wideorozmowy, na bieżąco wysyłać sobie ważne oraz błahe wiadomości, zdjęcia, filmiki, długaśne maile. Są emotki, które w jakimś tam stopniu oddają nastrój ducha. Dzięki technologii druga osoba wydaje się niemal na wyciągnięcie ręki, bo zawsze w jakiś sposób da się porozumieć, no choćby wysyłając wirtualnego całusa, tak by szybko przypomnieć, że jestem i pamiętam.
Że wciąż mało to przypomina normalny związek? Może, choć nie wszyscy się z tym zgodzą. Bo jakkolwiek fizyczność jest ważna, to przecież w realu jest masa związków, w których non stop wieje chłodem. A znajomość online trzeba stale podtrzymywać, jeśli ma ona rokować na przyszłość. Więc dużo się rozmawia, wiadomo co u drugiej osoby słychać, gdzie jest, jaki ma humor. Jest dzielenie się problemami i radościami, można się wspierać, dodawać otuchy, udzielać rad albo wyrażać krytykę.
I tak, komunikacja w związku online może być o niebo lepsza niż w niejednym małżeństwie. Kiedy znajomość rozwija się tradycyjnie, w pierwszej fazie ludzie zwykle koncentrują się na erotycznym wymiarze budującego się związku, ciągnie ich do łóżka, chcą się dotykać, całować, obdarzać pieszczotami. Namiętność bywa tak wielka, że często zapomina się o reszcie – dopiero gdy największe emocje opadną, partnerzy zaczynają poznawać swoje charaktery. W internecie prawdziwego seksu nie ma, dlatego trzeba się inaczej postarać o podtrzymanie zainteresowania, włożyć więcej wysiłku.
Większa szczerość?
Gadasz z kimś tak długo, że przestaje być anonimem. Widzisz przez kamerkę, czyli także kwestia fizyczności nie jest wielką tajemnicą. Tęsknisz za nim, cieszysz się na jego widok, jak słyszysz jego głos, serce skacze do gardła. Można się naprawdę mocno zaangażować emocjonalnie, przeżywać internetowy związek tak samo jak ten w realu – dlaczego nie dzwoni, coś dziś nie miał humoru, nie odpisał od razu albo wysłał tylko jakieś zdawkowe odpowiedzi. I jest też oczywiście zazdrość, że może z innymi rozmawia podobnie albo ma kogoś na stałe i szuka sobie w sieci odskoczni.
Ekran jest barierą, ale daje też poczucie bezpieczeństwa. Wielu osobom właśnie w ten sposób łatwiej się otworzyć, wyznać szczerze ciemny sekret czy opowiedzieć o sprawach, które na ogół nie znajdują zrozumienia u innych. Jak się zrobi niezręcznie albo wyskoczy nagle bardzo drażliwa kwestia, łatwiej wygasić internetową znajomość niż na przykład wstać od stolika w knajpie. Kiedy reakcja drugiej strony jest agresywna, to nie ma takiego poczucia zagrożenia jak w rozmowie w realu.
Ta bariera ochronna i poczucie (nawet złudne) anonimowości w sieci zachęca do większej szczerości. Ludzie w rozmowach online chętniej mówią o sobie, zdradzają więcej osobistych rzeczy, co czasami się mści, ale gdy po drugiej stronie siedzi normalny człowiek i tak samo postanowił być szczery, tworzy się bliska więź. Prawdziwe porozumienie dusz, górnolotnie mówiąc.
W związkach online ludzie czują się mniej bezbronni, za to bardziej swobodni. Choć to czasem bardzo fałszywe wrażenie, to wydaje się im, że przez internet partner ich tak łatwo nie zmanipuluje, nie skrzywdzi, nie poniży, a w razie czego, w krytycznej chwili, wystarczy nacisnąć przycisk „wyłącz”.
Nierealne oczekiwania
Właśnie z tego względu niektórym osobom internetowa forma odpowiada bardziej niż spotkania na żywo. Powodem może być wielki miłosny zawód z przeszłości, traumatyczne przeżycia z płcią przeciwną, kompleksy, chorobliwa nieśmiałość. Nie brak osób, które wśród ludzi czują się wyobcowane, niezrozumiane, są wręcz wytykane palcami za swoją „nietypowość”, mało atrakcyjny wygląd czy dziwaczne zainteresowania.
W nie-wirtualnym świecie mają problem z budowaniem bliskich relacji, dlatego czasem celowo przedłużają znajomość online, mając nadzieję, że tą drogą uda się im kogoś oczarować na tyle, by przymknęły oko na inne niedostatki. Albo, we własnym mniemaniu, odraczają nieuniknione – po licznych niepowodzeniach są przekonani, że i tym razem nie wyjdzie, zostaną odrzuceni, to przynajmniej przez jakiś czas będą mogli się połudzić, jak to komuś na nich zależy. Związek online może podbudować ego – to już nie singielstwo, wszak ma się w swoim życiu kogoś ważnego, nie jest tak, że wokół wszyscy sparowani, tylko ja wiecznie sama.
Niezależnie od powodów, trwanie tylko w znajomości online rodzi jednak spore ryzyko. To miłe uczucie, że kogoś obchodzi więcej niż sam seks, nie da się jednak zaprzeczyć, że ten temat istnieje. A skoro nie ma drugiej osoby fizycznie, pozostają wyobrażenia. Im dłużej trwa oczekiwanie, tym więcej człowiek sobie po spotkaniu obiecuje, wszak tyle czasu zainwestował, tak doskonale się układa na innych obszarach, fizyczna bliskość musi być po prostu idealnym uzupełnieniem naszego związku.
Czy to się dzieje naprawdę?
W internetowym partnerze dostrzega się niemal wyłącznie zalety oraz to, jak doskonale jesteśmy zgrani. Ale znowu – nie jest to typowe wyłącznie dla związków online, w realnym świecie także idealizujemy swoich partnerów. Różnica jest jednak taka, że jeśli w realu związek posuwa się naprzód, para częściej konfrontuje swoje oczekiwania z rzeczywistością. Jest po prostu więcej „sytuacji testowych”, a przez internet jednak nie da się jeszcze zrobić wielu rzeczy, jakie zazwyczaj robią pary. I nie chodzi jedynie o seks.
Fajnie, że on cię wspiera, to jednak tylko pomoc zdalna – nie wiesz tak naprawdę, jak by się zachował, będąc tu na miejscu i czy okazywałby wtedy taką samą życzliwość. Możesz go zabrać na wirtualne zakupy do Ikei i potem relacjonować na żywo jak skręcasz szafkę – będzie pewnie sporo śmiechu, ale czy równie zabawnie byłoby, gdyby fizycznie towarzyszył w zakupach i asystował przy składaniu mebli? W rozmowach online po prostu łatwiej ukryć zniecierpliwienie czy irytację, a jak ciężko zapanować nad emocjami, można połączenie przerwać wiarygodną wymówką. Innymi słowy, teoretycznie jesteśmy razem, ale sporo w tym byciu jest ściemy.
No to spotkajmy się
Większość par, które połączyły się w sieci, prędzej czy później spotyka się do realu. I to jest ten ostateczny test, który przesądza o przyszłości. Czy iskrę uda się utrzymać? Jak będzie? A co jeśli w spotkaniu twarzą w twarz zupełnie nie zagra? Ale czy to możliwe, skoro tak dobrze szło do tej pory? Przecież to właśnie miała być ta przewaga – połączyło nas coś więcej niż seksualna fascynacja. Czyżby nagle osobowość przestała mieć znaczenie?
Nie chodzi jednak o sam seks. Gdy związek przez bardzo długi czas rozwijał się wyłącznie internetowo, w głowie tworzył się ten wspomniany wcześniej, wyidealizowany obraz partnera. Relacje online siłą rzeczy nie wyglądają tak samo jak fizyczne przebywanie ze sobą. To całkiem inny rodzaj aktywności – podobnie, w zupełnie nowym świetle widzi się partnera, gdy po kilku miesiącach randek para decyduje się zamieszkać pod jednym dachem. Magia częściowo się ulatnia, ponieważ zamiast wyobrażeń jest surowa rzeczywistość.
Ale czy od razu musi to być mega rozczarowanie? Owszem, czyjś dotyk bądź zapach może zaskoczyć, jeśli jednak dwójka ludzi była względem siebie uczciwa, jest spora szansa, że w realu też przypadną sobie do gustu. A jeśli uczciwa nie była… cóż, to raczej nie jest wina internetu, lecz kiepskiego charakteru.
Zostaw komentarz